
To zapis zmyślanej na bieżąco historyjki. Po prostu zaczęłam pisać, nie mając wcześniej zupełnie niczego przygotowanego. Nigdy wcześniej nie pisałam bez dokładnego zaplanowania fabuły, bez choćby marnego przebłysku na temat treści, tym razem spróbowałam. Nie ma to tytułu, wulgaryzmów troszkę, poprawek żadnych nie przeszło i w ogóle nie wiem, czym jest.
Facet, kobieta? Facet
Faceci są ok.
Facet musi być
Wiek, jakiś taki nie za młody, ale nie stary, do 35 góra
I on sobie będzie chodził… czemu chodził, niech chodzi gdzieś, sklep, przecież nie do babci, nie czerwony kapturek
Chodzi sobie
Szlag
To sobie będzie chodził jak Korzeniowski, bo chodziarzem był
Miał dziewczynę, miał mieszkanie, układał sudoku w chwilach nudy, ale chodził
Run forrest run!
Nie miał celu, bo czy celem jest meta? I żeby dotrzeć do niej jako pierwszy?
To nie meta była jego celem, celem było chodzenie. W chodzeniu odnalazł sposób na życie. Rytm dnia codziennego.
W chodzeniu była jego istota, istota wszechrzeczy, istota fizyczności. Nawet nie w tym, żeby z ową dziewczyną mieć dzieci.
Chodzenie uświadamiało, że żyje.
Żył, lubił swój sport, lubił ciepłe kakao z bułką, może to mało męskie, ale miał to w dupie.
Męskie chodzenie równoważyło niemęskie kakao.
Nie w damsko-męskim kontekście, w tym akurat był kiepski. No kiepski był w łóżku, ot co. Jak się całymi dniami chodzi, to się nie ma siły na łóżko. Dlatego też dziewczyna znalazła sobie kochanka.
Kochanek nie chodził. Kochanek wiedział, że oprócz chodzenia są też inne aspekty, oczywiście chodził zawsze, gdy musiał gdzieś pójść, ale nie chodził dla chodzenia.
Kochanek miał na imię Andrzej.
Zabawne, że imię kochanka jest przed imieniem bohatera.
A bohater miał na imię, bo ja wiem, Roman.
I ta dziewczyna (Andżelika, będąc już przy imionach) cieszyła się, bo zawsze swojego kochanka potrafiła dogonić. Nawet gdy siedzieli, to siedzieli we własnym rytmie. Siedzenie jest bardzo aktywne. Aktywują się endorfiny, gdy siedzenie ma charakter przytulania przed kominkiem. Aktywuje się praca mózgu, gdy się siedzi po przeciwnych stronach stołu i rozmawia z drugą osobą. O sprawach, powiedzmy, poważnych.
Bo z Romkiem kiepsko się rozmawiało.
Po chodzeniu nie chciało mu się siedzieć. W ten aktywny sposób.
Jego siedzenie było po prostu oklapłym niechlujstwem, nudą, niechciejstwem, zrezygnowaniem. I było gówno warte.
Dlatego po jakimś czasie sam się zorientował, że coś jest nie tak. Nie że z nim. Tylko że z Andżeliką.
Bo w jej zdradzaniu nie było jej winy, tylko jego. Nie dopieścił jej, nie dosiedział z nią przy rozmowach albo przy kominku. A tego brakuje.
Już się to kiepskie łóżko da wytrzymać, ale żeby skiepścić przytulanie i potrzebę bliskości, to trzeba być zajebiście niezdolnym dyletantem.
Przebija tu jakieś żeńsko-hormonalne usprawiedliwianie win. Zdradzała i miała trochę wyrzutów sumienia, ale zagłuszała usprawiedliwieniami. Ale nie wytrzymała, bo głupią i słabą kobietą była i powiedziała mu o wszystkim.
Że zdradza z człowiekiem, który nie chodzi.
– Jak nie chodzi?! – wrzeszczał. Poczuł się urażony, bo źle zrozumiał, całkiem opacznie. Myślał, że to jakiś paralityk na wózku, a to byłby szczyt upokorzenia.
– No nie chodzi – odpowiedziała tak po prostu, bo ona sprawę rozumiała bardzo dobrze.
I Roman, zmęczony Roman po ciężkim dniu treningów, znów chodził cały dzień, miał gdzieś zalecenia trenera, że koniec na dziś, że sok na kolację, jakieś węglowodany, chodził przez całą noc, poszedł w miasto, a alkohol, to źle, przed olimpiadą właściwie był, i łamał wszelkie zasady. Chodził, zapijał i w ogóle miał się źle.
Andżelika zmartwiona była, rozumku też niewiele i po Andrzeja zadzwoniła, żeby go znaleźć, bo Romek tak jeszcze nie chodził, w taki sposób, że trzeba go znaleźć i położyć, żeby nie chodził. Żeby jutro chodził, ale już normalnie, po bieżni. Nie chciała mu łamać kariery, on naprawdę był dobrze zapowiadającym się chodziarzem.
Ale kochanek nie chciał. Kochanek ogólnie wykaraskał się z całej sprawy, bo nie był typem szukającym sobie problemów. Wyjechał łowić ryby nad Morzem Śródziemnym. Mieszkał tam w szopie z płaskim dachem, lubił przygody, rzucił wszystko, trzymał fajkę w zębach i miał wszystko gdzieś.
Chodziarz do niczego nie doszedł.
Andżelika, gdy chciała dojść, musiała liczyć już tylko na siebie.
13.02.2013