Rozdział IV - Mgła (Epilog)
Rozejrzałem się. Spojrzałem w drugą stronę tunelu - była niemal identyczna, z taką różnicą, że tam było ciemniej. Poszedłem w stronę światła. Czułem się jak bym był w filmie o ludziach, którzy idą na “Drugą stronę”.
Podeszła do mnie postać w kapturze. Nie czułem strachu. Choć nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Po prostu ruszyłem dalej przez tunel z mgły. Chciałem jak najszybciej wrócić do mojego ciała. Czułem się jakbym miał teraz zadanie, odkryć jakąś zagadkę, dopiero wtedy wróci mi świadomość. Tak więc szybkim krokiem ruszyłem. Zakapturzona postać szła za mną, miała wielki, czarny płaszcz z bardzo dużym kapturem, który zasłaniał całą twarz. Nic nie mówiła, po prostu szła za mną. Pomyślałem, że jak dojdę do odpowiedniego miejsca to powie o co w tym wszystkim chodzi. O jaką sprawę chodzi. Jak się stąd wydostać.
Idąc rozmyślałem o tym, co zrobiłem w ataku gniewnego szaleństwa. Sam nie byłem w stanie sobie wyobrazić, że byłem do tego zdolny. Zabić dwie osoby. Samo zabójstwo było straszne, a co dopiero osób, które naprawdę dużo dla mnie znaczyły. Zatrzymałem się. Łzy mi pociekły. Tak bardzo żałowałem tego, co zrobiłem. Co mi przyszło do głowy? Dlaczego to się tak skończyło? Ja nie chcę żeby tak było. Chcę to cofnąć. Upadłem na kolana, zakapturzona postać stała niewzruszona. Łzy mi zaczęły kapać z twarzy. Co mnie skłoniło do takiej decyzji? Jeden dzień... Jeden bardzo długi dzień i jestem mordercą. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Co powiedzą rodzice? Widząc jednego skaleczonego syna, a drugiego martwego obok. A po jakimś czasie, gdy dowiedzą się o leżących zwłokach dziewczyny przy rzece. Oraz gdy dowiedzą się, że prawdopodobnie ja jestem sprawcą obu morderstw.
Dlaczego targnęły mną tak silne emocje wobec dziewczyny, którą dopiero poznałem? Dlaczego uwierzyłem w ten chory sen?! To jest niemożliwe. To jest... Straszne. Nigdy nie sądziłem aby zwykły sen mógł aż tak na mnie wpłynąć. Dlaczego nie miałem nad sobą kontroli?! Nie byłem w stanie sobie odpowiedzieć na te pytania. Możliwe, że dlatego stała tu ta osoba. Spojrzałem na nią pytająco. Żadnej reakcji. Stała niewzruszona. Wstałem, próbowałem się otrząsnąć. Ruszyłem dalej, rozmyślając co mogło spowodować taki efekt.
Postanowiłem przemyśleć całą znajomość z Martą. Na początku ja poznałem dzięki temu, że brat przyszedł i zachęcił nas do zapoznania się. Tak więc Ona postanowiła oprowadzić mnie po szkole i się ze mną zakolegować. To się jeszcze mieści w normach. Potem Ona koniecznie chciała się ze mną spotkać, aby pokazać mi tą posiadłość. No dobra, chciała się zaprzyjaźnić. Pokazać to co było dla niej ważne. Z mojej obserwacji wyszło na to, że nie miała po prostu komu pokazać takich rzeczy jak w tym przypadku tą posiadłość. Miejsce gdzie Ona lubiła przesiadywać. Chciała się zaprzyjaźnić z kimś i teraz miała okazję. To na tym etapie całkowicie siebie nie rozumiem. Dziewczyna, która szuka przyjaźni. Zostaje później zamordowana przez chłopaka, który właściwie jest zagubiony i też stara się nawiązać jakiś kontakt.
Trzeba iść dalej. Ona pokazuje mu miejsce gdzie lubi w wolnych chwilach spędzać czas. Dom. Dom, który jest opuszczony, w czasach swojej świetności był zapewne szlachecką rezydencją, natomiast teraz był zwykłym opuszczonym domem. Rozmawiają. Zwykły dialog i parę minut siedzenia w ciszy. Nadal to wygląda jak zwykła relacja. Ale później. Racja, później przekonałem się, że ona również nie jest zwykłą osobą. Nie jest całkowicie normalna. Gdy zobaczyłem jak Ona śpi w tym domu. Nie wiem czemu mi się to spodobało. Sam się teraz zastanawiam. Na pewno byłem zauroczony tą dziewczyną. Tak więc dlaczego tak się skończyło? To nadal nie trzyma się kupy. Później dowiedziałem się, że za parę dni Ona będzie się przeprowadzać. Musiało to na mnie bardzo źle wpłynąć. Ale nadal nie tak żeby zabić. To już jest przesada.
Tak... Później zaczęło się komplikować. Ona od razu wyczuła moje pierwsze kłamstwo powiedziane prosto w oczy. To był bardzo zły pomysł z mojej strony. W tym momencie Ona zrobiła się przerażająca. Tak... Nie czułem się wtedy bezpiecznie. Chciałem uciec. Zdecydowanie to było pierwsze złe wspomnienie związane z Martą. Jej zachowanie mnie całkowicie przeraziło. Zacząłem się jej bać. Strach był prawdziwy. A późniejsza jej reakcja, gdy zacząłem uciekać... Tak, zachowałem się jak tchórz. Tak jak całe życie uciekałem. Odpowiadało mi to. Ucieczka przed problemami, a teraz problemy urosły do takich rozmiarów, że uciekłem się do morderstw. Ale wyglądała wtedy tak jak by naprawdę tego żałowała. Żałowała tego jak na mnie wpłynęła. Lecz kolejny dzień nie był wcale lepszy.
O co mogło chodzić? O to, że nie mam brata? Nie mam pojęcia. W tym momencie te słowa mają sens, bo mój brat już najprawdopodobniej nie żyje. Tak więc to musiało mnie dobić, po wcześniejszej rozmowie z Martą, która mnie wyrwała z mojego trybu życia. Oddałem się zbędnym, gwałtownym impulsom. Przez to jestem teraz tam gdzie jestem. Co było potem... No tak. Sen. Jaki ja byłem głupi, że uwierzyłem w ten sen. Sen pozostanie zawsze snem. Niezależne od tego jak bardzo wydaje się prawdziwy. Ja, który wiele godzin rozmyślałem w stanie depresji, wtedy mogłem uwierzyć w każdą podpowiedź jaka mogła się trafić. To mi się trafiła odpowiedź.
Kolejnego dnia gdy uwierzyłem całkowicie w to co Ona powiedziała do mnie we śnie, postanowiłem zrobić coś głupiego i absurdalnego. Wcale się nie dziwię, że Ona mnie zaatakowała. Gdybym był na jej miejscu i nagle by się do mnie zaczął dobierać, nie ważne czy to kolega z klasy, czy przyjaciel. Postąpił bym tak samo. Dobrze zrobiła, ja wtedy straciłem przytomność. I później.... Tak, później już nie kontrolowałem sam siebie. Pusta nienawiść mną kierowała, nieuzasadniona chęć zemsty. Po raz kolejny się spytam... W imię czego?
Kontrolowany przez nienawiść koniecznie chciałem ją znaleźć. A te kartki tylko pogorszyły mój stan. Każdą musiałem naprawdę źle odebrać. Dlaczego ją chciałem zabić? Nie wiem. Prawdopodobnie nigdy się również tego nie dowiem. Ponieważ Ona nie żyje. Najbardziej mnie ciekawi dlaczego Ona chciała sama się zabić. Może nie mogła sobie wybaczyć tego, że mnie zraniła? Może miała ciężko w domu? Parę razy wspominała o swojej rodzinie, ale nigdy nie powiedziała żadnego złego słowa na jej temat. Gdy znalazłem ją... Naprawdę byłem przerażony, a później co mnie tknęło, aby się wyżyć na jej zwłokach? Tego się prawdopodobnie nie dowiem. Potem... sam pomysł zabicia swojego własnego brata?! To jest niedorzeczne. Sam siebie nie mogę zrozumieć.
Chwila... Przecież jak rozbierałem ją to wypadła z jej kurki kartka... Dlaczego nie przeczytałem tego? Aż tak byłem zaślepiony rządzą krwi? Gdybym mógł tylko wrócić...
Cały czas szedłem jak maszyna, teraz postanowiłem spojrzeć jak daleko mi jeszcze zostało. Parę kroków za mną szedł mój “Strażnik”. Światło we mgle było już blisko. Więc powinienem gdzieś trafić, niedługo. Pobiegłem. Zakapturzona postać nie czuła takiej potrzeby i szła własnym tempem. Właściwie wbiegłem w to światło i poczułem jakbym spadał.
“Upadłem” na trawę. Byłem całkowicie zaskoczony. Znalazłem się na łące. Rozejrzałem się. Widziałem dwie znajome góry, las i rzekę ze starym drewnianym mostem. To był znajomy widok. Dopiero po chwili się zorientowałem, że trafiłem do miejsca, które widziałem na obrazie w tym domu. Byłem zawiedziony. Miałem nadzieję, że jak wejdę w to światło to wrócę do mojego ciała. Ale najwidoczniej Postać w kapturze miała jakieś inne plany. Poszedłem w kierunku mostu. Zobaczyłem z daleka postać. Wiedziałem, że to Ona. Postać w kapturze. Wiedziałem dokąd idzie. Do tego domu. Ja też tam chciałem być. Narzuciłem sobie szybkie tempo. Zatrzymałem się w miejscu, gdzie powinny być zwłoki Marty. Były w równoległym świecie, w którym jest moje ciało bez świadomości. Po chwili ruszyłem w dalszą drogę. Przez chwilę byłem pewny, że widziałem tę dziewczynę. Ale nie. To nie mogła być prawda. Zresztą co Ona by tu robiła?
Doszedłem do posiadłości. Zobaczyłem w altanie postać, którą szukałem. Podszedłem do niej. Odwróciła się i zdjęła kaptur. A pod kapturem ukazała mi się twarz mojego brata. Myślałem, że się przewrócę. Zaskoczyło mnie, wręcz przeraziło to, co zobaczyłem. To była ostatnia postać jaką myślałem, że zobaczę. Prędzej bym się spodziewał, że to będzie Marta, niż On.
- Cześć Matt. - Nic mu nie odpowiedziałem. - Pewnie wiesz gdzie jesteśmy. Bardzo ładna okolica. Mógłbym nawet tutaj zamieszkać...
- Naprawdę nie chciałem Ciebie zabijać - wrzasnąłem z nutą przerażenia w głosie, poleciały mi łzy. Strasznie żałowałem wszystkiego, co zrobiłem. Wiem, że było za późno na łzy czy żal, ale mimo wszystko podle się czułem.
- Wiem. Tak naprawdę chciałem abyś mnie zabił.
- Co?!
- Tak, dobrze usłyszałeś. Uwolniłeś mnie od tego świata.
- Ale przecież to był świat, w którym byłeś uwielbiany. Byłeś dobry dla wszystkich. Wszyscy byli dobrzy dla Ciebie.
- Widzisz... Ja tylko udawałem. Widziałem jak Ty cierpisz. Chciałem Ci jakoś pomóc. Później zorientowałem się, że ja jestem przyczyną twojego cierpienia i smutku. Przeczytałem ostatnią stronę twojego pamiętnika. Wiem, nie powinienem. Zrobiło mi się smutno, dlatego, że ty odczuwałeś smutek z powodu mojej egzystencji. Ja tylko udawałem dobrego. Tak naprawdę gardziłem tym wszystkim. Gardziłem rodzicami, ludźmi i wszystkimi znajomymi. Właśnie chciałem żebyś to Ty mnie zabił, dlatego aby mnie uwolnić. Bo widzisz - Ty byłeś moim przeciwieństwem. Ja musiałem być dobry, nie miałem innej drogi. A Ty... Byłeś wolny. Cały czas.
- Ale...- Zacząłem, lecz nie wiedziałem co powiedzieć.
Choć nie była to pora żeby dusze wracały, postać zaczęła znikać. Matt patrzył, płakał i po raz pierwszy zawołał brata po imieniu. Wtedy przypomniał sobie, że to imię należy do niego.
Nie miał młodszego brata. To on zabił i również to on został zabity. Młodszy brat narodził się z jego rozpaczy. I z powodu tej rozpaczy zabił i przelał krew swojego młodszego brata - czyli swoją.
Fragment raportu policyjnego.
Sprawa morderstwa Marty Note i samobójstwa Matta Charm
Około godziny 11-tej tego samego dnia zostało znalezione ciało dziewczyny. Na podstawie listu (Załącznik nr 2) została zidentyfikowana jako Marta. (...) Bezpośrednią przyczyną śmierci było uduszenie, prawdopodobnie powiesiła się na sznurze, który częściowo wisiał na drzewie. Na ciele były dwie rany zrobione nożem, który został znaleziony w ciele chłopaka, który jest podejrzany o zabójstwo.
Podejrzany prawdopodobnie około godziny 2.00 po znalezieniu dziewczyny martwej na drzewie w swojej złości postanowił ją ściągnąć i ją dobić.. Jedna rana znajdowała się w miejscu serca, natomiast druga w okolicy krocza. Później podejrzany poszedł do własnego domu i postanowił zakończyć swój żywot. (...)
Policja Stanowa.
Raport nr 0642
Załącznik nr 1 (Fragmenty)
19 grudnia Niedziela 1983
To było dla mnie bardzo dziwne, Ona tam nie powinna spać. To NIE jest normalne. Zdaje mi się, że może coś ukrywać. Nie wiem czego mogę się spodziewać. Mam nadzieję, że nie dojdzie do niczego złego. Do tej pory zdawało mi się, że nie jestem wybuchowy, ale właściwie nigdy nie byłem postawiony w ciężkiej sytuacji, więc nie wiem jak bym zareagował... Zaczynam się bać, choć właściwie nie wiem czego. Przecież to jeszcze o niczym nie świadczy...
Za każdym razem gdy patrzę na Jej twarz to od razu przypomina mi się moment w którym ją poznałem. Kiedy mój brat podszedł pod salę i chciał ją zapoznać ze mną. To jest smutne, nigdy nie poznam sam nikogo. Nienawidzę tak żyć. Nie wiem jak dłużej będę to znosić, ale nie mam innego wyboru, taki już jestem...
Zobaczymy co przyniesie przyszłość...
Załącznik nr 2
(karteczka znaleziona przy ciele Marty Note)
Zawsze wspominałeś o swoim bracie, nawet jak mówiłeś o tym jak się poznaliśmy. Rzeczywiście zrobiłeś scenkę ze zmianami roli, ale przecież nie było tam nikogo. Sam udawałeś swojego brata. Uznałam to za zabawne i mnie zainteresowałeś. Później dopiero zauważyłam, że masz obsesję na tym punkcie.
Nie wiedziałam, że to aż tak Ciebie dręczy.
Tak jak mnie teraz przez ostatnie parę godzin dręczyło to co Ci zrobiłam, świadomie i nieświadomie.
Wybacz.
Każda moja wypowiedź mogła zostać źle odebrana, dopiero teraz do tego doszłam. To co teraz zrobię, to jest jedyne rozwiązanie. Kiedy mnie znajdziesz i to przeczytasz to mam nadzieję, że zrozumiesz...
Obiecaj mi, że będziesz żyć! Ja i tak nie miałam dla kogo żyć, byłeś jedyną osobą, dla której chciałam coś zrobić, a teraz poległam. Przyrzekłam sobie, że to będzie ostatni raz.
Wszystko co powiedziałam o mojej rodzinie to było kłamstwo. Tak jak mnie znalazłeś w tym domu, tam mieszkałam. Co prawda potrafiło być zimno, ale czasem pracowałam i jakoś się żyło. Moja rodzina od dawna nie żyje, a ja byłam sama
Przepraszam...
Marta