Latest post of the previous page:
Strasznie zdryfowaliście z tą filozofia, idę o zakład, że Iago nie ją miał na myśli, tylko coś bardziej banalnego
Ale nie wiem, czy się dowiemy, bo rzadko tu zagląda, więc może nie odpowie

Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
Latest post of the previous page:
Strasznie zdryfowaliście z tą filozofia, idę o zakład, że Iago nie ją miał na myśli, tylko coś bardziej banalnegoOdniosłeś się do wypowiedzi Grimzona, a później pisałeś, że mało kto spełnia ten warunek, a na koniec dałeś jakiegoś strasznego suchara o filozofach (a mówi Ci to król sucharówHumanozerca pisze:A gdzie ja ją krytykuję? Przecież powiedziałem, że to osobny temat.
Akurat "Filozofia nauki" najmniej mnie interesuje. Od dawna są polskie czasopisma na liście filadelfijskiej. Dlatego właśnie polecałem zorientować się przed wypowiedzią. Wg mnie, to powinna być jedna z podstawowych cnot dobrego naukowca. Dla ułatwienia podaję na szybko (1,69s) znaleziony spis polskich czasopism na liście:Humanozerca pisze:"Filozofia nauki" jest od niedawna jedynym pismem z zakresu nauk filozoficznych, które znajduje się na liście. Być może z innymi działkami polskiej nauki dzieje się lepiej, ale ja nic o tym nie wiem.
To że odrzucają prace tylko dlatego że są studenckie lub doktoranckie to chyba tylko świadczy o piśmie. Oczywiście świadczy źle, a nie będę przecież filozofów nauki uczył jak do nauki powinno się podchodzić, bo to chyba byłby absurdHumanozerca pisze:"Filozofia nauki" nie publikuje prac studenckich, czy doktoranckich.
To smutne. Smutne, że to napisałeś, bo w dzisiejszych czasach językiem nauki jest angielski. W nauce potrzebny jest taki język, którym wszyscy będą mogli się posługiwać i porozumiewać. To gwarantuje szybki przesył informacji i postęp. Nie trzeba już czekać, żeby ktoś przywiózł czasopismo, później tłumaczyć i dopiero zabierać się za swoje badania, tylko wchodzi w net i masz. Świat nauki w zasięgu ręki, jeśli wie się gdzie szukać wiadomości i jak weryfikować doniesienia.Humanozerca pisze:A jak chcesz publikować w zagranicznym piśmie i na dobrym poziomie, to musisz być na prawdę biegły z języka obcego.
A tutaj bredzisz od rzeczy. W tym samym akapicie. Ale to pewnie znowu osobny temat w tym samym akapicieHumanozerca pisze:I nie daj boże trafi ci się trudność, typu niedosłuch i niedowidzenie... w polskiej szkole się nie nauczysz.
O tym już nawet nie wspominałem, bo polskich abstraktów w czasopismach jest multum.Grimzon pisze:A co do reszty zawsze można wysłać abstrakt na konferencję i jeżeli będzie przyjęty to jest duża szansa, że artykuł będzie w materiałach pokonferencyjnych.
Podpisuję się wszystkimi kopytami pod zdaniem, że żeby być na czasie trzeba znać język. Studiuję filozofię na University of Aberdeen, więc coś tam wiem pod tym względem. Przesył informacji na wschód jest minimalny, na zachód nieistniejący. Nikogo nie interesują ludzie z jakiejś Polski. Więc tak, publikacje po polsku tylko dla Polaków. A to i tak będzie strzelanie ślepakami, bo w anglojęzycznym świecie naukowym się po prostu więcej dzieje. A tak... pozostaje margines, chwalenie się prof. hab. itd. i gnojenie studenciaków, którzy nie wkuli wystarczająco dobrze. Proszę mi wybaczyć ten mini-flejm.B.A.Urbański pisze:A w tym czasie wszyscy są krok dalej. I pracują nad czymś nowszym. Takie są realia pracy w nauce. Tzn. to wszystko piszę w oparciu o moją wiedzę i moje opinie. I nie wiem, bo może w filozofii jest inaczej. Może tam nadal ludzie podniecają się Platonem i Sokratesem, ale w mojej działce, jeśli artykuł ma więcej niż kilka lat, to jest już stary (co nie znaczy, że nieaktualny).
Nie zawsze tak jest. Wypowiem się, bo chociaż mam przerwę naukową, to planuję dalszy rozwój i jeszcze „nie wypadłam z obiegu“B.A.Urbański pisze: w mojej działce, jeśli artykuł ma więcej niż kilka lat, to jest już stary (co nie znaczy, że nieaktualny).
No właśnie... Ja swoich ograniczeń raczej nie przeskoczę, chociaż próbuję. Nic tez na to nie poradzę, ze przepływu informacji nie ma. Dlatego celowo wybrałem sobie specjalizację: historia filozofii polskiej. Na moim uniwerku właściwie nie da się obronić pracy dyplomowej z filozofii, która nie byłaby zarazem robotą historyka. W programie studiów miałem dużo przedmiotów z tak zwanej historii idei. To też, pisząc o filozofii, miałem na myśli również problematykę badań nad takim Sokratesem. Po dziś dzień nie wiadomo, jakie miał poglądy... ale może ja nic nie wiem, o przełomie dokonanym przez uczonych z University of Aberdeen.Podpisuję się wszystkimi kopytami pod zdaniem, że żeby być na czasie trzeba znać język. Studiuję filozofię na University of Aberdeen, więc coś tam wiem pod tym względem. Przesył informacji na wschód jest minimalny, na zachód nieistniejący. Nikogo nie interesują ludzie z jakiejś Polski. Więc tak, publikacje po polsku tylko dla Polaków. A to i tak będzie strzelanie ślepakami, bo w anglojęzycznym świecie naukowym się po prostu więcej dzieje. A tak... pozostaje margines, chwalenie się prof. hab. itd. i gnojenie studenciaków, którzy nie wkuli wystarczająco dobrze. Proszę mi wybaczyć ten mini-flejm.
Pytanie tylko, czy te dyskusje, gdy spojrzy się z perspektywy czasu, nie kręcą się w kółko a zaganiani akademicy nawet nie zauważają, że z tą całą filozofią jest coś nie tak?Gorzej nawet, bo dyskusja (która jest przecież najważniejsza w filozofii i opiera się na w miarę szybkiej wymianie argumentów) nie będzie prowadzona z kimś, kto nie publikuje w anglojęzycznych pismach.
Przesył informacji jest chyba największy w dziejach i nieważne, gdzie jesteś. Jeśli jest się pracownikiem naukowym, to dostęp jest z miejsca pracy, a nawet z domu. Dla innych jest płatny (i to zazwyczaj sporo), ale da się to obejść udając się do biblioteki uniwersyteckiej czy jakiejś instytucji i korzystając z wykupionego tam dostępu.Erythrocebus pisze:Przesył informacji na wschód jest minimalny, na zachód nieistniejący.
Chyba się mylisz. I to bardzo. Naukowcy z Polski są bardzo poważani na całym świecie. Do tego stopnia, że to nie oni muszą zabiegać o kontakty, ale to o nich zabiegają. W ten sposób naukowcy z Polski wyjeżdżają na konferencje, staże i wymiany odbywające się na całym świecie.Erythrocebus pisze:Nikogo nie interesują ludzie z jakiejś Polski.
Ja też podejrzewam, że o to chodziło, ale kompletnie nie rozumiem, w jaki sposób wyszła lista czasopism punktowanych, bo nie jest związana z tematem i nikt o niej nie wspominał.Galla pisze:A ja pozwolę sobie nieco obronić Humanozercę, bo podejrzewam, co miał na myśli, narzekając na stan rodzimych nauk humanistycznych. Nie jest dobrze, a zatwierdzona przez ministerstwo lista czasopism punktowanych
10 pkt na najważniejsze światowe to rzeczywiście trochę mało.Galla pisze:Aż rzuciłam z ciekawości okiem – najważniejsze światowe (!!) pisma z zakresu mojej specjalizacji mają po 10 punktów. A za 6 mogę sobie strzelić opis garnka w Śląskich Sprawozdaniach archeologicznych. Wkład w przygotowywanie obu artykułów nieporównywalny, a różnica punktowa wcale nie duża. Dlatego wielu naukowców pisze sobie krótkie, lecz regularne artykuliki do polskich pism i stoją potem w rankingu wyżej niż ci, którzy mozolnie przebijają się na poziom światowy.
Dlatego właśnie pisałem, że stare nie znaczy nieaktualne. Pewna część wiedzy nie ulega dezaktualizacji (a przynajmniej nie tak szybko). Ale mimo wszystko, domyślam się, że sprawdzasz, czy ktoś ostatnio nie opublikował czegoś na interesujący Cię temat, bo po co ma się później okazać, że zrobiłaś pracę, która zdublowała inną opublikowaną niedawno.Galla pisze:Odnośnie mojej specjalizacji: największe wykopaliska przeprowadzono do II wojny światowej. Boom na zainteresowanie tematem – lata 70. Spora ilość badań rosyjskich, do których naukowcy zachodni w ogóle nie docierają – czasy późnego ZSRR. Ostatnie lata – cofnięcie się wstecz z powodu wojen, nowe wyniki to w połowie próba pozbierania i zrekonstruowania tego, co zostało zniszczone. Przy pisaniu prac korzystałam z bibliografii z całego ubiegłego wieku, która bynajmniej się nie zdezaktualizowała.
Można, ale nie trzeba. W Polsce jest trudniej, zwłaszcza o fundusze, ale to nie znaczy, że tu się nie daGalla pisze:trzeba jechać na zachód.
Nie znam się na filozofii jakoś specjalnie, ale wydaje mi się, że historia filozofii polskiej, to świetna działka i właśnie powinieneś starać się wysłać publikację do czasopism zachodnich. Często spotykałem się z sytuacją, że publikacja przechodziła selekcję, bo miała w sobie pewną świeżość i była dla recenzenta dość hmmm... egzotyczna. Właśnie taką egzotyką polskiej filozofii mógłbyś zapunktować. Staraj się dostrzegać możliwości, a nie ograniczenia.Humanozerca pisze:Dlatego celowo wybrałem sobie specjalizację: historia filozofii polskiej.
Podoba mi się to pytanieHumanozerca pisze:Pytanie tylko, czy te dyskusje, gdy spojrzy się z perspektywy czasu, nie kręcą się w kółko a zaganiani akademicy nawet nie zauważają, że z tą całą filozofią jest coś nie tak?
Przyznam, że ja też nie, ale chyba po to jeszcze oddychamy, żeby móc się przyczynić do poprawy tej sytuacjiHumanozerca pisze:Niemniej na zalinkowanej liście dalej nie widzę pism filozoficznych.
Jeżeli Polak dostanie się do "Science" lub "Nature" to przetłumaczą jego prace.Erythrocebus pisze:I z przesyłem informacji chodziło mi o to samo - tłumaczą amerykańskich i brytyjskich filozofów na polski na potęgę. W drugą stronę - dużo gorzej. Dlatego polski głos nie jest słyszany.
Bez przesady. Sama znam paru takich, którzy są zapraszani na zachodnie uczelnie, ba, pracują tam długie lata, mają doktorantów, publikują... Wszyscy zaczynali w Polsce, zwyczajnie, od asystentury. I to w dziedzinach tak różnych jak fizyka, mikrobiologia, historia, historia sztuki, archeologia.Erythrocebus pisze:Przesył informacji na wschód jest minimalny, na zachód nieistniejący. Nikogo nie interesują ludzie z jakiejś Polski.
Owszem, ale jeśli ktoś decyduje się na pracę naukową, to chyba jeden język obcy jest w stanie opanować, przynajmniej na poziomie komunikacji podstawowej? Do tego są wyspecjalizowani tłumacze, więc przed wysłaniem tekstu zawsze można go podszlifować.Erythrocebus pisze:Więc tak, publikacje po polsku tylko dla Polaków.
Prof. dr hab. zostaje się jednak po ocenie dorobku, a w nim rózne formy kontaktu z zagranicą bardzo się liczą, od udziału w konferencjach, programach międzynarodowych, po publikacje. To nie jest awans za "gnojenie studenciaków". Nawiasem mówiąc, w obecnych ocenach okresowych profesorów uwzględnione są również opinie doktorantów i studentów. Anonimowe.Erythrocebus pisze:A tak... pozostaje margines, chwalenie się prof. hab. itd. i gnojenie studenciaków, którzy nie wkuli wystarczająco dobrze.
Zależy od dziedziny. Wiem, że np. w fizyce czy biologii tempo starzenia się publikacji jest bardzo szybkie, lecz nie wszędzie przyrost wiedzy sprawia, że prace sprzed kilku lat są nieaktualne. Do tego, te nowsze wcale nie muszą wnosić czegoś istotnie nowego. Nacisk, jaki przy ocenianiu dorobku kładziony jest właśnie na publikacje powoduje, że wszyscy publikują bez opamiętania, zalewają redakcje artykułami, organizują rozmaite konferencje i sympozja, żeby potem wydać materiały, ale ilość bardzo często nie przechodzi w jakość. Kwitnie przyczynkarstwo, istotne zmiany są rzadkie.Erythrocebus pisze:Będziesz się odwoływał do artykułu sprzed paru lat? No nie.
Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”