Chciałbym się dowiedzieć co dominuję w waszej twórczości i co uważacie za lepszą sposób na napisanie dobrego tekstu.
Niejednokrotnie czytałem posty użytkowników, którzy twierdzą, że piszą z wnętrza, że zmusza ich do tego jakaś niesłychana siła odśrodkowa, która wykłada im pomysły i słowa przed oczyma. Ale czy rzeczywiście jest tak, że opisując jakieś zdarzenia najlepiej jest zrelacjonować je w taki sposób, w jaki rzeczywiście je widzimy?
Niektórzy wolą najpierw wszystko przemyśleć. Scenki nie przychodzą im same do głów, tylko sami wymyślają je na potrzeby tekstu. Wtedy historia jest dobrze przemyślana i w ogóle, ale może stracić polot i spontaniczność, którą uzyskalibyśmy poprzez pisanie na tz. flow.
Osobiście zauważyłem, że niejednokrotnie słowa znacznie bardziej mi się kleją, gdy staram się opisywać sytuację, które dobrze znam, lecz niekoniecznie takie, które kiedykolwiek się wydarzyły. Znam swoich bohaterów i nie musze myśleć zbyt wiele o tym, jak zachowaliby się w danej sytuacji. To wspaniałe uczucie, dzięki któremu mogę napisać fragment tekstu nie myśląc zbyt wiele nad jego poprawnością i uważam, że wychodzi mi to dobrze. Czasem mam nawet wrażenie, że fragmęty pisane z marszu brzmią lepiej i naturalniej, niż te analizowane setki razy w celu uzyskania perfekcji...
Nie wiem, czy to tylko taka moja mała rozterka, dlatego pytam jak jest u was? Wolicie postawić na spontaniczność, czy na warsztat i nieustanne dążenie do doskonałości?
2
Myślę, że przy tworzeniu tekstu trzeba zaliczyć obie te fazy - najpierw dzika wyobraźnia, potem pracowite ubieranie w słowa. A czy ktoś fizycznie pisze w fazie pracy z nieskrępowaną wyobraźnią, czy dopiero później - to chyba kwestia indywidualna. Można zapisywać szaleńczo, a potem dużo poprawiać, albo zapisywać to, co już wcześniej, w głowie, przeszło przez jakieś filtry. Ja rzadko piszę w fazie flow. Najczęściej wtedy tylko myślę (i mamroczę jak stara wiedźma, uczestnicząc w wyimaginowanych dialogach), a piszę później. Zdarza mi się też pisać całkowicie na zimno - od A do Z. Wtedy najczęściej ja jestem z tak powstałego tekstu niezadowolona, ale odbiorcom się podoba. I ja się wtedy niezmiernie dziwię.kuba1313 pisze:Wolicie postawić na spontaniczność, czy na warsztat i nieustanne dążenie do doskonałości?

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
3
Ja chyba nie czaję pytania. To znaczy tego rozróżnienia warsztat/spontaniczność. Chodzi o tę mityczną panią wenę?
Bo jeśli tak, to u mnie ten flow występuje niezmiernie rzadko, więc nie ma co na nim polegać. A jak już jest, to wychodzą mi bardziej "wczute" fragmenty (co niekoniecznie znaczy, że lepsze).
Ale i tak nie wiem jak się układa zdania "z marszu", a jak "analitycznie".
Stawiam parę zdanek i rzucam okiem, czy da się to przeczytać tak, żeby mózg nie stanął w poprzek. Szybko naprawiam, jeśli nie. Jeśli zaś tak, jadę dalej. Czyli jest to dość intuicyjne, na wyczucie czy dobrze brzmi. <-- Na przykład to nie brzmi
O wiele większy problem jest u mnie z tym co będzie za chwilę. "Jakie jest następne zdanie? O czym ma mówić?" - To mnie najbardziej spowalnia.
Bo jeśli tak, to u mnie ten flow występuje niezmiernie rzadko, więc nie ma co na nim polegać. A jak już jest, to wychodzą mi bardziej "wczute" fragmenty (co niekoniecznie znaczy, że lepsze).
Ale i tak nie wiem jak się układa zdania "z marszu", a jak "analitycznie".
Stawiam parę zdanek i rzucam okiem, czy da się to przeczytać tak, żeby mózg nie stanął w poprzek. Szybko naprawiam, jeśli nie. Jeśli zaś tak, jadę dalej. Czyli jest to dość intuicyjne, na wyczucie czy dobrze brzmi. <-- Na przykład to nie brzmi

O wiele większy problem jest u mnie z tym co będzie za chwilę. "Jakie jest następne zdanie? O czym ma mówić?" - To mnie najbardziej spowalnia.
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!
4
Gdy piszę jakąś scenę, to zazwyczaj mam z góry ustalone "widzimisię" co w niej w będzie, jak zachowa się bohater, ale zawsze wkradnie się jakiś chochlik między palce i pisze zupełnie inne zdania. Lubię skręcić raz w lewo, raz w prawo, by w końcu wrócić na właściwe tory, czyli osiągnąć końcowy efekt. Moją bolączką jest to, że gdy ponownie przeczytam świeżo napisany tekst (tak, po 2 dniach przykładowo) myślę sobie: chłopie, a czemu żeś tu nie napisał o tym, a tu zapomniałeś wspomnieć tym. Na sam koniec dzieje się rzecz oczywista, czyli skracasz tekst o kilka procent, bo pozbywasz się kurzu, który zalega Ci w tekście.
5
Kiedyś pisałam, mając wszystko dokładnie opracowane i rozpisane na pojedyncze scenki. Tyle, że w ten sposób pisałam mało i dośc wolnym tempem. Ostatnio przerzuciłam się na fazę flow - mam rzecz jasna dość dokłądny zarys tekstu w głowie, ale gdy siadam, po prostu piszę to, co mam w głowie. Nie wracam do poprzednich akapitów, nawet do nich nie zaglądam. Gdy kończę tekst, odkładam i po jakims czasie zaczyna się faza poprawek. Okazuje się, że w ten sposób piszę dokładnie to, co chcialam - aczkolwiek warsztatowo poprawek jest sporo, znacznie więcej, niż wcześniej.
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska
6
Zauważyłem to samo u siebie. Nie mam problemu z tym co ma stać się dalej, lecz z tym, jaką informację powinieniem umieścić w kolejnym wersie, by przekazać, to co mam w głowie. Czasem jest to uciążliwę do tego stopnia, że mam wrażenie, jakbym miał nerwicę natręctw, ponieważ ciągle i obsesyjnie przerabiam jedno zdanie/jeden akapit...Erythrocebus pisze:O wiele większy problem jest u mnie z tym co będzie za chwilę. "Jakie jest następne zdanie? O czym ma mówić?" - To mnie najbardziej spowalnia.
A nie masz też tak, że po poprawkach okazuje się, że nie jesteś zadowolona z rezultatu, ponieważ w trakcie pracy nad tekstem okazało się, ze stracił on to, na czym ci zależało?Zoee pisze:Ostatnio przerzuciłam się na fazę flow - mam rzecz jasna dość dokłądny zarys tekstu w głowie, ale gdy siadam, po prostu piszę to, co mam w głowie. Nie wracam do poprzednich akapitów, nawet do nich nie zaglądam. Gdy kończę tekst, odkładam i po jakims czasie zaczyna się faza poprawek. Okazuje się, że w ten sposób piszę dokładnie to, co chcialam - aczkolwiek warsztatowo poprawek jest sporo, znacznie więcej, niż wcześniej.
I wtedy okazuje się, że mam do przerobienia całą stronę, ponieważ jedno zdanie zmienia wydźwięk akapitu, a ten z kolei kilku sąsiednich...climbatize pisze:Moją bolączką jest to, że gdy ponownie przeczytam świeżo napisany tekst (tak, po 2 dniach przykładowo) myślę sobie: chłopie, a czemu żeś tu nie napisał o tym, a tu zapomniałeś wspomnieć tym.
[ Dodano: Nie 05 Maj, 2013 ]
Zauważyłem to samo u siebie. Nie mam problemu z tym co ma stać się dalej, lecz z tym, jaką informację powinieniem umieścić w kolejnym wersie, by przekazać, to co mam w głowie. Czasem jest to uciążliwę do tego stopnia, że mam wrażenie, jakbym miał nerwicę natręctw, ponieważ ciągle i obsesyjnie przerabiam jedno zdanie/jeden akapit...Erythrocebus pisze:O wiele większy problem jest u mnie z tym co będzie za chwilę. "Jakie jest następne zdanie? O czym ma mówić?" - To mnie najbardziej spowalnia.
A nie masz też tak, że po poprawkach okazuje się, że nie jesteś zadowolona z rezultatu, ponieważ w trakcie pracy nad tekstem okazało się, ze stracił on to, na czym ci zależało?Zoee pisze:Ostatnio przerzuciłam się na fazę flow - mam rzecz jasna dość dokłądny zarys tekstu w głowie, ale gdy siadam, po prostu piszę to, co mam w głowie. Nie wracam do poprzednich akapitów, nawet do nich nie zaglądam. Gdy kończę tekst, odkładam i po jakims czasie zaczyna się faza poprawek. Okazuje się, że w ten sposób piszę dokładnie to, co chcialam - aczkolwiek warsztatowo poprawek jest sporo, znacznie więcej, niż wcześniej.
I wtedy okazuje się, że mam do przerobienia całą stronę, ponieważ jedno zdanie zmienia wydźwięk akapitu, a ten z kolei kilku sąsiednich...climbatize pisze:Moją bolączką jest to, że gdy ponownie przeczytam świeżo napisany tekst (tak, po 2 dniach przykładowo) myślę sobie: chłopie, a czemu żeś tu nie napisał o tym, a tu zapomniałeś wspomnieć tym.
7
Miałem tak, zanim wrzuciłem przedwczoraj tekst do weryfikacji, a i tak mam co do tego fragmentu pewne wątpliwości. Wrzuciłem go w takiej postaci, by zbadać też reakcje czytelników.kuba1313 pisze: I wtedy okazuje się, że mam do przerobienia całą stronę, ponieważ jedno zdanie zmienia wydźwięk akapitu, a ten z kolei kilku sąsiednich...
8
A to nie. Ja mam problem właśnie z tym co ma się stać dalej. Nawet jeśli wiem gdzie historia mniej więcej prowadzi, to i tak stawiam kroki w ciemność. I nie wiem jak z tym sobie poradzić. Może jakiś plan? Ale nie znoszę planów...kuba1313 pisze:Zauważyłem to samo u siebie. Nie mam problemu z tym co ma stać się dalej, lecz z tym, jaką informację powinieniem umieścić w kolejnym wersie, by przekazać, to co mam w głowie. Czasem jest to uciążliwę do tego stopnia, że mam wrażenie, jakbym miał nerwicę natręctw, ponieważ ciągle i obsesyjnie przerabiam jedno zdanie/jeden akapit...
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!
9
Przyznam, że jest dokładnie odwrotnie. Gdy piszę i nie zastanawiam się, czy aby się przypadkiem nie powtarzam, czy dobrze oddałam atmosferę danej sceny i czy dana wypowiedź nie brzmi płasko, to rezultat okazuje się być znacznie lepszy od pisania i jednoczesnego nadmiernego dumania. Piszę to, o czym w danej chwili myślę, jak widzę poszczególne sceny - w trakcie poprawek wychodzi dopiero na jaw, co jest OK, a co nie. Plusem jest to, że pisząc w fazie "flow" nie zapominam raczej o niczym, a czasem pojawiają się fragmenty, o których wcześniej nawet nie myślałam. Poprawki nie dotyczą już wtedy fabuły - dopicowuję wtedy warsztat, dialogi, klimat, postacie. Czyli robię dokładnie to samo, co wcześniej w trakcie pisania - więc nic nie tracę, zyskuję za to czas (kiedyś potrafiłam godzinami dumac nad jednym akapitem, teraz idzie mi to znacznie szybciej).kuba1313 pisze:A nie masz też tak, że po poprawkach okazuje się, że nie jesteś zadowolona z rezultatu, ponieważ w trakcie pracy nad tekstem okazało się, ze stracił on to, na czym ci zależało?
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska
10
Hej,
Mam dokładnie jak Zoee. Im mniej kombinuję a więcej piszę "z siebie" , bez analizy, tym efekt lepszy. Nie mam pojęcia z czego to wynika.
Pozdrawiam,
G.
Mam dokładnie jak Zoee. Im mniej kombinuję a więcej piszę "z siebie" , bez analizy, tym efekt lepszy. Nie mam pojęcia z czego to wynika.
Pozdrawiam,
G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
11
Stephen King podobnie opisuje w swoim "Pamiętniku rzemieślnika", czyli pisze, co mu ślina na palce przyniesie. Po skończeniu odkłada tekst na kilka tygodni, wraca do niego i skraca go wyrzucając zbędne linie tekstu i wprowadzając korekty np. w błędach logicznego ciągu zdarzeń. Czynię podobnie, jednak na obecnym etapie częściej dopisuję tekst, niż go skracam.
12
Godhand, hue hue - piszemy jak sam King 

Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska
13
Ło rany - każdy ma inaczej. Jeden potrzebuje mieć plan, inny wymyśla zakończenie a potem pisze tekst, jeszcze inny wyrzuca z siebie strumień świadomości mając tylko ogólny zarys fabuły...
Ja sam różnie pisałem różne teksty
Nie jest ważne jak - dla wydawcy i czytelnika liczy się WYŁĄCZNIE efekt końcowy.
Ja sam różnie pisałem różne teksty
Nie jest ważne jak - dla wydawcy i czytelnika liczy się WYŁĄCZNIE efekt końcowy.
14
Luz i perfekcjonizm moim zdaniem się nie wyklucza
Sam nigdy nie pisałem niczego według ściśle określonego planu - zwykle tylko obmyślałem zarys fabuły, by potem w trakcie pisania dopracowywać szczegóły, które często się zmieniały (jak się okazuje jazda autobusem do pracy może dostarczyć wielu inspiracji
) A z drugiej strony nigdy też nie miałem takiego flowu, żeby pisać co mi ślina przyniesie na klawiaturę, długo zastanawiam się nad każdym akapitem (nie ukrywam, że presja czasu działa na mnie bardzo pozytywnie
)



15
Niestety należę do tych osób, które piszą bardzo wolno i męczą swoje teksty wzdłuż i wszerz aż do uzyskania zadowalającego efektu. A najlepsze wyniki w tym męczeniu osiągam, kiedy opowiadanie – teoretycznie już wyszlifowane - odleży na dysku tyle, żebym zdążyła nabrać do niego dystansu.
Problem polega tylko na tym, że najpierw trzeba napisać coś na czym można pracować – im więcej, tym lepiej. I tu właśnie bardzo przydaje się faza flow. Szkoda tylko, że tak rzadko w nią wpadam. Może dlatego, że najlepiej pisze mi się rano, a wtedy przeważnie siedzę w pracy.
Problem polega tylko na tym, że najpierw trzeba napisać coś na czym można pracować – im więcej, tym lepiej. I tu właśnie bardzo przydaje się faza flow. Szkoda tylko, że tak rzadko w nią wpadam. Może dlatego, że najlepiej pisze mi się rano, a wtedy przeważnie siedzę w pracy.
Nikt nie kupi powieści urban fantasy, żeby w środku znaleźć polskie kino moralnego niepokoju.
by Bel
by Bel