16

Latest post of the previous page:

Punky91 pisze:Marzę o tym żeby napisać książke i już piszę, ale od początku wątpiłam, że się uda. A z tego co tu czytałam - wydać książkę jest ciężko... :cry:


pokaż mi proszę rzeczy które w życiu przychodzą łatwo.



To jest zawód jak każdy inny. trzeba mieć predyspozycje, trzeba się nauczyć, trzeba wreszcie podszkolić swój kunszt.



***



a słowa na rozpęd też nie pożałuję:



Uświadomcie sobie:

WYDAć KSIąZKę DZIś JEST DZIESIECIOKROTNIE łATWIEJ NIż 10 LAT TEMU.



żyjecie w okresie niezwykłych możliwości.

Od Was zależy jak wysoko skoczycie.



nie mogłem marzyć o takich możliwościach publikacji te 11 lat temu gdy zaczyłem!

17
Wiem, że jest ciężko. Ale nie chce wydawać jakieś super powieści. Barbara Rosiek też nie była znana, ale wydano "Pamiętnik Narkomanki".
"żyje się raz i do tego nie wiadomo jak długo"

18
Punky91 pisze:Wiem, że jest ciężko. Ale nie chce wydawać jakieś super powieści.
***
oż w mordę... Skakali po Was podkutymi butami!?
***

Uporządkujmy sobie:
chcesz wydać super powieść. Swoją powieść. Najpierw musisz ją napisać.
nie zakładaj sobie że wydasz coś nie super, tylko wypruj z siebie żyły żeby coś super napisać.

dlaczego?
a) konkurencja jest na tyle duża że aby się przebić trzeba wypruć z siebie flaki. Musisz być na dzień dobry lepszy niż 10 innych kolesi którzy wysyłają maszynopisy.

b) kiepska książka która trafia do księgarń jest w stanie zagrozić pozycji nawet znanego autora.

c) w danych niszach literackich jest konkurencja. książka nawet dobra jet oceniana też przez pryzmat tego co jeszcze jest dostępne. Jeśli ktoś pisze fantasy porównają go z miejsca z Sapkowskim, Kresem i Ziemiańskim. Jeśli sklasyfikują go na 4 pozycji jego książka będzie dopiero czwarta na liście do kupienia.
***
walka...

Albo nie. Wyobraźcie sobie że jedziecie szukać złota w Kalifornii.

Najpierw jest mordercza wędrówka szlakiem przez pustynię. Indianie, mormoni, bandy rabusiów, słoneczko, sępy wilki etc.

to etap waszej nauki: a te przeciwności to lenistwo, głupota zniechęcenie, brak weny etc.

Docieracie do złotonośnych pól. Trzeba zrobić rozpoznanie terenu, zająć sobie działkę wbić tyczki a potem cierpliwie płukać żwir jednocześnie oganiając się z rewolwerem w ręce przed innymi poszukiwaczami. którzy są przekonani, że też mogą płukać w Waszej rzece.



a z tym złotem może byc róznie - zależy od strategii.



można mieć mała płuczkę ręczna i trafić na bogatą żyłę.

można mieć kiepską zyłe ale zmechanizować proces pozyskania przepuszczająć ogromne maszy wody przez "długiego Toma"



można cozywiście kiepską płuczką stać nad ubogą żyłą i zdechnąc z głodu wśród innych poszukiwaczy.



można też trafić od razuna jeden duży samorodek (przypadek Masłowskiej) zgromadzić fortunę a potem stwierdzić że coś nie idzie...
Ostatnio zmieniony ndz 01 mar 2015, 16:04 przez Andrzej Pilipiuk, łącznie zmieniany 1 raz.

19
Jeśli się nie chce napisac czegoś super, tylko pisze się byle co z nadzieją na tantiemy to to już jest grzech śmiertelny :P Nie zgadzam się, ze trzeba mieć znane nazwisko, zeby coś wydać. Ja np nigdy nie słyszałam o takim Marcinie Mortce albo Iwonie Surmik, zanim nie zaczeła ich wydawac Runa :D A teraz zapewne mnie zgromią "ona o nich nigdy wcześniej nie słyszała....zgroza!" ^_^
http://s11.bitefight.onet.pl/c.php?uid=27444

20
A pan jak zwykle za przykład daje Masłowską :D



Właściwie dorzucę swoje niepotrzebne trzy grosze. Wydaje mi się, że większości młodym autorom brak nie tyle weny, czy zapału, ale obycia i odwagi. Dobrze jest zapisać się do 'kółka-graniastego' czytującego zbiorowo raz w tygodniu w siedzibie miejskiego ośrodka kultury swoje dzieła. Mówienie, że chce się 'wydać super powieść' jest według mnie trochę niepoważne. Coś co dla jednych jest super, dla innych przecież nie musi, albo też może być do kitu, a ludzie i tak to kupią, bo zostanie odpowiednio nagłośnione, zdobędzie nagrodę etc. Na sukces trzeba jednak troszkę poczekać. Przykładowo mi dali numer powyżej 300 w wydawnictwie i cierpliwie czekam, a to że publikowałam wcześniejsze swoje opowiadania i wiersze w pismach literackich nie ma znaczenia w tym momencie.Ponadto nie uważam, że moja powieść jest 'super'. Jest może trochę inna, ale mieści się w kanonie. Zapał i samokrytyka, to dla mnie najważniejsze, choć zdaje się wykluczać. :D No nigdy się nie poddawać.

21
dominia pisze: Nie zgadzam się, ze trzeba mieć znane nazwisko, zeby coś wydać. Ja np nigdy nie słyszałam o takim Marcinie Mortce




generalnie masz rację. Na początku trzeba tylko przeskoczyć 90% piszących gorzej.



wyrobione nazwisko daje minimalną taryfę ulgową ze strony rdaktorów i zero litośći ze strony czytelników.

Dodane po 10 minutach:
Gryzipiórczyca pisze:A pan jak zwykle za przykład daje Masłowską :D




generalnie jest to dobry przykład: pokjazuje że sa też cuda i dziwy w tej branży. Mój stosunek do jej prozy jest jednoznacznie negatywny - a do jej osoby jeszcze gorszy :wink: ale nadal jest to ciekawy przypadek o którym warto wspomnieć.


Wydaje mi się, że większości młodym autorom brak nie tyle weny, czy zapału, ale obycia i odwagi.


owszem. pisalem dla "fenixa" rok nim w ogóle odważyłem się przekroczyć próg "fantastyki". Puścilem masę artykułów w Gazecie Polskiej nim wpadł mi do głowy pomysł że można jeszcze sprobować powciskać artykuły gdzie indziej.


Dobrze jest zapisać się do 'kółka-graniastego' czytującego zbiorowo raz w tygodniu w siedzibie miejskiego ośrodka kultury swoje dzieła.


i tak i nie. zależy kto to prowadzi. jesli ktoś poodobny do Dunina Wąsowicza czy I. Filipiak to wyjdziecie stamtąd ostro skretyniali a za to przekonani o swej genialności...



Mówienie, że chce się 'wydać super powieść' jest według mnie trochę niepoważne. Coś co dla jednych jest super, dla innych przecież nie musi,


i tak i nie. chodziło mi o to że powieśc powinna być super w tym sensie że z czystym sumienie możesz sobie pakując maszynopis do koperty powiedzieć że to najlepsze co byłeś w stanie.


albo też może być do kitu, a ludzie i tak to kupią, bo zostanie odpowiednio nagłośnione, zdobędzie nagrodę etc.


kupią raz. (przypadek Masłowskiej) :wink: natną się. jakiś odsetek siegnie po drugą ksiażke danego autora. Trzecia jesli w ogóle sie ukaże przejdzie bez echa (przpadek M.). W dodatku człowiek raz zraziwszy się do nachalnego lansowania będzie potem na danego krytyka patrzł podełba.



i raczej mu nie uwierzy.



optymalnym rozwiazaniem jest znalexienie bardzo dobrej ksiązki i jej nagłosnienie.


Na sukces trzeba jednak troszkę poczekać. Przykładowo mi dali numer powyżej 300 w wydawnictwie i cierpliwie czekam, a to że publikowałam wcześniejsze swoje opowiadania i wiersze w pismach literackich nie ma znaczenia w tym momencie.


to mi przypomina moja sytuacje w Prószyńskim. przyszedłem rozmsawiac z redaktorem o moim zbiorze opowiadań. Facet zapytał czy coś kiedyś gdzieś publikowałem... Nie chciało mu sie nawet odpalić kompa i sprawdzić czy figuruję w bazie danych firmy. a redakcja Fenixa była tak do końca korytarza i po schodkach jedno piętor w dół...



z reguły sensowny redaktor odpla google i wie na czym stoi.


No nigdy się nie poddawać.


a żebyś wiedział.

22
Panie Andrzeju czy to aby z Masłowską nie jest tak, że to trochę zazdrość bierze, że to nagle jakaś nieopierzona nastolatka pojawia sie z nikąd wydaje bestselera a potem drugą ksiażką zgarnia nagrodę i niezłą kasę?

Proszę o szczerość :)

Pomijam to, że tekże nie jestem jej fanem. Szczerze powiedziawszy uważam jej prozę za niestrawną i nieprzeczytalną. Jedyny plus to może tylko to, że pokazała coś nowego.

23
kajos pisze:Panie Andrzeju czy to aby z Masłowską nie jest tak, że to trochę zazdrość bierze, że to nagle jakaś nieopierzona nastolatka pojawia sie z nikąd wydaje bestselera


owszem - zapewniono jej promocję o jakiem nie mogę nawet marzyć.



zadrosć jest generalnie stanem dobrym - jesli jest to zazdrość twórcza.

tu powiedziałbym raczej że jest to zawiść.



Bo czego mam Jej zazdrościć? napisania szmiry? Czytelniczek lmpucerek w dresikach? Bieglego opanowania slangu który dzień w dzień kaleczył moje uszy gdy chodizłem do szkoł na warszawskiej Pradze? Brylowania na warszawskich salonach z urbanem i michnikiem? nagrody NIKE do której nominowano rozmaite polityczne i literackie szumowiny w rodzaju Grossa (tego od "sąsiadów").



Nike to tylko tandetna statuetka, czek na 70 ysiecy i uścisk dłoni michnika przy wręczaniu. nie odczuwam palącej potrzeby poiadania elementu drugiego (choć przydało by się nie powiem) na mysl o trzecim obrzydzenie mnie bierze...



Kasy? ok. Zarobiła. Nieźle zarobiła. Może z pół miliona złociszy wycisnęła. i co z tego? ja też tyle zarobię. może wolniej, może zajmie mi to piętnaście lat dłużej, ale ponieważ buduję na solidniejszym fundamenci pewnie mój bilans życiowy będzie znacznie lepszy.



tak wiec zawiść - nie zazdrość.



wkurzenie - uważam jej prozę za złą literacko i szkodliwą społecznie - a zapewniono jej wielkie medialne pompowanie balonika i zapewne trochę czytelników się na to nabierze.



Z drugiej strony - spokojnie. Sprzedaż "wojny" sięgnęła podobno (śmiem wątpic, trochę zna się rynek...) 150 tyś egz. "paw królowej" sprzedał sie dużo gorzej. o jej trzeciej ksiązce (coś tam o rumunach...)(to ciele nie rozróżnia Cyganów z Rumunii i Rumunów - smutne a i sympomayczne!) juz się w zasadzie nie mówiło. Ludzie przeszli grypę raz, niej odporni dwukrotnie, trzecia fala zachorowań objęła niewielki odsetek. ludzie nie sa aż tak głupi jak sie wydawao specom od reklamy. :wink:



czwartą ksiazkę pewnie też jej wydadzą - zawszeć to kilkadziesiąt tyś zysku dla wydawcy. piątą, szóstą etc. ale balonik jest juz mocno dziurawy i nie nadmucha się tak ładnie jak za pierwszym razem.



Ptrzyjmijmy że szóstą książką zjedzie w dół do nakladów takich jak moje. Tylko że ja piszę i wydaję trzy ksiązki rocznie a ona jedną na trzy lata.



WYGRAłEM :twisted:



oczywiście jesli ktomuś jej proza odpowiada - to niech sobie kupuje i czyta.



a jako przkład do dyskusji nadal uważam że pasuje bardzo dobrze :wink:

24
Na tej samej zasadzie ja się wyżywam na Paolinim. :lol: Z tą drobną różnicą, że niczego nigdzie nie publikowałam (a cholibka CHCę). Bo co taki Paolini umie? Co taki Paolini wie? Napisał literacką - ugrzecznijmy - kupę, w której nie umiał nawet poprawnie nazwać opisywanych przez siebie rzeczy (,,koc spod siodła", buuuaaahahaha), dał rodzicom, żeby mu wydali, a drugie wydanie obcięli o paręset tysięcy słów. Wszystko pod kolorowym transparentem: PIęTNASTOLETNI TOLKIEN. Nawet jeśli guzik prawda. Ot, chwyt marketingowy.



Są ludziki starsze, młodsze i w jego wieku, które o jego sukcesie mogą pomarzyć. Są tacy, którzy będą z uporem i wytrwale pracować, aż osiągną sukces. Taki autor od razu zyskuje w moich oczach, bo nie działał na zasadzie ,,ja coś napiszę, wy mnie wypromujcie na skalę światową, a wszyscy mają mnie kochać".



Mi to tito, KIEDY uda mi się coś wydać. Piszę od kiedy skończyłam siedem lat i nie przestanę po dziesięciu tylko dlatego, że nie będzie mi się chciało albo ktoś powie, żem grafoman. Bo primo: ten ktoś pewnie będzie miał rację. :lol: Secundo: patrz: wypowiedzi pana Andrzeja.



Paolini nie ma ani talentu, ani nie potrafi wyzbyć się tego infantylizmu, którym przesycone są jego powieści. On ma po prostu szczęście. Głupi ma zawsze szczęście. :P Tyle na ten temat.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

25
Ja też nie przepadam mówiąc delikatnie za prozą Masłowskiej, ale cóż - snoby kupują. U nas jest o tyle dobrze w bibliotece ( jest to małe miasteczko), że książki pana Pilipiuka (z autografem nawet) są, książek Masłowskiej nie ma, więc nie muszę jej czytać.


a żebyś wiedział.
ups, jestem dziewczyną...


PIęTNASTOLETNI TOLKIEN.
a moze 15-latkom odpowiada jego proza? Mi osobiście nie odpowiada bardzo.


pisalem dla "fenixa" rok nim w ogóle odważyłem się przekroczyć próg "fantastyki"

ze mną było na odwrót. Na początku mierzyłam zbyt wysoko, potem przyjęłam taktykę podnoszenia poprzeczki 8) przez to teraz mam wrażenie, że zamiast czytelników znają mnie wszyscy redaktorzy w tym kraju...

26
Napisałam, że nie chcę wydawać super powieści. Bo nie chce. Ani żadnej fantastyki. I wiem, że to co piszę to będzie najlepsze, że lepiej nie umiem. Ale znając życie to wątpie żeby coś z tego było. W tych sprawach mam pecha. Ale pewnie napiszecie ze nie pech tylko trzeba mieć talent, bla bla bla... Talent można mieć ale jeśli nikt tego nie doceni to dalej będzie się pisało 'do szuflady'. I jeśli mieszka się w baaardzo małej wiosce to jest jeszcze trudniej, bo nawet znajomi nie traktuja cie poważnie.
"żyje się raz i do tego nie wiadomo jak długo"

27
winky pisze: w której nie umiał nawet poprawnie nazwać opisywanych przez siebie rzeczy (,,koc spod siodła", buuuaaahahaha),


teraz pytanie czy przypadkiem nie jest to efekt nieuctwa tłumacza :wink: albo w wyniku zderzenia sie nieuctwa autora z nieuctwem tłumacza dostałiśmy coś do potęgi... :wink:


. Ot, chwyt marketingowy.


teraz pytanie czy napisał coś następnego czy spoczął na laurach...

i czy to następne jest lepsze.


Głupi ma zawsze szczęście. :P Tyle na ten temat.


niestety (a może na szczęście?) tylko co drugi głupi ma szczęście...

Dodane po 11 minutach:
Punky91 pisze:Napisałam, że nie chcę wydawać super powieści. Bo nie chce. Ani żadnej fantastyki. I wiem, że to co piszę to będzie najlepsze, że lepiej nie umiem. Ale znając życie to wątpie żeby coś z tego było.


ok. co zatem chcesz wydawać skoro nie powieści?



Nie lubisz fantastyki - ok przymusu nie ma. Gatunków jest multum. ja mogę doradzic jesli chodzi o fantastykę - bo w tym siedzę. na inych polachach literatury zsady są odrobię odmienne - ale ogólny zarys podobny - trzeba być lepszym od konkurencji.


W tych sprawach mam pecha. Ale pewnie napiszecie ze nie pech tylko trzeba mieć talent, bla bla bla...


pech oczywiście istnieje. Istnieją też inne obiektywne trudności. Mordowałem sie 5 lat zanim udało mi się wydać pierwszy tomoik "jakubów",


Talent można mieć ale jeśli nikt tego nie doceni to dalej będzie się pisało 'do szuflady'.


jeśli sie ma talemt to wcześniej czy później ktoś doceni.



trzeba jednak spełnić pewne warunki ddatkowe:

włozyć kupę ciezkiej roboty, nauczyć sie redagowania własnego tekstu etc.



problem polega na tym że ie nuczycie się pisać w szkole.

najwiekszy talent nie pomoże przeskoczyć pewnych usterek warsztatowych.


I jeśli mieszka się w baaardzo małej wiosce to jest jeszcze trudniej, bo nawet znajomi nie traktuja cie poważnie.


ok. brak środowiska zapewniajacego formacj intelektualną i życzliwość bądź zyczliwoa neutralność.



Rozumiem.



Z drugiej strony masz sieć. Masz internet. To już nie sa czasy ze to co napisalem mogleś wysłać co najwyżej do "Wsi tworzącej". jesteś w stanie sprawdzic niemal do ręki adres dowolnego wywanictwa czy czasopisna w kraju.



możesz znaleźc kogoś kto przeczyta oceni i powie Ci co knocisz, co warto poprawić.



A pozatym - jesteś ze wsi? Masz więc motywację by zdobyć robotę która całkowiie uniezależni Cię od miejsca zamieszkania.

28
Sieć to jest jakiś pomysł ale nie czuje się w tym. Nie lubie umieszczac ani czytac opowiadan w necie. (nie wygodnie sie czyta). No coż, ogólnie mogę tylko powiedzieć ze bardzo marudze itd :) Ale taka dziwna już jestem :) I dzięki za rady.

Dodane po 2 minutach:

I znowu ja, czy jeśli chce zobaczyc co o moim pisaniu myślą, a nie chce umieszczać nic w necie to co? Nauczyciel polskiego?
"żyje się raz i do tego nie wiadomo jak długo"

31
No to na co czekasz?

Nie rozumiem Cię trochę, tak bardzo chcesz, by ktoś zauważył Twój talent, potraktował poważnie i stwierdził, co jest dobrze, a co źle, a za cholerę nie chcesz tekstu umieścić np tutaj. że czyta się z komputera niewygodnie, to już nie będzie Twój problem, tylko nasz ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”