Dziurawy kapeć

1
W tekście znajdują się wulgaryzmy.
Jezu, zaraz zginę. Umrę. Jak nic. Zginę na śmierć. Trupa znajdą w krzakach z przyczepioną do czoła kartką: „Mistrz ucieczek, ever”. A może wcale mnie nie znajdą? Zapłakana, rozhisteryzowana, niemyśląca – idealny kąsek… Wywiozą, zakopią, zapomną. Temu, kto chciałby na mnie polować, chociaż pogoda dopisała – ciepło, może odrobinę duszno, ale za to jaki przyjemny wiaterek! Ach! Nie, stop, koniec, bo oszalejesz do reszty, a to, by zżarło resztki rozsądku, jeśli chociaż jakaś ich cząsteczka się tli w tym pełnym głupoty umyśle. Mogłabym teraz siedzieć przed kompem, wejść na jakiś czat dla nieszczęśliwych i opisać swoją nieszczęsną historię, ale nie, wolałam bardziej radykalne środki, a co, niech wiedzą, że za dużo naoglądałam się amerykańskich filmów. I po kiego grzyba trujaka założyłam jeszcze te głupie kapcie? No, po co? Mogłam kozaki wziąć, leżały sobie grzecznie pod szafą, niemal krzyczały „weź nas, weź nas!” ale nie… Pani mądra stwierdziła, że będzie za gorąco, bo przecież wiosna przyszła, a nie chcemy spocić sobie nóżek. Teraz cudownie się okazało, że jeden kapeć jest dziurawy, krok – wielki palec wystaje, krok – robi się coraz większa dziura, najs. Brawo, Lila, zdałaś egzamin z głupoty. A to, że masz na sobie zimową kurtkę – pikuś, gołe nogi – no co tam, spodenki pidżamy a pod nimi… nic – bo po co ubierać się jakoś normalnie, gdy się ucieka z domu? Umrę, zginę, zabiją, pierdolę to wszystko. Może chociaż przyjedzie jak kiedyś telewizja, darmowa reklama dla miasteczka, jak po morderstwie tamtej dziewczyny, co to poszła po ognisku do lasu, a wróciła z niego w czarnym worku. Były plotki, oj, były, były, najróżniejsze – że ex-bojfrend, który dopiero opuścił więzienie, poszedł za nią i zatłukł, że przyjaciółka, że ojczym… Całe miasto żyło tymi rewelacjami. Wszyscy naokoło rozpowiadali własne wersje wydarzeń, ostatecznie nikt jednak nie dowiedział się, co się wtedy stało i dlaczego dziewczyna musiała umrzeć czy z zazdrości, nienawiści, a może bo była dla kogoś problemem. Całe szczęście… nie idę do lasu. Ja idę pod kościół z myślą, że najbezpieczniej będzie w krzakach obok domu bożego. Perspektywa całonocnego chodzenia po Ulanowie, wszakże kusiła, ale banda nabzdryngolonych, śpiewających rasistowskie przyśpiewki kibiców Czarnych Borek spowodowała, że na gwałt szukałam jakiegoś zacisznego miejsca, w którym będę mogła się ukryć. To, że w środku nocy wyszłam z domu, nie wiedząc właściwie dokąd, mrucząc pod nosem, jaka jestem beznadziejna, wcale nie znaczyło, że chcę wpaść w ręce wygłodniałych wilków, prawda? Paranoja. Paranoja. UMRĘ. ZGINĘ. JA PIERDZIELĘ!
Mózg pracował na najwyższych obrotach, by pokazać mi co bardziej raniące obrazy. Chciałam wykrzyczeć wszystko światu, chciałam, by moje słowa do kogokolwiek trafiły, by to wszystko było jedynie głupim snem… Ale to, że szłam, że byłam poza domem, że wciąż przed oczami miałam, jak babcia mówi do mnie „wypierdalaj”, „twoja matka to suka”, a ojciec pijany siedzi na fotelu, przytula, a potem odpycha, by iść i dalej wykłócać się z babką… Nie, to stanowczo za wiele. „Wnusiu, jak poszła matura?” a za parę godzin z jej ust wychodzą słowa, które ranią, ranią najbardziej na świecie. Tak, o to chodzi w zawodzie babci, by być zołzą, by myśleć jedynie o tym, że nikt na świecie nie cierpi tak bardzo, jak ona, by żyć z myślą „tym razem też im powiem, jak bardzo mnie boli, jak bardzo umieram każdego dnia”.
***
Ojciec przyszedł na górę, czerwone oczy, rumiana twarzy, lekko się zataczał – pijany. „Dam mu czas, niech się zaśnie” pomyślałam i ulotniłam się. Nienawidziłam patrzeć na niego w takim stanie. Zawsze wtedy nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać. Mama pojechała do pracy, więc nie musiałam się martwić, że podczas, gdy ja spokojnie konsumowałabym kolację, on chciałby się wyżyć na niej... Chociaż czy kiedykolwiek moje krzyki przyniosłyby pozytywny efekt? Czy tylko jeszcze bardziej wyprowadzałam go z równowagi? W tych szklistych oczach nie widziałam niczego dobrego. Wyglądał okropnie. Wyglądał… Jak prawie każdego wieczoru. Zalany, gadający bzdury, wyciągający brudy sprzed kilku lat. „Twoja siostra jeszcze pieniędzy nie oddała?! Jeszcze?! Że piję? Że co? Że pijak, tak? Oj, przepraszam, ty nie masz matury, nie wiesz! Nie mam zamiaru zawieźć cię do matki. Mam malować ściany u twojej mamusi, niby z jakiej racji? Ciebie…”
Kiedyś, kiedy jeszcze nie mieliśmy psa, a ojciec świrował bardziej, mocno obrywało się moim włosom. Teraz często wykręca matce ręce.
Krzyk – najlepsza broń.
Zeszłam na dół, nie spodziewałam się w kuchni zobaczyć zapłakanej babci. Siedziała skulona, bawełnianą chusteczką przecierała łzy.
- Babciu, babciu co się stało? Coś cię boli?
- Bo twój ojciec o te mieszkanie, o przepisanie ciągle, a ja wiem, że jak przepiszę, to twoja matka, pod most pójdę! – powiedziała, a pode mną się nogi ugięły, zawsze nie czuła sympatii do mojej mamy, ale… Ale, żeby myśleć, że z tej całej nienawiści, że przez to wszystko… Brakowało mi słów, nie wiedziałam, jak mogłabym odpowiedzieć…
- Chyba oszalałaś… - wycedziłam w końcu, łypała na mnie zdziwiona.
- Taka durna jak matka! – Nie wiedziała, skąd ten pomysł, skąd kontekst, dlaczego? Bo co?! Bo nie mogła pojąć, że ktoś myśli inaczej od niej?!
- Wytłumacz mi, niby dlaczego moja matka jest durna! – Uniosłam się, w rozmowie z nią, to błąd, to najgorsze z możliwych przewinień, ale jak inaczej zareagować?!
- Bo kłamczucha, bo plotkara, bo mówi, że jestem leniwa. – A kto przez telefon do swojej kochanej córeczki „Ja wam zrobię słoiki” a potem moja matka je robi, to nic!? – przemilczałam, bo wiedziałam, że zaraz powie, że mama mnie nastawia. JASNA CHOLERA. W tym domu nie można mieć własnego zdania, własnego miejsca, własnego życia… Niczego na własność. – A jak z tą firaną, co to wujek ją powiesił, co ściągnęła, bo skrócić chciała…. Krnąbrna! Suka…
- Czy ty nie rozumiesz, że ja też mam uczucia, że ja… Ja widzę pewne rzeczy, że ja już mam dość tej całej nienawiści?! – Wykrzyczałam, kiedy mówiła kolejne obrzydliwe słowa w stosunku do mojej mamy, święta może i nie była, ale była moją mamą, suka… Pies był w tym domu lepiej traktowany niż ona, to, że starała się, żeby ocieplić dom, to, że zwlekała z wyjazdem, by pomóc dziadkowi dojść do siebie, to nic? To pikuś? A, zapomniałam, przecież w między czasie babcia Hela zachorowała, upadła w kuchni, bo była tak słaba i mama do niej pojechała, dziadzio zarzucał jej jak to możliwe, żeby coś takiego się stało! No jak?! To, że jego luba codziennie rano mówi, że zaraz upadnie… Przemilczę.
- Wynoś się stąd! Już! – Machała groźnie ręką. Jeszcze tak wściekłej, tak złej jej nie widziałam, nie rozumiałam, nie wiedziałam… O co chodzi? Co w nią wstąpiło?!
- Niby dlaczego, bo powiedziałam, że mi też jest tu ciężko?!
- Nastawiła cię! Już precz! Poszła stąd! – Wstała, a kiedy ja się nie ruszyłam, kiedy do oczu wypłynęły mi łzy. - WYPIERDALAJ! – Wrzasnęła.
***
Kilkakrotnie mijał mnie samochód – nie mam pojęcia czy umysł tylko sobie pogrywa, czy nie, ale wydaje mi się, że za każdym razem było to, to samo auto. Super. Ja pierdolę, umrę. Zgwałcą, porwą, sprzedadzą – w dowolnej kolejności, a co się będą. Trzymałam w garści telefon z brakiem funduszy na koncie, ale pewnie nie miałabym czasu, żeby zadzwonić po pomoc, wsadziliby do fury i odjechali w siną dal. Jak można w ogóle wpadać na takie genialne pomysły? Po co ja to sobie wszystko tak szybko obmyśliłam?! Trzeba było jutro spokojnie spakować manele, powiedzieć na odchodne kilka cierpkich słów, a nie…
Ostatnio zmieniony pn 12 maja 2014, 01:20 przez Cicuta, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Nikt jeszcze się nie zabrał, więc pozwolę sobie nieśmiało napisać co nieco ;)

czat dla nieszczęśliwych i opisać swoją nieszczęsną historię
trochę to kłuje po uszach
dlaczego dziewczyna musiała umrzeć czy z zazdrości, nienawiści, a może bo była dla kogoś problemem
Przed "czy" przydałby się jakiś znak interpunkcyjny - imo, najlepiej kropka.
"bo" zbędne
obok domu bożego
Domu Bożego
„Dam mu czas, niech się zaśnie”
się?
o te mieszkanie
to mieszkanie. Jakby rzeczownik kończył się na "ę" wtedy używasz "tę"
zawsze nie czuła sympatii do mojej mamy
nigdy nie czuła


W pierwszej części jest niemałe zamieszanie z czasami - raz prowadzisz narrację w czasie przeszłym dokonanym, raz w teraźniejszym, do tego te czarne wizje w czasie przyszłym... mega chaos ;)

Pomysł ciekawy, ale jak dla mnie brakuje tu jakiejś puenty, wyraźnego zakończenia, wniosków. To jest fragment większej całości? Jeśli tak, to ok, zapowiada się ciekawie.

Fajny język, prosty - miejscami może za bardzo, może zbyt potoczny, ale dzięki temu wręcz połyka się ten tekst - widać, że to swego rodzaju zapis swobodnego strumienia myśli.

Częściej mogłabyś używać kropek zamiast przecinków, bo niekiedy zdania nabierają nieomal anakolutycznego [ ;) ] charakteru. Interpunkcja ogólnie trochę kuleje, czasami przecinki są nie tam gdzie trzeba, ale nad tym można popracować na spokojnie :)

Sugerowałbym też częstsze rozpoczynanie nowych akapitów - czasem mogą się składać nawet z jednego zdania, jeśli to jest istotne dla całości tekstu. Podnosi wagę danego fragmentu tekstu, wprowadza pauzy, które pozwalają na przemyślenie tekstu.

Ogólnie więc: jest raczej dobrze, może być ciekawie, ale technicznie trochę da się poprawić :)

Re: Dziurawy kapeć

3
Cicuta pisze:Zginę na śmierć
Zginę na śmierć?
Cicuta pisze:Mama pojechała do pracy, więc nie musiałam się martwić, że podczas, gdy ja spokojnie konsumowałabym kolację, on chciałby się wyżyć na niej... Chociaż czy kiedykolwiek moje krzyki przyniosłyby pozytywny efekt? Czy tylko jeszcze bardziej wyprowadzałam go z równowagi?
Trochę niepotrzebnie ten tryb przypuszczający, i w dodatku pomieszane trochę, bo potem już normalnie. Pozwolę sobie zaproponować zmianę:
Mama pojechała do pracy, więc nie musiałam się martwić, że podczas, gdy ja będe konsumowała kolację, on będzie próbował/chciał się wyżyć na niej... Chociaż czy kiedykolwiek moje krzyki przyniosły pozytywny efekt? Czy tylko jeszcze bardziej wyprowadzałam go z równowagi?
Cicuta pisze:- Bo twój ojciec o te mieszkanie, o przepisanie ciągle, a ja wiem, że jak przepiszę, to twoja matka, pod most pójdę! – powiedziała, a pode mną się nogi ugięły, zawsze nie czuła sympatii do mojej mamy, ale…
zamiast zawsze dałbym nigdy
Cicuta pisze:Zginę na śmierć
To tyle z tego co mi najbardziej podpadło w tym tekście. Jest jeszcze ta pomieszana narracja na początku, w jednej chwili w 1, za chwile w 2 osobie, gryzie się to.
Reszta tego co by mi przeszkadzało składa się na charakter tekstu, więc pewnie takie było zamierzenie autorki. Przeszkadzają mi jeszcze tylko te wtrącenia angielskich wyrazów;p
Ciekawe sformuowanie: po kiego grzyba trujaka :D ogólnie tekst dobrze się czyta, oryginalny jest, tylko jak ktoś wcześniej wspomniał przydałaby się jakaś puenta;p To tylko moje skromne zdanie;)// przepraszam, nie zauważyłem że w trakcie jak to czytałem i pisałem ktoś zwrócił już uwagę na to zawsze;p

4
Bardzo dziękuję za wyłapanie błędów i za wszystkie rady. Może się do niektórych rzeczy odniosę, tak to ma być początek czegoś większego, ale chwilo nie wiem jeszcze, co to dokładnie będzie, jak już coś będę miała umieszczę :)
Anakolut właśnie o ten swobodny strumień myśli mi chodziło, chciałam ukazać jak najlepiej mogłam, to co akurat w tym momencie siedziało w głowie dziewczyny:) O długich zdaniach w kontekście moich prac już wielokrotnie czytałam, ale jakoś mi to zawsze umyka, nie mogę znaleźć odpowiedniego miejsca dla kropki ^^"
DavaRG - postaram się zwrócić uwagę na narrację ^^" A angielskie wyrazy - cóż, może to przez to, że ostatnio stresowałam się przygotowaniami do matury ustnej? Nie wiem, ale, po prostu pasowały mi w pewnym momentach do tekstu :)

Jeszcze raz wielkie dzięki :)

Re: Dziurawy kapeć

5
DaveRG pisze:
Cicuta pisze:Zginę na śmierć
Zginę na śmierć?
No przecież widać, że to celowy zabieg - prawdopodobnie mający sugerować, że bohaterka ma kocioł w głowie, a do tego sama uważa swój wybryk za niepoważny, wręcz komiczny :)

Z drugiej strony jednak, to daje czytelnikowi błędnie odczuć, że tekst będzie miał charakter raczej humorystyczny - a do tego mu w sumie daleko, z racji poruszanych w drugiej części problemów. Na szczęście autorce udało się utrzymać pewien balans między lekkim komizmem a powagą, nie zeszła drastycznie na żadną z tych dwóch stron :]

6
Anakolut, zapewne masz rację jeśli tak na to spojrzeć, nie wiem mnie to jakoś uraziło, zapewne dlatego że analizowałem pokolei;p Cicuta: Matura to bzdura! :D
Ale mimo wszystko to pasuje do tekstu, od początku do końca można sie wczuć w charakter bochaterki ;)

* bohaterki
Ostatnio zmieniony czw 23 maja 2013, 17:44 przez DaveRG, łącznie zmieniany 1 raz.

7
Hej,

Dla mnie to celowe ukazanie "kotła emocjonalnego".
W miarę udane zresztą.
Wrócę.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

8
Może późno się odzywam, ale dzisiaj miałam ostatnią maturę, więc wreszcie jest czas :) Wakacje nadeszły^^ wcześniejszy komentarz jak czytam to chaos totalny, przepraszam^^"

Anakolut przejrzał mój zamiar, dokładnie chodziło o tej kocioł^^ Po drugie bardzo się cieszę, że ta równowaga nie została jakoś zachwiana, tego się najbardziej obawiałam, pisząc, bałam się czy przypadkiem nie przesadziłam troszkę:)

Co do kontynuacji, to właśnie siadam do pisania i jeśli coś z tego wyjdzie, postaram się wstawić:)

9
To jest... przykre :( Nie "przykre" w sensie językowym, czy stylistycznym, ale przykre w sensie percepcyjnym. Ukazuje smutną historię. Mnie ruszyło.

Językowo nie jest źle, ale na Polecalnię kapkę za słabo.

Kilka błędów:
Cicuta pisze:czerwone oczy, rumiana twarzy
Rumiana twarz.
Cicuta pisze:Dam mu czas, niech się zaśnie
Po co tutaj to "się"?
Cicuta pisze:Zawsze wtedy nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać.
To zdanie można napisać inaczej, ładniej.
Cicuta pisze:Kiedyś, kiedy jeszcze nie mieliśmy psa, a ojciec świrował bardziej
Co ma do tego pies?
Cicuta pisze:- Bo kłamczucha, bo plotkara, bo mówi, że jestem leniwa. – A kto przez telefon do swojej kochanej córeczki „Ja wam zrobię słoiki” a potem moja matka je robi, to nic!? – przemilczałam, bo wiedziałam, że zaraz powie, że mama mnie nastawia. JASNA CHOLERA. W tym domu nie można mieć własnego zdania, własnego miejsca, własnego życia… Niczego na własność.
To jest czyjaś wypowiedź czy dialog wewnętrzny?
Cicuta pisze:by pomóc dziadkowi dojść do siebie, to nic? To pikuś?
Znowu "pikuś". "Pikuś " już był, daj coś innego.
Cicuta pisze:przecież w między czasie babcia Hela
W międzyczasie. Ort. jedna ocena niżej.
Cicuta pisze:Trzymałam w garści telefon z brakiem funduszy na koncie, ale pewnie nie miałabym czasu, żeby zadzwonić po pomoc
Jaką pomoc bohaterka ma na myśli? Jeżeli Policję, to połączenie z numerem 112 jest, a nawet musi być, bezpłatne. Fundusze nic do tego nie mają. Na 112 można zadzwonić nawet wtedy, gdy padnie bateria lub klawiatura jest zablokowana.

Mam mieszane odczucia, oba podciągnąłbym pod kategorię tych dobrych. Z jednej strony lekka historyjka lekko opisywana przez główną bohaterkę będącą w centrum wydarzeń. Mam wrażenie, że to jakaś zabawa, a nie gigant. Z drugiej - patologiczna rodzina, ojciec pijak, babcia zołza i pokrzywdzona matka.
Cicuta pisze:- Bo twój ojciec o te mieszkanie, o przepisanie ciągle, a ja wiem, że jak przepiszę, to twoja matka, pod most pójdę!
A to na koniec.
Kto pójdzie pod most?
Po drugie, z tym pójściem pod most to nie taka prosta sprawa. Właściciel mieszkania nie może ot tak kogoś wyrzucić, bo ma papier. Pełnoletnia osoba ma prawo się wymeldować i tylko ona. Nikt nie może tego zrobić za nią. Oczywiście można składać skargi i w tym przypadku najprędzej ojciec opuściłby dom, bo są ku temu przesłanki. Pije, bije, wariuje, stwarza zagrożenie itd. Matka, podejrzewam, w początkowym stadium depresji lub nerwicy, co dodatkowo może pomóc.
Więc wygonić nie może.
Inną rzeczą jest kwestia życia w takim domu. To Piekło i nie warto się męczyć.

Cóż więcej można by rzec... Nie żałuję, że przeczytałem. To plus. Czy przeczytałbym taką powieść... Nie. 300 stron pisane w ten sposób - nie. Musiałaby być trzecioosobowa, stonowana narracja, żebym odpoczął od bohaterki i jej myśli. Ale to moje zdanie, ktoś może się z nim nie zgadzać.

Powodzenia w dalszej pracy życzę :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

10
Uch... Gęsto od emocji. W tym domu. Czuć to. Nie powiem, żeby czytało mi się to przyjemnie, ale to w tym wypadku chyba plus - do mnie Twój tekst trafił.
Opis sytuacji w domu, scena z babcią... Wyszło poruszająco i przede wszystkim cholernie wiarygodnie. Z tego powodu trudno mi się czepiać tego chaosu w zapisie. Bo tutaj, na tak krótką metę, to zdało egzamin. Nawet jak momentami nie wiedziałam, czy to ktoś coś mówi, czy to bohaterka krzyczy w myślach. Zresztą... jakby nie patrzeć cała scena w domu jest już i tak poniekąd "w myślach bohaterki"...
Na pewno w dłuższym tekście miałabym dosyć. Zdecydowanie potrzebowałabym wtedy bardziej uporządkowanej opowieści, "przemyślanego chaosu". Ale generalnie ciekawy kierunek.

Jakie zarzuty?
Interpunkcja szaleje, trochę innych błędów się wkradło, w tym ortograficznych - uważaj na to na przyszłość. Dokładniejsza korekta by to wyłapała.
Kompozycja... Jak dla mnie, ten fragment o ucieczce z domu (zwłaszcza na początku) trochę przydługi. Nie, nie nudzi, emocje bohaterki w nim też mi się podobały. Ale w stosunku do rozmiarów dalszych fragmentów, jest tego za dużo. Trochę za bardzo dominuje historię, moim zdaniem.
I końcówka mało wyrazista. Takie po prostu zamknięcie powrotem do początkowej sceny, ale wiele z niego nie wynika. Wygląda trochę, jakby zabrakło Ci pomysłu.

Ogólnie mam wrażenie, ze tekst jest świetny jako ukazanie emocji osoby w takim domu, w takiej sytuacji życiowej. Jako takie bardzo krótkie, celne "studium przypadku". Jako opowiadanie, w sensie, zamknięta całość, wypada nieco gorzej. Językowo potrzebowałby jeszcze doszlifowania - i pod względem poprawności i stylu.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

11
Zgadzam się z Bartoshem, bardzo smutna historia. To przykre gdy młoda osoba musi funkcjonować w domu, w którym brakuje miłości a w jej miejsce rozpanoszyła się agresja. Przygnębiające jest również to, że matka bohaterki pozostaje w tej patoli i zamiast zabrać córkę z tego miejsca, patrzy biernie na prześladowanie własnego dziecka. Nie rozumiem i nie zrozumiem takich kobiet, wkurzają mnie niemożebnie.
Ja nie mogę takich rzeczy czytać, od razu mi się nóż otwiera w kieszeni, mam nieopanowaną ochotę zadzwonić na policję i zrobić siwy dym.

Co do techniki - VIP-y się wypowiedziały :) więc ja sobie podaruję, tym bardziej, że cienka jestem póki co.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”