Dzień dobry.

1
Nazywam się Tomasz.
Lat... różnie mi dają.
Mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu, tu, tu.
Od trzech tygodniu zasilam zacne grono osób dla których nie ma pracy w tym kraju.
Z wyjątkiem krótkich chwil rozkoszy, nie posiadam żadnego fachu w rękach.
Czyli jestem w czarnej d***e.

Kiedyś, dawno temu, uroiłem sobie, że potrafię sklecić parę zdań po polsku. No może nie do końca po polsku, bo problemy z szeroko pojętą ortografią duże, ale różnym ludziom, mniej czy bardziej, moje bazgroły przypadały do gustu. Jako młokos, bez znajomości i jakiegokolwiek wykształcenia, wkręciłem się do dużego dziennika. Na początku wielkie ŁĄŁ! Nikt w to nie wierzył, sam w to nie wierzyłem. Szybko jednak dał o sobie znać mój młodzieńczy idealizm. Uznałem, że nie mogę pisać o czym chce, ani jak chce. Że ograniczają tu moja wolność, niszczą kreatywność i zmieniają w korporacyjnego szczura. I tak, pewnego słonecznego popołudnia, wyszedłem bez słowa przed biurowiec, zapaliłem papierosa i już tam nie wróciłem. Aż dziw bierze, że wypłacili mi wierszówkę i przysłali PITa.
Potem rodziło się w mojej głowie jeszcze parę pomysłów, ale dorosłość dała znać o sobie. Proza życia podcięła mi skrzydła i przydusiła do ziemi. Praca, pieniądze, byt. Brak czasu i, mimo wszystko, wiary w siebie, zmieniły mnie w mrówę, która praktycznie już tylko w swojej głowie snuła historie o dalekich podróżach.
I tak miną wieczór i poranek, dzień pierwszy. Potem kolejny. Rok, drugi... Cały czas gdzieś tam w środku tliła się chęć, dogorywały marzenia, ale ciągle brakowało mi jakiegoś defibrylatora. Dopiero miesiąc temu wydarzyło się coś, co skłoniło mnie do powrotu. Powiedziałem sobie "spróbuję ostatni raz", "teraz, albo nigdy", "to ostatni moment by pogrzebać lub urzeczywistnić marzenia". Odkurzyłem ostatnie "podrygi", pomysł sprzed jakiś trzech lat, i zacząłem na nowo rzeźbić w g****e.

Na Wasze forum zaglądam od jakiegoś czasu. Do tej pory tylko jako niemy, cierpliwy czytacz. Chyba do dziś nie byłem gotów na "literacki" coming out. A do oceny czyjegoś tekstu, choćby przez pryzmat własnego gustu, nijak się nie poczuwam. Nie jestem też znawcą rynku wydawniczego, gramatyki... No ustalmy, że jestem nikim.
Lektura waszych postów pozwoliła mi zrozumieć, że można pisać i bez przyłbicy wychodzić z tym do ludzi. Dziękuję.
Właśnie tego mi teraz potrzeba. By ktoś przeczytał chociaż fragment i merytorycznie stwierdził, że tli się w tym choć mała iskierka... albo wylał na to wiadro pomyj i zgasił gniota w zarodku. Niestety dopiero teraz wczytałem się w regulamin i dotarło, że muszę czekać miesiąc od założenia profilu. Na tyle nie mogę sobie pozwolić. Skończył mi się czas na półśrodki.
Niemniej raz jeszcze dziękuję.

2
Witam.
Bardzo. Będę czekać na Twoje próby. Tymczasem - pooglądaj forum. Tu jest wprawdzie mydel i powidel, ale fajny :D
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

4
Grimzon pisze:
TomaszGofrowicz pisze:Lektura waszych postów pozwoliła mi zrozumieć, że można pisać i bez przyłbicy wychodzić z tym do ludzi.
Skąd takie porównanie?
Samo jakoś tak przyszło, jak większość słów które wychodzą mi spod palców.
Teraz, na spokojnie, widzę, że być może ładnie było by "z podniesioną przyłbicą". Ale jeśli potraktujemy przyłbice jako coś co chroni nas przed ciosem, a jednocześnie osłania naszą twarz przed spojrzeniami tłumu, to pierwsza wersja "na szybko" chyba też jest w miarę ok?

Kliknąłem w link z Twojej sygnatury. Ja niestety nie władam bronią białą (być może o to pytałeś). Ale szczerze zazdroszczę ludziom którzy to robią. Czasem myślę sobie, że każdy mężczyzna, nawet współczesny anorektyk przyklejony do komputera, powinien umieć jeździć konno, strzelać z łuku, wywijać piruety mieczem, dać w mordę... i może jeszcze zrobić 100 pompek :) Ja niestety w każdej dziedzinie daje ciała.

5
TomaszGofrowicz pisze:Czasem myślę sobie, że każdy mężczyzna, nawet współczesny anorektyk przyklejony do komputera, powinien umieć jeździć konno, strzelać z łuku, wywijać piruety mieczem, dać w mordę... i może jeszcze zrobić 100 pompek
Dać w mordę to nawet ja potrafię, a meżczyzną nie jestem ;)

Witaj na Wery! Zobaczysz, te 30 dni minie jak... w mordę strzelił ;)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

6
A ja ci powiem, że sam wstęp pozwala na pewien entuzjazm, jeśli chodzi o Twoją pisaninę. Dlaczego? Ze względu na styl! Gorzki ten tekst, ale jakże zgrabny. A jeśli jeszcze napisany spontanicznie, to... chylę czoła już na starcie.

Salve! ;)

8
TomaszGofrowicz pisze:Samo jakoś tak przyszło, jak większość słów które wychodzą mi spod palców.
Teraz, na spokojnie, widzę, że być może ładnie było by "z podniesioną przyłbicą". Ale jeśli potraktujemy przyłbice jako coś co chroni nas przed ciosem, a jednocześnie osłania naszą twarz przed spojrzeniami tłumu, to pierwsza wersja "na szybko" chyba też jest w miarę ok?
Tu chodzi o etymologię słowa przyłbica.
Najprościej mówiąc przyłbica to hełm z zasłoną (ruchomą) na twarz. Potocznie błędnie przyjmuje się, że to zasłona tego hełmu nazywa się przyłbica. Co więcej część słowników języka polskiego także podaje taką definicję nie patrząc, że prowadzi to do sytuacji gdzie prawidłowym zadnie byłoby "Podniósł przyłbicę przyłbicy." Natomiast co do samego związku frazeologicznego to najtrafniejsze jest "z otwartą przyłbicą" błędne natomiast z podniesioną przyłbicą. Twoja forma "bez przyłbicy" oznacza w tym momencie bez hełmu. :)
TomaszGofrowicz pisze:wywijać piruety mieczem


Nie , tego raczej niech nie umieją :)
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

9
Shariana

Bardzo pokrzepiające są Twoje słowa. Obawiam się tylko, że łatwiej napisać zgrabny pięciozdaniowy post, niż choćby trzystustronicową "książkę" (ciągle to słowo nie przechodzi mi przez gardło, w kontekście moich bohomazów). Tak więc chyba od razu powinienem ostudzić Twój entuzjazm ;)


Erythrocebus

Niestety w żadnym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem... No chyba, że zapraszasz na wódkę.


Grimzon

Biję się w pierś. Wujek google i ciocia wiki potwierdzili Twoje słowa. Tą "podniesioną przyłbica" faktycznie strzeliłem sobie w kolano. Brak mi merytorycznej wiedzy, a sama nazwa jest niezwykle myląca: "przy łbie", sensowniej było by "nałbica" :)
Moim zdaniem forma "bez hełmu" jeszcze jakoś tam się broni. Sens wypowiedzi zostaje ten sam.
Tak czy inaczej dziękuje, ta wiedza może mi się niebawem przydać.

10
Wow Wow Wow

Po pierwsze masz na imię Tomek! To już jest coś. Musisz wiedzieć, ze to moje ulubione imię. Główne postacie w moich opowiadaniach mają tak na imię.
Twoje powitanie czyta się doskonale. Wydaje się, że stylowo. Ale co ja tam wiem o zabijaniu.

Bardzo, ultra, mega jestem ciekaw twojego tekstu.

Jeżeli masz ochotę to wyślij mi na: [email protected]
Nie umiem robić poprawek takich jak potrzebujesz. A już na pewno nie poprawię gramatyki,
ale może będę umiał wyrazić opinie ogólną. Albo jak coś mi się bardzo spodoba to też napiszę.
Jeśli to cię nie zraża to wyślij. Przyznam szczerze, że mam wielką chcicę na twój tekst...

11
Coby nie wyjść na gbura, wspomnę tylko, że wysłałem.

Mam natomiast pytanie. Zakładając, że dotrwam do końca kwarantanny, zapał mi nie zgaśnie albo nie zacznę "pracy" w jakimś kamieniołomie na Kamczatce, i umieszczę tu fragment "większej całości" nad którą pracuję. To jeśli kiedyś, jakimś cudem, skończę "większą całość", będę mógł ją gdzieś opublikować/wydać wraz z tymże fragmentem? Oczywiście pytam czysto teoretycznie, zakładając, że mój "shithappens", jak go pieszczotliwie nazywam, okaże się być tak słaby, że aż dobry by ukazać go światu jako antyprzykład książki.
Jak to wygląda od strony prawnej? Prawa autorskie, prawa do publikacji itd... Jestem w tym temacie całkowicie zielony, a w regulaminie nie znalazłem interesujących mnie informacji.

13
TomaszGofrowicz pisze: Mam natomiast pytanie. Zakładając, że dotrwam do końca kwarantanny, zapał mi nie zgaśnie albo nie zacznę "pracy" w jakimś kamieniołomie na Kamczatce, i umieszczę tu fragment "większej całości" nad którą pracuję. To jeśli kiedyś, jakimś cudem, skończę "większą całość", będę mógł ją gdzieś opublikować/wydać wraz z tymże fragmentem? Oczywiście pytam czysto teoretycznie, zakładając, że mój "shithappens", jak go pieszczotliwie nazywam, okaże się być tak słaby, że aż dobry by ukazać go światu jako antyprzykład książki.
Jak to wygląda od strony prawnej? Prawa autorskie, prawa do publikacji itd... Jestem w tym temacie całkowicie zielony, a w regulaminie nie znalazłem interesujących mnie informacji.
Dyskusje na ten temat toczyły się już chyba w innym temacie.

14
Shariana pisze: Dyskusje na ten temat toczyły się już chyba w innym temacie.
Super, czyli w jednym z ponad 12k tematów na forum :)
Sądzisz, że tą wypowiedzią pomogłaś autorowi pytania? Jakiś link, wskazówka, albo chociaż jednozdaniowe streszczenie wniosków ze wspomnianej dyskusji z pewnością byłoby znacznie bardziej przydatne. :/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tu się przedstawiamy ...”

cron