Książki, które nami wstrząsneły

1
Wątek wypączkował (oczywiście!) z nieocenionego SB, a jego prawdziwym twórcą jest Erythrocebus:
[Dzisiaj 19:40] Erythrocebus: o, to jest dobre pytanie. która książka poruszyła Was najbardziej? Co przychodzi od razu do głowy?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

2
"Nędznicy". Trudno byłoby mi wyjaśnić, dlaczego. Żadna powieść nie wywołała we mnie silniejszych emocji.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

3
Kazali mi się wynieść z SB tutaj. To się wyniosłem (pokazuję język).

Zastanawialiśmy się nad oddziaływaniem na ludzi i sposobem w jaki to się odbywa.

Jakiś taki pierwszy podział, który przychodzi do głowy - emocjonalny/intelektualny.

Mówiłem, że mnie książki poruszają (wstrząsają) intelektualnie (czapkuję Dukajowi).

I tak oto nie cenię (za) bardzo emocjonalnych fragmentów w książce (to znaczy - dostrzegam wagę i czuję, o co chodzi, ale za bardzo się nie przejmuję. Problem empatii (jestem psychopatą? :P)?

Z tego też wynika moje mało emocjonalne pisanie...

Dlatego ja wolę wzruszenia intelektualne. A pytałem o poruszające książki, bo chciałem zobaczyć jak na mnie podziała coś, co komuś wydało się trzęsieniem ziemi.
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

4
Marcin Dolecki pisze:Trudno byłoby mi wyjaśnić, dlaczego.
Może chociaż spróbuj? Jeśli mamy tworzyć mocne rzeczy, to powinniśmy wiedzieć, co sprawia, że są mocne.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
Jak wspomniałem, "Fabryka oficerów" Kirsta.

"Nana" Zoli mnie zupełnie zmiażdżyła - niesamowite studium pożądania, które można już tylko wznawiać. "Madame" Libery - sam nie wiem czemu, ale mnie ta książka zamknęła w malutkiej klatce wzruszenia. "Opowieści o pilocie Pirxie", "Fiasko" i "Powrót z Gwiazd" Lema - cudowne miniatury na temat natury ludzkiej. Absolutnie cudowne.

Niesamowicie kocham też z Lema "Gruppenfuhrera Luis XVI" z Próżni doskonałej - płakać mi się chce, jak pomyślę, że ta książka nie powstanie. :P

No i mój faworyt, szanowny Pan Erich Maria Remarque: każda jego książka (ze szczególnym uwzględnieniem "Łuku tryumfalnego") to dla mnie emocjonalne przeżycie. A przy "Na ziemi obiecanej" się prawie spłakałem, jak widziałem porwaną narrację, przerwane dialogi, niedokończone akapity tam, gdzie nie zdążył dopisać - zupełnie mnie rozbiła świadomość, że ten człowiek umierał, kiedy to pisał i każda strona to czysta loteria.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

6
Między innymi wątek Fantyny, która zajęła się prostytucją, żeby pieniądze wysyłać na utrzymanie córki. Nie jest on zbyt oryginalny, ale w "Nędznikach" nadaje całości powieści unikalnego charakteru.

Ja rzadko się wzruszam, ale tak książka bardzo działa na moje emocje, chociaż zdaję sobie sprawę, że niektóre postacie są mocno przerysowane (np. Valjean, Javert - trudno chyba byłoby znaleźć w rzeczywistości policjanta tak przejętego swoją pracą jak on).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

7
"Fiasko" to miniatura? XD Pierwszych 70-ciu stron nie mogłam przetrawić. Potem się poprawiło.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

9
Miałem fazę na Lema, ale niektóre pozycje takie, jak "Opowieści o pilocie Pixie", albo "Maska", w ogóle mnie nie przekonały. O wiele bardziej spodobały mi się; "Dzienniki gwiazdowe", "Bajki robotów", "Głos Pana", "Cyberiada", "Wizja lokalna". Lem jest ciekawy także z biograficznego punktu widzenia. Niedawno wpadła mi w ręce książka Macieja Plazy "O Poznaniu w Twórczości Stanisława Lema". Ta monografia pokazuje ewolucję w ramach dojrzałej twórczości pisarza, od jego optymizmu poznawczego, przez krytyczny racjonalizm, aż po katastrofizm lat dziewięćdziesiątych. Lektura tej pozycji akademickiej nasunęła mi myśl, że u niektórych autorów pisanie o przyszłości, nowych technologiach, czy nawet apokalipsie, wynika z usilnej potrzeby oswojenia przyszłości. Bo jeśli uznaje się, że nauka stanowi najważniejsze źródło ludzkiego poznania i jednocześnie żywi się niemniej silne przekonanie o nieprzewidywalnej zmienności ludzkiej wiedzy, czy technologii, można mieć problem... To moje pra-pra-prawnuki - myśli taki -- mają mieć jakieś cudowne leki, albo maszyny, które czynią życie lepszym i łatwiejszym a ja mam tu gnić na poziomie wiedzy z XXI wieku i uważać ją za doskonałą? To zwalę im na głowę apokalipsę, albo przynajmniej podejrzę przez dziurkę od klucza. :)

Dawno temu słuchałem "Nędzników" na kasetach, książka mną nie wstrząsnęła, chociaż ma rozmach epopei, zaskakujące zwroty akcji, całe uniwersum... Najbardziej utkwił mi wątek - ja już tak mam, nie oszukuję - pewnego starego wolnomyśliciela przeciwstawionego innym, fałszywym mędrkom-roztropkom. Chociaż Hugo był katolikiem, poddaje swojego bohatera apoteozie. Literatura niestety nie chciała mi się zgodzić z rzeczywistością. :)

11
No dobrze, żeby nie było, że ja tylko końmi szczuję, a sama, to nic.

Wszystko zależy od wieku, rzecz jasna, gdyż emocjonalnie też się rozwijamy. Pamiętam, jak mój syn, był chyba w trzeciej klasie, zapierał się, że nie będzie czytał "Chłopców z Placu Broni", a potem ryczał nad losem Nemeczka, aż zapuchł. Przypomniałam sobie wtedy, że ja też. To była chyba pierwsza samodzielna lektura, na którą tak zareagowałam. Potem, ciągle w wieku mocno młodocianym, "Kamienie na szaniec" (a jakże), oraz "Szerszeń" E. L. Voynich, zapomniana chyba, lecz niesłusznie, powieść z czasów zjednoczenia Włoch.
We wszystkich trzech bohaterowie umierają, co samo w sobie ewenementem nie jest, lecz jest to śmierć w imię idei (ważne!), kryją się za nią jakieś wybory emocjonalne, poświęcenie, jednym słowem - dobrowolność ofiary. To jednak działa na młodego czytelnika.

O późniejszych lekturach wstrząsających pisać nie będę. Może z poezji - "Zachód słońca w Milanówku" J. M. Rymkiewicza.

Wstrząsy intelektualne? To chyba niewłaściwe określenie, chociaż pewne koncepcje mogą być pociągające. Może "Lewa ręka ciemności" Ursuli K. Le Guin.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

12
rubia pisze:zapierał się, że nie będzie czytał "Chłopców z Placu Broni", a potem ryczał nad losem Nemeczka, aż zapuchł.
A właśnie, przypomniałaś mi. To nawet mnie złamało. Ale nie wiem czy to samo by się stało dziś. Pewnie już nie... Obudowałem się skorupą socjalizacji.
Wstrząsy intelektualne? To chyba niewłaściwe określenie, chociaż pewne koncepcje mogą być pociągające. Może "Lewa ręka ciemności" Ursuli K. Le Guin.
Dla mnie właściwe, bo tak się właśnie czułem - wstrząśnięty - kiedy czytałem Robota Wiśniewskiego-Snerga albo Irrehaare, Ziemię Chrystusa czy Sprawę Rudryka Z. Dukaja.
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

13
To i ja:
pamiętam wzruszenia literackie: przede wszystkim - szukam tej pierwszej, ale pamiętam pewnie któraś kolejną - to znaczy ja w ogóle płaczę przy książkach i łzy przesłaniają mi widoczność, kiedy komuś dzieje się krzywda.
Wstrząsnął mną Kafka. Długo dochodziłam do siebie. To pewnie wstrząs intelektualny, poznawczy, ale oniemiałam na długo. I długo nie radziłam sobie z uporządkowaniem świata. Mojego świata. (zaznaczam, że to czytałam nieodpowiedzialnie gdzieś koło 15 roku życia)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

14
Mroczna arena Puzo - dla mnie historia Waltera i Helle, ich relacje i zakończenie, to był wstrząs. Często do niej wracam - zakończenie tej książki to dla mnie przykład, jak trzepnąć czytacza, żeby długo nie mógł się pozbierać.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

15
Drodzy państwo. Oprócz "czy?" i "która?" ciekawi mnie chyba najbardziej "jak?".

Porozmawiajmy też o tym, co się dzieje w człowieku. :)

[ Dodano: Nie 02 Cze, 2013 ]
Wiem, że odrobinkę zboczę z tematu, ale mnie rozbiła ostatnio nie książka, a (o dziwo!) gra.

Grając w To the Moon się autentycznie poryczałem. :P
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”