Latest post of the previous page:
"Dla kobiet" to niekoniecznie oznacza "po kobiecemu". Nie mam nic przeciwko temu, żeby mężczyźni pisali dla mnie. Wręcz przeciwnie.
Latest post of the previous page:
"Dla kobiet" to niekoniecznie oznacza "po kobiecemu". Nie mam nic przeciwko temu, żeby mężczyźni pisali dla mnie. Wręcz przeciwnie.Kurczę Thana, ja tak mówię do moich randek. Zaraz po takiej dawce randki mają parcie na narzeczeństwo, a potem dalej na ślub i dzieciaczki.Niech mówi do kobiety, po prostu. Tak, żeby rozumiała i żeby się mogła zachwycić.
A dlaczego nie w książce?DarkAraghel pisze:Kurczę Thana, ja tak mówię do moich randek.
Ok. 4 U. ObiecujeA dlaczego nie w książce?Dawaj w książkach tak, to się oczarujemy i będziemy kupować.
inatheblue napisał/a:
Cały czas odnosiłam jednak wrażenie, że wszystkie trzy panie są homoseksualne.
po prostu żyjemy w środowisku totalnie zatrutym pornografią i postępującą w ślad za nią rozwiązłością...Humanozerca pisze:Zaobserwowałem w pewnych kręgach skłonność do nadinterpretacji bliskości między osobami tej samej płci. Wynika ona z różnych powodów:
1. niektórzy do tego stopnia przewartościowali swoją ocenę związków, iż każda przyjaźń damsko-damska, czy męsko-męska bez domieszki pieprzu wydaje się niepełna.
to nie kryzys - to gangrena.Dodam tylko, że to i inne zjawiska wiążą się z głębokim kryzysem środowisk postępowych, które kiszą się we własnym sosie.
hmmm...Wracam do tematu. Istnieje jeszcze forma pośrednia między pisaniem pod pseudonimem i pod nazwiskiem. Polega ona na przypisaniu swojego dzieła fikcyjnemu autorowi lub autorom. Pisarz ustawia się w pozycji redaktora lub wydawcy papierów po postaciach fikcyjnych. Te zaś mogą się na przykład między sobą sprzeczać, albo zdawać sprzeczne relacje z tych samych wydarzeń etc. Dzięki temu - podobnie jak twórca dialogu filozoficznego - można łatwo ukryć swoje poglądy, albo uciec od złudzenia nadmiernie obiektywizującego opisu wydarzeń.
Tyle, że tam istniał kontekst ewidentnie ideologiczny. Swojego czasu wybuchła na tym forum wewnętrzna awantura administracyjna. Oficjalnie poszło o to, że jedna z moderatorek nazwała inną "feminazistką", bo ta nie chciała zmiany prowokacyjnego awatara zasłużonej użytkowniczki. Szefostwo za zamkniętymi drzwiami okładało się bardzo potoczystym, wręcz wulgarnym językiem. Wiadomo o tym, bo wyciekły materiały, przy okazji wielkiego przetasowania personalnego... Na szczęście, ja już się tam nie udzielam i nawet doprowadziłem do tego, że wszystkie moje posty zostały skasowane.po prostu żyjemy w środowisku totalnie zatrutym pornografią i postępującą w ślad za nią rozwiązłością...
to nie kryzys - to gangrena.
Kiszą się - ale to nie zmniejsza potencjału do infekowania wszystkiego wokoło..
To może występować razem i osobno. Każdą konfigurację (tak mi się wydaje) warto rozważyć.hmmm...
nie załapałem...
czy masz na myśli narrację wielospojrzeniową - coś jak "Dracula" Brama Stockera (kilku narratorów, wplecione w fabułę listy i pamiętniki)
czy może próbę wmówienia czytelnikowi że obcuje z autentycznym odnalezionym materiałem?
To polecam "Spóźnieni kochankowie" W. Whartona.inatheblue pisze: * - jestem chyba najbardziej pruderyjną autorką na polskim rynku. Za Chiny Ludowe nie wiem, jak opisywać sceny miłosne i zwykle kropkuję szczegóły. Może kiedyś się nauczę, ale dopóki nie będę pewna, wolę nie narażać się na śmieszność.
Czyli wielkie halo o synonim popularnego wyrazu? SmutneHumanozerca pisze:Oficjalnie poszło o to, że jedna z moderatorek nazwała inną "feminazistką"
Kojarzy mi się to z 'seksualizacją' szkolnictwa. Teraz nie liczy się to, co pisała Szymborska, tylko to, czy była lesbijką i jak to można ująć w programie nauczania. Niedługo prezydent - w ramach kampanii społecznej z gatunku różnego rodzaju pro - przyzna się, że jest gejem i zgolił wąsy, bo to zbyt agresywny, niepostępowy (CO NA TO UNIA?!) i przez to obrażający atrybut męskości. Że już o jego żonie nie wspomnę, kto wie, może jest trans? To na pewno nauczyłoby czegoś to zaściankowe społeczeństwo!Humanozerca pisze: niektórzy do tego stopnia przewartościowali swoją ocenę związków, iż każda przyjaźń damsko-damska, czy męsko-męska bez domieszki pieprzu wydaje się niepełna. Objawy jej istnienia interpretuje się domyślnie, jako rozwinięte zgodnie z przyjętą lewacką aksjologią.(Spotkałem takich na jednym z fandomowych forów literackich.)
Trochę mi się to kojarzy z Kingiem i Bachmanem. Aczkolwiek tam nie było - przynajmniej z tego, co mi wiadomo - żadnego podłoża ideologicznego (od którego autor odcinałby się za pomocą pseudonimu). W ogóle rozumiem Twoje słowa też tak, że poprzez pseudonim można np. ująć pisarza w konwencję jego twórczości i odrealnić jego osobę. Nie wiem, czym to może skutkować. Może to bywa zabawne. Obecny na tym forum Paweł Rejdak tak zresztą wypowiadał się o swoim pseudo w jednym z wywiadów.Humanozerca pisze:Polega ona na przypisaniu swojego dzieła fikcyjnemu autorowi lub autorom. Pisarz ustawia się w pozycji redaktora lub wydawcy papierów po postaciach fikcyjnych. Te zaś mogą się na przykład między sobą sprzeczać, albo zdawać sprzeczne relacje z tych samych wydarzeń etc. Dzięki temu - podobnie jak twórca dialogu filozoficznego - można łatwo ukryć swoje poglądy, albo uciec od złudzenia nadmiernie obiektywizującego opisu wydarzeń.
Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”