Latest post of the previous page:
Na pewno wymagałoby to większej obustronnej świadomości konfliktu, istnienia partyzantki lub anty-armii... Pewne wydarzenia wskazują na to, ze ona istnieje. Na przykład znalezienie listu z ostrzeniem o powstaniu nowej siły... Skoro język Kruka wpływa na zachowania narracyjne, zacierasz jego metaforyczność, można mieć poważne wątpliwości, czy przypadkiem nie podzielasz jego wartościowań.Kruk mówi, że świat dzieli się na armię i resztę - jesteś z armią lub przeciw armii. Takie podejście pozwoliło mi lekko traktować słowo "jeniec". Dopiero po Twojej uwadze naszła mnie myśl, że być może jednak wymagałoby to "oficjalnej" walki

Przyznaję się, umieściłem Eskaflon w czasach znacznie późniejszych, post-średniowiecznych, cywilizacyjnie bardziej zaawansowanych, ze względu na spory dystans względem czasów legendarnych. Moją uwagę przykuł również termin "poligon". Wedle słownika PWN:Nie wspominając o prochu i Chinach, hodowlę ryb wymyślono na 300 lat przed wprowadzeniem jej w życie, pierwszy bijący zegar to chyba XI wiek, czyli też jakieś XIII lat do zegarów wieżowych, ruchome czcionki istniały przed Gutenbergiem, itd. Tak to jest w Eskaflonie - znają szkło, ale bez rewelacji z wyrobami, z wysiłkiem dorobili się winnic, wyrzekając się rodzimych trunków. A maszyny oblężnicze im się śniły się tym, którzy - jak podaje tekst - musieli się zadowolić zabawianiem możnych. Stąd mamy zabawkę z koniem, którą, prawdy rzekłszy, wyobrażam sobie jako rodzaj oszukańczego mechanizmu (z facetem pod podłogą, który kręci korbą), albo wielkim pudłem z dużymi trybami, napędzającymi coraz mniejsze, by poruszyć cienkie druciki.
Szkoła Rina została przerobiona na poligon, pal licho, że bardziej pasowałoby słowo "koszary". Czy w przypadku tak mało zaawansowanej techniki i wiedzy można mówić o "poligonie"? (W mojej wyobraźni nie każdy plac ćwiczeń zasługuje na miano "poligonu".)1. «wydzielony i odpowiednio wyposażony teren, przeznaczony do ćwiczeń wojskowych»
2. «miejsce, w którym dokonuje się prób i eksperymentów»
3. «w miernictwie: obszar ograniczony liniami prostymi»
Rozumiem.. Niemniej mam dziwne odczucie, że uderzenie w lewy policzek w kontekście znanej ułomności Edyniela jest mniej honorowe, podobnie jak uderzenie od tyłu.To nie ma nic wspólnego z honorem, oczywiście.

Nie jest, ale sam prowadzi działalność charytatywną, choć jednocześnie zapewnia swego wychowanka o jej bezsensie. Zatem chociaż widzi, może nie widzieć, pewne przesłanki na to wskazują...Oczywiście, że sobie wmawia i racjonalizuje. Nie ma wszak niezbitego dowodu, że się nie myli - jednak dlaczego to, co sam sobie tłumaczy, nie miałoby być prawdą? Kruk chyba by jednak zareagował, nie jest ślepy.
Zgadzam się, że Rin nie ma zbyt wielkiego pojęcia o chrześcijaństwie, ale to nie rozwiązuje zagadki emocji. Dla przykładu, czytałem mity greckie, ale nigdy nie przyjdzie mi na myśl: "choćby Demeter, bogini piękna i czysta z Olimpu zstąpiła, Ci dranie dopadliby ją i zgwałcili". Ciekawe też jak na takim poziomie zaawansowania cywilizacyjnego może istnieć jednocześnie: zakaz wyznawania danej religii, indyferencja wyznaniowa i wolność słowa. Cenzura nie położyła kreski na słowie "anioł" i "diabeł"?
Wrócę jeszcze do "Przed-prologu". Dowiaduję się z niego, że dzięki jakiemuś nędzarzowi Rin nie spoczął w bezimiennym grobie. Ale każdy grób, nawet ten imienny, po upływie czasu staje się bezimiennym. Imiona wyryte na tablicach i inskrypcje typu: "wspomnij, że tu spoczywa ten a ten", stają się jakby bezimienne. Wiemy zaś, że historia Rina miała miejsce bardzo dawno temu. Ale zostaje opowiedziana z zadziwiającą szczegółowością. Wobec tego można się zastanawiać nad rolą tegoż nędzarza lub innych ludzi z tamtych czasów. Rozumieć owo odebranie bezimienności głębiej, bardziej metaforycznie.
