16

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze:1) odpalam net.


No dobra w rzeczywistości jest trochę inaczej. Ale nie czekajcie na łopot skrzydełek weny bo zanim je usłyszycie mogą zadzwonić smutni panowie z Prowidenta...
Nie zapukają :) zawsze mam moje kochane nieruchomości :) Z pisania planuję żyć za kilkanaście lat ;-)

Ale tak... lubię pisać pod presją :)
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

17
Andrzej Pilipiuk
Muszę zatem narobić sobie kredytów. A potem "na Balzaca". Pewnie i tak co zarobię, to wszystko na kawy pójdzie. Ale będzie co na epitafium wypisać: "żył pięćdziesiąt tysięcy filiżanek".



Sepryot
Odnosząc się do ostatniego posta, ja też zazwyczaj muszę mieć czystą kartę, kiedy piszę. Ale kiedy nie myślę za intensywnie o swoim pisarstwie (co zdarza się rzadko), to tego problemu nie mam. Mogę w tym samym dniu robić inne rzeczy.

Lady Kier

Dobre porównanie z opowiadaniem historii w grupie. Mnie się nawet wydaje, że tekst świeżo napisany tchnie większym autentyzmem, aniżeli tekst po wielokrotnych korektach. Taki tekst jest bezpośrednio wypluty z bebechów, bez żadnych modyfikacji czy to stylistycznych, czy treściowych. Nawet jak go czytam, to czuję motylki w trzewiach.

Rapsodia

Pisanie nocą ma swój urok. Świat wtedy śpi, a ja mam tak, że wydaje mi się, iż dzięki temu większa jego część należy do mnie. Fajne jest pisanie poprzeplatane spacerami o tej porze.


Marcin Dolecki

Masz rację. Zdaje się, że mnie nie tyle pisanie nęci, ile to, co go poprzedza, ów czas jego gwałtownego przeżywania, gdy pomysł rozkwita. Pisze o tym Pilif i ja się z tym utożsamiam. Nie umiem znaleźć motywacji, która by uczyniła akt pisania ciekawszym od fazy koncepcyjnej.

18
Vautrin pisze: Nie umiem znaleźć motywacji, która by uczyniła akt pisania ciekawszym od fazy koncepcyjnej.
Mam 39 lat.
Od 28 lat piszę
Od 17 lat publikuję
Od 14 lat piszę zawodowo
Wydałem 46 książek

I też nie umiem znaleźć tej motywacji.

WIĘC NIE DUMAJ NAD MOTYWACJĄ I CIEKAWOŚCIĄ TYLKO WIO DO ROBOTY, BO SAMO SIĘ NIE NAPISZE!

;)

19
Moją główną motywacją jest to, że mam w głowie wiele wątków, bohaterów i historii. Inną sprawą jest to, że czasami jest mi trudno to wszystko przelać na klawiaturę. Muszę mieć czas - żadnej nauki ani lektur! Co innego problemy osobiste - czasami pisanie jest dla mnie właśnie formą "wyładowania" się w gorszych momentach, więc czasem właśnie wtedy jest mi jakoś łatwiej przysiąść do pisania, zwłaszcza jeżeli chodzi o wiersze. Natomiast jeżeli chodzi o chwile po napisaniu; najpierw radość z samego faktu, że coś mi się w końcu udało sklecić z tych swoich luźnych myśli. Następnie zaczynam poprawiać tekst i jestem z niego coraz mniej zadowolona... Na końcu mnie już wręcz odpycha od moich wypocin i zaczynam być coraz bardziej sfrustrowana... No, to tak mniej więcej to u mnie wygląda.

20
Do pisania się zmuszam. Motywacją jest ukończenie tego, nad czym akurat pracuję. Zawsze zakończenie mojego tekstu jest dla mnie najciekawsze i to mnie napędza. Takie proste, a takie trudne zarazem. Trzeba brać się za siebie i pisać, pisać, pisać! Z samego gadania o pisaniu umiejętności nie przyjdą :)

21
Przed pisaniem, ciągłe myślenie, mielenie postaci, miejsc, świata przedstawionego ułożenie go sobie z całymi szczegółami. Wymyślanie i notowanie wielu wersji historii, w jakim kierunku ją poprowadzić. Potem z tak przygotowanej całości ok. 10% trafia do tekstu, ktory ma jeszcze mniej wspólnego z oryginalnymi pomysłami. Tekst piszę, przerażony świadomością, że może wcale nie umiem pisać. Pierwsza wersja opowiadania zawsze jest do niczego, wydruk zdobią falujące szlaczki czerwonego flamastra, podkreślenia długopisem. Po kilku dniach poprawki, druga wersja...jeżeli po czwartej wersji tekst zaczyna być akceptowalny poprawiam dalej, czytam na głos, sprawdzam ile się da. Po naniesieniu poprawek, uznaje tekst za zamkniety i odkładam. Po miesiącu wracam i robię ostatnie poprawki, łapiąc się za głowę jak mogłem tak fatalnie pisać. :P

A motywacja jest prosta, jezeli napiszę, tekst może być lepszy lub gorszy od poprzedniego. Jeżeli nie napiszę...to tekstu nie ma. Rachunek jest prosty.

22
Ja też lubię pisać pod presją. Ale nie zobowiązań finansowych, które akurat w moim przypadku z pisaniem nic wspólnego nie mają, tylko pod zwykłą presją czasu. Kiedyś pisałem więcej, bo miałem więcej czasu. Proste.
Teraz czasu mam mniej, więc lubię wdać się w pojedynek albo napisać opowiadanie na konkurs. Tam jest wszystko z góry narzucone.
Zazwyczaj, jak zaczynam, to wena nie siedzi koło mnie. Dopiero później, gdzieś koło 3-4 strony przychodzi zaciekawiona, zagląda mi do monitora, szarpie za nogawkę i pyta:
- Co piszesz? Ej... No pokaż, nie bądź taki.

Reasumując. Najpierw trzeba wsiąść do łódki, żeby wiatr zaczął dmuchać w żagiel. Bo na lądzie nigdzie nie popłyniesz ;)
"Life is what happens to you when you're busy making other plans" ~ J. Lennon

23
Otello pisze:Najpierw trzeba wsiąść do łódki, żeby wiatr zaczął dmuchać w żagiel.
W spawie łódki i dmuchania tudzież fizyki żagla jako metafory:
wiatr wieje z innych powodów, niż siedzenie w łódce, a dzięki żaglom wiatr łódź ciągnie, a nie pcha, czyli na żaglu trzeba odpowiedni trym i umiejętności ustawienia żagla. Inaczej mamy tylko dryf w niewiadome.
Ale na lądzie tak, zgoda, że nie popłyniesz łódką. Ale polecisz - czasami polecisz - to samo prawo.
ergo - wena jest z jak wiatr, jak ruch mas powietrze z Wyżu do Niżu Myśli.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

24
Użyłem skrótu myślowego :) Chodziło mi o to, że w łódce, która stoi na lądzie, nie ma postawionych żagli, więc się nie popłynie. Najpierw trzeba podjąć wysiłek (wypchnąć łódkę na morze, postawić żagle), żeby liczyć na pomyślne wiatry. Bo siedzenie w łódce na lądzie i narzekanie, że wiatr nie sprzyja, nie ma sensu.
"Life is what happens to you when you're busy making other plans" ~ J. Lennon

25
Jak zaczynacie pisać to pierwszym krokiem jest powstanie jakiegoś planu, umownie powiedzmy scenariusza? Czy tak "na żywca", ogólny pomysł i dalej samo się kręci, w sposób z góry nieprzewidywalny? Ja raczej w ten drugi sposób. Mimo że w tej metodzie chwilowa zaćma pomysłowa oznacza całkowite wstrzymanie prac. I czasem robi się lekki chaos.

26
Najpierw jest jeden pomysł. Baza, do której dobudowuję resztę. Czasami od razu siadam do pisania, a czasami myślę o tym kilka dni, jeśli ma to być coś dłuższego, i dopiero wtedy zabieram się do przelewania takiego już dojrzałego pomysłu na laptopa.
Napisałem może ze dwa opowiadania, że siadłem i po prostu zacząłem pisać, bez żadnego zastanowienia. Efekty też są zadowalające, ale lepiej mi się pracuje tym drugim sposobem.
"Life is what happens to you when you're busy making other plans" ~ J. Lennon

27
Ja również mam problemy z motywacją. Wygląda to następująco:

Przychodzi mi jakiś pomysł do głowy np.: jakaś scena. Wtedy rozpisuję sobie ją w myślach z najmniejszym szczegółem. Czasem układam tak jakby już miała być przelana na papier, a czasem wyobrażam ją sobie jako scenę z filmu (tak robię najczęściej). Wyobrażam sobie wszystko, łapię emocję bohaterów, otoczenia, uwzględniam dźwięki, tworzę klimat, bawię się myślami bohaterów itp. Wydawać by się mogło, że już wszystko mam gotowe, myślałem nad tym kilka dni, scena idealna! Czas pisać! I tu właśnie wdziera się do mnie taki mały chochlik i mówi:

- Słuchaj! Dawno nie przeglądałeś demotów i innych pierdół, zrób to teraz! Pisanie poczeka! Ej! A może obejrzałbyś jakiś film? W końcu filmy są lepsze od książek! Koleś, ostatnio słyszałem o zajefajnej grze. Ściągnij ją i graj! Pisanie nie zając nie ucieknie! I tak dalej i dalej...

Często też mnie rozpraszają znajomi, proponując wspólną grę lub wyjście na imprezę czy coś (też preferuję pisanie nocą).

Więc tak to wygląda :D

28
nie gram w gry bo mnie wkurza kompletna jałowość tej rozrywki.

filmy oglądam sporadycznie - bo większość jest debilna i są niekompatybilne z moim systemem wartości. A jak reżyserzy mają kasę i do tego wpadną na ciekawy pomysł to go też potrafią spaprać ("atlas chmur")

książki czytuję ale dziwne...

demotywatory czasem przeglądam jak dziecko karmię.

*

O właśnie wypisuję jakieś głupoty na forach zamiast pracować
Nara ;)

29
Moim zdaniem szukanie motywacji i natchnienia jest właśnie tym, co ją zabija - lub zabiera nam kilka godzin życia zanim, i tak bez niej, przysiądziemy do pisania.

Należę do tej grupy osób, która siadając do pisania nie ma pojęcia, o czym będzie pisać. I to "nie mam pojęcia" jest, jak najbardziej dosłowne; nie wiem o czym, jak, kto i po co. Nie mam nawet pomysłu na pierwsze słowo, nie mówiąc już o zdaniu. Siedzę z głową wspartą na dłoni i czekam, aż jakaś mucha przeleci mi przed oczami uruchamiając machinę skojarzeń. I gdy skojarzenia zaczną zalewać mi głowę nie myślę o tym, co zaraz spłynie na kartkę. Po prostu piszę. Piszę tak, jakbym czytał. Dzięki temu wiem, że nie zabraknie mi "emocji" podczas owego procesu twórczego; sam będę zafascynowany tym, kto zaraz wyłoni się z mroku, co planuje i co dalej. Co dalej?!...

I wtedy też wiem, że pisanie jest tym, z czego chciałbym żyć. A dlatego, że kto nie chciałby zarabiać na tym, co tak czy inaczej będzie robił (:

Skoro myśląc nad tym, czujesz, to nie rozumiem skąd strach, że już nie będziesz gdy zaczniesz pisać. Już mniejsza z tym, że według mnie zbyt dogłębne myślenie o tym, co napiszemy, zabija dużo przyjemności z pisania, ale jaki tkwi problem w przeżywaniu tej historii w trakcie nanoszenia jej na papier.

Więc... tuż przed nie ma nic, co najwyżej podniecenie z faktu, że zaraz, jeżeli tylko napiszę pierwsze słowo, będę mógł cieszyć się historiami i ludźmi, których na co dzień raczej nie doświadczę. Czyli tak jak z czytaniem, bo chyba każdy czyta mniej więcej po to... W trakcie jest niesamowicie - z powodów wspomnianych wyżej. A tuż po, czuję się po prostu spełniony i wiem, że jak pójdę ze znajomymi do kina, napiję się piwa, lub znów zrobimy grilla, to nie będę miał sobie nic do zarzucenia.

Moim zdaniem nie myśl nad tym za dużo. Przysiądź sobie od czasu do czasu do kartki i pisz tak, jakbyś pisał dla samej przyjemności pisania. Nie myśl nad fabułą, a niech ona po prostu podąża za Twoim piórem. Gdy wyłoni się coś ciekawego będziesz mógł to przerobić - jeżeli będzie taka konieczność. A jeżeli nie to chyba nic straconego, bo jak rozumiem bez motywacji i tak nic nie spłodzisz (:

To chyba tyle ode mnie.

Powodzenia (:
„Prawdziwa mądrość zaczyna się, kiedy przestajesz cytować innych ludzi...”

30
Dokładnie. Pisanie tekstu w ten sposób, jakby samemu było się czytelnikiem jest najlepszą metodą. Dlatego też dużo od siebie wymagam, co z kolei podnosi poziom tekstu. Nigdy nie piszę na odwal. Lubię zaskakiwać sam siebie.
A pomysły?
Z doświadczenia wiem, że wcale nie przychodzą masowo, gdy siedzi się przy komputerze. Mam je w drodze do pracy, pod prysznicem, na przystanku, podczas przejażdżki rowerowej, tuż przed zaśnięciem, nawet jak siedzę na kiblu :P
Pojawiają się zupełnie niespodziewanie, a czasami naprawdę sam się dziwię, jak fajnie się wszystko dzięki temu splata w całość.
A potem można zasiąść spokojnie przed komputerem i pisać. Zazwyczaj wtedy też zachodzi sporo modyfikacji. Ale to naturalne. Ewolucja :)
"Life is what happens to you when you're busy making other plans" ~ J. Lennon

31
Otello pisze:tuż przed zaśnięciem
Dziewięćdziesiąt dziewięć procent moich.
Z tego jakieś pięć procent rano pamiętanych (w wersji ubogiej, fragmentarycznej).

Pozdrawiam,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”