WWWUśmiechnęła się, zakręciła, zaśmiała. W jasnych sandałach założonych na bose stopy. Ziemia oddawała ciepło nagromadzone w ciągu dnia, wystraszona chłodem nocy. Zboże szumiało lekko, płowe kłosy zwiesiły już ciężkie łebki, wpatrując się w podłoże. Łaskotały nogi dziewczyny.
WWWChwyciła towarzyszkę za rękę. Towarzyszkę w białej sukience. Blada twarz księżyca w pełni spoglądała z nieba. Oglądała się w tej sukience, dziwiła falbankom rzucającym cień. Jedno ramiączko opadło beztrosko. Jasne sandały przyjaciółki zatupały i dziewczyna odwróciła się.
WWW- Byłaś tu wcześniej? – zapytała.
WWW- Nie, nigdy. A tak tutaj pięknie.
WWWHaber zatknięty za ucho przekrzywił się lekko.
WWW- Czy daleko stąd do domu? Już późno.
WWW- Nie wiem. Nie pamiętam. Księżyc już długo świeci.
WWW- To nie on świeci. Odbija tylko światło słońca.
WWWBiała sukienka zaszeleściła, drobne palce umieściły niesforne ramiączko z powrotem na właściwym miejscu. Jedna dłoń poszukała drugiej, nieśmiała i niepewna.
WWWA tamta tańczyła. Jasne sandały wybijały rytm, zboże wtórowało szelestami. Uśmiechnęła się, zakręciła, zaśmiała.
WWW- Tyle gwiazd! – krzyknęła całą sobą.
WWWRęce wyciągnięte ku górze. Gwiazdy spoglądające ciekawie. Niepewna towarzyszka w białej sukience. Dwa ciężkie czerwienią maki w jej drobnych, jasnych rękach wyglądały uroczo.
WWWSzalone dziewczę tańczyło dalej. Zboże łamało się, kładąc na ziemi z szeleszczącym protestem. A później dziewczyna puściła się biegiem przez pole, w stronę księżyca i nieba, piegowatego konstelacjami gwiazd.
WWWNa końcu drogi uśmiechnęła się, zakręciła, zaśmiała. W jasnych sandałach i w białej sukience.
2
Witam!
Czytając, czuję przyjemność płynącą z tekstu, choć rażą mnie krótkie zdania, przez które akcja, która powinna być powolna, pędzi na złamanie karku. Jednak beztroska przebija się w jakiś sposób przez ten nerwowy bieg, czuć tę swobodę, radość życia, może trochę naiwną i dziecięcą.
Z jednej strony wydaje mi się, że bohaterki to dwie kobiety, które są na wyższym stopniu "przyjaźni", czyli są partnerkami, choć nie jestem tego pewna. Może być to taka odmiana damskiej przyjaźni, trochę naiwna, ale jednak. Sposób, w jaki się zachowują, sugeruje zdziecinnienie, bądź też najzwyklejszą, prostą radość z życia. Nie jest łatwo ocenić po takim krótkim tekście.
Kładziesz bardzo duży nacisk na białą sukienkę i sandały, czyli na tę konkretną postać, a druga pozostaje w cieniu. Wydaje mi się, że w ten sposób pragniesz przedstawić charaktery dziewczyn, gdzie jedna jest swobodna, pewna siebie i nie boi się wyzwań, nieznanego. Druga z kolei jest skryta i jedyne czego chce, to wrócić do domu, bo otwarta przestrzeń i nowość przerażają ją.
Odnoszę wrażenie, że tworząc to, próbujesz przekazać, że powinniśmy się cieszyć drobnymi rzeczami - czerpać prostą radość z najmniejszych aspektów życia. Za dużo czasu marnujemy na wyczekiwanie na jakieś duże, ważne wydarzenia, podczas gdy to, co naprawdę ważne, omija nas bokiem, prawie nie dotykając.
To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że nie zanudziłam
Wiatru w żaglach weny życzę

To zdanie aż się prosi o pociągnięcie, dopowiedzenie jeszcze czegoś. Jakiejś uwagi, czegokolwiek. Wydaje mi się ono takie odcięte, wyrwane, jak niedokończona myśl.misha pisze:W jasnych sandałach założonych na bose stopy.
Tu ponownie aż się prosi o dociągnięcie ostatniego zdania, lub połączenie go z pierwszym. Dziwnie się czyta - przynajmniej w moim indywidualnym przekonaniu - gdyż najpierw serwujesz mi rozbudowane, przyjemne zdanie, a następnie dostaję taką krótką cegiełkę.misha pisze:Zboże szumiało lekko, płowe kłosy zwiesiły już ciężkie łebki, wpatrując się w podłoże. Łaskotały nogi dziewczyny.
Czytając, czuję przyjemność płynącą z tekstu, choć rażą mnie krótkie zdania, przez które akcja, która powinna być powolna, pędzi na złamanie karku. Jednak beztroska przebija się w jakiś sposób przez ten nerwowy bieg, czuć tę swobodę, radość życia, może trochę naiwną i dziecięcą.
O tyle, ile razi mnie rozpoczynanie zdań od "a", to sama budowa i to co przedstawia jest bardzo interesujące. Personifikacja księżyca i nieba jako twarzy jest bardzo interesującym zabiegiem, dodającym w znacznym stopniu magii. O interpretację takiego krótkiego fragmentu jest trudno, jednakże, i tak się pokuszę.misha pisze:A później dziewczyna puściła się biegiem przez pole, w stronę księżyca i nieba, piegowatego konstelacjami gwiazd.
Z jednej strony wydaje mi się, że bohaterki to dwie kobiety, które są na wyższym stopniu "przyjaźni", czyli są partnerkami, choć nie jestem tego pewna. Może być to taka odmiana damskiej przyjaźni, trochę naiwna, ale jednak. Sposób, w jaki się zachowują, sugeruje zdziecinnienie, bądź też najzwyklejszą, prostą radość z życia. Nie jest łatwo ocenić po takim krótkim tekście.
Kładziesz bardzo duży nacisk na białą sukienkę i sandały, czyli na tę konkretną postać, a druga pozostaje w cieniu. Wydaje mi się, że w ten sposób pragniesz przedstawić charaktery dziewczyn, gdzie jedna jest swobodna, pewna siebie i nie boi się wyzwań, nieznanego. Druga z kolei jest skryta i jedyne czego chce, to wrócić do domu, bo otwarta przestrzeń i nowość przerażają ją.
Przebija się przez to zdanie niepewność, lęk. Nie jestem pewna czy to celowe zagranie, ale z pewnością skuteczne.misha pisze:- Czy daleko stąd do domu? Już późno.
Odnoszę wrażenie, że tworząc to, próbujesz przekazać, że powinniśmy się cieszyć drobnymi rzeczami - czerpać prostą radość z najmniejszych aspektów życia. Za dużo czasu marnujemy na wyczekiwanie na jakieś duże, ważne wydarzenia, podczas gdy to, co naprawdę ważne, omija nas bokiem, prawie nie dotykając.
To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że nie zanudziłam

3
- ortograf!misha pisze:haber
Miniaturka to gatunek podobny w wymaganiach, co minimalizm w wystroju wnętrz, Czyli - niezależnie od "oszczędności" ilościowych wszystko we wnętrzu musi zaistnieć logicznie. W Twojej miniaturze jest brak proporcji, porządku, funkcjonalności i ... panowania nad elementami tworzącymi całość.
To mniej więcej znaczy, że mi się nie podoba w pokoju.
Przyjrzyj się logice zdań:
- jak śmiech ma się do sandałów, w dodatku jasnych? bose - tu są logicznym błędem, tautologią.misha pisze:Uśmiechnęła się, zakręciła, zaśmiała. W jasnych sandałach założonych na bose stopy.
Co wiem o bohaterce? W obrazowaniu - pierwsze zdanie jest podawczo opowiadaniem, drugi opisem. Bohaterka mi się rozpada (zwłaszcza ze zdanie drugie jest elipsą - czyli buduje się na związku z poprzednią myślą tu "zaśmiała się". W czysto pragmatycznym wyobrażeniu kojarzę śmianie się radością z posiadania jasnych sandałów. Albo - działanie jest zaklęciem, takim "abrakadabra" - "trzeba tak zrobić, żeby wyczarować sandały".
aaa, myślę, to ta ziemia się zakręciła! "zaśmiała" to personifikacja, ok. Konsekwentnie - ziemia ma sandałymisha pisze:Ziemia oddawała ciepło nagromadzone w ciągu dnia, wystraszona chłodem nocy.

W tym zdaniu o chłodzie i strachu zastosowałaś pojęcia naukowe (lub prawie) i potem znowu personifikację - wyszło tak: plastikowe krzesło grodowe ustawiłaś koło biurka barokowego. Mnie się nie podoba.
A każde następne zdanie potęguje chaos obrazowania. Nie odnalazłam architektury wnętrza, tylko emo-lamus, emo-rupieciarnię.
Myślę, że Ty znasz ideę- zamysł tej impresji. I myślę, że odbiorca będzie miał trudności w odkryciu jej w miniaturze.
Poczytaj wiersze Gałczyńskiego, "Kronikę olsztyńską" - popatrz, jak on buduje obrazy na granicach nocy i kobiety.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
4
Totalnie brakuje spójności, trudno tak naprawdę sobie to wszystko wyjaśnić logicznie. Jakby każde zdanie żyło w logicznym oderwaniu od reszty. A ilość tych kropek, stopów w czytaniu, mi osobiście nie pozwolił złapać rytmu.
Tak jak napisała Natasza, skoro wybrałaś miniaturkę to może lepszy efekt otrzymałabyś, gdyby ta impresja nie była taka... napuszona, jakby zachłyśnięta emocjami, które w niej chciałaś zawrzeć, ale bardziej oszczędna w opisie.
Czy w nocy "dwa ciężkie czerwienią maki" rzeczywiście wydają się ciężkie czerwienią?
"na końcu drogi"? jakiej drogi? wydawało mi się, że dziewczyny są gdzieś pośród zbóż, a w ogóle na początku byłem pewien, że leżą na ziemi, czują to oddawane przez nią ciepło i wpatrują się w bladą twarz księżyca.
Tak jak napisała Natasza, skoro wybrałaś miniaturkę to może lepszy efekt otrzymałabyś, gdyby ta impresja nie była taka... napuszona, jakby zachłyśnięta emocjami, które w niej chciałaś zawrzeć, ale bardziej oszczędna w opisie.
Czy w nocy "dwa ciężkie czerwienią maki" rzeczywiście wydają się ciężkie czerwienią?
"na końcu drogi"? jakiej drogi? wydawało mi się, że dziewczyny są gdzieś pośród zbóż, a w ogóle na początku byłem pewien, że leżą na ziemi, czują to oddawane przez nią ciepło i wpatrują się w bladą twarz księżyca.
6
Mi to zdanie skojarzyło się z przestraszoną ośmiornicą, która wyrzuca z siebie granatową ciecz, kiedy się boi. Trochę mi to więc skwasiło przesłodki obrazek miniaturki :-)misha pisze: Ziemia oddawała ciepło nagromadzone w ciągu dnia, wystraszona chłodem nocy.
Poza ty wydaje mi się, że za dużo w tym wszystkim sandałów, tańca, śmiechu... Założę się, że w tym sielskim krajobrazie było mnóstwo innych rzeczy (zapachów, kolorów, owadów, ptaków), które można byłoby wrzucić, żeby urozmaicić miniaturkę.
A poza tym przypomniało mi się dzieciństwo ;-) ehhhhhh...
7
W takich miniaturkach ważne są słowa-symbole. Ważne jest też, by niosły one ze sobą spójne znaczenie. By czytelnik miał jasny obraz. W twojej miniaturce tego nie ma. Co symbolizuje biała sukienka i jasne sandały? Kim jest ta druga osoba, której prawie w tekście nie ma?
Czemu oddawała? Dlaczego chłód ziemię wystraszył?
Czemu sandały są jasne? Podkreślasz to, ale czemu?W jasnych sandałach założonych na bose stopy.
Ziemia, wystraszona chłodem nocy oddawała ciepło nagromadzone w ciągu dnia.Ziemia oddawała ciepło nagromadzone w ciągu dnia, wystraszona chłodem nocy.
Czemu oddawała? Dlaczego chłód ziemię wystraszył?
Skojarzyło mi się z obywatelką.Towarzyszkę w białej sukience.
Przeglądała w sukience jak już, ale przeglądać można się w lustrze lub tafli jeziora. Sukienka niczego nie odbija.Oglądała się w tej sukience, dziwiła falbankom rzucającym cień.