31

Latest post of the previous page:

dorapa pisze:Tak czy siak dochodzimy do wniosku: kobiety piszą po kobiecemu, a mężczyźni lepiej.
Cóż za piękne ujęcie problemu, wyczerpuje dyskusje w jednym zdaniu.

Poza tym podziwiam ducha rywalizacji, który na forum panuje. Wystarczy rzucić hasło i "czelendż" gotowy. Zapał godny pozazdroszczenia.

32
<Wredota mode on>

Bo prawdziwy facet to nieczuły ogier rozpłodowy z bicem większym od mózgu. Bo facet nie ma uczuć. Bo facet miast gadać, używa strzelby. Bo facet jak coś chce, to weźmie siłą. BO FACET TO KNUR.

<Wredota mode off>

EDI-t

Pacząc na wypowiedź niżej, jestem za niezaczynaniem czegokolwiek, bo i tak wyjdzie z tego bajzel na kółkach.

Rubia edit: radziłabym zastanowić się nad treścią i doborem sformułowań przed opublikowaniem posta.
Ostatnio zmieniony ndz 28 lip 2013, 14:22 przez Majorette, łącznie zmieniany 3 razy.

33
DAF pisze: Poza tym podziwiam ducha rywalizacji, który na forum panuje. Wystarczy rzucić hasło i "czelendż" gotowy. Zapał godny pozazdroszczenia.
|
Cóż, każdy chce się przekonać, jak wypada w odbiorze. Każdy głos w głosowaniu konkursowym to wyraźny sygnał. A brak głosu - tym bardziej :)

Zawsze dobrze jest zmierzyć się z odbiorcami, zanim napisze się trzy tomy powieści albo chociaż zbiór opowiadań, opublikuje na własny koszt i zacznie czekać na czytelników :P

A poważnie - do pomysłu konkursu proponuję wrócić po wakacjach, kiedy grono piszących, czytających i oceniających będzie już mniej mobilne.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

34
Z opóźnieniem:

ravva - Alan Rickman grał SNAPE'a, nie Syriusza :) A że Snape jest opisywany niespójnie, tu się zgodzę. Co do Daimona Frey, czytałam tylko "Siewcę Wiatru", więc mogę mieć niepełny obraz. Zapamiętałam Daimona głównie jako nieugiętego i niepokornego. Przypomniało mi się też, że z cyklu anielskiego jako fajnie wykreowanych mogłabym wymienić jeszcze Gabriela i Lampkę. Natomiast Larsa Bergersona jako postaci totalnie nie pamiętam - tylko tyle, że miał dar przeskakiwania do innej rzeczywistości.

Navajero - to, że kobietom zdarza się opisywać fantazje na temat idealnych facetów, wynika imho częściowo z tego, że inne kobiety lubią te fantazje czytać, bo niby skąd wzięła się np. szalona popularność "Zmierzchu"? Odbiłabym piłeczkę, że mężczyznom z kolei zdarza się pisać postacie MĘSKIE będące ucieleśnieniem MĘSKICH fantazji o byciu mega-super-twardym, muskularnym i nadludzko skutecznym bojowo twardzielem, któremu wszystkie laski się ścielą do stóp :P Conan albo James Bond, anyone?
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

35
Ignite pisze:ravva - Alan Rickman grał SNAPE'a, nie Syriusza :)
uff, sorry, ewidentnie moja znajomość hp lezy i kwiczy :twisted:
Co do Daimona Frey, czytałam tylko "Siewcę Wiatru", więc mogę mieć niepełny obraz.
spokojnie wystarczy ;-)

ale gdy tak siąde i chwilę podumam wychodzi, że mój ulubiony bohater zebrany z ksiazek w jedno, to zasadniczo nic dobrego :-D to znaczy, ma pozytywne cechy, ale gdyby chłopa przenieśc w real, zatłukłabym go miekkimi figami.

moze poza takim jednym, o którym zdarzyło mi się pierwszy i ostatni raz w życiu napisac wersję alternatywną jego przygód :oops:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

37
Argurios ("Troja"),

tenaka, waylander, parmenion - własciwie wiekszosc bohaterów Gemmela, bez znaczenia po której stronie stoją.

Hazdrubal Barka ("spiżowi wojownicy" C. Oden)

Oleg Dubrow ("choragiew michała archanioła", "białe noce" A. Przechrzta)
i Johannes Krohne.

Oleg Kostogłotow ("oddział chorych na raka" Sołżenicyn)

Rafalski ("zgred" ziemkiewicza)

Karol Poręba ("lot pingwina" furmaga)

Kane (cokolwiek Wagnera)

oni wszyscy są w pewnym sensie niedostosowani, moze poza rafalskim, chociaż ten też idzie pod prąd.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

38
Kostogłotow - fakt, ale w tej książce jest więcej świetnych portretów ludzkich, m.in. babiarz Czałyj ("myj podłogę, popatrzymy sobie na cerkiewne kopuły") i ta partyjna szuja z chłoniakiem na szyi, Paweł jakiśtam :)

Kane to dla mnie przykład supertwardziela spod znaku Conana, tylko rozbudowanego o intelekt, magię oraz mroczną stronę. Nie tylko mega twardy wojownik, ale i mag = po trosze męski wariant Mary Sue ;)

Tenaka Khan - z książek Gemmella czytałam tylko "Króla za bramą" i bardziej w pamięć zapadł mi Ananais

Reszty nie znam, ale patrząc na tych trzech, mniej więcej łapię klimat. Po mojemu, Domenic Jordan miałby szanse załapać się na listę ;) ale nie wiem, czy kojarzysz.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

39
Ignite pisze: ta partyjna szuja z chłoniakiem na szyi, Paweł jakiśtam :)
plus jego rodzinka ;-)
Ignite pisze:Kane to dla mnie przykład supertwardziela spod znaku Conana, tylko rozbudowanego o intelekt, magię oraz mroczną stronę. Nie tylko mega twardy wojownik, ale i mag = po trosze męski wariant Mary Sue ;)
z kane'a trochę wyrosłam, ale sentyment pozostał ;-)
Reszty nie znam,
karol, to dziennikarz z prl, który musiał stanać na nogi po tym, jak zawalił w życiu wszystko, co się dało, i zaciagnął się na trałowiec płynący na północne, Barka - żołnierz w służbie faraona, Rafalski - ojciec rodziny w naszej rzeczywistosci, cieżko go od ziemkiewicza oddzielić trochę, parmenion - wódz prowadzący armię filpa macedońskiego, Dubrow - komandos ze specnazu, krohne - żołnierz "dwójki", w służbie Piłsudskiego, etc.

hmm, sami romantyczni bohaterowie :-D
ignite pisze:Po mojemu, Domenic Jordan miałby szanse załapać się na listę ;) ale nie wiem, czy kojarzysz.
już kojarzę ;-) warto tego domenica za uszy wyciągnąć z półek empiku?

bo, przyznam, ze trochę się boję, że znów się przejade :twisted:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

40
ignite pisze:Po mojemu, Domenic Jordan miałby szanse załapać się na listę ;) ale nie wiem, czy kojarzysz.
już kojarzę ;-) warto tego domenica za uszy wyciągnąć z półek empiku?

bo, przyznam, ze trochę się boję, że znów się przejade :twisted:[/quote]

Moim zdanie nie, nie wydaje się w Twoim typie.

Niemniej, jak bardzo chcesz i jesteś z okolic Katowic, to mogę Ci książkę pożyczyć. :D

Swoją drogą, zastanawiam się, czy fakt, że czytelnicy częściej czepiają się "babskości facetów" niż "męskości kobiet", nie wynika przypadkiem z tego, że kobiety częściej przejmują męskie role niż odwrotnie i to pierwsze jest społecznie b. akceptowane niż drugie.

W sensie, jeśli w pisanej przez mężczyznę książce jest muskularna kobita-mechanik, chodząca w poplamionych olejem spodniach, szorstka i rzucająca mięsem, to czytelnik prędzej uzna ją za "typ współczesnej kobiety wyzwolonej/przełamującej stereotypy" a nie za błąd autora/sytuację, kiedy spod literackiej postaci kobiecej widać wąsatą gębę pisarza.

W odwrotnej sytuacji (kobieta pisze o delikatnym, rozmawiającym o uczuciach mężczyźnie) częściej będzie to uważane właśnie za efekt nieumiejętności wczucia się w przeciwną płeć.

41
Anneke pisze: zastanawiam się, czy fakt, że czytelnicy częściej czepiają się "babskości facetów" niż "męskości kobiet", nie wynika przypadkiem z tego, że kobiety częściej przejmują męskie role niż odwrotnie i to pierwsze jest społecznie b. akceptowane niż drugie.
Myślę, że masz sporo racji. Tym bardziej, że istnieją również precedensy historyczne: kobiety władczynie i wojowniczki (jeśli nie od razu plemię Amazonek, to przynajmniej Joanna d'Arc), trafiały się też Nawojki, które z miłości do wiedzy zakładały męskie szatki i szły na uniwersytet. A potem nie musiały się nawet przebierać.:) Kobieta nie musi być zmaskulinizowana, żeby wchodzić w role zastrzeżone w większości dla mężczyzn.
Natomiast taki wrażliwy, delikatny mężczyzna pojawiał się właściwie w jednej tylko roli: artysty. No, czasem geniusza w innej dziedzinie, wybitnie intelektualnej, jak matematyka. Bo to cienka skóra i nerwy tuż pod nią. Wyjście poza ten wąski krąg może wiązać się z ryzykiem, że autorka usłyszy: a co ty, kobieto, wiesz o mężczyznach... ;)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

43
A i owszem, zgadza się. Ech, po przeciwnej stronie przeoczyłam papieżycę Joannę. Ale to już przypadek jednostkowy i lekko perwersyjny :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

44
Szczególnie, że to tylko legenda :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

45
W sensie, jeśli w pisanej przez mężczyznę książce jest muskularna kobita-mechanik, chodząca w poplamionych olejem spodniach, szorstka i rzucająca mięsem, to czytelnik prędzej uzna ją za "typ współczesnej kobiety wyzwolonej/przełamującej stereotypy" a nie za błąd autora/sytuację, kiedy spod literackiej postaci kobiecej widać wąsatą gębę pisarza.
Z moich doświadczeń czytelniczych wynika, że "wąsata gęba pisarza" (czytaj - silne męskie ego rzutujące na tekst) częściej przejawia się w tworzeniu postaci kobiet arcysuperseksownych, które wskakują do łóżka głównemu bohaterowi, ewentualnie ich definiującą cechą jest to, że są piękne, wspaniałe, cudowne pod każdym względem i są tegoż głównego bohatera stałą partnerką... Kobiety zresztą, kiedy tworzą mało wiarygodne postacie mężczyzn, to zwykle dlatego, że idą dokładnie w tym samym kierunku: próbują opisywać ideał (przystojny, wysoki, męski, opiekuńczy, wrażliwy... blahhh).

Nie wydaje mi się, aby np. Profesora z "Opowieści praskich" była alter ego Tomasza Bochińskiego ;) Takie charakterne, "męskie", rzucające przekleństwami babki chodzą po ulicy, wystarczy mieć taką znajomą i ją sportretować (czytając o Profesorze, byłam w szoku, skąd autor zna jedną moją koleżankę ;) ). Natomiast istnieje pewna podgrupa autorów, którzy tego typu kobiet wolą nie widzieć/nie zauważać/negować ich obecność (khem, khem - Tolkien najbardziej znanym przykładem).
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

46
Navajero pisze:Szczególnie, że to tylko legenda :)
Ale legendy nie biorą się znikąd :D Musiało być na nią zapotrzebowanie, skoro trwa i trwa i nadal do niej autorzy wracają.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Wróć do „Kreatorium”