Ballada Księżycowa

1
„Ballada księżycowa”

Pamiętasz, jak wtedy uderzyłaś mnie po raz pierwszy? Pamiętasz? Obdarłaś sobie kostki na moich zębach. Nasza wspólna krew rozbryzgała się po przesiąkniętej potem koszulce. Ludzie się trochę śmiali, bo zaczęłaś w chwilę później rzucać we mnie kamieniami. Pamiętasz? Po raz pierwszy w życiu myślałem, że uderzę kobietę. W tej jednej chwili – pijany w sztok, oślepiony furią – chciałem przywalić ci w twarz. Złamać nos.

Płakałaś kiedy wracaliśmy do domu – a płacz zamienił się w głuchy szloch, gdy zacząłem w chwilę później pakować swoje rzeczy do plecaka. Chyba Marcin nam go kiedyś pożyczył, sam już nie wiem. Nigdy go nie oddaliśmy. Zatrzymałaś mnie przy drodze wychodzącej z osiedla (w gruncie rzeczy poczułem smak zwycięstwa), gdzie usiedliśmy na ławce. Tak, tej samej, przy której kilka miesięcy później udawałem przed tobą atak apopleksji, usiłując wzbudzić w tobie poczucie winy. Przy tej, na której godziliśmy się wiele razy później, odtwarzając w kółko ten sam bezsensowny rytuał nienawiści, litości, pozornego przebaczenia – pogłębiając tylko tę pretensjonalną pułapkę.

Ale był też zabawne chwile, pamiętasz? Jak zsikałem się wtedy w nocy do łóżka , śpiąc głęboko po całonocnej libacji. Puściły zwieracze Albo wtedy, gdy. niemal spaliłem żywcem pięć osób gotując ravioli w środku nocy. Nigdy nie lubiłaś narkotyków. Pamiętasz, gdy zgubiłem okulary, dzień po wizycie u okulisty? Albo jak wyłączyli nam gaz? Chłodno było wtedy, pamiętam.

To jak, wyjdziesz za mnie? Nie teraz? Śpieszysz się? To może zostań chociaż na jedno piwo.

Zalała mnie wtedy fala gorąca. „Lekarstwo z Indii” zaczęło działać. Pewnie do tej pory się nie domyślasz, że TO nie było twoje, co? Podkurczyłam nogi, kiedy pierwsza partia tabletek zaczęła tłuc się po moich wnętrznościach, niczym kolorowa piłka po asfalcie. Myślałam, że zesram się z bólu, a ty tylko patrzyłeś. Pamiętam te twoje smutne oczka. Pieprzony egoista. Myślałeś, że nie widziałam, jak bardzo jesteś pijany? Żeby tylko nie uciec z mieszkania w popłochu... Wzdrygałeś się na każdy jęk. Do tej pory masz do mnie żal, prawda? Ty gnojku, daruj sobie swoją litość, i ten swój ból, i żal, i łzy. Daruj sobie do cholery!

Każde wyjście do toalety... Ja płonęłam, wiesz? Kiedy tylko sadzałam tyłek na desce bałam się, że usłyszę głośny plusk. Wydawało mi się, że usłyszę „mama”, że usłyszę śmiech i płacz.
Po kolejnej porcji chwyciłam cię za ramię, później za dłoń. Pamiętasz przecież, jak to kurewstwo zaczęło mnie rozrywać od środka. Jeśli zapomniałeś to, jak boga kocham, wydrapię ci oczy.


Kiedy nie patrzyłeś biłam się po brzuchu pięściami. Myślałam, że wsadzę sobie całą dłoń do pochwy, że rozerwę się na strzępy. Że wydrapię każda resztkę mojej kobiecości, której i tak pozostało już niewiele. Przecież ja wtedy wypluwałam z siebie część Jego, nie rozumiesz? Miał rację nazywając mnie dziwką.

Kocham go jeszcze, rozumiesz. Może kiedyś jeszcze będziemy razem. Na pewno.

Może na jedno zostanę. Mam trochę pigwóweczki przy sobie, chcesz?


Uciekliśmy do Amsterdamu, w pogoni za dobrobytem. Pamiętasz, jak ten Niemiec - co to jeździł u mnie w firmie na widlaku - zobaczył cię jak pieprzysz się z jakimś arabem w budce telefonicznej? To było prawie tak, jak my za pierwszym razem. Wtedy, po tej romantycznej kolacji w hiszpańskiej knajpce. Bolało, mówiłaś przez łzy, ale i tak zasnęliśmy wtuleni na brzegu jeziora.

Pewnie nie wiedziałaś, ale wtedy chodziłem na dziwki. Głupio wyszło, kochana, ale nie mogłem wtedy na ciebie patrzeć. Gdy znów o mało się nie rozstaliśmy, po kolejnej żałosnej kłótni, błagałaś mnie, bym kochał się z tobą po raz ostatni. Wyszedłem w ciemną noc, pamiętasz? Wzbudziłaś we mnie nieopisane obrzydzenie, najdroższa. Tej samej nocy, jakaś narkomanka obciągnęła mi w bramie. Jej paskudne bruzdy zobaczyłem dopiero w świetle ulicznej latarni, sypiąc jej na dłoń garść drobnych monet. Pierwszy raz widziałem, by ktoś oddał swoje ciało za "co łaska". Niczym się nie zaraziłem, dzięki Dobremu Bogu. Tak żebyś wiedziała.

Nalej jeszcze, dobra. Piękne robią ci się od tej pigwóweczki rumieńce, wiesz?

Byłeś tym pierwszym.

Rozkładałam więc nogi ile wlezie, gdy nie patrzyłeś. To było najlepsze, co mogłam zrobić. Nawet kiedy patrzyłeś nie widziałeś. A pamiętasz, jak poszliśmy raz całą bandą na imprezę urodzinową Dennisa? Do tego polskiego baru? Zrobiłeś śmieszną aferę. Miałeś pretensje do mnie, że założyłam stringi, których wcześniej tak nie lubiłam. Dla niego. Gadałam z nim przez telefon przez pół imprezy, podczas gdy ty utopiłeś siebie samego w wódce. Ty żałosna namiastko mężczyzny. Zgubiłeś się w mieście z kumplami.


Wiesz, tego wieczoru, gdy rozbiłeś sobie pysk o krawężnik, pamiętasz? On w tym samym momencie, w którym broczyłeś krwią do rynsztoka, zdzierał ze mnie te ohydne, wpijające się w tyłek majtki. Wyszedł zanim się obudziłam. Przepłakałam wtedy całą noc.

Byłeś taki obojętny, zimny. Uderzyłam cię w nos, to była nasza kolejna rocznica. Zalałeś się krwią jak dziecko. Był mróz, cholernie zimno, a krew skapywała wolno na twoją nową kurtkę tak śmiesznie - nie mogłam powstrzymać się od chichotu. Rano znalazłam cię leżącego pod domem, pokrytego wymiocinami i skrzepami krwi. Żałowałam, że tam nie zdechłeś, kochany.

Gorąco. Kręci mi się w głowie. Pocałuj mnie.


Byłem przez chwilę bezdomny. Stoczyłem się, pamiętasz? To było w dwa miesiące po tym, jak rzuciłem cię, wyzywając od wszystkich diabłów. Przyjęłaś mnie do siebie wtedy. Musiałem obserwować, jak wolno wychodzisz z domu wystrojona i wracasz nad rankiem z rozmazanym makijażem. Nikt nie potraktował mnie z taką pogardą, jak ty wtedy. Nigdy wcześniej, ani później. No może poza tym dniem, kiedy ochroniarz z nocnego klubu uderzył mnie, nazywając brudnym Polaczkiem. I wtedy, kiedy bili mnie na raz wszyscy chłopcy z mojej własnej klasy, w ostatnim roku podstawówki.

Kocham cię. Czy kiedyś będziemy jeszcze razem?

Ja ciebie też. Nie, nigdy.
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:08 przez kamaitachi, łącznie zmieniany 1 raz.
Uccidiamo il chiaro di luna!

2
Tak na początek:"cud malina". I jeszcze przykład na prozę: pisaną w pierszej osobie, użycie róznych czasów w jednym tekście, opis charakterystyczny dziewoji w męskim wydaniu, połączenie rozważań i fabuły. Choliwka tyle rodzynków w jednym cieście. Pychota i bardzo dobry tekst.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
tez mi się podobało :-)
jest kilka drobiazgów, które gdzieś tam wybijają z rytmu, ale ogólnie przyjemnie sie kawałek czyta.
Pamiętasz, jak 1 wtedy uderzyłaś mnie po raz pierwszy? Pamiętasz? 2 Obdarłaś sobie kostki na moich zębach. Nasza wspólna krew 3 rozbryzgała się po przesiąkniętej potem koszulce. Ludzie się trochę śmiali, bo 4 zaczęłaś w chwilę później rzucać we mnie kamieniami.
1 zbędne,
2 obtarłaś? otarłaś?
3 rozbryzgła?
4 w chwilę później zaczęłaś rzucać we mnie kamieniami.
Zatrzymałaś mnie przy drodze wychodzącej z osiedla
z jakiegoś powodu to spersonalizowanie drogi mi nie odpowiada. może "wyjazdowej"? albo przy granicach osiedla.
udawałem przed tobą atak apopleksji, usiłując wzbudzić w tobie poczucie winy.
zbędne.
odtwarzając w kółko ten sam bezsensowny rytuał nienawiści,
zbędne.
Jak zsikałem się wtedy w nocy do łóżka , śpiąc głęboko po całonocnej libacji. Puściły zwieracze Albo wtedy, gdy. niemal spaliłem żywcem pięć osób gotując ravioli w środku nocy.
interpunkcja.
daruj sobie swoją litość
zbedne.
Kocham go jeszcze, rozumiesz. Może kiedyś jeszcze będziemy razem
powt.
ale wtedy chodziłem na dziwki. Głupio wyszło, kochana, ale nie mogłem wtedy na ciebie patrzeć.
j.w.
błagałaś mnie, bym kochał się z tobą po raz ostatni.
zbędne.
Miałeś pretensje do mnie, że założyłam stringi
zbędne, to wynika z kontekstu.
gdy rozbiłeś sobie pysk o krawężnik,
j.w.
wszyscy chłopcy z mojej własnej klasy,
jedno albo drugie.

nie lubie prozy w pierwszej osobie, jest parę wyjątków, ale musi to być coś rzeczywiscie ciekawego, żeby mnie wciągnęło, tobie się udało. wymieszanie wspomnień kobiety i meżczyzny, toksycznosc tego zwiazku, ich zalezności, zaciskające sie jak pętle na obojgu uczucia, których skala od miłosci do nienawiści sama w sobie jest nie do zniesienia dla bohaterów, przykuwa uwagę, mimo, ze naturalizm, brutalnośc opisów niekiedy odrzuca.

tylko zrób coś z zaimkami ;-)

świetny tekst, gratulacje :-)

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:08 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

4
A mi właśnie te zaimki podobają się w treści - robią tekst bardzie osobisty, uczłowieczają go i nie jest to już sucha relacja o czymś tam...

[ Dodano: Nie 28 Lip, 2013 ]
chociaż z drogą zgoda, dziwnie brzmi.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

5
podczas gdy ty utopiłeś siebie samego w wódce.
Tylko to mi jakoś zgrzytnęło. Nie brzmi zbyt naturalnie w wypowiedzi, ale to tylko moje odczucie.

Mi też zaimki nie przeszkadzają. W ogóle jestem zdania, że wycinanie ich w pień może często zaszkodzić, dlatego w tym tekście akurat bym ich nie ruszała. Tworzą klimat, a także wzmacniają autentyczność wypowiedzi oraz sugestywność obrazów, jakie malujesz. Brutalne opisy akurat przypadły mi do gustu. Idealnie mi tutaj pasują, nadają wymiarowości, oddając jednocześnie wzburzenie, smutek, a nawet i frustrację bohaterów. Historia świetnie opowiedziana, z polotem. Ileż to razy bywa, że ludzie się kochają i zarazem nienawidzą , pragną i walczą, a potem zostają już tylko rysy, których nie da się wygładzić. Zakończenie perfect.

Już się tak nie podniecam i sobie idę ;D Gratuluję i pozdrawiam!

6
Plus.

Ładnie leci. Przekonujące, chociaż może jak na mój gust trochę za mocne - wolę bardziej powściągliwą prozę - ale to kwestia upodobań.

Ładny behawioryzm, ale odrobinkę przerysowany. Spróbuj oddalić się od ekstremum do środka. Wtedy czytelnik będzie miał wrażenie, że ma do czynienia z człowiekiem, a nie z archetypem.

Zakończenie wieje tandetą i tanim blichtrem. Pilnuj się.


PS. Zmieniłbym tytuł na "Sonata księżycowa" - może nawet by mi wtedy ciarka po plecach przeszła. ;)
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”