Prolog mojej nowej powieści, która pierwotnie miała być opowiadaniem. Z czasem jednak wyobraźnia zrobiła swoje. Pierwszy ambitniejszy tekst. Krytyka mile widziana.
WWWCzarne chmury zasłaniały całą powierzchnię prowincji. Nie dopuszczały nawet małego promyka słońca, za to obdarowywały obfitym deszczem i piorunami. Jednym słowem – burzą. Burzą, która zdawać by się mogło, że zniszczy urok całego dnia, a także wieczoru. Mogłoby się zdawać... Nie tyczyło się to bowiem drobnej mieściny na obrzeżach prowincji.
WWWW jej karczmie trwała huczna zabawa. Wszyscy się radowali, gdyż córka jednego z kupców, który właśnie zatrzymał się w tym mieście, wyszła za mąż. Sprawą oczywistą jest, że kupiec ponosił wszelkie koszta, więc każdy mógł pić i jeść do porzygu. Pokrótce opisując: mnóstwo rozlanego piwa i miodu, masa pijanych mieszczuchów i stale podrywane córki gospodarza, które podawały trunki. O dziwo nikogo jeszcze nie pobito!
WWWGdy już się porządnie ściemniło, a burza szalała jak opętana, drzwi karczmy zaskrzypiały powoli i upiornie. Prawie jak w horrorze! Do środka weszła średniego wzrostu postać przykryta ciemnym płaszczem przemoczonym do ostatniej nitki. Na jej widok wszyscy umilkli, a zabawa jakby ustała. Nowo przybyły stał przez chwilę po czym skierował się do barku, gdzie było jedno wolne miejsce. Jego krokom towarzyszył dźwięk ocierania stali, co świadczyło o tym, że jest on uzbrojony. Wszyscy śledzili go wzrokiem, a gdy zajął już miejsce, zabawa znów zaczynała się rozkręcać, choć niepewnie.
WWW-Co podać? - zapytał gospodarz drżącym głosem. Tajemnicza osoba milczała cały czas zakrywając twarz kapturem od płaszcza. - Czy chce się waść czegoś napić? Mamy bardzo do...
WWW-Gdzie on jest? - przerwał mu głęboki, męski głos.
WWW-Ale... ale kto-o? - Głos gospodarza drżał jeszcze bardziej. Widać było jego zakłopotanie i strach w tej sytuacji.
WWWSpod kaptura wyłonił się podbródek i usta. Skóra tajemniczego gościa była blada i pomarszczona, a usta sine. Sprawiało to wrażenie jakby sama śmierć chodziła przykryta tym płaszczem.
WWW-Da... - mówił spokojnie zakapturzony. - ...nie...
WWW-Thelor!
WWWTen okrzyk spowodował ciszę w całej gospodzie i przerwał wypowiedz starca. Ten błyskawicznie się odwrócił i zobaczył grubego mężczyznę w zdobionej szacie i z widoczną łysiną. Twarz miał pulchną i uśmiechniętą od ucha do ucha. Ręce rozłożone szeroko jakby chciał się przytulić. Na palcach dłoni nosił liczne pierścionki, diamenty i brylanty.
WWW-Kopę lat! Dawnośmy się nie widzieli stary druhu! - ryknął grubas i podniósł starca przytulając go na powitanie. Od uścisku słychać było ocieranie się elementów zbroi. - A ty cały czas chodzisz w tym łachmanie? Zdejmuj to natychmiast! Gospodarzu!
WWW-Tak Panie? - zapytał jeszcze bardziej skonsternowany.
WWW-Przynieś do mojego pokoju dobrego wina. Słyszałem, że masz spore zapasy w swojej piwnicy. Ja zabieram tego przemiłego pana do siebie.
WWWOtyły mężczyzna ruszył do schodów prowadzących na kolejne piętro karczmy. Postać w płaszczu ruszyła za nim, a zabawa na nowo się zaczęła.
WWWNa drugim piętrze znajdowały się pokoje gościnne. Największy z nich był zajęty przez kupca i właśnie do niego udali się mężczyźni. Kominek delikatnie rozświetlał pomieszczenie. Przed nim stały dwa fotele, a między nimi drobny stolik. Na dużych półkach leżały spore księgi okupowane przez masę kurzu. W kącie pomieszczenia stało łóżko, a tuż obok niego półka nocna, na której leżało pióro z atramentem i kartką papieru.
WWW-Pozwól, że wezmę twój płaszcz Thelorze – oznajmił kupiec i powiesił go na wieszaku. - Siadaj! Ogrzej się. Zapewne zmarzłeś przez ten deszcz.
WWWThelor usiadł i popatrzył z ukosa na łysawego śmieszka, który w tym czasie wyciągnął z szafki dwie spore szklanki i ustawił na drobnym stoliku. Otworzył usta, ale w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Była to córka gospodarza z butelką wina.
WWW-Dziękuję moja droga. Masz za fatygę – kopsnął jej złotą monetę. - A więc – rzekł do Thelora, nalewając wina – co cię do mnie sprowadza, mój przyjacielu?
WWW-Ładna iluzja, Danielu – odpowiedział wymijająco.
WWW-Ach, faktycznie! Wybacz moje gapiostwo!
WWWŁysy grubas z ozdobną szatą i mnóstwem biżuterii na palcach w jednej chwili zmienił się w młodego, szczupłego blondyna o niebieskawych oczach i smukłej twarzy. Również nieskromny ubiór został zastąpiony koszulą nocną i płóciennymi spodniami.
WWW-Lepiej?
WWW-Znacznie.
WWW-Szkoda, że nie można tego powiedzieć o tobie, Thelorze. Czas dał Ci się we znaki! - zaśmiał się młodzik, a starzec mierzył go chłodnym spojrzeniem.
WWWJednakże miał rację. Blada i pomarszczona skóra wyglądała okropnie. Oczy pozbawione życia i totalna łysina, sprawiały wrażenie, że ów starzec to raczej chodzący trup! Na dodatek ta zbroja. Czarna, z dziwnymi zdobieniami w kształcie czaszek czy kości. Kto robi takie dziwaczne uzbrojenie?
WWW-Niestety muszę się z Tobą zgodzić. Nie jest ze mną najlepiej. Zatem domyślasz się po co tu jestem?
WWW-Domyślam, domyślam. Przyszedłeś po retinium.
WWWDaniel wyciągnął z kieszeni drobny flakonik wypełniony czerwoną cieczą.
WWW-O to twoje retinium. Gęsty napój wytwarzany z ludzkich dusz przez Aunnów. Dzięki niemu możecie żyć znacznie dłużej niż poprzez bezpośrednie wysysanie dusz z ludzi.
WWWThelor przechylił flakonik jak kieliszek wódki. Napój sprawił, że skóra Thelora jakby nabrała kolorów, ale dalej miała nienaturalną barwę. Na brodzie pojawił się kilkudniowy zarost, a na głowie – kępa siwych włosów. Oczy jakby trochę nabrały życia i poprawiła się sama postura z lekko przygarbionej do wyprostowanej i dumnej.
WWW-Czuje się trzydzieści lat młodziej.
WWW-I tak też wyglądasz.
WWWThelor wstał i rozruszał trochę kości i kark po czym usiadł i wypił wino.
WWW-I jak smakuję?
WWW-Dobrze wiesz Danielu, że nie czuję smaku.
WWW-A faktycznie – pacnął się w czoło. - Przecież ty jesteś martwy!
WWW-Nie lubię tego określenia. Wolę gdy mówi się na mnie, że jestem...
WWW-Mortusem – dokończył młodzieniec. - Czyli takim zombie tylko z pełną świadomością i nutką uczuć.
WWW-Dokładnie.
WWW-No to skoro załatwiliśmy formalności to porozmawiajmy normalnie. Co u ciebie słychać, Thelor? Co robiłeś przez ostatnie trzy miesiące?
WWW-Brudziłem sobie dłonie.
WWW-Czarna robota, hę? - uśmiechnął się szyderczo.
WWW-Można tak powiedzieć. Ogólnie rzecz biorąc wykonywałem zlecenia. Trafiłem nawet na jednego Aunna!
WWW-Poważnie?!
WWW-Aha – kiwnął głową. - Chciał, żebym zabił pewnego Mortusa. Konkretnie – siebie. Troszkę się rozczarował kiedy zdjąłem kaptur.
WWW-Haha! Szkoda, że nie widziałem jego miny! Skoro już o nich mówimy to mam i ja dla ciebie zlecenie.
WWW-Którego wyeliminować?
WWW-Nie tym razem barbarzyńco! Chcę, żebyś mi jedną z nich sprowadził, ale żywą!
WWW-Zemsta nie jest w moim stylu.
WWW-Dlatego nie zabijasz Aunnów nawet za to, że uczynili cię Mortusem? Trochę tego nie rozumiem.
WWW-Zemsta wywołuję większe zło.
WWW-Mam nieco inne zdanie na ten temat, ale jak uważasz.
WWW-Więc co to za jedna?
WWW-Nazywa się Jess, podobno przewodzi szajką bandytów w stolicy. Tylko tyle wiem.
WWW-Po co ci ona?
WWWDaniel zignorował to pytanie i odwrócił wzrok. Jego uśmiech natychmiast znikł. Wzrokiem błądził po pokoju, aż natrafił na okno. Patrzył przez chwilę jak krople spływają po jego powierzchni i rzekł:
WWW-Po prosu ją przyprowadź. Jutro się stąd wynoszę. Znajdziesz mnie w Yrioll.
WWW-Dlatego to przyjęcie – mruknął pod nosem Thelor.
WWW-Co takiego?
WWW-Nic, nic. Już wyruszam.
WWWZ płaszcza dalej kapała woda i był zimny, ale Mortusowi to nie przeszkadzało. W końcu nie czuł zimna. Gdy otworzył drzwi spojrzał jeszcze raz na przyjaciela. Ten odwzajemnił spojrzenie. Jego szkliste oczy powstrzymywały łzy, które były jak rzeka atakująca starą tamę.
WWW-Thelorze – powiedział miękkim głosem. - Czy wy zachowujecie wspomnienia z poprzedniego życia?
WWWMortus stał chwilę szukając odpowiedzi, którą tak doskonale znał. Sam chciał wiedzieć kim był, co robił, czy miał rodzinę, przyjaciół, ale w głowie pustka. Jedyne co pamięta to chwilę gdy został stworzony, gdy Aunnowie go wykorzystywali, gdy zbiegł im i to co robił do tej pory. Między tymi wspomnieniami kręciły się także wspomnienia osób, których duszę pochłoną, aby żyć. Drobne chwile z ich życia, nic więcej...
WWW-Nie... - odparł chłodno i wyszedł.
WWWDźwiękowi zamykanych drzwi towarzyszył grzmot, po którym zapadła głucha cisza. Nawet deszcz przestał padać.
"Wracając do życia: Tom I" [Fantasy]
1
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:15 przez WiNyL, łącznie zmieniany 1 raz.