Rękawek

1
Kontrola jakości lol.

Czy ktokolwiek jeszcze mi uwierzy, jeśli napiszę, że nie ma damy? ;)
***
WWWPo całonocnej lekturze jakiejś fantastyki zasnąłem natychmiast wonnym od wizji snem człowieka, który wie, że za dwie godziny czeka go pobudka w ciemnościach zimowego przedświtu. Przyśniła mi się oczywiście ekspedycja kosmiczna, oczywiście ze mną w roli dowódcy. Najpierw pruliśmy palnikami jakieś wielkie drzwi, zapewne wrota do kurhanu obcych albo opuszczonej dawno stacji badawczej. Pamiętam, że wiedziałem doskonale, czego się za tymi drzwiami spodziewać i dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, co znaleźliśmy, bo to było coś zupełnie innego. Nie wiedziałem, że można samego siebie zaskoczyć we śnie.
WWWTrafiliśmy do ogromnej, całej białej, niebotycznie rozwartej na wszystkie strony sali, wyłożonej jakimś plastykiem, oświetlonej bez źródeł światła. Trudno opisać, jak była wielka. Nie ma na świecie nic tak wielkiego, a we śnie czuło się tę wielkość każdym nerwem, tak, że zamglona linia horyzontu nie była żadną granicą dla percepcji. Widziało się tę salę całą i w ogóle się jej nie widziało, tak była ogromna.
WWWNa środku stał stół z dwunastoma krzesłami. Kazałem przy nim usiąść, chociaż było nas tylko sześcioro. Członkowie mojej załogi, ludzie i androidy, zaczęli się kłócić, nie pamiętam nawet o co. Siedzieliśmy w tej gigantycznej białej przestrzeni, oni się kłócili, a ja nie mogłem nic zrobić, jakby owinęła mnie mokra zasłona. Zdawałem sobie sprawę, że powinienem coś wymyślić, zdecydować, wydać jakieś rozkazy, ale nie mogłem. Sytuacji nie poprawiał fakt, że instynktownie wyczułem zbliżające się śmiertelne zagrożenie – coś mi nie grało w tej auli, wyczuwałem, że to źle się skończy. Siedziałem przy stole, słuchałem idiotycznej kłótni kosmonautów i ze wszystkich sił próbowałem coś zrozumieć, wydać jakąś dyspozycję, która uratowałaby nas wszystkich. Potem zadzwonił budzik. Wstałem na matematykę. Miałem siedemnaście lat.
WWWTeraz mam lat dwadzieścia dwa i czuję się bardzo podobnie. Przychodząc tutaj, do mieszkania jej siostry, wiedziałem, po co to robię. Dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, co znalazłem. Jej wilgotne usta błądzą po całej mojej twarzy, raz trafiając w wargi, a raz nie, bo nie sprawia nam to specjalnej różnicy; czarne włosy rozsypały się już na wszystkie strony. Moje ręce gdzieś pomiędzy jej bluzką a stanikiem działają jak mogą, ale zawrotne tempo naszej namiętności nie daje wielkiego pola manewru – podrapać, pogłaskać, chwycić mocno i nie puszczać, bo to przecież ona, właśnie ona w moich ramionach...
WWWA w moich myślach skomplikowana konstrukcja z rozchybotanych kalejdoskopów, bo to Iwona w moich ramionach, a Tomek, a moja Milena, przecież tak nie wolno i to jest w ogóle niemożliwe, ja chyba tutaj zaraz zgłupieję, co my wyprawiamy? Tak nie wolno, nie wolno zdradzać ani rujnować przyjaźni na rzecz jakiegoś kretyńskiego nieporozumienia, bo przecież to musi być nieporozumienie. Sam nie wiem czemu, ale to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe i chociaż trudno mi znaleźć fałsz w jej tętniącej szyi, on musi tam gdzieś być.
WWW- Ale Tomek... - wysupłałem te słowa spomiędzy zaciśniętych zębów, mając nadzieję, że to był ten decydujący rozkaz.
WWW- Pieprzyć Tomka, kocham cię – rozszalałym szeptem prosto w moje ucho.
WWWGdy dociera do mnie sens tych słów, nie jestem w stanie wykrztusić „ja ciebie też”, bo akurat gryzę rozpaczliwie jej wargę, ale myślę to milion razy w jednej sekundzie. Dalej jest już bardzo prosto, bo chociaż wyczuwam śmiertelne zagrożenie i wiem, że to wszystko źle się skończy, jestem tak samo bezbronny jak w tamtym śnie. Męczę się, ale nie mam na nic wpływu, więc ta męczarnia staje się uniwersalną, bezwładną, wręcz rozkoszną, bo pozbawioną poczucia odpowiedzialności. Moją ostatnią nadzieją pozostaje budzik, który powinien niedługo zadzwonić i wyciągnąć mnie z tej przeklętej matni, gdzie złudzenie wolnej woli jest faktycznie tylko złudzeniem.
WWWNiestety, budzik nie zadzwonił. Nie zadzwonił, gdy jeszcze stygnąc szeptaliśmy sobie gorączkowe głupoty, ani gdy zasnęliśmy ciężkim snem ludzi, którzy wiedzą, że kładą się spać po południu jak emeryci.
WWWWszystko skończyło się jak najgorzej. Milena wyjechała z miasta. Tomek połknął opakowanie ketonalu, a kiedy wyzdrowiał, poszedł w jej ślady. My też wyjechaliśmy.
Ostatnio zmieniony wt 15 kwie 2014, 02:24 przez Sepryot, łącznie zmieniany 1 raz.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

4
Cześć
Sepryot pisze:Po całonocnej lekturze jakiejś fantastyki zasnąłem
Co najmniej bym skreślił. Coś takiego brzmi nieładnie, szczególnie w narracji pierwszoosobowej. Bohater czytał jakąś fantastykę i nie wie/pamięta jaką...? Tak mniej więcej to brzmi.
Sepryot pisze:wonnym od wizji snem człowieka
Wieje amatorszczyzną. Tego typu zdania czy zwroty są zazwyczaj nieudolną próbą upiększania tekstu.
Sepryot pisze:Przyśniła mi się oczywiście ekspedycja kosmiczna, oczywiście ze mną w roli dowódcy.
Powtórzenie. Może zamierzone, ale jak dla mnie brzmi słabo.
Sepryot pisze:Pamiętam, że wiedziałem doskonale, czego się za tymi drzwiami spodziewać i dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, co znaleźliśmy, bo to było coś zupełnie innego
Wydaje mi się to niepotrzebne. Wynika z kontekstu. Spodziewał się czegoś ---> ale był zaskoczony tym, co znalazł ---> de facto = to było coś zupełnie innego.
Sepryot pisze:oświetlonej bez źródeł światła.


Mogę starać się coś tam wyobrazić, ale i tak nie do końca wiem, co autor miał na myśli. I zgadzam się z przedmówcą odnośnie tej "niebotycznie rozwartej..."
Sepryot pisze: Nie ma na świecie nic tak wielkiego
To była tylko sala. Choćby nie wiem, jak wielka to raczej Mont Everestu nie przebije... (:
Sepryot pisze:Widziało się tę salę całą i w ogóle się jej nie widziało, tak była ogromna.
Aż tak...? O_O
Sepryot pisze:Na środku stał stół z dwunastoma krzesłami.
I widzisz, przez ten ogrom tu pojawia się problem; sala jest przeogromna - większa od czegokolwiek! - nasza postać jest na jej początku, a i tak jest w stanie wylukać stół i 12 krzeseł na jej środku. A po wcześniejszym opisie wydawało mi się, że do jej środka jest trochę, jak stąd na drugi koniec galaktyki... Czepiam się? (: Może, ale mi od razu to skrzypi, kiedy czytam.

No i dalej... Wiesz, sądzę, że masz strasznie dużo braków warsztatowych. Język wydaje mi się kiepski, chaotyczny, jakbym czytał bloga jakiejś nastolatki. Długie zdania, nieładnie złożone. Jak np. to:
Sepryot pisze:A w moich myślach skomplikowana konstrukcja z rozchybotanych kalejdoskopów, bo to Iwona w moich ramionach, a Tomek, a moja Milena, przecież tak nie wolno i to jest w ogóle niemożliwe, ja chyba tutaj zaraz zgłupieję, co my wyprawiamy?
Przeczytaj to na głos, a może sam zobaczysz. Jest ich dużo, tych zdań, a wszystkie brzmią, jakby ktoś dopiero uczył się je składać.

A cała historia... Nie wiem. Zaczynasz od jakiegoś snu, a później przechodzisz w nie-wiadomo-co i łączysz to w tak kiepski sposób, że chyba wolałbym, żeby to w ogóle nie miało związku. Mógłbym wtedy po prostu napisać "co ma piernik do wiatraka" i byłoby z głowy (:

Reasumując: jest niefajnie. Jeżeli czytam teksty z kiepskim warsztatem a dobrą treścią to jest ok, ale gdy zabraknie tych dwu składników to... nie rozumiem... (:

Tak czy inaczej powodzenia.
„Prawdziwa mądrość zaczyna się, kiedy przestajesz cytować innych ludzi...”

5
No i dalej... Wiesz, sądzę, że masz strasznie dużo braków warsztatowych. Język wydaje mi się kiepski, chaotyczny, jakbym czytał bloga jakiejś nastolatki. Długie zdania, nieładnie złożone. Jak np. to:
Aaaaeeeaaaeyymm... ekhm?
K.R. pisze:Reasumując: jest niefajnie. Jeżeli czytam teksty z kiepskim warsztatem a dobrą treścią to jest ok, ale gdy zabraknie tych dwu składników to... nie rozumiem... (:
Istotnie, fascynujące... :P A jakie teksty składają w sobie dobry warsztat i dobrą treść?
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

6
Sepryot pisze:Cytat:
No i dalej... Wiesz, sądzę, że masz strasznie dużo braków warsztatowych. Język wydaje mi się kiepski, chaotyczny, jakbym czytał bloga jakiejś nastolatki. Długie zdania, nieładnie złożone. Jak np. to:


Aaaaeeeaaaeyymm... ekhm?
Och, mój drogi, taka jest moja opinia (: Po prostu.
Sepryot pisze:K.R. napisał/a:
Reasumując: jest niefajnie. Jeżeli czytam teksty z kiepskim warsztatem a dobrą treścią to jest ok, ale gdy zabraknie tych dwu składników to... nie rozumiem... (:


Istotnie, fascynujące... :P A jakie teksty składają w sobie dobry warsztat i dobrą treść?
Tego typu pytań nie rozumiem. Mam teraz podać Ci jakiś konkretny? A po cholerę? (: Wątpisz, że brakuje takich?

Poczytaj np. opowiadania Edgara Kereta. Nie w moim stylu jeśli chodzi o język, ale nie brakuje tam ani warsztatu ani treści.

Nie wiem, czego tu nie rozumiesz, czy może problemy z przyjęciem krytyki? (:
„Prawdziwa mądrość zaczyna się, kiedy przestajesz cytować innych ludzi...”

7
Hej :)
Po całonocnej lekturze jakiejś fantastyki zasnąłem natychmiast wonnym od wizji snem człowieka
Unikaj określeń jakiś, jakieś - nie uwiarygadniają twojego tekstu, a raczej sugerują, że nie wiedziałeś co napisać.
Człowieka wykasuj. Idzie się domyśleć, że o niego chodzi. Wonnym od wizji snem - fajna zbitka słowna, podoba mi się.
Przyśniła mi się oczywiście ekspedycja kosmiczna, oczywiście ze mną w roli dowódcy.
Zbyt na siebie wpada do powtórzenie, nie brzmi dobrze.
Najpierw pruliśmy palnikami jakieś wielkie drzwi, zapewne wrota do kurhanu obcych albo opuszczonej dawno stacji badawczej. Pamiętam, że wiedziałem doskonale, czego się za tymi drzwiami spodziewać
Skoro tyle wie o tych drzwiach, albo mu się wydaje, że wie, to słowo - jakieś - tutaj nie pasuje.
i dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, co znaleźliśmy, bo to było coś zupełnie innego.
Można płynniej ;)
Trafiliśmy do ogromnej, całej białej, niebotycznie rozwartej na wszystkie strony sali
Całej - do kasacji. Skoro piszesz białej i nic potem nie dodajesz, to znaczy, że była biała i koniec. W dalszym opisie, mniej więcej wiem, co chciałeś opisać, ale źle to ubrałeś. Postaraj się inaczej.
wyłożonej jakimś plastykiem, oświetlonej bez źródeł światła.
Skoro potrafił ocenić, że to plastik, to czy określenie "jakiś" jest tutaj potrzebne? Chyba więcej nas, czytelników, nie interesuje.
Drugą część zdania przydałoby się rozbudować.
Trudno opisać, jak była wielka. Nie ma na świecie nic tak wielkiego, a we śnie czuło się tę wielkość każdym nerwem, tak, że zamglona linia horyzontu nie była żadną granicą dla percepcji. Widziało się tę salę całą i w ogóle się jej nie widziało, tak była ogromna.
Rozumiem prawa snu, ale "Nie ma na świecie nic tak wielkiego" brzmi jak prawda ogólna, którą próbujesz przekazać. Tymczasem chciałeś to odnieść do snu, jak mniemam, więc spróbuj inaczej to napisać. Ponadto "jak była wielka","tak była ogromna", trochę nieporadne :)
Na środku stał stół z dwunastoma krzesłami.
Za szybkie przejście. W mojej głowie zarysował się obraz nieskończenie wielkiej sali, więc ewentualne umeblowanie byłoby niczym kropka w tak wielkiej przestrzeni ;)
Siedzieliśmy w tej gigantycznej białej przestrzeni
Już to wiemy, napisz coś innego, co może zarysuje nam trochę bohaterów. To tylko przykład.
a ja nie mogłem nic zrobić, jakby owinęła mnie mokra zasłona
Nie bardzo rozumiem to porównanie, mógłbyś?
wyczułem zbliżające się śmiertelne zagrożenie – coś mi nie grało w tej auli, wyczuwałem
Siedziałem przy stole, słuchałem idiotycznej kłótni kosmonautów i ze wszystkich sił próbowałem coś zrozumieć, wydać jakąś dyspozycję,
Powtarzasz się
Dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, co znalazłem. Jej wilgotne usta błądzą po całej mojej twarzy, raz trafiając w wargi, a raz nie, bo nie sprawia nam to specjalnej różnicy;
Nie wiem, czemu zmieniasz czas.
Jakby laska miała wybierać między seksem analnym a oralnym, to wtedy byś mógł napisać, że nie robiło jej to wielkiej różnicy. Przy całowaniu twarzy raczej mały efekt ;)
czarne włosy rozsypały się już na wszystkie strony
Zły szampon ;p Użyj innego słowa.
ale zawrotne tempo naszej namiętności nie daje wielkiego pola manewru – podrapać, pogłaskać, chwycić mocno i nie puszczać,
Głaskanie tutaj nie pasuje.
bo to Iwona w moich ramionach, a Tomek, a moja Milena, przecież tak nie wolno i to jest w ogóle niemożliwe, ja chyba tutaj zaraz zgłupieję, co my wyprawiamy?
Nie rozumiem. Zrobili sobie czworokącik?
A w moich myślach skomplikowana konstrukcja z rozchybotanych kalejdoskopów, bo to Iwona w moich ramionach, a Tomek, a moja Milena, przecież tak nie wolno i to jest w ogóle niemożliwe, ja chyba tutaj zaraz zgłupieję, co my wyprawiamy? Tak nie wolno, nie wolno zdradzać ani rujnować przyjaźni na rzecz jakiegoś kretyńskiego nieporozumienia, bo przecież to musi być nieporozumienie. Sam nie wiem czemu, ale to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe i chociaż trudno mi znaleźć fałsz w jej tętniącej szyi, on musi tam gdzieś być.
Jak dla mnie cały fragment do przeróbki. Za duże skróty myślowe. Najpierw coś o czworokącie, potem o zdradzaniu, potem o tym, że to zbyt piękne a na końcu wyskakujesz z niezbyt trafioną metaforą.
Dalej jest już bardzo prosto, bo chociaż wyczuwam śmiertelne zagrożenie i wiem, że to wszystko źle się skończy, jestem tak samo bezbronny jak w tamtym śnie.
Jak to jest prosta sytuacja, to nie chce wiedzieć, jak wygląda u ciebie dramat xd


Wiesz, myślałam, że pójdziesz w stylizację językową i nawet pomyślałam, że te chaotyczne, nieskładne miejscami zdania w pierwszej połowie tekstu są celowe i dobrze oddają umysł siedemnastolatka. Ale w drugiej części było to samo, mimo że zaznaczyłeś, że bohater czuje się podobnie, jak wtedy, gdy miał siedemnaście lat, to jednak zbyt mi się to gryzło.
Nie podoba mi się też żonglowanie czasami w tym fragmencie, ale to kwestia gustu.

Gdzieś tam prześwituje delikatnie przekaz i sens tego tekstu, ale jest on zbyt kruchy, by go wyciągnąć na wierzch.

Jak dla mnie oniryzm nieudany. Przerósł cię chyba trochę. Niedopowiedzenia, absurd, chaos, skróty myślowe - wszystko dla ludzi, ale w określonej dawce. Chyba nie utrzymałeś równowagi :)

Pozdrawiam.

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony wt 15 kwie 2014, 02:23 przez Almari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Szczęśliwy człowiek, co złamał okowy godzące w intelekt,
i zaprzestał frasować się stale.
Znoś i trwaj! Ból ten przyda ci się kiedyś"

8
Co my tu mamy? Proza inicjacyjna?
Masz w sobie oryginalność i żywioł twórczy - ale to wiesz. Podoba mi się autentyczność w emocjach chłopiec/mężczyzna, to zarysowanie postaci bohatera, który już nie chłopiec, jeszcze nie mężczyzna
Tu trochę przekombinowałeś w obrazowaniu, w koncepcie. Na początku trochę nie dopracowałeś, a pod koniec to Ci się już trochę znudziło.
To materiał dopiero do opowiadania - wymaga przemyślenia konstrukcji, narracji. Myślę, że także skupienia się na oniryzmie chłopięco-homeryckim. Tam potrzeba innych kresek w metaforach chyba, bo i ile erotyczna część jest wiarygodna w metaforyce, pierwsza jest pretensjonalna trochę. Nie wiem, jak to przekształcać, nie byłam chłopcem :D

Językowo niechlujny (bo poszedł bez kontroli - porównaj "znudziło Ci się")
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
K.R., wybacz, po prostu szalenie mnie zaintrygowały niektóre elementy Twojej wypowiedzi ;)
Almari pisze:Nie bardzo rozumiem to porównanie, mógłbyś?
Weź kawałek jakiegoś ciężkiego materiału - zasłona, ręcznik, sweter - zamocz dokładnie w wodzie i owiń to sobie na twarzy. ;)
Almari pisze:Jak dla mnie cały fragment do przeróbki. Za duże skróty myślowe. Najpierw coś o czworokącie, potem o zdradzaniu, potem o tym, że to zbyt piękne a na końcu wyskakujesz z niezbyt trafioną metaforą.
Ujmując to kolokwialnie aż do bólu: koleś liże się ze swoją przyjaciółką, której facet jest jego przyjacielem, chociaż sam ma dziewczynę. Czy to naprawdę aż tak niezrozumiałe w kontekście całości?
Natasza pisze:Proza inicjacyjna?
Tramwajowa. ;)
Natasza pisze:to zarysowanie postaci bohatera, który już nie chłopiec, jeszcze nie mężczyzna
Cenna uwaga, dzięki!
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

10
Weź kawałek jakiegoś ciężkiego materiału - zasłona, ręcznik, sweter - zamocz dokładnie w wodzie i owiń to sobie na twarzy. ;)
Dobrze, a teraz wytłumacz mi sens tego porównania w kontekście całego zdania, bo o to mi chodziło ;)
Ujmując to kolokwialnie aż do bólu: koleś liże się ze swoją przyjaciółką, której facet jest jego przyjacielem, chociaż sam ma dziewczynę. Czy to naprawdę aż tak niezrozumiałe w kontekście całości?
Dla mnie nie, i jak widać, nie tylko dla mnie. Ja się pogubiłam. Dopiero jak wyjaśniłeś relacje, to zaczynam klarowniej to wszystko widzieć. Ten krótki dialog o Tomku trochę ułatwia, ale fragment wyżej, który ci wskazałam wprowadza wg mnie zamęt. Ja zobaczyłam w pierwszej chwili czworokąt ;p

Nie złość się więc. Przedstawiam tylko swój odbiór, kwestia gustu i wrażliwości. Ktoś inny się zachwyci, ktoś przejdzie obojętnie ;)
"Szczęśliwy człowiek, co złamał okowy godzące w intelekt,
i zaprzestał frasować się stale.
Znoś i trwaj! Ból ten przyda ci się kiedyś"

11
Sepryot pisze:Po całonocnej lekturze jakiejś fantastyki
Powiedziano wyżej, że powinieneś unikać takich niedookreśleń. Jednakowoż... Zastanówmy się.
- Co wczoraj robiłaś kochanie?
- Właściwie nic. Miałam iść na plażę, ale padało, więc czytałam jakiś kryminał...

Słówko "jakiś" oddaje lekceważący stosunek osoby do przedmiotu.

Ps. Może oddaje stosunek autora do fantastyki? ;)
ps2. I ma rację Natasza, kiedy pisze, że językowo niechlujny.
Ostatnio zmieniony wt 20 sie 2013, 14:57 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
W tym przypadku racja, dorapa :)

To już po prostu moje indywidualne zboczenie, że zamiast niedookreśleń (zaznaczam, chodzi mi o opisy, nie o dialog) wolę JAKIŚ konkretny przymiotnik ;p Co nie znaczy, że sama takich czasami nie stosuję.
Jeśli jednak Sep chciał oddać lekceważący stosunek do fantastyki, to wzmocniłabym to jeszcze lekką nutą nonszalancji - Po całonocnej lekturze jakiejś tam fantastyki.

Kwestie kosmetyczne, niezwykle subiektywne. Jednak autor jest bogiem w tym przypadku, więc przyjdzie, zbije po łapach i tyle będzie ;D
"Szczęśliwy człowiek, co złamał okowy godzące w intelekt,
i zaprzestał frasować się stale.
Znoś i trwaj! Ból ten przyda ci się kiedyś"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”