2
Czytałam kawałek. Warto, bo ciekawa. Ale nie powiem, że miła. ;)

Edit: znaczy - od strony formalnej ciekawa.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

3
Zażyczyłem sobie na gwiazdkę, dostałem, przeczytałem, polecam. Super język, ciekawe zabiegi narracyjne, przekonujący obraz słabego mężczyzny wtłaczanego w różne formy przez kobiety i historię. Jedna z tych powieści, które zostawiają ślad w psychice.
Jedna spora wada - książka chwilami wydaje się lekko kiczowata przez przeciążenie refleksjami. Bohater nie potrafi przejść dziesięciu metrów bez rozkminy na dziesięć stron (i stąd chyba głównie bierze się objętość "Morfiny"). Ale i tak mi się podobało. Autor poczynił mega postęp w stosunku do swoich wcześniejszych dokonań.

5
B.A.Urbański pisze:Nie dałem rady :(
Ok dlaczego?

No to półserio odpowiem: bo język, bo forma, bo bełkotliwy nurt główny, dzieci Michnika.

Rozumiem, akceptuję hejty i hejciki (i nie mówię że akurat ty hejtujesz) względem języka Masłowskiej, który jest niepoprawny albo poprawny w potoczny sposób. Ale język Morfiny (bo inne książki Twardocha to jednak inna liga, jakby autor awansował z 2 ligi polskiej do Premier League) to najczystsza polszczyzna bez syfiastych domieszek.
Cały ten dżez.

6
tapy pisze:(bo inne książki Twardocha to jednak inna liga, jakby autor awansował z 2 ligi polskiej do Premier League)
Prawda? :P

Uwielbiam casus Twardocha pod tym względem.

A "Morfinę" dzisiaj dokładnie kupiłem sobie własną, bo za pierwszym razem pożyczyłem od kolegi. I nie będę ukrywał, że jestem ciężko zdumiony (stąd ten temat w ogóle się wziął), że zrobiła tak mało szumu. Bo i pod względem treściowym i technicznym bardzo się wyróżnia na tle dzisiejszej literatury polskiej. BARDZO.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

7
A "Morfinę" dzisiaj dokładnie kupiłem sobie własną, bo za pierwszym razem pożyczyłem od kolegi.


To ciekawa historia jest, bo dzisiaj odebrałem własną z paczkomatu. Raczej z rzadka kupuję książki ale tutaj po prostu musiałem, rispekt i czapa z głowy za tę powieść. Ciekawi mnie następna Twardocha, bo jeżeli walnie z rozpędu coś równie dobrego to z miejsca umieszczam jego figurkę wersja mini na piedestale polskich prozaików.
Cały ten dżez.

8
Mnie do książki zachęcił recenzjo-felieton Marty Kwaśnickiej: http://kwasnicka.kresy.pl/?p=2093 (a swoją drogą, rewelacyjny blog, polecam), ale nie na tyle, żeby pędzić do empiku i wydawać 50 zł. Na tyle jednak, że jak pojawiła się okazja, to od razu wziąłem. I powiem szczerze: jestem nieobiektywny, bo się w tej powieści zakochałem ;) Połknąłem ten milion znaków w jakieś 10 godzin i ućpałem się tą książką aż miło.

Podejrzewam, że to z mojej miłości do skomplikowanych zabiegów narracyjnych. Metafizyczna druga narratorka w Morfinie to genialny koncept, a rozegrany tak sprawnie i sprytnie, że potrafi wessać mózg przez słomkę (to pierwsze, wtrącone zupełnie z czapy w środku akapitu zdanie w formie żeńskiej, które się uznaje za błąd druku... :P). I chociaż książka momentami wpada w zbędny infantylizm i ma rozczarowująco sztampowe zakończenie, to poza tym... perełka.

Cieszę się, że ktoś się ze mną zgadza. ^ ^
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

9
Książka jest faktycznie bardo dobrą lekturą - mimo zabawy z narracją, monologów wewnętrznych, niezbyt rozbudowanej fabuły - niesie czytelnika od początku do końca bez większych zgrzytów.
Zakończenie sztampowe? A co nie jest sztampowe w tej książce? Bidny alkoholo-narkoman z rozterkami i wyrzutami sumienia? Nieudany artysta-hulaka? Fabularnie ta książka posługuje się wieloma kliszami i wyraźnie zmierza do takiego właśnie "kliszowatego" zakończenia. Wojenna powieść o miłości.
Co czyni ją interesującą, to sposób opowiedzenia historii - chociaż personalnie nie mogłem pozbyć się gombrowiczowskiej gęby w trakcie lektury :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

10
tapy pisze:Ok dlaczego?
Wydaje mi się, że nie dorośliśmy do siebie :P
Ale obiecałem sobie, że jeśli kiedyś będę miał kryzys męskości, to przeczytam do końca i mi się spodoba ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”