Zawsze tak samo, czy jednak nie?

1
Uprzedzam na wstępie:
Nowa jestem, wczuwam się, wybaczcie, ale mogę jeszcze nie czuć klimatu forum, jak dział jest niewłaściwy, to proszę moderatorów o przesunięcie wątku...

Tak sie zastanawiam:
napisaliscie pewnie nie jedną książkę/serię.
Czy każdą pisało wam się tam samo dobrze? Czy przy każdej inspirowaliście się tym samym? Czy zmieniało się to w zależności od klimatu powieści?

Na wstępie opowiem trochę o sobie.

Piszę sobie od jakiegoś czasu, generalnie, jak mam coś takiego, co górnolotnie nazywam "weną", to słowa płyną same, ale jeśli nie... to jest ciężko...

Pisanie wychodzi seryjnie. Nie umiem pisać krótkich form, jakoś tak mam, po prostu.
Trochę już tego u mnie powstało (będziecie mieli okazję się zapoznać jak wrzucę do zweryfikowania jakiś początkowy fragment, jeszcze nie wiem czego).

Ale do rzeczy:
Klimat pisania, inspiracje...

Oj, to zależy co piszę i w jakim akurat jestem nastroju...

Pierwszy tom swojej pierwszej serii pisałam w bólach, długo nie mogąc się za niego zabrać. Zaczęłam kiedyś, coś, co niby miało być pamiętnikiem, ale wyewouowało do rozmiaru trylogii, która z pamiętnikiem niewiele ma wspólnego.
Pierwszy tom pisał się w ciszy i skupieniu. Oczywiście, na tyle na ile można liczyć na ciszę i skupienie przy dwójce małych dzieci w chacie. ;)
Drugi i trzeci pisały się wieczorami, przy sztucznym świetle, zawsze z lampką wina, albo butelką piwa obok klawiatury i ze słuchawkami z muzyką (różnego rodzaju, w zależności od nastroju i pisanej sceny). Tak powstały dwa kolejne tomy fantasy o nadludziach zwanych Zwierciadłami.

Gdzieś pod koniec pisania Zwierciadeł pojawiła mi się w głowie myśl o Underground, było to dosłownie kilka zdań, które póżniej, jakoś wyewoluowały w prolog do dystopijnej tetralogii.
Under pisało się z cichutkim podkładem muzycznym w tle, ale kompletnie bez udziału alkoholu. Za to zawsze w ciągu dnia. W nocy, jakoś mi nie szło.

Znów, pod koniec serii Under pojawiły mi się kolejne "wizje", tym razem znów fantasy, choć w innym nieco klimacie niż Zwierciadła. Tu bohaterowie są kapryśni. Odzywają się do mnie (a jest ich ośmioro) wtedy kiedy chcą, jeszcze nie umiem ich złapać i zmusić do opisywania zdarzeń po kolei, więc praca nad kolejna serią sprowadza się do zapisywania poodrywanych od siebie fragmentów, powiązanych planowaną fabułą, ale jednak bez środka, bez spoiwa. Mam początek, mam koniec, nie mam środka...
Być moze jeszcze nie opracowałam jak powinnam to pisać, jeszcze nie czuję klimatu...

Też tak macie, czy u was to constans? Zawsze to samo, bez względu na klimat powieści?
Friends come and go and the world doesn't stop for anybody, so do what you love and never look back.

2
Nie zawsze tak samo.
Czasem zainspiruje mnie tekst, albo układ tytułów na płycie i te tytuły staną się tytułami kolejnych rozdziałów (patent znamy mi od zawsze i często wykorzystywany przez innych Twórców...)
Czasem fragment muzyki. Wizja. Wypowiedziane przez kogoś zdanie.
Nawet przy pisaniu kolejnych części tej samej rzeczy było różnie.
Ale chyba najsprawniej szło gdy wracałam do domu z zamiarem: "dziś piszę". Siadałam i pisałam i historia płynęła.

A wiersze jeszcze inaczej - ja mam je chyba poupychane po kieszeniach i czasem znajduję.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”