ja kiedyś robiłem postacie, które były podobne do mnie w jakimś sensie i to zdawało egzamin, ale do czasu. Wtedy byłem w większej rozsypce życiowej i tworzenie bohaterów pozwalało mi jakoś nie wiem, skompensować sobie braki w realu..? Więc tworzyło się łatwo. A teraz, im bardziej uporządkowane mam życie, i im bardziej w "życiu realnym" mi się pozornie układa, tym mniejszą mam potrzebę kompensowania sobie życia poprzez wymyślonych bohaterów. A więc im lepiej w życiu tym bardziej papierowi bohaterowie mi wychodzą.Thana pisze:Potrzebny Ci ktoś, kto w literaturze bywa nazywany postacią-lustrem. Pojawia się po to, żeby główny bohater mógł przyjrzeć się samemu sobie z innej perspektywy.
Z drugiej strony mam jakąś niewytłumaczoną potrzebę pisania, tylko wkurza mnie to, że nie potrafię stworzyć ciekawego bohatera. Tzn. nie szukam recept pt. "jak stworzyć postać" bo to bez sensu. Nie chodzi o to, żeby postać była fajna, tylko taka dająca się polubić przeze mnie (a teraz piszę postacie, do których sam często czuję niechęć albo obojętność). Postacie dające się polubić nie muszą być wcale super. A jednak powinny mieć w sobie coś, jakąś autentyczność może, nie wiem. Powinny coś przekazywać światu. Nie powinny być bezbarwne (i znowu: można osiągnać sukces komercyjny wkładając całkowicie bezbarwną postać jako głównego bohatera - co udało się przecież pani Rowling - gdzie Harry Potter oprócz tego, że ma bliznę i jest wybrańcem, jest nudny jak cholera i nie może się równać Hermionie, Lunie Lovegood, Syriuszowi Blackowi czy nawet Voldemortowi). Ale nie chodzi mi o to, żeby zrobić coś "super cool" tylko, żeby napisać coś, co mi samemu będzie się podobać..
napisałem Ci PWW życiu też takich postaci potrzebujemy. Chyba nie ma innego wyjścia, jak szukać. Kiedyś trafisz na dobrego kontrpartnera i wtedy się te wszystkie zardzewiałe furtki pootwierają.
