Postanowiłem poprawić tekst i poddać ponownej ocenie, mam nadzieję, ze wszystko w zgodzie z regulaminem (czytałem, przeciwwskazań nie znalazłem). tak jak wcześniej tylko fragment.
Link do wczesniejszej wersji: http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=14782
WWWBursztynowy błysk zapalniczki wynurzył zmęczoną twarz z ciemności. Bruzdy zmarszczek poszerzyły się w migotliwym świetle. Płomień robił się już słaby, gaz się kończył. Żar zapalonego papierosa rozjaśniał się z każdym zaciągnięciem. Oparty o ścianę bramy mężczyzna patrzył na oblane żółtym światłem podwórze. Dzielnica tak samo robotnicza jak wtedy, gdy rzeczywiście mieszkali w niej robotnicy. Dotarł do filtra. Kiep upadł na ziemię, ginąc pod skórzanym butem. Wymacał paczkę w kieszeni płaszcza. Stołeczne, najtańsze. Palce ugniatały puste opakowanie, jakby w nadziei odnalezienia kolejnego papierosa.
WWWW przeciwległej, zanurzonej w czerni ścianie znajdowały się metalowe drzwi. Dla pewności, podszedł do nich i ponownie uderzył w zimną stal.
WWW„Jak zwykle bez pośpiechu”, pomyślał mężczyzna. Szklanooki nigdy nie spieszył się do klientów. Gdy jest się jedynym specjalistą w okolicy, można sobie pozwolić na takie drobne przyjemności.
WWWW końcu usłyszał chrzęst opornie ustępujących zawiasów. Drzwi powoli się otworzyły. Za nimi czekała wychudzona postać zanurzona w szarobłękitnej poświacie jarzeniówek. Para płonących czerwienią tęczówek dokładnie mierzyła opartego o ścianę mężczyznę.
WWW— Masz wyczucie Szklanooki — powiedział beztrosko do stojącego w drzwiach człowieka — właśnie skończyły mi się fajki.
WWWSzklanooki nie podzielał jego pogody ducha. Syntetyczne oczy zabłyszczały. Wyglądały jak dwa krwiste zera.
WWW— Spierdalaj! Znowu przyszedłeś żebrzszczsz… — syntetyczny głos rozregulował się, zmieniając w kakofonię elektronicznych tonów. Para kościstych palców natychmiast sięgnęła do przełączników skrzyneczki wszczepionej tuż pod jabłkiem Adama. Piski i szmery wciąż dochodziły z ust Szklanookiego, gdy niezręcznie próbował przywrócić sobie ludzki głos.
WWWWeteran zaśmiał się cicho. Nie powinien, ale to było silniejsze od niego. Czerwone zera zmierzyły go karcąco.
WWW— Znowu przyszedłeś żebrać łajzo? — powtórzył chropowatym głosem. Wojskowe zamienniki zawsze były prostackie. W gorszych dzielnicach, tak samo jak na polu walki, i tak nie liczy się estetyka.
WWW— Już Ci mówiłem. — Szklanooki nie ustępował. — Jak chcesz łaski, to idź do kościoła. Jak nie masz czym płacić, to wypierdalaj!
WWW— Szklany. — Weteran był nad wyraz opanowany.— Dzisiaj przychodzę do Ciebie jako partner w interesach.
WWWWymownie trącił stopą płócienny worek, który leżał tuż obok niego. Czerwone oczy obserwowały z zaciekawieniem. Weteran nigdy wcześniej nie miał niczego na handel.
WWW— Stary, jak długo się znamy? Będzie już z pięć lat. Może sześć. Tak się składa, że wiem czego potrzebujesz. Implanty są drogie.
WWWSchylił się i chwycił worek, który po chwili wylądował w kościstych dłoniach handlarza.
WWW— No dobra. Przyznam, że mnie zaskoczyłeś — Stwierdził drwiąco Szklanooki, gdy elektroniczne podzespoły obracały się pomiędzy jego długimi palcami. — Zaschnięte plamy da się zetrzeć, wszczepy będą prawie jak nowe — osądził ze znawstwem. — Swoją drogą, nie wiedziałem, że masz to w sobie. — Złośliwy uśmieszek wykrzywił kreskę jego ust. Zmarszczki pokryły twarz mężczyzny pajęczyną czarnych linii.
WWW— To czego chcesz, moja hienko?
WWWWeteran podszedł do niego i odpowiedział szybkim pchnięciem noża. Trafił prosto w serce. Piskliwy trzask wydobył się ze skrzynki syntezatora mowy. Szklanooki opadł martwy na ziemię.
Weteran wojen psionicznych - podejście drugie
1
Ostatnio zmieniony pt 23 maja 2014, 09:29 przez Baribal, łącznie zmieniany 3 razy.