"On"
Tak, wydawało mi się (jeśli wtedy mogło mi się wydawać), że twardo spałam, kiedy delikatne trzaśnięcie drzwi uświadomiło mi, jak daleko jeszcze byłam od prawdziwego zapadnięcia w sen. Byś może śniły mi się jakieś nieprzyjemne rzeczy, jak zwykle zresztą. I jak zwykle nie pamiętałam, co właściwie przedstawiały obrazy w mojej głowie. Jednak wtedy to wydawało mi się całkiem nieważne. Zastanawiałam się, kto wszedł do mojego pokoju, lub co przyczyniło się do hałasu. Nie wiedziałam i nie wiem nawet, czy chciałam wiedzieć. Bałam się otworzyć oczy, a co gorsza – bałam się poruszyć choćby odrobinkę. Oczywiście czasami zdarzało się, że ktoś bez pukania otwierał moje drzwi, ale bardzo rzadko zdarzało się to w nocy. Poczułam jak niedelikatny dreszcz przebiega mi po plecach i wtedy usłyszałam kroki. Lekkie, ale równocześnie pewne i jakby twarde. Stąpanie zdawało się być coraz bliżej mnie. Ba, ono zdecydowanie było coraz bliżej! Zastygłam w bezruchu, chociaż wcale nie musiałam tego robić, bo i tak prawie żaden mięsień mojego ciała nie zmienił swojego położenia odkąd na dobre się obudziłam. Nie wiedząc, co począć z szybkim oddechem i głośnym (tak, ono było naprawdę głośne, mogłam je usłyszeć) biciem serca, próbowałam przestać chwytać powietrze jak ryba na suchym lądzie. Jednak długo nie mogłam tak wytrzymać. Kroki nieprzerwanie zbliżały się do mojego łóżka, sprawiając, że czułam się kompletnie bezsilna. Właściwie nie było nic, co mogłam zrobić. Jedyna droga ucieczki była właśnie tą, która sprawiała, że ogarnęło mną przerażenie. Mimo to rozchyliłam powieki. Na ścianie tuż przed moim nosem majaczyła wąską strużka światła, która najprawdopodobniej dochodziła zza okna, gdzie zapalona była przydrożna latarnia. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, coś innego przykuło moją uwagę. A mianowicie cisza. Nie słyszałam już kroków, nie słyszałam zupełnie nic. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, ale to spowodowało, że gwałtownie się odwróciłam.
- Tata? – wyszeptałam, gdy zamajaczyła przede mną barczysta postać mężczyzny, który bez wątpienia był moim ojcem.
On nic nie odpowiedział. Usiadł na brzegu łóżka, jedną ręką opierając się o kołdrę tak, że nie miałam możliwości wydostać się spod niej. Jego twarz wyglądała na swój sposób przerażająco w prawie niczym niezmąconej ciemności mojego pokoju. Wiedziałam już, po co do mnie przyszedł. Jego odwiedziny od dawna były regularne, ale ja ciągle miałam nadzieję, że kiedyś się to skończy. Wypychałam myśl o tym ze swojej głowy i naprawdę wierzyłam, że te sytuacje nigdy nie miały miejsca. Marzyłam o tym każdej nocy tuż przed snem, modliłam się o to do Boga. Kiedyś nawet mnie wysłuchał i zesłał do mnie Seana – anioła, który został moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Jedno tylko nie dawało mi spokoju. A mianowicie, dlaczego on nigdy nie zjawiał się u mnie, kiedy był mi najbardziej potrzebny, czyli w chwilach obecności ojca w moim pokoju.
- Lucy – z zamyślenia wyrwał mnie głos taty.
Odpowiedziałam pytającym spojrzeniem, z pewnością przepełnionym wielkim przerażeniem. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Czy pamiętasz, kochanie, jaka była nasza umowa? – kontynuował, głaszcząc moje włosy i przysuwając się coraz bliżej. – Pamiętasz?
Kiwnęłam tylko głową potakująco i machinalnie odskoczyłam w stroną ściany, kiedy on ściągnął ze mnie kołdrę. Dreszcz przerażenie przeszedł mi po plecach raz jeszcze, tym razem o wiele silniejszy, zimny pot zrosił czoło, a usta otworzyły się w niemym krzyku. Najokropniejsze było to, że nie mogłam NIC zrobić. Byłam zdana na łaskę ojca – tyrana. On w ogóle się tym nie przejmował. Włożył swoją spracowaną dłoń pod moją koszulkę nocną i zaczął przesuwać nią po moich plecach. Nie musiał się spieszyć, doskonale wiedział, że mama śpi, a ja nie odważę się nawet gwałtowniej poruszyć. To dodawało mu odwagi.
- Jak ci się to podoba? – pytał mnie raz po raz, podczas gdy jego ręka wędrowała coraz niżej i niżej. – Jesteś taka piękna…
Później zaczął dotykać moich piersi, powtarzając, że lubi „małe cycuszki”. Początkowo robił to naprawdę delikatnie, tak, że może mogłabym nawet odczuwać przyjemność, gdybym tego chciała. Ale nie chciałam i dlatego czułam się potwornie poniżona, było mi niedobrze. Masował mnie kilka minut, po czym zaczął boleśnie ściskać. Skrzywiłam się lekko, tak, żeby nie widział i z całych sił starałam się nawet nie pisnąć. Wykręcał moje sutki między palcami jednej ręki, a drugą szybko i sprawnie rozpiął spodnie, by za chwilę równie szybko się ich pozbyć. To samo zrobił ze swoją koszulką i z całym moim okryciem. Nie wiem, co wtedy czułam. Strach? A może tylko bezsilność i zrezygnowanie. Kiedy dotykał mojego łona, nie reagowałam. Zacisnęłam mocno powieki i czekałam na rozwój wydarzeń, który wydawał mi się bardzo przewidywalny. Kolejny raz ten sam rytuał, ten sam początek i takie samo zakończenie. Nic nowego. Byłam uległa jak baranek, mimo że nie byłam już małym dzieckiem, wciąż nie umiałam się obronić. Bałam się tak samo mocno, jak kilka lat temu. Nadal doskonale pamiętałam sytuację, kiedy on wrzeszczał mi do ucha, że jeżeli komukolwiek pisnę chociaż słówko, będzie musiał zrobić mi krzywdę. Wierzyłam mu. Nie miałam powodów, by wątpić w to, co mówił. Tak, mój ojciec był mężczyzną, który budził lęk nawet u innych mężczyzn, nawet tych naprawdę dużych.
- Lucy… - szept taty zabrzmiał, jak głuchy krzyk. – Jak ci się podoba?
„Nie podoba mi się wcale”, pomyślałam z obrzydzeniem, odwracając głowę w stronę białej ściany. Nie zadawał tego pytania już więcej. Najprawdopodobniej zawładnęło nim bezgraniczne pożądanie, które mnie przerażało. Bo wtedy wciąż jeszcze w pewien sposób troskliwy ojciec przeistaczał się w bestię bez uczuć i serca. Bestię, dla której ważne jest tylko jedno – dopaść ofiarę i zaspokoić swoje własne potrzeby. Znałam ten schemat doskonale, jednak tym razem coś było nie tak. Nigdy wcześniej nie widziałam go w stanie, w jakim był tamtej pamiętnej nocy. Dyszał ciężko tuż obok mojego ucha, przygniatając mnie ciężarem swego spoconego ciała. Pierwszy raz też mocno chwycił moje nadgarstki i wygiął moje ręce do tyłu.
- Tato, to boli – pisnęłam żałośnie i poczułam, że po policzkach spływają pierwsze, słone jak morze łzy. – Błagam, przestań.
Sekundę później poczułam przeszywający ból. On wszedł we mnie bezlitośnie, myśląc jedynie o jego przyjemności. Traktował mnie, jakbym była rzeczą, a nie żywą istotą, nie mówiąc już nawet, że byłam jego córką. To był pierwszy raz, kiedy wyładowywał się w taki sposób. To, że wykorzystywał mnie seksualnie było okrutne, ale to, że sprawiał mi tak wielki ból, ściskając moje dłonie mogło być tylko dziełem tyrana. Tak właśnie myślałam o ojcu, którego ciało szybko i rytmicznie poruszało się do przodu i do tyłu. Jęczał przy tym cicho, wkładał język do moich ust i szeptał nieprzyjemne rzeczy. Ciemność nocy zdawała się być mu przychylna, chroniła go przed ujawnieniem zbrodni.
- Proszę cię, przestań – powtórzyłam raz jeszcze, kiedy ból stawał się nie do zniesienia.
Przestał. Wyszedł ze mnie i otarł śmierdzący pot z czoła. Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, chyba myślał o czymś intensywnie. Nie obchodziło mnie to. Podniosłam się na łokciach, próbując zlokalizować kołdrę, by móc się nią otulić. Niestety on nie zamierzał mi na to pozwolić.
- Nawet nie próbuj – wyszeptał przez zaciśnięte żeby, a w jego głosie słychać było złość. – Jeszcze nie skończyłem.
Wiedziałam, że nie skończył, ale miałam nadzieję, że zrezygnował, tymczasem on miał w planach wykorzystać mnie bez reszty. Znów strasznie się bałam.
- Na brzuch – warknął nagle, a ja bezmyślnie wykonałam jego polecenie.
Przez moment nawet nic nie podejrzewałam. Zrozumiałam dopiero, gdy znów wsiadł na mnie i … Nigdy jeszcze nie czułam tak potwornego bólu. Czułam się, jakby ktoś chciał rozerwać mnie na strzępy od środka. Nie wytrzymała i z moich ust wydostał się przeraźliwy krzyk. Nie wiem, jak długo to trwało, jak długo nie wiłam się na łóżku, nie wiedząc, co zrobić, by jakkolwiek złagodzić cierpienie. Kiedy się uspokoiłam, on stał przede mną kompletnie ubrany i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Z pewnością był nieziemsko wściekły. Nie śmiałam się poruszyć, posłusznie poddałam się czynnościom ojca – założeniu na mnie koszulki nocnej. Wtedy z przedpokoju dobiegł nas odgłos kroków. Tata obejrzał się za siebie niespokojnie.
- Pamiętaj, mała, trzymaj język za zębami, bo później się z tobą policzę – warknął cicho, po czym odwrócił się w stronę drzwi. – Nicole, chodź tutaj, do pokoju Lucy.
W ciągu kilku sekund mama była na tyle blisko, że mogłam dostrzec w półmroku jej zatroskaną twarz. Ona zawsze tak bardzo się mną przejmowała, że czasami myślałam, że nie zasługuję na jej nieskończoną miłość. Teraz spoglądała pytająco na swojego męża, nie wiedząc chyba, jak się zachować.
- Co się tu dzieje, Rob? – zapytała cicho, tak, że ledwie mogłam usłyszeć jej delikatny głos.
- Nie wiem – odpowiedział jej, kątem oka łypiąc na mnie groźnie. – Najprawdopodobniej nasza Lucy miała zły sen, bo kiedy przyszedłem tutaj, siedziała na łóżku zapłakana. Chyba nic więcej nie mogło stać się w środku nocy, w dodatku w jej własnym pokoju. Ale wiesz co? Zapytaj jej sama, bo ze mną nie bardzo chciała rozmawiać. Jesteś jej matką.
To było żałosne. Jedyne, co przyszło mu do głowy to koszmary senne, których nigdy przecież nie miałam. Mimo to, wytłumaczyłam się nieskładnie, mówiąc coś o smokach i potworach, które wcześniej widziałam w bajce i otuliłam się szczelnie kołdrą, mając nadzieję, że nikt nie zada mi więcej pytań. Ziewnęłam ciężko i zamknęłam oczy, by myśleli, że chcę już z powrotem spać.
Zanim rodzice wyszli na korytarz, zobaczyłam jeszcze, że ojciec tryumfalnie i z ulgą uśmiechnął się pod nosem. Nie jestem pewna, ale chyba pierwszy raz wtedy pomyślałam o nim, że jest bardzo złym człowiekiem…
- Robert – usłyszałam głos matki, dochodzący zza drzwi. – Nie uważasz, że z naszą córką dzieje się coś złego? Dziwnie się ostatnio zachowuje.
- Co masz na myśli? – ton ojca wyraźnie wskazywał na zniecierpliwienie. – Ja nic takiego nie zauważyłem. Co według ciebie jest nie tak w zachowaniu Lucy?
- Ostatnio wcale ze mną nie rozmawia, nie je z nami obiadów i całymi dniami siedzi zamknięta w swoim pokoju. – mama zamilkła na chwilę. – Czasami, kiedy przechodzę obok, mam wrażenie, że ona rozmawia sama ze sobą. Nie wydaje ci się to dziwne?
- Jesteś pewna, że ci się nie przesłyszało?
- Jestem. Jestem absolutnie pewna, że Lucy z kimś rozmawia, a że nikogo nie ma w jej pokoju, musi mówić do siebie…
No tak, mama pewnie myślała, że zwariowałam albo zachorowałam na jakąś chorobę psychiczną i trzeba mnie leczyć u psychiatry. Nic z tych rzeczy. Ja po prostu przestałam się jej zwierzać, bo wizyty ojca stały się częstsze niż jakiś czas temu i boję się, że nie wytrzymam milczenia. A przecież nie mam prawa powiedzieć mamie ani słowa o tacie. Zresztą wątpię, że w ogóle by mi uwierzyła. Moje słowo przeciw słowu dorosłego mężczyzny – nie mam wątpliwości, kto wyda się bardziej wiarygodny. Poza tym mama bardzo ufa tacie, mimo że się go trochę boi (widzę to w jej zachowaniu). Obiadów nie jem z rodziną, bo dosłownie nic nie chce przejść mi przez gardło, kiedy widzę po drugiej stronie stołu twarz ojca. Schudłam za to dlatego, że o każdej porze dnia i nocy towarzyszy mi strach o jutro. A te rozmowy ze sobą? Nigdy tego nie robię, chociaż czasami toczę wewnętrzne dialogi, kiedy mam problem. Mama chyba słyszała mnie i Seana, kiedy był ze mną. Zawsze staraliśmy się rozmawiać szeptem, ale najwidoczniej bywały sytuacje, gdy nam się nie udawało być wystarczająco cicho.
- Sean – wyszeptałam, bo przypomniałam sobie, że mogę napisać do niego list, wyżalić się i poczuć lepiej.
Kochany Seanie, właśnie się dowiedziałam, że mama słyszała nasze rozmowy. Widzisz, miałeś rację, że zdarzały się nam zbyt głośne zabawy. Teraz będziemy musieli naprawdę uważać, dobrze?
Mama teraz rozmawia z nim w przedpokoju, ale nie słyszę już, o czym. On dzisiaj znowu mnie odwiedził… i zrobił to…
Sean, on mnie zabije, bo krzyczałam. Nie wytrzymałam, tak bardzo bolało i głośno płakałam. Musisz mi pomóc. Ja sama nie dam rady. Potrzebuję cię, Sean. Czekam na ciebie…
Lucy
Położyłam list za oknem, na parapecie, tak, jak zawsze to robiłam, kiedy chciałam, żeby Sean go odczytał.
Nagle usłyszałam krzyk ojca.
- Uspokój się, Nicole, do cholery! – wrzeszczał. – Przestań płakać. Z Lucy wszystko jest w porządku. Pewnie przechodzi okres buntu, dlatego dziwnie się zachowuje. Nie rozumiesz tego?! To normalne w jej wieku, a ty doszukujesz się w tym choroby psychicznej. Przestań, kobieto…
- Ale to moja córeczka, Rob – szlochała mama tak żałośnie, że zrobiło mi się jej żal i bardzo zapragnęłam ją przytulić. – Tak bardzo się o nią martwię…
- Jedyne, co przychodzi mi do głowy to to, że ona po prostu z nami gra – ton ojca nadal nie wróżył nic dobrego, ale zdawał się być nieco spokojniejszy. – Daj spokój i posłuchaj mnie uważnie. Za dwa dni pojedziesz z Sheilą na weekend, a ja w tym czasie zajmę się Lucy. Wszystko będzie w porządku, kiedy wrócisz. Zaufaj mi.
- Ufam ci, Rob – mamusia wciąż była bardzo smutna. – Ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Wiem, że Sheila musi pojawić się w sanatorium w tym tygodniu, ale myśl, że mam zostawić moją najstarszą córkę nie daje mi spokoju.
- Przecież ona nie będzie sama. Ja nigdzie nie jadę, teraz mam urlop i cały czas będę w domu.
- No tak, ale…
- żadnych „ale”, Nicole. Po prostu mi zaufaj i niczym się nie martw. Sheila będzie ciebie bardzo potrzebowała, więc nie zawiedź jej. Ja w tym czasie pomogę Lucy, jeśli ma jakieś problemy. Dobrze?
- Tak…
- To teraz chodź tutaj do mnie, kochanie.
Byłam pewna, że ojciec przytulił mamę, a potem zeszli razem na dół, do sypialni, gasząc po drodze wszystkie światła. Być może wciąż rozmawiali, ale nie mogłam z tej odległości zrozumieć ani jednego słowa. Zresztą, nie obchodziło mnie. Ze zmęczenia zaczęła dokuczać mi głowa, pod powiekami czułam piasek, więc położyłam się wygodnie i próbowałam zasnąć. Nie było to jednak takie proste. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Nie wiedziałam wcześniej, że mama i moja młodsza siostra wyjeżdżają na cały weekend, a ja zostanę sama z ojcem w domu. Byłam przekonana, że on wykorzysta to do granic możliwości. Możliwe też, że zrobi mi krzywdę. Nic nie będzie stało na przeszkodzie. Nawet, jeśli będę krzyczała ile sił w płucach, nikt mnie nie usłyszy – wszystkie inne domy są położone zbyt daleko. Skuliłam się w kącie łóżka, a po policzku spłynęło mi kilka łez. „Co teraz, co teraz?”, myślałam gorączkowo, kiedy zamykałam oczy.
Obudził mnie jakiś hałas. Nadal wszędzie było ciemno, a do pokoju wpadało tylko słabe światło latarni przydrożnej. Nasłuchiwałam chwilkę aż coś zastukało ponownie. „Okno”, pomyślałam, po czym podeszłam do niego. Natychmiast moje serce przepełniło się niesamowitym spokojem i radością. Moim oczom ukazała się nieduża główka otoczona rudymi kosmykami, a śliczne, błękitne źrenice zaświeciły się uroczo.
- Sean – wyszeptałam, rzucając się, by wpuścić go do środka. – Jesteś…
- Jestem – odparł, uśmiechając się życzliwie.
„Decyzja”
Kiedy mój przyjaciel usiadł na brzegu łóżka, przytuliłam się do niego i rozbeczałam się na dobre. On tylko gładził moją twarz i cichutko pocieszał. Jego słowa naprawdę potrafiły ukoić ból, który rósł we mnie. Przy Seanie czułam się bardzo bezpieczna, wiedziałam, że nie pozwoli nikomu mnie skrzywdzić. Zapomniane uczucie poznawałam na nowo podczas każdej jego wizyty.
- Lucy, co ty robis – w pokoju rozległ się piskliwy głosik mojej młodszej siostry. – Dlacego ty płaces?
Wściekłam się nie na żarty. Sheila nie miała prawa wchodzi bez pukania, powtarzałam jej to miliony razy, a ona nadal nie słuchała. Podbiegłam do niej, złapałam ją za drobne ramiona i zaczęłam szarpać z całych sił. Jej mała główka miotała się we wszystkie strony, a krótkie, jasne włoski wirowały w powietrzu. Kazałam jej się wynosić i nigdy więcej nie wracać. Byłam naprawdę zdenerwowana, nie panowałam nad sobą. Nie robiły na mnie wrażenia jej przestraszone oczy i wygięte w podkówkę usta. To nie było ważne, liczyło się tylko to, że mogła zobaczyć Seana, a to byłaby klęska dla mnie i dla niego. Dlatego właśnie wywaliłam małą za drzwi, powtarzając z naciskiem, że taka sytuacja, nigdy więcej nie może się powtórzyć.
- Sean, ona nie powinna cię zobaczyć – jęknęłam z rozpaczą.
- Wiem – odrzekł mój anioł, po czym wstał i wziął mnie za rękę. – Teraz musimy martwić się twoim ojcem, a nie małą dziewczynką, Lucy.
- Masz rację – zgodziłam się z nim. – Ale ja nie mam pojęcia, co robić. Niedługo mama wyjeżdża na całe dwa dni razem z Sheilą, a ja zostanę z nim sama. On mnie zabije! – dodałam dramatycznie.
- Wyjeżdżają? – zapytał Sean, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że w jego głosie była nutka nadziei.
- Tak – szepnęłam.
- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie – głos Seana nabrał prawdziwej powagu. – Ufasz mi, prawda?
- Oczywiście! – wykrzyknęłam z entuzjazmem.
- Lucy, ciszej – zaśmiał się anioł. – Sama napisałaś mi, że byliśmy za głośno.
- A, tak. Przepraszam cię.
- W porządku. A teraz słuchaj. Rozmawiałem o tobie z innymi aniołami i z Panem Bogiem – mówił powoli, z naciskiem wypowiadając każde słowo, a ja z zaciekawieniem wpatrywałam się w niego. – Przedstawiłem im całą sytuację. Chyba nie masz nic przeciwko temu?
- Jasne, że nie.
- Widzisz, okazało się, że twój ojciec jest… wysłannikiem zła!
- Jak to? – przestraszyłam się. – Nie rozumiem.
- Popatrz, ja jestem aniołem i zostałem przysłany do ciebie, by cię chronić, bo jesteś dobra. Za to twój tata pochodzi od Złego. Jego zadaniem jest sprowadzić cię na złą drogę, zepsuć cię i sprawić, że będziesz taka jak on.
- Nigdy nie będę taka, jak on!
- Oczywiście, że nie. Ale on postara się zrobić wszystko, żebyś była. I tu zaczyna się nasza rola. Nie możemy na to pozwolić, Lucy. Jednak nie mogę działać sam. Pomożesz mi, prawda?
- Tak.
- Ja będę ci pomagał, ale to ty musisz wykonać nasze zadanie. To ty będziesz musiała pozbyć się kata z moją pomocą.
- Pozbyć się? – spytałam z niedowierzaniem. – Co masz na myśli?
- Lucy… Ty wiesz, co mam na myśli i wiesz, że nie mamy innego wyjścia. Tylko w ten sposób możemy uratować ciebie i twoją duszę. Twoją piękną duszę. Dla zła nie ma litości.
- Rozumiem Sean – odpowiedziałam smutno, bo on był, jaki był, ale nadal pozostawał moim ojcem. – Co będę musiała zrobić?
- Jutro w swoim pokoju znajdziesz tabletki. Weźmiesz jedną z nich, a resztę wyrzucisz do zsypu. Kiedy twoja mama wyjedzie, zjawię się i pójdziemy razem na dół, do ojca. Będzie wtedy oglądał ważny mecz, więc nie zwróci na nas uwagi. Wrzucisz tabletkę do jego kubka z herbatą i… i będzie po wszystkim, Lucy. Zrobisz to?
- Sean, ja…
- Pamiętaj, że to dla twojego dobra.
- Zrobię.
- Dobrze. I nie martw się. Tak będzie lepiej dla wszystkich, nie tylko dla ciebie.
Nie wiem, czy go rozumiałam, ale ufałam mu. Skoro mój przyjaciel mówił, że tylko w ten sposób mogę przerwać swoje cierpienie, to to musiała być prawda. Nie chciałam zadawać żadnych pytań, chciałam po prostu być bezpieczna we własnym domu.
- Będę tu za dwa dni – dodał jeszcze Sean, zanim zniknął za oknem.
Nie chciałam więcej myśleć o tym, co mnie czekało. Położyłam się spać.
2
Tak, wydawało mi się (jeśli wtedy mogło mi się wydawać), że twardo spałam, kiedy delikatne trzaśnięcie drzwi uświadomiło mi, jak daleko jeszcze byłam od prawdziwego zapadnięcia w sen.
Takie zdania męczą, spróbuj wyrazić to prościej, zdaj się na wyobraźnię czytelnika, który sam przeżywał ten stan tysiące razy.
On wszedł we mnie bezlitośnie, myśląc jedynie o jego przyjemności.
Przeczytaj to.
W całym tekście należy przyjrzeć się zaimkom i powycinać niepotrzebne.
Ale to tak na marginesie. Sądzę, iż mamy do czynienia z wersją roboczą, więc nie będę dalej jęczał. Jednak popracuj nad całością i nie zapominaj, że opowiadania pisze się trudniej niż powieści! Nie odpuszczaj sobie, pisanie to ciężka praca.
Realistyczny styl tworzy wiarygodny klimat. Podoba mi, cenię odwagę i osobisty nastrój wypowiedzi - o ile, oczywiście, nie okażesz się wąsatym harleyowcem przeżywającym właśnie kryzys wieku średniego. Cholerny internet...
Momentami historia poruszyła mnie, bardzo jestem ciekaw dalszego ciągu. Szczególnie intryguje postać anioła o duszy diabła.
Imiona brzmią pretensjonalnie, gdzie rozgrywa się akcja?
Trzymaj się.
3
Bardzo ciekawe to opowiadanie. Wciągnęło mnie. Tylko czasami zdarzają się tkzw. 'bugi', np:
Dla mnie ta wymiana zdań jest taka jakby... papierowa i mało realna.
Pozostałe 'bugi' zostawiam weryfikatorom, ale tekst naprawdę mi się sposobał. Pobudza wyobraźnię czytelnika, czytelnik zastanawia się czy ta Lucy naprawdę widuje się z żywym aniołem, czy jest to tylko jej wyimaginowany przyjaciel, którego sama sobie stworzyła, a może przez gwałty zaczyna popadać w jakąś chorobę psychiczną? Ja myślę, że dwie ostatnie opcje mają tu miejsce ;p Pisz dalej, pozdrawiam.
- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie – głos Seana nabrał prawdziwej powagu. – Ufasz mi, prawda?
- Oczywiście! – wykrzyknęłam z entuzjazmem.
- Lucy, ciszej – zaśmiał się anioł. – Sama napisałaś mi, że byliśmy za głośno.
- A, tak. Przepraszam cię.
- W porządku. A teraz słuchaj. (...)
Dla mnie ta wymiana zdań jest taka jakby... papierowa i mało realna.
Pozostałe 'bugi' zostawiam weryfikatorom, ale tekst naprawdę mi się sposobał. Pobudza wyobraźnię czytelnika, czytelnik zastanawia się czy ta Lucy naprawdę widuje się z żywym aniołem, czy jest to tylko jej wyimaginowany przyjaciel, którego sama sobie stworzyła, a może przez gwałty zaczyna popadać w jakąś chorobę psychiczną? Ja myślę, że dwie ostatnie opcje mają tu miejsce ;p Pisz dalej, pozdrawiam.
5
Fakt, tekst nie jest do końca poprawiony i dopracowany
Bardzo Cię proszę, nie rób tego więcej! Pokazanie twórczości na naszym forum jest już formą publikacji, wręcz ekshibicjonizmu. Nie namawiam do przestrzegania zbyt wielu zasad, lecz jedną należy bezwzględnie szanować: pokazuj to, co masz najpiękniejsze! Czyli dopracowane i poprawione. Redaktor weryfikujący propozycje wydawnicze nie doczytałby nawet pierwszego akapitu Twojego opowiadania. A nie masz pojęcia, kto odwiedza nasze forum. Choćby szansa, że dostrzeże Cię jakiś łowca talentów była infinitezymalnie mała, nie warto jej lekceważyć. Pracuj nad tekstem do momentu, w którym uznasz, że nie będziesz się go wstydzić, jeśli przypadkiem wpadnie w ręce Jerzego Pilcha. Takie podejście zawsze się opłaca! I pisz, bo potrafisz.
6
Pora na ocenę weryfikatora.
Pierwsza część tekstu była nawet... nie wiem jak to określić. Po prostu poczułem się nieco zaskoczony obrotem sytuacji, bo początek nie wskazywał na taki rozwój wydarzeń.
Potem było już nudne i przewidywalne, i do urzygu melodramatyczne. Nie lubię takich historii.
Przejdźmy do konkretów.
Pomysł: 3
Styl: 4/4-
Schematyczność: 3=
Błędy: ? (nie wiem co wystawić, powiem tylko, że miejscami mnogość zaimków aż kuła w oczy)
Ogólnie: 3-
PZDR.
Pierwsza część tekstu była nawet... nie wiem jak to określić. Po prostu poczułem się nieco zaskoczony obrotem sytuacji, bo początek nie wskazywał na taki rozwój wydarzeń.
Potem było już nudne i przewidywalne, i do urzygu melodramatyczne. Nie lubię takich historii.
Przejdźmy do konkretów.
Pomysł: 3
Styl: 4/4-
Schematyczność: 3=
Błędy: ? (nie wiem co wystawić, powiem tylko, że miejscami mnogość zaimków aż kuła w oczy)
Ogólnie: 3-
PZDR.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
7
Odważny tekst. Trudna, ważna tematyka.
Moim zdaniem tekst zyskałby w trzecioosobowej narracji, z wszystkowiedzącym narratorem. Pierwszoosobowa narracja pozbawia tekst dystansu do wydarzeń. Tekst, na tę chwilę, wymaga moim zdaniem większej oszczędności w szkicowaniu bohaterki. Oszczędnie ale precyzyjnie, wręcz z chirurgiczną precyzją. w przeciwnym wypadku tekst popada w melodramatyczność.
Kilka scen nie przekonuje. Zbyt późne pojawienie się matki w pokoju córki. Później jakiś brak zainteresowania, chociaż matka sygnalizuje swoje obawy i widać z tego, że strach o córkę, jej zdrowie jest prawdziwe. Nie sądzą też, żeby matka uwierzyła ojcu, że ten dokona cudu przez weekend. Tak matki nie postępują. chyba, że jest w równym stopniu styranizowana przez męża-kata. Więc psychologicznie, te relacje rodzinne są mocno naciągane.
Rozwiązanie z pomocą z zewnątrz jest ciekawe. Chociaż jej elementy (anioł, Bóg, itp.) przesuwają ciężar historii w stronę fantastyki, aniżeli problemu społecznego. Chociaż postać anioła, jego propozycja rozwiązania dramatu jest na pewno dwuznaczna, co czytelnika na pewno intryguje.
Trudno o ocenę. na pewno przeczytam następną część. Zobaczę, jak sobie radzisz z historią.
pozdrawiam
Moim zdaniem tekst zyskałby w trzecioosobowej narracji, z wszystkowiedzącym narratorem. Pierwszoosobowa narracja pozbawia tekst dystansu do wydarzeń. Tekst, na tę chwilę, wymaga moim zdaniem większej oszczędności w szkicowaniu bohaterki. Oszczędnie ale precyzyjnie, wręcz z chirurgiczną precyzją. w przeciwnym wypadku tekst popada w melodramatyczność.
Kilka scen nie przekonuje. Zbyt późne pojawienie się matki w pokoju córki. Później jakiś brak zainteresowania, chociaż matka sygnalizuje swoje obawy i widać z tego, że strach o córkę, jej zdrowie jest prawdziwe. Nie sądzą też, żeby matka uwierzyła ojcu, że ten dokona cudu przez weekend. Tak matki nie postępują. chyba, że jest w równym stopniu styranizowana przez męża-kata. Więc psychologicznie, te relacje rodzinne są mocno naciągane.
Rozwiązanie z pomocą z zewnątrz jest ciekawe. Chociaż jej elementy (anioł, Bóg, itp.) przesuwają ciężar historii w stronę fantastyki, aniżeli problemu społecznego. Chociaż postać anioła, jego propozycja rozwiązania dramatu jest na pewno dwuznaczna, co czytelnika na pewno intryguje.
Trudno o ocenę. na pewno przeczytam następną część. Zobaczę, jak sobie radzisz z historią.
pozdrawiam
8
Hmm... rafk, co ja mogę powiedzieć. Tematyka właściwie w całości nie dotyka społecznego problemu, o którym mowa jest w pierwszej części.
Wybrałam gwałt, bo wydaje mi się, że jest to jedna z większych (jeśli nie największa) tragedii dla dziecka, które bardzop silnie oddziałują na psychikę.
Ale co ja będę tłumaczyć. Jeśli nie zapsułam opowiadania dalszymi częściami, to tam może co nieco jest już wyjaśnione.
I jeszcze jedno. Pierwsza osoba w narracji jest mi jak bajbardziej potrzebna, żeby osiągnąć to, co chciałam. Nie wiem tylko, na ile mi się to udalo.
Poza tym, dziękuję za opinię
Wybrałam gwałt, bo wydaje mi się, że jest to jedna z większych (jeśli nie największa) tragedii dla dziecka, które bardzop silnie oddziałują na psychikę.
Ale co ja będę tłumaczyć. Jeśli nie zapsułam opowiadania dalszymi częściami, to tam może co nieco jest już wyjaśnione.
I jeszcze jedno. Pierwsza osoba w narracji jest mi jak bajbardziej potrzebna, żeby osiągnąć to, co chciałam. Nie wiem tylko, na ile mi się to udalo.
Poza tym, dziękuję za opinię

9
jak dla mnie pierwszoosobowa narracja jak najbardziej jest tu potrzebna. dlaczego? czytelnik łatwiej wnika w postać. identyfikuje się z bohaterem.
niestety, nadal mi brak pewnej "realności" nie sytuacji, ale przedstawienia sytuacji. takiego realizmu.
co do błędów, przyznam się bez bicia iż nie sprawdzałam i tylko na samym początku rzuciło mi się w oczy:
nie podoba mi się zbyt używanie angielskich imion. dziwna moda, a w twoim tekście nie jest to niczym uzasadnione.
ach... i jeszcze jedno... nie wystawie "wymaganych" ocen, bo - po prostu - nie jestem ich pewna.
pozdrawiam
niestety, nadal mi brak pewnej "realności" nie sytuacji, ale przedstawienia sytuacji. takiego realizmu.
co do błędów, przyznam się bez bicia iż nie sprawdzałam i tylko na samym początku rzuciło mi się w oczy:
Być możeByś może śniły
nie podoba mi się zbyt używanie angielskich imion. dziwna moda, a w twoim tekście nie jest to niczym uzasadnione.
ach... i jeszcze jedno... nie wystawie "wymaganych" ocen, bo - po prostu - nie jestem ich pewna.
pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec