Prolog do gry [urban fantasy]

1
Ponieważ to co piszę obecnie jeszcze się nie odleżało, skoro przeszłam kwarantannę, postanowiłam uraczyć Wasze weryfikatorskie zęby tekstem raczej starym, odgrzebanym z szuflady, który powstał jako prolog do gry fabularnej (Changeling The Dreaming jak ktoś chce wiedzieć dokładnie). Rozgrywka miała służyć czystej rozrywce, stąd taki nieco prześmiewczy tekst.

=======================================================

Cork to Hrabstwo w Irlandii. Aby być bardziej dokładnym leży w obszarze Munster. W mieście Cork – stolicy Hrabstwa mieszka dość dużo ludzi, jak na Irlandię. Mieszka, ale nie wszyscy są świadomi pewnych rzeczy, które tu mają miejsce. Na przykład tego, że na jego obrzeżach stoi pewien bardzo opuszczony budynek, bez okien i nawet bez dachu, do tego otoczony żelaznym płotem porośniętym jakimś kolczastym zielskiem. Być może, jeśli nawet go zauważyli, to nigdy nie mieli ochoty zbliżyć się tam, choćby na trzysta jardów. Ale to dobrze, bo ludzie choć umieją fantazjować i śnić, to z marzeń nie są zrobieni i mogliby coś popsuć.

Istoty ludzkie nie odwiedzają tego domu. Bywają tam za to Podrzutki, istoty snów. Dla nich to bardzo pociągające miejsce: piękny pałac niesamowitej Księżnej Caeleen – od niedawna Księżnej Munsteru z polecenia Jego Wysokości Króla Pyotra, władcy Szmaragdowej Wyspy. Mawia się wśród Podrzutków, że na ten dwór ma wolny wstęp nie tylko arystokracja, ale i „zwykłe pospólstwo” – jak owa szlachta się czasami wyraża. I mówi się jeszcze, że Księżna zachowuje zasady i postępuje honorowo jak „ci z dawnej szlachty”, w czym dzielnie pomaga jej Książęcy Doradca Hrabia Robin – ponoć zaufany samego Króla... Każdy kto choć przez chwilę przebywał w obecności Jej Łaskawości, nie mógł nie stwierdzić, że choć zachowuje się ona trochę kontrowersyjnie, co zapewne przyprawia jej dworzan o chroniczny ból głowy, to na pewno jej piękno wszystko wynagradza. Księżna ma długie czarne włosy, eterycznie jasną cerę, duże oczy mieniące się kilkoma kolorami, nosi się w błękitach i zieleniach – słowem nie ma w jej otoczeniu mężczyzny, który by choć raz nie zapał się na bezmyślnym wpatrywaniu się w to, nieziemskie przecież, zjawisko. Względnie często Księżna łapie na tym swego Giermka – Sir Duncana.

Dwór ten stanie się za chwilę tłem naszej historii. Na razie jednak jest wczesny ranek, powiedzmy pora śniadania. Zostawmy Księżną w chwili, gdy udaje się do swych ogrodów, gdzie ku rozpaczy ogrodników zamierza przesadzać chryzantemy i przenieśmy się do pewnego zajazdu, który jest własnością Hrabiego Robina i gdzie każdy, kto tego potrzebuje może znaleźć nocleg. Tego ranka śniadanie jedli tam między innymi: Kerrie i Shane. Kerrie to istota całkowicie należąca do tych wysp, istota zwana w starym języku Ghille Dhu, a Shane to Troll. Duży Troll.

Kerrie, jak wszyscy jej rodzaju, nie lubi miast. Zjawia się tutaj bardzo rzadko i zazwyczaj z wielkimi oporami. Ale materialne warunki jej życia zależą od tego ile ręcznie robionej drewnianej biżuterii sprzeda, więc właśnie podróżowała od miasta do miasta, bo był środek jesieni i musiała jakoś przygotować się do najcięższego czasu, czyli zimy. Molly, bo tak Kerrie nazywają ludzie, mieszka we wsi o jakieś pięćdziesiąt kilometrów oddalonej od Corku, w małej chatce, tuż przy lesie. Nie będziemy teraz opowiadać jak przebiegało dotąd jej życie, na to na pewno przyjdzie jeszcze czas. Na razie wystarczy powiedzieć, że wygląda na siedemnaście lat i wszędzie zwraca uwagę swoją urodą. Niektórzy dopatrzą się seledynowego poblasku na jej skórze, a wszyscy na pewno zauważą długie do pasa brązowe włosy, podzielone na pasma i zebrane drewnianymi pierścieniami oraz szmaragdowozielone oczy, z goszczącymi tam zazwyczaj czarującymi iskierkami kpiarskiego uśmiechu. Kerrie jest wysoka i jakby zwiewna co podkreśla jej ubranie. Wydaje się, że przy ziemi trzyma ją jedynie czarny sweter z szarym jednorożcem i plecak na stelażu.

Przy śniadaniu uwagę Kerrie zwrócił Troll, ów Shane, o którym już wspomnieliśmy. Rzecz jasna Kerrie nie wiedziała jeszcze jak ma on na imię, ani skąd w ogóle się tutaj wziął (i aby być szczerym tego drugiego nie dowie się jeszcze przynajmniej do końca tego rozdziału). Był młody. Miał jasne włosy i niebieskie oczy – a więc reprezentował, w odróżnieniu od większości spotykanych tu osób raczej nordycki typ urody. Za to jego wzrost natychmiast przykuwał uwagę. O, rzecz jasna, że trolle małe nie są, ale ten Troll należał do tych powiedzmy... wyższych Trolli. Mierząc z rogami był najwyższym trollem jakiego Kerrie, i nie tylko ona, kiedykolwiek widziała. Do tego nie wyglądał na kogoś z kim łatwo nawiązać kontakt: odsłonięty pod wojskową kurtką nagi, muskularny tors i ręce z metalowymi, poznaczonymi wieloma rysami naramiennikami świadczyły wprost o jego niespotykanej sile. Buty miał solidne, wojskowe, a raczej trollowe. I nosił ze sobą bardzo ciężką gitarę. W chwili gdy nasza historia się rozpoczyna, Shane kończy właśnie pić herbatę z mlekiem.
A więc w połowie października 1999-go roku, w Irlandii, w Księstwie Munster do kończącego śniadanie Shane’a podeszło dwóch rycerzy z gwardii książęcej i z rozkazu królowej poprosiło go o towarzyszenie im do pałacu. Kerrie wiedziała, że w tym miejscu takie rzeczy się raczej nie zdarzały. Do tego jeszcze Troll potulnie zaczął zbierać się do wyjścia, no i dostała karteczkę od kogoś kogo kiedyś znała głoszącą: „Zobacz o co im chodzi. Proszę. Podpisano A.”. Nie ulegało wątpliwości, że będzie musiała się tym zająć, nawet jeżeli nie do końca się domyślała kim jest ten A. Gwardzista nie chciał nic powiedzieć, podążyła więc za nimi do pałacu. Po drodze strażnicy prawie ją zauważyli, ale ktoś w czerni skutecznie im w tym przeszkodził. Za to trolle, pilnujące wejścia do dworu już jej pojawienia się nie zanotowały, gdyż właśnie wtedy jeden z nich dostrzegł, że koledze palą się buty i chciał uczynnie zadeptać pożar, co z kolei wybitnie nie spodobało się jego kompanowi (oględnie mówiąc dostał po twarzy). Może gdyby zauważyli dziwne zabiegi z zapałkami, jakich Kerrie dokonywała w krzakach, nie byliby tacy zdziwieni.

Kiedy dziewczyna weszła do środka nie zobaczyła już ani Trolla ani strażników. Spytała się za to, pierwszego spotkanego dworzanina, gdzie może znaleźć Księżną i została zaprowadzona przed oblicze Lorda Malcolma zwanego Major Domusem. Ten Sidhe na chaotyczne wyjaśnienia Kerrie, że chce ona zobaczyć Księżną w bardzo ważnej i tajemniczej sprawie, zagapił się na chwilę na wiszący za jego plecami piękny zielony herb Domu Gwydion, z wiele mówiącym napisem Noblesse Oblige i z westchnieniem zwrócił się do dziewczyny:
-Imię?
-Trzy minuty! – Kerrie nie była przygotowana na tak szybki obrót sprawy i chciała się dalej tłumaczyć. – Tylko trzy minuty zajmę Księżnej!
-A imię panienka posiada? – Niezrażony kontynuował zaczętą myśl Lord Malcolm – I skąd panienka pochodzi?
-Kerrie, i przyjechałam z, z ... niedaleka!

Z kolejnym westchnieniem Major Domus poprowadził Kerrie przed oblicze księżnej, która jak mówiliśmy przesadzała chryzantemy. Po zbyt dużej porcji podziękowań, Lord Malcolm sobie poszedł, ogrodnik z ulgą i wdzięcznością zabrał się do kwiatków, a Kerrie mogła opowiedzieć Księżnej co widziała i zakończyć to pytaniem: „No i ja się po prostu chciałam dowiedzieć co to wszystko znaczy”. Księżna wyznała, iż nie ma pojęcia i już chciała kogoś odpowiedzialnego wołać, kiedy pojawił się Lord Artur (czyli ten ktoś w czerni i być może tajemniczy A.), skądinąd pierwszy szermierz Irlandii. Za nim szedł oficer gwardii, który ujął Shane'a i sam Shane. Trzeba dodać, że ten konkretny oficer służył Baronowi Mordredowi, odpowiedzialnemu za wywiad, kontrwywiad i tajną służbę.
-Więc co to wszystko znaczy? - Rzuciła zjadliwie Księżna, mrużąc swoje piękne oczy.

Od słowa do słowa doszło do wyjaśnienia owej katastrofalnej w skutkach (jak orzekła księżna) pomyłki (jak przyznał wezwany na wyjaśnienia Baron Mordred). I dowódca straży i baron musieli przeprosić Trolla, który zapewnił wszystkich, że „Nie trzeba, nic się nie stało i on przeprasza”. Ogrodnicy potem uporządkowali stan rabatek będących troszkę w rozsypce po tym, jak Shane w zażenowaniu zaczął grzebać butem w ziemi... Ponadto, Księżna dowiedziała się, że jej Baron poszukuje innego Trolla, imieniem Sven, który zabijał, kradł i robił wiele innych złych rzeczy. Z opinią, że rzeczony Sven miłym Trollem nie jest, Księżna zgodziła się po odpowiedzi Barona na pytanie: „Dlaczego go męczyłeś i zamierzasz męczyć jeszcze jakiegoś innego trolla?”. Potem uznała, że nie pozostało jej nic innego jak zaprosić swoich gości na obiad, czyli innymi słowy pozwolić im cały dzień nudzić się we wspaniałych wnętrzach swego zamku.

Na kolacji zjawił się również, oprócz Sir Duncana rzecz jasna, tajemniczy jak na kogoś należącego do domu Eiluned przystało, Baron Mordred i od razu stało się jasne, że jego przystojna obecność, z ostrymi ptasimi rysami i ciemną karnacją nie przysparza Księżnej apetytu. Równie szybko okazało się, że Baron nie zapomniał o uwadze Kerrie, że ona może tego Svena znaleźć i postanowił wykorzystać to, a także poprosić Shane’a, aby zdobył zaufanie owego, jak to określił, „zimnego drania”. Odpowiedź Trolla, że „To się nie godzi”, ale „Tego Svena, to trzeba złapać i ukarać” i on „Przeprasza” nie wyjaśniła zbytnio jego poglądu na udział w tej sprawie. Wkrótce zresztą rozmowa zeszła na zupełnie inny temat, który zdaje się Barona nie zainteresował, bo dość szybko opuścił towarzystwo i Księżna mogła swobodnie podjąć konwersację z Trollem na temat tego, że nie musi tak ciągle przepraszać („Jak Księżna sobie życzy”), że nie musi być taki nieśmiały („Ja przepraszam”), a nawet, że jeżeli go to ośmieli, to nie musi nazywać jej Księżną tylko Caeleen („Jak jej wysokość Caeleen sobie życzy”). Wraz z upływem czasu Jej Łaskawość i Sir Duncan wspólnie doszli do wniosku, że nieskore zachowanie naszego nieśmiałego Trolla jest skutkiem jego zemsty na całej rodzinie Sidhe za jakieś zaprzeszłe krzywdy, których ród jego doświadczył niegdyś, albo po prostu chce kogoś obrazić. Cóż. Aby wiele już nie mówić: propozycją Księżnej było, żeby Shanowi dolać wina, a Sir Duncana, że na noc przydałoby się mu przyprowadzić jakieś hurysy... No więc Shane się pożegnał. Szybko.

Nie będziemy tutaj dokładnie opisywać wszystkiego co się działo na kolacji, choćby pukania w stół, czy widelcem w róg („Przepraszam”), czy prób przecinania wisienek w locie (gdyby nie Baron...), bo nie jest to przecież aż tak istotne, jak dalszy ciąg naszej opowieści.
Ostatnio zmieniony czw 03 kwie 2014, 00:10 przez ithi, łącznie zmieniany 2 razy.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Re: Prolog do gry [urban fantasy]

2
ithilhin pisze:
Aby być bardziej dokładnym, leży w obszarze Munster.
ithilhin pisze:
jej Książęcy Doradca, Hrabia Robin – ponoć zaufany samego Króla...
ithilhin pisze:
Każdy, kto choć przez chwilę przebywał w obecności Jej Łaskawości,
ithilhin pisze:
gdzie, ku rozpaczy ogrodników, zamierza przesadzać chryzantemy
ithilhin pisze:

(i, aby być szczerym, tego drugiego nie dowie się jeszcze przynajmniej do końca tego rozdziału).
ithilhin pisze: O, rzecz jasna, że trolle małe nie są, ale ten Troll należał do tych, powiedzmy... wyższych Trolli.
ithilhin pisze:

Do tego nie wyglądał na kogoś, z kim łatwo nawiązać kontakt:
ithilhin pisze:
(oględnie mówiąc, dostał po twarzy).
ithilhin pisze:

Spytała się za to, pierwszego spotkanego dworzanina, gdzie może znaleźć Księżną i została zaprowadzona przed oblicze Lorda Malcolma, zwanego Major Domusem.
ithilhin pisze:

Kiedy dziewczyna weszła do środka, nie zobaczyła już ani Trolla ani strażników.


IMO brakuje przecinków, ale specjalistką nie jestem.
Dalej już nie wypisywałam, ale po mojemu, trzeba jeszcze kilka dostawić.
ithilhin pisze:
W mieście Cork – stolicy Hrabstwa mieszka dość dużo ludzi, jak na Irlandię.
Dlaczego z dużej?
ithilhin pisze:
Kerrie jest wysoka i jakby zwiewna co podkreśla jej ubranie.
Nie bardzo mi gra to zdanie.
Ubranie podkreśla wzrost i delikatność sylwetki Kerrie.
Nie wiem czy ktoś może być zwiewny.
ithilhin pisze:

odsłonięty pod wojskową kurtką nagi,
można wywalić.
ithilhin pisze:no i dostała karteczkę od kogoś, kogo kiedyś znała, głoszącą:
Przecinki.
i szyk zdania trochę nie gra. Gubi się ta karteczka.
...dostała od kogoś, kogo kiedyś znała, karteczkę, głoszącą...



Ogólnie:
Fajnie się to czyta, choć trochę przeszkadza to pociachanie - przenoszenie się nagle z miejsca na miejsce.
Bardzo podoba mi się ten luźny klimat, który panuje w utworze, taki trochę prześmiewczy.
Friends come and go and the world doesn't stop for anybody, so do what you love and never look back.

Re: Prolog do gry [urban fantasy]

3
covu pisze:
Nie bardzo mi gra to zdanie.
Ubranie podkreśla wzrost i delikatność sylwetki Kerrie.
Nie wiem czy ktoś może być zwiewny.

Ogólnie:
Fajnie się to czyta, choć trochę przeszkadza to pociachanie - przenoszenie się nagle z miejsca na miejsce.
Bardzo podoba mi się ten luźny klimat, który panuje w utworze, taki trochę prześmiewczy.
Co do przecinków to nic nie mam na swoje usprawiedliwienie.

A o zwiewności - to nie człowiek, tylko istota ze snów. Logiki w tym nie będzie. Rozumiem, że zwiewność może się kłócić potem z opisem ubrania i plecakiem - no ale tu mi chodziło o podkreślenie kontrastu. Chyba nie wyszło :-/


Dzięki bardzo za poświęcony czas i cenne uwagi! Będę walczyć z ogólnym pociachaniem :-)
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

4
Jeszcze jedno znalazłam.
O, rzecz jasna, że trolle małe nie są, ale ten Troll należał do tych, powiedzmy... wyższych Trolli.

Zdecyduj się czy troll czy Troll. Moim zdaniem troll, ale jak się upierasz, to nie będę się kłócić.
Friends come and go and the world doesn't stop for anybody, so do what you love and never look back.

5
Cork to Hrabstwo w Irlandii. Aby być bardziej dokładnym leży w obszarze Munster. W mieście Cork – stolicy Hrabstwa mieszka dość dużo ludzi,
to jest paskudne.
rozumiem, ze niezbędne, inaczej bys tu nie wsadziła, ale moze da sie inaczej?
stoi pewien bardzo opuszczony budynek
ithi :D bardziej opuszczony niż inne opuszczone budynki?
płotem porośniętym jakimś kolczastym zielskiem.
bez "jakiś", bo wnosi do textu nic.
Księżna zachowuje zasady(...)zachowuje się ona trochę kontrowersyjnie
powt.
przenieśmy się do pewnego zajazdu, który jest własnością Hrabiego Robina i gdzie każdy, kto tego potrzebuje może znaleźć nocleg.
podkreslenie zbędne.
Tego ranka śniadanie jedli tam między innymi: Kerrie i Shane.
bez dwukropka.
Kerrie jest wysoka i jakby zwiewna co podkreśla jej ubranie.
co to znaczy "jakby zwiewna"?
i druga rzecz - zwiewnośc jest podkręslana ubraniem czy odwrotnie?
Rzecz jasna Kerrie nie wiedziała jeszcze jak ma on na imię,
nie znała jego imienia.
krócej, ithi, krócej.
dokładniej trochę, bo cię niesie momentami diabli wiedza, dokąd.
Do tego nie wyglądał na kogoś z kim łatwo nawiązać kontakt: odsłonięty pod wojskową kurtką nagi, muskularny tors i ręce z metalowymi, poznaczonymi wieloma rysami naramiennikami świadczyły wprost o jego niespotykanej sile.
odwróć tę kurtkę: wojskowa kurtka podkreślala...
musisz go rozbierać? nie da sie bez?
Kiedy dziewczyna weszła do środka nie zobaczyła już ani Trolla ani strażników.
do środka czego? przeskok za duży, przypomnij.
Spytała się za to, pierwszego spotkanego dworzanina
się syptała czy dworzanina?

zastanawiam się, czemu ciągniesz to w mowie zaleznej, założenie takie, czy tak wyszło?

narracja jest niemalze interaktywna :D ożywia prolog, wciąga czytelnika w grę, pokazuje palcem i "dowyjasnia", dopowiada informacje, jakbyś posadziła odbiorcy na ramieniu wróżke, z tym, że ja wole jak tekst do mnie mówi :-D

text jest cieżkawy - za dużo zaimków zwrotnych, osobowych, wyjasniając coś mam wrazenie, ze obchodzisz rzecz jak wsciekłego psa, historia jest chaotyczna dosc, brak tu silnego motywu przewodniego, czegos, co mnie weźmie za reke i poprowadzi, dokładny opis dworu, królowej, kerrie, trolla, włącznie z ubraniami, zmuszasz do zapamiętania masy drobiazgów, jak choćby plecak ze stelazem, które nic, ale to zupełnie nic nie wnosza w opowieśc.
ta góra informacji przywala i rozprasza uwagę, bo narasta ochota, zeby przeskoczyć kawałek - jak np opis ciuchów shane'a, karteczka, która pojawia się w dłoni kerrie, jej nagłe zainteresowanie powodem aresztowania, sledzenie strażników, nieracjonalne (podpaliła mu buty, serio?) przekradniecie sie do zamku, bo poprosił ktos, kogo nawet nie jest pewna?

za dużo tego, ithi.
takie informacje podaje się mimochodem, nie wtłacza na siłę.

podoba mi się pomysł, jest mega plastyczny, widac, ze masz wszystko wo głowie, poukładane, posegregowane, z odnośnikami i szufladkami na każda osobe, rzecz, wydarzenie, no i wojskowa kurtka trola, nad resztą musisz popracowac, o ile to ma jakoś wygladać.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

6
ithilhin pisze:Cork to Hrabstwo w Irlandii. Aby być bardziej dokładnym leży w obszarze Munster. W mieście Cork – stolicy Hrabstwa mieszka dość dużo ludzi, jak na Irlandię.
hrabstwo, jak województwo - mała litera na początku
ithilhin pisze:Cork to Hrabstwo w Irlandii. Aby być bardziej dokładnym leży w obszarze Munster. W mieście Cork – stolicy Hrabstwa mieszka dość dużo ludzi, jak na Irlandię.
Spróbuj połączyć te trzy zdania w jedno. Co się powtarza, co można zgrabnie spleść? I jak ominąć encyklopedyczność? Pobaw się tym na kilka możliwych sposobów. Po kolei kładź nacisk na:
1. stolicę,
2. mieszkańców,
3. hrabstwo w Irlandii.
ithilhin pisze:Cork to Hrabstwo w Irlandii. Aby być bardziej dokładnym leży w obszarze Munster. W mieście Cork – stolicy Hrabstwa mieszka dość dużo ludzi, jak na Irlandię. Mieszka, ale nie wszyscy są świadomi pewnych rzeczy, które tu mają miejsce.
Sama widzisz, że warto przebudować ten fragment i pozbyć się nieco nachalnych powtórzeń.
ithilhin pisze:Mieszka, ale nie wszyscy są świadomi pewnych rzeczy, które tu mają miejsce.
Wrzucić tu zdanie o urodzie miasta czy historii. Dość nagle przechodzisz od "mapy" do tajemnic. Coś: "mieszkańcy lubią Cork, jego uliczki i ..., ale ..."
ithilhin pisze:nie wszyscy są świadomi pewnych rzeczy, które tu mają miejsce. Na przykład tego, że na jego obrzeżach stoi pewien bardzo opuszczony budynek, bez okien i nawet bez dachu, do tego otoczony żelaznym płotem porośniętym jakimś kolczastym zielskiem.
opuszczony budynek, nie bardzo opuszczony; przecież nie napiszesz najbardziej opuszczony budynek;
bez dachu, do tego otoczony - lepiej: jednak otoczony...;

Próba:
Mieszkańcy Cork lubią swoje miasto, bo na szczęście nie są świadomi pewnych rzeczy, które mają w nim miejsce. Mało kto wie, że na obrzeżach stoi opuszczony budynek, ruina bez okien i dachu, jednak otoczona żelaznym płotem, porośniętym kolczastym zielskiem.

Spróbuj nadać temu wstępowi nieco tajemniczości, grozy. Wciągnij czytelnika w pułapkę. Niech od pierwszych zdań wpadnie w Twoje sidła. Spętaj go i uwięź w tym pustym domu otoczonym kolczastymi zaroślami.

Może zacznij w ogóle od kolczastych zarośli i rozpadającej się ruiny, do której nikt się nie zbliża, bo strach?
ithilhin pisze:Istoty ludzkie nie odwiedzają tego domu. Bywają tam za to Podrzutki, istoty snów.

Podkreślone do wyrzucenia.
Bywają tam Podrzutki czy żyją tam Podrzutki? Bywają to wpadają od czasu do czasu, ale nie wiem, czy o to chodzi.
ithilhin pisze:Dla nich to bardzo pociągające miejsce: piękny pałac niesamowitej Księżnej Caeleen – od niedawna Księżnej Munsteru z polecenia Jego Wysokości Króla Pyotra, władcy Szmaragdowej Wyspy.
Za dużo na raz.
ithilhin pisze: I mówi się jeszcze, że Księżna zachowuje zasady i postępuje honorowo jak „ci z dawnej szlachty”, w czym dzielnie pomaga jej Książęcy Doradca Hrabia Robin – ponoć zaufany samego Króla... Każdy kto choć przez chwilę przebywał w obecności Jej Łaskawości, nie mógł nie stwierdzić, że choć zachowuje się ona trochę kontrowersyjnie, co zapewne przyprawia jej dworzan o chroniczny ból głowy, to na pewno jej piękno wszystko wynagradza.
Księżna zachowuje zasady czy zachowuje się kontrowersyjnie?

Każdy, kto choć przez chwilę przebywał w obecności Jej Łaskawości - rym
nie mógł nie stwierdzić - po co to podwójne zaprzeczenie?mógł stwierdzić
ithilhin pisze:Księżna ma długie czarne włosy, eterycznie jasną cerę, duże oczy mieniące się kilkoma kolorami, nosi się w błękitach i zieleniach – słowem nie ma w jej otoczeniu mężczyzny, który by choć raz nie zapał się na bezmyślnym wpatrywaniu się w to, nieziemskie przecież, zjawisko.
Skok między opisem jej wyglądu a szaleństwem mężczyzn jest zbyt nagły.
...słowem, nieziemska uroda księżnej robi piorunujące wrażenie na większości mężczyzn. Nie ma takiego, który by...
eteryczna cera?

Nie znam się na prologach do gier, ale uważam, że ten tekst należy poprawić, przerobić, wygładzić, nadać mu charakteru. Na razie czyta się ciężko i ucieka, interesująca przecież, wizja fantastycznego miejsca.

Miłego grzebania w literkach.
Ostatnio zmieniony pn 30 wrz 2013, 21:24 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

7
Dziękuję Wam. Odpowiem później, jeśli mogę.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”