Załączam poniżej do zweryfikowania I rozdział powieści "Cybertronik" (bynajmniej taki tytuł funkcjonuje na obecną chwilę), którą zacząłem pisać jakiś czas temu. Historia rozgrywa się w niedalekiej przyszłości... a co dalej? Tego dowiecie się z dalszej części tekstu. Zapraszam do zapoznania się z lekturą.
Rozdział I: John Heist
Ciężkie metalowe rolety unosiły się powoli wpuszczając do pomieszczenia kolejne promienie porannego słońca. Całe mieszkanie pokryło się mieszanką oślepiającego blasku promieni słonecznych kontrastujących z czarnymi, jak noc cieniami. Kawalerka Alexa Withmana do największych raczej nie należała. Na ścianie sąsiadującej z przestronnymi oknami znajdowała się wielka fototapeta, przedstawiająca dwudziestowieczne wybrzeże, słonecznego jeszcze wtedy Miami. Na przeciwległej do niej stronie sąsiadowały, ciężkie, metalowe drzwi wyjściowe, z cyfrowym zamkiem wizualnym. Zaraz obok stała niewielka komoda i szafa na odzież wierzchnią, o opływowych kształtach łączących ją z w płynny sposób z brzegami sąsiadujących ścian. Światło odbijało się od jej czarnej, lakierowanej na wysoki połysk powierzchni, zaginając promienie słoneczne i rozbijając je na wszystkie strony. Zaraz przy szafie stał niewielki stolik nocny, z cienkim jak tafla szkła, holograficznym budzikiem. Z jego wnętrza wydobywał się czuły na gesty, jasno czerwony promień lasera, unoszący się 20 cm ponad stolikiem. Zaraz koło niego znajdowało się wielkie, przestronne łóżko, lakierowane w tym samym stylu, co szafka na odzież. Leżący na nim, na pół przykryty ciemnogranatową, satynową pościelą Alex, powoli otwierał oczy pod wpływem stopniowo podgłaśniających się, miarowych dźwięków dochodzących z budzika. Od niechcenia machnął ręką, przecinając laser i wyłączył muzykę, zanim osiągnęła nieprzyjemny dla ucha poziom. W tym samym momencie fototapeta znajdująca się na przeciwległej do łóżka ścianie przeszła płynnie w obraz telewizji cyfrowej, z predefiniowanym wcześniej kanałem informacyjnym. Sam obraz telewizora sięgał na 2 metry w głąb mieszkania, tworząc wrażenie niesamowitej głębi, niemal dotykającej stóp leżącego jeszcze na łóżku Alexa. Wszystkie szczegóły obrazu, mimo sporej przekątnej były ostre jak żyleta, dzięki zastosowaniu 64 milionowej matrycy z nowoczesnych diod OLEDowych, o kontraście zapewniającym doskonałą widoczność, nawet w pełnym blasku słońca. Od kiedy standardowy typ telewizorów odszedł w niepamięć, we wszystkich domach w L.A. królowały giętkie folie bezprzewodowe, sprzężone z wbudowanym w ściany systemem audio. Zasilenie dla całego mieszkania zapewniało EHS - Energy Hot Spot, przesyłające energie elektryczną bezprzewodowo do wszystkich przypisanych urządzeń, na maksymalną odległość 100 metrów. W przypadku mieszkania Alexa była to odległość wystarczająca aż nadto. Withman w końcu zebrał się i usiadł na łóżku, które zaskrzypiało cicho pod jego ciężarem. Przetarł oczy i podszedł do okien podziwiając panoramę miasta. Los Angeles, Wielkie Jabłko, dziś zwane Miastem Świateł. Najbardziej rozświetlone miasto w Ameryce, które oślepiało blaskiem wszechobecnych, elektronicznych reklam. Folie OLEDowe oplatały niemal każdy budynek, słup, czy samochód w mieście, tworząc wrażenie że miasto nie zasypia nigdy. Czasem wydawało się wręcz, że w nocy jest tu jaśniej niż za dnia. Alex przeciągnął się i przeszedł na lewą stronę mieszkania, gdzie znajdowała się kuchnia o płynnym, utrzymanym w tym samym guście co reszta mieszkania, umeblowaniu. Wszystkie szafki były pofalowane i pozbawione jakichkolwiek uchwytów. Spasowane tak idealnie, iż niemal nie było widać przejść między szufladami. Cała kuchnia, łącznie z lodówką, lakierowana była na głęboką czerwień ze śnieżnobiałymi blatami szafek. Alex podszedł do lodówki, odczytując informacje umieszczone w jej górnej części, na foliowym, trójwymiarowym wyświetlaczu. Według danych zawartych na ekranie, skończyły się zapasy napojów energetycznych i biopaków obiadowych. Alex potwierdził twierdząco pytanie o zamówienie produktów i wyjął mniejszy biopak, w formie wysokoenergetycznego śniadania. Wrócił z posiłkiem do pokoju i usiadł na łóżku przed telewizorem, zmniejszając nieco gestem ręki głębie wyświetlanego obrazu, by móc w pełni objąć go wzrokiem. W wiadomościach podawano właśnie statystyki zmniejszającej się z każdym rokiem przestępczości w Mieście Świateł. Dzięki wprowadzonym w życie 7 lat temu służbom prewencyjnym i nieustannemu monitoringowi ulic miasta, opierającym się w głównej mierze na latających nad głowami ludzi dronami, z systemem wykrywania niebezpiecznych zachowań, ulice stały się o wiele bezpieczniejsze. Na początku nieustanna inwigilacja wzbudzała duże kontrowersje, ale po 3 latach mieszkańcy pogodzili się z tym systemem, widząc jak każdego roku przestępczość spada o kolejne kilka procent. Alex, nieco znudzony, przełączył telewizor na kanał muzyczny, głośno wypowiadając numer 23. Dokończył posiłek i spokojnym krokiem podszedł do garderoby. Wyciągnął z niej jasne, dżinsowe spodnie w rozmiarze xl, dopasowane do jego wysokiej i szczupłej sylwetki, oraz luźny, czarny t-shirt z dużym białym napisem L.A. Wrzucił ciuchy szybko na siebie, wcześniej zmieniając bieliznę, ubrał sportowe, wygodne buty, z nadal popularnym znaczkiem Nike i otworzył drzwi, przykładając rękę do cyfrowego zamka. Wszystkie zawiasy odblokowały się jednocześnie, a drzwi same uchyliły się, umożliwiając wyjście z mieszkania na klatkę schodową. Zamknął je energicznym ruchem, po czym na wyświetlaczu zaświeciła się losowa kondygnacja cyfr, blokująca zamek i wyłączająca jednocześnie wszystkie sprzęty elektroniczne w domu, oprócz lodówki. Withman przeszedł przez krótki korytarz i podszedł do drzwi windy. Czujniki automatycznie wykryły oczekującą osobę, podsyłając w kilka chwil windę na odpowiednie piętro. Po wejściu do środka poprosił o zjazd na parter, co dzięki napędowi magnetycznemu nastąpiło w niecałe 10 sekund, mimo iż jego mieszkanie znajdowało się na 21 piętrze wieżowca. Miasto przywitało go wszechobecnym zgiełkiem i tłumem nieprzytomnie poruszających się ludzi. Blask ledwo wzeszłego słońca ginął w światłach trójwymiarowych reklam, wyświetlanych na ekranach ścian budynków nad głowami ludzi. Niemalże holograficzne obrazy mieszały się kolorami i przeplatały ze sobą, zachęcając przechodniów do mniej i bardziej popularnych produktów. Nowoczesne bolidy o bezszelestnym napędzie elektrycznym mknęły ponad 200 km/h zaraz obok przechodniów, po czteropasmowej ulicy miasta. Wysokie prędkości, przy zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa, udało się osiągnąć dzięki sprzężeniu ruchu ulicznego z elektronicznym systemem ruchu drogowego, który wyręczał kierowców z przymusu sterowania pojazdami. Od 2024 roku, po wprowadzeniu w życie innowacyjnej technologii firmy KIA, bolidy poruszały się bez kół, zawieszone w powietrzu pół metra nad ziemią, gdzie w ryzach utrzymywał je magnetyczny system kierunkowy. Pozwoliło to w efekcie na zmniejszenie kolizji o 99%. Wypadków śmiertelnych od kilku lat nie odnotowywano już wcale. Transport osobisty, wbrew wcześniejszym prognozom, uległ rozwinięciu i spopularyzowaniu. Po wyczerpaniu większości zasobów ropy i wycofaniu z użytku napędu gazowego, do zasilania pojazdów wykorzystywano wysokowydajną energię elektryczną pozyskiwaną z ogniw słonecznych. Ogniwa te były z łatwością umieszczane na dachach i ścianach budynków, szybach, a także na samych karoseriach pojazdów, dzięki zastosowaniu nowoczesnych paneli słonecznych, nanoszonych na powierzchnie w formie przeźroczystego sprayu i lakieru fotowoltaicznego. Ta niesamowicie tania i efektywna technologia, magazynująca energie w akumulatorach opartych na nanorurkach węglowych znalazła zastosowanie w centralnych punktach Large EHS, o zdecydowanie większym zasięgu, niż aparatura stosowana w domach. Pozwalała bezprzewodowo transportować energię w promieniu 3 km, dostarczając ją do zarejestrowanych bolidów, powierzchni reklamowych, oświetlenia czy sygnalizacji umieszczonej na ulicach miasta. System sprawdzał się nadzwyczaj dobrze, nie tylko nie wymagając dodatkowych źródeł zasilania, ale także nieustannie tworząc jej nadwyżki, zapewniając zapas na kolejne lata. Alex poruszał się szybkim krokiem, wymijając kolejnych przechodniów, niczym kierowca rajdowy w zawodach Nascar. Spojrzał gorączkowo na hologram, który pojawił się na wewnętrznej stronie jego prawej dłoni. Około 20 centymetrowy obraz przedstawiał duże zdjęcie kontaktującej się osoby, z jej, uniesionym nieco wyżej, nazwiskiem. Poniżej znajdowała się informacja o aktualnej dacie i godzinie, oraz zasięgu sieci EHS. Była dokładnie 7.49 12.05.2034 roku. Z Aleksem kontaktował się Mark Chapman. Wnioskując ze zdjęcia, był to nieco łysiejący mężczyzna po czterdziestce, z niechlujnym zarostem i delikatnymi, choć noszącymi znamiona zmęczenia, rysami twarzy. Nieco krzaczaste brwi wystawały nad wąskie, tytanowe okulary. Był jedną z niewielu osób, które jeszcze korzystały z tego starodawnego wynalazku, nie poddając się pędowi, zalewającej ludzkość ze wszystkich stron, technologii. Na ledwo widocznych na wyświetlaczu barkach Marka, widniał znoszony, kolorowy sweter z zeszłej epoki, a na nim, zupełnie do niego nie pasujące, szaro-brązowe koraliki. Alex przeciągnął w górę szybkim ruchem ręki nad wyświetlaczem, odbierając tym samym przychodzące połączenie.
- Człowieku, gdzie ty jesteś? Nie wiesz, że już 5 minut temu powinieneś się zalogować w work-logu?
- Wiem, wiem. Wstałem z lekkim opóźnieniem, a potem zasiedziałem się przed TV. Ale już jestem w drodze. Właśnie schodzę z dwudziestej trzeciej i mam 200 metrów do firmy.
- Ciesz się że mieszkasz tak blisko, bo nigdy nie wyrobił byś się do tej zasranej roboty.
Na ekranie pojawił się od razu sarkastyczny uśmieszek, tak charakterystyczny dla Chapmana, jak czerwony kolor dla reklam Coca-Coli.
- Dobra kończę, bo niewygodnie mi się z tobą gada, przeciskając się przez ten motłoch.
- Ok. Do zaraz.
Obraz na ręce Alexa złożył się symetrycznie w niewielką kostkę, a po chwili zniknął jakby wciągnięty w środek jego dłoni, pozwalając mu na jej zamknięcie i kontynuowanie drogi. Przyspieszył nieco kroku i sprawnie wyminął kilku kolejnych przechodniów, skręcając po chwili w boczną, wąską uliczkę, prowadzącą na drugą stronę budynków do 22 St. Tylko takie miejsca przypominały jeszcze stare miasto, sprzed ery technologicznej – brudne, zaśmiecone, ciemne uliczki, które odstraszały swoim zapachem i surowością. Tylko tu ściany pozbawione były reklam i szyldów, tylko tu nadal wśród zgiełku miasta, można było usłyszeć pisk myszy i kotów ścigających je po ustawionych wzdłuż ścian budynku śmietnikach. Uliczka kończyła się szybko, odgrodzona od chodnika niewysokim murkiem, przez który Alex zwinnym skokiem przedostał się na drugą stronę. Tuż obok niego znajdowało się monumentalne wejście do siedziby firmy Cybertronik, w której Alex pracował od ostatnich 3 miesięcy. Budynek firmy był ogromny i wręcz ociekający wszechobecną technologią. Wysokie, rzeźbione w białym marmurze schody, oplecione niby unoszącymi się na kilka centymetrów nad kamienne bloki, jaskrawozielonymi ścieżkami, wędrującymi po konstrukcji na wzór obwodów drukowanych układów scalonych, prowadziły do szklanych, obramowanych polerowanym chromem, automatycznych drzwi. Te otwierane były za pomocą zamka elektronicznego, akceptującego dane tylko zatrudnionych w firmie pracowników i wyselekcjonowanych kontrahentów. Alex szybkimi susami wskoczył na szczyt schodów i przyłożył prawą dłoń do czytnika umieszczonego na wysokości jego klatki piersiowej. Na ekranie pojawił się rząd przeplatających się ze sobą cyfr 128 bitowego systemu szyfrującego, układającego się w 8 cyfrowy, indywidualny kod dostępu. Gdy zabezpieczenia zostały odblokowane, drzwi rozsunęły się na dwie strony, umożliwiając Alexowi wejście do środka. Hol budynku był niemniej okazały, niż jego wejście. Wielkie kolumny o średnicy około metra wznosiły się w górę, na wysokość ponad 10 metrów, aż do zdobionego technologicznymi obrazami w stylu Neo-Punku sklepienia, rozciągającego się nad głowami pracowników. Podłoga utrzymana w podobnym stylu co schody, tu dodatkowo ozdobiona centymetrowej grubości nićmi, krzyżującego się po całej powierzchni marmuru złota. Podłoga łagodnie przechodziła w górę, budując niemal swoją strukturą, pnące się ku sklepieniu ściany, w których górnej części umieszczone były nowoczesne ekrany holograficzne, wyświetlające w losowych kierunkach logo firmy na wskroś holu, jakieś 4 metry poniżej sklepienia. Tworzyło to piorunujące wrażenie na każdym, kto pierwszy raz odwiedzał ten budynek. Na centralnym punkcie holu umieszczona była owalna stróżówka, wykonana z czarnego stylowego granitu, polerowanego na wysoki połysk i pozbawionego jakichkolwiek detali, tak by maksymalnie kontrastował z otoczeniem pełnym przepychu i blistru technologicznego. W stróżówce zawsze siedziało trzech ochroniarzy. Dwójka z nich cechowała się nadzwyczaj wysokim wzrostem i nieprzeciętną budową ciała, o szerokich barkach i potężnych ramionach, z karkami niemal zlanymi swym obwodem z potylicą. Ich kamienne, surowe twarze nie zdradzały nigdy choćby krzty emocji, odprowadzając zawsze Alexa wzrokiem, od samych drzwi wejściowych, aż do hali, w której pracował. Trzeci z ochroniarzy, odbiegał od nich drastycznie. Szczupły, niewysoki i niepozorny, zawsze z głową w rozstawionych nisko, poniżej poziomu blatu stróżówki, monitorów, śledzących strefę holu i budynku przed samym wejściem. Jego oczy rozbiegane były wokoło, gdyż ilość miejsc podlegających monitoringowi, przekraczała znacznie pojemność jednego monitora, co wymuszało ustawienie ich w obrębie niemal 360 stopni, naokoło jego krzesła, z niewielkim tylko prześwitem, umożliwiającym opuszczenie stanowiska. Alex przeszedł koło stróżówki bez słowa, wyciągając tylko spod t-shirta legitymację z podstawowymi danymi na temat charakteru jego pracy i machając nią przed wzrokiem ochroniarzy, po czym okrężnym łukiem skręcił w prawo i skierował się do drzwi na halę. Zaraz za wejściem znajdowały się toalety i szatnia, z indywidualnymi szafkami dla pracowników. Alex podszedł do szafki o numerze 74 i otworzył drzwiczki, wyjmując drugą ręką wytrzymały, kewlarowy strój ochronny. Zarzucił go na siebie jednym płynnym ruchem i wchodząc na halę produkcyjną nałożył na ręce, wykonane z tego samego materiału, rękawiczki. Pomieszczenie było przesycone zapachem smaru, rozgrzewanej do czerwoności stali i cząsteczek lakieru, unoszących się nieustannie w powietrzu. Hałas zbijanego metalu i systematycznie pracujących maszyn, składających liczne części i mechanizmy androidów, odbijał się od ścian wnętrza i niemal zagłuszał pracujących w pocie czoła ludzi. Przy taśmach i na stanowiskach testujących zatrudniona była zawsze niemal setka pracowników. Alex szybkim krokiem podszedł do Marka, przywitał się skinieniem głowy i natychmiast zabrał się do pracy. Zatrudniony był na stanowisku montażu kończyn górnych, co wymagało nie lada sprawności, gdyż ilość serwomechanizmów i łączeń w tej części struktury, była naprawdę spora. Praca szła tu jednak nadzwyczaj sprawnie, a czas płynął niesamowicie szybko. Całość z pewnością ułatwiały dobrze zaprojektowane i skonfigurowane maszyny, które podając i podtrzymując wszystkie części składowe, przyspieszały ich montaż. Przerwy w pracy następowały zawsze po złożeniu 30 kolejnych jednostek i trwały 15 minut. Zanim Alex zdołał się obejrzeć, już nastąpiła pierwsza z nich, więc razem z Chapmanem udał się do szatni, by nieco odpocząć i wrzucić coś na ząb. Obydwoje wyjęli pakiety energetyczne z szafek i popijając wodą mineralną z dystrybutora przełknęli niewielkie kapsułki.
- No i co, nie udało ci się wyrobić na czas. Odwalałem pracę za nas dwóch – burknął Mark.
- Nie przesadzaj, 10 minut Cię nie zbawi. I tak nadrobiliśmy. Widzisz, to chyba jest tak, że im bliżej ma się do roboty, tym trudniej się do niej nie spóźnić.
- To miało by sens, bo ja mam ponad 20 kilometrów i zawsze jestem 10 minut przed czasem. Możesz to opatentować.
- Już złożyłem wniosek – odparł Withman z lekkim uśmiechem.
- A jak tam twoja ręka? – spytał po chwili ciszy Mark – Widziałem, że znów coś szwankowała na samym początku? Wymieniłeś uszkodzone serwomechanizmy w dłoni?
- Nie miałem czasu jakoś, ale fakt, coraz bardziej mi się te objawy nasilają.
- To dziś będziesz miał czas. Pewnie zapomniałeś, co?
- O czym?
- Mamy dziś test biochipów po 14.00.
- A to akurat bardzo dobra wiadomość, wygląda na to że pracę skończymy nieco wcześniej.
Praca upływała im sprawnie, aż w końcu wybiła godzina 13.00. Alex wraz z Chapmanem i kilkoma innymi pracownikami udał się do szatni. Punkt techniczny, w którym przeprowadzane były badania biochipów znajdował się w budynku ich firmy, na przeciwległym skrzydle. Całą grupą skierowali się przez hol, po czym długim korytarzem znajdującym się za drzwiami, udali się do sali technicznej. Zarówno po jednej, jak i drugiej stronie korytarza, znajdowało się kilkanaście kolejnych pomieszczeń, w których przeprowadzano badania i testy nowych rozwiązań technologicznych. Stonowane, kremowe ściany korytarza, ciągnęły się w głąb budynku na ponad 100 metrów, ukazując przez spore, zbrojone szyby szczegóły pracy naukowców. Alex, zgodnie z wytycznymi kierownictwa, wchodził na testy jako pierwszy. Sala testowa była przestronna i naszpikowana różnego rodzaju aparaturą, umożliwiająca wykonywanie skomplikowanych badań chipów i organizmów badanych osób. Całe pomieszczenie emanowało wręcz oślepiającą bielą i czystością przywodzącą na myśl chirurgiczne oddziały szpitalne. Na samym środku stał zautomatyzowany, rozkładany fotel, z podłokietnikami, do których doczepione były pasy mocujące. Nad fotelem znajdowało się ruchome ramie sprzężone z wyświetlaczem umieszczonym zaraz przed nim, na wysokości zagłówka. Po prawej stronie pomieszczenia ulokowany został ogromny panel kontrolny, wraz wyświetlaczem obejmującym całą ścianę powyżej modułu. Sam panel sterowany był głównie za pośrednictwem ekranów dotykowych i laserowych czujników ruchu, więc ciężko było szukać na nim jakichkolwiek przycisków. Na ekranie wyświetlane były akurat jakieś sekwencje wirtualnego kodu genetycznego, sterującego nowymi chipami biologicznymi. Aparaturę obsługiwało trzech naukowców. Dwóch z nich znajdowało się bezpośrednio przy panelu sterującym, określając najprawdopodobniej zakres przeprowadzanych testów, trzeci stał zaraz przy fotelu, wypełniając ostatnie dane w formularzu badań. Po chwili spojrzał na Alexa i zaprosił na fotel, który w jednej chwili po zajęciu przez niego miejsca, dostosował się do jego sylwetki, ustawiając jednocześnie pod kontem 45 stopni. Pasy mocujące samoistnie opięły jego nadgarstki, unieruchamiając ręce, ułatwiając tym samym przeprowadzenie badań.
- Proszę się rozluźnić, panie Withman – zasugerował spokojnym głosem naukowiec – To nie potrwa długo.
- Wiem, miałem te same testy w armii.
- Podobne, ale nie te same, panie Withman. My, tutaj, podchodzimy do swoich zadań rzetelnie.
- Jak pan uważa. Możemy zaczynać?
- Oczywiście, panie Withman.
W tym samym momencie mechaniczne ramie znalazło się bezpośrednio nad prawą dłonią Alexa, wywołując holograficzny system serwisowy w postaci szybko wirującej, jasnoniebieskiej kostki. Jednocześnie na wyświetlaczu panelu kontrolnego pojawiła się wizualizacja połączenia bezprzewodowego między chipem, a aparaturą, po czym nastąpił proces dekodowania zabezpieczeń. Kilka sekund później ukazał się trójwymiarowy bios systemowy chipa. Jeden z naukowców obsługujących panel wybrał standardowy model testowy i przeprowadził skan dostępowy do modułów dodatkowych.
- Widzę że ma pan tu pewne ulepszenia – zwrócił się do Alexa stojący przy nim naukowiec.
- Jeśli można to tak określić…
- Pewnie pamiątka po wojskowym epizodzie w życiu? Proszę się nie martwić, nie jest pan jedyny. A jak sprawuje się pana nowa ręka.
- Właśnie ostatnio coraz gorzej. Wygląda na to że serwomechanizmy odmawiają posłuszeństwa. Czasem mam problemy z chwytaniem obiektów, bądź otwarciem dłoni. Sygnały z mózgu chyba dochodzą, ale palce nie chcą na nie odpowiadać.
- Dobrze, sprawdzimy to.
Na wyświetlaczu pojawiła się ścieżka dostępu do modułów dodatkowych, po czym wyświetlony został hologram przedstawiający część lewego przedramienia Alexa, wraz z jego dłonią. Chwilę później została uruchomiona diagnostyka modułu.
- Wygląda na to że to tylko błąd w kodzie. Tworzyły się panu dodatkowe, niekontrolowane akcje, zaśmiecające system. Właśnie je usunęliśmy, więc dolegliwości powinny już minąć.
- Rzeczywiście, nie odczuwam teraz większych problemów.
- To dobrze. Taki stan rzeczy już nie powinien się powtórzyć, panie Withman.
Nagle hologram nad dłonią Alexa zniknął, a mechaniczne ramie odsunęło się znad fotela. Chwilę po tym wyświetlacz nad panelem sterującym wygasł, a dotykowe panele sterujące przestały reagować, mimo usilnych prób przywrócenia systemu przez naukowców. Trwało to raptem 10 sekund, po czym nastąpił samoistny restart aparatury. Ramię ponownie znalazło się nad dłonią Alexa i wywołało system serwisowy, po czym diagnostyka ruszyła dalej.
- Pierwszy raz widzę coś takiego, panie Withman, ale wszystko teraz wygląda w porządku. Myślę że możemy kontynuować.
Po kilku minutach diagnostyka się zakończyła i Alex opuścił fotel. Wyniki testów wypadły pomyślnie, więc szybko wyszedł z pokoju i poczekał na zakończenie badań reszty pracowników. Zamienił jeszcze kilka słów z Chapmanem i rozeszli się do domów. Droga powrotna minęła mu szybko, tym bardziej, iż skończył pracę nieco wcześniej niż zwykle, więc kroczył po niemal pustych ulicach. Blask reklam wydawał się jeszcze intensywniejszy, kiedy nie przysłaniały go sylwetki osób, kroczących tłumnie po rozświetlonym mieście. Zdecydowanie łatwiej było wychwycić także hasła reklamowe, które teraz, choć przenikały się nawzajem, znalazły się na pierwszym planie, a nie jak to zwykle miało miejsce, w tle gwaru i zgiełku Nowego Jorku. Alex wszedł do budynku i wjechał windą na swoje piętro. Podszedł do drzwi i przyłożył rękę do cyfrowego zamka swojego mieszkania. Z przyzwyczajenia nacisnął energicznie na klamkę, i popchnął drzwi, które mimo naporu nie drgnęły choćby o milimetr. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że nie usłyszał odgłosu odblokowujących się zabezpieczeń, ani sygnału pozytywnej weryfikacji kodu dostępu. Cofnął się i spojrzał na wyświetlacz zamka, który czerwonymi, pulsującymi poza obramowanie literami, informował że nie przyznano mu dostępu. Spróbował odblokować zabezpieczenia ponownie, potem jeszcze raz, ale bezskutecznie.
- Pięknie. Jeszcze rano wszystko było w porządku. Pewnie na testach coś spieprzyli. Może to przez tą awarie w trakcie badań – pomyślał - a może zadzwonić do Chapmana, czy nie ma takich samych problemów – chociaż pewnie jeszcze nie dojechał do siebie. Pozostaje mi wrócić do roboty i znaleźć tych naukowców. Cholera, przecież tam bez danych dostępowych też się nie dostanę. Serwis! Może tam mi powiedzą co z tym zrobić.
W pośpiechu wywołał ekran holograficzny przesuwając palcami lewej ręki po wewnętrznej stronie dłoni i wybrał z menu listę kontaktów, odnajdując szybko numer do serwisu. Po chwili na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz konsultantki firmy Cybertronik, która nie czekając na reakcję rozmówcy, miłym głosem rozpoczęła konwersacja.
- Dzień dobry, panie Heist.. W czym mogę panu pomóc?
- Heist.? To chyba jakaś pomyłka. Nazywam się Withman. Alex Withman.
- Dziwne. Wyraźnie widzę informację na pana bioprofilu, z nazwiskiem pana Johna Heista, oraz jego zdjęciem. I tu się zgodzę, że nie jest Pan do niego wielce podobny. Pierwszy raz widzę taką sytuację. Przecież chipy są programowane pod konkretny profil użytkownika i na dzień dzisiejszy nie słyszałam o możliwości zmiany tych danych w jakikolwiek sposób.
- A ja chciałem panią prosić o pomoc… Chyba nic z tego.
- Proszę poczekać. Myślę, że mobilny serwisant mógłby być bardziej pomocny. Proszę mi powiedzieć gdzie pan się aktualnie znajduje, to podeślę do pana zorientowaną osobę.
- Wieżowiec na 23 ulicy z numerem 86, 21 piętro, mieszkanie 162.
- Dobrze. Proszę więc nigdzie się nie wybierać, w ciągu pół godziny pojawi się u pana serwisant.
- Dziękuje za pomoc. Do widzenia
- Do widzenia.
W oczekiwaniu na serwisanta czas dłużył mu się niesamowicie. Z nudów krążył z jednego końca rozległego korytarza, na drugi, przyglądając się jego szczegółom, na które nigdy wcześniej nie zwracał uwagi. Porysowane i obdrapane ściany nosiły wyblakłe ślady powieszonych na nich niegdyś obrazów. Na parapecie okna umieszczonego na lewej, końcowej ścianie, pozostały trzy wytarte, ciemne koła, będące pozostałością po doniczkach kwiatów, których od dawna nikt tutaj nie widział. Kafle na podłodze, w stylu deko sprzed 30 lat, prezentowały wypłowiałe już mozaiki kształtów i kolorów, powtarzających się w większości budynków w tej części miasta. Tylko ciężkie, zbrojone, metalowe drzwi mieszkań kojarzyły się Alexowi z czasami, które jeszcze dobrze pamięta. Niemal wszystkie wyprodukowane zostały przez firmę Cutler, która zawojowała rynek niecałe 10 lat temu, kiedy Amerykę dopadł kolejny krach giełdowy, spowodowany przez ciężką sytuację gospodarki i katastrofy naturalne, które niemal doszczętnie zniszczyły zachodnie wybrzeże. W obliczu chaosu, który umocnił się w nieustannych napadach, kradzieżach i brutalnych gwałtach, których sprawcy w większości kończyli w więzieniu im. Lincolna, lub w grobie, ludzie zabezpieczali swe mieszkania, najlepszymi dostępnymi wtedy środkami. Firma Cutler znalazła wówczas swoją rynkową nisze, zarabiając krocie na strachu i niepewności zagubionych w kryzysie społecznym ludzi. Był to ciężki okres na skraju wojny domowej, w której sam Alex brał udział jako, wtedy jeszcze młody i niedoświadczony, żołnierz Armii Stanów Zjednoczonych. Chwilę zadumy przerwał nagły pisk opon dobiegający zza okna na korytarzu. Alex szybko znalazł się przy nim, licząc na to, iż ujrzy auto serwisu swojej firmy. Pod budynek firmy podjechały jednak trzy, czarne Hummery trzeciej generacji, z których wyszła grupa dobrze uzbrojonych, zorganizowanych mężczyzn w garniturach. Withmann od razu skojarzył, że są to rządowe jednostki bojowe. Dowódca zdecydowanym i donośnym głosem rozesłał dwie grupy na strategiczne pozycje - jedną do windy, drugą na klatkę schodową, podając piętro i numer mieszkania Alexa. Zdecydowanie to nie była pomoc, na jaką oczekiwał, więc instynktownie przeanalizował najlepsze możliwe drogi ucieczki. Winda i klatka schodowa odpadała, ale pozostawało okno zawieszone 60 metrów nad ziemią. Nie była to opcja najbezpieczniejsza, ale jedyna gwarantująca ominięcie dobrze wyszkolonych agentów. Nie zastanawiając się długo odblokował wewnętrzne zabezpieczenia okiennic i wyszedł na krawędź za oknem, zatrzaskując je jednocześnie za sobą, odcinając tym samym ewentualną drogę powrotu. Spojrzał w dół, aż na chwilę zakręciło mu się w głowie, wziął głęboki oddech, po czym zaczął powoli i ostrożnie posuwać się w prawą stronę, kurczowo trzymając się ściany za sobą. Liczył na to, że choćby jedno z okien na jego drodze będzie otwarte, lub chociaż lekko uchylone. Dotarł do pierwszego okna, potem następnego i jeszcze jednego - wszystkie szczelnie zamknięte i zabezpieczone. Zostało jeszcze tylko jedno, jego ostatnia szansa. Pot zlewał jego czoło, ręce i nogi zaczynały trząść się z wysiłku i stresu, broda falowała w dół i w górę, niczym na 10 stopniowym mrozie, ale powrót był już niemożliwy. Ruszył dalej, jeszcze wolniej, jeszcze ostrożniej, poruszając się zaledwie o kilka centymetrów, aż kontem oka dostrzegł nadzieje na wyjście z sytuacji. Okno było nieco uchylone, co oznaczało że zabezpieczenia są odblokowane. Trzeba teraz tylko dotrzeć na drugi koniec krawędzi. Gdyby można było zbić szybę, było by o wiele łatwiej, ale te nowe, grafenowe szkło było niemal niezniszczalne. Poza tym i tak był by to zbyt oczywisty ślad dla grupy bojowej. Alex dotarł w końcu do okna, wziął jeszcze dwa głębokie wdechy na uspokojenie i zniżył się nieco, by móc dosięgnąć zawiasów. Musiał wypiąć je i odchylić okno, tak by pozostało na tylko jednym z nich. Wiedział, że była to walka z czasem - grupa bojowa na pewno już zabezpieczyła korytarz na jego piętrze i albo była w trakcie dekodowania zamka cyfrowego, albo już buszowała po jego mieszkaniu. Tylko kwestią czasu było sprawdzenie przez nich tego co dzieje się za oknami budynku. Sprawne ręce Alexa poradziły sobie z oknem w niecałe 20 sekund, odepchnął okno, które zawiesiło się wewnątrz korytarza, po czym wślizgnął się do środka. Wziął kolejne dwa głębokie wdechy żeby ochłonąć, po czym wpiął okno z powrotem na zawiasy, zamknął je i zabezpieczył. W kilka chwil znalazł się przy windzie, a chwilę później był już na samym dole. Wybiegł z budynku i skręcił w prawą stronę, znikając za jego rogiem, tak by uniknąć wzroku dwójki agentów pozostałych przed budynkiem. Jedyną osobą o której pomyślał, której mógł teraz zaufać był Chapman. Nie myśląc długo uruchomił hologram i wybrał jego numer. Połączenie nastąpiło niemal natychmiast.
- Halo, kto mówi? Alex, to ty? Na połączeniu wyświetlił mi się jakiś John Heist. O co chodzi?
- Nie wiem człowieku. Na testach chyba coś schrzanili. Nie mogę dostać się do domu, moje dane w chipie nie zgadzają się z moją tożsamością, a kobieta z serwisu zamiast serwisanta, przysłała pieprzoną grupę desantową, by mnie zgarnąć. Nie mam gdzie się podziać, a nad głowami latają mi drony, które na pewno prędzej czy później mnie znajdą. Jednym słowem mam PROBLEM. I potrzebuje twojej pomocy. Mogę się u ciebie zatrzymać?
- No nie wygląda to dobrze, stary. Pewnie, że możesz wpaść. Może przyjadę po ciebie?
- Chyba tak było by najlepiej. Musze pomyśleć gdzie mogę się zatrzymać, zanim tu dotrzesz. Kojarzysz stare magazyny na 22 ulicy? Będę tam na ciebie czekał.
- Ok, zaraz wyjeżdżam. Trzymaj się i nie daj się dorwać.
- Akurat to mogę dla ciebie zrobić.
Rozłączył się i skierował na skróty między budynkami do magazynów, odległych o niecałe pół kilometra od jego mieszkania. Szedł mało uczęszczaną drogą, unikając wzroku nielicznych przechodniów i nieustannie obserwując ukradkiem niebo, uciekając z pola widzenia dronów przelatujących sporadycznie kilkanaście metrów nad ulicami. Starał się uspokoić i nie spieszyć nadto, by nie ściągać na siebie ich uwagi. Główne arterie miasta powoli zapełniały się ludźmi, z których większość chwilę wcześniej skończyła pracę, więc przecisnął się szybko i niepostrzeżenie przez tłum, by w mgnieniu oka znaleźć się na drugiej stronie ulicy, zaraz przy magazynach. Były to stare, opuszczone i mocno zniszczone przez czas budynki, które znacznie kontrastowały z pozostałą zabudową okolicy. Szare ściany pozbawione farby i tynku, odrzucały wręcz swoją surowością i jednocześnie w magiczny sposób przyciągały miejscowych wyrzutków z chęcią nakarmienia swojego głodu metaamfetaminy. Wkoło panował brud i zamęt, kawałki blach i prętów walały się pod nogami Alexa, utrudniając sprawne poruszanie się po terenie magazynów. Sam kompleks składał się z trzech pokaźnych, dwupiętrowych budynków, połączonych ze sobą, wiszącymi na poziomie pierwszego piętra, przeszklonymi korytarzami. Wszystkie mury były pozbawione zdecydowanej większości szyb w oknach, tylko w niektórych z nich zachowały się jakieś fragmenty szkła, zabrudzone do tego stopnia, że wyglądały jak ostro zakończona, spękana, dykta. Wszystkie drzwi wymontowała zapewne, wraz z wyposażeniem magazynów, firma komornicza przejmująca wierzytelności. Na dachach budynków, swoje nowe mieszkanie urządziły sobie wrony, które zlatywały tu z całej dzielnicy, znosząc w to miejsce fragmenty jedzenia i szczątki niewielkich zwierząt, które stanowiły dla nich doskonałe źródło białka. Odgłos krakania odbijał się od pustych ścian i nasilał z każdą chwilą, tworząc wrażenie obecności wron w każdym zakątku opustoszałego magazynu. Alex wszedł do pierwszego budynku i usiadł na niewielkiej , wpół spróchniałej skrzyni, na samym środku pomieszczenia. Wkoło otaczał go szereg prostokątnych kolumn, służących za wsporniki wyższych pięter, z których wystawały pogięte i częściowo pozrywane pręty zbrojeniowe. Dopiero z wewnątrz było widać, jak mocno spękana i naruszona jest cała konstrukcja, która jeszcze chyba tylko cudem stała w jednym kawałku na wysłużonych fundamentach. Alex odetchnął i spokojnie przemyślał sobie cały bieg wydarzeń, jakie zafundował mu dzisiejszego dnia niefortunny los. Teraz postało tylko czekać na przyjazd Marka i wspólnie obmyślić dalsze działania. Chwilę spokoju przerwał miarowy, elektroniczny dźwięk, zyskujący na głośności z każdą kolejną sekundą. Przypominał on dźwięk sonaru, choć nieco bardziej mechaniczny, jakby przepuszczony przez filtr głosowy. Przez jedno z okien umieszczonych w najniższej partii budynku przeniknęło trójkątne, zielone światło lasera, poruszające się płynnie w dół i w górę. Alex ruszył się z miejsca i stanął za jedną z kolumn naprzeciwko okna, tak by żaden fragment jego ciała nie wystawał poza jej obręb. W oknie pojawił się metalowy, lakierowany na biało dron, z niebieskim napisem określającym jego producenta i numer kodowy - Aston 65. Maszyna o kształcie półmetrowej kuli poruszała się za pomocą sześciu niewielkich silników umieszczonych symetrycznie wewnątrz jej obudowy, które wytwarzały wystarczający ciąg do uniesienia się na znaczną wysokość i swobodnego manewrowania w powietrzu. Napęd ten umożliwiał poruszanie się z maksymalną prędkością 40 km/h, lecz co istotne zapewniał także możliwość bezgłośnego zawieszenia w powietrzu, co znacznie ułatwiało obserwację wybranego obiektu. Na przedniej części umieszczono dwie kamery, zapewniające możliwość nagrywania oraz precyzyjnego widzenia przestrzennego z głębią osiągalną dla ludzkiego oka. Poniżej ulokowano laserowy skaner wraz z osobnym procesorem, który intensywnie pracował nad analizą zbieranych danych. Po obydwu stronach konstrukcji znajdowały się dwa, stereofoniczne głośniki, z kierunkowym emiterem sygnału. Dron posuwał się powoli, skanując wnętrze pomieszczenia i co kilka sekund obracając się o 90 stopni w poziomie. Ponieważ nic nie wzbudziło jego zainteresowania, po krótkiej chwili skierował się z powrotem w stronę zniszczonego okna. Nieoczekiwanie z drugiego końca pomieszczenia dobiegł cichy, powtarzający się pisk niewielkiego szczura, który zdezorientował maszynę i zwabił ją z powrotem wgłąb magazynu. Na skroni Withmana pojawiła się strużka potu, spływająca powoli w dół jego prawego policzka, wargi momentalnie wyschły, a źrenice powiększyły się na skutek zwiększenia dawki adrenaliny w organizmie. Mięśnie spięły się i przygotowały do reakcji, a krew przyspieszyła, by zapewnić zwiększoną dawkę tlenu docierającego do mózgu. Dron z dużą prędkością przeleciał koło jego głowy, zbyt zainteresowany piskami jakie wykryły czujniki, by zauważyć sylwetkę ukrytą za mijaną kolumną. Alex spróbował wykorzystać nadarzającą się okazję i szybkim ruchem skierował się do wyjścia znajdującego się za jego plecami. Było to jednak zbyt głośne, by wyczulony na najdrobniejszą nieprawidłowość dron, mógł to zignorować. W ułamku sekundy wykonał zwrot o 180 stopni i znalazł się kilka centymetrów za plecami Alexa, który instynktownie znieruchomiał w miejscu. Maszyna bezprzewodowo wywołała z jego ręki hologram, przystępując niezwłocznie do skanu bioprofilu. Niemal w tym samym momencie z głośników wydobył się ciężki, basowy męski głos, syntezowany przez system.
- Johnie Heist. Tu Automatyczna Powietrzna Jednostka Prewencyjna Aston 65. Jesteś poszukiwany przez oddziały prewencji. Pozostań na swojej pozycji, albo zostaną zastosowane niezbędne środki przymusu.
Komunikat ten powtarzał się wkoło, jakby został nagrany jeszcze w procesie produkcji i skoordynowany specjalnie na tą jedną, wyjątkową sytuację. Alex rozważał możliwe posunięcia. Pozostanie w miejscu nie wchodziło w grę, gdyż z całą pewnością za kilka minut pojawi się tu oddział policji, albo co gorsza, rządowy, ten który udało mu się dopiero co ominąć. Jego sprzymierzeńcem było pomieszczenie, w którym się znalazł. Zniszczone, pełne złomu i kawałków betonu, które poodpadały licznie ze spękanych murów. Najbliżej znajdował się gruby, zardzewiały pręt, który mógł okazać się idealną bronią w tej sytuacji. Doskoczył do niego i wykonując zwinny obrót chwycił go lewą ręką. W prawej dłoni cały czas wyświetlał mu się hologram, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy palcami. Na szczęście poprawki wprowadzone na testach zapewniały pełną współpracę bioprotezy z organizmem. Sztuczna krew krążyła w jego ramieniu jeszcze szybciej, zwiększając odporność serwomechanizmów na uszkodzenia i zapewniając sprawność oraz siłę większą nawet, niż w zdrowej ręce. Stanął naprzeciwko drona, umocnił pozycję nóg i zaatakował celując w najczulsze miejsce - skaner i kamery. Cios był szybki i precyzyjny, ale niewystarczający. Maszyna skorygowała lot i wykonała sprawny unik, znajdując się w momencie po prawej stronie napastnika. Ustabilizowała lot i natychmiastowo wydała z siebie głośny, ciągły sygnał o bardzo wysokiej częstotliwości, paraliżujący ciało i przeszywający je do szpiku kości. Alex momentalnie padł na kolana, upuszczając pręt, który zsunął się po pochyłym, pękniętym fragmencie podłogi poza zasięg jego rąk. Dron zmniejszył nieco natężenie sygnału, pozwalając mu na podniesienie się z kolan. Sytuacja była patowa. Dron był szybki i reagował zdecydowanie lepiej, niż można było by przypuszczać. Nie było sensu rzucania się do ucieczki, czy szukania innej prowizorycznej broni. Ani kamienie, ani kawałki blachy nie stanowiły by najwidoczniej większego zagrożenia dla Astona. Nagle rozległ się potężny huk, po którym dron zakręcił się wkoło własnej osi, zafalował w powietrzu i tracąc powoli zasięg lasera, opadł na ziemie, wyłączając się całkowicie. Na lakierowanej powierzchni obudowy pojawił się duży, osmolony obszar, z poszarpaną dziurą sięgającą wgłąb jego mechanizmów. Alex obrócił się powoli, niepewny tego co znajduje się za jego plecami. W luce po dawno wymontowanych drzwiach stał Champman, ze strzelbą cały czas przystawioną do twarzy i lufą wycelowaną w nieruchomego już drona. Z końcówki wydobywał się dym po wystrzale, a w pomieszczeniu unosił się zapach ledwo co wypalonego prochu z naboju o kalibrze 16 milimetrów. Mark powoli opuścił broń i rozluźnił ręce.
- W samą porę, co nie.
- W samą porę.
- Zwijajmy się, zanim zleci się tu ich więcej.
- Czytasz w moich myślach. Gdzie zaparkowałeś?
- Zaraz za budynkiem. Dalej, nie mamy za dużo czasu.
---------------------
"Cybertronik" [SF, Cyberpunk] I rozdział
1
Ostatnio zmieniony pt 23 maja 2014, 09:47 przez robsson86, łącznie zmieniany 1 raz.