"Cybertronik" [SF, Cyberpunk] I rozdział

1
Załączam poniżej do zweryfikowania I rozdział powieści "Cybertronik" (bynajmniej taki tytuł funkcjonuje na obecną chwilę), którą zacząłem pisać jakiś czas temu. Historia rozgrywa się w niedalekiej przyszłości... a co dalej? Tego dowiecie się z dalszej części tekstu. Zapraszam do zapoznania się z lekturą.

Rozdział I: John Heist

Ciężkie metalowe rolety unosiły się powoli wpuszczając do pomieszczenia kolejne promienie porannego słońca. Całe mieszkanie pokryło się mieszanką oślepiającego blasku promieni słonecznych kontrastujących z czarnymi, jak noc cieniami. Kawalerka Alexa Withmana do największych raczej nie należała. Na ścianie sąsiadującej z przestronnymi oknami znajdowała się wielka fototapeta, przedstawiająca dwudziestowieczne wybrzeże, słonecznego jeszcze wtedy Miami. Na przeciwległej do niej stronie sąsiadowały, ciężkie, metalowe drzwi wyjściowe, z cyfrowym zamkiem wizualnym. Zaraz obok stała niewielka komoda i szafa na odzież wierzchnią, o opływowych kształtach łączących ją z w płynny sposób z brzegami sąsiadujących ścian. Światło odbijało się od jej czarnej, lakierowanej na wysoki połysk powierzchni, zaginając promienie słoneczne i rozbijając je na wszystkie strony. Zaraz przy szafie stał niewielki stolik nocny, z cienkim jak tafla szkła, holograficznym budzikiem. Z jego wnętrza wydobywał się czuły na gesty, jasno czerwony promień lasera, unoszący się 20 cm ponad stolikiem. Zaraz koło niego znajdowało się wielkie, przestronne łóżko, lakierowane w tym samym stylu, co szafka na odzież. Leżący na nim, na pół przykryty ciemnogranatową, satynową pościelą Alex, powoli otwierał oczy pod wpływem stopniowo podgłaśniających się, miarowych dźwięków dochodzących z budzika. Od niechcenia machnął ręką, przecinając laser i wyłączył muzykę, zanim osiągnęła nieprzyjemny dla ucha poziom. W tym samym momencie fototapeta znajdująca się na przeciwległej do łóżka ścianie przeszła płynnie w obraz telewizji cyfrowej, z predefiniowanym wcześniej kanałem informacyjnym. Sam obraz telewizora sięgał na 2 metry w głąb mieszkania, tworząc wrażenie niesamowitej głębi, niemal dotykającej stóp leżącego jeszcze na łóżku Alexa. Wszystkie szczegóły obrazu, mimo sporej przekątnej były ostre jak żyleta, dzięki zastosowaniu 64 milionowej matrycy z nowoczesnych diod OLEDowych, o kontraście zapewniającym doskonałą widoczność, nawet w pełnym blasku słońca. Od kiedy standardowy typ telewizorów odszedł w niepamięć, we wszystkich domach w L.A. królowały giętkie folie bezprzewodowe, sprzężone z wbudowanym w ściany systemem audio. Zasilenie dla całego mieszkania zapewniało EHS - Energy Hot Spot, przesyłające energie elektryczną bezprzewodowo do wszystkich przypisanych urządzeń, na maksymalną odległość 100 metrów. W przypadku mieszkania Alexa była to odległość wystarczająca aż nadto. Withman w końcu zebrał się i usiadł na łóżku, które zaskrzypiało cicho pod jego ciężarem. Przetarł oczy i podszedł do okien podziwiając panoramę miasta. Los Angeles, Wielkie Jabłko, dziś zwane Miastem Świateł. Najbardziej rozświetlone miasto w Ameryce, które oślepiało blaskiem wszechobecnych, elektronicznych reklam. Folie OLEDowe oplatały niemal każdy budynek, słup, czy samochód w mieście, tworząc wrażenie że miasto nie zasypia nigdy. Czasem wydawało się wręcz, że w nocy jest tu jaśniej niż za dnia. Alex przeciągnął się i przeszedł na lewą stronę mieszkania, gdzie znajdowała się kuchnia o płynnym, utrzymanym w tym samym guście co reszta mieszkania, umeblowaniu. Wszystkie szafki były pofalowane i pozbawione jakichkolwiek uchwytów. Spasowane tak idealnie, iż niemal nie było widać przejść między szufladami. Cała kuchnia, łącznie z lodówką, lakierowana była na głęboką czerwień ze śnieżnobiałymi blatami szafek. Alex podszedł do lodówki, odczytując informacje umieszczone w jej górnej części, na foliowym, trójwymiarowym wyświetlaczu. Według danych zawartych na ekranie, skończyły się zapasy napojów energetycznych i biopaków obiadowych. Alex potwierdził twierdząco pytanie o zamówienie produktów i wyjął mniejszy biopak, w formie wysokoenergetycznego śniadania. Wrócił z posiłkiem do pokoju i usiadł na łóżku przed telewizorem, zmniejszając nieco gestem ręki głębie wyświetlanego obrazu, by móc w pełni objąć go wzrokiem. W wiadomościach podawano właśnie statystyki zmniejszającej się z każdym rokiem przestępczości w Mieście Świateł. Dzięki wprowadzonym w życie 7 lat temu służbom prewencyjnym i nieustannemu monitoringowi ulic miasta, opierającym się w głównej mierze na latających nad głowami ludzi dronami, z systemem wykrywania niebezpiecznych zachowań, ulice stały się o wiele bezpieczniejsze. Na początku nieustanna inwigilacja wzbudzała duże kontrowersje, ale po 3 latach mieszkańcy pogodzili się z tym systemem, widząc jak każdego roku przestępczość spada o kolejne kilka procent. Alex, nieco znudzony, przełączył telewizor na kanał muzyczny, głośno wypowiadając numer 23. Dokończył posiłek i spokojnym krokiem podszedł do garderoby. Wyciągnął z niej jasne, dżinsowe spodnie w rozmiarze xl, dopasowane do jego wysokiej i szczupłej sylwetki, oraz luźny, czarny t-shirt z dużym białym napisem L.A. Wrzucił ciuchy szybko na siebie, wcześniej zmieniając bieliznę, ubrał sportowe, wygodne buty, z nadal popularnym znaczkiem Nike i otworzył drzwi, przykładając rękę do cyfrowego zamka. Wszystkie zawiasy odblokowały się jednocześnie, a drzwi same uchyliły się, umożliwiając wyjście z mieszkania na klatkę schodową. Zamknął je energicznym ruchem, po czym na wyświetlaczu zaświeciła się losowa kondygnacja cyfr, blokująca zamek i wyłączająca jednocześnie wszystkie sprzęty elektroniczne w domu, oprócz lodówki. Withman przeszedł przez krótki korytarz i podszedł do drzwi windy. Czujniki automatycznie wykryły oczekującą osobę, podsyłając w kilka chwil windę na odpowiednie piętro. Po wejściu do środka poprosił o zjazd na parter, co dzięki napędowi magnetycznemu nastąpiło w niecałe 10 sekund, mimo iż jego mieszkanie znajdowało się na 21 piętrze wieżowca. Miasto przywitało go wszechobecnym zgiełkiem i tłumem nieprzytomnie poruszających się ludzi. Blask ledwo wzeszłego słońca ginął w światłach trójwymiarowych reklam, wyświetlanych na ekranach ścian budynków nad głowami ludzi. Niemalże holograficzne obrazy mieszały się kolorami i przeplatały ze sobą, zachęcając przechodniów do mniej i bardziej popularnych produktów. Nowoczesne bolidy o bezszelestnym napędzie elektrycznym mknęły ponad 200 km/h zaraz obok przechodniów, po czteropasmowej ulicy miasta. Wysokie prędkości, przy zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa, udało się osiągnąć dzięki sprzężeniu ruchu ulicznego z elektronicznym systemem ruchu drogowego, który wyręczał kierowców z przymusu sterowania pojazdami. Od 2024 roku, po wprowadzeniu w życie innowacyjnej technologii firmy KIA, bolidy poruszały się bez kół, zawieszone w powietrzu pół metra nad ziemią, gdzie w ryzach utrzymywał je magnetyczny system kierunkowy. Pozwoliło to w efekcie na zmniejszenie kolizji o 99%. Wypadków śmiertelnych od kilku lat nie odnotowywano już wcale. Transport osobisty, wbrew wcześniejszym prognozom, uległ rozwinięciu i spopularyzowaniu. Po wyczerpaniu większości zasobów ropy i wycofaniu z użytku napędu gazowego, do zasilania pojazdów wykorzystywano wysokowydajną energię elektryczną pozyskiwaną z ogniw słonecznych. Ogniwa te były z łatwością umieszczane na dachach i ścianach budynków, szybach, a także na samych karoseriach pojazdów, dzięki zastosowaniu nowoczesnych paneli słonecznych, nanoszonych na powierzchnie w formie przeźroczystego sprayu i lakieru fotowoltaicznego. Ta niesamowicie tania i efektywna technologia, magazynująca energie w akumulatorach opartych na nanorurkach węglowych znalazła zastosowanie w centralnych punktach Large EHS, o zdecydowanie większym zasięgu, niż aparatura stosowana w domach. Pozwalała bezprzewodowo transportować energię w promieniu 3 km, dostarczając ją do zarejestrowanych bolidów, powierzchni reklamowych, oświetlenia czy sygnalizacji umieszczonej na ulicach miasta. System sprawdzał się nadzwyczaj dobrze, nie tylko nie wymagając dodatkowych źródeł zasilania, ale także nieustannie tworząc jej nadwyżki, zapewniając zapas na kolejne lata. Alex poruszał się szybkim krokiem, wymijając kolejnych przechodniów, niczym kierowca rajdowy w zawodach Nascar. Spojrzał gorączkowo na hologram, który pojawił się na wewnętrznej stronie jego prawej dłoni. Około 20 centymetrowy obraz przedstawiał duże zdjęcie kontaktującej się osoby, z jej, uniesionym nieco wyżej, nazwiskiem. Poniżej znajdowała się informacja o aktualnej dacie i godzinie, oraz zasięgu sieci EHS. Była dokładnie 7.49 12.05.2034 roku. Z Aleksem kontaktował się Mark Chapman. Wnioskując ze zdjęcia, był to nieco łysiejący mężczyzna po czterdziestce, z niechlujnym zarostem i delikatnymi, choć noszącymi znamiona zmęczenia, rysami twarzy. Nieco krzaczaste brwi wystawały nad wąskie, tytanowe okulary. Był jedną z niewielu osób, które jeszcze korzystały z tego starodawnego wynalazku, nie poddając się pędowi, zalewającej ludzkość ze wszystkich stron, technologii. Na ledwo widocznych na wyświetlaczu barkach Marka, widniał znoszony, kolorowy sweter z zeszłej epoki, a na nim, zupełnie do niego nie pasujące, szaro-brązowe koraliki. Alex przeciągnął w górę szybkim ruchem ręki nad wyświetlaczem, odbierając tym samym przychodzące połączenie.
- Człowieku, gdzie ty jesteś? Nie wiesz, że już 5 minut temu powinieneś się zalogować w work-logu?
- Wiem, wiem. Wstałem z lekkim opóźnieniem, a potem zasiedziałem się przed TV. Ale już jestem w drodze. Właśnie schodzę z dwudziestej trzeciej i mam 200 metrów do firmy.
- Ciesz się że mieszkasz tak blisko, bo nigdy nie wyrobił byś się do tej zasranej roboty.
Na ekranie pojawił się od razu sarkastyczny uśmieszek, tak charakterystyczny dla Chapmana, jak czerwony kolor dla reklam Coca-Coli.
- Dobra kończę, bo niewygodnie mi się z tobą gada, przeciskając się przez ten motłoch.
- Ok. Do zaraz.
Obraz na ręce Alexa złożył się symetrycznie w niewielką kostkę, a po chwili zniknął jakby wciągnięty w środek jego dłoni, pozwalając mu na jej zamknięcie i kontynuowanie drogi. Przyspieszył nieco kroku i sprawnie wyminął kilku kolejnych przechodniów, skręcając po chwili w boczną, wąską uliczkę, prowadzącą na drugą stronę budynków do 22 St. Tylko takie miejsca przypominały jeszcze stare miasto, sprzed ery technologicznej – brudne, zaśmiecone, ciemne uliczki, które odstraszały swoim zapachem i surowością. Tylko tu ściany pozbawione były reklam i szyldów, tylko tu nadal wśród zgiełku miasta, można było usłyszeć pisk myszy i kotów ścigających je po ustawionych wzdłuż ścian budynku śmietnikach. Uliczka kończyła się szybko, odgrodzona od chodnika niewysokim murkiem, przez który Alex zwinnym skokiem przedostał się na drugą stronę. Tuż obok niego znajdowało się monumentalne wejście do siedziby firmy Cybertronik, w której Alex pracował od ostatnich 3 miesięcy. Budynek firmy był ogromny i wręcz ociekający wszechobecną technologią. Wysokie, rzeźbione w białym marmurze schody, oplecione niby unoszącymi się na kilka centymetrów nad kamienne bloki, jaskrawozielonymi ścieżkami, wędrującymi po konstrukcji na wzór obwodów drukowanych układów scalonych, prowadziły do szklanych, obramowanych polerowanym chromem, automatycznych drzwi. Te otwierane były za pomocą zamka elektronicznego, akceptującego dane tylko zatrudnionych w firmie pracowników i wyselekcjonowanych kontrahentów. Alex szybkimi susami wskoczył na szczyt schodów i przyłożył prawą dłoń do czytnika umieszczonego na wysokości jego klatki piersiowej. Na ekranie pojawił się rząd przeplatających się ze sobą cyfr 128 bitowego systemu szyfrującego, układającego się w 8 cyfrowy, indywidualny kod dostępu. Gdy zabezpieczenia zostały odblokowane, drzwi rozsunęły się na dwie strony, umożliwiając Alexowi wejście do środka. Hol budynku był niemniej okazały, niż jego wejście. Wielkie kolumny o średnicy około metra wznosiły się w górę, na wysokość ponad 10 metrów, aż do zdobionego technologicznymi obrazami w stylu Neo-Punku sklepienia, rozciągającego się nad głowami pracowników. Podłoga utrzymana w podobnym stylu co schody, tu dodatkowo ozdobiona centymetrowej grubości nićmi, krzyżującego się po całej powierzchni marmuru złota. Podłoga łagodnie przechodziła w górę, budując niemal swoją strukturą, pnące się ku sklepieniu ściany, w których górnej części umieszczone były nowoczesne ekrany holograficzne, wyświetlające w losowych kierunkach logo firmy na wskroś holu, jakieś 4 metry poniżej sklepienia. Tworzyło to piorunujące wrażenie na każdym, kto pierwszy raz odwiedzał ten budynek. Na centralnym punkcie holu umieszczona była owalna stróżówka, wykonana z czarnego stylowego granitu, polerowanego na wysoki połysk i pozbawionego jakichkolwiek detali, tak by maksymalnie kontrastował z otoczeniem pełnym przepychu i blistru technologicznego. W stróżówce zawsze siedziało trzech ochroniarzy. Dwójka z nich cechowała się nadzwyczaj wysokim wzrostem i nieprzeciętną budową ciała, o szerokich barkach i potężnych ramionach, z karkami niemal zlanymi swym obwodem z potylicą. Ich kamienne, surowe twarze nie zdradzały nigdy choćby krzty emocji, odprowadzając zawsze Alexa wzrokiem, od samych drzwi wejściowych, aż do hali, w której pracował. Trzeci z ochroniarzy, odbiegał od nich drastycznie. Szczupły, niewysoki i niepozorny, zawsze z głową w rozstawionych nisko, poniżej poziomu blatu stróżówki, monitorów, śledzących strefę holu i budynku przed samym wejściem. Jego oczy rozbiegane były wokoło, gdyż ilość miejsc podlegających monitoringowi, przekraczała znacznie pojemność jednego monitora, co wymuszało ustawienie ich w obrębie niemal 360 stopni, naokoło jego krzesła, z niewielkim tylko prześwitem, umożliwiającym opuszczenie stanowiska. Alex przeszedł koło stróżówki bez słowa, wyciągając tylko spod t-shirta legitymację z podstawowymi danymi na temat charakteru jego pracy i machając nią przed wzrokiem ochroniarzy, po czym okrężnym łukiem skręcił w prawo i skierował się do drzwi na halę. Zaraz za wejściem znajdowały się toalety i szatnia, z indywidualnymi szafkami dla pracowników. Alex podszedł do szafki o numerze 74 i otworzył drzwiczki, wyjmując drugą ręką wytrzymały, kewlarowy strój ochronny. Zarzucił go na siebie jednym płynnym ruchem i wchodząc na halę produkcyjną nałożył na ręce, wykonane z tego samego materiału, rękawiczki. Pomieszczenie było przesycone zapachem smaru, rozgrzewanej do czerwoności stali i cząsteczek lakieru, unoszących się nieustannie w powietrzu. Hałas zbijanego metalu i systematycznie pracujących maszyn, składających liczne części i mechanizmy androidów, odbijał się od ścian wnętrza i niemal zagłuszał pracujących w pocie czoła ludzi. Przy taśmach i na stanowiskach testujących zatrudniona była zawsze niemal setka pracowników. Alex szybkim krokiem podszedł do Marka, przywitał się skinieniem głowy i natychmiast zabrał się do pracy. Zatrudniony był na stanowisku montażu kończyn górnych, co wymagało nie lada sprawności, gdyż ilość serwomechanizmów i łączeń w tej części struktury, była naprawdę spora. Praca szła tu jednak nadzwyczaj sprawnie, a czas płynął niesamowicie szybko. Całość z pewnością ułatwiały dobrze zaprojektowane i skonfigurowane maszyny, które podając i podtrzymując wszystkie części składowe, przyspieszały ich montaż. Przerwy w pracy następowały zawsze po złożeniu 30 kolejnych jednostek i trwały 15 minut. Zanim Alex zdołał się obejrzeć, już nastąpiła pierwsza z nich, więc razem z Chapmanem udał się do szatni, by nieco odpocząć i wrzucić coś na ząb. Obydwoje wyjęli pakiety energetyczne z szafek i popijając wodą mineralną z dystrybutora przełknęli niewielkie kapsułki.
- No i co, nie udało ci się wyrobić na czas. Odwalałem pracę za nas dwóch – burknął Mark.
- Nie przesadzaj, 10 minut Cię nie zbawi. I tak nadrobiliśmy. Widzisz, to chyba jest tak, że im bliżej ma się do roboty, tym trudniej się do niej nie spóźnić.
- To miało by sens, bo ja mam ponad 20 kilometrów i zawsze jestem 10 minut przed czasem. Możesz to opatentować.
- Już złożyłem wniosek – odparł Withman z lekkim uśmiechem.
- A jak tam twoja ręka? – spytał po chwili ciszy Mark – Widziałem, że znów coś szwankowała na samym początku? Wymieniłeś uszkodzone serwomechanizmy w dłoni?
- Nie miałem czasu jakoś, ale fakt, coraz bardziej mi się te objawy nasilają.
- To dziś będziesz miał czas. Pewnie zapomniałeś, co?
- O czym?
- Mamy dziś test biochipów po 14.00.
- A to akurat bardzo dobra wiadomość, wygląda na to że pracę skończymy nieco wcześniej.
Praca upływała im sprawnie, aż w końcu wybiła godzina 13.00. Alex wraz z Chapmanem i kilkoma innymi pracownikami udał się do szatni. Punkt techniczny, w którym przeprowadzane były badania biochipów znajdował się w budynku ich firmy, na przeciwległym skrzydle. Całą grupą skierowali się przez hol, po czym długim korytarzem znajdującym się za drzwiami, udali się do sali technicznej. Zarówno po jednej, jak i drugiej stronie korytarza, znajdowało się kilkanaście kolejnych pomieszczeń, w których przeprowadzano badania i testy nowych rozwiązań technologicznych. Stonowane, kremowe ściany korytarza, ciągnęły się w głąb budynku na ponad 100 metrów, ukazując przez spore, zbrojone szyby szczegóły pracy naukowców. Alex, zgodnie z wytycznymi kierownictwa, wchodził na testy jako pierwszy. Sala testowa była przestronna i naszpikowana różnego rodzaju aparaturą, umożliwiająca wykonywanie skomplikowanych badań chipów i organizmów badanych osób. Całe pomieszczenie emanowało wręcz oślepiającą bielą i czystością przywodzącą na myśl chirurgiczne oddziały szpitalne. Na samym środku stał zautomatyzowany, rozkładany fotel, z podłokietnikami, do których doczepione były pasy mocujące. Nad fotelem znajdowało się ruchome ramie sprzężone z wyświetlaczem umieszczonym zaraz przed nim, na wysokości zagłówka. Po prawej stronie pomieszczenia ulokowany został ogromny panel kontrolny, wraz wyświetlaczem obejmującym całą ścianę powyżej modułu. Sam panel sterowany był głównie za pośrednictwem ekranów dotykowych i laserowych czujników ruchu, więc ciężko było szukać na nim jakichkolwiek przycisków. Na ekranie wyświetlane były akurat jakieś sekwencje wirtualnego kodu genetycznego, sterującego nowymi chipami biologicznymi. Aparaturę obsługiwało trzech naukowców. Dwóch z nich znajdowało się bezpośrednio przy panelu sterującym, określając najprawdopodobniej zakres przeprowadzanych testów, trzeci stał zaraz przy fotelu, wypełniając ostatnie dane w formularzu badań. Po chwili spojrzał na Alexa i zaprosił na fotel, który w jednej chwili po zajęciu przez niego miejsca, dostosował się do jego sylwetki, ustawiając jednocześnie pod kontem 45 stopni. Pasy mocujące samoistnie opięły jego nadgarstki, unieruchamiając ręce, ułatwiając tym samym przeprowadzenie badań.
- Proszę się rozluźnić, panie Withman – zasugerował spokojnym głosem naukowiec – To nie potrwa długo.
- Wiem, miałem te same testy w armii.
- Podobne, ale nie te same, panie Withman. My, tutaj, podchodzimy do swoich zadań rzetelnie.
- Jak pan uważa. Możemy zaczynać?
- Oczywiście, panie Withman.
W tym samym momencie mechaniczne ramie znalazło się bezpośrednio nad prawą dłonią Alexa, wywołując holograficzny system serwisowy w postaci szybko wirującej, jasnoniebieskiej kostki. Jednocześnie na wyświetlaczu panelu kontrolnego pojawiła się wizualizacja połączenia bezprzewodowego między chipem, a aparaturą, po czym nastąpił proces dekodowania zabezpieczeń. Kilka sekund później ukazał się trójwymiarowy bios systemowy chipa. Jeden z naukowców obsługujących panel wybrał standardowy model testowy i przeprowadził skan dostępowy do modułów dodatkowych.
- Widzę że ma pan tu pewne ulepszenia – zwrócił się do Alexa stojący przy nim naukowiec.
- Jeśli można to tak określić…
- Pewnie pamiątka po wojskowym epizodzie w życiu? Proszę się nie martwić, nie jest pan jedyny. A jak sprawuje się pana nowa ręka.
- Właśnie ostatnio coraz gorzej. Wygląda na to że serwomechanizmy odmawiają posłuszeństwa. Czasem mam problemy z chwytaniem obiektów, bądź otwarciem dłoni. Sygnały z mózgu chyba dochodzą, ale palce nie chcą na nie odpowiadać.
- Dobrze, sprawdzimy to.
Na wyświetlaczu pojawiła się ścieżka dostępu do modułów dodatkowych, po czym wyświetlony został hologram przedstawiający część lewego przedramienia Alexa, wraz z jego dłonią. Chwilę później została uruchomiona diagnostyka modułu.
- Wygląda na to że to tylko błąd w kodzie. Tworzyły się panu dodatkowe, niekontrolowane akcje, zaśmiecające system. Właśnie je usunęliśmy, więc dolegliwości powinny już minąć.
- Rzeczywiście, nie odczuwam teraz większych problemów.
- To dobrze. Taki stan rzeczy już nie powinien się powtórzyć, panie Withman.
Nagle hologram nad dłonią Alexa zniknął, a mechaniczne ramie odsunęło się znad fotela. Chwilę po tym wyświetlacz nad panelem sterującym wygasł, a dotykowe panele sterujące przestały reagować, mimo usilnych prób przywrócenia systemu przez naukowców. Trwało to raptem 10 sekund, po czym nastąpił samoistny restart aparatury. Ramię ponownie znalazło się nad dłonią Alexa i wywołało system serwisowy, po czym diagnostyka ruszyła dalej.
- Pierwszy raz widzę coś takiego, panie Withman, ale wszystko teraz wygląda w porządku. Myślę że możemy kontynuować.
Po kilku minutach diagnostyka się zakończyła i Alex opuścił fotel. Wyniki testów wypadły pomyślnie, więc szybko wyszedł z pokoju i poczekał na zakończenie badań reszty pracowników. Zamienił jeszcze kilka słów z Chapmanem i rozeszli się do domów. Droga powrotna minęła mu szybko, tym bardziej, iż skończył pracę nieco wcześniej niż zwykle, więc kroczył po niemal pustych ulicach. Blask reklam wydawał się jeszcze intensywniejszy, kiedy nie przysłaniały go sylwetki osób, kroczących tłumnie po rozświetlonym mieście. Zdecydowanie łatwiej było wychwycić także hasła reklamowe, które teraz, choć przenikały się nawzajem, znalazły się na pierwszym planie, a nie jak to zwykle miało miejsce, w tle gwaru i zgiełku Nowego Jorku. Alex wszedł do budynku i wjechał windą na swoje piętro. Podszedł do drzwi i przyłożył rękę do cyfrowego zamka swojego mieszkania. Z przyzwyczajenia nacisnął energicznie na klamkę, i popchnął drzwi, które mimo naporu nie drgnęły choćby o milimetr. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że nie usłyszał odgłosu odblokowujących się zabezpieczeń, ani sygnału pozytywnej weryfikacji kodu dostępu. Cofnął się i spojrzał na wyświetlacz zamka, który czerwonymi, pulsującymi poza obramowanie literami, informował że nie przyznano mu dostępu. Spróbował odblokować zabezpieczenia ponownie, potem jeszcze raz, ale bezskutecznie.
- Pięknie. Jeszcze rano wszystko było w porządku. Pewnie na testach coś spieprzyli. Może to przez tą awarie w trakcie badań – pomyślał - a może zadzwonić do Chapmana, czy nie ma takich samych problemów – chociaż pewnie jeszcze nie dojechał do siebie. Pozostaje mi wrócić do roboty i znaleźć tych naukowców. Cholera, przecież tam bez danych dostępowych też się nie dostanę. Serwis! Może tam mi powiedzą co z tym zrobić.
W pośpiechu wywołał ekran holograficzny przesuwając palcami lewej ręki po wewnętrznej stronie dłoni i wybrał z menu listę kontaktów, odnajdując szybko numer do serwisu. Po chwili na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz konsultantki firmy Cybertronik, która nie czekając na reakcję rozmówcy, miłym głosem rozpoczęła konwersacja.
- Dzień dobry, panie Heist.. W czym mogę panu pomóc?
- Heist.? To chyba jakaś pomyłka. Nazywam się Withman. Alex Withman.
- Dziwne. Wyraźnie widzę informację na pana bioprofilu, z nazwiskiem pana Johna Heista, oraz jego zdjęciem. I tu się zgodzę, że nie jest Pan do niego wielce podobny. Pierwszy raz widzę taką sytuację. Przecież chipy są programowane pod konkretny profil użytkownika i na dzień dzisiejszy nie słyszałam o możliwości zmiany tych danych w jakikolwiek sposób.
- A ja chciałem panią prosić o pomoc… Chyba nic z tego.
- Proszę poczekać. Myślę, że mobilny serwisant mógłby być bardziej pomocny. Proszę mi powiedzieć gdzie pan się aktualnie znajduje, to podeślę do pana zorientowaną osobę.
- Wieżowiec na 23 ulicy z numerem 86, 21 piętro, mieszkanie 162.
- Dobrze. Proszę więc nigdzie się nie wybierać, w ciągu pół godziny pojawi się u pana serwisant.
- Dziękuje za pomoc. Do widzenia
- Do widzenia.
W oczekiwaniu na serwisanta czas dłużył mu się niesamowicie. Z nudów krążył z jednego końca rozległego korytarza, na drugi, przyglądając się jego szczegółom, na które nigdy wcześniej nie zwracał uwagi. Porysowane i obdrapane ściany nosiły wyblakłe ślady powieszonych na nich niegdyś obrazów. Na parapecie okna umieszczonego na lewej, końcowej ścianie, pozostały trzy wytarte, ciemne koła, będące pozostałością po doniczkach kwiatów, których od dawna nikt tutaj nie widział. Kafle na podłodze, w stylu deko sprzed 30 lat, prezentowały wypłowiałe już mozaiki kształtów i kolorów, powtarzających się w większości budynków w tej części miasta. Tylko ciężkie, zbrojone, metalowe drzwi mieszkań kojarzyły się Alexowi z czasami, które jeszcze dobrze pamięta. Niemal wszystkie wyprodukowane zostały przez firmę Cutler, która zawojowała rynek niecałe 10 lat temu, kiedy Amerykę dopadł kolejny krach giełdowy, spowodowany przez ciężką sytuację gospodarki i katastrofy naturalne, które niemal doszczętnie zniszczyły zachodnie wybrzeże. W obliczu chaosu, który umocnił się w nieustannych napadach, kradzieżach i brutalnych gwałtach, których sprawcy w większości kończyli w więzieniu im. Lincolna, lub w grobie, ludzie zabezpieczali swe mieszkania, najlepszymi dostępnymi wtedy środkami. Firma Cutler znalazła wówczas swoją rynkową nisze, zarabiając krocie na strachu i niepewności zagubionych w kryzysie społecznym ludzi. Był to ciężki okres na skraju wojny domowej, w której sam Alex brał udział jako, wtedy jeszcze młody i niedoświadczony, żołnierz Armii Stanów Zjednoczonych. Chwilę zadumy przerwał nagły pisk opon dobiegający zza okna na korytarzu. Alex szybko znalazł się przy nim, licząc na to, iż ujrzy auto serwisu swojej firmy. Pod budynek firmy podjechały jednak trzy, czarne Hummery trzeciej generacji, z których wyszła grupa dobrze uzbrojonych, zorganizowanych mężczyzn w garniturach. Withmann od razu skojarzył, że są to rządowe jednostki bojowe. Dowódca zdecydowanym i donośnym głosem rozesłał dwie grupy na strategiczne pozycje - jedną do windy, drugą na klatkę schodową, podając piętro i numer mieszkania Alexa. Zdecydowanie to nie była pomoc, na jaką oczekiwał, więc instynktownie przeanalizował najlepsze możliwe drogi ucieczki. Winda i klatka schodowa odpadała, ale pozostawało okno zawieszone 60 metrów nad ziemią. Nie była to opcja najbezpieczniejsza, ale jedyna gwarantująca ominięcie dobrze wyszkolonych agentów. Nie zastanawiając się długo odblokował wewnętrzne zabezpieczenia okiennic i wyszedł na krawędź za oknem, zatrzaskując je jednocześnie za sobą, odcinając tym samym ewentualną drogę powrotu. Spojrzał w dół, aż na chwilę zakręciło mu się w głowie, wziął głęboki oddech, po czym zaczął powoli i ostrożnie posuwać się w prawą stronę, kurczowo trzymając się ściany za sobą. Liczył na to, że choćby jedno z okien na jego drodze będzie otwarte, lub chociaż lekko uchylone. Dotarł do pierwszego okna, potem następnego i jeszcze jednego - wszystkie szczelnie zamknięte i zabezpieczone. Zostało jeszcze tylko jedno, jego ostatnia szansa. Pot zlewał jego czoło, ręce i nogi zaczynały trząść się z wysiłku i stresu, broda falowała w dół i w górę, niczym na 10 stopniowym mrozie, ale powrót był już niemożliwy. Ruszył dalej, jeszcze wolniej, jeszcze ostrożniej, poruszając się zaledwie o kilka centymetrów, aż kontem oka dostrzegł nadzieje na wyjście z sytuacji. Okno było nieco uchylone, co oznaczało że zabezpieczenia są odblokowane. Trzeba teraz tylko dotrzeć na drugi koniec krawędzi. Gdyby można było zbić szybę, było by o wiele łatwiej, ale te nowe, grafenowe szkło było niemal niezniszczalne. Poza tym i tak był by to zbyt oczywisty ślad dla grupy bojowej. Alex dotarł w końcu do okna, wziął jeszcze dwa głębokie wdechy na uspokojenie i zniżył się nieco, by móc dosięgnąć zawiasów. Musiał wypiąć je i odchylić okno, tak by pozostało na tylko jednym z nich. Wiedział, że była to walka z czasem - grupa bojowa na pewno już zabezpieczyła korytarz na jego piętrze i albo była w trakcie dekodowania zamka cyfrowego, albo już buszowała po jego mieszkaniu. Tylko kwestią czasu było sprawdzenie przez nich tego co dzieje się za oknami budynku. Sprawne ręce Alexa poradziły sobie z oknem w niecałe 20 sekund, odepchnął okno, które zawiesiło się wewnątrz korytarza, po czym wślizgnął się do środka. Wziął kolejne dwa głębokie wdechy żeby ochłonąć, po czym wpiął okno z powrotem na zawiasy, zamknął je i zabezpieczył. W kilka chwil znalazł się przy windzie, a chwilę później był już na samym dole. Wybiegł z budynku i skręcił w prawą stronę, znikając za jego rogiem, tak by uniknąć wzroku dwójki agentów pozostałych przed budynkiem. Jedyną osobą o której pomyślał, której mógł teraz zaufać był Chapman. Nie myśląc długo uruchomił hologram i wybrał jego numer. Połączenie nastąpiło niemal natychmiast.
- Halo, kto mówi? Alex, to ty? Na połączeniu wyświetlił mi się jakiś John Heist. O co chodzi?
- Nie wiem człowieku. Na testach chyba coś schrzanili. Nie mogę dostać się do domu, moje dane w chipie nie zgadzają się z moją tożsamością, a kobieta z serwisu zamiast serwisanta, przysłała pieprzoną grupę desantową, by mnie zgarnąć. Nie mam gdzie się podziać, a nad głowami latają mi drony, które na pewno prędzej czy później mnie znajdą. Jednym słowem mam PROBLEM. I potrzebuje twojej pomocy. Mogę się u ciebie zatrzymać?
- No nie wygląda to dobrze, stary. Pewnie, że możesz wpaść. Może przyjadę po ciebie?
- Chyba tak było by najlepiej. Musze pomyśleć gdzie mogę się zatrzymać, zanim tu dotrzesz. Kojarzysz stare magazyny na 22 ulicy? Będę tam na ciebie czekał.
- Ok, zaraz wyjeżdżam. Trzymaj się i nie daj się dorwać.
- Akurat to mogę dla ciebie zrobić.
Rozłączył się i skierował na skróty między budynkami do magazynów, odległych o niecałe pół kilometra od jego mieszkania. Szedł mało uczęszczaną drogą, unikając wzroku nielicznych przechodniów i nieustannie obserwując ukradkiem niebo, uciekając z pola widzenia dronów przelatujących sporadycznie kilkanaście metrów nad ulicami. Starał się uspokoić i nie spieszyć nadto, by nie ściągać na siebie ich uwagi. Główne arterie miasta powoli zapełniały się ludźmi, z których większość chwilę wcześniej skończyła pracę, więc przecisnął się szybko i niepostrzeżenie przez tłum, by w mgnieniu oka znaleźć się na drugiej stronie ulicy, zaraz przy magazynach. Były to stare, opuszczone i mocno zniszczone przez czas budynki, które znacznie kontrastowały z pozostałą zabudową okolicy. Szare ściany pozbawione farby i tynku, odrzucały wręcz swoją surowością i jednocześnie w magiczny sposób przyciągały miejscowych wyrzutków z chęcią nakarmienia swojego głodu metaamfetaminy. Wkoło panował brud i zamęt, kawałki blach i prętów walały się pod nogami Alexa, utrudniając sprawne poruszanie się po terenie magazynów. Sam kompleks składał się z trzech pokaźnych, dwupiętrowych budynków, połączonych ze sobą, wiszącymi na poziomie pierwszego piętra, przeszklonymi korytarzami. Wszystkie mury były pozbawione zdecydowanej większości szyb w oknach, tylko w niektórych z nich zachowały się jakieś fragmenty szkła, zabrudzone do tego stopnia, że wyglądały jak ostro zakończona, spękana, dykta. Wszystkie drzwi wymontowała zapewne, wraz z wyposażeniem magazynów, firma komornicza przejmująca wierzytelności. Na dachach budynków, swoje nowe mieszkanie urządziły sobie wrony, które zlatywały tu z całej dzielnicy, znosząc w to miejsce fragmenty jedzenia i szczątki niewielkich zwierząt, które stanowiły dla nich doskonałe źródło białka. Odgłos krakania odbijał się od pustych ścian i nasilał z każdą chwilą, tworząc wrażenie obecności wron w każdym zakątku opustoszałego magazynu. Alex wszedł do pierwszego budynku i usiadł na niewielkiej , wpół spróchniałej skrzyni, na samym środku pomieszczenia. Wkoło otaczał go szereg prostokątnych kolumn, służących za wsporniki wyższych pięter, z których wystawały pogięte i częściowo pozrywane pręty zbrojeniowe. Dopiero z wewnątrz było widać, jak mocno spękana i naruszona jest cała konstrukcja, która jeszcze chyba tylko cudem stała w jednym kawałku na wysłużonych fundamentach. Alex odetchnął i spokojnie przemyślał sobie cały bieg wydarzeń, jakie zafundował mu dzisiejszego dnia niefortunny los. Teraz postało tylko czekać na przyjazd Marka i wspólnie obmyślić dalsze działania. Chwilę spokoju przerwał miarowy, elektroniczny dźwięk, zyskujący na głośności z każdą kolejną sekundą. Przypominał on dźwięk sonaru, choć nieco bardziej mechaniczny, jakby przepuszczony przez filtr głosowy. Przez jedno z okien umieszczonych w najniższej partii budynku przeniknęło trójkątne, zielone światło lasera, poruszające się płynnie w dół i w górę. Alex ruszył się z miejsca i stanął za jedną z kolumn naprzeciwko okna, tak by żaden fragment jego ciała nie wystawał poza jej obręb. W oknie pojawił się metalowy, lakierowany na biało dron, z niebieskim napisem określającym jego producenta i numer kodowy - Aston 65. Maszyna o kształcie półmetrowej kuli poruszała się za pomocą sześciu niewielkich silników umieszczonych symetrycznie wewnątrz jej obudowy, które wytwarzały wystarczający ciąg do uniesienia się na znaczną wysokość i swobodnego manewrowania w powietrzu. Napęd ten umożliwiał poruszanie się z maksymalną prędkością 40 km/h, lecz co istotne zapewniał także możliwość bezgłośnego zawieszenia w powietrzu, co znacznie ułatwiało obserwację wybranego obiektu. Na przedniej części umieszczono dwie kamery, zapewniające możliwość nagrywania oraz precyzyjnego widzenia przestrzennego z głębią osiągalną dla ludzkiego oka. Poniżej ulokowano laserowy skaner wraz z osobnym procesorem, który intensywnie pracował nad analizą zbieranych danych. Po obydwu stronach konstrukcji znajdowały się dwa, stereofoniczne głośniki, z kierunkowym emiterem sygnału. Dron posuwał się powoli, skanując wnętrze pomieszczenia i co kilka sekund obracając się o 90 stopni w poziomie. Ponieważ nic nie wzbudziło jego zainteresowania, po krótkiej chwili skierował się z powrotem w stronę zniszczonego okna. Nieoczekiwanie z drugiego końca pomieszczenia dobiegł cichy, powtarzający się pisk niewielkiego szczura, który zdezorientował maszynę i zwabił ją z powrotem wgłąb magazynu. Na skroni Withmana pojawiła się strużka potu, spływająca powoli w dół jego prawego policzka, wargi momentalnie wyschły, a źrenice powiększyły się na skutek zwiększenia dawki adrenaliny w organizmie. Mięśnie spięły się i przygotowały do reakcji, a krew przyspieszyła, by zapewnić zwiększoną dawkę tlenu docierającego do mózgu. Dron z dużą prędkością przeleciał koło jego głowy, zbyt zainteresowany piskami jakie wykryły czujniki, by zauważyć sylwetkę ukrytą za mijaną kolumną. Alex spróbował wykorzystać nadarzającą się okazję i szybkim ruchem skierował się do wyjścia znajdującego się za jego plecami. Było to jednak zbyt głośne, by wyczulony na najdrobniejszą nieprawidłowość dron, mógł to zignorować. W ułamku sekundy wykonał zwrot o 180 stopni i znalazł się kilka centymetrów za plecami Alexa, który instynktownie znieruchomiał w miejscu. Maszyna bezprzewodowo wywołała z jego ręki hologram, przystępując niezwłocznie do skanu bioprofilu. Niemal w tym samym momencie z głośników wydobył się ciężki, basowy męski głos, syntezowany przez system.
- Johnie Heist. Tu Automatyczna Powietrzna Jednostka Prewencyjna Aston 65. Jesteś poszukiwany przez oddziały prewencji. Pozostań na swojej pozycji, albo zostaną zastosowane niezbędne środki przymusu.
Komunikat ten powtarzał się wkoło, jakby został nagrany jeszcze w procesie produkcji i skoordynowany specjalnie na tą jedną, wyjątkową sytuację. Alex rozważał możliwe posunięcia. Pozostanie w miejscu nie wchodziło w grę, gdyż z całą pewnością za kilka minut pojawi się tu oddział policji, albo co gorsza, rządowy, ten który udało mu się dopiero co ominąć. Jego sprzymierzeńcem było pomieszczenie, w którym się znalazł. Zniszczone, pełne złomu i kawałków betonu, które poodpadały licznie ze spękanych murów. Najbliżej znajdował się gruby, zardzewiały pręt, który mógł okazać się idealną bronią w tej sytuacji. Doskoczył do niego i wykonując zwinny obrót chwycił go lewą ręką. W prawej dłoni cały czas wyświetlał mu się hologram, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy palcami. Na szczęście poprawki wprowadzone na testach zapewniały pełną współpracę bioprotezy z organizmem. Sztuczna krew krążyła w jego ramieniu jeszcze szybciej, zwiększając odporność serwomechanizmów na uszkodzenia i zapewniając sprawność oraz siłę większą nawet, niż w zdrowej ręce. Stanął naprzeciwko drona, umocnił pozycję nóg i zaatakował celując w najczulsze miejsce - skaner i kamery. Cios był szybki i precyzyjny, ale niewystarczający. Maszyna skorygowała lot i wykonała sprawny unik, znajdując się w momencie po prawej stronie napastnika. Ustabilizowała lot i natychmiastowo wydała z siebie głośny, ciągły sygnał o bardzo wysokiej częstotliwości, paraliżujący ciało i przeszywający je do szpiku kości. Alex momentalnie padł na kolana, upuszczając pręt, który zsunął się po pochyłym, pękniętym fragmencie podłogi poza zasięg jego rąk. Dron zmniejszył nieco natężenie sygnału, pozwalając mu na podniesienie się z kolan. Sytuacja była patowa. Dron był szybki i reagował zdecydowanie lepiej, niż można było by przypuszczać. Nie było sensu rzucania się do ucieczki, czy szukania innej prowizorycznej broni. Ani kamienie, ani kawałki blachy nie stanowiły by najwidoczniej większego zagrożenia dla Astona. Nagle rozległ się potężny huk, po którym dron zakręcił się wkoło własnej osi, zafalował w powietrzu i tracąc powoli zasięg lasera, opadł na ziemie, wyłączając się całkowicie. Na lakierowanej powierzchni obudowy pojawił się duży, osmolony obszar, z poszarpaną dziurą sięgającą wgłąb jego mechanizmów. Alex obrócił się powoli, niepewny tego co znajduje się za jego plecami. W luce po dawno wymontowanych drzwiach stał Champman, ze strzelbą cały czas przystawioną do twarzy i lufą wycelowaną w nieruchomego już drona. Z końcówki wydobywał się dym po wystrzale, a w pomieszczeniu unosił się zapach ledwo co wypalonego prochu z naboju o kalibrze 16 milimetrów. Mark powoli opuścił broń i rozluźnił ręce.
- W samą porę, co nie.
- W samą porę.
- Zwijajmy się, zanim zleci się tu ich więcej.
- Czytasz w moich myślach. Gdzie zaparkowałeś?
- Zaraz za budynkiem. Dalej, nie mamy za dużo czasu.
---------------------
Ostatnio zmieniony pt 23 maja 2014, 09:47 przez robsson86, łącznie zmieniany 1 raz.

2
(bynajmniej taki tytuł funkcjonuje na obecną chwilę)
"Bynajmniej" nie oznacza "przynajmniej".

Mniej więcej pomiędzy frazą Ciężkie metalowe rolety (...) a odbierając tym samym przychodzące połączenie. tekst jest... przepraszam, ale do bani. Dalej zresztą ogromnymi fragmentami też. I nie chodzi tu o fabułę czy twój warsztat. Tego się po prostu nie da czytać.
Piszesz blok tekstu - szpikując go błędami interpunkcyjnymi, liczbami w zapisie numerycznym (których w tekście literackim powinno w ogóle nie być), nieistotnymi informacjami odnośnie rozmiarów spodni bohatera, kształtu jego szafy, cytatami rodem z gazetki promocyjnej sklepu rtv&agd (chodzi konkretnie o te jakże istotne dla fabuły dane techniczne na temat telewizora). Wplatasz w to czynności wykonywane przez bohatera.
A to wszystko w jednym, JEDNYM akapicie T_T
Co więcej, jedziesz taką manierą od początku do końca, aż się zaczęłam cieszyć, że wcisnąłeś czasem enter, pisząc dialogi.
W żaden sposób nie oddzielasz akcji od opisów, zbyt drobiazgowych zresztą i to wszystko sprawia, że po dwudziestu zdaniach człowiek po prostu odpada. Akapity nie istnieją tylko po to, by zapisywać od nich dialogi, one mają porządkować tekst, zwiększać jego przejrzystość, słowem - sprawić, żeby dało się go czytać.
A u ciebie ich w zasadzie nie ma.
jestem zabawna i mam pieski

3
Spostrzeżenie nr 1 - Nie wiesz, co to interpunkcja. Walisz przecinkami gdzie popadnie lub nie dajesz ich wcale. Lektura obowiązkowa: http://www.prosteprzecinki.pl/

Spostrzeżenie nr 2 - Nie wiesz, co to akapit. Podziel ten wielki blok tekstu na mniejsze kawałki, bo czytelnik ucieknie.

Spostrzeżenie 3 - Masz wizję świata. Naprawdę stwarzasz swój własny świat! Ekstra!

Spostrzeżenie 4 - Nie umiesz go interesująco opisać. Mnie to nie przeszkodziło, by przeczytać całość.

Właściwie to nie wiem, co Ci radzić. Bo piszesz dziwnie. Bardzo szczegółowo, niemal technicznie, jak jakiś robot, a nie człowiek. :) Miejscami nudzisz. Ale kiedy opisujesz szczegóły techniczne urządzeń, idzie Ci jakby lepiej.

Zrób tak:
1. Podziel tekst na mniejsze części.
2. Wywal niektóre zbędne szczegóły. Czyli te, które niczego nie wnoszą w tej właśnie chwili.
3. Poczytaj tekst pod kątem powtórzeń. Jak je wyłapiesz i usuniesz, będzie tej opowieści znacznie mniej.

Powodzenia w samodoskonaleniu.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Spróbowałem wprowadzić kilka poprawek, ale nie ukrywam, że interpunkcja sprawia mi nieco problemów. Przeczytałem ten tekst z linku o interpunkcji, ale nadal to czarna magia. Niektóre fragmenty skróciłem, w szczególności te z początku tekstu i postarałem się inne skorygować. Nie wiem czy przyniosło to oczekiwany efekt.

Akapity też się tym razem znalazły, ale nie wiem czy nie jest ich zbyt wiele.

Proszę o kolejne konstruktywne komentarze:


WWWCiężkie metalowe rolety unosiły się powoli wpuszczając do pomieszczenia kolejne promienie porannego słońca. Całe mieszkanie pokryło się mieszanką oślepiającego blasku promieni słonecznych kontrastujących z czarnymi jak noc cieniami.. Na ścianie sąsiadującej z przestronnymi oknami znajdowała się wielka fototapeta przedstawiająca dwudziestowieczne wybrzeże, słonecznego jeszcze wtedy, Miami. Na przeciwległej do niej stronie sąsiadowały ciężkie, metalowe drzwi wyjściowe z cyfrowym zamkiem wizualnym. Zaraz obok stała niewielka komoda i szafa na odzież wierzchnią o opływowych kształtach łączących ją z w płynny sposób z brzegami sąsiadujących ścian. Światło odbijało się od jej czarnej, lakierowanej na wysoki połysk powierzchni, zaginając promienie słoneczne i rozbijając je na wszystkie strony. Zaraz przy szafie stał niewielki stolik nocny z cienkim jak tafla szkła, holograficznym budzikiem. Z jego wnętrza wydobywał się czuły na gesty, jasno czerwony promień lasera, unoszący się dwadzieścia centymetrów ponad stolikiem. Zaraz koło niego znajdowało się wielkie, przestronne łóżko. Leżący na nim, na pół przykryty satynową pościelą Alex, powoli otwierał oczy pod wpływem stopniowo pogłaśniających się dźwięków budzika. Od niechcenia machnął ręką, przecinając laser i wyłączając tym samym muzykę, zanim osiągnęła nieprzyjemny dla ucha poziom. W tym samym momencie fototapeta znajdująca się na przeciwległej do łóżka ścianie przeszła płynnie w obraz telewizji cyfrowej, z predefiniowanym wcześniej kanałem informacyjnym. Obraz telewizora sięgał na dwa metry w głąb mieszkania, tworząc wrażenie niesamowitej głębi, niemal dotykającej stóp leżącego jeszcze na łóżku Alexa Withmana. Od kiedy standardowy typ telewizorów odszedł w niepamięć, we wszystkich domach w L.A. królowały giętkie folie bezprzewodowe, sprzężone z wbudowanym w ściany systemem audio. Zasilenie dla całego mieszkania zapewniało EHS - Energy Hot Spot, przesyłające energie elektryczną bezprzewodowo do wszystkich przypisanych urządzeń na maksymalną odległość stu metrów. W przypadku mieszkania Alexa była to odległość wystarczająca aż nadto.
WWWWithman w końcu zebrał się i usiadł na łóżku, które zaskrzypiało cicho pod jego ciężarem. Przetarł oczy i podszedł do okien podziwiając panoramę miasta. Los Angeles, Wielkie Jabłko, dziś zwane Miastem Świateł. Najbardziej rozświetlone miasto w Ameryce, które oślepiało blaskiem wszechobecnych, elektronicznych reklam. Folie OLEDowe oplatały niemal każdy budynek, tworząc wrażenie że miasto nie zasypia nigdy. Czasem wydawało się, że w nocy jest tu jaśniej niż za dnia. Alex przeciągnął się i przeszedł na drugą stronę mieszkania. Kuchnia utrzymana była w tym samym guście co reszta mieszkania. Wszystkie szafki były pofalowane i pozbawione jakichkolwiek uchwytów. Cała kuchnia, łącznie z lodówką, lakierowana była na głęboką czerwień ze śnieżnobiałymi blatami szafek. Alex podszedł do lodówki, odczytując informacje umieszczone w jej górnej części na foliowym, trójwymiarowym wyświetlaczu. Skończyły się zapasy napojów energetycznych i biopaków obiadowych. Alex potwierdził twierdząco pytanie o zamówienie produktów i wyjął mniejszy biopak w formie wysokoenergetycznego śniadania. Wrócił z posiłkiem do pokoju i usiadł na łóżku przed telewizorem, zmniejszając nieco gestem ręki głębie wyświetlanego obrazu, by móc w pełni objąć go wzrokiem. W wiadomościach podawano właśnie statystyki zmniejszającej się z każdym rokiem przestępczości w Mieście Świateł. Dzięki wprowadzonym w życie siedem lat temu służbom prewencyjnym i dronom monitorującym z powietrza zachowania ludzi, ulice stały się o wiele bezpieczniejsze. Na początku nieustanna inwigilacja wzbudzała duże kontrowersje, lecz mieszkańcy pogodzili się z tym systemem, widząc jak każdego roku przestępczość spada o kolejne kilka procent.
WWWAlex przełączył telewizor na kanał muzyczny, głośno wypowiadając numer dwadzieścia trzy. Dokończył posiłek i spokojnym krokiem podszedł do garderoby. Wyciągnął z niej dżinsowe spodnie oraz czarny t-shirt z dużym białym napisem L.A. Na nogi założył sportowe adidasy i otworzył drzwi przykładając rękę do cyfrowego zamka. Wszystkie zawiasy odblokowały się jednocześnie, a drzwi same uchyliły się umożliwiając wyjście z mieszkania na klatkę schodową. Zamknął je energicznym ruchem, po czym na wyświetlaczu zaświeciła się losowa kondygnacja cyfr blokująca zamek i wyłączająca jednocześnie wszystkie sprzęty elektroniczne w domu, oprócz lodówki. Withman przeszedł przez krótki korytarz i podszedł do drzwi windy. Czujniki automatycznie wykryły oczekującą osobę, podsyłając w kilka chwil windę na odpowiednie piętro. Po wejściu do środka poprosił o zjazd na parter, co dzięki napędowi magnetycznemu nastąpiło w niecałe 10 sekund, mimo iż jego mieszkanie znajdowało się na dwudziestym pierwszym piętrze wieżowca.
WWWMiasto przywitało go wszechobecnym zgiełkiem i tłumem nieprzytomnie poruszających się ludzi. Blask ledwo wzeszłego słońca ginął w światłach trójwymiarowych reklam, wyświetlanych na ekranach ścian budynków nad głowami przechodniów. Niemalże holograficzne obrazy mieszały się kolorami i przeplatały ze sobą, zachęcając społeczeństwo do mniej i bardziej popularnych produktów. Nowoczesne bolidy elektryczne mknęły w powietrzu ponad dwieście kilometrów na godzinę, zaraz obok przechodniów. Umożliwiał to magnetyczny system kierunkowy samodzielnie utrzymujący pojazdy w obrębie pasa ruchu, co pozwoliło na zmniejszenie kolizji niemal do zera. Wypadków śmiertelnych od kilku lat nie odnotowywano już wcale. Energię elektryczną pozyskiwano z ogniw słonecznych umieszczanych na budynkach i karoseriach pojazdów, dzięki zastosowaniu nowoczesnych paneli w formie przeźroczystego sprayu fotowoltaicznego. Ta niesamowicie tania i efektywna technologia, magazynująca energie w akumulatorach opartych na nanorurkach węglowych znalazła zastosowanie w centralnych punktach Large EHS, o zdecydowanie większym zasięgu, niż aparatura stosowana w domach. Pozwalała bezprzewodowo transportować energię w promieniu trzech kilometrów, dostarczając ją do zarejestrowanych bolidów, powierzchni reklamowych, oświetlenia czy sygnalizacji umieszczonej na ulicach miasta.
WWWAlex poruszał się szybkim krokiem, wymijając kolejnych przechodniów. Spojrzał gorączkowo na hologram, który pojawił się na wewnętrznej stronie jego prawej dłoni. Około dwudziestocentymetrowy obraz przedstawiał duże zdjęcie kontaktującej się osoby i jej uniesione nieco ponad zdjęcie nazwisko. Poniżej znajdowała się informacja o aktualnej dacie i godzinie oraz zasięgu sieci EHS. Była dokładnie siódma czterdzieści dziewięć, dwunastego maja 2034 roku. Z Aleksem kontaktował się Mark Chapman. Był to nieco łysiejący mężczyzna po czterdziestce, z niechlujnym zarostem i delikatnymi, choć noszącymi znamiona zmęczenia rysami twarzy. Nieco krzaczaste brwi wystawały nad wąskie, tytanowe okulary. Na ledwo widocznych na wyświetlaczu barkach Marka widniał znoszony, kolorowy sweter z zeszłej epoki i nie pasujące do niego szaro-brązowe koraliki. Alex przeciągnął w górę szybkim ruchem ręki nad wyświetlaczem, odbierając tym samym przychodzące połączenie.
- Człowieku, gdzie ty jesteś? Nie wiesz, że już pięć minut temu powinieneś się zalogować w work-logu?
- Wiem, wiem. Wstałem z lekkim opóźnieniem, a potem zasiedziałem się przed TV. Ale już jestem w drodze. Właśnie schodzę z dwudziestej trzeciej i mam dwieście metrów do firmy.
- Ciesz się że mieszkasz tak blisko, bo nigdy nie wyrobił byś się do tej zasranej roboty.
Na ekranie pojawił się od razu sarkastyczny uśmieszek, tak charakterystyczny dla Chapmana, jak czerwony kolor dla reklam Coca-Coli.
- Dobra kończę, bo niewygodnie mi się z tobą gada, przeciskając się przez ten motłoch.
- Ok. Do zaraz.
WWWObraz na ręce Alexa złożył się symetrycznie w niewielką kostkę, by po chwili zniknąć wciągnięty w środek jego dłoni. Przyspieszył nieco kroku i skręcił w boczną, wąską uliczkę prowadzącą na drugą stronę budynków do dwudziestej drugiej ulicy. Tylko takie miejsca przypominały jeszcze stare miasto sprzed ery technologicznej – brudne, zaśmiecone i ciemne uliczki, które odstraszały swoim zapachem i surowością. Ta odgrodzona była od chodnika niewysokim murkiem, przez który Alex zwinnym skokiem przedostał się na drugą stronę. Tuż obok niego znajdowało się monumentalne wejście do siedziby firmy Cybertronik, w której Alex pracował przez ostanie trzy miesiące. Budynek firmy był ogromny i ociekający wszechobecną technologią. Wysokie, rzeźbione w białym marmurze schody oplecione były niby unoszącymi się na kilka centymetrów nad kamienne bloki, jaskrawozielonymi ścieżkami. Wędrowały one po konstrukcji na wzór obwodów drukowanych układów scalonych. Schody prowadziły do szklanych, obramowanych chromem drzwi, otwieranych za pomocą zamka elektronicznego akceptującego tylko dane pracowników firmy i wyselekcjonowanych kontrahentów. Alex szybkimi susami wskoczył na szczyt schodów i przyłożył prawą dłoń do czytnika umieszczonego na wysokości jego klatki piersiowej. Na ekranie pojawił się rząd przeplatających się ze sobą cyfr systemu szyfrującego, układającego się w ośmiocyfrowy, indywidualny kod dostępu. Gdy zabezpieczenia zostały odblokowane, drzwi rozsunęły się na dwie strony, umożliwiając mu wejście do środka.
WWWHol budynku był niemniej okazały, niż jego wejście. Wielkie kolumny o metrowej średnicy wznosiły się w górę na wysokość ponad dziesięciu metrów, aż do zdobionego technologicznymi obrazami w stylu Neo-Punku sklepienia, rozciągającego się nad głowami pracowników. Podłoga była utrzymana w podobnym stylu co schody, tu dodatkowo ozdobiona centymetrowej grubości nićmi złota. Łagodnie przechodziła w górę, budując niemal swoją strukturą pnące się ku sklepieniu ściany, w których górnej części umieszczone były nowoczesne ekrany holograficzne. Wyświetlały one w losowych kierunkach logo firmy na wskroś holu, jakieś cztery metry poniżej sklepienia. W centralnym punkcie holu umieszczona była owalna stróżówka wykonana z czarnego, polerowanego granitu pozbawionego jakichkolwiek detali, tak by maksymalnie kontrastował z otoczeniem pełnym przepychu. W stróżówce siedziało trzech ochroniarzy. Dwójka z nich cechowała się nadzwyczaj wysokim wzrostem i nieprzeciętną budową ciała, o szerokich barkach i potężnych ramionach, z karkami niemal zlanymi swym obwodem z potylicą. Ich kamienne twarze nie zdradzały choćby krzty emocji, odprowadzając zawsze Alexa wzrokiem od samych drzwi wejściowych, aż do hali w której pracował. Trzeci z ochroniarzy odbiegał od nich drastycznie. Szczupły, niewysoki i niepozorny, zawsze z głową w rozstawionych nieco powyżej blatu stróżówki monitorów, śledzących strefę holu i budynku przed samym wejściem. Rozstawione one były naokoło jego krzesła w obrębie niemal 360 stopni, z niewielkim tylko prześwitem umożliwiającym opuszczenie stanowiska. Alex przeszedł koło stróżówki bez słowa, wyciągając tylko spod t-shirta legitymację i machając nią przed wzrokiem ochroniarzy, po czym okrężnym łukiem skręcił w prawo i skierował się do drzwi na halę. Zaraz za wejściem znajdowały się toalety i szatnia z indywidualnymi szafkami dla pracowników. Alex podszedł do szafki o numerze siedemdziesiąt cztery i otworzył drzwiczki, wyjmując drugą ręką wytrzymały, kewlarowy strój ochronny. Zarzucił go na siebie jednym płynnym ruchem i wchodząc na halę produkcyjną nałożył na ręce wykonane z tego samego materiału rękawiczki.
WWWPomieszczenie było przesycone zapachem smaru, rozgrzewanej do czerwoności stali i cząsteczek lakieru unoszących się nieustannie w powietrzu. Hałas zbijanego metalu i systematycznie pracujących maszyn składających liczne części i mechanizmy androidów, odbijał się od ścian wnętrza zagłuszając pracujących w pocie czoła ludzi. Przy taśmach i na stanowiskach testujących zatrudniona była zawsze niemal setka pracowników. Alex szybkim krokiem podszedł do Marka, przywitał się skinieniem głowy i natychmiast zabrał się do pracy. Pracował na stanowisku montażu kończyn górnych, co wymagało nie lada sprawności, gdyż ilość serwomechanizmów i łączeń w tej części struktury była naprawdę spora. Całość z pewnością ułatwiały dobrze zaprojektowane i skonfigurowane maszyny, które podając wszystkie części składowe przyspieszały ich montaż. Przerwy w pracy następowały zawsze po złożeniu trzydziestu kolejnych jednostek i trwały piętnaście minut. Praca szła tu jednak nadzwyczaj sprawnie, więc zanim Alex zdołał się obejrzeć nastąpiła pierwsza z nich i razem z Chapmanem udał się do szatni, by nieco odpocząć.. Obydwoje wyjęli pakiety energetyczne z szafek i popijając wodą mineralną z dystrybutora przełknęli niewielkie kapsułki.
- No i co, nie udało ci się wyrobić na czas. Odwalałem pracę za nas dwóch – burknął Mark.
- Nie przesadzaj, dziesięć minut Cię nie zbawi. I tak nadrobiliśmy. Widzisz, to chyba jest tak, że im bliżej ma się do roboty, tym trudniej się do niej nie spóźnić.
- To miało by sens, bo ja mam ponad dwadzieścia kilometrów i zawsze jestem pięć minut przed czasem. Możesz to opatentować.
- Już złożyłem wniosek – odparł Withman z lekkim uśmiechem.
- A jak tam twoja ręka? – spytał po chwili ciszy Mark – Widziałem, że znów coś szwankowała na samym początku? Wymieniłeś uszkodzone serwomechanizmy w dłoni?
- Nie miałem czasu jakoś, ale fakt, coraz bardziej mi się te objawy nasilają.
- To dziś będziesz miał czas. Pewnie zapomniałeś, co?
- O czym?
- Mamy dziś test biochipów po czternastej..
- A to akurat bardzo dobra wiadomość, wygląda na to że pracę skończymy nieco wcześniej.
WWWCzas płynął im szybko, aż w końcu wybiła godzina trzynasta. Alex wraz z Chapmanem i kilkoma innymi pracownikami udał się do szatni. Punkt techniczny, w którym przeprowadzane były badania biochipów znajdował się w budynku ich firmy, na przeciwległym skrzydle. Całą grupą skierowali się przez hol, po czym długim korytarzem znajdującym się za drzwiami udali się do sali technicznej. Zarówno po jednej, jak i drugiej stronie korytarza znajdowało się kilkanaście kolejnych pomieszczeń, w których przeprowadzano badania i testy nowych rozwiązań technologicznych. Stonowane, kremowe ściany korytarza ciągnęły się w głąb budynku na ponad sto metrów, ukazując przez spore, zbrojone szyby szczegóły pracy naukowców. Alex, zgodnie z wytycznymi kierownictwa wchodził na testy jako pierwszy. Sala testowa była przestronna i naszpikowana różnego rodzaju aparaturą badawczą. Całe pomieszczenie emanowało wręcz oślepiającą bielą i czystością przywodzącą na myśl chirurgiczne oddziały szpitalne. Na samym środku stał zautomatyzowany, rozkładany fotel z podłokietnikami, do których doczepione były pasy mocujące. Nad fotelem znajdowało się ruchome ramie sprzężone z wyświetlaczem umieszczonym zaraz przed nim, na wysokości zagłówka. Po prawej stronie pomieszczenia ulokowany został ogromny panel kontrolny, wraz wyświetlaczem obejmującym całą ścianę powyżej modułu. Sam panel sterowany był głównie za pośrednictwem ekranów dotykowych i laserowych czujników ruchu, więc ciężko było szukać na nim jakichkolwiek przycisków. Na ekranie wyświetlane były akurat jakieś sekwencje wirtualnego kodu genetycznego sterującego nowymi chipami biologicznymi. Aparaturę obsługiwało trzech naukowców. Dwóch z nich znajdowało się bezpośrednio przy panelu sterującym, określając najprawdopodobniej zakres przeprowadzanych testów, trzeci stał zaraz przy fotelu wypełniając ostatnie dane w formularzu badań. Po chwili spojrzał na Alexa i zaprosił na fotel, który zaraz po zajęciu przez niego miejsca dostosował się do jego sylwetki, ustawiając jednocześnie pod kontem czterdziestu pięciu stopni. Pasy mocujące samoistnie opięły jego nadgarstki, unieruchamiając ręce i ułatwiając tym samym przeprowadzenie badań.
- Proszę się rozluźnić, panie Withman – zasugerował spokojnym głosem naukowiec – To nie potrwa długo.
- Wiem, miałem te same testy w armii.
- Podobne, ale nie te same, panie Withman. My, tutaj, podchodzimy do swoich zadań rzetelnie.
- Jak pan uważa. Możemy zaczynać?
- Oczywiście, panie Withman.
W tym samym momencie mechaniczne ramie znalazło się bezpośrednio nad prawą dłonią Alexa, wywołując holograficzny system serwisowy w postaci szybko wirującej, jasnoniebieskiej kostki. Jednocześnie na wyświetlaczu panelu kontrolnego pojawiła się wizualizacja połączenia bezprzewodowego między chipem, a aparaturą, po czym nastąpił proces dekodowania zabezpieczeń. Kilka sekund później ukazał się trójwymiarowy bios systemowy chipa. Jeden z naukowców obsługujących panel wybrał standardowy model testowy i przeprowadził skan dostępowy do modułów dodatkowych.
- Widzę że ma pan tu pewne ulepszenia – zwrócił się do Alexa stojący przy nim naukowiec.
- Jeśli można to tak określić…
- Pewnie pamiątka po wojskowym epizodzie w życiu? Proszę się nie martwić, nie jest pan jedyny. A jak sprawuje się pana nowa ręka.
- Właśnie ostatnio coraz gorzej. Wygląda na to że serwomechanizmy odmawiają posłuszeństwa. Czasem mam problemy z chwytaniem obiektów, bądź otwarciem dłoni. Sygnały z mózgu chyba dochodzą, ale palce nie chcą na nie odpowiadać.
- Dobrze, sprawdzimy to.
Na wyświetlaczu pojawiła się ścieżka dostępu do modułów dodatkowych, po czym wyświetlony został hologram przedstawiający część lewego przedramienia Alexa, wraz z jego dłonią. Chwilę później została uruchomiona diagnostyka modułu.
- Wygląda na to że to tylko błąd w kodzie. Tworzyły się panu dodatkowe, niekontrolowane akcje zaśmiecające system. Właśnie je usunęliśmy, więc dolegliwości powinny już minąć.
- Rzeczywiście, nie odczuwam teraz większych problemów.
- To dobrze. Taki stan rzeczy już nie powinien się powtórzyć, panie Withman.
Nagle hologram nad dłonią Alexa zniknął, a mechaniczne ramie odsunęło się znad fotela. Chwilę po tym wyświetlacz nad panelem sterującym wygasł, a dotykowe panele sterujące przestały reagować, mimo usilnych prób przywrócenia systemu przez naukowców. Trwało to raptem dziesięć sekund, po czym nastąpił samoistny restart aparatury. Ramię ponownie znalazło się nad dłonią Alexa i wywołało system serwisowy umożliwiając kontynuowanie diagnostyki.
- Pierwszy raz widzę coś takiego, panie Withman, ale wszystko teraz wygląda w porządku. Myślę że możemy kontynuować.
WWWPo kilku minutach diagnostyka dobiegła końca i Alex opuścił fotel. Wyniki testów wypadły pomyślnie, więc szybko wyszedł z pokoju i poczekał na zakończenie badań reszty pracowników. Zamienił jeszcze kilka słów z Chapmanem, po czym rozeszli się do domów. Droga powrotna minęła mu szybko, a że skończył pracę nieco wcześniej niż zwykle, kroczył po niemal pustych ulicach. Blask reklam wydawał się jeszcze intensywniejszy, kiedy nie przysłaniały go sylwetki osób kroczących tłumnie po rozświetlonym mieście. Zdecydowanie łatwiej było wychwycić także hasła reklamowe, które choć przenikały się nawzajem, znajdowały się na pierwszym planie, a nie w tle gwaru i zgiełku Nowego Jorku. Alex wszedł do budynku i wjechał windą na swoje piętro. Podszedł do drzwi i przyłożył rękę do cyfrowego zamka mieszkania. Z przyzwyczajenia nacisnął energicznie na klamkę i popchnął drzwi, które mimo naporu nie drgnęły choćby o milimetr. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że nie usłyszał odgłosu odblokowujących się zabezpieczeń, ani sygnału pozytywnej weryfikacji kodu dostępu. Cofnął się i spojrzał na wyświetlacz zamka, który czerwonymi, pulsującymi poza obramowanie literami, informował że nie przyznano mu dostępu. Spróbował odblokować zabezpieczenia ponownie, potem jeszcze raz, ale bezskutecznie.
- Pięknie. Jeszcze rano wszystko było w porządku. Pewnie na testach coś spieprzyli. Może to przez tą awarie w trakcie badań – pomyślał - a może zadzwonić do Chapmana, czy nie ma takich samych problemów – chociaż pewnie jeszcze nie dojechał do siebie. Pozostaje mi wrócić do roboty i znaleźć tych naukowców. Cholera, przecież tam bez danych dostępowych też się nie dostanę. Serwis! Może tam mi powiedzą co z tym zrobić.
W pośpiechu wywołał ekran holograficzny przesuwając palcami lewej ręki po wewnętrznej stronie dłoni i wybrał z menu listę kontaktów, odnajdując szybko numer do serwisu. Po chwili na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz konsultantki firmy Cybertronik, która nie czekając na reakcję rozmówcy, miłym głosem rozpoczęła konwersacja.
- Dzień dobry, panie Heist. W czym mogę panu pomóc?
- Heist? To chyba jakaś pomyłka. Nazywam się Withman. Alex Withman.
- Dziwne. Wyraźnie widzę informację na pana bioprofilu z nazwiskiem pana Johna Heista, oraz jego zdjęciem. I tu się zgodzę, że nie jest Pan do niego wielce podobny. Pierwszy raz widzę taką sytuację. Przecież chipy są programowane pod konkretny profil użytkownika i na dzień dzisiejszy nie słyszałam o możliwości zmiany tych danych w jakikolwiek sposób.
- A ja chciałem panią prosić o pomoc… Chyba nic z tego.
- Proszę poczekać. Myślę, że mobilny serwisant mógłby być bardziej pomocny. Proszę mi powiedzieć gdzie pan się aktualnie znajduje, to podeślę do pana zorientowaną osobę.
- Wieżowiec na dwudziestej trzeciej ulicy z numerem osiemdziesiąt sześć, dwudzieste pierwsze piętro, mieszkanie sto sześćdziesiąt dwa.
- Dobrze. Proszę więc nigdzie się nie wybierać, w ciągu pół godziny pojawi się u pana serwisant.
- Dziękuje za pomoc. Do widzenia
- Do widzenia.
WWWW oczekiwaniu na serwisanta czas dłużył mu się niesamowicie. Z nudów krążył z jednego końca rozległego korytarza na drugi, przyglądając się jego szczegółom, na które nigdy wcześniej nie zwracał uwagi. Porysowane i obdrapane ściany nosiły wyblakłe ślady powieszonych na nich niegdyś obrazów. Na parapecie okna umieszczonego na lewej, końcowej ścianie widniały trzy wytarte koła będące pozostałością po doniczkach kwiatów. Stare płytki podłogowe prezentowały wypłowiałe już mozaiki kształtów i kolorów, powtarzających się w większości budynków w tej części miasta. Tylko ciężkie, zbrojone drzwi mieszkań kojarzyły się Alexowi z czasami, które jeszcze dobrze pamięta. Niemal wszystkie wyprodukowane zostały przez firmę Cutler, która zawojowała rynek niecałe dziesięć lat temu, kiedy Amerykę dopadł kolejny krach giełdowy spowodowany przez katastrofy naturalne, które niemal doszczętnie zniszczyły zachodnie wybrzeże. W obliczu chaosu, który umocnił się w nieustannych zamieszkach, ludzie zabezpieczali swe mieszkania najlepszymi dostępnymi wtedy środkami. Firma Cutler znalazła wówczas swoją rynkową nisze, zarabiając krocie na strachu i niepewności zagubionych w kryzysie społecznym ludzi. Był to ciężki okres na skraju wojny domowej, w której sam Alex brał udział jako, wtedy jeszcze młody i niedoświadczony, żołnierz Armii Stanów Zjednoczonych.
WWWChwilę zadumy przerwał nagły pisk opon dobiegający zza okna. Alex szybko znalazł się przy nim licząc na to, że ujrzy auto serwisu swojej firmy. Pod budynek firmy podjechały jednak trzy, czarne Hummery trzeciej generacji, z których wyszła grupa dobrze uzbrojonych, zorganizowanych mężczyzn w garniturach. Withmann od razu skojarzył, że są to rządowe jednostki bojowe. Dowódca zdecydowanym i donośnym głosem rozesłał dwie grupy na strategiczne pozycje - jedną do windy, drugą na klatkę schodową, podając piętro i numer mieszkania Alexa. To zdecydowanie nie była pomoc na jaką oczekiwał, więc instynktownie przeanalizował najlepsze możliwe drogi ucieczki. Winda i klatka schodowa odpadała, ale pozostawało okno zawieszone sześćdziesiąt metrów nad ziemią. Nie była to opcja najbezpieczniejsza, ale jedyna gwarantująca ominięcie dobrze wyszkolonych agentów. Nie zastanawiając się długo odblokował wewnętrzne zabezpieczenia okiennic i wyszedł na krawędź za oknem, zatrzaskując je jednocześnie za sobą i odcinając tym samym ewentualną drogę powrotu. Spojrzał w dół, aż na chwilę zakręciło mu się w głowie. Wziął głęboki oddech, po czym zaczął powoli i ostrożnie posuwać się w prawą stronę, kurczowo trzymając się ściany za sobą. Liczył na to, że choćby jedno z okien na jego drodze będzie otwarte, lub chociaż lekko uchylone. Dotarł do pierwszego okna, potem następnego i jeszcze jednego - wszystkie szczelnie zamknięte i zabezpieczone. Zostało jeszcze tylko jedno, jego ostatnia szansa. Pot zlewał jego czoło, ręce i nogi zaczynały trząść się z wysiłku i stresu, broda falowała w dół i w górę niczym na dziesięciostopniowym mrozie, ale powrót był już niemożliwy. Ruszył dalej, jeszcze wolniej i ostrożniej, poruszając się zaledwie o kilka centymetrów, aż kontem oka dostrzegł nadzieje na wyjście z sytuacji. Okno było nieco uchylone, co oznaczało że zabezpieczenia są odblokowane. Trzeba teraz tylko dotrzeć na drugi koniec krawędzi. Gdyby można było zbić szybę było by o wiele łatwiej, ale grafenowe szkło było niemal niezniszczalne. Poza tym był by to zbyt oczywisty ślad dla grupy bojowej. Alex dotarł w końcu do okna, wziął jeszcze dwa głębokie wdechy na uspokojenie i zniżył się nieco, by móc dosięgnąć zawiasów. Musiał wypiąć je i odchylić okno, tak by pozostało na tylko jednym z nich. Wiedział, że była to walka z czasem - grupa bojowa na pewno już zabezpieczyła korytarz na jego piętrze i albo była w trakcie dekodowania zamka cyfrowego, albo już buszowała po jego mieszkaniu. Tylko kwestią czasu było sprawdzenie przez nich tego co dzieje się za oknami budynku. Sprawne ręce Alexa poradziły sobie z oknem w niecałe dwadzieścia sekund. Odepchnął okno, które zawiesiło się wewnątrz korytarza, po czym wślizgnął się do środka. Wpiął okno z powrotem na zawiasy, zamknął je i zabezpieczył. W kilka chwil znalazł się przy windzie, a chwilę później był już na samym dole. Wybiegł z budynku i skręcił w prawą stronę znikając za jego rogiem, tak by uniknąć wzroku dwójki agentów pozostałych przed budynkiem. Jedyną osobą której mógł teraz zaufać był Chapman. Nie myśląc długo uruchomił hologram i wybrał jego numer. Połączenie nastąpiło niemal natychmiast.
- Halo, kto mówi? Alex, to ty? Na połączeniu wyświetlił mi się jakiś John Heist. O co chodzi?
- Nie wiem człowieku. Na testach chyba coś schrzanili. Nie mogę dostać się do domu, moje dane w chipie nie zgadzają się z moją tożsamością, a kobieta z serwisu zamiast serwisanta przysłała pieprzoną grupę desantową, by mnie zgarnąć. Nie mam gdzie się podziać, a nad głowami latają mi drony, które na pewno prędzej czy później mnie znajdą. Jednym słowem mam problem. I potrzebuje twojej pomocy. Mogę się u ciebie zatrzymać?
- No nie wygląda to dobrze, stary. Pewnie, że możesz wpaść. Może przyjadę po ciebie?
- Chyba tak było by najlepiej. Musze pomyśleć gdzie mogę się zatrzymać, zanim tu dotrzesz. Kojarzysz stare magazyny na dwudziestej drugiej ulicy? Będę tam na ciebie czekał.
- Ok, zaraz wyjeżdżam. Trzymaj się i nie daj się dorwać.
- Akurat to mogę dla ciebie zrobić.
WWWRozłączył się i skierował na skróty między budynkami do magazynów odległych o niecałe pół kilometra od jego mieszkania. Szedł mało uczęszczaną drogą, unikając wzroku nielicznych przechodniów i nieustannie obserwując ukradkiem niebo, uciekając z pola widzenia dronów przelatujących sporadycznie kilkanaście metrów nad ulicami. Starał się uspokoić i nie spieszyć nadto, by nie ściągać na siebie ich uwagi. Główne arterie miasta powoli zapełniały się ludźmi, z których większość chwilę wcześniej skończyła pracę. Przemknął szybko przez tłum, by w mgnieniu oka znaleźć się na drugiej stronie ulicy, zaraz przy magazynach. Były to stare, opuszczone i mocno zniszczone budynki, które znacznie kontrastowały z pozostałą zabudową okolicy. Szare ściany pozbawione farby i tynku odrzucały wręcz swoją surowością i jednocześnie w magiczny sposób przyciągały nocą miejscowych wyrzutków z chęcią nakarmienia swojego głodu narkotykowego. Wkoło panował brud i zamęt, kawałki blach i prętów walały się pod nogami Alexa utrudniając sprawne poruszanie się po terenie magazynów. Sam kompleks składał się z trzech pokaźnych, dwupiętrowych budynków, połączonych ze sobą wiszącymi na poziomie pierwszego piętra przeszklonymi korytarzami. Większość okien w murach była wybita i tylko w niektórych z nich zachowały się jakieś fragmenty szkła zabrudzone do tego stopnia, że wyglądały jak ostro zakończona, spękana dykta. Wszystkie budynki były pozbawione drzwi, które zapewne wymontowała wraz z wyposażeniem firma windykacyjna. Na dachach budynków zbierały się każdego dnia ogromne stada wron zlatujących tu z całej dzielnicy, znosząc w to miejsce fragmenty jedzenia i szczątki niewielkich zwierząt. Ich odgłos odbijał się od pustych ścian tworząc wrażenie obecności ptaków w każdym zakątku opustoszałego magazynu. Alex wszedł do pierwszego budynku i usiadł na niewielkiej, wpół spróchniałej skrzyni znajdującej się w samym środku pomieszczenia. Wkoło otaczał go szereg prostokątnych kolumn służących za wsporniki wyższych pięter, z których wystawały pogięte i częściowo pozrywane pręty zbrojeniowe. Dopiero z wewnątrz było widać jak mocno spękana i naruszona jest cała konstrukcja, która jeszcze chyba tylko cudem stała w jednym kawałku na wysłużonych fundamentach. Alex odetchnął i spokojnie przemyślał sobie cały bieg wydarzeń, jakie miały miejsce dzisiejszego dnia. Teraz postało tylko czekać na przyjazd Marka i wspólnie obmyślić dalsze działania.
WWWChwilę spokoju przerwał miarowy, elektroniczny dźwięk, zyskujący na głośności z każdą kolejną sekundą. Przypominał on dźwięk sonaru, choć nieco bardziej mechaniczny, jakby przepuszczony przez filtr głosowy. Przez jedno z okien umieszczonych w najniższej partii budynku przeniknęło trójkątne, zielone światło lasera poruszające się płynnie w dół i w górę. Alex ruszył się z miejsca i stanął za jedną z kolumn naprzeciwko okna, tak by żaden fragment jego ciała nie wystawał poza jej obręb. W oknie pojawił się metalowy, lakierowany na biało dron, z niebieskim napisem „Aston 65”. Maszyna o kształcie półmetrowej kuli poruszała się za pomocą sześciu niewielkich silników umieszczonych symetrycznie wewnątrz jej obudowy, które wytwarzały wystarczający ciąg do uniesienia się na znaczną wysokość i swobodnego manewrowania w powietrzu. Napęd ten umożliwiał poruszanie się z maksymalną prędkością czterdziestu kilometrów na godzinę, lecz co istotne zapewniał także możliwość bezgłośnego zawieszenia w powietrzu, co znacznie ułatwiało obserwację wybranego obiektu. Na przedniej części umieszczono dwie kamery, zapewniające możliwość nagrywania oraz precyzyjnego widzenia przestrzennego z głębią osiągalną dla ludzkiego oka. Poniżej ulokowano laserowy skaner wraz z osobnym procesorem, który intensywnie pracował nad analizą zbieranych danych. Po obydwu stronach konstrukcji znajdowały się dwa stereofoniczne głośniki, z kierunkowym emiterem sygnału.
WWWDron posuwał się powoli, skanując wnętrze pomieszczenia i co kilka sekund obracając się o dziewięćdziesiąt stopni w poziomie. Ponieważ nic nie wzbudziło jego zainteresowania, po krótkiej chwili skierował się z powrotem w stronę zniszczonego okna. Nieoczekiwanie z drugiego końca pomieszczenia dobiegł cichy, powtarzający się pisk niewielkiego szczura, który zdezorientował maszynę i zwabił ją z powrotem wgłąb magazynu. Na skroni Withmana pojawiła się strużka potu, spływająca powoli w dół jego prawego policzka, wargi momentalnie wyschły, a źrenice powiększyły się na skutek zwiększenia dawki adrenaliny w organizmie. Spięte mięśnie przygotowały się do reakcji, a krew przyspieszyła, by zapewnić zwiększoną dawkę tlenu docierającego do mózgu. Dron z dużą prędkością przeleciał koło jego głowy zbyt zainteresowany piskami jakie wykryły czujniki, by zauważyć sylwetkę ukrytą za mijaną kolumną. Alex spróbował wykorzystać nadarzającą się okazję i szybkim ruchem skierował się do wyjścia znajdującego się za jego plecami. Było to jednak zbyt głośne, by wyczulony na najdrobniejszą nieprawidłowość dron mógł to zignorować. W ułamku sekundy wykonał zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i znalazł się kilka centymetrów za plecami Alexa, który instynktownie znieruchomiał w miejscu. Maszyna bezprzewodowo wywołała z jego ręki hologram, przystępując niezwłocznie do skanu bioprofilu. Niemal w tym samym momencie z głośników wydobył się ciężki, basowy męski głos, syntezowany przez system.
- Johnie Heist. Tu Automatyczna Powietrzna Jednostka Prewencyjna Aston sześćdziesiąt pięć. Jesteś poszukiwany przez oddziały prewencji. Pozostań na swojej pozycji, albo zostaną zastosowane niezbędne środki przymusu.
WWWKomunikat ten powtarzał się wkoło, jakby został nagrany jeszcze w procesie produkcji i skoordynowany specjalnie na tą jedną, wyjątkową sytuację. Alex rozważał możliwe posunięcia. Pozostanie w miejscu nie wchodziło w grę, gdyż z całą pewnością za kilka minut pojawi się tu oddział policji, albo co gorsza rządowy, ten który udało mu się dopiero co ominąć. Jego sprzymierzeńcem było pomieszczenie, w którym się znalazł. Zniszczone, pełne złomu i kawałków betonu, które poodpadały licznie ze spękanych murów. Najbliżej znajdował się gruby, zardzewiały pręt, który mógł okazać się idealną bronią w tej sytuacji. Doskoczył do niego i wykonując zwinny obrót chwycił go lewą ręką. W prawej dłoni cały czas wyświetlał mu się hologram, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy palcami. Na szczęście poprawki wprowadzone na testach zapewniały pełną współpracę bioprotezy z organizmem. Sztuczna krew krążyła w jego ramieniu jeszcze szybciej, zwiększając odporność serwomechanizmów na uszkodzenia i zapewniając sprawność oraz siłę większą nawet, niż w zdrowej ręce. Stanął naprzeciwko drona, umocnił pozycję nóg i zaatakował celując w najczulsze miejsce - skaner i kamery. Cios był szybki i precyzyjny, lecz mimo to niewystarczający. Maszyna skorygowała lot i wykonała sprawny unik, znajdując się w momencie po prawej stronie napastnika. Ustabilizowała lot i natychmiastowo wydała z siebie głośny, ciągły sygnał o bardzo wysokiej częstotliwości, paraliżujący ciało agresora. Alex momentalnie padł na kolana upuszczając pręt, który zsunął się po pochyłym, pękniętym fragmencie podłogi poza zasięg jego rąk. Dron zmniejszył nieco natężenie sygnału pozwalając mu na podniesienie się z kolan. Sytuacja była patowa. Dron był szybki i reagował zdecydowanie lepiej, niż można było by przypuszczać. Nie było sensu rzucania się do ucieczki, czy szukania innej prowizorycznej broni. Ani kamienie, ani kawałki blachy nie stanowiły by najwidoczniej większego zagrożenia dla Astona. Nagle rozległ się potężny huk, po którym dron zakręcił się wkoło własnej osi, zafalował w powietrzu i tracąc powoli zasięg lasera opadł na ziemie wyłączając się całkowicie. Na lakierowanej powierzchni obudowy pojawił się duży, osmolony obszar z poszarpaną dziurą sięgającą wgłąb jego mechanizmów. Alex obrócił się powoli, niepewny tego co znajduje się za jego plecami. W luce po dawno wymontowanych drzwiach stał Champman, ze strzelbą cały czas przystawioną do twarzy i lufą wycelowaną w nieruchomego już drona. Z końcówki wydobywał się dym po wystrzale, a w pomieszczeniu unosił się zapach ledwo co wypalonego prochu z naboju o kalibrze szesnaście milimetrów. Mark powoli opuścił broń i rozluźnił ręce.
- W samą porę, co nie?
- W samą porę.
- Zwijajmy się, zanim zleci się tu ich więcej.
- Czytasz w moich myślach. Gdzie zaparkowałeś?
- Zaraz za budynkiem. Dalej, nie mamy za dużo czasu.
---------------------

6
A masz racje. Dzieki za uwagę. Do poprawy

[ Dodano: Wto 29 Paź, 2013 ]
Wrzucam drugą część tekstu. Pewnie znów pojawią się błędy w interpunkcji, ale chociaż akapity mamy już od samego początku.


WWWPo niecałej godzinie byli już pod domem Marka. Cicha i spokojna okolica na przedmieściach Nowego Yorku była zupełnie oderwana od rzeczywistości technologicznego miasta. Spore osiedle jednorodzinnych domów rozciągało się na całej długości północnej granicy miasta, która znajdowała się teraz zdecydowanie bliżej centrum po tym jak populacja drastycznie się zmniejszyła, a część terenów aglomeracji została zrównana z ziemią. Nowe budynki projektowano stawiając na ich samowyrstalczalność i ergonomie, stąd też większość z nich była niemal w całości przeszklona, tak by jak największa ilość światła słonecznego mogła docierać do ich wnętrza. Wiązało się to z prezentacją całego wyposażenia domu przed wszystkimi sąsiadami, więc w każdym z nich panował przepych godny rosyjskich oligarchów. Champmana nigdy nie byłoby stać na wybudowanie domu w takiej okolicy, ale jego żona była ustawiona nadzwyczaj dobrze. Podjechali na brukowany podjazd czekając aż brama garażowa otworzy się całkowicie, po czym Mark zaparkował samochód w środku. Udali się do mieszkania przez wewnętrzne drzwi garażu i od razu znaleźli się w przestronnym salonie. Na samym jego środku znajdowała się ogromna, biała kanapa ze skóry, wraz z ustawionymi po obu jej stronach fotelami. Trzy metry przed nią widniał zawieszony w powietrzu wyświetlacz ledowy, niemal dwukrotnie większy niż ten w mieszkaniu Alexa. Zaraz za nim zaczynały się dwustronne, marmurowe schody ciągnące się łukiem w górę do pozłacanego balkonu na pierwszym piętrze. Sam balkon biegł wkoło całego salonu, zbudowany na planie okręgu o dziesięciometrowej średnicy. Na piętrze znajdowało się większość pokoi i łazienki do których prowadziły liczne drzwi umieszczone wzdłuż balkonu, zaś na dole umieszczona była kuchnia i dwa gabinety - Marka i jego żony Marthy. Sam salon, choć nowoczesny i przestronny, był niezwykle przytulny. Zawdzięczał to w głównej mierze bujnej roślinności ustawionej wzdłuż owalnej ściany pomieszczenia oraz licznym obrazom i zdjęciom wiszącym na samym jej środku.
WWWMark zaproponował by usiedli na kanapie, po czym udał się do kuchni umieszczonej za schodami i wrócił z dwoma szklankami wytrawnej, dwunastoletniej szkockiej z lodem.
- I co z tym robimy Alex?
- Nie wiem. Najlogiczniejszym byłoby dowiedzenie się najpierw kim jest ten cały John Heist. Tylko jak?
- Myślę, że może być na to pewien sposób. Jeden z moich znajomych pracuje w centrum danych. Jeśli się z nim dogadamy, jest duża szansa że odnajdzie jakieś informacje na temat Heista.
- Jesteś pewien, że nie skończy się to tak samo jak moje zgłoszenie do centrali?
- Spokojnie, na pewno cię nie wyda, jeśli o to pytasz.
- Ok. Chyba nie mamy innego wyjścia. Samodzielne szukanie czegokolwiek w sieci pewnie i tak nie przyniosło by większych efektów. Zadzwoń do niego i dowiedz się wszystkiego.
Mark w pośpiechu uruchomił hologram i wybrał połączenie z Patrickiem Maloyem. Na wyświetlaczu pojawił się nieco starszy od Marka, czarnoskóry mężczyzna o postawnej budowie i głowie wygolonej na zero. Jego wgląd przywodził na myśl emerytowanego zawodnika futbolu amerykańskiego. Przez krótki moment było słychać tylko miarowy dźwięk nawiązywanego połączenia, lecz już po chwili Maloy pojawił się na ekranie.
- Cześć. Mam do ciebie pewien biznes. - zaczął Mark - Tylko nie wiem czy jest to rozmowa na telefon. Możemy się jakoś spotkać? Od razu uprzedzam, że przyda nam się dostęp do bazy danych.
- Trochę to tajemnicze i mam dziwne wrażenie, że wpakujesz mnie tym telefonem w kłopoty. Mam rację?
- Możesz mieć, ale jeśli zrobimy to jak należy, nie będziesz miał ze sprawą nic wspólnego.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. A co mi z tego przyjdzie?
- Moja dozgonna wdzięczność...
- ...i tysiąc dolarów. Za mniej nie kiwnę nawet palcem.
- Kosztowne te twoje usługi.
- Wiesz, zawsze możesz szukać gdzieś indziej... jeśli masz gdzie. A przecież obydwoje dobrze wiemy, że nie masz.
Mark spojrzał pytająco na Alexa, który skinął głową na znak akceptacji oferty.
- Ok - powiedział Champman - ale o tej dozgonnej wdzięczności możesz zapomnieć.
- Jakoś będę musiał się z tym obejść. Spotkajmy się u mnie, wiesz gdzie.
- Wiem. Będziemy za pół godziny.
Mark wyłączył hologram i dopił jednym łykiem szkocką, po czym odstawił szklankę na blat ławy stojącej przed kanapą i odwrócił się w stronę Withmana.
- Musimy jechać do magazynów na Mower Street. Maloy ma tam swoje małe centrum dowodzenia.
- Jest tylko jeden problem. Ten tysiąc dolarów. Chyba będziesz musiał mi go pożyczyć, bo nie mam teraz dostępu do żadnych środków.
- Zorientowałem się już wcześniej. Nie przejmuj się, procent będzie niski - zażartował.- Dopij szkocką i wychodzimy.
WWWChwilę później siedzieli już w aucie i główną ulicą prowadząca przez osiedle domków kierowali się na wschodnią cześć miasta. Co jakiś czas mijali nieliczne samochody i rozstawione wzdłuż drogi co kilkaset metrów bilbordy reklamowe. Wszystko tu odbiegało znacznie od krajobrazu centrum. Co prawda było tu tak samo jasno, ale tutaj zawdzięczano to wszechobecnemu, rażącemu w oczy słońcu. Wydawało się że domy jednorodzinne ciągną się w nieskończoność i mimo, że wszystkie były budowane według tych samych zasad i wytycznych, nie było choćby dwóch wybudowanych na podstawie podobnego projektu. W końcu tu prestiż liczył się najbardziej. Po jakiś dziesięciu kilometrach ich auto skręciło w prawo kierując się w głąb miasta, które z każdym kilometrem stawało się coraz mroczniejsze i bardziej nasycone technologią. Budynki rosły, a reklamy mnożyły się z każdym kolejnym mijanym skrzyżowaniem. Kiedy podjechali pod magazyny Maloy czekał już przy jednym z nich. Mark zaparkował auto nieopodal i razem z Alexem podeszli na miejsce spotkania. Teren magazynów zajmował jakieś czterdzieści hektarów i zapełniony był kontenerami ustawionymi w ponumerowane rzędy. Podróżując gęsiego wąskimi uliczkami dotarli do kontenera określonego sygnaturą G84, umieszczonego w samym środku tego obszaru. Czerwony, lekko zardzewiały hangar, zabezpieczony dwoma odrębnymi zamkami cyfrowymi i dodatkową, staromodną kłódką umieszczoną w centralnym punkcie łączenia drzwi hangaru, był w rzeczywistości dobrze zabezpieczoną, nielegalną stacją danych. Hobby Maloya okazywało się dla sporej rzeszy ludzi cenną pomocą, szczególnie gdy trzeba było odszukać jakiegoś dłużnika lub nakryć niewiernego męża na gorącym uczynku. Maloy wbrew pozorom nie był chciwy ani pazerny i często za swoje usługi brał sto lub dwieście dolarów, w zależności od tego z kim przyszło mu współpracować. W tym przypadku jednak od razu wyczuł, że chodzi o jakaś grubszą sprawę w której może stracić więcej, niż tylko czas poświęcony na zabawę w detektywa.
WWWKiedy drzwi hangaru uchyliły się przed nimi ich oczom ukazała się pokaźna ilość sprzętu komputerowego, połączonego wiązką kabli w jeden żywy organizm. Sprzęt uruchomił się automatycznie po wykryciu twarzy Maloya, jak tylko znaleźli się w samym środku hangaru. Patrick zasiadł na swoim obrotowym fotelu i postanowił ustalić czego dotyczy tajemnicza sprawa z jaką zgłosił się do niego Champman.
- No to mówcie. O co chodzi? Trzeba kogoś znaleźć, odzyskać jakąś kasę czy przejrzeć listę bilingów z hologramu?
- Szczerze mówiąc, sami nie do końca wiemy. Nie wiem też czy kiedyś wcześniej spotkałeś się z taką sytuacją – kontynuował Mark. Dziś rano wszyscy w pracy byliśmy na standardowych testach kontrolnych biochipów. Niby wszystko przebiegło bez większych problemów, gdyby nie to że mojemu kumplowi – mówiąc to wskazał ręką na Alexa – zmienili tożsamość. Jak by tego było mało ściga go teraz pół miasta, wliczając w to okoliczne drony i rządowe jednostki specjalne.
- No to chyba właśnie stawka za tą ekskluzywną robotę wzrosła – stwierdził Maloy.
- Odpuść, w końcu sam sobie ustaliłeś taką kwotę. Do rzeczy. Chcemy żebyś znalazł wszystkie istotne informacje na temat prawdziwego Johna Heista, którego tożsamość przejął Alex, a jeśli się uda jego aktualną lokalizację. Dasz radę to zrobić?
- To się okaże. Spróbować mogę, ale nic nie gwarantuje. Tak czy inaczej kasa jest moja, ok?
- A mamy inne wyjście.
- Dobra. Alex, tak? Musimy się włamać do twojego biochipa. Uprzedzam, że nie będzie to tak komfortowe jak testy w ośrodku badań. Jeśli uda mi się złamać zabezpieczenia, będziemy mieli tylko chwilę czasu zanim włączą się zabezpieczenia i ściągniemy tu połowę L.A.P.D. Wiąże się to z tym, że całość danych z biochipa będę musiał ściągnąć od ciebie na dysk w szerokopasmowym trybie danych – duża prędkość, wysoka temperatura i ból, z którym łatwo sobie nie poradzisz. W skrajnych przypadkach może się to skończyć całkowitym wymazaniem tożsamości i przegrzaniem układu. Nawet śmiercią. Idziesz na to?
- Niezbyt mi się to podoba, ale innego wyjścia nie widzę. Albo to, albo konfrontacja z siłami rządowymi. Z tego drugiego na pewno cały nie wyjdę, tu jest jakaś szansa.
- To nie zwlekajmy. – mówiąc to wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki piersiówkę i podał ją Alexowi – Weź, wódka choć trochę złagodzi ból. Wypij wszystko.
Alex przechylił piersiówkę i niemal jednym łykiem przełknął jej zawartość bez jakiegokolwiek grymasu na twarzy. Podszedł do aparatury Maloya opierając się o jeden ze stojących obok serwerów danych i pozwolił hakerowi podłączyć się kablami do biochipa.
WWWSonda wbiła się głęboko w dłoń Alexa, tak by połączyć się z chipem bezpośrednio i umożliwić zwiększoną przepustowość przesyłu danych. Nad dłonią pojawił się hologram, pulsując z zawrotną prędkością i wyświetlając losowe informacje zawarte w chipie. Na wyświetlaczu przewijało się mnóstwo danych, począwszy od adresu i historii lokalizacji, przez dane kontaktów, aż po kody i hasła dostępowe. Z każdą kolejną chwilą obraz przyspieszał, a mięśnie w ręce Alexa drżały mocniej, prężąc się i rozluźniając z coraz większą częstotliwością. Żyły zwiększały swoją objętość, uwypuklając się niczym mapa rzek na trójwymiarowym atlasie świata płynących w górę jego reki. Twarz zaczęła krzywić się z bólu, który narastał z każdą kolejną sekundą, powodując w efekcie drgawki całego ciała uniemożliwiające utrzymanie stabilnej pozycji. Withman padł na kolana i skulił się z bólu, podtrzymując jedną rękę drżącymi palcami drugiej z nadzieją na jakiekolwiek złagadzanie negatywnych objawów hackowania chipa. Te jednak nie ustępowały, aż do momentu gdy całe ciało Alexa pokryło się pulsującymi żyłami i wygięło nienaturalnie pod wpływem napięcia mięśni całego organizmu. Hologram zniknął, a ciało Alexa bezwładnie opadło na ziemię, wyrywając kabel wraz z sondą z jego dłoni. Cienka smuga krwi spływała wzdłuż jego palców na podłogę hangaru zbierając się w niewielką kałużę częściowo wpływającą pod serwer. Chapman podbiegł do ciała i sprawdził puls na karku przyjaciela.
- Żyje.
- To dobrze. Dajmy mu chwilę, ja w tym czasie sprawdzę co udało się zgrać na dysk.
WWWAlex ocknął się po piętnastu minutach. Trochę trwało zanim zdołał się podnieść i widać było że sprawia mu to sporo bólu. Oparł się ponownie o serwer i złapał głębszy oddech. Ręce nadal drżały mu lekko, ale opatrzona w międzyczasie przez Maloya rana przestała już krwawić.
- I co, udało się coś odzyskać? – spytał cichym głosem.
- Tak, mamy kilka istotnych informacji – odpowiedział Maloy.
- I powiem ci, że nie wygląda to kolorowo – wtrącił Chapman, podnosząc się ze stojącego w rogu kontenera krzesła.
- Dokładnie. – kontynuował Maloy – John Heist to jedna wielka tajemnica. Od razu uprzedzam, że dane nie są pełne, bo zapisane rejestry ciągną się dopiero od 2029 roku, ale udało się zapisać szczegółową historię lokalizacji jego pobytu w tym okresie. Pierwszy rok wygląda spokojnie. Praktycznie cały ten czas spędził w Waszyngtonie, w obrębie tajnej jednostki szkoleniowej armii. Zarejestrowaliśmy wtedy tylko dwa wypady poza jej obręb. Jeden do Richmond, drugi gdzieś w Teksasie. Nie wiemy czy to były wypady służbowe, czy przepustki, ale stawiał bym na to pierwsze. Po około roku zaczęły się rozjazdy, pierwsze w obrębie USA, potem Europa i Bliski Wschód. Wszystkie niedaleko miejsc, gdzie prowadziliśmy działania wojskowe. Żaden z tych pobytów nie trwał dłużej niż trzy dni, więc był albo najemnikiem, albo hakerem od przechwytu tajnych danych, bo dobrze wiemy że standardowy żołnierz nie wyrusza na tak krótkie misje. Po każdym powrocie jego konto pompowano dużymi sumami, więc niezależnie co robił, musiał być skuteczny. Odkryłem też kilka związków w kontaktach. Szczególnie interesujące są te, które usuwał kilka dni po każdej misji. Są to zarówno numery rządowe, jak i te które nie istnieją i nie istniały nigdy. Ale najciekawsze jest to, że nadzwyczaj często kontaktował się z firmą Cybertronik – waszą firmą. Sami zresztą wiecie, że tak potężna, technologiczna firma ma sporo kontraktów rządowych, a duża cześć projektów jest utajniona, więc składa nam się to w jakąś całość. Jest jeszcze coś – pół roku temu wpływy na konto ustały, a zaczęły się spore wydatki i kolejne podróże, ale tym razem losowe i bardzo krótkie. Podróżował głównie poza granicami Stanów, a jego hologram logował się praktycznie codziennie w innym kraju. Definitywnie przed kimś uciekał. Jednak ostatni zapis, przed tym jak przejąłeś jego tożsamość sugeruje, że wrócił do Ameryki, do Richmond – dokładnie to samo miejsce w którym był cztery lata temu. Na waszym miejscu udał bym się tam w pierwszej kolejności, może uda się wam znaleźć coś ciekawego. Ale radze wam, bądźcie ostrożni. Ktoś kto prawie nie ma przeszłości, a ta którą znamy jest niepewna, na sto procent nie jest osobą którą chcielibyście spotkać w bliżej nieokreślonych okolicznościach.
- A moment zmiany tożsamości? Są jakieś dane na ten temat? – spytał Alex.
- Tak, są. Wszystko stało się podczas testów biochipa, ale nie był to błąd systemowy. Ktoś z premedytacją włamał się na serwery firmy i w idealnym momencie zhakował sygnał testowy, po czym zamienił plik aktualizacji na plik danych tożsamości Heista. Wtedy nastąpiło chwilowe przeciążenie systemu, które umożliwiło złamanie zabezpieczeń i podmianę pliku jego danych z twoimi. Dodatkowo uszkodził ci system geolokalizacyjny w chipie, dlatego jeszcze nikt cię nie znalazł. Ten ktoś musiał być dobry, bo nie znam nikogo kto potrafi to zrobić i to w niecałe dziesięć sekund, tym bardziej bez efektu który przed chwilą poczułeś na własnej skórze. To praktycznie niemożliwe.
- A jednak.
- No właśnie. I mam wrażenie, iż nie był to przypadek, że to akurat tobie wgrano te dane.
- Tylko po co, przecież jestem nikim.
- To już sam będziesz musiał rozgryźć, bo ja nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Tylko pamiętaj - to że nie mogą cię zlokalizować, nie znaczy że nie wiedzą jak wyglądasz. Uważaj na drony i patrole policji.
- Z tym pierwszym już zaliczyłem jedno spotkanie, więc wiem o czym mówisz. Dobra, daj mi te współrzędne z Richmond.
WWWNastępnego dnia byli już w połowie drogi do celu. Jasne promienie pustynnego słońca obudziły ich z samego rana. Nocleg w samochodzie nie był najwygodniejszym sposobem na spędzenie nocy, ale zależało im na czasie, więc motelowe postoje nie wchodziły w rachubę. Gdyby nie system automatycznego sterowania podróż nocą była by na pewno o wiele bardziej męcząca. Alex przeciągnął się i przetarł sklejone oczy, poprawiając jednocześnie czapkę zakrywającą część jego twarzy. Niezbyt wymyślne przebranie, ale skutecznie chroniło go przed nieoczekiwanym skanowaniem twarzy przez kamery ustawione wzdłuż dróg międzymiastowych. Większym problem okazało by się skanowanie chipa, ale podczas szybkiej jazdy bolidem było to mało prawdopodobne. Wkoło panowała pustka. Silny wiatr rozwiewał przed ich autem chmury unoszącego się w powietrzu piachu, a gdzieniegdzie w oddali powiewały fragmenty przesuszonej do granic możliwości pustynnej roślinności. Za sobą zostawiali tabun kurzu, wędrujący za nimi w dwóch przeciwstawnie zorientowanych wirach powietrza, tworzących się pod wpływem wysokiej prędkości bolidu. Ubrudzony od pyłu pojazd praktycznie zlewał się z krajobrazem, tworząc niemal idealne, naturalne maskowanie. Nieco rozbudzony już Alex zagadał do na wpół przytomnego Marka, który próbował jeszcze dociągnąć ostatnie minuty snu, kuląc się bokiem w fotelu kierowcy.
- Już połowa drogi za nami, a ja jeszcze nie podziękowałem ci za pomoc. W sumie nie myślałem, że wybierzesz się ze mną w podróż przez całe Stany. I tak już wystarczająco mi pomogłeś.
- Przecież nie mogłem cię zostawić samego z tym wszystkim. Nawet nie masz swojego auta, więc jak chciałeś się tu dostać. Biletu na samolot byś raczej nie wykupił, o wypożyczeniu samochodu też możesz zapomnieć.
- W sumie racja, ale mimo to dzięki.
- Nie ma za co. Widzę, że nie dasz mi pospać – mówiąc to odwrócił się i rozłożył wygodnie na fotelu, poprawiając wymięte ubranie. – Co za noc, jestem cały połamany.
- Ja też. Urok nocowania w samochodzie. Na misjach był to praktycznie standard.
- Chociaż coś wyniosłeś z tego wojska – umiejętność przenocowania w ekstremalnych warunkach. No i swoją cybernetyczną rękę, ale to chyba akurat mniej cię cieszy. Swoją drogą, może chcesz rozprostować trochę kości, bo zesztywniejemy tu zupełnie?
- Dobrze wiesz, że nie mamy na to czasu. Ale i mi by się to przydało. Może później.
- Kiedyś przerwę musimy sobie zrobić. Jeśli dotrzemy na miejsce wieczorem, to i tak będzie niezły wynik. W końcu do przejechania mamy półtora tysiąca mil.
- Niezła podróż co? Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem na wschodnim wybrzeżu. Na pewno jeszcze kiedy tętniło tam życie, ale teraz to jedna wielka ruina. Ciekawe czego Heist tam szukał, może mieszkał kiedyś w tej okolicy. Nie widzę innego sensu, by przyjeżdżać na to gruzowisko.
- Może masz rację. Niedługo się przekonamy. Powiem ci, że nawet boję się tego co tam zobaczymy. Pamiętam jak obserwowałem to wszystko w telewizji, teraz na żywo wywoła to na pewno mocniejsze wrażenia. Połowa wybrzeża nadal pod wodą, druga wręcz ścięta przez fale a potem spopielona przez wszechobecne pożary. I praktycznie zero ocalałych.
- Musimy jakoś o tym zapomnieć, już wystarczająco dużo przeszliśmy przez to zdarzenie. Wiesz, że jako dziecko mieszkałem w Filadelfii? Ale wyprowadziliśmy się jak miałem jakieś sześć lat, więc nawet nie potrafiłbym teraz odnaleźć tego miejsca. A może go już nie ma, nie wiem.
- To mieliście dużo szczęścia. Zastali byście kilka lat dłużej i już nie mieli byśmy okazji ze sobą porozmawiać.
- Ja może i miałem, ale oni… Nie ważne. Jestem ciekawy jak będzie wyglądało nasze spotkanie z Heistem i czy wyjdziemy z niego cało. Jeśli przewidywania Maloya co do jego tożsamości są prawdziwe, to możemy mieć z tym spore problemy.
- Też o tym myślałem. Przydałby się jakiś plan, ale co tu planować, jak nawet nie wiemy co zastaniemy na miejscu.
- Chaos. Czysty chaos. A co z Marthą? Mówiła coś na twój wyjazd?
- Nie powiedziałem jej gdzie i po co jedziemy. Niby wyjazd służbowy. Myślę, że mi nie uwierzyła, ale gdybym powiedział, że jedziemy na spotkanie z najemnikiem o bujnej historii, gdzieś na zadupiu Ameryki, to raczej nie była by szczęśliwa. Tak było prościej.
- Wiesz, że możemy nie wrócić? Wtedy nawet nie będzie wiedziała gdzie cię szukać.
- Wiem, ale ja akurat nie planuje zostać tam na wieczność, więc nie chciałem jej niepotrzebnie denerwować. Przecież wiesz, że zamartwia się o mnie, jak bym był jeszcze małym dzieckiem. Ale to dobra żona. Zawsze mogę na nią liczyć.
- Racja. Bądźmy dobrej myśli, załatwimy co mamy załatwić i wracamy. Pamiętaj, kiedyś ci się odwdzięczę za top wszystko.
WWWWschodnie wybrzeże przywitało ich zniszczonym krajobrazem. Fragmenty zniszczonych dachów, połamane deski i powalone słupy energetyczne porozrzucane przez huragan w poprzek drogi utrudniały znacznie przejazd przez te niegościnne tereny. Mark musiał przejść na sterowanie ręczne, aby mieć szanse na ominięcie mnożących się z każdym kolejnym kilometrem przeszkód. Po pierwszych trzech huraganach, które nawiedziły ten rejon kilka lat temu władze starały się oczyścić przynajmniej główne drogi, by umożliwić służbom ratowniczym bezproblemowy dojazd na miejsca następujących po sobie kolejnych katastrof. Później zrezygnowano z jakichkolwiek działań na tym obszarze, większość osób uznając za zaginione lub martwe. Nikt nie chciał ryzykować życia kolejnych potencjalnych ofiar, kiedy następne huragany szalały nad miastami rujnując doszczętnie to, co pozostawiły po sobie poprzednie. Widok ten obnażał całkowicie bezsilność ludzką w walce z bezwzględnymi siłami natury. Szczątki rozerwanych na strzępy domów mieszały się z porozrzucanymi jak zabawki wrakami pojazdów i tym co pozostało z wyposażenia domostw i farm rozmieszczonych wzdłuż drogi. Wraz z kolejnymi kilometrami przedmieścia zamieniały się powoli w stertę gruzu, która prowadziła do niemniej zniszczonego centrum Richmond. Z wielkich i masywnych drapaczy chmur tętniącego niegdyś życiem miasta pozostały już tylko szkielety, oplecione powyginanymi od niszczycielskiej siły metalowymi prętami. Ulice usiane były porozbijanymi fragmentami szkła, które sypały się z oszklonych niegdyś budynków, pokrywając grubo powierzchnię dróg niczym śnieżny, zimowy puch. Gdyby dotarli tu autami z poprzedniej epoki, już po chwili jechali by zapewne na samych felgach. Poruszali się wolno omijając pomniejsze przeszkody, bądź szukając innej drogi w miejscach zniszczonych do tego stopnia, że nie było szans na ich pokonanie.
WWWAlex starał się odnaleźć jakieś punkty zaczepne do których mógłby odnieść się na mapie, jednak żadne oznaczenia ulic i budynków nie przetrwały boju z naturą. Pozostało im kierować się sygnałem, który naniósł w ich systemie lokalizacyjnym Maloy. Sygnał ten kierował ich do północno-wschodniej części miasta, bliżej samej linii brzegowej ujętej w nowych mapach cyfrowych. W starej mapie, którą posługiwał się Alex, granice przesunięte były o kilkanaście kilometrów dalej w głąb oceanu, skąd teraz wystawały tylko szczyty zalanych i doszczętnie zniszczonych budynków. Tajemnicą było to, co kryło się pod powierzchnią nowożytnej Atlantydy, ile istnień ludzkich pochłonęła głębia oceanu, zostawiając po sobie unoszące się w bezmiarze wód oceanu przegnite zwłoki mieszkańców. Okolice do której zmierzali wyniszczyły pożary trawiące miasto na skutek przeciążeń, jakie spowodowały walące się ruiny rozdzielni elektrycznych umieszczonych licznie w tym rejonie miasta. Kilkunastometrowe fale, silne huragany i ogień – nawet jeśli Heist przyjechał tu z nadzieją na odnalezienie swojego domu, nawet jeśli go znalazł, to na pewno wracać nie było do czego. Jechali w ciszy, starając się walczyć w myślach z tym to, co pojawiało się za szybami auta. Kiedy wreszcie dojechali na miejsce, zamiast budynków zastali stertę gruzu rozsypanego chaotycznie po całej okolicy. Żadnych domów, sklepów, wieżowców, tylko sterta kamieni i cegieł zrównana doszczętnie z ziemią.
- Czego mamy szukać? Ciała, ręki, dłoni, a może samego chipa? Jak szukanie igły w stogu siana – spytał Alex.
- Rozejrzyjmy się po okolicy. Może uda się coś odnaleźć pod tym gruzem.
- Jaki błąd statystyczny może mieć lokalizator?
- Nie wiem, wydaje mi się że nie więcej niż trzy metry, ale tu na pewno sygnał jest słabszy ze względu na brak stacji wzmacniających.
- Więc nie ma sensu szukać w odległości większej niż dziesięć metrów od punktu, który wyznaczył nam Maloy. Przeszukajmy teren dokładnie, coś tu musi być.
WWWObszar, mimo że płaski, sprawiał spore problemy w poruszaniu się. Każdy kolejny krok powodował obsuwanie się kolejnych warstw gruzu z pod ich zesztywniałych po długiej podróży stóp. Między blokami połamanego betonu i kamieni prześwitywały niewielkie przedmioty, które ocalały przed zniszczeniem. Srebrny zegarek, but, stary telefon, a nawet butelka po rosyjskiej wódce – aż dziw że w tym całym chaosie zachowały się takie prozaiczne rzeczy. Nagle między stertą cegieł na niewielkim wzniesieniu Alex dostrzegł coś więcej. Dwa palce wystawały ponad powierzchnie i choć były niemal niewidoczne z odległości, to tak specyficzne dla tego miejsca, że praktycznie niemożliwe do przeoczenia. Alex podbiegł do podwyższenia oddalonego o kilka metrów od niego i wspinając się po gruzie rozsypującym się pod jego stopami odsłaniał coraz to większe fragmenty ukrytego pod stertą kamieni ciała. Kiedy znalazł się na wzniesieniu z pod kamieni wystawała już niemal cała ręka, wykrzywiona i połamana z symptomami świadczącymi jednoznacznie o śmierci jej właściciela. Skóra była blada i lekko pomarszczona ale nie przegniła, co sugerowało że śmierć musiała nastąpić stosunkowo niedawno. Alex zawołał Marka, który już kierował się w stronę kolegi.
- Chyba mamy naszego najemnika. Ale widać, że role się tym razem odmieniły. Musimy go odkopać i sprawdzić czy uda się znaleźć coś interesującego.
- Jeśli ktoś go załatwił, a potem skrzętnie ukrył ciało, to myślisz że nie wpadł na to żeby go przeszukać? Nic nie znajdziemy.
- Nie jechaliśmy tu na próżno, coś musi się znaleźć. Dalej, pomóż mi z tym.
- Ale cuchnie. Czy to higieniczne, żeby go tak dotykać gołymi rękami?
- Skąd mam wiedzieć, nie jestem lekarzem. Jak się brzydzisz, to zajmij się kamieniami. Ja go przeszukam.
- Chyba już wiem co go zabiło. Ktoś dorobił mu trzecie oko na środku czoła. Chociaż miał szybką śmierć.
- Była by szybka, gdyby nie to że ktoś połamał mu ręce i nogi. I to raczej przed tym jak wpakował mu kulkę w głowę.
- Pięknie. Coś chcieli z niego wyciągnąć, to pewne. Ciekawe czy cię wysypał.
- Czekaj chyba coś znalazłem w wewnętrznej kieszeni marynarki. Portfel. Ale pusty. Brak dokumentów, kart, żadnych obcych walut.
- Może w tej małej kieszonce?
- Też pusta. – mówiąc to wyrzucił skórzany portfel za siebie i zaczął przeszukiwać resztę kieszeni. – Nic nie ma.
- Poczekaj. Skoro był najemnikiem, hakerem albo nawet szpiegiem, to myślisz że coś cennego ukrył by w portfelu? Sprawdź jego buty albo zęby, nie wiem.
- Jednak na coś się przydałeś. Na to bym nie wpadł. – rozszerzył ściągniętą i wysuszoną szczękę Heista zaglądając mu do ust – Coś tu jest. Wygląda jak stara plomba, ale teraz takich już nie robią. Spróbuje to wyjąć.
Z kieszeni wyjął mały, składany scyzoryk i wysunął z niego wąskie ostrze. Włożył je do ust ofiary i delikatnie wbił w korzeń zęba, przebijając się pod nim i wyłamując ząb w górę. Na samym środku, w jego zagłębieniu widniała niewielka czarna płytka, z mikroskopijnymi pinami wystającymi po jednej ze stron miniaturowego urządzenia.
- Widziałeś kiedyś coś takiego – spytał Marka?
- Nie. Ale to musi być coś istotnego. Sprawdź czy nie ma czegoś jeszcze, a potem wracamy do Maloya. On na pewno będzie w stanie coś z tego wyciągnąć.
Alex przeszukał jeszcze ciało ponownie, zwracając uwagę na klamrę paska, buty i brzegi mankietów marynarki Nic innego nie znalazł. Wstał i rozejrzał się po okolicy, licząc na to że z podwyższenia ujrzy coś więcej niż wcześniej. Ale nic innego nie zwróciło jego uwagi.
- Nie szukaj już, nie ma sensu. Nawet gdyby coś upuścił, to i tak wpadło by pewnie w jakąś szczelinę. Zbierajmy się, czeka nas długa podróż do domu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron