76

Latest post of the previous page:

Humanozerca pisze:A dlaczego akurat 1:2, a nie jeden do 1:4 lub 1:1?
:shock:
Ty się wygłupiasz czy tworzysz nową logikę? Bo teraz to ja już nie wiem, czy dyskutujemy, czy robimy sobie żarty?

Albo jakieś zjawisko zaistnieje, albo nie zaistnieje. Ktoś coś zrobi albo tego nie zrobi. Widzisz trzecią możliwość?
Humanozerca pisze:Nie może mieć "więcej wolności"?
Wolności od logiki? No, niby może. Taka wolność nazywa się obłęd.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

77
Albo jakieś zjawisko zaistnieje, albo nie zaistnieje. Ktoś coś zrobi albo tego nie zrobi. Widzisz trzecią możliwość?
Najczęściej w działaniu pojawia się więcej opcji do wyboru niż dwie. A zjawisko albo czyn może zaistnieć połowicznie. Do zdrady najczęściej jak w tangu potrzeba dwojga. :)
Wolności od logiki? No, niby może. Taka wolność nazywa się obłęd.
Czyli wolność umysłu, do której "powinniśmy dążyć" nie jest bezgraniczna? To dla mnie nowość w Twoim stanowisku. :)

79
Masz rację LubięCię. Tyle, że zdradzany/zdradzana jest najczęściej podmiotem biernym i postponowanym przez zdradzających. :)

Proszę Cię Thano o pełniejszą odpowiedź na mojego posta. Czemu ograniczasz się do końcowych zdań? :)

80
Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Cóż to takiego jest "połowiczna zdrada"?
Humanozerca pisze:Do zdrady najczęściej, jak w tangu, potrzeba dwojga
Jasne. Zwłaszcza do tej popełnionej w myślach, przy której istnieniu się upierasz.

Hum, wiesz co? To nie ma sensu. Ty sobie może najpierw przemyśl swoje stanowisko, bo co chwilę sam sobie przeczysz i w efekcie zaczynamy się pogrążać w oparach absurdu.

A mówią, że to kobiety są nielogiczne...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

81
Thana, wypowiedź Huma, - twój argument jest inwalidą.
Zdrada w myślach to nie zdrada, jakby była, to na tym świecie nie byłoby ślubów. za to dużo pogrzebów...
tl;dr

Kawa moim bogiem.

82
asne. Zwłaszcza do tej popełnionej w myślach, przy której istnieniu się upierasz.
Owszem, potrzeba. To nie jest tak, że umysł jest czarną skrzynką, z której wyskakuje zdrada jak diabeł z pudełka.

Kobieta trzecia odgrywa w tym wypadku rolę minimalną (prawdopodobieństwo zależy od aktów wewnętrznych umysłu mężczyzny). Większą może odegrać połowica. I tu popadłem w pewną kolizję z tym, co powiedziałem przed chwilą. Ale to wszystko dlatego, że dla mnie umysł jest zazwyczaj czytelny dla drugiego człowieka. Może się uzbroić w aktorstwo, ale to jest trochę co innego. :)

Ok. Rozumiem, że zmęczyłaś się dyskusją, ale nie musisz mnie bić. :)
\

83
Humanozerca pisze: dla mnie umysł jest zazwyczaj czytelny dla drugiego człowieka.
Tak sądzisz?
Humanozerca pisze:Ok. Rozumiem, że zmęczyłaś się dyskusją, ale nie musisz mnie bić.
No to sam sobie wyprodukowałeś dowód, że się mylisz. Poprosiłam, żebyś przemyślał swoje stanowisko. I oczekuję, że przedstawisz je w sposób spójny. O biciu nie ma mowy. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

84
I teraz popadnę w jeszcze większą. Bo przestaję wiedzieć, dlaczego miałoby być nielogiczne, by raz prawdopodobieństwo takich aktów było takie, a innym razem inne. :)

[ Dodano: Czw 10 Paź, 2013 ]
Humanozerca napisał/a:
dla mnie umysł jest zazwyczaj czytelny dla drugiego człowieka.


Tak sądzisz?
Tak sądzę, kiedy obcuję z jego ciałem zazwyczaj jest czytelny. Doskonali aktorzy grający 24 godziny na dobę zdarzają się rzadko.
No to sam sobie wyprodukowałeś dowód, że się mylisz. Poprosiłam, żebyś przemyślał swoje stanowisko. I oczekuję, że przedstawisz je w sposób spójny. O biciu nie ma mowy. :)
Proszę wykazać mi jego niespójność. Przez bicie miałem na myśli odejście od jasnego argumentowania. :) Nie przekonują Cię analogie do wyjścia w góry? Dlaczego?
\

85
Mogę wyjaśnić dlaczego analogia mnie nie przekonuje, ale najpierw chciałabym, żebyś przedstawił w sposób spójny swoje stanowisko. Odpowiedział na pytanie: jak to, w kontekście omawianego problemu, według Ciebie jest. Bo odnoszę wrażenie, że na wszystkie Twoje wątpliwości odpowiedziałam już wcześniej, ale nie zechciałeś przeczytać moich wypowiedzi dość uważnie i powtarzasz wciąż te same pytania, nie rozumiejąc, że odpowiedzi na nie już padły. Możliwe jednak, że się mylę. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

86
Thano, ale właśnie owa analogia pokazuje jak to jest (według mnie). Miałem wrażenie analogiczne do Twojego, że na wszystkie wątpliwości odpowiedziałem, poszukałem więc czegoś obrazowego.

Dopisek do poprzedniej wypowiedzi:

Przez obcowanie rozumiem:
- kontakt wzrokowy,
- znajomość mimiki i mowy ciała,
- znajomość temperamentu danej osoby i jej skłonności,
- wiedzę o zaszłościach biograficznych, zainteresowaniach, wspólnych znajomych.
- spół-przeżywanie (niekoniecznie partnerskie).
++++++
Wiedząc o tym wszystkim, nie mamy władzy nad myślami drugiego człowieka? Naprawdę? Zwykle druga strona też ma nad naszymi. Gdy obetniemy te warunki nasza władza nie zniknie, lecz będzie ograniczona. Niemniej, pozwoli nam działać i współdziałać sensownie. :)

87
Mnie chodziło raczej o stanowisko w sprawie zdrady i odpowiedzialności za nią. Ale to, co napisałeś wyżej też jest cenne. Dzięki. Odniosę się do tego później, bo teraz obowiązki wzywają.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

88
Ok. Nie musisz się spieszyć z tym, co chcesz napisać. :)

Tymczasem ja przejdę od tego, co powiedziałem przed chwilą, do mego stanowiska w sprawie zdrady. Powiedzmy, że w danej kulturze (społeczeństwie) określone sposoby patrzenia, gesty, wyrażenia i ewentualnie stroje, są ściśle związane z nawiązywaniem i podtrzymywaniem intymnych relacji damsko-męskich. Są one potrzebne, to zrozumiałe, w przeciwnym wypadku ludzie działaliby chaotycznie. Mówią one na przykład to, czy dana osoba jest wolna czy nie (jak np. pierścionek na palcu).

Teraz tak. Mamy żonatego faceta. Ten dostrzega obcą kobietę, ale to dostrzeżenie nie jest czysto myślne, jest skorelowane z wyrazem oczu (w tym wypadku zwykle nie powodu, by działo się inaczej). Ona po jakimś czasie odkrywa jego spojrzenie, może mu odruchowo odpowiedzieć (wzrokiem) przychylnie lub odpychająco. Idźmy dalej, po tej wymianie spojrzeń mogą pojawić się słowa lub gesty. Kolejne momenty, które wypadają różnie etc. Dalej, może się zdarzyć, że z jakiegoś powodu mężczyzna wyda się napotkanym kobietom nieciekawy, może więc próbować zmienić swój wygląd lub nie próbować. Może tez być źle wychowanym czy raczej niedopasowanym do danej kultury. Kobiety i mężczyźni wezmą go za kogoś o lekkich obyczajach. (Człowiek pewnie jakoś odróżnia czy przy drodze stoi osoba oferująca prostytucję, czy nie.) I tak dalej i dalej. Czemu mam powiedzieć: albo jest zdrada, albo nie? To tak, jakby mówić, że człowiek jest zarośnięty lub łysy, a stanów pośrednich nie ma. W szczególności zaś - o ile dobrze rozumiem Twoje stanowisko - nie istnieją grzeszne myśli (odpowiadające początkowemu wypadaniu włosów). A co za tym idzie nie należy się przed nimi uzbroić w skłonności czy pozytywne ukierunkowania w działaniu.

Cóż, ja widzę analogię między wypadem w góry a zdradą.

[ Dodano: Czw 10 Paź, 2013 ]
O ile pamiętam, nie widzisz tej analogii, bo namiętności umieściłaś w skrzynce podświadomości. Wypada mi więc chyba, wrócić do pytań odnośnie jej cudownych właściwości. (Chyba jakieś postawiłem.)

[ Dodano: Czw 10 Paź, 2013 ]
* w tym wypadku i zazwyczaj. Ciało ujawnia myśli spontanicznie, jedno nie daje się oderwać od drugiego, o ile nie pojawia się coś dodatkowego (np. gra aktorska).

[ Dodano: Czw 10 Paź, 2013 ]
Korekta: Teraz tak. Mamy żonatego faceta. Ten dostrzega obcą kobietę, ale to dostrzeżenie nie jest czysto myślne, jest skorelowane z wyrazem oczu (w tym wypadku zwykle nie ma powodu,

Brakowało "ma".

89
Bardzo ładnie. Teraz trzy pytania:

1. Czy powyższe mam traktować jako spójne przedstawienie Twojego stanowiska, czy też zamierzasz jeszcze coś dodawać, uzupełniać, przytaczać rozmaite wyjątki itp.? Jeżeli zamierzasz, zrób to, proszę, od razu.
2. Czy podtrzymujesz wszystko, co napisałeś we wcześniejszych postach, czy z czegoś jednak chcesz się wycofać?
3. Czy przeczytałeś uważnie moją argumentację w tej dyskusji i rozumiesz ją?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

90
Na wstępie: macie bardzo ciekawą dyskusje - choć nie przeczytałem wszystkiego (dużo tego i musicie mi wybaczyć).
Najczęściej w działaniu pojawia się więcej opcji do wyboru niż dwie. A zjawisko albo czyn może zaistnieć połowicznie. Do zdrady najczęściej jak w tangu potrzeba dwojga.
Należy zacząć od tego, że na dokonanie wyboru (przed działaniem) ma wpływ wiele czynników od środowiskowych poprzez społeczne i wewnętrzne/psychologiczne. W tym wypadku najważniejszy to partner tej interakcji - czyli ta pani z sekretariatu. Jeśli nasz "bohater" chce zdradzić to musi (albo przynajmniej powinien) wiedzieć czy druga strona tego chce - czy jest na to szansa. Jeśli wie, że kobieta ma męża i bardzo go kocha to ma 1 wybór (więc decyzja jest uwarunkowana partnerem interakcji) - czyli tak na prawdę wyboru nie ma. Z drugiej strony już sama myśl o zdradzie (przez część osób) będzie uznawana za zdradę - i znowu wybór jest tylko 1 (czyli go nie ma,czyli zdrada następuje "z automatu"). Teraz nasz bohater może:
1 - brnąć w zdradzie dalej i np. dążyć do zbliżenie fizycznego
2 - zostać na takim etapie i fantazjować w myślach (znalazyłby się takie osoby, które powiedziałby, że to "połowiczna" zdrada, ktoś inny powiedziałby, iż do zdrady nie doszło).
3 - (przykład wymyślony po najmniejszej linii oporu) pójść do spowiedzi, dostać rozgrzeszenie i zapomnieć o temacie.

Wszystko zależy od tego jak zdefiniujemy wszystkie czynniki/elementy.

91
Zacznę od końca.
3. Czy przeczytałeś uważnie moją argumentację w tej dyskusji i rozumiesz ją?
Spróbuję ją zrekonstruować (streścić, powtórzyć), zaczynam od soboty piątego października bieżącego roku . Jeśli przypiszę Ci coś błędnie lub przeinaczę, zwróć mi uwagę. Dla ułatwienia nie będę powtarzał, co chwilę, że to są MOJE I TYLKO MOJE interpretacje.

1. Rozpoczęłaś od takiego obrazka. Mężczyźni bezustannie myślą o kobietach, oblepiają je wzrokiem, podrywają, a potem przerzucają odpowiedzialność na mężczyzn. Użyłaś też przykładu z przypadkowym pokazaniem tyłka na ulicy, aby pokazać, że kobieta ma prawo zachowywać się jak chce, a mężczyznom od tego wara.
2. Niemniej, uparcie bronisz prawa mężczyzn i kobiet do myślenia tego, co im się podoba, o ile nie przekłada się to na praktykę. Według Ciebie one i oni nie odpowiadają za swoje wzajemne wyobrażenia, nie władają cudzymi. W przeciwnym wypadku - powiadasz - dochodzi do absurdu, ofiara gwałtu jest winna i miała władzę nad wyobraźnią swojego kata.
3. Władzę nad cudzą wyobraźnią nazywasz iluzją. Skutkiem jej przeżywania jest szkodliwy przymus bezustannego podobania się innym.
4. Kolejnym wątkiem w Twoich wypowiedziach jest kwestia kulturowo-religijna. Mężczyźni mają demonizować pożądanie własne, a tym bardziej kobiece. Chrześcijaństwo zaś mówi o grzesznych myślach, ale to obowiązuje jedynie ludzi religijnych.
5. Co więcej, powiadasz, że niebezpiecznych (tzn. grzesznych) myśli nie ma, istnieją tylko tłumione i nieprzemyślane do końca.
6. Poczyniłaś uwagi o różnych rodzajach myślenia, które nie wiążą się zdecydowaniem.
7. Potem napisałaś, że odpowiadamy jedynie za to, co uczyniliśmy i próbowałaś wybrnąć z tego, że ludzie za usiłowanie i zamiar również bywają karani. (Wprowadzając jakiś oksymoroniczny zamiar irracjonalny, który nie ma odbicia nawet w poszlakach?)
8. Następnie nie wiedzieć czemu, powiązałaś ukierunkowanie i władanie nad czyimś myśleniem z prostym determinowaniem, które nie pozostawia wyboru.
9. Pytałaś mnie o związek między absolutną wolnością a zniesieniem hierarchii m.in. aksjologicznych. Zbagatelizowałaś też - tak to odczułem - sprzeczność między dążeniem do absolutnej szczerości a dążeniem do absolutnej wolności. Ot, człowiek musi bezustannie wybierać moralnie i na tym polega jego wolność.
10. Wyłożyłaś koncepcję podświadomych procesów myślowych, które mogą prowadzić do decyzji. Nie dopuszczenie ich do głosu prowadzi do zła, które usprawiedliwia się rzekomymi zamroczeniami. Gdyby przemyślał rzecz wcześniej, podjąłby świadomą decyzję. Dla Ciebie liczy się kontrola wewnętrzna.
11. Uparłaś się, że każda decyzja w przypadku skoku w bok zachodzi z prawdopodobieństwem 1/2.

Dalsze wypowiedzi przyniosły streszczenia i powtórzenia. Przechodzę więc do opisu tego, jak na nie reagowałem (we własnym odczuciu oczywiście - chyba nie muszę tego ciągle zaznaczać ;) ).

ad. 1. Polemizowałem z tym stwierdzając, że mężczyźni zwykle mają co innego na głowie i Twój opis pasuje do nabuzowanych młokosów. Wskazałem też na istnienie kodów kulturowych i obowiązywanie rozmaitych norm. Wyszło mi więc na to, ze przypadkowe obnażenie się nie wyczerpuje tematu. Pisałem więc o większej puli możliwych zachowań damsko-męskich.
ad. 2. Polemizowałem z Tobą odwołując się do szeroko rozumianej, kulturowej czytelności ciała i zachowań. Na tej podstawie wywodziłem, że mężczyźni mają pewną władzę nad myślami kobiet i na odwrót. Przy czym nie twierdziłem, że ma ona charakter totalny. Służy ona nie uprzedmiotowieniu, lecz działaniu lub współdziałaniu. To rozwiązuje mi problem gwałciciela. On źle korzysta lub nadużywa władzy nad cudzymi myślami (przynajmniej w naszej kulturze). Przy czym nadużycie nie jest symptomem wewnętrznej siły, lecz słabości.
ad. 2-3. Właściwie powinienem dodać, że nie dostrzegam związku między iluzorycznym władaniem nad cudzą wyobraźnią, przymusem podobania się i lękiem przed gwałtem. Ten ostatni powinien - jak mi się wydaje - powodować pęd ku niepodobaniu się innym (jeśli się nie podobasz, nie zaczepi Cię), a nie podobaniu się każdemu. Ponadto odwołałem się do tego, że folgowanie myślom pewnego rodzaju łatwo przeradza się w zło. Wdałem się w rozważania dość subtelne i jeśli popełniłem z rozpędu jakąś sprzeczność. Postaram się więc ująć to precyzyjnie. Różni nas terminologia. U Ciebie "zamroczenie" jest tanią wymówką, usprawiedliwieniem się lub prawdą odnotowaną przez podmiot bierny (jak je oblekasz w jedno ciało nie wiem). U mnie zaś zawężeniem myślenia przez nieoczekiwany bodziec, ukierunkowaniem go na coś moralnie niepożądanego. I to takim ukierunkowaniem, które będzie zbijało wszelkie argumenty przeciw, szukało dróg obejścia przeszkód praktycznych etc. Wydaje mi się też, że skutecznie argumentowałem za rozdzielnością myślenia o konkretnym bodźcu i rodzaju bodźców. To drugie bywa pożyteczne, a pierwsze nieczęsto, tylko w bardzo sprzyjających okolicznościach.
ad 4. Trzymam się tego, że z teologicznego punktu widzenia adekwatnym przykładem grzechu myślnego jest kacerstwo. Aby wyjaśnić pewne sprawy odnośnie cudzołożenia sięgnę do źródła: Mt. 5:29-30, Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w
swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa.Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie.
. Proszę, tu nie ma po prostu o myśli, ale właśnie o takiej myśli, która od razu znajduje swoje odbicie w ciele, co więcej, tworzy z ciałem jedność (dlatego jest metaforycznie w prawym oku, a nie powiedzmy w lewej dziurce od nosa). Stąd rozwiązaniem wedle Ewangelii nie jest uległość kobiet, lecz raczej okaleczenie własnego ciała. :) I oczywiście idzie tu od początku o pewną moralną perswazję, ostrzegawcze wyolbrzymienie. Dodałem też, iż taka moralistyka nie musi występować na gruncie teizmu. :)
ad. 5. Właściwie nie wiem, czemu u Ciebie służy owo przemyślenie do końca, raz wydaje mi się, że służy ono podjęciu decyzji moralnie dobrej, innym zaś razem zaledwie świadomej. Pytania odnośnie działania podświadomości uważam za aktualne, jeśli mi na nie odpowiedziałaś, proszę o powtórkę, widać jestem kiepskim rozmówcą. :) Nie wiem... Czemu ona działa tak, a nie inaczej. Czemu namiętności, gdy są w niej to się kłębią i przekładają na czyny, a gdy zostaną uświadomione stają się łagodne jak baranki i słabe.
ad. 6. Nie mam uwag.
ad. 7. Wzmocnię co powiedziałem. Jednym z motywów szukania sprawiedliwości zewnętrznej, ustanawianej przez autorytet jest to, że my przez zepsucie już nie jesteśmy w stanie zrozumieć, co zrobiliśmy, na co zasługujemy (w sensie psychicznym, egzystencjalnym i normatywnym) i szukamy rozstrzygnięcia w zewnętrznej, ludzkiej lub ponad-ludzkiej instancji (jeśli uznajemy jej istnienie).
ad. 8. Wprowadziłem więc wątek prawdopodobieństwa. Prawdopodobieństwo jest użyteczne wtedy, gdy nie ma sytuacji zero-jedynkowej. Przy czym potem się rozpędziłem i jakoś tak wyszło, iż przyjąłem (za tobą?), że chodzi tu o zmiany zachodzące pod wpływem zewnętrznym. Tymczasem w eksperymencie myślowym chodziło o kogoś, kto jest wolny i zmienia się w czasie raczej z siebie niż pod wpływem okoliczności. Uległem temu błędowi, bo pomieszałem to z innym tematem. Dokładniej z teorią, że w przypadku podrywu mamy wybór zero-jedynkowy. Albo on jest, albo go nie ma, a kobieta jest tylko ewentualną ofiarą. Tylko, że dyskurs a) mężczyzna jako podmiot silny i kobieta - słaby; i dyskurs b) mężczyzna podmiot słaby i kobieta - silny... Fajnie się eliminują, ale pozostają odklejone od rzeczywistości. Stąd tez, prawdopodobieństwo nie zawsze wynosi 1/2. Również ze względu na to, co pisałem o nawykach.
ad 9. Eksperyment z prawdopodobieństwem był mi potrzebny również w tym kontekście. Nagle okazało się, że owa absolutna wolność wewnętrzna musi być ograniczona przez logikę. Nie ograniczona a-logiczna wolność znosi hierarchie. Nie wiadomo też, czemu mielibyśmy do niej dążyć. Co jeśli szczerość mówi mi, że człowiek jest bytem trwale zależnym od świata i kultury? Ponawianie wyboru nie ma tu sensu. Nie mówiąc o tym, co powiedziałem o nawykach, co też podtrzymuję. Nie wiem, czemu człowiek niewybierający za każdym razem miałby być zniewolony (znowu odesłanie do eksperymentu myślowego z prawdopodobieństwem.
ad. 10. Jak wyżej, mam problemy z załapaniem Twojej koncepcji podświadomości. Nie wieżę w czarodziejską różdżkę uświadomienia.
ad. 11. Podtrzymuję. Dla mnie to jest fałsz. Można być trwale dobrym i mieć prawdopodobieństwo 0. Ponadto inny będzie los podrywacza wśród przeczystych dziewic, a inny wśród prostytutek (analogicznie z układem losu kobiety).
2. Czy podtrzymujesz wszystko, co napisałeś we wcześniejszych postach, czy z czegoś jednak chcesz się wycofać?
Tak, o ile nie kłóci się to z tym, co napisałem teraz. Ponadto chyba w jednym z poprzednich też coś wycofałem - podtrzymuje. Jeśli będziesz przytaczać coś z moich wcześniejszych wypowiedzi, proszę się wczytać, bo w paru wypowiedziach jest mały chaos w cytowaniu. Nie zaznaczyło mi dobrze Twoich wypowiedzi i wyglądają jak moje.

To wszystko, co mam do powiedzenia (na razie).

Ps: podtrzymuję też to, co powiedziałem o rozumie praktycznym i procesualnym charakterze zdrady.

[ Dodano: Czw 10 Paź, 2013 ]
Jeszcze odnośnie logiki. Ja patrzę na to tak. Jeśli wolność, do której należy dążyć, uwzględnia logikę, to tym samym zgadzam się na pewne inne rzeczy... Język, którego używam w rozmowach posiada sens w strukturze rzeczywistości ujętej z perspektywy pewnej formy realizmu poznawczego. Powstał on w takich, a nie innych okolicznościach. Zastosowanie go do odmiennej struktury nie daje gwarancji sensowności czy poprawności wypowiedzi. Kiedy mówię mam wrażenie, przeważnie odnoszę je do czegoś. Tylko w nielicznych przypadkach wiedza o odczuciu i odczucie są dla świadomości tym samym (np. ból, wyobrażenie). Stąd też, pierwotnie poznaję świat, dopiero potem mogę z niego wydzielić sferę doznań. Ale one nie są ciemnymi okularami, lecz nazwą interakcji między mną a światem. W przeciwnym wypadku komunikacja polegałaby na tym - jak sądzę - iż jeden mówiłby ja lubię lody pistacjowe, a drugi mam ochotę na bieganie, czy tego chcesz, czy nie. :) Niektóre symptomy psychiczne są bardziej mną niż inne, np. pożądanie, które odnoszę do czegoś. Nie mogę więc sensownie powiedzieć, że pożądając, nie pożądam czegoś zewnętrznego i odnoszę się jedynie do moich wyobrażeń. Wyobrażenia mam niejako pod ręką, a pożądanie nie.

Uff, to już chyba naprawdę koniec.

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”