Latest post of the previous page:
...i czekamy na zapierający dech w piersiach efekt końcowy!
Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
 
Mam wrażenie, że ta dyskusja błąka się coraz dalej od właściwego problemu, o który chodziło autorowi tematu. Natasza wrzuciła definicję, więc nie ma się co powtarzać. BA zauważył różnicę między fantastyką literaturą głównonurtową. To ja tylko dorzucę jeszcze różnicę między literaturą artystyczną a popularną (wiem, wiem, artystyczna, wysoka kłuje w oczy, ale jakoś te rozróżnienia trzeba opisaćBA napisał: W głównym nurcie wydaje mi się, że jest to mniej widoczne, bo tam często motywy się powtarzają i jakby nikomu to nie przeszkadza. Inaczej sprawa ma się z fantastyką, gdzie czytelnicy od razu potrafią wyłapać klisze. Wg mnie szczególnie jest to widoczne w science fiction, gdzie coś co było nowatorskie jeszcze 10-15 lat temu, teraz jest uznawane za kliszę.
 ). Czytając dyskusję mam wrażenie, że klisza została przede wszystkim odebrana tutaj jako powtarzanie motywu (sytuacji, bohatera itd), co, jest właściwe literaturze rozrywkowej. Czytelnik znajdując n-te z kolei identyczne rozwiązanie fabularne w powieści szpiegowskiej będzie się czuł rozczarowany, to pewne. Autor mógłby się uratować z zarzutu nieoryginalności, gdyby dorzucił po wierchu fabuły jakiś przebłysk refleksji, nowej interpretacji. Ale przecież nie to jest zadaniem autora literatury popularnej, prawda? Więc drugie rozwiązanie jakie mu zostaje to przekwalifikować się na pisarza pełną gębą i kieszaniami przygotowanymi na upakowywanie w nich noblów i nike'ów. Czyli pisarzem z ambicją wyjaśniania świata. Wtedy każda powtarzalność okaże się jedynie postmodernistycznym środkiem artystycznym prowadzącym do zbożnego celu oświecenia ludzkości.
 ). Czytając dyskusję mam wrażenie, że klisza została przede wszystkim odebrana tutaj jako powtarzanie motywu (sytuacji, bohatera itd), co, jest właściwe literaturze rozrywkowej. Czytelnik znajdując n-te z kolei identyczne rozwiązanie fabularne w powieści szpiegowskiej będzie się czuł rozczarowany, to pewne. Autor mógłby się uratować z zarzutu nieoryginalności, gdyby dorzucił po wierchu fabuły jakiś przebłysk refleksji, nowej interpretacji. Ale przecież nie to jest zadaniem autora literatury popularnej, prawda? Więc drugie rozwiązanie jakie mu zostaje to przekwalifikować się na pisarza pełną gębą i kieszaniami przygotowanymi na upakowywanie w nich noblów i nike'ów. Czyli pisarzem z ambicją wyjaśniania świata. Wtedy każda powtarzalność okaże się jedynie postmodernistycznym środkiem artystycznym prowadzącym do zbożnego celu oświecenia ludzkości. Ale to chyba można traktować jako próbę złamania kliszy? Opowiadać w sposób niestandardowy, prezentować inne podejście do pokazania problemu. Oczywiście, warunek jakościowy zostaje nadal utrzymany.smtk69 pisze:Dlatego tak niechętnie odniosłem się do tekstów hagensowskich, Bartosh, bo trudno o gorszy zgrzyt niż próba opisania takiego problemu za pomocą pop literatury. Po prostu, literatura łatwa i przyjemna nie dysponuje narzędziami do analizowania takich problemów. Ma zupełnie inne cele i nie widzę powodu, żeby poza nie wychodziła.
Jasne. Literatura to często gra kliszami. Ale tego nie można robić bez dobrego rozpoznania problemu, o którym chcemy opowiedzieć. I chyba jest to gra ryzykowna, wymagająco, łatwo może skończyć się potknięciem...Pilif pisze:Ale to chyba można traktować jako próbę złamania kliszy? Opowiadać w sposób niestandardowy, prezentować inne podejście do pokazania problemu. Oczywiście, warunek jakościowy zostaje nadal utrzymany.

Tak. Tylko że tekst napisany bezpiecznie (wyważone przedstawienie problemu z wykorzystaniem znanego motywu) to też klisza. Wracamy do punktu wyjścia: różnicę robi jakość pisania, nie wykorzystany motyw.smtk69 pisze:Różnica dla mnie, to powód dla którego tekst powstaje. Chcemy tylko opowiedzieć historyjkę, fabułkę radosną - proszę bardzo, ale nie miejmy pretensji, że ikt nie chce nam dać stypendium
W hagensach, jak mówił Leszek, wyraźnie widać, który z tekstów jest do dna przeniknięty poruszanym problemem. Nie chodzi w nim już tyle o fabułę, co opisany konflikt.
Co tak właściwie, dla porządku pytam, oznaczu dla Ciebie jakość pisania? Bo nie wiem, mam się zgodzić, czy niePilif pisze:Wracamy do punktu wyjścia: różnicę robi jakość pisania, nie wykorzystany motyw.
 
 Może. Moją rolą nie jest analiza i bezstronna ocena Twojego tekstu, czuję się więc zwolniony z jakiejkolwiek obiektywności. Nie zmieniłem zdania na temat Twojego opowiadania, Ty, jak widzę również, więc dyskusja jak dla mnie skończona.Bartosh16 pisze:Minąłem się z tematem? Ależ skąd. Minąłem się z Twoimi indywidualnymi oczekiwaniami, smtk.
_________________Co tak właściwie, dla porządku pytam, oznacza dla Ciebie jakość pisania?


No, to paru literaturoznawców zaczęło się po grobach (i nie tylko) wiercićBartosh16 pisze:Świadome? Jaki cel? Nie mam bladego pojęcia, co siedziało w głowie autora sprzed 200 lat. Wybacz. Jakiekolwiek próby przeniknięcia mickiewiczowskiej wizji mogą być tak samo trafione, jak chybione.

W samo sedno! Klisza niczego nie uruchamia. A piszemy po to, żeby uruchamiać. Coś. Cokolwiek. Najlepiej to, co sobie zamierzymy. Można zrobić collage z zestawu klisz, można skonstruować z nich komunikat, ale wtedy klisze będą użyte jako tworzywo, a istotą dzieła będzie ten komunikat. To właśnie nazwałabym świadomym użyciem kliszy.Natasza pisze:Klisza, jeśli jest ZAMIAST - jeśli za jej pomocą MYŚLIMY - niczego nie uruchamia. Jest jak zestaw klocków "Mały literat", z którego budujemy domek - dokładnie pilnując, by był TAKI SAM jak na obrazku.
Rolą Autora jest tworzyć MYŚL, a nie OBRAZEK.
Nie musi być wiekopomna i natchniona. Ale własna, nie szablon myśli.
Dla mnie najlepsi są ci, którzy pozwalają odkrywać swoje sztuczki wartswa po warstwie, od najprostszej do najbardziej zakopanej. Przykład: Eco, Imię róży. Swoją drogą ciekaw jestem do której warstwy udało mi się dotrzećPilif pisze:Na koniec warto zaznaczyć, że dużo zależy od czytacza; od jego doświadczenia i ilości pochłoniętych stron. To dla takich widzów magik obmyśla nowe sztuczki.
 
 No to mamy pełną jasność w tej mrocznej materiiThana pisze:To właśnie nazwałabym świadomym użyciem kliszy.

Ciekaw jestem co na to sam Mickiewicz.smtk69 pisze:No, to paru literaturoznawców zaczęło się po grobach (i nie tylko) wiercićBartosh16 pisze:Świadome? Jaki cel? Nie mam bladego pojęcia, co siedziało w głowie autora sprzed 200 lat. Wybacz. Jakiekolwiek próby przeniknięcia mickiewiczowskiej wizji mogą być tak samo trafione, jak chybione.