awangarda anarchii (cz.2)

1
2.





Dziewiąta dwadzieścia jeden. Sobota. Dwa lata później...

Najlepsze na kaca są banany i gorzka czekolada. Wiem co mówię.

Większość pomyśli, że najlepsze jest np. kwaśne mleko albo żur -

ale to gówno prawda.

Kac jest wynikiem zatrucia organizmu oraz ubytku z niego

ważnych pierwiastków, dlatego w dniu po przepiciu

najważniejszym jest uzupełnić zawczasu to cośmy uprzednio

z siebie wypłukali.

Banany dostarczają nam więc cennego potasu, a czarna

czekolada - poza walorem smakowym - wzbogaca nas

o wartościowy magnez i substancje usuwające z krwi wolne

rodniki... (Uff...)

Wszystko zapijamy niskosodową mineralną i po plus-minus

godzinie powinna grać muzyka. (I tu dygresja: banana można by

skutecznie zastąpić sokiem pomidorowym (potas) - jednak

połączenie go z gorzką czekoladą może okazać się pomysłem

mocno karkołomnym, który w skrajnym przypadku może

doprowadzić nas nawet do pawia i spowodować tym samym

utratę cennego dla nas ładunku życiodajnych mikroelementów...



Po tysięcznych kacach i po przetestowaniu różnych wariantów

mogę w tej kwestii coś orzec - toteż zapewniam was o walorach

i skuteczności powyższego zestawu.



Jest sobota. Siedzę na ławce w parku, pogryzam banana,

co pewien czas okraszając go kilkoma kostkami "wedlowskiej

gorzkiej" i próbuję myśleć, co można zrobić z rozpoczynającym

się właśnie dniem.

Przebudzenie w parkowych krzakach i stan portfela

pozwalający jedynie na zakup wyżej wspomnianych produktów

spożywczych wskazuje, że nocą musiało być ostro. Skoro jednak

posiadam wciąż ów portfel, a także - o dziwo - telefon - to znaczy,

że chyba mnie nikt nie napadł. Dla pewności - z braku lustra -

robię sobie tym telefonem zdjęcie i stwierdzam, że moja twarz,

choć dosyć dziś paskudna - nie zdradza jednak oznak pobicia.



I wtedy ów telefon dzwoni...





Głos Szotera sprowadza mnie na powrót do świata żywych.

- jeśli masz jeszcze nogi - przychodź szybko na strych -

stwierdza rzeczowo.

- pojawiła się nowa idea. Zwątpisz.

Pytam czy widzieliśmy się może nocą, ale w słuchawce

słychać już tylko sygnał. Taki Szoter ma styl. Od zawsze.



Strych w kamienicy Mojzycha, to nasza nieformalna siedziba.

Zresztą u nas nic nie jest formalne. Formalnie, to my tylko

już dawno powinniśmy siedzieć w mamrze. Albo w psychiatryku.

My nazywamy siebie anarchistami. Według prasy, organów

ścigania i całej reszty cnotliwego społeczeństwa w naszym

mieście jesteśmy tylko bandą oszalałych wandali. I tylko kwestią

czasu jest, kiedy dojdzie do pierwszych ofiar w ludziach.



Zbieram się w sobie więc, motywuję i ruszam w drogę.

Piechotą to będzie jakieś pół godziny. Przy dzisiejszym upale,

może czterdzieści minut. Spacer dobrze mi zrobi. Dotlenię się,

myślę sobie.



Jakby po nocy pod gołym niebem można było dotlenić się

bardziej...



Kiedy docieram w końcu na strych, jestem kompletnie mokry.

koszula lepi mi się do pleców, a dżinsy na dupie mam tak mokre,

że wygląda jakbym się zeszczał odbytem.

Szoter z Zoją oglądają jakiś film na wideo. Piją zieloną herbatę,

z tych naszych śmiesznych, zdobycznych, porcelanowych

kubków. Na mój widok Zoja rusza szybko po piwo do lodówki,

bo w moich oczach nie tylko maluje się kac, ale płonie chyba

sama Sahara.

Po minucie butelka jest pusta, a ja - tym razem już sam -

kieruję się w stronę lodówki po drugą. Potas i magnez się nie

zmarnują - myślę - piwo zawiera kreatynę, a poniedziałek jest

dopiero po jutrze - próbuję usprawiedliwiać się sam przed sobą,

patrząc na zawartość naszej chłodziarki. Widać Zojka nasza

kochana - nauczona wreszcie doświadczeniem - zadbała

właściwie o weekendowy zapas płynów.





Po moim powrocie do stolika, Szoter rusza wreszcie

z fabułą. Mija kilka minut i przerywam mu, mówiąc, że jest

kompletnie szalony. W naszych kręgach oznacza to jednak

najwyższą nobilitację.

Jego pomysł wprawiłby w osłupienie każdego.

Każdego - za wyjątkiem mnie...

2
Powiedz mi, jak mam to ocenić?



Gość ma kaca, przedstawia kilka sposobów na tę przypadłość, w końcu odnajduje w lodówce to, co na kaca działa najlepiej a Szoter wpada na ciekawy pomysł.



Czytałam pierwszą część. Mała podpowiedź - gdybyś opisał tamte zajście z punktu widzenia kamerzysty... :twisted: Byłoby dużo ciekawiej.



Proszę, nie rób serialu tylko napisz/ przedstaw całość.

Wtedy będzie ocena.



Styl - nie mam zastrzeżeń, czyta się przyjemnie.

Powtórzę: zobaczę całość - pogadamy.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

3
łasic powiedziała wszystko, co można o fragmencie wyciętym z kontekstu.

Jest jakby nieco lepiej, narrator pozbył się szklanej kuli ukazującej przyszłość.

Czekamy na całość. Nie spiesz się tak - zjadłeś trochę przecinków.


Głos Szotera sprowadza mnie na powrót do świata żywych.

- jeśli masz jeszcze nogi - przychodź szybko na strych -

stwierdza rzeczowo.

- pojawiła się nowa idea. Zwątpisz.
- Jeśli masz jeszcze nogi, przychodź szybko na strych! - głos Szotera sprowadza mnie na powrót do świata żywych. - Pojawiła się nowa idea. Zwątpisz.



- Pojawiła się nowa idea, zwątpisz! - głos Szotera sprowadza mnie na powrót do świata żywych. - Jeśli masz jeszcze nogi...

4
Ech, no rzeczywiście łasic dobrze to ujęła. Nie rób serialu, praktycznie pozbawionego najważniejszej treści, tylko dawaj jakąś historię.



Czytałem cz.1, styl masz całkiem w porządku, przyjemnie się czyta, chociaż to wszystko krótkie takie, pourywane. Zbyt szybko toczysz akcję naprzód, a jednocześnie większość tekstu poświęcasz opisowi metod na kaca. Może spróbuj zwolnić i sklecić dłuższy fragment z większą ilością treści wodzącej czytelnika na grząskie bagna ciekawości? [rzekł Rodryk De Bonito, po czym na swym ryżym ogierze przegalopował pola nadziei i mężnoty]



To tyle. Zaraz sprawdzę 3 i 4cz. z nadzieją, że jest lepiej.



P-p-p-p-p-pozdro 600, ziom!
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”