Grafomania

1
Ostatnio to całkiem ładne słowo, padłszy w którymś z postów w wątku o Wiedźminie, zakotwiczyło mi się w głowie i każe snuć rozważania. Tyczą się one istoty rzeczy, co wchodzi w zakres definicji, a co stoi poza nim. Szybki rzut oka uzbrojonego w gogle pozwala dowiedzieć się, co sądzą o tym niektórzy ludzie, lub też jakie wypracowano rzeczonego zjawiska definicje i charakterystyki.

Ale żadne z wyjaśnień, na jakie natrafiłem, nie opisuje zagadnienia precyzyjnie. Inna sprawa, że część przejrzałem dość pobieżnie, w reakcji na ich syndrom TL;DR.

Skoro jednak, jak pisze w swoim felietonie (zbieżnym nawet z tytułem tego postu) jeden z tu obecnych - jakoby Internet był miejscem dla różnej maści specjalistów, Forum niniejsze musi ich skupiać co najmniej tyle, co biały karzeł gęsto upakowanych neutronów. Wydaje się więc nie być niestosownym zadanie pytania: gdzie leży granica? Jak napisać tekst, by nie zostać posądzonym o grafomanię? Jak go napisać, by przekazać całą myśl? Kiedyś zapytałem o coś podobnego w wątku o zbędnych słowach, ale pytania postawione dzisiaj wydają się dotykać szerszego kontekstu. Przynajmniej mnie się tak wydaje.

Czy samą treść mojego posta można uznać za grafomanię? Jeśli tak, dlaczego? Jeśli nie - co musiałby zawierać, żeby się nią stać?

2
Choć istotnie trudno stworzyć "naukową" definicję grafomanii, z łatwością odróżniamy ją od pisania na przyzwoitym poziomie. Wystarczy odrobina wrażliwości literackiej. Więc może nie zawracajmy kontrafałdy? :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

3
Nie całkiem się zgodzę z zacytowanymi powyżej mądrymi rozważaniami.

Miesiąc w redakcji dowolnego czasopisma bądź zinu literackiego i będziecie wiedzieli, co to jest grafomania. Grafomanią są dla mnie wszelkie teksty, których autorzy nie opanowali podstawowych reguł posługiwania się językiem polskim, nie umieją napisać ani porządnego zdania, ani stworzyć sensownej fabuły, a mimo to generują całe powodzie znaków oraz są przekonani o wartości tego, co tworzą.

Różnica między młodym, bardzo niewprawnym autorem a grafomanem jest moim zdaniem taka, że grafoman się nie uczy i nie rozwija - nigdy nie będzie pisał lepiej.

Weźmy następujące karkołomne zdanie (wybrałam na chybił trafił z jakiegoś odrzuconego przez Esensję tekstu):
Pełzającą po masce samochodu ciemność, niczym jakiś spragniony krwi wąż, swoim cielskiem powodując wygięcia w blasze, rozpraszał jedynie blask na powrót mający swój pierwotny kształt, księżyca.

Grafomańskie opowiadanie będzie się w CAŁOŚCI składać z takich zdań, a grafoman stworzy takich piętnaście (albo pięćdziesiąt) i będzie wielce obrażony, że nikt mu ich nie chce wydać, a w końcu wyda książkę własnym sumptem, po czym będzie ział jadem na każdą negatywną recenzję.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

4
Ignite pisze:Grafomanią są dla mnie wszelkie teksty, których autorzy nie opanowali podstawowych reguł posługiwania się językiem polskim, nie umieją napisać ani porządnego zdania, ani stworzyć sensownej fabuły, a mimo to generują całe powodzie znaków oraz są przekonani o wartości tego, co tworzą.

Różnica między młodym, bardzo niewprawnym autorem a grafomanem jest moim zdaniem taka, że grafoman się nie uczy i nie rozwija - nigdy nie będzie pisał lepiej.

Weźmy następujące karkołomne zdanie (wybrałam na chybił trafił z jakiegoś odrzuconego przez Esensję tekstu):
Pełzającą po masce samochodu ciemność, niczym jakiś spragniony krwi wąż, swoim cielskiem powodując wygięcia w blasze, rozpraszał jedynie blask na powrót mający swój pierwotny kształt, księżyca.

Grafomańskie opowiadanie będzie się w CAŁOŚCI składać z takich zdań, a grafoman stworzy takich piętnaście (albo pięćdziesiąt) i będzie wielce obrażony, że nikt mu ich nie chce wydać, a w końcu wyda książkę własnym sumptem, po czym będzie ział jadem na każdą negatywną recenzję.
A to, jak dla mnie, świetna definicja grafomanii. Można się już na niej oprzeć.

Dorzuciłbym od siebie porównanie do muzyki. Grafoman jest jak ktoś, kto nie potrafi śpiewać, ale to lubi i na siłę próbuje zainteresować tym innych, domaga się oklasków i uważa się z całym przekonaniem za artystę. Weźmy szeroko wykpiwaną ostatnio Miley Cyrus. W teledysku zaśpiewała całkiem poprawnie, na żywo wyszło to jak wycie rannego kojota gdzieś pośród prerii. Nawet nie, bo kojot niekoniecznie fałszuje.
Inny przykład tym razem w formie dowcipu:

Mandaryna po skończonym koncercie, schodzi ze sceny, lecz tłum krzyczy o bis. Wraca więc i śpiewa jeszcze kilka minut. Potem znowu i znowu, sytuacja powtarza się kilkanaście razy, aż zmęczona piosenkarka mówi:
- Kochani, jesteście zaje***ści, ale ja już nie mam siły.
- Śpiewaj! - odpowiada ktoś z tłumu. - Będziesz śpiewać aż się nauczysz.

Takich "artystów" jest całe mnóstwo, niestety. "Pisarzy" również.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

5
Zgadzam się z Ignite.
Prościej można to wytłumaczyć tak, że grafoman przykładowo napisze opowiadanie na 20 stron, gdzie opis jednej sceny rozwlecze do 2 stron, przy czym zdania mimo iż "ozdobione" mnóstwem "ładnych", "mądrych" słów, nie będą miały większego sensu dla odbiorcy. Krótko mówiąc: Całość napisana będzie bez ładu i składu, byle jak najwięcej.
Inna osoba napisałaby podobne opowiadanie, mieszcząc się w 12 stronach, bez zbędnych, bezładnych zdań i ozdobników. Inaczej: prosto i na temat, przy czym ciekawie i zrozumiale.

Przepraszam jeśli jakiś błąd popełniłam, ale piszę na szybko w pracy ;)

6
Było tu już kilka prób bezskutecznych zdefiniowania problemu i zgadzam się z Navajero, że nie ma co sobie zawracać głowy pierdołami.
Inny problem jest ciekawszy - czemu to pytanie powraca? Czyżby budziła lęk świadomość, że - być może - piszę po nic, bo osttecznie i tak nazwą mnie grafomanem?
Kiedyś było łatwiej, selekcja papierowego wydania odsuwała to pytanie na dalszy plan. Jeśli cię wydali, to prawdopodobnie nie jesteś grafomanem (co i tak nie ma znaczenia, skoro cię wydali), jeśli odrzucili, to prawie na pewno nim jesteś. Odfajkowane, zajmij się jakimś bardziej użytecznym zajęciem, do widzenia.
Teraz jednak pisarzami nazywają się całe stada selfpublisherów elektronicznych i papierowych (przy czym zdarzają się wśród nich bardzo dobrzy autorzy), więc nieszczęsny pretendent artysta już nic nie wie, nie ma się o co zaczepić. I zadaje pytania, zaśmieca forum problemami bez rozwiązania...
http://ryszardrychlicki.art.pl

7
smtk69 pisze:Teraz jednak pisarzami nazywają się całe stada selfpublisherów elektronicznych i papierowych (przy czym zdarzają się wśród nich bardzo dobrzy autorzy), więc nieszczęsny pretendent artysta już nic nie wie, nie ma się o co zaczepić.
Zdarzają. W ilości jeden, na tysiąc sztuk :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

8
Ignite pisze:Różnica między młodym, bardzo niewprawnym autorem a grafomanem jest moim zdaniem taka, że grafoman się nie uczy i nie rozwija - nigdy nie będzie pisał lepiej.
To (plus rozmaite własne obserwacje) mnie skłania do postawienia pewnej tezy, ale to tak pod dyskusję, bo wcale nie jestem jej pewna. Mianowicie: czy nie jest tak, że grafomanowi pisanie przychodzi po prostu łatwo? Czy nie jest tak, że napisanie czegoś dobrego wymaga od nas wyprucia sobie flaczków w taki czy inny sposób? Że musimy się przy tym zmęczyć, przeskoczyć samych siebie? To prucie flaczków może następować w różnych momentach - u jednych na już na poziomie przeżywania, interakcji ze światem, które potem opisują, u innych - podczas samego procesu tworzenia, ale...

Z drugiej strony - słyszałam niedawno od jednej Pani Uznanej Pisarki, że to całe gadanie o tym, że pisanie to wysiłek, że praca - to jest pic na wodę, fotomontaż. Że pisarze po prostu to lubią, że siedzi ten grafoman w każdym pisarzu, i że to się dla przyjemności robi...

A może to się nie wyklucza? Konstruktywnie się zmęczyć też jest przecież przyjemnie i mieć satysfakcję z tych flaczków wyprutych... Tutaj, wrzucę na podkładkę do rozważań znów (ale tym razem inny!) wywiad z Orbitowskim - m.in. o tym, jak pisał "Szczęśliwą ziemię": http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,1145 ... BoxKultTxt
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

9
Oczywiście, że pisarz lubi pisanie :) Przeważnie ( chyba, że pisze tekst dla kasy czy na czas). Jednak istnieje podstawowa różnica pomiędzy pisarzem, a grafomanem: ten pierwszy ma świadomość czy napisał dobrze, czy źle i w drugim przypadku poprawia do skutku, a grafoman jest nieustająco z siebie zadowolony. To poprawianie/ szlifowanie, bywa naprawdę męczące.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

10
Navajero pisze:To poprawianie/ szlifowanie, bywa naprawdę męczące.
Prucie flaczków.
Navajero pisze:a grafoman jest nieustająco z siebie zadowolony.
Bez prucia flaczków.
;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

11
slacker! pisze:Jeśli zawęzi się grafomanię do ludzi leniwych i nie potrafiących mówić płynnie po polsku, wszystko inne napisane w języku polskim będzie solidną literaturą.
Nie ;)
Będzie literaturą lepszą lub gorszą, ale jeszcze nie grafomanią.

Generalnie zgadzam się z postem Ignite. Czyli grafomiani = ludzie nie potrafiący przelać myśli na papier w zgodzie z regułami języka polskiego, którzy nigdy tego stanu rzeczy nie przeskoczą, ale nie tyle z lenistwa co z powodu przekonania o własnej wspaniałości i doskonałości tworzonych arcydzieł.

Idąc tym tokiem myślenia - grafomanem nie nazwałabym np. nastolatka, który co prawda robi jeszcze masę błędów, ale jest tego świadom i dąży do ich poprawienia.

12
BlankLibrofilia pisze:Czyli grafomiani = ludzie nie potrafiący przelać myśli na papier w zgodzie z regułami języka polskiego
Doskonała znajomość reguł języka jeszcze z nikogo nie uczyniła powieściopisarza. I nie uczyni. Do napisania powieści trzeba czegoś więcej, ponieważ nie jest to tekst czysto użytkowy (jakim jest np podręcznik gramatyki). Wartość dodatkowa literatury podciągnąć by trzeba pod kategorię piękna - czegoś, co nie jest konieczne dla zrozumienia problemu, ale nadaje mu dodatkowy walor i połysk.
I tutaj grafoman nie daje rady - przelewa swoją galopadę myśli na papier bez najmniejszej refleksji (ewentualne z refleksją o przyjemności jaką daje pisanie zbliżone w tym momencie do orgazmu) i nawet jeśli robi to składnie, po szkolnemu - otrzymujemy niestrawnego w czytaniu potworka.
http://ryszardrychlicki.art.pl

13
I tutaj grafoman nie daje rady - przelewa swoją galopadę myśli na papier bez najmniejszej refleksji (ewentualne z refleksją o przyjemności jaką daje pisanie zbliżone w tym momencie do orgazmu) i nawet jeśli robi to składnie, po szkolnemu - otrzymujemy niestrawnego w czytaniu potworka.
Może tkwi w tym klucz do rozwiązania problemu?
Grafoman po prostu pisze teksty, których czytanie aż boli.
Jednocześnie będąc przekonanym, że tworzy arcydzieła.
jestem zabawna i mam pieski

14
Wydaje mi się, że rzecz nie jest w tym, żeby odróżnić grafomana od pisarza. Wg mnie dużo większym wyzwaniem jest odróżnić grafomana od autysty. Zdaje się, że gdzieś widziałem taką dyskusję na temat tekstu w jednym z ostatnich NF'ów i były dwa obozy - jeden oświadczył, że grafomania, a drugi upierał się, że piękny, artystyczny język :P
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

Wróć do „Kreatorium”