liryka poranka

1
wstał dzień
promieniami słońca zatliła się firana
przez niedomknięte okno wbija się radosny jazgot ptaków

jeszcze nie teraz jeszcze pięć minut
ostatkiem sił rzucam się na okno by szczelnie oddzielić ciszę sypialni od pobudzającej przyrody
zawijam się w kołdrę a na głowę zarzucam poduszki
byle jasność dnia nie docierała do świadomości dając kilka kilkanaście minut snu więcej.

dziś nie muszę wstawać.
w końcu mam dzień wolny.
dziś dłużej śpię i w ciągu dnia najniższe obroty.
plan na nic nie robienie
trochę zjem a potem trochę podrzemię
potem znów trochę zjem
raczej żywot misia pandy
dziś nic nie muszę
dziś dzień jest fajny

sen wymuszam i wielkimi sieciami łapię kolorowe sny i żwir pod powiekami
przeciągam godzinami swe wylegiwanie
kiedy wstanę poleże na kanapie.

dziś nie wypiję kawy
dziś kakao albo herbata.
sniadanie w domu a nie na szybko na miescie bede cos łapał
tv kanapa i kanapki
dresy koszulka i klapki

dziś się nie ogolę i nie umyję rano w pośpiechu
dzisiejszy dzień wogóle bez ustalonych reguł
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”

cron