może tak było a może cały świat odw

1
Widywałam ich często razem, zawsze uśmiechnięci, wyglądali na szczęśliwych.

On lubił przystanąć i skraść jej pocałunek. Ona głaskała go potem po głowie.

Tamtego dnia, śnieg skrzypiał pod butami, a w nosie zastygały sople. Przyszli do sklepu.

Ona została na dworze. Miała na sobie kożuch z kapturem, który skwapliwie poprawiała,

wiatr ściągał go bez przerwy, wełnianą spódnicę i półbuty. Stała tak samotnie, skurczona z zimna przed tym sklepem. Mijały minuty on nie wychodził. Dlaczego nie weszła do środka, nie wiem. Z każdym wychodzącym klientem, podnosiła wzrok, bo głowę miała spuszczoną

i bez przerwy wycierała nos. Pomyślałam, że to była ważna sprawa, skoro przyszła z nim w taki mróz. Wyszedł. Stanęła przed nim. Chciała coś od niego wziąć, ale on skrzywił się. Jeszcze nigdy nie widziałam go z takim przykrym grymasem.



***



Była zima, w radio podawano, że zima stulecia. Tamten dzień był wyjątkowo mroźny. Chłodny przenikliwy wiatr grał w oknach północną melodię, złowroga to była nuta. Leżeliśmy w łóżku. Było to najlepsze miejsce, najcieplejsze a Rafał czytał Rimbaud”… majaczyło mi nawrócenie się na dobro i szczęście, zbawienie…” położył książkę na piersi, i przytulił mnie do siebie.

-Jesteś moim schronieniem, powiedział.

Kiedy myślałam, szczęśliwy ten dom, rozległo się pukanie. Otworzył, nie wiedziałam, kto idzie, bo chwilę rozmawiali na klatce. Potem zobaczyłam dwóch facetów z dziewczynami. Rafał powiedział, że to dawni znajomi, że przyjechali specjalnie i będzie mała bibka.

Oni przynieśli wino. Zaprotestowałam, ale on powiedział, żebym się nie wygłupiała, bo trzeba uczcić spotkanie.

Poszłam do łazienki, żeby się ubrać. Cały świat rozpadał się z minuty na minutę, z każdym łykiem zapadłam się głębiej, i głębiej w fotel. Rafał powiedział, że skoczy po trunek, bo już nie ma. Poszłam z nim. Było cholernie zimno i wtedy żałowałam, że nie włożyłam kozaków. Wiatr szalał, przenikał wszędzie, wbijał się jak ostrza sztyletów.

W drodze prosiłam, nie pij już. Zbył mnie. Znowu to diabelskie spojrzenie.

Czekałam tam, pod tym sklepem. Modliłam się, żeby nie było tej wódki.

Wyszedł zadowolony. Nagle poślizgnął się, chciałam do podtrzymać. Nie udało się, butelka upadła.

- Wszystko przez ciebie, głupia pizdo! Krzyknął.

Wszedł do sklepu. Kupił drugą flaszkę i odszedł.



***



Jej łąki oczu i usta winne. Przechylam kielich i rozlewa się po ciele, każdy por skóry nią oddycha.

Napiłbym się wódki. Dobrej zimnej wódki, myślę.

- Pójdę otworzyć.

Za drzwiami stare ryje stoją dwa, na bańce już, cieszą się, bo nowa praca. Jakieś dupy wyrwali. Stoimy chwilę na korytarzu, bo nie chcę, żeby moja wiedziała, że znamy się z

„ Romantycznej”. Tłumaczę im, co powiem.

- Znajomi z daleka przyjechali. Na dzień nie maja gdzie zostać. Napijemy się. Przenocują.

Patrzy, nic nie mówi. Wstaje. Potem prosi, mówi, że hotele, że może pójdziemy gdzie indziej.

Ucinam to. Nie będzie mi suka mówić. Moje mieszkanie, mój dom. Poszła do łazienki. Jedno wino, trochę mało na tyle gęb. Alkohol się skończył trzeba dokupić, mówię.

Idzie ze mną, pewnie żeby mi truć. Idzie i płacze. Boże, jakie te baby. W sklepie kolejka, więc nie wchodzi ze mną. Biorę zero siedem czystej. W ustach już pali. Wychodzę.

- Kurwa! Butelka w śniegu.

- Wszystko przez ciebie, głupia pizdo!

Ona próbuje pozbierać szkło. Kiedy wychodzę z nową flaszką, różowy śnieg zalega przed sklepem. Jakiś obcy pies wylizuje jej ślady.

Mam to w dupie, nie wierzę tym sukom, bo wszystkie są takie same. Przechylam butelkę.

Wracam a tam impreza na całego. Hebe rozlewa wino po kątach. Nie mam już ochotny na wino.

- Wynocha wszyscy! Wypierdalać!

Zamykam drzwi i siadam na podłodze. Wyciągam napoczętą flaszkę. Zimno rozlewa się w ustach, po chwili piecze przełyk.

- Pierdolona kurwa, wóda!

Dzwoni telefon. Słucham, mówię i nie poznaję własnego głosu.



Ona łka do słuchawki. Właściwie, to on wyje jak suka.

2
Przyznam bez bicia - oceniam ten akurat tekst, bo jest krótki. Nie mam ostatnio na nic czasu (prawie życia już nie mam :/), choć będę się starać.


On lubił przystanąć i skraść jej pocałunek.
Ona w zamian obrabowywała mu seks. Nie lubię tego zwrotu, nawet jeśli jest poprawny. A jest?
Tamtego dnia, śnieg skrzypiał
Bez przecinka.
śnieg skrzypiał pod butami, a w nosie zastygały sople.
że łAT? Sople w nosie? o_O Moja wyobraźnia podsuwa mi w tym momencie dziwne obrazy. (Winky, ty w ogóle jesteś dziwna.)
Ona łka do słuchawki. Właściwie, to on wyje jak suka.
No to on czy ona?



Strasznie chaotycznie piszesz, na przykład:
Było to najlepsze miejsce, najcieplejsze a Rafał czytał Rimbaud”… majaczyło mi nawrócenie się na dobro i szczęście, zbawienie…” położył książkę na piersi, i przytulił mnie do siebie.
-Jesteś moim schronieniem, powiedział.
Kiedy myślałam, szczęśliwy ten dom, rozległo się pukanie.
Jej łąki oczu i usta winne.
Miejscami w ogóle nie mogłam się połapać, ossochozi. Niezbyt interesujące, nie wiadomo nawet, co z tego właściwie wynika. Jakaś para, facet się upił, dziewczę płacze. Tylko co z tego? Nie ma klimatu, czytam i zapominam. Trzeba by więcej emocji w tym zawrzeć, więcej może jakiejś refleksji, bo na razie nie zostawia po sobie śladu.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

3
Hej, to znowu ja! Skąd te smutne miny? No dobra, nieważne.

Znowu.. Podoba mi się pomysł, ale nie fabuła.



W tym momencie wyszedłem na godzinę z domu, a po powrocie zastałem już odpowiedź Winky, więc będzie krócej niż być miało.


Widywałam ich często razem, zawsze uśmiechnięci, wyglądali na szczęśliwych.


Jeśli chcesz zostawić to w takiej formie, musisz wziąć pod uwagę ICH. Czyli: "zawsze uśmiechniętych" (ich - uśmiechniętych, oni - uśmiechnięci). No, albo dodaj np. "byli zawsze uśmiechnięci (...).


Miała na sobie kożuch z kapturem, który skwapliwie poprawiała,

wiatr ściągał go bez przerwy, wełnianą spódnicę i półbuty.
Wiatr ściągał go bez przerwy - ja bym dodał np. "bo", "ponieważ", "gdyż" przed tym. Po za tym tą część zdania: "wełnianą spódnicę i półbuty" - lepiej byłoby dać na początek.

"Miała na sobie wełnianą spódnicę, półbuty oraz kożuch z kapturem, który skwapliwie poprawiała, gdyż wiatr ściągał go bez przerwy".


Mijały minuty, on nie wychodził.


Lepiej byłoby podkreślić ciągłość tej sytuacji. Np. "Mijały minuty, a on wciąż nie wychodził".


Dlaczego nie weszła do środka? Nie wiem.

Z każdym wychodzącym klientem, podnosiła wzrok, bo głowę miała spuszczoną i bez przerwy wycierała nos.


Masło maślane - całe zdanie bym wywalił.


Była zima, w radiu podawano, że zima stulecia.


*krzywi się - była zima (...) zima stulecia*


Chłodny przenikliwy wiatr grał w oknach północną melodię, złowroga to była nuta.


Mieszasz styl z tj. wierszem - lepiej zmienić szyk końcówki - "była to złowroga nuta", lub "to była złowroga nuta".


Było to najlepsze miejsce, najcieplejsze, a Rafał czytał Rimbaud”… majaczyło mi nawrócenie się na dobro i szczęście, zbawienie…” położył książkę na piersi, ( <- Przecinku, sio! ) i przytulił mnie do siebie.


Masło maślane... Nie mam pewności, czy dobrze zrozumiałem funkcję cytatu - nie wiem też czy dobrze widzę, gdzie się zaczyna - dlatego nie dotykam tego. Ale i tak brakuje czegoś po "Rimbaud". Dwukropka na przykład. A później - dajmy na to, myślnika przed "położył książkę".


-Jesteś moim schronieniem, powiedział.


Jeśli chcesz umieścić to w formie dialogu, powinno być:

- Jesteś moim schronieniem - powiedział.

Natomiast jeśli wolisz zawrzeć to w tekście, usuń myślnik. Zacznij jako normalne zdanie - wtedy nie musisz pisać też od nowej linii.


Kiedy myślałam, szczęśliwy ten dom, rozległo się pukanie.


Hm. Pukanie rozległo się kiedy myślałaś (tak ogólnie), czy kiedy pomyślałaś, że ten dom jest szczęśliwy? Możesz to napisać na parę sposobów.

Kiedy myślałam o tym, jaki ten dom jest szczęśliwy, rozległo się pukanie. (ale to samo w sobie jest dziwne)

Kiedy myślałam: "szczęśliwy ten dom", rozległo się pukanie. (uwaga! Nie mam pewności, czy cudzysłów jest wymagany)

I tak dalej.


Rafał powiedział, że to dawni znajomi, że przyjechali specjalnie i będzie mała bibka.


Jedno "że" wystarczy, później możesz to zmienić na np. "którzy przyjechali do nas specjalnie". "Bibkę" dałbym do nowego zdania ;)


Cały świat rozpadał się z minuty na minutę, z każdym łykiem zapadłam się głębiej, i głębiej w fotel.


Ostatni przecinek do wywalenia. Zlikwidowałbym też jedno "głębiej".

"(...) zapadałam się głębiej w fotel."


Było cholernie zimno i wtedy żałowałam, że nie włożyłam kozaków.


To później już nie żałowała?

"Było cholernie zimno, żałowałam, że nie włożyłam kozaków."


Wiatr szalał, przenikał wszędzie, wbijał się jak ostrza sztyletów.


W co się wbijał?


W drodze prosiłam, nie pij już.
W drodze prosiłam: nie pij już.

lub

W drodze prosiłam:

- Nie pij już.

lub

W drodze prosiłam, żeby już nie pił.


Czekałam tam, pod tym sklepem.


Tam-tym. Zdecyduj się na jedno. Na przykład:

Czekałam tam - pod sklepem.

Czekałam pod tym sklepem.


Modliłam się, żeby nie było tej wódki.


Tam-tym-tej. ( !!! )


Wyszedł zadowolony. Nagle poślizgnął się, chciałam go podtrzymać. Nie udało się, butelka upadła.


Ten poślizg mógłby być bardziej dynamiczny. Np. połącz dwa pierwsze zdania, a "chciałam go podtrzymać" do nowego.

Butelka upadła - butelka się stłukła. To co innego! Upadła, ale nic poważnego się z nią nie stało - do momentu, aż to opiszesz. Ty tego nie zrobiłaś.


- Wszystko przez ciebie, głupia pizdo! - Krzyknął.


- Wszystko przez ciebie, głupia pizdo! - krzyknął.


Jej łąki oczu i usta winne.


Jej oczy wypadły z orbit, a on dalej jadł potrawy z ryżu. Taak.


Przechylam kielich i rozlewa się po ciele, każdy por skóry nią oddycha.


Patrz wyżej... Kielich rozlewasz? Dziiwne.


Dobrej, zimnej wódki, myślę.


Ja bym ostatni wyraz zmienił na: "pomyślałem".


- Pójdę otworzyć.


Nie wiadomo kto poszedł.

- Pójdę otworzyć - powiedział/a.


Za drzwiami stare ryje stoją dwa, na bańce już, cieszą się, bo nowa praca.


Znowu "uwierszawianie" ;) "Za drzwiami stoją dwa, stare ryje...". Zdanie poprawne - z przymrużeniem oka.


Stoimy chwilę na korytarzu, bo nie chcę, żeby moja wiedziała, że znamy się z „ Romantycznej”.


Nie podoba mi się zdanie - całe.


Na dzień nie mają gdzie zostać. Napijemy się. Przenocują.


Nie mają gdzie zostać w dzień (?), więc przenocują u nich. C-co? Po za tym - "nie mają gdzie zostać, więc się napijemy" - dziwne - samo w sobie.


Potem prosi, mówi, że hotele, że może pójdziemy gdzie indziej.


To prosi, czy stwierdza? że co hotele?


Nie będzie mi suka mówić.


Chodziło chyba o coś w rodzaju: "nie będzie mi mówić, co mam robić", czy coś w tym guście. Z tekstu natomiast wynika, że w ich związku ona nie może zupełnie nic powiedzieć. Ani "cześć", ani "dziękuję". ;)


Moje mieszkanie, mój dom.


Wiadomo o jaki dom chodzi, ale dziwnie to brzmi.


Alkohol się skończył trzeba dokupić, mówię.


"Alkohol się skończył, trzeba dokupić, mówię".

Albo jako dialog.

- Alkohol się skończył, trzeba dokupić - powiedziałem.


Idzie ze mną, pewnie żeby mi truć. Idzie i płacze.


Jedno idzie wystarczy.


Boże, jakie te baby.


Jakie te baby... Co? Nie napisałaś, a powinnaś, bo zdanie jest tj. ucięte.

"Boże, jakie te baby dziwne/głupie" i tak dalej.



- k***a! Butelka w śniegu.

- Wszystko przez ciebie, głupia pizdo!


Kto to powiedział? Lepiej napisać, zamiast kazać czytelnikowi się domyślać. Po za tym do dialog - więc pierwszy wers mówi ktoś inny, drugi ktoś inny. Niepoprawna forma. Z resztą pominęłaś fakt tego, co się z butelką stało. Kupił, wyszedł i coś gada. A co się z butelką stało, nie wiadomo...


Jakiś obcy pies wylizuje jej ślady.


ślady czego?


Wracam, a tam impreza na całego.

Hebe rozlewa wino po kątach. Nie mam już ochotny na wino.


Powtórzenie.


- Wynocha wszyscy! Wypierdalać! - krzyknąłem.

- Pierdolona k***a, wóda!


Chyba na odwrót... Wyzywa swoją dziewczynę i krzyczy "WóDA"? ;)


Dzwoni telefon. Słucham, mówię i nie poznaję własnego głosu.

Ona łka do słuchawki. Właściwie, to on wyje jak suka.


Pominięty moment podniesienia słuchawki. Wynika z tego, że on gada przez telefon w tym samym momencie, kiedy ona "łka do słuchawki".







W trakcie pisania skopiowałem i wkleiłem część tekstu. Potem pisałem dalej, a jak skończyłem - dałem "Podgląd" i dopiero wtedy to zauważyłem. Skasowałem to, jednak mogłem też wyrzucić fragment tego, czego już nie skopiowałem. Jeśli są braki... No cóż, life is cruel.



Ogólnie fajny pomysł z podziałem tekstu. Narrator, On, Ona. Jednak sama fabuła i to co chciałaś przekazać - jest... Denne. Przepraszam. Jednak co to ma być za historia? On zaprosił znajomych, upili się i koniec. Tak jak Winky, też czasami nie mogłem się połapać o co chodzi. Podzielam jej opinię z ostatniego akapitu wypowiedzi.


Miejscami w ogóle nie mogłam się połapać, ossochozi. Niezbyt interesujące, nie wiadomo nawet, co z tego właściwie wynika. Jakaś para, facet się upił, dziewczę płacze. Tylko co z tego? Nie ma klimatu, czytam i zapominam. Trzeba by więcej emocji w tym zawrzeć, więcej może jakiejś refleksji, bo na razie nie zostawia po sobie śladu.


Po za tym - zdania znowu są za krótkie, mieszasz wypowiedzi bohaterów. Raz mówią w dialogu, od nowej linii i z myślnikiem, a innym razem w tekście. Wtedy jest jeszcze gorzej, bo i zinterpretować trzeba odpowiednio...



Często też się gubiłem. Najlepsze były sople w nosie, hehe. Winky, moja wyobraźnia też. ^_^



No cóż... Reasumując, nie podoba mi się Twój styl. Stosujesz praktycznie same opisy, przeplatasz różne formy pisania. Ale... może kolejne podejście będzie lepsze? Poczekamy, zobaczymy! Pozdrawiam.



PS. Część tego, co Winky już opisała, mogłem sam opisać. Przepraszam - po prostu nie chciałem zwracać wciąż uwagi na to, czy było opisane. Ale na część, zwróciłem.

4
W kwestiach warsztatowych pełna zgoda z winky i firian, tekst wymaga ostrego szlifu.


winky pisze:Nie ma klimatu, czytam i zapominam. Trzeba by więcej emocji w tym zawrzeć, więcej może jakiejś refleksji, bo na razie nie zostawia po sobie śladu.
Moje wrażenia są skrajnie odmienne. Czuję klimat, widzę Staruchę z kosą, zadowoloną, że nie musi nawet kiwnąć palcem. Czytam i przypominam sobie rzeczy, miejsca i sytuacje, o których wolałbym zapomnieć. Emocji i refleksji jest więcej niż niejeden doświadczy w całym życiu. Zostawia głębokie ślady, a raczej odkurza...

Nie odkryję drugiej strony Księżyca, stwierdzając, iż odbiór konkretnego tekstu zależy w ogromnej mierze od naszych osobistych doświadczeń.

Potrafisz przekazać nieco prawdy o tej stronie życia, którą często ignorujemy jak zdumiewające, przeczące zdrowemu rozsądkowi twierdzenie, że są na Ziemi miejsca, gdzie ludziska chodzą (i skaczą!) do góry nogami.

5
dziękuję za opinie:) cóż, może się nie podobać mój styl. trudno. oczywiście cieszy mnie to, że się podoba i za to dziękuję, zapraszam do innych prac. co do interpunkcji, pracuje nad tym:)

pozdrawiam obc

6
O matko wszystkiego! oO'



Firian, to chyba najdłuższa opinia jaką w życiu widziałem. Winky, bierz się do roboty, bo Cię nowy załatwi! I jeszcze napisał "będzie krócej niż myślałem"...

;)



Co do tekstu - to samo co poprzednio, panno O.b.c. - czyli po prostu poczekam, aż napiszesz coś dłuższego, z fabułą i rytmem w bardziej tradycyjnym znaczeniu.



I ciągle polecam Angelę Carter. A szczególnie opowiadanie o córce kata.



Pozdrawiam!
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

7
złowroga to była nuta.
Ojojoj, aż strach się bać!

Po co ten dziwaczny szyk?



To już było ciekawsze niż te poprzednie opowiadania, chociaż trochę się działo. Tylko, że no ten...

CO Z TEGO?



Jakiś moralik, puentka, nic? I co ja z tego wyciągnęłam? Po co ja to czytałam? Co mi z tego tekstu zostanie w głowie? Ano właśnie nic.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron