Latest post of the previous page:
Mam 50% opka na Światy Zajdla i odpuszczam - fantastyka socjologiczna nie bardzo mi jednak pasuje, to nie moja bajka. Mam inny pomysł na to opowiadania, nie chcę naginać historii, by spełnić wymagania konkursu. Spokojnie dokończę tekst i pomyślę, co zrobić z nim dalej.32
Skąd ja to znam! Miałam tak z opowiadaniem na konkurs wojenny FS i z historią alternatywną. Na siłę się nie da. Niestety.
Trzymam kciuki za kolejne opka i kolejne konkursy
Trzymam kciuki za kolejne opka i kolejne konkursy

Nie jest najważniejsze, byś był lepszy od innych. Najważniejsze jest, byś był lepszy od samego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi
"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero
"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero
35
Od czerwca pisałem niewiele (były zrywy, ale kończyły się tylko na planach), więcej myślałem o tym jak pisać, niż faktycznie działałem.
Przed weekendem przeskoczyła jakaś zapadka, trybiki się zazębiły i piszę, jak szalony: w ciągu kilku dni pękło 50k i jest olbrzymi apetyt na więcej. I będzie więcej, bo pisanie sprawia mi teraz radość.
Dodatkowo, jestem zadowolony z tego, co napisałem - niewiele tam jest do usunięcia, poprawiam na bieżąco. A najbardziej zadowolony jestem z tego, że nie jest to pisanie spontaniczne, tylko realizacja konkretnego planu; wiem co i jak chcę napisać; wiem, co chce osiągnąć. Ostatni raz takie wrażenie miałem, gdy były warsztaty Thany - to był świetny okres, często do niego wracam myślami.
Nie zakładam maratonu, bo wiem, że takiego tempa nie utrzymam długo. Gdy będę pisał mniej (nie wątpię, że taki moment nadejdzie), po prostu wrócę do tego miejsca, żeby przypomnieć sobie, że jednak potrafię.
Przed weekendem przeskoczyła jakaś zapadka, trybiki się zazębiły i piszę, jak szalony: w ciągu kilku dni pękło 50k i jest olbrzymi apetyt na więcej. I będzie więcej, bo pisanie sprawia mi teraz radość.
Dodatkowo, jestem zadowolony z tego, co napisałem - niewiele tam jest do usunięcia, poprawiam na bieżąco. A najbardziej zadowolony jestem z tego, że nie jest to pisanie spontaniczne, tylko realizacja konkretnego planu; wiem co i jak chcę napisać; wiem, co chce osiągnąć. Ostatni raz takie wrażenie miałem, gdy były warsztaty Thany - to był świetny okres, często do niego wracam myślami.
Nie zakładam maratonu, bo wiem, że takiego tempa nie utrzymam długo. Gdy będę pisał mniej (nie wątpię, że taki moment nadejdzie), po prostu wrócę do tego miejsca, żeby przypomnieć sobie, że jednak potrafię.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
36
Pięknie! Jeśli znów ktoś napisze, że my tylko jałowo ględzimy na Wery albo paplamy w SB, to go odeślę do tego Twojego posta.Filip pisze:piszę, jak szalony: w ciągu kilku dni pękło 50k i jest olbrzymi apetyt na więcej. I będzie więcej, bo pisanie sprawia mi teraz radość.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
37
Dziś znów pękło 10k, łącznie z poprzednimi jest już około 80k i powoli będę zbliżał się do końca. Co prawda nie jestem zadowolony z ostatnio napisanych stron - są brzydkie, przypominają bardziej skrypt, niż właściwy tekst, lecz nie martwi mnie to wcale. Tu sprawdza się stare, mądre przysłowie: łatwiej kijek pocieniować, niż go potem pogrubasić.
Muszę też zmienić początek (wywalić część zbędnych dialogów), nie pasuje do zakończenia, które jest bardziej opisowe, spokojniejsze - ale to zabawa na następny tydzień.
Zastanawiam się, co zrobię z tekstem na 70-80k znaków. Bawi mnie to pisanie, ale chyba faktycznie będę musiał część pocieniować.
Muszę też zmienić początek (wywalić część zbędnych dialogów), nie pasuje do zakończenia, które jest bardziej opisowe, spokojniejsze - ale to zabawa na następny tydzień.
Zastanawiam się, co zrobię z tekstem na 70-80k znaków. Bawi mnie to pisanie, ale chyba faktycznie będę musiał część pocieniować.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
38
Dziś słabiutko, 5k. Ale wiem dlaczego i nie pękam. Potknąłem się na technologii, zresztą:
W czasie badań w instytucie wykorzystywaliśmy wysoko przepustowy system sekwencjonowania, umożliwiający automatyczne tworzenie starterów, niezbędnych do rozpoczęcia procesu amplifikacji i następującej po nim analizy łańcucha DNA. Układ posiadał kompletny, sterowany komputerowo protokół działania, umożliwiający całkowite zautomatyzowanie procesu syntezy od chwili wprowadzenia próbek do kapilar, poprzez rozdział elektroforetyczny i detekcję fluorescencji, aż do odczytu sekwencji kodu.
Zadanie na jutro: przerobić tak, by tekst nie brzmiał jak poradnik młodego technika. I znów: łatwiej kijek pocieniować...
W czasie badań w instytucie wykorzystywaliśmy wysoko przepustowy system sekwencjonowania, umożliwiający automatyczne tworzenie starterów, niezbędnych do rozpoczęcia procesu amplifikacji i następującej po nim analizy łańcucha DNA. Układ posiadał kompletny, sterowany komputerowo protokół działania, umożliwiający całkowite zautomatyzowanie procesu syntezy od chwili wprowadzenia próbek do kapilar, poprzez rozdział elektroforetyczny i detekcję fluorescencji, aż do odczytu sekwencji kodu.
Zadanie na jutro: przerobić tak, by tekst nie brzmiał jak poradnik młodego technika. I znów: łatwiej kijek pocieniować...
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
39
...niz go pogrubasić :-)Filip pisze:Dziś słabiutko, 5k. Ale wiem dlaczego i nie pękam. Potknąłem się na technologii, zresztą:
W czasie badań w instytucie wykorzystywaliśmy wysoko przepustowy system sekwencjonowania, umożliwiający automatyczne tworzenie starterów, niezbędnych do rozpoczęcia procesu amplifikacji i następującej po nim analizy łańcucha DNA. Układ posiadał kompletny, sterowany komputerowo protokół działania, umożliwiający całkowite zautomatyzowanie procesu syntezy od chwili wprowadzenia próbek do kapilar, poprzez rozdział elektroforetyczny i detekcję fluorescencji, aż do odczytu sekwencji kodu.
Zadanie na jutro: przerobić tak, by tekst nie brzmiał jak poradnik młodego technika. I znów: łatwiej kijek pocieniować...
pisz.
dobre to, nawet jak na techniczny bełkot :-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
41
Jest problem. Naszła mnie myśl dzika, by wszystko zmienić w prawie skończonym tekście (65 k po lekkim czyszczeniu). Bo fabuła jest banalna, a techniczny żargon sprawia, że całość jest zbyt sztywna. Więc piszę od nowa (A co!
), teraz będzie wyglądać to tak:
Sekwencjonowanie łańcucha DNA jest, wbrew pozorom, działaniem dość prostym.
Wystarczy przecież delikatnie chwycić podwójną helisę za brzeg wstążki, ostrożnie potrzeć palcami, by ogrzała się w naszych dłoniach, dodać odczynnik, potem ostudzić – tylko powoli, gdyż szybko traci ciepło, znów podgrzać, fluorescencyjnym markerem zaznaczyć kontrast, i na końcu, sprawdzić odczyt, delikatnie patrząc pod światło. Tyle teorii, bo w praktyce było dużo trudniej.
Tak naprawdę, to w początkowym okresie doświadczeń, największą trudność sprawiało nam zdobycie odpowiedniego materiału do badań.
Dlatego, dość szybko, nauczyliśmy się podstępnie wyplatać helisy z dziewczęcych warkoczy, wcześniej – mamić je pięknymi słówkami, karmić słodyczami i prowadzić za ręce nad rzekę lub do parku, by tam – gdy już ufały nam bezgranicznie – kraść kosmyki ich włosów, czarne, rude i piegowate, a następnie biec z nimi do laboratorium, ogrzewać je w cieple kwarcowych lamp i naszych oddechach.
I...?

Sekwencjonowanie łańcucha DNA jest, wbrew pozorom, działaniem dość prostym.
Wystarczy przecież delikatnie chwycić podwójną helisę za brzeg wstążki, ostrożnie potrzeć palcami, by ogrzała się w naszych dłoniach, dodać odczynnik, potem ostudzić – tylko powoli, gdyż szybko traci ciepło, znów podgrzać, fluorescencyjnym markerem zaznaczyć kontrast, i na końcu, sprawdzić odczyt, delikatnie patrząc pod światło. Tyle teorii, bo w praktyce było dużo trudniej.
Tak naprawdę, to w początkowym okresie doświadczeń, największą trudność sprawiało nam zdobycie odpowiedniego materiału do badań.
Dlatego, dość szybko, nauczyliśmy się podstępnie wyplatać helisy z dziewczęcych warkoczy, wcześniej – mamić je pięknymi słówkami, karmić słodyczami i prowadzić za ręce nad rzekę lub do parku, by tam – gdy już ufały nam bezgranicznie – kraść kosmyki ich włosów, czarne, rude i piegowate, a następnie biec z nimi do laboratorium, ogrzewać je w cieple kwarcowych lamp i naszych oddechach.
I...?
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
44
Ładnie, ale może rozbić te zdania na nieco krótsze? Nie mówię, że wszystkie, jednak te dwa taśmociągi... 

45
Zaraz. Piegowate kosmyki włosów? Co z tymi właścicielkami kosmyków? Łupież mają? Pasemka?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka