46

Latest post of the previous page:

Tiki pisze:W ohydnych filmowych okładkach. Robienie czegoś takiego to pójście po najniższej linii oporu ze strony wydawcy.
Ale co w tym złego? Jeśli komuś nie pasuje okładka, to bez problemu kupi inne wydanie.
Osoba, która przygodę z Tolkienem rozpoczęła od filmów, pewnie będzie chciała mieć na półce książki z grafikami nawiązującymi do nich.
Do tego wydawca ułatwia przyszłym czytelnikom dostrzeżenie książki i sięgnięcie po nią.
Ja tu widzę same pozytywy. Zwłaszcza, jak sobie przypomnę tragiczną okładkę trylogii, wg tłumaczenia Łozińskiego ;)

Sepryot, z takim podejściem nie ma co wstawać z łóżka ;)
Jednak, skoro wszystko już było i nic nie miało sensu, to może warto się postarać i wymyślić coś nowego? Najgorsze, co może się nam przy tym przytrafić, to rozruszanie szarych komórek :P
W końcu ktoś stworzył akcję przekonującą, że książki są sexy i wprowadził to w życie.

Wcześniej pisałem o LotR i Wiedźminie, ale coś takiego da się też zrobić na poziomie, który nie wymaga aż takich nakładów finansowych.
W Polsce istnieje silne środowisko graczy i twórców gier: planszowych, fabularnych, nawet komputerowych. Zwłaszcza te pierwsze dają obecnie spore możliwości.

Obecnie powstaje gra planszowa w świecie znanym z Pana Lodowego Ogrodu. Ma być wydana dzięki crowdfundingowi, na platformie wspieram.to. Jeśli moderacja pozwoli, to wrzucę link.

Autorzy w 12 dni uzbierali 31% potrzebnej kwoty (19.066pln na potrzebne 60.000pln). Zostało jeszcze 48 dni i mam szczerą nadzieję, że im się uda. Przetestowany prototyp gry już istnieje, trzeba tylko zebrać pieniądze na wydanie go i towarzyszących mu dodatków: map świata, artbooka, koszulki.

Nie wiem, czy któryś z obecnych tu pisarzy, poza Andrzejem, starał się przenieść swoją książkę na grę karcianą czy planszową, ale moim zdaniem warto. Z tego co widzę, jak rozwija się rynek, to powinno to być coraz łatwiejsze. Powstaje coraz więcej polskich firm tworzących gry, wydających je w kraju i Europie, otrzymujących za nie nagrody.

Nie wiem jak wy, ale ja naprawdę chciałbym zobaczyć, w formie planszówki, np. Przedksiężycowych.
Ten świat daje tyle możliwości na ciekawe mechanizmy rozgrywki:
Schematyczne zaznaczone porzucone rzeczywistości
Skoki
Tworzenie postaci w korporacjach (zwłaszcza, jeśli każdy gracz miałby po kilka)
Zaznaczone w książce "zapętlenie", które pozwala na różne warunki początkowe, a może nawet i na różne zakończenia, zgodne z duchem książki (mała powtarzalność rozgrywki = większa grywalność).

Ten temat naprawdę można rozwijać i rozwijać.

47
Jason pisze:Sepryot, z takim podejściem nie ma co wstawać z łóżka
Jednak, skoro wszystko już było i nic nie miało sensu, to może warto się postarać i wymyślić coś nowego? Najgorsze, co może się nam przy tym przytrafić, to rozruszanie szarych komórek
Najgorsze, co może wam się przy tym trafić, to marnowanie czasu, a czasu w życiu jest mało.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

Re: Awantura o zarobki pisarzy

48
Loony pisze:http://natemat.pl/94491,kaja-malanowska ... ki-pisarzy

co sądzicie o takim czymś?
Przeczytałem. W pierwszej chwili sądziłem ze pisała to jakaś głupia dziunia z liceum.
Pogrzebałem w necie - jak się okazuje kobieta ma doktorat i 3 opublikowane książki.

zatem nie jest z liceum bo tam nie dają doktoratów.

potem doczytałem że jest nauczycielką w gimnazjum.
"...kto z kim przestaje..."? ;>

*

Oj jojczy kobieta i marudzi...
6800 za trzecią wydaną książkę to więcej niż ja dostałem za 19-tnastą ;>

*

Kobieta jest z "krytyki politycznej" - lewactwo to ciężkie kalectwo umysłowe, nie wymagajmy by zrozumiała prostą kapitalistyczną zależność pomiędzy sprzedanym nakładem a wysokością zarobków

*

Pisze żeby się zebrać i coś zrobić. Cool. Ale co konkretnie?

Podnieść honoraria - można ale niby z czego?

Jedyne co mi przychodzi do głowy to natychmiastowa likwidacja vat na książki, papier i usługi drukarskie, oraz zwolnienie pisarzy z wszelkich podatków jak w Irlandii. dla niej to chyba za trudne.

Albo podnieść zarobki Polakom do średniej unijnej - sprzedaż książek się potroi i Ona też zarobi nie 6800 a 20k.

*

Ja pierniczę - wydaje książki co kilka lat - pierwszą w 2010 roku. To czego oczekuje? Ktoś ją powinien uświadomić że w tym zawodzie liczy się systematyczność pracy.

*

Chce by biblioteki były zobligowane do kupowania nowości. Cool. Jestem nawet za. Tylko po pierwsze skąd brać kasę? Jakby Pańcia nie wiedziała u nas się biblioteki zamyka a w istniejących redukuje etaty.

Po drugie - wychodzi kilkanaście tyś tytułów rocznie - wszystkich się nie kupi czyli jakiś urzędas musiałby siedzieć i ręcznie decydować.

*

stypendia 2500 zł przez 6 miesięcy!? i można aplikować co 3 lata? szkoda że nie wiedziałem w 2001 roku... Choć z drugiej strony - bardzo jestem ciekaw listy tych stypendystów. Ergo: czy te 15 kafli rozdawane tfu!rcom zaowocowały czymkolwiek ciekawym.

*

Przy okazji sprzedany nakład książki tej Pani pokazuje jak g... warte są paszport "Polityki" i nominacja do Nike - to już najwyraźniej tylko nagrody środowiskowe bez jakiegokolwiek przełożenia na rzeczywistość rynkową...

Ale życzę jej by Nike dostała, pomijając konieczność zniesienia ohydy uścisku dłoni michnika, dają do tego czek na 70 tyś.

[ Dodano: Czw 13 Mar, 2014 ]
Problem widzę tak:

Społeczeństwo dzieli się na klasy i warstwy, do tego różne klasy w różnym wieku mają różne potrzeby. Podział jest zatem i wertykalny i horyzontalny.

Są ludzie którzy potrzebują filharmonii i są tacy którym wystarcza do szczęścia posłuchać podkładu muzycznego przy oglądaniu pornosa.

W kapitalizmie biega o to by zaspokoić potrzeby. Dlatego mamy pornosy z muzyką i pornosy bez muzyki, i muzykę bez pornosów na płytach, a nawet muzykę na żywo wykonywaną przez ludzi mniej i bardziej ubranych.

W literaturze potrzebujemy i pornografi (żeby gimbaza nie zapomniała literek) i harlekinów i dajmy na to Dukaja.

Komuna wyrżnęła tępym nożem całą literaturę brukową, zmaltretowała literaturę młodzieżową etc. Wiele gałęzi nie odrodziło się do dziś. Ludzie nie mając co czytać przestali czytać. I przekazali to nieczytanie dzieciakom.

Szkoła czytanie obrzydza jak tylko może.
Ekranizacji z prawdziwego zdarzenia brak.
Zawodowych pisarzy mamy garstkę a tuskoidy i tak kombinują jak by tu ich wyrżnąć...

*

Zachód nakrywa nas nalotem dywanowym. Po pierwsze po angielsku pisze 20 razy więcej ludzi niż u nas. Po drugie to kraje kompletnie innej rzeczywistości finansowej - mają na pęki pisarzy zawodowych. Liczę że zawodowych literatów mają sto razy więcej niż my. W dodatku mają reżyserów którzy robią im ekranizacje na jakie naszej kinematografii nie będzie stać NIGDY. to dodatkowo ich napędza. W dodatku my publikujemy ich "dzieła" a oni naszych nie chcą i de facto nie potrzebują.

Pozamiatane. Partyzantką nie wygramy tej wojny - aczkolwiek tu i ówdzie umiemy im nadupcyć.

49
Andrzej Pilipiuk pisze:nie wymagajmy by zrozumiała prostą kapitalistyczną zależność pomiędzy sprzedanym nakładem a wysokością zarobków
Ależ ona to doskonale zrozumiała, ja z kolei zrozumiałem z jej wypowiedzi, że nie tyle chodzi o środki do życia, co nagłe i gwałtowne oraz dogłębne uświadomienie sobie, żo coś jest nie tak z czytelnictwem, rynkiem książki... Jeśli więc się dziwić, to raczej temu, że odkryła to tak późno :)
Ale cel osiągnęła - dyskusje toczą się na każdym wolnym skrawku internetu. Nic pewnie jednak nie zmienią, bo ci którzy dyskutują, książki czytają...
Andrzej Pilipiuk pisze:Przy okazji sprzedany nakład książki tej Pani pokazuje jak g... warte są paszport "Polityki" i nominacja do Nike - to już najwyraźniej tylko nagrody środowiskowe bez jakiegokolwiek przełożenia na rzeczywistość rynkową...
No i tu chyba pies pogrzebany...
Dla porównania - książki nagrodzone goncourtami natychmiast ładują się na I miejsca bestsellerów...
Jeśli więc coś robić, to przywrócić tym nagrodom ich właściwe miejsce w promocji książki. Ktoś chętny? :P
http://ryszardrychlicki.art.pl

50
Ciekawe, czy teraz, po awanturce, pani Kaja M. będzie miała więcej czytelników? Proponuję temat nowego wątku: "Jęki i piski jako sposób promocji książki". ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

51
Thana pisze:Ciekawe, czy teraz, po awanturce, pani Kaja M. będzie miała więcej czytelników? Proponuję temat nowego wątku: "Jęki i piski jako sposób promocji książki". ;)
Wątpię. Bo to mało seksowne jęki :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

52
Z całością wypowiedzi w zasadzie się zgadzam, ale pragnę szczególną uwagę zwrócić na jeden tylko aspekt:
Andrzej Pilipiuk pisze:W dodatku my publikujemy ich "dzieła" a oni naszych nie chcą i de facto nie potrzebują.
W ekonomii nazywa się to ujemnym bilansem handlowym. I jest fatalnym zjawiskiem dla tego, kto taki ujemny bilans ma. I wszyscy starają się zrobić naprawę sporo, aby ten ujemny bilans nie zaistniał.

Wiem, że to raczej sensu nie ma, takie podejście do - było nie było - literatury, więc dziedziny sztuki, ale jeśli popatrzeć na to w kategoriach handlowych właśnie, czyli w zakresie "sztuki użytkowej" - to sprawa wygląda inaczej, prawda?
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

53
W sztuce to nie ma sensu, bo gdybyś wprowadził skuteczne, choćby częściowe embargo, pierwszym skutkiem będzie ograniczenie przepływu świeżych idei pozwalających się rozwijać.
Przecież wiesz, jak funkcjonuje sztuka. Andrzej ma rację, że zjawisko istnieje, ale ono istnieje od zawsze: są centra kulturalne i peryferia. I z tym nic się nie da zrobić, choćby się zjadło tysiąc kotletów. Można natomiast wspierać rodzimy rynek inaczej. Tu jest pies pogrzebany. Ale to już rozmowa nie o personaliach, a przynajmniej nie tych :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

54
Thana pisze:Ciekawe, czy teraz, po awanturce, pani Kaja M. będzie miała więcej czytelników? Proponuję temat nowego wątku: "Jęki i piski jako sposób promocji książki". ;)
w sumie podobna sytuacja jak z Sandrą B (dziewczyną, która narzekała na całą Polskę że nie moze znaleźć pracy jako dziennikarka w PL), tylko że tamta dziołcha zrobiła jednak coś ze swoim życiem i wyemigrowała do Londynu. A tutaj baba piszczy, ale zamiast emigrować do UK (w końcu nie podoba jej się polska bieda i to, że ludzi w PL nie stać na ksiązki, czemu więc nie zacznie pisać po angielsku? Doktorat ma, więc pewnie i angielski zna), to proponuje jakieś dziwne komunistyczne rozwiązania rodem ze Związku Radzieckiego.
Navajero pisze: Wątpię. Bo to mało seksowne jęki
swoją drogą to właśnie baby narzekają i robią z siebie ofiaré losu na całą Polskę. Facetowi chyba głupio byłoby zrobić z siebie drama queen jak Kaja M, czy Sandra b..
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

55
Loony pisze: A tutaj baba piszczy, ale zamiast emigrować do UK
Ale przecież kobita wyraźnie napisała, że nie o problemy finansowe jej chodzi, bo sobie ponoć radzi. Chodzi o coś ważniejszego, o stosunek czytelnika do książki, o jego wycenę pracy włożonej w napisanie książki. Jeśli czytelnik wycenia autora na 6800 zł/rocznie to pisarstwo jako zawód nie ma wielkiego sensu, prawda? Ponieważ jest to zawód nikomu niepotrzebny...
http://ryszardrychlicki.art.pl

56
smtk69 pisze:Ale przecież kobita wyraźnie napisała, że nie o problemy finansowe jej chodzi, bo sobie ponoć radzi. Chodzi o coś ważniejszego, o stosunek czytelnika do książki, o jego wycenę pracy włożonej w napisanie książki. Jeśli czytelnik wycenia autora na 6800 zł/rocznie to pisarstwo jako zawód nie ma wielkiego sensu, prawda? Ponieważ jest to zawód nikomu niepotrzebny...
Chyba nie czytałeś jej emocjonalnej wypowiedzi na FB :P
Kobieta, będąc na bezrobociu, po napisaniu książki, była zaszokowana, że tak mało zarobiła. I wcale nie postulowała promowania czytelnictwa, tylko właśnie dofinansowanie pisarzy...

57
Cytat w testu Krzysztofa Vargi: "Malanowskiej nie idzie jednak o to, że ludzie nie czytają, Malanowskiej idzie wyłącznie o to, że ludzie nie czytają Malanowskiej."

I jeszcze to: "Zresztą jeśli o mnie idzie, to Malanowska może śmiało "pierdolić pisanie", szkody ze złamania pióra przez Malanowską raczej niewielkie będą, nie widzę w tej chwili możliwości, aby naród popadł w zbiorową żałobę, jeśli Malanowska swoje groźby w życie wprowadzi, mogę nawet powiedzieć, że owo "pierdolenie pisania" to jest najlepsze, co Malanowska dla literatury może uczynić."

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,136810, ... azona.html
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

59
smtk69 pisze:Ale przecież kobita wyraźnie napisała, że nie o problemy finansowe jej chodzi, bo sobie ponoć radzi. Chodzi o coś ważniejszego, o stosunek czytelnika do książki, o jego wycenę pracy włożonej w napisanie książki. Jeśli czytelnik wycenia autora na 6800 zł/rocznie to pisarstwo jako zawód nie ma wielkiego sensu, prawda? Ponieważ jest to zawód nikomu niepotrzebny...
Nie mogę się zgodzić z takim myśleniem. Co to jest "wycena pracy włożonej w napisanie książki"? Pisanie to nie jest szychta na kopalni - znaczy musisz wyrobić tyle i tyle, to zarobisz tyle a tyle. Jedni zarabiają tutaj 6800 rocznie, inni 68000 albo 680000 - a jeszcze inni nic nie zarabiają, bo piszą słabo albo tak, że ludzie nie chcą tego kupić. Co ma powiedzieć literat, który dwa lata siedzi nad książką i NIKT mu tego nie wyda? Będzie jojczył, że za 24 miesiące pracy dostał 0 złotych? Gdzie tu poszanowanie dla słowa pisanego?
Albo inaczej: przeciętny piłkarz polskiej Ekstraklasy zarabia pewnie ze 30 tysięcy miesięcznie. Dwa treningi dziennie po półtorej godzinki, w sobotę mecz, czasami konferencja prasowa. To nie jest trudna praca, naprawdę, poziom jest niski, starać się nie trzeba, można nawet brzuszek zapuścić, loty obniżyć, najwyżej trafi się na ławkę rezerwowych. Z drugiej strony mamy sporty ekstremalne, jakąś wspinaczkę, skoki kaskaderskie, sporty walki. Tutaj treningi są dłuższe, zgrupowanie cholernie wymagające, a kontuzje mogą zrobić z człowieka kalekę. I taki linoskoczek albo inny akrobata - nie zarabia NIC! Dokłada jeszcze do interesu, kupuje sprzęt, opłaca wyjazdy. Tutaj też będziemy szukać "sprawiedliwości"? Jak linoskoczek chciał zarabiać pieniądze - mógł zostać piłkarzem. Albo - pisarzem. Ale takim, co wydaje książki poczytne.

60
Albo inaczej: przeciętny piłkarz polskiej Ekstraklasy zarabia pewnie ze 30 tysięcy miesięcznie. Dwa treningi dziennie po półtorej godzinki, w sobotę mecz, czasami konferencja prasowa. To nie jest trudna praca, naprawdę, poziom jest niski, starać się nie trzeba, można nawet brzuszek zapuścić, loty obniżyć, najwyżej trafi się na ławkę rezerwowych. Z drugiej strony mamy sporty ekstremalne, jakąś wspinaczkę, skoki kaskaderskie, sporty walki. Tutaj treningi są dłuższe, zgrupowanie cholernie wymagające, a kontuzje mogą zrobić z człowieka kalekę. I taki linoskoczek albo inny akrobata - nie zarabia NIC! Dokłada jeszcze do interesu, kupuje sprzęt, opłaca wyjazdy. Tutaj też będziemy szukać "sprawiedliwości"? Jak linoskoczek chciał zarabiać pieniądze - mógł zostać piłkarzem. Albo - pisarzem. Ale takim, co wydaje książki poczytne.
Jak taki piłkarz dostanie powołanie do reprezentacji, to zarabia jeszcze więcej. Nie ważne czy zagra w jakimkolwiek meczu, czy nie. Sprawiedliwości społecznej nie ma, nie ma się co łudzić, że to się zmieni. Sami sobie wybieramy to, co robimy. Nikt nas do pisania nie zmusza. Jeśli kasa jest jedynym lub głównym motywem pisania - to trzeba zmienić zawód. Ja piszę od podstawówki. Zapisałam tysiące stron, ale nikt mi za to pisanie nigdy nie zapłacił i nie spodziewałam się, że zapłaci. Bo niby dlaczego? Jak już ktoś tu wcześniej zauważył: "za zbieranie znaczków nikt nie płaci"
Everything happens for a reason

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”