Tokhar i Lurya

1
To już moje ostatnie streszczenie udające opowiadanie. Wiem, że moje teksty są wyzute z emocji itp. Miałem tego nie wstawiać, jednak zależy mi, abyście ocenili tę historię.
Tokhar i Lurya
Nowo koronowany król Artagu, Tokhar II z rodu Thraków, wziął sobie za cel zniszczenie ostatnich wyznawców boga Puera na Milth. Gdy tylko rozpoczął przygotowania do wojny, w stolicy, w Ramak pojawił się posłaniec lorda Pueriny, przynoszący królowi propozycje ożenku z jego córką, Luryą. Młody władca z początku nie chciał przystać na ofertę lorda, jednakże rozważni doradcy przekonali go, iż nierozsądnym czynem byłoby odrzucić tę propozycję. Puerina była zbyt silna. Armia Artagu zmalałaby o dziesiątki tysięcy żołnierzy, zanim Tokhar podbiłby wyspę. Na domiar złego krążyły plotki, jakoby chroniły ją bardzo stare, nieludzkie wręcz zaklęcia. Gdyby król poślubił Luryę, czujność wyspy znacznie by zmalała. Wojska przez lata rosłyby w siłę, aby w odpowiednim momencie zaatakować znienacka.
Tokhar nie cieszył się na myśl o ożenku z kobietą czczącą boga, którego moc znikła wraz z oddaniem ludziom swej nieśmiertelności. Kiedy przybyła do stolicy, z niechęcią udał się do sali tronowej, by przywitać się z nią. Niechęć ta uleciała, gdy tylko ujrzał ją u boku ojca. W jej zielonych oczach widział wilgotny mech, a w miedzianych włosach miękką i lśniącą korę młodego drzewa. Do Artagu przybyły lasy Pueriny.
Lurya bardzo bała się swojego przyszłego męża. Od matki dowiedziała się, że wyznawcy boga ziemi sławią się siłą, okrucieństwem i nienawiścią do innowierców, choć akurat ta cecha charakteryzowała każdego, kto czcił Awena, Ereda, Kaela czy Igina. Twardzi ludzie z gór nie przypominali w niczym delikatnych mężów z wyspy. Tak myślała Lurya, dopóki nie ujrzała Tokhara, smukłego, aczkolwiek silnego króla ze spojrzeniem pełnym miłości.
Zmęczona wyczerpującym rejsem przez Wąskie Morze, udała się na spoczynek. Mimo braku sił, spędziła noc w wygodnym łożu, rozmyślając o przyszłym mężu. Jego spojrzenie wprawiło ją w stan, jakiego się nie spodziewała. Strach opuścił jej serce. W jego miejsce przybyła ciekawość i tęsknota do wyjątkowego dla niej uczucia.
Tokhar także nie spał tej nocy. Rozkazał służbie przygotować wykwintne śniadanie, na które zaprosił Luryę. Zjedli je, nie odzywając się do siebie ni słowem. Nie wiedzieli, jak zacząć rozmowę, choć bardzo pragnęli dowiedzieć się wszystkiego o sobie nawzajem. Mimo iż w stolicy nie było zbyt wiele roślin, to otaczały ją przepiękne lasy sosnowe, które Lurya zapragnęła zwiedzić. Udali się do tego azylu błogości, by pokonać dzielącą ich ciszę. Opowiedziała mu o swej miłości do lasów, o Puerinie i wszystkim tym, co dla niej najważniejsze, a on przyglądał się jej tak, jakby prócz jej piękna nie obchodziło go nic z jej opowieści, choć słuchał bardzo uważnie.
Niespodziewanie zapytała się go, dlaczego mieszkańcy Eredu odwrócili się od stworzyciela, by czcić jego fałszywego syna. Obawiał się tego pytania, jednak nie potrafił mieć o nie żal do ukochanej. Wyznawcy boga ziemi twierdzili, że gdy Puer oddał ludziom swą nieśmiertelność, stał się zbyt słaby i odszedł z tego świata. Piecze nad nim przekazał jednemu z czterech synów, Eredowi. Ale ona pokazała mu prawdziwego boga. Pokazała mu Puera, a kłamstwa toczące umysł króla odeszły w niebyt.
Lurya wróciła do domu, by ostatnie miesiące panieństwa spędzić z rodziną. Tymczasem w Artagu nastąpiły zmiany. Berło Artagu pozwoliło królowi uwolnić umysły poddanych. Kapłanów Ereda wygnano z kraju. W ich miejsce przybyli słudzy Puera z zachodu.
Na ślub sproszono wszystkich możnych Artagu i Pueriny. Wielkie było zdziwienie Luryi, gdy postawiła swą stopę w wyzwolonym kraju, a jeszcze większe było jej szczęście, gdy ujrzała ukochanego. Tym razem nie bali się okazać uczuć względem siebie. Ślub wzięli w pełni miłości i szczęścia.
Trwało ono pięć lat. Arcykapłan Eredu, nie zaatakował, gdyż obawiał się licznej armii Tokhara. Potęgę Kaelu powstrzymywały strome góry na południowym wschodzie, a Wąskiego Morza na południu strzegła potężna flota. Kraj rósł w siłę. Ludzie bogacili się, a pokój, napawał ich serca radością. Do czasu...
Królowa stała się brzemienna. Wówczas to mevar Kahivir stworzył kolejną, straszną chorobę i posłał ją na Milth, a ta dopadła Luryę, dzień po dniu wysysając z niej życie. Tokhar wpadł w szał. Wściekły, ciskał pięściami w mury pałacu, przeklinał Puera, gdy nie odpowiadał na jego modlitwy. Na koniec brutalnie zabił uzdrowiciela, który nie zdołał uratować jego ukochanej. Artag na zawsze opuściło szczęście. Lurya, wraz z dzieckiem odeszła do Hidynu.
Król przekazał obowiązki swym sługom, a sam zamknął się w komnacie, gdzie modlił się, by bóg zwrócił ukochanej życie. Kapłani martwili się o kraj, gdyż rządy namiestników chyliły go ku upadkowi. Postanowili więc pozwolić swemu władcy skorzystać z prawa widzenia, a ten bez zastanowienia przystał na ich propozycję. Położyli go na kamiennym ołtarzu, wokół którego rozstawione były świetliste kamienie z Serfirgaru. Kapłani otoczyli go i śpiewali pieśni do boga Puera. Zamknął oczy. Gdy je otworzył, spostrzegł, iż stoi na brzegu bezkresnego morza, którego spokojna tafla, niczym lustro, odbijała obraz czystego nieba. Za nim wznosił się las pełen drzew o złotych liściach. Nad lasem górowała wieża z białego kamienia, a jej szczyt niknął w błękicie nieba. Wiodła ku niej droga ubita z lśniącego, morskiego szkła.
Na ramieniu Tokhara usiadł biały orzeł. Poczuł jak mądre, ptasie oczy, jarzące się wewnętrznym światłem, przeszywają na wskroś jego oszołomionego ducha. Ptak załopotał skrzydłami, wzniósł się ku niebu, zatoczył koło nad królem i poleciał w kierunku wieży. Tokhar podążył za nim.
Dotarł do szklanych drzwi, zdobionych lekkimi szafirami, błękitnymi topazami i twardymi diamentami. Strzegły ich posagi braci Carmoranów. Linnara, ze złota i Amara, z szorstkiego, szarego kamienia. Gdy tylko ich dotknął, kamienie zajaśniały czystym światłem, a wrota otworzyły się. Ledwie przekroczył próg, a już znalazł się na szczycie wieży. Z góry widział cały świat. Podbiegł do niego zielonooki chłopiec, o hebanowych lokach i cerze białej jak sama wieża. Na jego ramieniu siedział orzeł, ten sam, który przywiódł doń króla. Chłopiec radośnie się uśmiechnął, chwycił go za rękę i porwał w dół kręconych schodów. Po drodze mijali wiele drzwi, każde wykonane z innego materiału. Zatrzymali się przy ciężkich wrotach z czerwonej cegły. Chłopiec wskazał nań ręką, a te otworzyły się. Dalej Tokhar musiał podążyć sam. Znalazł się na zielonej polanie otoczonej starymi dębami o rozłożystych konarach, tuż pod murami czerwonego pałacu. Z opowieści domyślił się, ze jest to Puerina. Dom Luryi.
Spoglądała na niego, skryta pośród drzew, ze swym nienarodzonym synem na rękach. Widząc ją, poczuł się tak jakby widział ją po raz pierwszy. Choć nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa, zdobył się na wyraz swej miłości ciepłym uściskiem. Stali tak przez kilka sekund, długich się niczym płaszcz Pelyze. Nagle obraz zamku i drzew ustąpił miejsca ciemności, pełznącej odważnie w kierunku Tokhara, by oderwać go od ukochanej. Objął ją z całej siły, nie zamierzał jej opuścić. Jednak oczy pokrył mrok.
Obudził się leżąc na kamiennym ołtarzu, otoczony przez kapłanów. Opętany gniewem chwycił jednego z nich i rozkazał im, aby znów zesłali jego ducha do Hidynu. Niestety, z prawa widzenia skorzystać można jedynie raz życiu. Wówczas król udusił go, a blady strach padł na pozostałych kapłanów.
Tokhar odwrócił się od Puera. Mimo sprzeciwu kapłanów, wezwał nekromantę z Dagongaru, by sprowadził ducha Luryi do jej dawnego ciała. Gdyby jej dusza błąkała się gdzieś na Milth, bądź cierpiała męki na jednej z mevarskich wysp, mógłby ją wskrzesić. Ale gdy dusza raz dozna wiecznej szczęśliwości przebywania w raju, nie można jej wezwać na powrót do smutnego świata śmiertelników. Kapłani oburzeniu poczynaniami króla, opuścili Ramak
Gdy umysł władcy dosięga choroba, jej konsekwencje najbardziej odczuwają jego poddani. Skorumpowani słudzy Tokhara rozkradali jego majątek. Ludność Artagu głodowała z powodu ich nieprawych rządów. Arcykapłan Eredu, ujrzał możliwość zdobycia kraju. Tokhar praktycznie oddał mu swe ziemie, udając się z całą armią na północ.
Obłęd sięgnął zenitu. Król wezwał swe wojska z zamiarem podboju Hidynu i odzyskania Luryi. Poddanych przeraził ów rozkaz, ale żaden z nich nie mógł sprzeciwić się, póki Tokhar dzierżył Berło Artagu.
Potężna flota ruszyła na Hidyn, lecz cóż mogą zdziałać ludzkie dzieła w obliczu boskiej potęgi. Płynęli na północ pełni strachu i nienawiści do samych siebie, zmuszeni do zdrady ukochanego boga. Jedynie Tokhar, pełen zgubnej odwagi, kroczył do celu pewien zwycięstwa. Po wielu miesiącach żeglugi, na statku zbrakło jedzenia. Wielu ludzi zmarło, nim na horyzoncie wyrosła biała wieża. Żołnierze znienawidzili króla, wszyscy w głębi ducha pragnęło jego porażki, ale nikt nie podniesie miecza na władcę, póki dzierży on Berło Artagu.
Puer, widząc jak flota Tokhara zmierza na Hidyn, wezwał osiem Learów ze słońca na Milth. Otoczyły wyspę, a ich blask wypalił oczy żołnierzom tak, że nie spostrzegli lodowych gór, które wyrosły przed nimi znienacka i rozbili się o nie. Przebaczył im Puer i wpuścił ich dusze do raju, gdyż działali pod wpływem Berła Artagu. Duch Tokhara nie błąkał się po świecie, ani nie cierpiał na jednej z mevarskiej wysp. Uwięziony we własnych kościach, na dnie morza, wyczekuje w swej naiwności spotkania z ukochaną.
Podczas gdy król płynął na Hidyn, Artag zaatakował arcykapłan Eredu. Zdobył każde miasto, od rzeki Khadr po stolicę Ramak i brutalnie nawracał mieszkańców na starą wiarę, choć wiedział doskonale, że raz wyzwolonej duszy, nie sposób na powrót zniewolić. Na pomoc przybył lord Pueriny i przegnał z kraju armię Eredu.
Nowym królem został brat Tokhara, Kirak III z rodu Thraków. On to odnalazł Berło Artagu, gdy morze wyrzuciło je na brzeg.
Ostatnio zmieniony śr 19 mar 2014, 08:28 przez LordofGlory, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Skoro to ma być streszczenie, to trudno to komentować jako utwór literacki. Jednak jak na streszczenie jest miejscami zbyt szczegółowe, rozdrabniasz się na detale, choć z drugiej strony udaje Ci się uchwycić związek przyczynowo - skutkowy, więc całość jakoś się trzyma i jest logiczna, aczkolwiek ogólnie jest ona zbyt obszerna i momentami zapominasz, że to tylko streszczenie, oscylując w stronę prób zrobienia z tego opowiadania, co siłą rzeczy się nie udaje.
Tyle tylko, że cała historia jest niezbyt ciekawa; banalna, działania bohaterów szablonowe, a oni sami bez zaznaczenia wyrazistych cech, a te które są, kolidują z obrazem władców. Tło też nie jest ustawione i doprecyzowane. Końcówka prezentuje się najlepiej – jako zwarte i konkretne streszczenie. Obawiam się, że nie poradzisz sobie z opisem relacji między bohaterami jak również z teologią (mgliście przedstawioną), która wydaje się grać istotną role. To są akurat trudne tematy i trzeba mieć szeroką wiedzę (teologia) i doświadczenie (miłość i relacje między kobietą i mężczyzną), aby przekonująco o tym pisać. Nie możesz mieć pretensji do siebie, że ich jeszcze nie masz, to przychodzi z czasem. Ale musi go minąć wiele. Sugerowałbym więc skoncentrować się na innej nieco tematyce i inaczej rozłożyć akcenty, nie wnikając w powyższe zagadnienia.
Piszesz dosyć sprawnie, interpunkcja w miarę poprawna, budowa zdań lepsza lub gorsza, ale ogólnie nie jest najgorzej, styl oczywiście surowy, ale na to też trzeba czasu, za to szukasz pomysłów wkładając w to sporo pracy i jakoś prowadzisz tok narracji. Wyszło tak sobie, głównie z powodu niezdecydowania czy zamieszania, czym właściwie miał być ten tekst, ale w przyszłości na pewno będzie lepiej

Kilka potknięć rzucających się w oczy:
czujność wyspy znacznie by zmalała
Zbyt daleko idąca metafora.
W jej zielonych oczach widział wilgotny mech
No nie wiem czy to takie pociągające.
tęsknota do wyjątkowego dla niej uczucia.
Niezręczne sformułowanie w omawianym kontekście.
Niespodziewanie zapytała się go, dlaczego mieszkańcy Eredu odwrócili się od stworzyciela, by czcić jego fałszywego syna.
W tych okolicznościach nie wyobrażam sobie, aby kobieta mogła zadać to pytanie. Chyba, że jest ślepą, bezmyślną fanatyczką, pozbawioną kobiecego instynktu.
Obawiał się tego pytania, jednak nie potrafił mieć o nie żal do ukochanej.
I to ma być władca? I już stała się ukochaną? Bo zjedli razem śniadanie i poszli do lasu?
Pokazała mu Puera, a kłamstwa toczące umysł króla odeszły w niebyt.
W czasie tego spaceru? Unikaj takich absurdów. Jest to sprzeczne z logiką, psychologią, wiarą człowieka w cokolwiek, obyczajami (jakimikolwiek), relacją między ludźmi którzy planują wspólną przyszłość i wszystkim tym, co jeszcze wymyślisz.
Lurya wróciła do domu, by ostatnie miesiące panieństwa spędzić z rodziną.
Zdaje się nie po to przyjechała, aby wracać do domu i napawać się panieństwem. Zresztą, nigdy w historii tak nie bywało. Jeśli narzeczona przyjechała na dwór przyszłego, to zostawała. A jak (wbrew wcześniejszym ustaleniom – bo zawsze takie bywały - coś nie pasowało, to zamykało się w klasztorze itp.). A z drugiej strony co za władca wypuścił by ukochaną, czyli nazywając rzecz po imieniu (chyba, że chcesz napisać bajkę dla siedmiolatków) – obiekt pożądania? Jeśli bierzesz się za opis relacji między dorosłymi ludźmi, to musisz też być dorosły i rozumieć pewne kwestie, inaczej jest to naiwne i żałosne.
w wyzwolonym kraju,
Od czego wyzwolonym?
Tym razem nie bali się okazać uczuć względem siebie.
Bali się? Kogo? To mają być władcy?
Ślub wzięli w pełni miłości i szczęścia.
Brzmi fatalnie. Chyba, że jest to zanotowany punkt, abyś pamiętał, że trzeba opisać przebieg i atmosferę zaślubin.
ciskał pięściami w mury pałacu,
Pięściami się nie ciska. Są zrośnięte z resztą ciała.
Kapłani martwili się o kraj, gdyż rządy namiestników chyliły go ku upadkowi.
Brzmi nienaturalnie. Kapłani rzadko martwią się o kraj (jako organizm administracyjny zarządzany przez świeckiego władcę).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”