Ach ta szkoła...

1
Przed klasą 3f pozostała jeszcze tylko jedna lekcja. Po siedmiu godzinach nudnego i stresującego pobytu w szkole, nie chcieli nawet myśleć o tym, że za chwilę będą musieli stanąć oko w oko z największą i najstraszliwszą „wiedźmą” w szkole – panią Wolf. Pani Wolf- 55-letnia nauczycielka chemii mogła przerazić już swoim wyglądem: jej spiczasty nos, ogromna głowa, wielkie, niedopasowane do twarzy binokle i parę innych „usterek” w wyglądzie sprawiały, że była jeszcze bardziej znienawidzona przez uczniów, którzy nie mogli znieść i nerwowo wytrzymać jej lekcji. Tomek- uczeń klasy 3f, był klasowym prymusem, ale chemia była jego piętą Achillesową. Zestresowany, z nieodrobionym zadaniem i pustką w głowie, stał wraz z kolegami i koleżankami przed drzwiami klasy.

- Kumasz coś z ostatniej lekcji, Tomek?- zapytał Rafał- współmęczennik z klasy.

-Stary, jak mnie dziś zapyta to mogę zapomnieć o czwórce na koniec roku. Totalne zero w głowie, zresztą przecież wiesz, że nie cierpię chemii, a na dodatek wczoraj w ogóle nie miałem czasu na te pierdoły Wolfównej. –odparł Tomek.

- Jak to? Ty, nie znalazłeś czasu na naukę? – zapytał ze zdziwieniem Rafał.

- Całe popołudnie odśnieżałem podwórko. Po takiej harówce też nie chciałoby ci się uczyć.

- Mi to się nigdy nie chce uczyć, ty przynajmniej miałeś powód- stwierdził Rafał i w tej samej chwili rozbrzmiał w całej szkole dźwięk dzwonka, nakazujący uczniom ustawić się pod klasą.

Po minucie, z pokoju nauczycielskiego wyszła pani Wolf. Twardo stąpając po ziemi, żołnierskim wręcz krokiem, nieuchronnie zbliżała się do klasy. Uczniowie, znając jej bzika na punkcie dyscypliny szybko i sprawnie ustawili się pod klasą. Tomek stał na samym końcu, wraz z Rafałem i pocił się ze strachu. Zerkał od czasu do czasu na groźną twarz nauczycielki i marzył o tym, że to tylko senny koszmar.

- No włazisz do tej klasy czy nie?- odezwała się nieprzyjaznym głosem „profesorka” od chemii, po tym, jak zauważyła moment zawahania Tomka.

- Tak, tak, już wchodzę.- odparł drżącym głosem Tomek.

Wszyscy weszli do sali. Pani Wolf usiadła za swoim ogromnym, metalowym biurkiem i położyła na nim dziennik. W klasie zapanowała przerażająca cisza. Każdy uczeń, bez wyjątku, bał się bliższego kontaktu z „wiedźmą”, nawet ( a może przede wszystkim) wzrokowego. Wiedzieli, że nieodpowiedni wyraz twarzy, okazanie niezadowolenia czy próba podważenia nieomylności jakiejkolwiek wypowiedzi nauczycielki, może skończyć się, krótko mówiąc źle. Ciśnienie krwi uczniów sięgało granic wytrzymałości, a pani Wolf widząc w oczach swoich podopiecznych strach, spokojnie popijając kawę, delektowała się tym widokiem. W końcu otworzyła dziennik i zaczęła sprawdzać obecność.

- Adamczak- powiedziała głośno.

- Jest.- odpowiedziała uczennica.

- No do cholery jasnej, ile razy mam powtarzać, że macie mówić „obecna” albo „obecny”?! Czy to takie trudne?!

- Dobrze, pani profesor, przepraszam, zapomniałam.- Odparła Asia cichym głosem, w myśli wyklinając przedmówczynię i zdając sobie sprawę z tego, że przecież nie popełniła błędu.

- Bąk- wymówiła nazwisko ucznia siedzącego w pierwszej ławce, tuż za jej biurkiem.

- Obecny - odparł.

- Ale ty masz śmierdzące nazwisko, normalnie wstyd- wtrąciła najbardziej chamsko, jak tylko mogła.

I tak, sprawdzając przez dłuższą chwilę obecność, wyśmiała jeszcze kilka osób. Wypominała różne rzeczy: strój, sposób siedzenia na krześle, miny, a wszystko w tak umiejętny sposób, aby sprawić uczniowi jak najwięcej przykrości. Po pięciu minutach cała klasa miała jej dosyć. Nic nie mogli jednak zrobić.

- Dziś będę próbować wpajać w te wasze baranie głowy metody otrzymywania soli. Przedtem jednak „popytamy się” z ostatniej lekcji.

I w tym momencie od razu głos zabrał Tomek.

- Proszę pani, ja chciałbym zgłosić nieprzygotowanie.- powiedział.

- Słucham? Chyba wiesz, że nie uznaję nieprzygotowań. A poza tym wstań jak do mnie mówisz! - krzyknęła.

- Przepraszam, już wstaję. Ale ja naprawdę wczoraj nie mogłem, odśnieżałem podwórko.- odparł Tomek.

- Co mnie to obchodzi! To nie jest żadne usprawiedliwienie. A poza tym mogłeś uczyć się wcześniej niż wczoraj- powiedziała.

- Ale, proszę pani, ostatnia lekcja chemii była wczoraj… - wtrącił siedzący obok Tomka Rafał.

- Wiem, nie mam sklerozy w przeciwieństwie do was!- odparła podniesionym głosem nauczycielka, zorientowawszy się, że właśnie potwierdziła swoją sklerozę.- na czym ja skończyłam… ach tak, Tomku, zapraszam do odpowiedzi.

-Ale proszę pani…

- Biegiem do mnie z zeszytem.- odparła bezlitośnie.

Tomek, przełykając ślinę, podniósł się z krzesła i chwiejnym krokiem zaczął iść w kierunku miejsca tortur- dwóch metrów kwadratowych znajdujących się obok biurka pani Wolf, we wnęce między koszem na śmieci a małym stolikiem, na którym wykonywano doświadczenia..

- Szybciej, czy ty zawsze musisz się tak ślimaczyć?- powiedziała znudzona czekaniem na ucznia- stawaj tu- wskazała na legendarne już dwa metry kwadratowe. - Jakie znasz metody otrzymywania soli? Wymień co najmniej siedem, każdą przedstaw- zadała pytanie i wygodnie oparła się o swoje krzesło.

Spocony ze strachu Tomek, słysząc pytanie, z wrażenia oparł się ręką o „stolik doświadczalny”.

- Przecież pani powiedziała, że dopiero dzisiaj będziemy się o tym uczyć.- odważnie stwierdził Tomek.

- Wiem, ale skoro nie umiesz nic z ostatniej lekcji, to miałam nadzieję, że zdołasz coś wydusić z siebie na temat dzisiejszej. Widzę jednak, że trudno od ciebie cokolwiek wymagać. Oczywiście odpowiednio cię za to wynagrodzę. Masz pałę z odpowiedzi i na koniec roku dostaniesz naciągane dwa- bez skrupułów poinformowała nauczycielka. -A teraz zejdź mi z oczu!- krzyknęła.

- Jak to dwa… - jęknął Tomek. Przecież z ocen wychodzi mi prawie cztery- dodał.

- Nie denerwuj mnie nawet! Za takie podejście do przedmiotu powinieneś dostać na koniec roku ocenę niedostateczną. Ciesz się, że przejdziesz z chemii. I idź stąd już tumanie jeden!

Zrozpaczony Tomek, wolnym krokiem, z opuszczoną głową, szedł do swojej ławki. Myślał o swoich dobrych ocenach i nie mógł zrozumieć podłości nauczycielki. Cała klasa patrzyła ze współczuciem na kolegę, zdając sobie sprawę z tego, że za chwilę ich może spotkać to samo. Rafał- najlepszy kolega Tomka, nie mógł znieść niesprawiedliwości „wiedźmy”. Wiedział, że Tomek bardzo się tym przejmie i że prawdopodobnie przez tą ocenę nie otrzyma paska na świadectwie, a co za tym idzie- nie dostanie od rodziców wymarzonego skutera, na który, w mniemaniu Rafała i wielu innych ludzi solidnie zapracował. Oburzony nieuzasadnionymi decyzjami „profesorki”, systematycznie podejmowanymi już od dawna, rozgniewany także obraźliwymi słowami i zachowaniami pani Wolf w stosunku do uczniów, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce.

- Dlaczego pani jest taka głupia i wstrętna?!- wstał i wykrzyknął najgłośniej jak tylko mógł.

Wszyscy uczniowie, zdumieni tym, co powiedział ich kolega, popatrzyli na niego, a następnie na „wiedźmę”. Pani Wolf, wolno podnosząc głowę, spojrzała swoim przenikliwym wzrokiem na Rafała.

- Coś ty powiedział? Czy ja się przesłyszałam ?!- odpowiedziała nauczycielka.

-Nie, głupia baranico!- wrzasnął Rafał.

-Jak śmiesz ty…

- Niech się pani zamknie i posłucha kilka słów prawdy! Jest pani najgorszą nauczycielką w całej szkole! Zwraca się pani do nas, jak do psów, a my przecież mamy swoją godność! Gdybym powiedział, że ocenia pani niesprawiedliwie- skłamałbym. Pani nas oszukuje! Nasze oceny zależą przede wszystkim od pani humoru w danym dniu, który zawsze jest gorzej niż zły! Wymaga od nas pani wiedzy i umiejętności z lekcji, które dopiero się odbędą, a my jesteśmy ludźmi i mamy inne sprawy na głowie, niż pani obsesja na punkcie chemii! Nie pozwolimy dłużej nas tak traktować!- wykrzyczał wszystko, co leżało mu na sercu. - Zgadzacie się ze mną?- zwrócił się spokojnie do całej klasy.

Inni, mniej odważni uczniowie nie wiedzieli co robić: poprzeć go i narazić się na gniew „ wiedźmy”, czy dać sobie spokój i potraktować to wystąpienie, jako nieudolna próba obalenia dyktatorskich rządów w klasie. Nagle Tomek wrzasnął:

- No jesteście z nami czy nie?!

- Tak, ja jestem z wami, i ja, ja także- słychać było początkowo ciche głosy, później przeradzające się w straszliwe ryki chłopców i dziewcząt, którzy, nabrawszy odwagi, zaczęli wyklinać i wyzywać „profesorkę”:

- Psychopatka! Wariatka! Niech pani wynosi się z naszej szkoły! Nie chcemy pani! – to tylko przykładowe zwroty uczniów do nauczycielki, która, co dziwne siedziała cicho, patrząc prosto w oczy każdemu z uczniów, który wypowiadał pod jej adresem wulgarne słowa.

W sali panował okropny huk, uczniowie krzyczeli i walili książkami w ławki. Pani Wolf nie panowała już nad sytuacją. Nagle otworzyły się drzwi i do klasy wszedł dyrektor szkoły, który „zwabiony” wielkim hałasem postanowił zainterweniować.

- Co tu się dzieje…? – powiedział oburzony, zwracając się w stronę nauczycielki.

- Nic panie dyrektorze, ja już nie mogę tak dłużej, rezygnuję- odparła ze łzami w oczach i wybiegła na korytarz, mijając się w drzwiach ze swoim pracodawcą.

- Co wyście zrobili najlepszego…? – zapytał uczniów, nie oczekując odpowiedzi i pobiegł za panią Wolf.

W klasie zapanowała cisza. Nikt nie wiedział, co robić. W końcu głos zabrał Rafał.

- Hehe, wykurzyliśmy ją stąd. Nikt wcześniej przez 30 lat tego nie dokonał, a nam się udało!

- Zesrało się! Wiesz, co teraz z nami zrobią? Wywalą nas ze szkoły!- wrzasnęła zdenerwowana Asia.

- Nie sądzę. Myślę, że w najgorszym wypadku obniżą nam zachowania, wezwą starych i każą nam ją przeprosić. Ale przynajmniej pokazaliśmy jej, że nie pozwolimy sobą pomiatać i że potrafimy walczyć o sprawiedliwość! Mówię wam, to, co zrobiliśmy wyjdzie nam na dobre, a nawet jeśli nie, to kiedyś będziemy mogli powiedzieć naszym dzieciom, że byliśmy walecznymi uczniami- zakończył Rafał.

- Na pewno tak będzie, jak mówisz- odezwał się Tomek.- A ja zapomniałem ci podziękować za uratowanie od bani: dzięki stary, nie wiedziałem, że jesteś zdolny do takich rzeczy- dodał z uśmiechem na twarzy.

- Drobiazg- odparł Rafał i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.





Oceńcie proszę.

2
Hm..........Początek bardzo dobry, od mniej więcej wejścia do klasy zaczyna się robić coraz gorsze aż niestety do samego końca. Bardzo mi przykro, że tak źle to oceniam, ale mam nadzieję, ze nie zniechęci cię to do dalszego publikowania. No i jeszcze z tym stylem to tak troszkę niebardzo :/

Pozdrawiam

3
a pani Wolf widząc w oczach swoich podopiecznych strach, spokojnie popijając kawę, delektowała się tym widokiem


moim zdaniem lepiej byłoby "a pani Wolf, spokojnie dopijając kawę, delektowała się widokiem strachu w oczach swoich podopiecznych."


Dziś będę próbować wpajać w te wasze baranie głowy metody otrzymywania soli


zmień raczej na: "Dziś spróbuję wpoić w te wasze baranie głowy metody otrzymywania soli", bo inaczej zdanie jest niegramatyczne :)





znalazłam jeszcze kilka mniejszych błędów, ale nie będę ich tu wszystkich wypisywać...

Ponadto powinieneś zastanowić się nad przecinkami - moim zdaniem ich duża część jest zupełnie niepotrzebna, choć moze nie powinnam się do tego przyczepiać, bo mnie zaraz wszyscy zjadą :P:P:P



Muszę przyznać, że styl masz niezły. Wymaga oczywiście warsztatu, ale w końcu nikt nie jest doskonały ;)

treść skomentuję krótko - co kto lubi.



pozdr :*
"But I'm on the outside, I'm looking in

I can see through you, see your true collors

Cause inside you're ugly, You're ugly like me

I can see through you, see to the real you.."

4
a pani Wolf widząc w oczach swoich podopiecznych strach, spokojnie popijając kawę, delektowała się tym widokiem


Moim zdaniem najlepiej by bylo:



A pani Wolf, widzac strach w oczach podopiecznych, spokojnie popijała kawę, delektując się tym widokiem.



<nie zwracajac oczywiscie uwagi na "widząc" i "widokiem" uzyte tak blisko siebie>



PS: bardziej zgadzam sie niestety z Wiola niz z CZzE :) (odnosnie stylu itd.)

5
Całkiem znośne opowiadanko. Przy końcówce (jak ten chłopak krzyczy) dialogi wydają się być niższych lotów...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
znośne, ale nie porywające. myślę, że musisz popracować.

na początku mnie zainteresowało, ale potem... niestety



P.S. chociaż pomysł wrzeszczejnia na nauczycielkę jest wspaniały... :P drżyjcie belfrowie :P
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

7
trochę zbyt poprawne to opowiadanie, na mój gust; dialogi uczniów wydały mi się sztuczne - sformułowania w stylu "starzy", "zesrało się", "bania", nie równoważą całej reszty np. tego fragmentu o sprawiedliwości i dumie przyszłych dziatek; w szkole też miałem spięcia z belframi ale ich przebieg był trochę inny - bardziej żywiołowy, czasami zabawny, ale z pewnością mniej "ulizany" (nie mylić z chamskim czy agresywnym); może dlatego to opowiadanie wydaje mi się nieautentyczne (choć postać nauczycielki była dosyć wiarygodna);



ogólnie tekst w porządku - taka opowiastka życzeniowa, w stylu "na piękną kobietę napadło trzech zbirów, dałem im wycisk, ona z wdzięczności rzuciła mi się w ramiona i żyliśmy długo i szczęśliwie".



zdrówko

8
Postać nauczycielki wiarygodna?! Boże, gdzie Ty chodzisz do szkoły?! Ja w życiu nie spotkałem takiej "baby". Najpierw, ta nauczycielka, jest taka ostra, nieugięta, nieczuła, a później ucieka ze łzami w oczach? Coś mi się wydaję, że Daniel chciał wyleczyć (pisząc te opowiadanie) jakąś swoją frustrację, złość dotyczącą szkoły. Nie mam pojęcia do jakiej kategorii można by zaliczyć Twoje opowiadanie... Nie ma w nim nic pociągającego, świeżego, interesującego... Bynajmniej dla mnie. Ot co, jakaś kartka z pamiętnika - pamiętnika ucznia pierwszej klasy podstawówki, który wyolbrzymia wszystkie sprawy, które mu się nie układają. Narracja słaba, dialogi też... Tak jak mówiłem, dla mnie nic ciekawego, ale w końcu jestem tylko jednym z miliardów zwykłych zjadaczy chleba. Pozdrawiam i życzę sukcesów we wszystkich dziedzinach życia.
Bohaterowie muszą zabijać potwory i zawsze je znajdą - jeśli nie na świecie, to w samych sobie.



Biedny człowieku, nie miej przed oczyma tego, czym jesteś, lecz to, czym będziesz.

9
sztuczne. żADEN nauczyciel nie mówi do uczniów w taki sposób.

koloryzujesz za bardzo.
And if you go,

I wanna go with you

And if you die,

I wanna die with you,,,





Take your hand and walk away

10
Właśnie o tym mówiłem. Nie wiem, czy on to koloryzuje:D Powiedziałbym raczej, że pozbawia kolorów:)
Bohaterowie muszą zabijać potwory i zawsze je znajdą - jeśli nie na świecie, to w samych sobie.



Biedny człowieku, nie miej przed oczyma tego, czym jesteś, lecz to, czym będziesz.

11
do szkoły już nie chodzę od pewnego czasu - już zakończyłem ten typ edukacji; miałem styczność z różnymi nauczycielami - od wariatów do świetnych ludzi (z niektórymi fajnymi do dzisiaj utrzymuję bliskie kontakty, spotykamy się i wypijamy to czy owo);

pisząć "wariaci" nie koloryzuję - gdybym opowiedział kilka epizodów z ich zajęć i tak by mi nikt nie uwierzył; jeden przykład - kilka osób oddaje sprawdziany, nauczyciel krótko rzuca na nie wzrokiem, zaczyna z furią drzeć je na kawałki, wrzuca do kosza, zapala papierosa (w klasie) a do uczniów wrzeszczy: "spierdalać!"; wiarygodne? ale prawdziwe.



abstrachując od własnych doświadczeń, słyszałem parę opowiadań ludzi, których edukowała kadra mająca za sobą doświadczenia z okresu wojny; niektórzy z tych nauczycieli siedzieli w obozach koncetracyjnych; piętno tych obozów czasami przekładało się na sposób prowadzenia zajęć;

dramat uczniów i prowadzących zajęcia; cóż - tak to bywa;



zdrówko

12
Heh, słyszałem coś niecoś, jak traktowano ludzi w czasach komuny, i nie tylko w szkole, ale myśle, że te czasy przeminęły. Teraz takie opowiadania (jak Daniela) wydają się kompletnie zmyślone, nieudolne itd... Prawie nikt nie chce czytać takich rzeczy, bo nie chcą wracać do czasów tak smutnych i tragicznych dla społeczeństwa. Dzisiaj to uczniowie mówią nauczycielą "spierdalać" i nikogo to nie dziwi. Palą w klasie. A jak jakiś nauczyciel podpadnie to przestają chodzić na jego lekcje:) Tak wygląda dzisiaj szkoła. I szczerze podziwiam nauczycieli, którzy potrafią zapanować nad młodzieżą i ją zainteresować, sprawić, że lekcje są czymś wyjątkowym, czymś naprawdę wartym uwagi, ale niestety takich nauczycieli jest garsta; bardzo niewielu.
Bohaterowie muszą zabijać potwory i zawsze je znajdą - jeśli nie na świecie, to w samych sobie.



Biedny człowieku, nie miej przed oczyma tego, czym jesteś, lecz to, czym będziesz.

13
a gdzie tam za komuny - mój przykład był z końca lat '90 (może '98);

muszę dodać, że ta szkoła cieszyła się nawet pewnym prestiżem;

faktycznie sytuacja w szkole ma się zupełnie inaczej niż kiedyś - ale nie wiem na ile media mają wpływ na kreowanie tego wizerunku (przypuszczam, że duży); gdy się czyta czy ogląda niusy, ma się zewsząd wrażenie ciągłego stanu zagrożenia;



zdrówko
Ostatnio zmieniony śr 24 maja 2006, 17:53 przez (...), łącznie zmieniany 2 razy.

14
To albo za bardzo wyolbrzymiasz problem, albo jesteś... nie wiem skąd:)
Bohaterowie muszą zabijać potwory i zawsze je znajdą - jeśli nie na świecie, to w samych sobie.



Biedny człowieku, nie miej przed oczyma tego, czym jesteś, lecz to, czym będziesz.

15
no widzisz, kochany; trzeba trochę pożyć i przeżyć żeby coś wiedzieć :P

a nie, że "w mojej szkole tego nie ma - więc nigdzie tego być nie może";



zdrówko
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron