Ostatnia przysługa # 2

1
Ostatnia przysługa (# 2)





… Poprosiłem o trzecią kolejkę Whisky. Nie lubię tego pić, ale piję, by nadać sobie odwagi, by zamroczyć sumienie. To pomaga, alkohol opóźnia moje smutki i poczucie winy.

To mój pierwszy raz, dlatego muszę być pewny i zdecydowany. Nie ma czasu na wątpliwości i żal. Bar, w którym siedzę jest ciasny i zadymiony. Denerwuje mnie ta dusząca mgła, choć sam palę na potęgę. Lekkim ruchem głowy daje znać barmanowi, żeby szykował dla mnie trunek. On mnie zna, pierwszy raz widzi, ale zna, wie, po co przyszedłem do tej speluny. Wie, po co tu siedzę. Jego wzrok jest obojętny, nie chce się mieszać w takie sprawy. Wyczuwam jego podświadome zezwolenie, jakby mówił:

-tylko zrób to po cichu i zniknij. Dla mnie cię nie ma-

Mam do niego szacunek, do jego zimnego opanowania. Lampa wisząca nad moim stolikiem już prawie nie świeci. Rzuca tylko lekka poświatę na jego środek. Ten stary mebel ledwo się trzyma, jest pewnie starszy od każdego, siedzącego tu pijusa. Siedząc na tym miejscu czuje się anonimowy. Półmrok i ściana dymu odgradzają mnie od całej tej bandy pijaczyn i lumpów. Obok mnie stary dziad dopija już chyba ósmego browara. Ledwo wlewa te siki do przeżartego od wódy gardła. Zaraz się przewróci i zrobi spektakl dając pretekst do śmiechu dla reszty tych zakazanych mord. Jednak nie , siedzi twardo, pewnie i tak już nie wstanie ze swego miejsca. Nie mogę na niego patrzeć, wzbudza we mnie odrazę i agresję. Jednostki jego pokroju to pasożyty, podludzie… Odwracam wzrok.

Czekam. Napięcie rośnie, ale stłumione przez zaczynający działać alkohol. Dałem znać barmanowi, żeby nalał następną kolejkę. Jeszcze jedna Whisky i będzie w sam raz. Nie mogę się upić, muszę być trzeźwy, ale bardziej pewny. Po drinku zapalę, cały czas myślę o papierosie, odkąd tu usiadłem. Nie palę jak pije, to mnie zamula, zgniata mi myśli. Kombinacja alkoholu i nikotyny spowalnia dynamizm moich ruchów…

Uwielbiam palić, dlatego zapale, ale dopiero po czwartej Whisky, dopiero po. Barman już idzie, chyba się mnie boi, tylko do mojego stolika podchodzi:

-Czeka pan na kogoś ? – zapytał jakby oznajmiając. Popatrzyłem mu w oczy i z pewnością zaprzeczyłem:

-Nie, to po prostu, samotna noc- subtelnie się uśmiechną i odszedł bez wyrazu. Nie dowierzał.

Chciałbym iść do toalety! Nie mogę, musze czekać i obserwować tego typa, który siedzi przy stoliku obok baru. Cos notuje, jest nerwowy, pali fajkę za fajką i chleje niepewnie piwo. Cały czas się rozgląda, spokojnie go obserwuje i czekam. Siedzę daleko od niego, a i tak dostrzegam te trzęsące się łapy. To ćpun, pochłania kokainę jak odkurzacz. Tyle ile wciąga, nie sprzedał sam sławny Pablo z Kolumbii. To chudy zniszczony wrak człowieka, deliryczny pasożyt z płaską twarzą, pełna wypalonych od koksu dziur. Wszystko to, całe życie, postawa i wygląd… skazały go. Czekam.

Skończyłem Whisky. Teraz papieros, kocham tę celebrację. Sięgam po paczkę Luckih, wyciągam sztukę i lekko roluje w palcach nad popielniczka, by rozluźnić znajdujący się w środku tytoń. Ogień. Papieros. Smak życia

Zauważyłem, że barman gdzieś zginą, ale już idzie, jakiś zdenerwowany. Co go wyprowadziło z równowagi? Wszedł za swój bar, czegoś szuka, nerwowo się rozgląda. Coś zgubił? Wprowadził mnie w niepokój, może zaraz wyciągnie wielką spluwę i odstrzeli mi łeb… To tylko moje paranoje, może alkohol…

Już mnie to nie obchodzi, kieruje wzrok na kolesia, tego ćpuna. Wstał nerwowo, dopił resztkę piwa i szybkim krokiem zmierza do kibla. Czekam niech wejdzie i się rozgości. Zamkną drzwi. Parę sekund, muszę wstać od stolika. Widzę wzrok barmana, wlepiony w moje ruchy. Patrzę mu w oczy, kiwam delikatnie głową jak wcześniej, gdy zamawiałem kolejne Whisky. On skromnie się uśmiecha i odwraca. Zmierzam do toalety, drzwi u wejścia są wahadłowe, jak w saloonach dzikiego zachodu z amerykańskich filmów. Ostrożnie popycham je dwoma palcami. Skrzypią. Co za obleśny sracz! Ciasny, na jeden kibel i pisuar, nawet umywalki nie ma. śmierdzi i jest piekielnie brudno.

Widzę go, kończy załatwiać sprawy w pisuarze, jedną ręka podpiera ścianę. Idealnie pasuje, ta jego sponiewierana postać do tego syfu, sam wygląda jak ten zaszczany pisuar… Patrzę na niego i sięgam po mój ulubiony, ostry jak sierp nóż z drewnianą rączką. To nie robota dla przyjaciela glocka, robi za dużo hałasu. Wystarczy drugi dobry kumpel nożyk. Nawet jakby ten pętak był z żelaza, nie miałby żadnych szans.

Skończył, zdechną, przeklną coś pod nosem, zrobił krok i staną jak wryty. Przestraszył się jak dziki szczur, który napotkał na swojej drodze zagrożenie. Widzę jego oczy, puste i przekrwione. Jest przerażony, pewnie już wie, że ten nóż, który trzymam, nie jest przeznaczony do dłubania w zębach. Ten nóż chce wytłoczyć litry jego krwi… Coś tam do mnie burka, jąka się:

-to ty, tak, ty. Poczekaj, wiem, że się popierdoliło, źle zrobiłem, źle, odłóż nóż, źle zrobiłem, odłóż…- Chwytanie się brzytwy, wołanie o nadzieję, o litość, zbawienie-nie zabijaj-

Już nie słucham, tylko zastanawiam się jak najprofesjonalniej wykonać pracę… Gardło, szybko, boleśnie w okolice krtani, żeby nie pisną nawet. Po co zrywać na równe nogi całą tę hałastrę z baru…

Zwala się na mnie jego trup, prawie dostałem struga krwi, ale byłem od niej szybszy. To dlatego, że nie wypiłem piątej Whisky. Jego zwłoki delikatnie umieszczam na sedesie zamykam liche drzwi do kibla. Chowam nóż do pochwy przy pasku i zakrywam kurtką. Jeszcze sprawdzam czy nie ubabrałem się krwią. Nie. Uspokajam nerwy i czekam chwile aż ochłonę. Szybko poszło, gardziłem nim, ułatwiło mi to mój pierwszy raz. żal może będzie, ale chyba później, po momencie szoku, to w końcu był człowiek, istota ludzka… Banały…

Znów odpycham wahadłowe drzwi, jestem na sali, nikt nie zwraca na mnie uwagi. Wszyscy są nawaleni w sztok i wylewają się śmierdzącymi pawiami, na temat swoich żałosnych, przegranych istnień. Barman stoi za barem, patrzy na mnie i spokojnie poleruje szklankę. Zauważyłem następną kolejkę stojącą na barze, przygotowana dla mnie i zamówiona gestem kiwnięcia przed wyjściem do kibla. Powoli podszedłem do baru, wzrok barmana nie opuszczał mnie nawet na chwilę. Chwyciłem szklankę i na jeden łyk wypiłem całą jej zawartość.

-koniec samotnego wieczoru zdaje się, proszę pana- Mówi to w stresie. Jest niepewny

-udał się przynajmniej?- Drżą mu ręce

-Na to wygląda, że tak- Mówię mu to z drobnym uśmiechem, żeby się bardziej spoufalił i rozluźnił. Płace za alkohol i wychodzę:

-To za Whisky i dodatek… za kłopot- On wie, jaki kłopot. Mówiąc to wiem, że rozumie i wykupuje sobie jego ciszę i swój spokój człowieka anonimowego, nieistniejącego. Te papierki wszystko załatwią i załatwiały od wieków

-dziękuję panu i polecam się…- Zgarną kasę i już mu jest lepiej, wzbogacił się. Coś innego go teraz interesuje. Wydatki.

Wyszedłem na zewnątrz, pada, a mgła jest jeszcze większa niż w tej spelunie. Jest 22:03, zaraz podjedzie czarny Jaguar, a w nim Majk. Mam jeszcze czas na papierosa…
"molo to taki rozczarowany most..."





James joyce

2
jak dla mnie tekst chaotyczny. Nie wiem, o co tak naprawdę chodzi. Po co to pierwsze morderstwo, jaką sprawę miał załatwiććpun. nie wiem nawet czy to tylko fragment, czy taka dziwna całość. Sporo błędów, słaby styl - nie trzymający w ogóle w napięciu, nie realistyczny.

Pomysł: 3-

nie podobał mi się. nie przekonał mnie i nic nie pokazał. spodziewałam się czegoś lepszego.

Styl: 3-

jak dla mnie po prostu słaby, ale nie beznadziejny.

Schematycznosć: 2+

w sumie nic nowego i nic nadzwyczajnego... nudy

Błędy: 2
ale piję, by nadać sobie odwagi, by zamroczyć sumienie.
nie można nadać sobie odwagi. powtórzenie by


Denerwuje mnie ta dusząca mgła, choć sam palę na potęgę[...] Uwielbiam palić, dlatego zapale, ale dopiero po czwartej Whisky, dopiero po.
ok, pierwsze zdanie mówi czytelnikowi, że bohater siedzi w zadymionym pubie i też pali papierosy. poczym oznajmnia, że zapali dopiero po czwartm kieliszku, bo nie lubi palić podczas picia... coś tu nie gra.



Ogólnie: 2

nie podobało mi się.



pozdrawiam serdecznie

Lan
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

odpowiedź

3
Witam , na wstępie dziękuję za ocenę, wiadomo, nie każdemu może to moje pisanie przypaść do gustu. Wezmę do siebie zarzuty postawione przez ciebie LANIE, bo przecież po to tu jestem, żeby poprzez waszą krytykę, poprawiać własny styl. Jeśli przeczytałeś "Ostatnią przysługę nr 1" to domyślasz się , że chce zrobić mały zbiór opowiadań o tajemniczym bohaterze...

Napisałeś, że mój tekst jest chaotyczny, zgadza się, jest. Zauważ , że to czemuś służy, bohater bije się z własnymi myślami itp itd. Zresztą ja nie chcę się tu teraz tłumaczyć i dopisywać wielkich znaczeń , to wasze zadanie. Ta seria opowiadań będzie pewnego rodzaju puzzlami, które trzeba poskładać, stąd te niepowyjaśniane rzeczy. Poza tym, przecież jeśli wszystko jest rzucone kawa na ławę, to czy nie wydaję ci sie to trochę nudnawe. Jeszcze raz dziękuję za ocenę co do błędów masz 100% racji, nad tym pracuję cały czas.

Może będziesz ciekawy jak dalej się to wszystko rozwinie i potoczy. Błędy poprawie i będę pisał następne części tej układanki. Nie muszę ich tu wrzucać, żeby nie razić twego wrażliwego oka. Chciałbym uzyskać oceny innych, z grona weryfikatorów, jeśli wszyscy stwierdzicie, że to beznadzieja, to nie umieszczę kolejnych opowiadań "Ostatniej przysługi". Proszę jednak o obiektywne podejście do sprawy... Przecież macie dawać przykład.

Dziękuję, pozdrawiam i proszę, tego wpisu nie traktować jako zaczątek jakiejś kłótni między nami czy walki na ambicje. To przecież ma być przyjemność, bo pisanie to wolność....



blesss
"molo to taki rozczarowany most..."





James joyce

4
siedzącego tu pijusa. Siedząc na tym miejscu czuje się
Powtórzenie. Poza tym, "czuję".


odszedł bez wyrazu
Bez wyrazu to jest niedoprawiona zupa, a on odszedł bez słowa.



Patrzę, że polskich form nie znasz:
subtelnie się uśmiechną

że barman gdzieś zginą

Zamkną drzwi
Poszukaj gdzieś sobie, jak wygląda forma czasownika w trzeciej osobie, l. poj, r. męskiego, może sie nauczysz.



Zapis dialogów też leży i nie ma siły kwiczeć. Końcówki "ą", "ę" poszły do lasu. Przez to tekst sprawia wrażenie niechlujnego.


Na to wygląda, że tak
Strasznie pokręcone. Wystarczyłaby odpowiedź "na to wygląda".





Dobrze oddałeś klimat panujący w barze, gorzej już z przeżyciami bohatera. Jak dla mnie był zbyt obojętny i spokojny jak na swoje pierwsze morderstwo. Nie udało Ci się zbudować napięcia przed sceną kulminacyjną, czyli zabójstwem. Właściwie było wiadomo, co zrobi, że go zabije, bez problemu, bez chwili wahania, bez jakiegoś błysku świadomości w ostatniej chwili... Ot, zabije i sobie pójdzie - nuuudy.

Dodane po 1 minutach:

Nie sztuką jest stworzenie zabójcy bez uczuć i wyrzutów sumienia, któremu zależy tylko na dobrym wykonaniu roboty. Sztuką jest stworzenie człowieka z krwi i kości.

5
Na początek powiem, że Lan to niewiasta.



Jednak do rzeczy.

Poprę Lan w kwestii stylu. Rzeczywiście jest słaby. Od tekstu powinno się czuć jakieś napięcie, a w tym przypadku nie było go w ogóle. Nawet w bajkach dla dzieci są jakieś emocje, a tu susza. Przemyśl to proszę.



Na początku piszesz:
To mój pierwszy raz,
żeby po chwili dodać:
sięgam po mój ulubiony, ostry jak sierp nóż z drewnianą rączką. To nie robota dla przyjaciela glocka, robi za dużo hałasu
Skąd ta wiedza? Z filmów? Póki co wygląda jakbyś przeczył sam sobie. Tak jakbyś po chwili zapomniał co pisałeś na początku.



Pomysł mnie nie porwał. Nie zaciekawił do tego stopnia żeby spojrzeć na następną część. To coś musi znaczyć. Chyba, że się mylę.

Do tego schematycznie opisane.



Błędy wymieniły Obywatelka i Lan



Ogólnie nie podobało mi się. Nic świeżego. Za ten tekst dałbym podobną ocenę, do tej którą wystawiła Lan. W tej kwestii jestem z nią zgodny.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Dziękuję wszystkim za te rady i oceny, rzeczywiście mój tekst to klapa i muszę go poprawić, za szybko go wrzuciłem. Poprawie go , a najlepiej napiszę i wrzucę całość, może wtedy będzie lepiej. DZIEKI , JESTEśCIE BARDZO POMOCNI





BLESSS
"molo to taki rozczarowany most..."





James joyce
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”