Latest post of the previous page:
To bardzo chrystianocentryczne myślenie. Wampiry właściwie wywodzą się z tradycji o wiele starszych niż wiara chrystusowa. Były elementem folkloru i mitologi pogańskich Słowian. Fakt, proces homogenizacji kulturowej doprowadził do połączenia wątków nowej religii z postaciami ze starych wierzeń, ale to jest zjawisko powszechne. Ludzkie wierzenie religijne działają geologicznie, powolnie nakładające się na siebie kolejne warstwy, wystarczy pogrzebać a okazuje się, że mamy do czynienia z niesamowicie długą linią tradycji, której często sami sobie nie uświadamiamy.Drakuli B. Stokera ZAWSZE mamy motyw wiary, że wampiryzm jest albo darem Szatana, klątwą Boga, kreacjonistycznym tworem sił wyższych i świętych itd.
Sam wampiryzm kulturowy nie musi jednak wiązać się ściśle z eschatologią chrześcijańską. Zostało to już tu zresztą pokazane, poprzez odwołanie do istot wampirycznych z innych kręgów kulturowych, które nie zostały spenetrowane przez kultury chrześcijańskie. Przekonanie, ze krew jest medium w której przechowywana jest esencja życiowa i "dusza" człowieka jest powszechne i starsze niż obecnie popularne tradycje. Jak wspominałem, to kwestia długotrwałych procesów kulturowych i pewnych zakorzenionych pod ludzką czaszką mechanizmów.
Nie ma też powodu, by utożsamiać kwestii duszy i nieśmiertelności z konkretną wiarą czy wyznaniem religijnym. takie stawianie sprawy jest zwyczajnie nudne.

Co się zaś tyczy wampiryzmu jako zjawiska biologicznego. Oczywiście, że znamy gatunki zwierząt, w tym ssaków, żywiących się krwią. Ewolucja jest pod tym względem bardzo oportunistyczna, jeżeli coś działa, będzie obecne. Trochę jak wolny rynek, jeśli da się zarobić na kopaniu rudych sierot, ktoś zacznie pobierać za to bilety.

Całkiem wiarygodnym i wcale nie tak trudnym podejście byłoby traktowanie wampiryzmu jako choroby kulturowej, głęboko zakorzenionej w danej społeczności. Powiedzmy, że odizolowana grupa etniczna, żyjąca w warunkach permanentnego zagrożenia i bliskości śmierci, do tego kultywująca tradycje chorej fascynacji tym co ostateczne, mogłaby wykształcić taką jednostkę "chorobową". Zwłaszcza jeśli życie takie wspólnoty obudowane byłoby licznymi tabu.
Tak z bardziej znanych przykładów chorób kulturowych (tak by pokazać kontekst):
- Koro koro: obecna głównie w Azji południowo wschodniej. Dotykający młodych mężczyzn lęk przed tym, ze ich genitalia znikają w ciele (jak głowa żółwia chowającego się w skorupie). Znane były przypadki "domowych" sposób zapobieganiu temu rzekomemu schorzeniu.
-Afrykańska panika złodziei penisów (przepraszam, że póki co tak w jednym klimacie

-Amok: coś bliższego nam, bo przynależne kulturze latynoskiej. Rzekomo nagłe ataki emocjonalne, w których ofiara traciła panowanie nad sobą i swoim zachowaniem, potrafiło to prowadzić do zbrodni.
-Histeria: choroba kulturowa znana chyba od starożytności, miała dotykać głównie kobiety i objawiać się spazmami, brakiem samokontroli, atakami manii.
I moje ulubione:
-Gorączka wendigo (obecna u Indian Algonkin i generalnie plemion północno wschodnich): kompulsywna potrzeba spożywania ludzkiego mięsa nawet jeśli inne źródła pożywienia są dostępne, w źródłach pisanych zachowały się pojedyncze przypadki. Zaburzenie wiązało się z bardzo silnym tabu kanibalizmu i potężnym lękiem przed zostaniem wykluczonym z grona ludzi.
To co tu przekazałem to oczywiście, żadna wiedza tajemna. Wiki i Google zawierają całą masę informacji na ten temat. Chciałem tylko pokazać jak można do sprawy podejść "scjentystycznie" bez wykorzystywania ewolucji, która i tak już jest tak masakrowana potocznymi interpretacjami, że powinna zostać objęta kolejną edycją orkiestry Owsiaka.

Dla komfortu rozmowy dodam, nie chodzi mi tu koniecznie o interpretacje teorii ewolucji w tym wątku. miałem na myśli ogólny społeczny obraz tej teorii naukowej w różnych środowiskach.
Co jednak najważniejsze, to Ty, autor, decydujesz co i jak. Twoja krucjata i Twoje konie.
