16

Latest post of the previous page:

Drakuli B. Stokera ZAWSZE mamy motyw wiary, że wampiryzm jest albo darem Szatana, klątwą Boga, kreacjonistycznym tworem sił wyższych i świętych itd.
To bardzo chrystianocentryczne myślenie. Wampiry właściwie wywodzą się z tradycji o wiele starszych niż wiara chrystusowa. Były elementem folkloru i mitologi pogańskich Słowian. Fakt, proces homogenizacji kulturowej doprowadził do połączenia wątków nowej religii z postaciami ze starych wierzeń, ale to jest zjawisko powszechne. Ludzkie wierzenie religijne działają geologicznie, powolnie nakładające się na siebie kolejne warstwy, wystarczy pogrzebać a okazuje się, że mamy do czynienia z niesamowicie długą linią tradycji, której często sami sobie nie uświadamiamy.

Sam wampiryzm kulturowy nie musi jednak wiązać się ściśle z eschatologią chrześcijańską. Zostało to już tu zresztą pokazane, poprzez odwołanie do istot wampirycznych z innych kręgów kulturowych, które nie zostały spenetrowane przez kultury chrześcijańskie. Przekonanie, ze krew jest medium w której przechowywana jest esencja życiowa i "dusza" człowieka jest powszechne i starsze niż obecnie popularne tradycje. Jak wspominałem, to kwestia długotrwałych procesów kulturowych i pewnych zakorzenionych pod ludzką czaszką mechanizmów.

Nie ma też powodu, by utożsamiać kwestii duszy i nieśmiertelności z konkretną wiarą czy wyznaniem religijnym. takie stawianie sprawy jest zwyczajnie nudne. ;)

Co się zaś tyczy wampiryzmu jako zjawiska biologicznego. Oczywiście, że znamy gatunki zwierząt, w tym ssaków, żywiących się krwią. Ewolucja jest pod tym względem bardzo oportunistyczna, jeżeli coś działa, będzie obecne. Trochę jak wolny rynek, jeśli da się zarobić na kopaniu rudych sierot, ktoś zacznie pobierać za to bilety. :)

Całkiem wiarygodnym i wcale nie tak trudnym podejście byłoby traktowanie wampiryzmu jako choroby kulturowej, głęboko zakorzenionej w danej społeczności. Powiedzmy, że odizolowana grupa etniczna, żyjąca w warunkach permanentnego zagrożenia i bliskości śmierci, do tego kultywująca tradycje chorej fascynacji tym co ostateczne, mogłaby wykształcić taką jednostkę "chorobową". Zwłaszcza jeśli życie takie wspólnoty obudowane byłoby licznymi tabu.

Tak z bardziej znanych przykładów chorób kulturowych (tak by pokazać kontekst):
- Koro koro: obecna głównie w Azji południowo wschodniej. Dotykający młodych mężczyzn lęk przed tym, ze ich genitalia znikają w ciele (jak głowa żółwia chowającego się w skorupie). Znane były przypadki "domowych" sposób zapobieganiu temu rzekomemu schorzeniu.

-Afrykańska panika złodziei penisów (przepraszam, że póki co tak w jednym klimacie :P ): Paniczne przekonanie, że obcy, za pomocą czarów, potrafi ograbić swoja ofiarę z przyrodzenia. Dochodziło z tych powodów do linczy.

-Amok: coś bliższego nam, bo przynależne kulturze latynoskiej. Rzekomo nagłe ataki emocjonalne, w których ofiara traciła panowanie nad sobą i swoim zachowaniem, potrafiło to prowadzić do zbrodni.

-Histeria: choroba kulturowa znana chyba od starożytności, miała dotykać głównie kobiety i objawiać się spazmami, brakiem samokontroli, atakami manii.

I moje ulubione:
-Gorączka wendigo (obecna u Indian Algonkin i generalnie plemion północno wschodnich): kompulsywna potrzeba spożywania ludzkiego mięsa nawet jeśli inne źródła pożywienia są dostępne, w źródłach pisanych zachowały się pojedyncze przypadki. Zaburzenie wiązało się z bardzo silnym tabu kanibalizmu i potężnym lękiem przed zostaniem wykluczonym z grona ludzi.

To co tu przekazałem to oczywiście, żadna wiedza tajemna. Wiki i Google zawierają całą masę informacji na ten temat. Chciałem tylko pokazać jak można do sprawy podejść "scjentystycznie" bez wykorzystywania ewolucji, która i tak już jest tak masakrowana potocznymi interpretacjami, że powinna zostać objęta kolejną edycją orkiestry Owsiaka. :D

Dla komfortu rozmowy dodam, nie chodzi mi tu koniecznie o interpretacje teorii ewolucji w tym wątku. miałem na myśli ogólny społeczny obraz tej teorii naukowej w różnych środowiskach.
Co jednak najważniejsze, to Ty, autor, decydujesz co i jak. Twoja krucjata i Twoje konie. :)

17
Bardzo ciekawe pomysły mi tu dałeś, szczególnie te schorzenia, postrzeganie wampiryzmu kulturowo i z pewnością to wykorzystam. Ja jednak wolę iść w stronę fizycznej manifestacji, którą to za pomocą tych licznych kultur, prądów psychologii, przykładów kompletnego padnięcia na łeb etc. ludzkość interpretuje krwiopijców. Mówi się, we wszystkim tkwi ziarno prawdy, chcę pokazać coś w tym stylu, we wszystkim tkwi ziarno prawdy, ale tam obok stoi zamaskowane drzewo skąd te ziarenka się biorą :P

Nie wiem jak reszta Weryfikatorium, ale dla mnie wampir BEZ fizjologicznie uwarunkowanego pragnienia krwi, kanibalizmu, schorzenia tkanek, które powodują poważne lub śmiertelne oparzenia po wystawieniu na słońce i zdolności sprawiających, że jest lepszy od człowieka jest po prostu nudny. Wtedy jest przykładem psychopaty z trudnym, bezstresowym dzieciństwem albo emo. Bardziej pasujący motyw pod kryminał albo odcinek rozmów w toku XD.

W ten sposób podejmuje to właśnie ryzyko: Celem jest by czytając nasz widz napotkał taką teorię albo fakt kultury lub nauki, który pewnie zna, i nagle słyszy, że to błędna interpretacja czegoś fantastycznego ale i całkiem nie zwariowanego (Jak teorie spiskowe) i reagował myśląc o k..wa!? Chciałbym tym wciągnąć czytelnika dając mu znane elementy w innym wydaniu. No ale i trza się liczyć, że znajdzie się taki Pan "dosłowna interpretacja" który potraktuje fikcję jako pracę doktorancką, która podważa ze 300 lat nauk psychologicznych, kryminologicznych, pół darwinizmu i kulturoznawstwo jednym haustem... przez takiego smarkacza z Polski.

A właśnie! Taki pełny prolog noweli jest już spisany ;D Jeszcze go będę czytał ponownie i korygował, jest tam masa rzeczy jakich nie chcę lub po prostu nie są na poziomie, ale jak chcecie to można do mnie pisać, mogę przesłać worda albo pdfa takie 40 stron tekstu. No to będzie prawdziwy horror, 40 stron przerażającej składni, zdeformowanej ortografii i odstręczającej interpunkcji :twisted:

Lepiej chyba będzie jak dam fragment produktu a nie go opisywać XD
Krew wiedzą, wiedza potegą.
Obrazek

19
Porfirie to zaledwie niewygodne schorzenia, nic zabójczego, ludzie na to chorują i jakoś panicznie przed słońcem nie wieją, tak samo albinosi, też doznają poparzeń ale to tylko coś powierzchownego, płacisz nieprzyjemną cenę za zbytnie opalanie.

Mam w zamyśle coś gorszego, coś na prawdę zabójczego. Oficjalnie NIE istnieje w biologii coś co by sprawiło, że zachowasz się jak zajarany napalm w sekundę po wystawieniu na słońce. W końcu po kilku próbach i błędach i rozmowach z chemikami udało mi się wygrzebać co trzeba.

Nazwałem to super-albinizmem. Połączeniem albinizmu i foto-toksyn. Albinizmu nie muszę chyba tłumaczyć, będzie dotyczył tylko skóry. Foto-toksyny to grupa organicznych związków chemicznych wytwarzanych tak przez niektóre rośliny jak i zwierzęta. Mamy przykłady, bardzo nieprzyjemne przykłady, ludzi z poważniejszymi poparzeniami i otruciami w wyniku śladowych ich ilości na skórze. Foto-toksyny są związkami kompletnie neutralnymi w tkankach i krwi organizmu dopóki nie wystawi się je na światło UV albo jak w przypadku Cyano-alpha-terthienylu na dużą ilość byle jakiego światła. Wtedy, rozpadają się na liczne toksyczne substancje jak i wolne rodniki i O2, te dwa są zabójcze dla DNA i tkanek. Wampir z albinizmem byłby bezbronny wobec UV i to promieniowanie penetrowałoby głębiej tkanki aż do naczyń krwionośnych, ponieważ wampir byłby nafaszerowany wręcz foto-toksynami po zaledwie 15 min. wystawienia odczuwałby poparzenia, po godzinie konałby z otrucia organów wewnętrznych i krytycznego poparzenia skóry i reakcji alergicznych.

Oczywiście naturalnie nasuwającym się pytaniem jest; Po kie licho wampir miałby to paskudztwo mieć we krwi i w tkankach? Powód 1. to paskudztwo smakuje obrzydliwie, a co za tym idzie wampir smakowałby obrzydliwie - mechanizm obronny z czasów kiedy nie były na szczycie łańcucha pokarmowego. Powód 2. Istnieje teoria w chemii, że starzenie się jest wywoływane między innymi przez wolne rodniki. Inna teoria w chemii twierdzi, że foto-aktywne substancje jak foto-toksyny pochłaniają te wolne rodniki lepiej niż białka komórek czy DNA. Jeśli te dwie teorie są prawdą organizm produkujący foto-toksyny wchłaniałby czynniki starzenia jak te woreczki z kuleczkami w pudełkach od butów które usuwają wodę. Potem nadmiar byłby regulowany przez nerki, usuwając wolne rodniki z organizmu wraz z foto-toksynami. - nie do końca mam ten powód obadany ale zawsze coś.
Krew wiedzą, wiedza potegą.
Obrazek

20
Chcę stworzyć coś nowego, coś w czym wampiryzm byłby darwinistyczny/ naturalistyczny, nie będący ani produktem ponad-naturalnego bóstwa ani laboratoriów szalonych naukowców. Chcę by strach był produktem tego samego co my, by pokazać, że to matka natura jet tu szefem, że jest w stanie stworzyć coś lepszego od nas i ZABURZYĆ ten nasz wizerunek człowieka jako Pana Świata, że nieważne jak głęboko zaszyjemy się w miastach nie wykluczamy się z łańcucha pokarmowego i nie jesteśmy na jego szczycie.
Koniecznie przeczytaj "Ślepowidzenie" P. Wattsa - tam jest opisany właśnie taki rodzaj wampirów, w dalekiej przyszłości. Zdobyli władzę nad ludźmi, bo byli lepiej przystosowani ewolucyjnie. Te zdania powyżej wydają się być wręcz wyrwane z jego książki :)
Ale spokojnie, Ty chyba nie piszesz SF?

21
co takie społeczeństwo myśli o moim pomyśle.
Społeczeństwo? Co najwyżej społeczność. Tego forum nie czytają miliony. Nie ma tu ani reprezentatywnej grupy, ani pełnego przekroju warstw. ;)

Piszesz, że chcesz tworzyć dla zlaicyzowanej i oświeconej publiki. Powtórzę więc, że jeśli piszesz po polsku, to raczej jej nie znajdziesz. Nasze społeczeństwo nie jest zlaicyzowane. Na wykształcenie też bym specjalnie nie liczył.
A przy okazji, co sądzisz o tej sprawie powyżej twojego wpisu? która opcja lepsza?
Wybacz, ale napisałeś tego posta skrótami i nie wiem, jaka jest pierwsza opcja. Niestety, nie umiem podpowiedzieć. Podział na formę i treść powieści jest dość sztuczny. Aha... Jeśli chcesz pisać prozę zaangażowaną, unikaj wielogłosowości, bo wcześniej czy później staniesz przed wyborem albo oddanie pełnego spektrum możliwych mniemań i porzucenie misji, albo zbyt nachalna tendencyjność.
Chcę by strach był produktem tego samego co my, by pokazać, że to matka natura jet tu szefem, że jest w stanie stworzyć coś lepszego od nas i ZABURZYĆ ten nasz wizerunek człowieka jako Pana Świata, że nieważne jak głęboko zaszyjemy się w miastach nie wykluczamy się z łańcucha pokarmowego i nie jesteśmy na jego szczycie.
Podejmujesz się zadania sprzecznego wewnętrznie. Natura nie wartościuje. Ocenianie odsyła zaś do arbitralnego kryterium, które albo samo zawiera wartościowanie, albo nie stanowi żadnej podstawy do wartościowania.

Gdy stoję na przykład przed szalejącą siłą natury - mogę uznać, że ma ona pewne przewagi na de mną.

Gdy czytam dzieło pisarskie (fantasy), wiem, że za wszystkim stoi autor. Ustawiasz coś ponad człowiekiem? Cóż z tego? Ty to robisz, a nie ów rzekomy, wyższy byt. Ten, kto ustanawia hierarchię, stawia się ponad nią, a ewentualne uniżenie się służy jedynie dodatkowemu wywyższeniu. Post-chrześcijańskie JA woła: "Patrzcie! Uniżam się! Patrzcie! Jestem demokratą, zrywam z monarchizmem w metafizyce! Nie uważam się za koronę stworzenia! Podziwiajcie moją postępowość! Patrzcie! Technika mnie nie zaślepiła, widzę swoje miejsce w łańcuchu pokarmowym. A poza tym udzielam się w organizacji ekologicznej. Patrzcie! Podziwiajcie!". Oczywiście, owo post-chrześcijańskie JA krytykowane przez Nietzschego, zapomina, że w pierwotnej wersji owo "bycie koroną stworzenia" nie równa się "byciu pępkiem świata".

Jakby tego było mało, próbujesz uciec w gdybanie. Natura mogłaby.... ale rzecz w tym, że nie zrobiła, cóż, gdyby ciotka miała wąsy....
Definitywnie NIE chcę moją książką przekonywać do ateizmu. Główny bohater nie będzie ateistą przez jakiś czas do kiedy da się przekonać,
Czyli nie oczekujesz od czytelnika utożsamienia się z głównym bohaterem? Komu da się przekonać? Istotom, które w przeważającej mierze nie dosięgły ludzkiego sposobu istnienia?
zaś prawie wszystkie "czyste krwi" będą nimi od zawsze z dwóch powodów 1. Nigdy nie wytworzyły w swoich umysłach konceptu wiary, w końcu nie są ludźmi i tylko wyselekcjonowana garstka osiągnęła myślenie jak człowiek.
Słowo "osiągnąć" zdradza wartościowanie. Wynika stąd, że wampiry są ateistami przez "niedorozwój umysłowy". Poza tym mylisz dwie rzeczy. Mniemania religijne i religio-podobne nie są żadną teorią czy koncepcją wiary, nie są religioznawstwem, często brak im też teologii.
. "Czyste krwi", będące nieśmiertelnymi istotami, których większym zajęciem od jakichś kilkudziesięciu tysięcy lat było analizowanie ludzi zauważyły czym jest religia i wiara.
Czyli uprawiają coś w rodzaju religioznawstwa? Czyli jednak wypracowały koncepcję wiary? Sam sobie zaprzeczyłeś. Jak, skoro nie sięgają ludzkiego myślenia? To można zrozumieć i poprawnie zinterpretować ludzkie myślenie, nie dosięgając go? Ty chyba mimowolnie piszesz satyrę na ateizm, co mi ideologicznie pasuje. :P

Nadto nie bardzo wierzę w sensowne uzasadnienie nieśmiertelności na gruncie darwinowskim. Ewolucjoniści wiele wysiłku włożyli w wyjaśnienie tego, skąd się wzięła śmiertelność wśród bardziej zorganizowanych form życia. Ponadto z samej krwi się nie wyżyje. A jak się je co innego, na przykład zwierzęta, to krwi się można opić niejako przy okazji. Płyn w żyłach jako pokarm ma swoje konteksty czysto mityczne i trudno od tego uciec.

22
"niedorozwój umysłowy"
Łał! hardcorowo określasz także i naszych własnych odległych przodków. Ciekawe co by na to powiedzieli fani delfinów, psów, gorylów,... australopiteka etc. :P Z wampirami i religią jest jak z kimś kto jest ślepy od urodzenia i stara się ogarnąć tematykę kolorów. No spróbuj wytłumaczyć takiej osobie różnicę między niebieskim a czerwonym. Taki ślepiec zrozumie temat, będzie wiedział ... teoretycznie co to jest, ale nigdy nie zrozumie w pełni co to jest kolor dopóki ktoś nie da mu transplantacji oka czy co. Fizyczna blokada odbijająca się w umyśle, która uniemożliwia pełne pojęcie czegoś... Apropos, Czyste Krwi nie będą widzieć w kolorze, tylko miały nocną wizję, więc oba tematy będę poruszał :mrgreen:

"Niedorozwój" odnosi się chyba bardziej do upośledzenia, wady genetycznej, czegoś czego nie powinno w ogóle być na samym początku, ale nie unikam faktu, że czyste krwi będą się zachowywać jako takowe, będą ciekawskie i chciały się dowiedzieć czegoś czego ich system nerwowy na chwilę obecną nie jest w stanie objąć... coś co postaram się wykorzystać jako komiczne momenty. (Trochę jak Ojciec Rona Weasley z Harrego Pottera co pytał się do czego służy gumowa kaczka. Paradoks! Społeczeństwo magów ukrywające się w społeczeństwie ludzkim, mieszające się z nim, które nie ma zielonego pojęcia o ludziach i potrzebuje wydziału ministerstwa które je bada... jakby Hermiony/ Harrego nie mogli się spytać albo porwać mugola! :shock: Uczą w Hogwarcie latania na miotle, pichcenia eliksirów, machania różdżkami ale już nie matmy, języków, fizyki, mugolskiego PO, nauki o mugolach i jak się ukrywać wśród nich. Taka Hermiona to jeszcze pół biedy, ale Draco Malfoy byłby na środku Manhattanu jak "niedorozwój", jedyna różnica między przytoczonym Draco a Ienitavereth to to, że Draco może się tego nauczyć, a mózg Ieni jeszcze nie posiada tej części mózgu).

Mam pomysł! Co byś powiedział jakby ich mózgi nie posiadały konceptu wyobraźni? Myśleli by jak my, ale gdybyś strzelił im żart o niebieskim słoniu za żadne skarby by go nie skumali, bo ich mózgi nie są w stanie stworzyć czysto teoretycznego obrazu niebieskiego słonia. Antropolodzy zastanawiają się czy tak nie było z Neandertalczykami, myśleli jak my, byli równie kreatywni, ale nie znali jubilerki, bo koncept mistycznego naszyjnika o znaczeniu duchowym był nieosiągalny. Neandertalczycy później wytwarzali ludzkie artefakty, jubilerkę, broń etc. ale tylko po kontakcie z nimi, być może kopiowali to co ludzkie bo lepsze i bardziej praktyczne, kopiowali naszyjniki, bo myśleli, że do czegoś praktycznego mogą służyć jednocześnie nigdy nie zrozumieli ich prawdziwej funkcji. Grzebali zwłoki jak my, ale nazbyt często po prostu wywalali je jak śmieci do dziury bez ceremonii, może pogrzeb był rytuałem honorującym pamięć kogoś bo był przydatny albo kochany, zaś praktycznie grzebali ciała bo nie chcieli ścierwem wabić drapieżników do swoich siedlisk.
Ponadto z samej krwi się nie wyżyje. A jak się je co innego, na przykład zwierzęta, to krwi się można opić niejako przy okazji. Płyn w żyłach jako pokarm ma swoje konteksty czysto mityczne i trudno od tego uciec.
Już wspomniałem w którymś tam wpisie wcześniej, że krew nie stanowi dla nich pożywienia tylko inną funkcję fizjologiczną. Jedzą jak ludzie, bo jedyne organizmy żywiące się krwią mają jedną cechę wspólną, rozmiar. Wszystko co żyje pijąc tylko krew jest nie większe od twojej dłoni, nie wspominając tu o organizmie twojego rozmiaru, i to jeszcze z nieco szybszym metabolizmem. Oczywiście przez całe tysiąclecia będą uznawać krew za pokarm i dopiero w XXw odkryją co i jak. Że ten dziwny organ przed żołądkiem nie służy do trawienia krwi.
Krew wiedzą, wiedza potegą.
Obrazek

23
Łał! hardcorowo określasz także i naszych własnych odległych przodków.
Wyrywasz z kontekstu. Moi dalecy przodkowie nie są dla mnie partnerem w dyskusji intelektualnej. Rozumiem, że polemizujesz na przykład ze ślimakami. Oby tak dalej. :)
Ciekawe co by na to powiedzieli fani delfinów, psów, gorylów,... australopiteka etc. :P
Fan nie musi być egalitarystą. A może chcesz powrotu do dawnych czasów, gdy koń stawał przed normalnym sądem za kopnięcie człowieka? Ponoć takie były. :)
Z wampirami i religią jest jak z kimś kto jest ślepy od urodzenia i stara się ogarnąć tematykę kolorów.
Sam widzisz, że metaforyzujesz ateizm za pomocą kategorii "BRAKU".
Taki ślepiec zrozumie temat, będzie wiedział ... teoretycznie co to jest, ale nigdy nie zrozumie w pełni co to jest kolor dopóki ktoś nie da mu transplantacji oka czy co. F
Ech, Ty już nawet nie używasz neutralnych terminów, tylko walisz "ślepiec". Jeśli chcesz z ateistów zrobić ślepców, to oby tak dalej.

Inna sprawa, że rozważasz przykład do bani. Od strony matematycznej każdy niewidomy może opanować optykę i ta wiedza nie będzie czysto teoretyczna. Ale w przypadku wiary nie ma czegoś takiego jak dobra teoria. Bo zaraz z niej wyjdzie albo zwalczanie, albo apologia.
(Trochę jak Ojciec Rona Weasley z Harrego Pottera co pytał się do czego służy gumowa kaczka. Paradoks! Społeczeństwo magów ukrywające się w społeczeństwie ludzkim, mieszające się z nim, które nie ma zielonego pojęcia o ludziach i potrzebuje wydziału ministerstwa które je bada... jakby Hermiony/ Harrego nie mogli się spytać albo porwać mugola! :shock: Uczą w Hogwarcie latania na miotle, pichcenia eliksirów, machania różdżkami ale już nie matmy, języków, fizyki, mugolskiego PO, nauki o mugolach i jak się ukrywać wśród nich. Taka Hermiona to jeszcze pół biedy, ale Draco Malfoy byłby na środku Manhattanu jak "niedorozwój", jedyna różnica między przytoczonym Draco a Ienitavereth to to, że Draco może się tego nauczyć, a mózg Ieni jeszcze nie posiada tej części mózgu).
Zasadniczy problem z uniwersum Rowling polega na tym, że magowie mają realną przewagę nad mugolami, ale z niej nie korzystają. Sięgają więc po jakieś półśrodki, typu grzebanie w pamięci i ustawy o tajności. Kiedy Harry pyta Rona o te sprawy, dowiaduje się, że magowie nie chcą być ciągle nagabywani o pomoc. Co właściwie nie jest żadną odpowiedzią. Gdyby chcieli, władaliby i wiedzieliby wszystko.
Mam pomysł! Co byś powiedział jakby ich mózgi nie posiadały konceptu wyobraźni? Myśleli by jak my, ale gdybyś strzelił im żart o niebieskim słoniu za żadne skarby by go nie skumali, bo ich mózgi nie są w stanie stworzyć czysto teoretycznego obrazu niebieskiego słonia. Antropolodzy zastanawiają się czy tak nie było z Neandertalczykami, myśleli jak my, byli równie kreatywni, ale nie znali jubilerki, bo koncept mistycznego naszyjnika o znaczeniu duchowym był nieosiągalny. Neandertalczycy później wytwarzali ludzkie artefakty, jubilerkę, broń etc. ale tylko po kontakcie z nimi, być może kopiowali to co ludzkie bo lepsze i bardziej praktyczne, kopiowali naszyjniki, bo myśleli, że do czegoś praktycznego mogą służyć jednocześnie nigdy nie zrozumieli ich prawdziwej funkcji. Grzebali zwłoki jak my, ale nazbyt często po prostu wywalali je jak śmieci do dziury bez ceremonii, może pogrzeb był rytuałem honorującym pamięć kogoś bo był przydatny albo kochany, zaś praktycznie grzebali ciała bo nie chcieli ścierwem wabić drapieżników do swoich siedlisk.
W tej sytuacji ludzie będą mieli ewidentną przewagę nad wampirami. I na dłuższą metę zapewni im sukces. Trudno też wyobrazić sobie naukę i jej rozwój bez wyobraźni, bez naładowania języka metaforami.

24
Antropolodzy zastanawiają się czy tak nie było z Neandertalczykami, myśleli jak my, byli równie kreatywni, ale nie znali jubilerki, bo koncept mistycznego naszyjnika o znaczeniu duchowym był nieosiągalny. Neandertalczycy później wytwarzali ludzkie artefakty, jubilerkę, broń etc. ale tylko po kontakcie z nimi, być może kopiowali to co ludzkie bo lepsze i bardziej praktyczne, kopiowali naszyjniki, bo myśleli, że do czegoś praktycznego mogą służyć jednocześnie nigdy nie zrozumieli ich prawdziwej funkcji. Grzebali zwłoki jak my, ale nazbyt często po prostu wywalali je jak śmieci do dziury bez ceremonii, może pogrzeb był rytuałem honorującym pamięć kogoś bo był przydatny albo kochany, zaś praktycznie grzebali ciała bo nie chcieli ścierwem wabić drapieżników do swoich siedlisk.
Zrobię offtop ale: nie mamy pojęcia, co siedziało w mózgu neandertalczyków. Z budowy krtani wynika, że być może umieli mówić - tyle. Prawie nie ma przykładów "sztuki" neandertalskiej, a już w żadnym wypadku nie podobnej do tej, jaką jeszcze w epoce kamienia homo sapiens sapiens wytwarzał. Nie było jubilerki, bo nie znano metali - chyba że tą nazwą określasz jakieś przekłute muszelki :). Grzebali zwłoki, lub porzucali je, niezależnie od "nas", zresztą "my" w tym czasie nader często porzucaliśmy lub jedliśmy zmarłych współplemieńców. Co do kopiowania - narzędzia kamienne równie dobrze sapiens sapiens mógł od neandertalczyka kopiować, to czysta niewiadoma.

Tak więc neandertalczykami się raczej przy tworzeniu Twojej historii o wampirach nie podeprzesz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”