571

Latest post of the previous page:

Ho, ho.
Dyskusja zmierza w ciekawym kierunku.

Andrzej, ja swego czasu przeczytałem Christine po angielsku - tłumacz musiał być dobry, bo wielkiej różnicy w stylu nie zauważyłem. Zresztą co by nie gadać tłumaczenie jest sztuką, i ponoć dzisiaj dobrego fachmana od translacji ze świecą szukać.

Ale ja nie chciałem o tym - a o czymś co błąka się w postach, wyrażone implicite, a mianowicie o fascynacji literackiej. Osobiście lubię Kinga, ale dla mnie nie jest autorem, którego książki zabrałbym na bezludną wyspę.
Moją pierwszą prawdziwią miłością literacką był Narrenturm, i oczywiście dalsze części trylogii husyckiej. Pomijam nawet cykl wiedźmiński, natomiast trylogię Sapkowskiego przeczytałem tyleżkrotnie, że nie potrafiłbym podać nawet przybliżonej liczby kolejnych spotkań z tą lekturą.
Żeby nie było, miłość ta przyszła dość późno, szczęśliwie miałem też kontakt z klasyką, z pisarzami z tzw. "górnej półki", z Dostojewski, Bułhakowem, Szekspirem, z Jerzym Pilchem, z Dickensem, z Proustem, z Umberto Eco.

Natomiast książka do której wracam z jakąś obsesją jest właśnie Wieża Błaznów. I tutaj, pojawia się problem. Szczególnie problem tyczący debiutanta, albo kandydata na autora. Bo owyż, kandydat na autora, często i gęsto tak mocno nasiąka fascynacją, że "musi" pisać, tak jak uwielbiany mistrz. Znam to z autopsji. I powiem szczerze, że trudno wyzwolić się z owej miłości, poszukać własnej drogi, własnego stylu. Który o zgrozo, wcale nie musi być tak "nośny" jak styl ulubionego autora. Swego czasu pisał o tym Feliks W. Kres, w którymś z felietonów w Galerii złamanych piór. Ja swój "trybut", swój hołd, Sapkowskiemu złożyłem. Gdzieś na tym forum błąka się w czeluściach fanfik odnoszący się do trylogii husyckiej.

A jak z waszymi fascynacjami literackimi? Który z autorów miał na was wpływ dalekosiężny. Tylko nie chcę abyście podawali dziesiątki autorów. Wybierzcie jednego, dwóch, takich których absolutnie kochacie. I ważniejsze, jeśli oczywiście możecie, powiedzcie, jak wyzwoliliście się z owej fascynacji, jak stało się, że przestała być ona ciężarem i balastem, a stała się przygodą. Fenomenem, który sprawia, że sięgamy po kolejne książki i szukamy (przynajmniej w przybliżeniu), tego co odnaleźliśmy w owej.
To rzeczywiście trudne, ale autor po "przejściu" owej fascynacji niejako dojrzewa. To zupełnie jak z pierwszym zakochaniem. Człowiek mądrzeje, inaczej patrzy na ową miłość, wie co było dobre, a co niekoniecznie.
Ja do dziś dnia wziąłbym ze sobą pierwszą część trylogii, na ową bezludną wyspę. Ale mam też świadomość, że nie jest to "dzieło literackie" najwyższych lotów, że są książki mądrzejsze, które potrafią więcej powiedzieć o mnie samym. Są nawet autorzy o większym talencie niźli Sapkowski. Pierwszej miłości się jednak nie zapomina, prawda?

Pozdrawiam.

572
Andrzej Pilipiuk, cytat:
"ciągnie opis wyprawy po hot-doga (bodaj "worek kości") u nas to nie przejdzie."

- Dzięki, Andrzeju. Ta uwaga z pewnością zaoszczędzi mi wielu rozczarowań.
P.s. W niedzielę też wstajesz o szóstej? Chryste... No ale z drugiej strony, ja pisałem do drugiej w nocy :-)

@slavec2723
Mi Narrenturm nie przypadł do gustu, przede wszystkim z powodu konstrukcji fabuły. Ten niewydarzony Rejnewan ciągle ucieka, gonią go, łapią i znowu ucieka - i tak przez całą książkę. Znudziło mnie to straszliwie.

573
A jak z waszymi fascynacjami literackimi? Który z autorów miał na was wpływ dalekosiężny. Tylko nie chcę abyście podawali dziesiątki autorów. Wybierzcie jednego, dwóch, takich których absolutnie kochacie. I ważniejsze, jeśli oczywiście możecie, powiedzcie, jak wyzwoliliście się z owej fascynacji, jak stało się, że przestała być ona ciężarem i balastem, a stała się przygodą. Fenomenem, który sprawia, że sięgamy po kolejne książki i szukamy (przynajmniej w przybliżeniu), tego co odnaleźliśmy w owej.
To się w sumie nadaje na osobny temat - wartałoby taki założyć. ;)

W moim wypadku to był nie tyle autor, co książka - i było to "Madame" Libery. Tak długo starałem się "inspirować" tą książką (z perspektywy czasu wiem, że znaczyło to po prostu "skopiować"), że dzisiaj mnie cholera bierze jak pomyślę o tym milionie znaków przepuszczonym przez palce.

Natomiast przygodą i fenomenem stał się dla mnie wielokrotnie przytaczany przeze mnie Kirst. Z początkowej fascynacji totalnej i niemożliwości wyrwania się - przede wszystkim ze specyficznej konstrukcji bohaterów - odkrywam w nim ciągle na nowo coś pożytecznego.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

574
Martin Dronn pisze:Ten niewydarzony Rejnewan ciągle ucieka, gonią go, łapią i znowu ucieka - i tak przez całą książkę. Znudziło mnie to straszliwie.
I za każdym razem jego ucieczki kończą się saltem w gnojówkę... ;)

Dla mnie inspiracją był przede wszystkim podręcznik teorii literatury... szczególnie dział poświęcony narracji nowoczesnej, wiecie, te wszystkie straszne słowa jak np strumień świadomości ;)
Jeśli chodzi o autora - to zabawne - nie był nim Joyce ale bracia Strugaccy - ich powieści mogę czytać ciągle od nowa, za każdym razem mając wrażenie, że robię to po raz pierwszy...
http://ryszardrychlicki.art.pl

575
Pozwolę sobie zadać dwa pytania apelując do Waszego doświadczenia i dobroci :-D

1.) Moje spaczenie historią jest niesamowicie posunięte, a że kraj przeszłość to dla mnie ulubione miejsce wycieczek i rekreacji to wszystko co jest we mnie kreatywnego wiąże się z dziejami :-) wewnętrzna dyscyplina-rzetelność wymaga zatem co najmniej szczegółowego, a często drobiazgowego zbadania realiów, które mają służyć mi za tło do opowieści. Moje pytanie brzmi: jak zachować równowagę/jak daleko się posunąć? Z zaniepokojeniem odkryłem, że chyba jestem neurotykiem lub tchórzem, ponieważ wymyśliwszy sobie pewną opowieść w głowie od 3, lub nawet 4 miesięcy jedyne co robię to łykam artykuły i książki o każdym (każdym!) aspekcie życia w mojej epoce i regionie. Oczywiście ani jedno zdanie nie napisane, tylko czytam i czytam, w bojowym szale próbując znaleźć jeszcze więcej informacji by czuć się odpowiednio przygotowanym. Zakupiłem nawet książkę na Amazonie, ale że temat jest dosyć niszowy to publikacje anglojęzyczne mi się kończą (o polskojęzycznych nawet nie ma co mówić), zostają tylko Francuzi i ich dzieła, ale niestety lingwistą nie jestem... a że Francuzi najlepiej mają kwestię opracowaną i wiedzą o niej o wiele więcej to nawet boję się coś napisać nie przeczytawszy (a jak, nie znając francuskiego?!) choćby ułamka tego co opracowano w ich języku. Co jest absurdem i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ponieważ jaki Francuz będzie czytać moje wypociny by skrytykować: "nie masz racji, ten tutaj nie miał prawa tam być!"? Nie chciałem Was zanudzać, ale zdaje się że wybitnie potrzebuję pomocy by nabrać jakiegoś dystansu i móc sobie odpowiednio podzielić pracę na badania nad tłem i samo pisanie. Umberto Eco mnie nie pocieszył, ponieważ twierdzi, że te pierwsze powinny trwać co najmniej parę lat i nie wolno się wcześniej zabierać za pisanie (na temat).
Czy historyków stać tylko na to, by ze wstydem trzymać w szufladzie swoje "dzieci" w obawie przed akademicką odpowiedzią i krytyką merytoryczną?

2.) Przy okazji postanowiłem też zaznajomić się w ogóle z rynkiem powieści historycznych w Polsce. Czytam autorów dobrych i złych, powieści długie i krótkie itd, itd. :-) dobrze robię, poznając pewien styl, czy źle bo będę pisać potem schematycznie?
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.

576
Hahahahaha... :lol:
Chłopie. Widzę, że mamy dokładnie tę samą obsesję :lol: :lol: :lol:
Pociesz się, że przynajmniej jesteś historykiem...
Petro pisze:ponieważ jaki Francuz będzie czytać moje wypociny by skrytykować: "nie masz racji, ten tutaj nie miał prawa tam być!"
No nie chcę krakać. Ale może się trafić Francuz mówiący po polsku i w dodatku obcykany w Twoim temacie. Nie wykluczysz. :P
Poza tym: jeśli piszesz o jakiejś epoce, to masz jak w banku, że sięgną po nią ludzie interesujący się tą epoką (przynajmniej ja sobie w ten sposób często dobieram lektury), a co za tym idzie: mający jakąś tam wiedzę na jej temat, więc tym łatwiej będzie im złapać Cię na potknięciu. :lol:
Petro pisze:wymyśliwszy sobie pewną opowieść w głowie od 3, lub nawet 4 miesięcy jedyne co robię to łykam artykuły i książki o każdym (każdym!) aspekcie życia w mojej epoce i regionie. Oczywiście ani jedno zdanie nie napisane, tylko czytam i czytam, w bojowym szale próbując znaleźć jeszcze więcej informacji by czuć się odpowiednio przygotowanym.
Teraz Cię trochę pocieszę, powiem Ci jak to wygląda od drugiej strony.
Ja z kolei miałam straszne parcie na pisanie, ale to tak straszne, że zabrałam się za nie, jeszcze zanim przeprowadziłam w miarę rzetelny research.
Nie muszę chyba mówić, co się stało, kiedy po kilku miesiącach (i nabyciu jakiejś tam wiedzy w temacie) zareagowałam po otworzeniu pliku z I rozdziałem? :lol:
Ale powiem.
Rwałam włosy z głowy. Rozdział poszedł do kosza. :lol:
Petro pisze:Umberto Eco mnie nie pocieszył, ponieważ twierdzi, że te pierwsze powinny trwać co najmniej parę lat i nie wolno się wcześniej zabierać za pisanie (na temat).
Ma rację, jeśli nie chcesz skończyć tak jak ja :lol:

A teraz przydatna wskazówka, której nie znalazłam w żadnym poradniku dla pisarzy i musiałam do niej dojść sama :lol: Mianowicie.
Kiedyś w jakimś internetowym poradniku pisania była wskazówka dla domorosłych autorów (w szczególności powieści historycznych), żeby nie brać się do pisania bez zrobienia researchu. Podany był nawet przykład: jeśli piszesz np. o wyprawie Hannibala, to nie bierz się do opisywania uprzęży, jaka była na słoniu, jeżeli wcześniej dokładnie się nie dowiedziałeś, jak wyglądała.
Ale co, jeśli dołożyłeś wszelkich starań, żeby się dowiedzieć, jak taka uprząż wygląda, ale choć poruszyłeś niebo i ziemię, nigdzie nie udało się znaleźć na ten temat informacji? Tego już w tym poradniku nie napisali. ;D
Moja rada (uważam, że dobra).
Jeśli wie się, że uprząż była, ale nie wie się, jak wyglądała, należy napisać po prostu, że była, bez wchodzenia w szczegóły :lol:
Polecam, sama często stosuję, jeśli nie mogę znaleźć jakiejś informacji :twisted:
Petro pisze:Czytam autorów dobrych i złych, powieści długie i krótkie itd, itd. :-) dobrze robię, poznając pewien styl, czy źle bo będę pisać potem schematycznie?
Jak czytasz dużo różnych, to imho bardzo dobrze robisz! Dowiesz się, który co robi wspaniale, a co beznadziejnie i bogatszy w tę wiedzę, wykorzystasz ją na kartach swego dzieła :cool:

Ale jeśli istnieją źródła francuskie... to mam dla Ciebie złą wiadomość :P
Prawdopodobnie będziesz musiał się zacząć uczyć francuskiego :P (ewentualnie możesz rozkochać w sobie jakąś filolożkę francuską :lol: )

A tak z ciekawości... O jaką epokę w ogóle chodzi? ;D
Jeśli jest stosunkowo nieodległa, na tyle, że istniały już w tamtym czasie nagrania audiowizualne... Może spróbuj uderzyć do kolegi YouTube'a?
Ja tam znalazłam tyle ciekawych materiałów, że aż się zdziwiłam ;D A o szukaniu tam też nie pisali w żadnym poradniku! :D

577
Dziękuję za odpowiedź, teraz będę musiał chyba już tylko iść się leczyć, gdy utonę pod książkami, a 90% miejsca na dysku stanowić będą ebooki, ja zaś zarośnięty i brudny będę mamrotać coś pod nosem ;-)
Ale szczerość lubię jak nic! ^^
(ewentualnie możesz rozkochać w sobie jakąś filolożkę francuską :lol: )
Tyle szczęścia, że moja dziewczyna studiowała lingwistykę i przekład, więc francuski ma w małym palcu, ale jakoś wątpię by kochała mnie tak bardzo by czytać ponad 500-stronicową książkę o czymś co zupełnie jej nie interesuje, tylko po to by mi to zreferować przy obiedzie :-D
A tak z ciekawości... O jaką epokę w ogóle chodzi? ;D
Jeśli jest stosunkowo nieodległa, na tyle, że istniały już w tamtym czasie nagrania audiowizualne... Może spróbuj uderzyć do kolegi YouTube'a?
Ja tam znalazłam tyle ciekawych materiałów, że aż się zdziwiłam ;D A o szukaniu tam też nie pisali w żadnym poradniku!
Jak sobie utrudniać to na całego :-) Powiem tyle: IX-X wiek, południowa Francja. Pocieszam się trochę, że o wczesnym średniowieczu naprawdę niewiele wiadomo, a jak coś wiadomo, to są kontrowersje kto ma rację, więc aż tak brutalnie nikt błędów by mi nie mógł wytknąć, bym musiał iść się ciąć pod most :-)

Centralną osią mojego przydługawego pytania było tylko: gdzie postawić granicę, jakie zachować proporcje (jeśli w ogóle)? Jest to o tyle ważne, że wskoczyłem na głęboką wodę z poszukiwaniami do budowania tła (obecnie mam 16 stron spisanych notatek, w głowie n-razy tyle), a właściwie nie odpowiedziałem sobie nawet na pytanie czym ma być ten mój dopieszczony do granic możliwości utwór: luźnym opowiadaniem na Weryfikatorium, notką na bloga, artykułem do Wikipedii czy opus magnum (taaak, w wieku 24 lat :D). Jestem trochę szalony? ^^
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.

578
Petro pisze:IX-X wiek, południowa Francja.
:cool:
Ale nie skreślaj jeszcze kolegi YouTuba! Być może znajdziesz tam o tym czasie i miejscu jakiś ciekawy film dokumentalny ;D
Petro pisze:wątpię by kochała mnie tak bardzo by czytać ponad 500-stronicową książkę o czymś co zupełnie jej nie interesuje, tylko po to by mi to zreferować przy obiedzie
Miłość... wymaga poświęceń! :lol:
Petro pisze:o wczesnym średniowieczu naprawdę niewiele wiadomo, a jak coś wiadomo, to są kontrowersje kto ma rację
To ma też swoje dobre strony. Gwałtownie maleją szansę, że ktoś Ci wytknie, że o takim czasie w takim miejscu nie stał jakiś tam domek, co dało się przecież sprawdzić, tyle że nie wiedziałeś jak... :lol:
Petro pisze:opus magnum (taaak, w wieku 24 lat :D )
;D Mam dokładnie tyle samo lat, a do swojej pisaniny właśnie tak podchodzę, jakby to miało być moje OM :lol:

(Tak, choćby oboje się leczyć! :lol: )

579
to ja odpowiem tak - przypowieścią literacką:


Teatrzyk Zielona Gęś

ma zaszczyt przedstawić

Ostrożność

W roli głównej:
Prof. Bączyński
Prof. Bączyński
(wychodząc z domu) sprawdza gaz; chowa zapałki; zamyka szczelnie okna; akwarium stawia na szafie; kota wpycha do szuflady; dzieciom odbiera ostre przedmioty; żonie książki o treści podniecającej; spirytus denaturowany wylewa do zlewu; wyłącza telefon; pali "Pana Tadeusza" i "Trylogię"; na wszelki wypadek gasi światła i zabarykadowuje klozet; pod podmuchem lekkiej schizofenii przykleja sobie rude wąsy; dziurkę od klucza zatyka ligliną; b. ostrożnie wychodzi na miasto; wpada pod pędzącą z szybkością 60 km ciężarówkę z kapustą.
K U R T Y N A

Konstanty Ildefons Gałczyński
Pierwodruk: «Przekrój» 1947, nr 132
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

581
slavec2723 pisze: A jak z waszymi fascynacjami literackimi? Który z autorów miał na was wpływ dalekosiężny.
głęboko żałuję ze Aleksandra Grina odkryłem dopiero w wieku 25 lat.

582
To ja z innej beczki.

Jeśli się nie mylę, Raymond Chandler mówił, że trenował pisanie 4 godziny dziennie. Wielu innych twórców, mówi by pisać regularnie, codziennie.
Ok.

Tylko skąd wziąć materiał, gdy w głowie pustka? Totalnie zero pomysłów? Co pisać, gdy nie ma o czym?
Albo gdy do głowy przychodzą same banały? (Okej, wiem że dobry pisarz by z tego banału zrobił dzieło, no ale prosze o poradę dla mniej zaawansowanch adeptów)

Drugie pytanie -
Jakieś proprozycje dotyczące ćwiczeń pisarskich? Tematy wprawek, czy coś takiego?

Z góry dziękuję, i przepraszam jeśli takie pytanie się powtórzyło (użyłem szukajki, może nieskutecznie)

585
Okej, mamy to - a co z pierwszą częścią pytania? Wiadomo, łączy się to w pewien sposób z weną - ale co zrobić, gdy trzeba pisać (codzienne ćwiczenia) a po prostu nie można? W głowie hula wiatr, i toczą się te fajne okrągłe krzewy z westernów?

Wróć do „Jak pisać?”