Oslo, 31 sierpnia

1
oslo 31 sierpnia. pada deszcz. idę przed siebie ostrożnie stawiając kroki. wyciągam papierosa z pogniecionej paczki. zapalam go dopiero za trzecim razem bowiem trzęsą mi się ręce. wciąż piszę o paleniu i wciąż zmagam się z życiem. mrużę lewe oko, prawe pozostaje szeroko otwarte. w powietrzu unosi się zapach nieprzespanych nocy i przegadanych godzin. drugi plan to zawsze muzyka. to melodie snujące się po mojej głowie. to kadry z filmów, to fragmenty książek. marzenia to zbiór fragmentów wrażeń, zapachów, uczuć, przeżyć. to cudze życia, które przerabiamy na własną modłę.

interpretacje. interpretujesz. interpretuję. jest tyle słów, tyle zdań, tyle gestów. potrzebuję mapy by poznać je wszystkie, potrzebuję atlasu by je zrozumieć. mapy i atlasy. są tuż, tuż, są w zasięgu ręki, a jednak wciąż brakuje kilku centymetrów, wciąż staję na palcach i błądzę po omacku szukając zmurszałych okładek, krawędzi, którą będę mógł chwycić i przyciągnąć bliżej. czasem myślę, że w tym tkwi całe piękno. w tych wyciągniętych palcach i ścierpniętych łydkach, w tym szukaniu i w chwili, gdy zbliżasz się do mnie z zapaloną świecą odsłaniając niedostępne wcześniej kąty i zakamarki.

czasem czuję się bardzo samotny. to ten rodzaj samotności, który będzie ze mną już zawsze. to nieprzespane noce, to jesienny, zawodzący wiatr, który porywa liście z drzew, to słońce o godzinie szesnastej w listopadzie, to twoje kroki kiedy jeszcze nie miałem odwagi by cię poznać, to czerwone światło na przejściu, na którym stoję tylko ja, to kawa przy stoliku, przy którym tylko ja zajmuję miejsce, to długie wieczory z muzyką i papierosami, to pająk i kilka zdań, które wysyłam ci późnym wieczorem.

proste emocje są najpiękniejsze. piękna jest prosta, pomarszczona kobieta w czerwonym i naciągniętym swetrze, która wyciera dużą, niezgrabną dłonią łzy spływające jej po policzku. te łzy to szczęście matki obejmującej swoją córkę wracającą z dalekiej podróży. to poświęcenia i rozłąki. to rozgotowany gulasz, przy którym ktoś spędził cały dzień, to ciepły koc, który widzę jutro, a którym witasz mnie, gdy wracam zziębnięty do domu.

oslo 31 sierpnia. pada deszcz. wychodzi słońce. idę przed siebie ostrożnie stawiając kroki. ktoś delikatnie dotyka mojej dłoni. oplatam tę dłoń swoimi palcami. patrzę w prawo i widzę ciebie. uśmiechasz się delikatnie, równie delikatnie mrużąc oczy i unosząc lekko brwi. poprawiasz włosy. znów patrzę przed siebie i przyspieszam. mam cię obok. obejmuję cię ramieniem i biegniemy przed siebie śmiejąc się głośno. oslo 31 sierpnia i twoje imię, gdy budzę się rano.
Ostatnio zmieniony czw 10 kwie 2014, 11:57 przez nooise, łącznie zmieniany 1 raz.

4
nooise pisze:To tylko takie zabawy stylistyczne, nie mają większego znaczenia dla tekstu
nie ma - w ogóle nabiera ten tekst głębi znaczeń, dopiero kiedy się go czyta stając pod wiatr. Albo można opuścić litery u i d wtedy staje się nostalgicznie-oniryczny.

I poważnie - to fakt - rzeczywiście, nie ma znaczenia dla znaczenia.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Miał to li być strumień świadomości? Zaprzestałem lektury, albowiem przy drugim akapicie poczułem się, jakbym głowę w strumieniu zanurzył... i nie płynęło nim nic przyjemnego.

Potem zmusiłem się do powrotu do lektury, postanawiając, że nie będę tylko kopał z uzasadnieniem "bo tak mi się to nie spodobało". Będę kopał merytorycznie.

<próba kopnięcia, nieudana>

A tam, w sumie to w porzo.

Co mi się, subiektywnie, nie podoba.

1. Zabawy stylistyczne. Zasady pisowni wymyślono po to, by ułatwić czytelnikowi odbiór tekstu, zaś autorowi jego przekazanie. Dlatego, na przykład, nie przepadam za Cormackiem McCarthym - bo sobie zrezygnował z zaznaczania cudzysłowiem wypowiedzi bohaterów i odróżniania ich w ten sposób od ich przemyśleń i tekstu narracji. Niby fajny zabieg, nadaje głębię, sprawia, że czytelnik się zastanawia, czy to przypadkiem nie są tylko myśli bohatera, a nie wypowiadane przez niego słowa... Taaa, jasne. Czytelnik się denerwuje tylko niepotrzebnie.
2. Strumień świadomości, jeżeli to miał być takowy. Myślisz w ten sposób? Tak? Wspólczuję. :P Jeszcze nie widziałem strumienia świadomości, który dobrze by zobrazował procesy myślowe, takiego, żebym sobie pomyślał: "Kurde, ludzie (czyt. ja) naprawdę w ten sposób myślą!" Wydaje mi się, że tę samą ideę dałoby się przedstawić w inny, bardziej czytelny sposób.
3. Temat jest dość banalny i oklepany - ot, prosty rozdźwięk między samotnością i byciem z ukochaną osobą. Mam zacząć ziewać?
4. Porównania. Kulawe. Porównujesz samotność do jesiennego wiatru. I do słońca o godzinie szesnastej w listopadzie. Tak, wiem, to się bohaterowi tak kojarzy, blablabla. Czytam takie porównania i nijak nie może mi przyjść do głowy, jak bohaterowi nagle AŻ TYLE dziwnych skojarzeń do głowy napływa. Adinociestwo nikak nie pachoże ni na wietier, ni na sonce. :P

I na koniec: napisz to jakoś inaczej. Normalnie. Pełnymi zdaniami, wykorzystując dobrodziejstwo Wielkich Liter. Ja osobiście nie lubię eksperymentów literackich i nie przypominam sobie ani jednego takiego eksperymentu, takiej krótkiej a dziwnej formy literackiej, który pozostawiłby po sobie jakikolwiek ślad w mojej przepastnej pamięci. Zaś samych robiących wrażenie krótkich form literackich znalazłoby się sporo. Zaryzykuję stwierdzenie, że to reguła.

EDIT:
A, moja opinia tu wyrażona może wynikać z tego, że w ogóle słabo do mnie przemawiają porównania i metafory.
"Shall I compare you to a summer's day?"
"Sure, hit me, Willie."
"Well, you're totally not like one." albo "Well, you're quite hot."
rzekłbym, gdybym był Szekspirem. I byłyby to wyżyny mojej porównawczości.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

6
A ja znów w opozycji - podoba mi się. Słowa płyną powoli, przelewają się przez myśli - raz je zatrzymując, innym razem pozwalając im leniwie krążyć wokół głowy, nie zaciemnaiajac obrazu. Może to nie jest wybitne dzieło literackie z nową formą stylu, ale na pewno eksperyment idzie w dobrym kierunku... tylko te kropki... na cho**** (delikatny wulgaryzm) .
Jest tyle znaków, które można wykorzystać, wiec jeżeli już bez wielkich liter to i bez kropek : będzie o wiele lepiej się czytało.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

7
nooise pisze:to słońce o godzinie szesnastej
"Szesnasta" sama w sobie jest godziną.

I ja jestem przeciwny brakiem wielkich liter. Zasady są po to, by według nich postępować i mierzi mnie każdorazowe z nimi zrywanie, by móc powiedzieć; 'O, patrzcie, nie używam wielkich liter. Patrzcie, jak fajnie". Nie, dla mnie, i dla wielu innych, to nie jest fajnie.

Co do samego tekstu. Jako fragment powieści bym może przetrawił. Jako odrębną całość - nie. To jeden z tych tekstów, po których przeczytaniu zastanawiam się: "Po co? I co mi z niego zostanie w głowie?". Chyba tylko brak wielkich liter.

Te słowa wcale nie są specjalnie odkrywcze, epokowe, wyjątkowe... Nic tu nie ma.

Powodzenia w dalszej pracy życzę.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”