Nadzieja

1
To mój pierwszy tekst, czekam na ocenę ;-)





Terenowa ciężarówka miała wyraźne oznaczenia Armii, a chłopak który wyskoczył z szoferki i rzucił się w stronę oddalonych drzew miał na sobie wojskowy kombinezon. Napastnicy wysypali się z samochodów, aby kontynuować pościg, ale zostali powstrzymani jednym ruchem ręki przez wysokiego mężczyznę, wyraźnie starszego od pozostałych. Krzyknął coś gardłowym głosem wskazując ciężarówkę. Grupa karnie zabrała się do rozładowywania łupów podczas gdy on jeszcze przez chwilę obserwował uciekiniera. Gdy ten już niemal wpadał pomiędzy drzewa, płynnym ruchem podrzucił karabin do ramienia. Trafienie wywołało wybuch entuzjazmu, ale nikt nie przerwał pracy.

Dopiero teraz zauważył, że większość członków grupy to dzieciaki, banda nastolatków. Ale wiedział też, że tacy są najgorsi. Zabijanie traktowali jak dobrą zabawę a niedostatki wieku nadrabiali okrucieństwem i kompletnym brakiem zahamowań.

W przeciągu kilkunastu minut zakończyli przeładunek i odjechali, a Remik wciąż siedział w ukryciu i nasłuchiwał. Bał się, i wiedział, że ma czego. Cisza i coraz głębsze ciemności uspokajały go, postanowił więc sprawdzić co przeoczyli działający w pośpiechu rabusie. Ale najpierw chciał sprawdzić co z kierowcą. Szedł ostrożnie rozglądając się dookoła, gdy przy jednym z drzew zamajaczyła leżąca sylwetka. Na środku pleców chłopaka ciemniała plama krwi. Pocisk roztrzaskał kręgosłup na wysokości łopatek, a dziura na piersi mogła pomieścić zaciśniętą pięść.

- Amunicja grzybkująca – mruknął z niesmakiem. Charakterystyczna rana wyraźnie na to wskazywała. Pociski z ołowianą końcówką przy uderzeniu w ciało rozpłaszczały się siejąc potworne spustoszenie. Z tego samego powodu dziura wylotowa była dużo większa. Przeszukując kieszenie zmarłego znalazł tylko kartę identyfikacyjną, postanowił ją zatrzymać.

Wracając do ciężarówki usłyszał cichy szmer i odruchowo przypadł do ziemi. Nasłuchiwał dłuższą chwilę, ale dźwięk się nie powtórzył. Sprawdzając szoferkę znalazł napoczętą paczkę suszonych owoców. Kilka było rozsypanych na podłodze. Zebrał je dokładnie i schował do niewielkiego plecaka. Nagle zamarł, owoce były rozsypane po stronie pasażera, kierowca nie był sam.

Celne kopnięcie w kolano rzuciło go na ziemię. Pomimo bólu przetoczył się na bok i spróbował wstać jedną ręką sięgając po nóż, ale następny cios spadł na głowę pozbawiając go świadomości. Gdy ją odzyskał leżał w tym samym miejscu. Ból wpijającej się w nadgarstki plastikowej opaski uświadomił mu, że wciąż żyje. Za plecami słyszał jak napastnik przeszukuje plecak..

- Usiądź i gadaj kim jesteś – usłyszał kobiecy głos. Usiadł powoli i spróbował przyjrzeć się jej pomimo ciemności. Siedziała oparta o przednie koło ciężarówki, nie widział twarzy, tylko zarys sylwetki.

- Jak udało ci się przed nimi ukryć? – zapytał zaintrygowany.

- To ja zadaję pytania – warknęła unosząc pistolet – Odpowiadaj!

- Na imię mam Remik, szukałem tylko czegoś do żarcia. Widziałem co się stało – odparł, wzruszając ramionami.

- I czekałeś jak hiena na swoją kolej, tak! – krzyknęła zrywając się na nogi – Nie jesteś od nich lepszy!

Teraz zobaczył jej oczy, wyrażały taką nienawiść, jakiej się nie spodziewał. Postanowił jednak dolać oliwy do ognia. Jego jedyną szansą było wyprowadzenie jej z równowagi.

- Oh… ty byś postąpiła inaczej, co? – zaczął cicho i jadowicie – Skoro jesteś taka honorowa, dlaczego nie strzelałaś z pod ciężarówki pomagając przyjacielowi?. Bo tam się ukryłaś, prawda?

Trafił w odpowiednią nutę, wyraz jej twarzy zmienił się, a w oczach zalśniły łzy złości.

- Nie masz prawa mnie oceniać! – uniosła się gniewem – Mam zadanie i… to nie twoja sprawa! – wykrzyczała opuszczając lufę o kilka centymetrów. To wystarczyło, tak samo jak jego ręce unieruchomione z przodu. To częsty błąd u nowicjuszy, którzy nie zdają sobie sprawy, że nie ogranicza to możliwości ataku.

Będąc pewną swej przewagi nie zauważyła jak przesunął środek ciężkości na lewą stronę, by ułamek sekundy później potężnym uderzeniem obu rąk posłać trzymany przez nią pistolet w ciemność. Skoczyła na niego, ale spodziewał się tego. Wpadła wprost w potężny uścisk jego ramion. Walczyła próbując się wydostać, ale w zwarciu nie miała najmniejszych szans. Przydusił ją zaciskając tchawicę, by po chwili ciało w jego uścisku zwiotczało. Upewniwszy się że żyje położył ją ostrożnie i nożem leżącym obok plecaka rozciął opaskę krępującą mu ręce. Następnie przeszukał pobliskie krzewy i bez trudu znalazł pistolet. Była to typowa wojskowa broń, ciężki, toporny, ale niezawodny pistolet igłowy. Usadowiwszy się obok plecaka, zauważył leżące obok wojskowe racje żywności. Otworzył jedną z paczek. Przez chwilę kusiło go aby przygotować ją na ciepło, ale po chwili zastanowienia uznał rozpalenie ogniska za zbyt ryzykowne. Po posiłku ułożył dziewczynę na fotelu i raz jeszcze sprawdził tętno i oddech – „Do rana dojdzie do siebie” – pomyślał pocierając wierzchem dłoni policzek. Skrzywił się z bólu natrafiając na siniak pokrywający lewą stronę twarzy.

- No to się dziś wyspałem – burknął sam do siebie. Miał odrobinę morfiny, ale trzymał ją na coś poważniejszego, poza tym widywał tych, którzy jej nadużywali i nie zamierzał tak skończyć. Odszedł w ciemność aby poszukać miejsca do spania. Wiedział, że tylko dobrze ukryty prześpi noc spokojnie.













Obudziwszy się, Remik zebrał swoje rzeczy i wetknął pistolet za pasek od spodni. Gdy ruszył w stronę polany, poszedł lekkim łukiem aby podejść do ciężarówki od strony kabiny. Nie chciał przestraszyć dziewczyny, dlatego wolał żeby zauważyła go wcześniej. Oczywiście jeżeli wciąż tam była. Wychodząc z pomiędzy drzew zasłonił oczy ręką chroniąc się przed słońcem zawieszonym na horyzoncie naprzeciwko. Była tam i zauważyła go, ale nie przerwała pracy przy otwieraniu wyładowanych już skrzyń.

- Widzę, że nie tracisz czasu – powiedział podchodząc bliżej i widząc posegregowane pudełka - znowu będziemy się bili czy porozmawiamy?

Wstała obracając się w jego stronę. Dopiero teraz zobaczył w jej ręku niewielki karabinek ze składaną kolbą, trzymała go luźno wzdłuż nogi. Zauważyła jak drgnął napinając wszystkie mięśnie, gotów w każdej chwili zaatakować.

- Zdziwiony? – zaśmiała się głośno – Wyluzuj, gdybym chciała cię zabić, strzelała bym już wcześniej.

- Domyślam się – odparł wiedząc, że ma rację – dlaczego tego nie zrobiłaś?

- Bo obudziłam się żywa i nietknięta. Poza tym możesz mi się przydać – kontynuowała siadając na jednej ze skrzyń, wyraźnie go oceniała – To ważny ładunek, na samym końcu pod żywnością były inne skrzynie. Na szczęście ci dranie nie zdołali zabrać wszystkiego, ale na pewno wrócą. Muszę dostarczyć to do bazy, jeśli mi pomożesz, nie pożałujesz.

- A więc chcesz nająć tragarza. Cóż, przydało by mi się trochę sprzętu – odpowiedział po krótkim zastanowieniu.

- Dostaniesz wszystko o co poprosisz, oczywiście w granicach rozsądku! A teraz pomóż to obwiązać pasami i zrobić jakieś szelki do umocowania ich na plecach!

Chwilę później byli gotowi do wymarszu, Tara, bo tak miała na imię wręczyła mu kaburę na pistolet. Przyjął ją z wdzięcznością, noszenie broni za paskiem nie należy do wygodnych. Wyruszyli ugięci pod ciężarem skrzynek kierując się na północny-zachód przez zalesione wzgórza. Tara od początku narzuciła ostre tempo. Po kilku kilometrach przedzierania się przez zarośla miał tego serdecznie dość. Choć mimo swojego wieku bez trudu dotrzymywał jej kroku. Pasy boleśnie wrzynały się w ramiona, ale ona najwyraźniej chciała zmusić go, aby pierwszy poprosił o przerwę na odpoczynek. Uznał, że to dziecinne i nie zamierzał odczuwać skutków urażonej dumy przez najbliższe trzy dni.

- Tu jest dobre miejsce na postój – rzucił doganiając dziewczynę – a ja jestem głodny.

O dziwo, zgodziła się bez słowa. Ostrożnie usiadła i odpięła skrzynkę. Jęknęła z bólu gdy krew zaczęła dopływać do ściśniętych dotąd mięśni ramion.

- Ostrożnie, nie rzuć nią o ziemię – upomniała go widząc jak wyplątuje się z szelek.

- Co my właściwie niesiemy w tych skrzynkach? – spytał zbierając gałęzie na rozpałkę. Było sucho więc ognisko nie powinno dymić, a ciepły posiłek był im potrzebny.

- Lekarstwa, szczepionki… każdego roku dotkliwie odczuwamy ich braki – zaczęła opowiadać podczas gdy on wrzucił dwie porcje z paczki do niewielkiego rondelka – to co mamy w tych dwóch skrzynkach uodporni kilka następnych pokoleń naszej społeczności na podstawowe choroby takie jak gruźlica czy tężec. Wiele dzieci nie osiąga wieku trzech lat, dlatego to dla nas takie ważne, rozumiesz?

- Taak… – odparł podając jej plastikową łyżkę dołączoną do każdej porcji i stawiając rondelek na skrzynce – nurtuje mnie jedna rzecz, skąd wytrzasnęłaś karabin? Przewoziliście też broń? – zapytał wskazując na leżący automat.

- Nie, należał do Tima strzelał przez okno gdy próbowali nas wyprzedzać i wypadł mu na jakiejś dziurze, która przy okazji omal nie urwała nam przedniego koła – uśmiechnęła się słabo - a mnie nabiła sporego guza.

Gdy zjedli już wszystko Tara pokazała mu, że w paczkach z żywnością oprócz jedzenia można znaleźć również zapałki, porcję kawy, odrobinę cukru, cukierka i bardzo użyteczny kawałek miękkiego szarego papieru. Lekko zaczerwieniwszy się usiłowała wytłumaczyć do czego służy, ale spojrzał na nią z taką urazą, że dała sobie spokój mamrocząc słowa przeprosin. Kawę z cukrem zaparzyli od razu w opłukanym z resztek jedzenia rondlu, reszta wylądowała w kieszeniach.

- Teraz ja poprowadzę – rzucił Remik niechętnie sięgając po skrzynkę – mam utrzymywać ten sam kierunek?

- Tak, do wieczora miniemy dolinę, a stamtąd to tylko dzień marszu.

Już po kolejnej godzinie zdali sobie sprawę, że przeliczyli się z siłami. Postanowili część leków załadować po brzegi do plecaka Remika i starannie ukryć go pod warstwą mchu. Oznaczyli też drzewo stojące przy ścieżce około dziesięciu kroków od kryjówki.

- Wrócę tu kiedyś z jakimś patrolem – stwierdziła.

- Kiedyś? Jesteś pewna, że ją znajdziesz? Ta dróżka jest wydeptana przez zwierzęta, kilka metrów w dowolnym kierunku i znajdziesz taką samą.

- Więc co proponujesz?

- Oznaczymy drzewa wzdłuż trasy marszu, tak długo aż napotkamy charakterystyczne miejsce, które odnajdziesz.

Z mniejszym ciężarem na barkach mogli iść znacznie szybciej, ale Remik celowo spowalniał marsz. Gdy Tara próbowała go upomnieć nakazał jej ciszę, rozglądał się uważnie i czuł niepokój. Człowiek nie jest w stanie zwracać uwagi na wszystko co zarejestrują oczy i pozostałe zmysły, ale mózg niczym komputer robi to za niego i powiadamia, jeżeli napotka coś, co kojarzy z zagrożeniem. To właśnie nazywamy „przeczuciem” i zbyt często lekceważymy.

Wreszcie zrozumiał, od jakiegoś czasu nie widzieli, nawet z daleka, żadnej zwierzyny. ścieżka również była wydeptana szerzej i głębiej. Tędy chodzili ludzie i robili to często. Machnięciem ręki przywołał do siebie Tarę i szeptem objaśnił co zauważył.

- Nie możemy iść dalej nie wiedząc z kim mamy do czynienia – kontynuował rozglądając się jednocześnie za kryjówką z dobrym widokiem na ścieżkę – ukryjemy się niedaleko. Tam za tym na wpół zwalonym pniem są gęste zarośla, wyglądają na dobrą schronienie.

- To może potrwać wieki – jęknęła – co mamy robić w tym czasie?

- Najlepiej nic, tak będzie najciszej. Możesz się zdrzemnąć, ruszymy nocą, tak będzie bezpieczniej.

Szybko złożyli skrzynki bezpiecznie i głęboko w krzewach jałowca, a sami rozłożyli się wygodnie na ich skraju. Tara ułożyła się wygodnie na kurtce. Karabinek położyła obok i szybko zasnęła. Remik obserwował ścieżkę zerkając ukradkiem na dziewczynę. Musiał przyznać, że źle ją ocenił. Nie była tak niedoświadczona jak wskazywałby to jej wiek, więc albo została zwerbowana z ulicy, albo ktoś taki ją szkolił.

Rozmyślania przerwały mu odgłosy cichej rozmowy dochodzące z lewej. Ostrożnie aby się nie zdradzić wyciągnął pistolet i wymierzył w tę stronę. Dotknął delikatnie ramienia dziewczyny i z uznaniem zauważył, że budząc się nawet nie drgnęła. Chwilę później ujrzeli trzech mężczyzn. Jeden z nich wskazał pozostałym znak wycięty na drzewie mówiąc coś cicho. „Do licha – pomyślał Remik – tropią nas po znakach! Tu się kończą, więc zaraz zaczną przetrząsać okolicę!”. Musieli ich zlikwidować zanim zostaną odkryci.

- Strzelamy na mój znak – szepnął mierząc w pierwszego od prawej u którego w ręku zauważył radio – teraz!

Ciche trzaski wystrzeliwanych igieł nie zagłuszały ciszy panującej w lesie. Niestety jeden z mężczyzn w ostatnim odruchu agonii nacisnął spust swojej broni. Donośna kanonada trwała zaledwie trzy sekundy, ale Remik wiedział, że mają kłopoty.

- Musimy uciekać – krzyknął wybiegając z ukrycia, aby zabrać radio – będziemy ich podsłuchiwać, to może unikniemy pościgu.

- A co ze szczepionkami?!

- Zostaw! Nie znajdą ich, zaraz będziemy mieli na karku całą bandę!

Jakby w odpowiedzi usłyszeli wezwanie przez krótkofalówkę.

Czwórka, słyszeliśmy strzały z waszej strony, co się tam dzieje?

- Chodź tu! – wrzasnął zabierając jednemu z zabitych karabin i pas wypełniony magazynkami. Z ogromnym zaskoczeniem stwierdził, że to AK-47, widywał już tę broń, ale nigdy w tak doskonałym stanie. Ten wyglądał jak nowy!

Zgłasza się trójka. Jesteśmy blisko, zaraz to sprawdzimy.

- Biegnijmy – rzuciła przebiegając obok.

Nie myśląc dłużej ruszył za nią. Wkrótce znajdą ciała i rozpocznie się pościg. Nie mieli czasu, aby zacierać za sobą trop, więc ich jedyną szansą była szybkość. Wkrótce ja wyprzedził, ale dbał, aby nie traciła go z oczu. Niestety, już wkrótce usłyszeli narastający ryk wysokoobrotowych silników. W dodatku las się kończył, przed sobą mieli opadające w dół trawiaste zbocze i dolinę. Skaliste zbocze po jej przeciwnej stronie kusiło obietnicą schronienia, ale uznał, że jest za daleko.

Znaleźliśmy patrol, wszyscy martwi. Brakuje radia, zmiana częstotliwości na zapasową, jesteśmy na podsłuchu!

- Cholera, są za dobrze zorganizowani – pomyślał oceniając ich szanse.

Tara dogoniła go po chwili.

- Na skały! – krzyknęła w biegu – Tam nic nie wjedzie, nawet motocykle!

- Stój! Nie zdążymy! – Nie zareagowała, biegła nie oglądając się za siebie. Klnąc na czym świat stoi ruszył za nią, co chwilę oglądając się za siebie.

Dogonił ją dopiero na dole.

- Zwariowałaś! Na otwartej przestrzeni od razu nas zauważą i dopadną – krzyknął.

- Widzę ich! Tylko dwóch! – krzyknęła łapiąc go za rękę – Do rowu, poradzimy sobie z nimi.

Wskoczyli do rowu melioracyjnego lądując po kolana w wodzie. Podczołgawszy się wyżej obserwowali jak dwaj motocykliści ostrożnie zjeżdżają trawersem po stromym zboczu.

- Nie zacznij strzelać zbyt wcześnie – pouczył ją – Niech się zbliżą, weźmiesz tego z prawej.

Skinęła głową i mocniej przycisnęła kolbę do ramienia. Tymczasem, ku ich zdziwieniu, wrogowie po dotarciu na dół rozdzielili się objeżdżając ich szerokim łukiem. Remik przymierzył dokładnie i prowadził swój cel, ale obaj trzymali się poza zasięgiem strzału.

- Zaatakują z obu stron, jadąc wzdłuż rowu i strzelając do środka? – zaryzykowała.

Myliła się, obaj przeskoczyli rów i popędzili dalej. Zerknęli na siebie kompletnie zbici z tropu. Czyżby ich nie widzieli? Niemożliwe! Tymczasem silniki ucichły, Remik wyjrzał ostrożnie i nagle zrozumiał. Zobaczył leżący na ziemi motocykl i bandytę z karabinem zajmującego dogodną pozycję za stertą głazów. Strzelił, ale spudłował. Niemal natychmiast musiał się ukryć gdy drugi z bandytów otworzył ogień omal go nie trafiając.

- świetnie, po prostu wspaniale – powiedział podnosząc się z błotnistego dna rowu – Mają nas! Nie zaatakują, po prostu poczekają na pozostałych nie pozwalając nam się ruszyć.

- Może spróbujemy przeczołgać się rowem tak aby nas nie zauważyli?

- Zbyt ryzykowne, jeden granat wrzucony do środka i już po nas – odpowiedział – Poza tym to zajmie zbyt dużo czasu. Tamci zaraz tu będą.

- Więc co?! Będziemy tak czekać? – zaperzyła się.

- To jakieś rozwiązanie, ale wątpię aby byli zainteresowani negocjacjami – stwierdził unosząc się na moment aby zlokalizować drugiego z bandytów – Siedzą i czekają sukinsyny!

2
Ogólny zarys dosyć ciekawy, podoba mi sie, ale wszystko to nieco zbyt płytkie. Ot taki wartki strumień, przyjemnie popatrzeć, ale już się w nim nie okąpiesz.


Dopiero teraz zauważył, że większość członków grupy to dzieciaki, banda nastolatków. Ale wiedział też, że tacy są najgorsi. Zabijanie traktowali jak dobrą zabawę a niedostatki wieku nadrabiali okrucieństwem i kompletnym brakiem zahamowań.
Hitlerjungen? Bo inaczej nie moge sobie tej sytuacji wyobrazić.


Na środku pleców chłopaka ciemniała plama krwi. Pocisk roztrzaskał kręgosłup na wysokości łopatek, a dziura na piersi mogła pomieścić zaciśniętą pięść.

- Amunicja grzybkująca
Po dokładnym przemyśleniu, dochodze do wniosku, że taki pocisk nie przetrzeliłby ciała, zwłaszcza jesli natrafiłby na kręgosłup. Chociaż może... Nie wiem, lepiej się upewnij gdzieś w wiarygodnych źródłach.


kierowca nie był sam.


Kierowca przed chwilą zginął, a to brzmi jakby nadal w szoferce z kimś siedział.


To wystarczyło, tak samo jak jego ręce unieruchomione z przodu.
Ciężko za pierwszym razem zrozumieć.


Skoczyła na niego, ale spodziewał się tego. Wpadła wprost w potężny uścisk jego ramion. Walczyła próbując się wydostać, ale w zwarciu nie miała najmniejszych szans. Przydusił ją zaciskając tchawicę, by po chwili ciało w jego uścisku zwiotczało. Upewniwszy się że żyje położył ją ostrożnie...


Za duże ryzyko, że ją zabije. Ktoś kto chce tylko obezwładnić kogoś, nie postąpiłby tak.


Kod: Zaznacz cały

Wychodząc z pomiędzy drzew zasłonił oczy ręką chroniąc się przed słońcem zawieszonym na horyzoncie naprzeciwko. Była tam i zauważyła go, ale nie przerwała pracy przy otwieraniu wyładowanych już skrzyń. 


Naiwne to. Skąd mogła wiedzieć, że Remik nie jest jej wrogiem, dzień wcześniej prawie ją zabił.


Kod: Zaznacz cały

- Nie możemy iść dalej nie wiedząc z kim mamy do czynienia




My też. Tekst zmierza ku końcowi, a ja nadal nie wiem o co chodzi.


AK-47


Nie będziesz używał kapitalistycznego nazewnictwa, w stosunku do osiągnięć technologii socjalistycznej. Samo AK jest poprawne. (sory, ale to mnie drażni)



Tak jak mówiłem za płytkie i nie wiadomo o co chodzi. Ale stylowo niezłe. Powodzenia w dalszej pracy.

3
Po dokładnym przemyśleniu, dochodze do wniosku, że taki pocisk nie przetrzeliłby ciała, zwłaszcza jesli natrafiłby na kręgosłup. Chociaż może... Nie wiem, lepiej się upewnij gdzieś w wiarygodnych źródłach.




Strzał z Kałacha potrafi przebić betonową ścianę.

* Tylko w telewizji nie pokazują ofiar strzelanin bo wyglądają na zmasakrowane.

4
Pierwszy mój bład to umieszczenie tego fragmentu w niewłaściwym dziale. Jest dział "Jestem w trakcie pisania i...". Obiecuję poprawę.


Hitlerjungen? Bo inaczej nie moge sobie tej sytuacji wyobrazić


Dzieci są wykorzystywane do walki w ponad 20 konfliktach zbrojnych na całym świecie. Najwięcej w Afryce. Zaczynają zabijać w wieku lat 10, a już jako nastolatkowie gwałcą, torturują i zabijają traktując to jak dobrą zabawę.

Przy porównaniu, Hitlerjugen to milusi harcerze.


Po dokładnym przemyśleniu, dochodze do wniosku, że taki pocisk nie przetrzeliłby ciała, zwłaszcza jesli natrafiłby na kręgosłup. Chociaż może... Nie wiem, lepiej się upewnij gdzieś w wiarygodnych źródłach.


Ehhh... sam jestem wiarygodnym żródłem. Tym gorzej, bo masz całkowitą rację. Nie zauważyłem lasu, bo drzewa zasłaniały. Aż mi wstyd...



Cóż, poza tym dzięki za konstruktywną krytykę. Poczekam trochę, może jeszcze kto coś znajdzie, a potem do roboty. Pozdrawiam.

5
Dzieci są wykorzystywane do walki w ponad 20 konfliktach zbrojnych na całym świecie. Najwięcej w Afryce. Zaczynają zabijać w wieku lat 10, a już jako nastolatkowie gwałcą, torturują i zabijają traktując to jak dobrą zabawę.

Przy porównaniu, Hitlerjugen to milusi harcerze.
Prawda, niestety.



Kawałek niezłej, realistycznej prozy. Brzmi wiarygodnie. Lekkie potknięcia warsztatowe bardzo łatwo naprawić. Np.


Grupa karnie zabrała się do rozładowywania łupów podczas gdy on jeszcze przez chwilę obserwował uciekiniera. Gdy ten już niemal wpadał pomiędzy drzewa, płynnym ruchem podrzucił karabin do ramienia.
Powtórzenie.


Cisza i coraz głębsze ciemności uspokajały go, postanowił więc sprawdzić co przeoczyli działający w pośpiechu rabusie. Ale najpierw chciał sprawdzić co z kierowcą.
Powtórzenie. Przed "co" przecinek. Z przecinkami Masz problem, warto nad tym popracować, bo znaki przestankowe, właściwie użyte, sprzyjają przejrzystości tekstu.


- To ja zadaję pytania – warknęła unosząc pistolet – Odpowiadaj!

- Na imię mam Remik, szukałem tylko czegoś do żarcia. Widziałem co się stało – odparł, wzruszając ramionami.

- I czekałeś jak hiena na swoją kolej, tak! – krzyknęła zrywając się na nogi – Nie jesteś od nich lepszy!
Po "pistolet" i "nogi" kropki.



Dobrze się czyta. Czuć, że autor wie, o czym mówi, choć istnieje niebezpieczeństwo schematyczności, powielenia oklepanych wzorców prozy sensacyjnej. Zastanów się nad suspensem, jakąś niebanalną kontynuacją.



Sam tworzę w podobnej konwencji, więc z uwagą będę śledził Twoje poczynania.

Trzymaj się!

6
Dzieci są wykorzystywane do walki w ponad 20 konfliktach zbrojnych na całym świecie. Najwięcej w Afryce. Zaczynają zabijać w wieku lat 10, a już jako nastolatkowie gwałcą, torturują i zabijają traktując to jak dobrą zabawę.


Wstyd to mnie jest, że o tym nie pomyślałem. JA, ktoś uważający się za zorientowanego w sytuacjii na świecie, wypisuje takie pierdoły. Starzeję się. Za karę postoję nagi przed otwartą lodówką.

7
Pierwsza myśl jest taka, że bardzo dobrze, że zajmujesz się rzeczami, na których naprawdę się znasz, co sprawia, że tekst jest wiarygodny (pod względami militarnymi). Duży plus za to.



Jednak Alan dobrze określił pewną myśl, która skrobała mnie w czaszkę podczas czytania:


Ogólny zarys dosyć ciekawy, podoba mi sie, ale wszystko to nieco zbyt płytkie. Ot taki wartki strumień, przyjemnie popatrzeć, ale już się w nim nie okąpiesz.


Niektóre sytuacje (jak ta, w której Tara wypakowuje skrzynki, jak gdyby nigdy nic) są nierealistyczne, a większość dialogów "bez jaja". Nie czuć ich osobowości, wydają się tylko pionkami, które mają napędzać akcję i militarny strumień. Trochę jak niektóre książki Star Wars. Dużo kosmosu, polityki i opisów technologii, a mało ludzi. Charakterów. Osobowości.



Wg mnie musisz popracować nad nadaniem postaciom duszy. Dbanie o psychologiczny wątek jest niezmiernie ważne, jak rzekłem - bardzo fajnie, że piszesz o czymś, na czym się znasz, ale musisz też zadbać o inne elementy. Na dzień dzisiejszy jest tak, jak podsumował Alan: całkiem przyjemne to, to, ale trochę zbyt płytkie.



Poza tym szkoda, że tak naprawdę jeszcze nie wiemy, o co chodzi, kto, jak, z kim, po co, dlaczego i czy ma drewniane oko.



Styl niezły, wiarygodny, ale - zbyt nijaki. Zamiast suchego opisywania kolejnych akcji włóż w to trochę siebie, trochę myśli bohaterów, trochę psychologii, żeby czytelnik mógł czuć tekst, a nie go widzieć. To ważne. Używasz też wyświechtanych sformułowań, sil się na oryginalność, oryginalne metafory, błyskotliwe opisy, omijaj schematyczność. Bardzo szerokim łukiem.



Mam nadzieję, że weźmiesz sobie te rady do serca i następna część będzie choć trochę lepsza, w ramach rytmicznego samodskonalenia własnego warsztatu. :)



A, odnośnie błędów. Głównie co mi rzuciło się w oczy to interpunkcja. Imiesłowy (wchodząc, zrobiwszy, czytając, otworzywszy itp.) to też czasowniki i trzeba oddzielać je w zdaniu złożonym od innych czasowników.

No i dialogi o których mówił Jacek. Gdzieś w Warsztacie jest temat dotyczący poprawnego zapisu dialogów.

No i jakieś powtórzeniówki, ale generalnie tekst trzyma w miarę poziom estetyki.



Pomysł: 3+

Styl: 3+

Schematyczność: 3

Błędy: 3



Ocena ogólna: 3+




Podsumowując, zostań przy wiarygodności i rzeczach, na których się znasz, dodaj więcej psychologii, uwiarygodnij bohaterów. Dodaj w to duszy, mówiąc górnolotnie.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

8
podpisuje się pod oceną Patrena. wszystko co powiedział to prawda itp.

Za bardzo skupiasz się na akcji, nie pozwalając nam poczuć strachu, niepokoju... w ogóle nic nie dajesz nam poczuć. Postacie są sztuczne i schematyczne (powinni się jeszcze w sobie zakochać ;)). Spróbuj wczuć się w ich sytuacje, zastanowić się, a nie tylko gnać z akcją do przodu.



oceny:

pomysł: 3

Styl:3+

Schematyczność:3

Błędy: 3

Ogólnie: 3-



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”