Ciemność mnie nie przeraża, rekiny tak.

1
No dobrze, to może dam się zlinczować.
To jest pierwszy (nie techniczny) tekst, który w życiu napisałam. Niespodzianka, nie jest to tekst sci-fi nad którym obecnie pracuję. Nie będzie powietrznych piratów, przykro mi.

To prolog bardzo długiego opowiadania o tym, co się stanie, gdy introwertyk wpadnie na ekstrawertyka i są skazani na swoje towarzystwo. O wewnętrznych lękach i maskach. I o tym, że ludzie nie mają co ze sobą zrobić, gdy nie działa internet, a galerie handlowe są zamknięte.

Bądźcie delikatni :)

P.S. Jeśli mogę zasugerować: do czytania polecam ten kawałek Pisząc ten prolog słuchałam go w kółko i myślę, że pozwala wczuć się w główną bohaterkę.

Uwaga, słowa na k!


- Kurwa…
Hanna przewróciła się na lewy bok, potem znów na prawy, następnie na plecy. Otworzyła oczy i wpatrywała się w ciemność. Zamrugała nerwowo powiekami, zastanawiając się, czy po raz kolejny obudziła się o 3:37. Ze wszystkich sił starała się dostrzec jakikolwiek cień w miejscu, gdzie powinno być okno, na suficie, ścianie. Dookoła panowały tylko egipskie ciemności. Jeszcze do niedawna, gdy zdarzało jej się budzić w środku nocy i gdy nie mogła ponownie zasnąć, obserwowała cienie i światła, nasłuchiwała. Czasem kręciła się po domu. Teraz, w tym przerażającym mroku chodzenie po mieszkaniu w niedobudzonym stanie groziło zderzeniem z szafką albo jakimkolwiek innym sprzętem.

- Kurwa… - WymamrotaÅ‚a ponownie i przetarÅ‚a oczy. ObróciÅ‚a siÄ™ na bok, skuliÅ‚a i przytuliÅ‚a poduszkÄ™. Strasznie bolaÅ‚ jÄ… kark. W normalnych warunkach wymacaÅ‚aby leżącÄ… na szafce obok komórkÄ™ i sprawdziÅ‚aby godzinÄ™. Albo poszÅ‚a do kuchni i spojrzaÅ‚aby na zegarek przy okazji otwierania lodówki. Ale już od kilku dni nic nie byÅ‚o normalne, a przynajmniej odbiegaÅ‚o od rzeczywistoÅ›ci XXI wieku.

- Założę się, że jest 3:37. - Westchnęła i podrapała się po nodze. Marzyła o kąpieli i kubku gorącej czekolady, który zazwyczaj pomagał jej zasnąć, gdy budziła się pomiędzy 3 a 4 w nocy. Pomyślała o gorącej wodzie w wannie i imbirowej woni olejku, o tym jak napięte mięśnie karku powoli się rozluźniają. Tak zwyczajne przyjemności były w tym momencie zupełnie niedostępne.

Zawinęła się w kołdrę i zatopiła twarz w poduszce. Pościel pachniała świeżością. Delikatny kwiatowy zapach pozwolił na moment skupić się na czymś przyjemnym.
Hanna mocniej przycisnęła poduszkÄ™ do siebie i dalej rozmyÅ›laÅ‚a o kÄ…pieli, zanurzeniu siÄ™ calutkiej pod wodÄ™, o pianie wylewajÄ…cej siÄ™ poza wannÄ™. I ciepÅ‚ych croissantach na Å›niadanie, ciepÅ‚ej kawie aromatyzowanej pomaraÅ„czÄ…… ciepÅ‚ej kawie… ciepÅ‚ej kawie… ciepÅ‚ej, Å›wieżo parzonej kawie… O kawie ze spienionym mlekiem.

Przekręciła się po raz kolejny na łóżku. Minęło raptem cztery dni, od kiedy piła prawdziwą kawę. Ale zdążyła się stęsknić za nią jeszcze bardziej, niż za gorącą kąpielą. W pewnym momencie przestała marzyć o tym wszystkim, czego teraz nie mogła mieć, zauważyła że przerażająca ciemność ustępuje. Na ścianie pojawiły się pierwsze cienie i powoli mogła dostrzec zarys mebli w sypialni. Gdzieś ponad miastem wschodziło słońce. Zamiast tkwić kolejny dzień w mieszkaniu i nie robić nic więcej niż podciąganie na drążku i podnoszenie ciężarków, postanowiła wyjechać. Gorąca kawa czekała w jakimś przyjemnym miejscu, gdzieś poza miastem, gdzie zamiast wrzasków będzie słyszała tylko szum drzew.

- Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej. - Wyszeptała i usiadła na łóżku. Otworzyła stojącą obok łóżka butelkę wody i napiła się. Wstała i powoli podeszła w stronę szafy. Wyciągnęła duży plecak i włożyła do niego butelkę. Nawet w półmroku znalezienie bielizny, koszulki i spodni było proste. Hanna obsesyjnie pilnowała porządku na półkach z ubraniami. Pierwsza szuflada: idealnie ułożonej majtki, druga, skarpetki, z lewej czarne, z prawej pozostałe. Trzecia półka od góry koszulki z krótkim rękawem, poniżej spodnie.

Spakowała kilka najważniejszych, przydatnych w podróży rzeczy i poczłapała do łazienki. W głębi mieszkania nadal było jeszcze bardzo ciemno, więc wymacała butelkę z wodą stojącą nieopodal umywalki. Umyła szybko zęby i przepłukała twarz. W lustrze widziała tylko lekko dostrzegalny zarys głowy. Zupełnie nie tęskniła za oglądaniem swojej twarzy co rano w lustrze. W mroku nie miała przynajmniej ochoty zmiażdżyć lustra pięścią.

Była prawie gotowa, otworzyła drugą szafę i wyciągnęła strój na motocykl. Ubrała się pośpiesznie, założyła buty i weszła do pokoju będącego prywatną siłownią. Hanna równie obsesyjnie jak o porządek w szafie, dbała o swoje ciało. Rozejrzała się, ale uznała, że nie potrzebuje stąd niczego. Upewniła się tylko, czy wszystkie okna były dobrze zamknięte.

Teraz czekało ją najgorsze - wyjście z domu, przemknięcie przez klatkę schodową do garażu, bez spotkania kogokolwiek. Ludzie o tej porze jeszcze powinni spać, ale od tych kilku dni wiele się zmieniło i nic nie było już normalne. O ile pojęcie normalności przez Hannę pokrywało się z tą definicją reszty społeczeństwa.


Z plecakiem na ramieniu, chwyciła jeszcze latarkę stojącą na szafce na buty i delikatnie zamknęła za sobą drzwi na wszystkie zamki. Na klatce schodowej wymacała ścianę i balustradę schodów. Szła najciszej jak mogła, modląc się w duchu, aby nie wpaść na nikogo w ciemnościach. Otworzyła drzwi wejściowe i rozejrzała się na boki. Nadal była szarówka, ale za kilka minut powinno być całkiem widno. Powinna się pośpieszyć, jeśli nie chce spotkać po drodze zbyt dużo ludzi.

Miała szczęście, pod blokiem nie było nikogo. Jeszcze tylko kilka kroków i będzie stała przy drzwiach do swojego garażu. Kluczyki w ręku stały się gorące i wilgotne od potu. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć kroków. Już prawie stała przy drzwiach, gdy usłyszała krzyki. Brzmiało to jak grupa kibiców wracających z meczu. Musiała przyspieszyć, spotkanie z nimi nie wróżyło nic dobrego. Klucze wypadły jej z dłoni i nagle zrobiło się jej niedobrze i słabo. Szybko chwyciła klucze i podbiegła do garażu. Otworzyła bramę i niezwłocznie ją za sobą zamknęła. Znów była bezpieczna.
„Kawa, kawa, kawa” - PowtarzaÅ‚a w gÅ‚owie. Odetchnęła głęboko kilka razy i nasÅ‚uchiwaÅ‚a, co dzieje siÄ™ za drzwiami garażu. Krzyki ucichÅ‚y. Wyjęła z kieszeni latarkÄ™ i podeszÅ‚a do regaÅ‚u. Namiot, karimata, Å›piwór – wszystko leżaÅ‚o gotowe do zamontowania na motor. Hanna odÅ‚ożyÅ‚a latarkÄ™ na regaÅ‚ tak, aby oÅ›wietlić stojÄ…cy obok motocykl. Delikatnie pogÅ‚adziÅ‚a siodeÅ‚ko i uÅ›miechnęła siÄ™.

- Hej kochanie, pewnie tÄ™skniÅ‚aÅ›. – WyszeptaÅ‚a i poklepaÅ‚a pomalowany na żółto zbiornik benzyny swojej terenowej Yamahy. – Na szczęście masz peÅ‚ny brzuszek i możemy jechać gdzieÅ› daleko od tego wariactwa. Co powiesz na góry? Z dala od ludzi. Tylko my i natura?

Wzięła namiot i pozostałe rzeczy i przytroczyła do maszyny. Poświeciła latarką dookoła, aby upewnić się, czy ma wszystko, co potrzebne do wyjazdu w dzicz. Postanowiła wziąć jeszcze toporek i rozpałkę do ogniska. Założyła kask, wzięła kilka głębokich wdechów i była gotowa wyjechać z garażu. Otworzyła bramę najciszej jak mogła. Uderzyła ją jasność. Zmrużyła oczy, aby przyzwyczaić wzrok i spanikowała. W tym momencie ktoś mógł bez problemu do niej podejść, a ona była całkowicie bezbronna. Gwałtownie zamrugała powiekami, aby jak najszybciej oswoić się ze światłem dziennym. Na szczęście nikt nie zamierzał na nią teraz napadać.

Pospiesznie, o ile to możliwe przy 200kg blachy, wyprowadziła Yamahę z garażu i zatrzasnęła bramę. Wsiadła na motor i odpaliła silnik. Wszystko zadziałało bez szwanku. Zastanawiała się przez chwilę, czy włączyć światła. Z jednej strony jazda byłaby o wiele bezpieczniejsza, z drugiej, ze światłami była bardziej widoczna. Postanowiła jednak je włączyć. Teraz musiała szybko wydostać się z miasta. A nie będzie to łatwe zadanie, na mieście już zapewne pojawili się jacyś ludzie. Mając motor i pełny bak benzyny była smacznym kąskiem. Dodała gazu, chcąc jak najszybciej znaleźć się na drodze wylotowej.
Ze stresu bolaÅ‚a jÄ… gÅ‚owa. W myÅ›lach powtarzaÅ‚a sobie w kółko: „Już niedÅ‚ugo, już niedÅ‚ugo. Uda nam siÄ™. Jeszcze kilka godzin i odpoczniemy gdzieÅ› daleko od tego wszystkiego. A ja w koÅ„cu wypijÄ™ dobrÄ… kawÄ™…”.
Ostatnio zmieniony czw 17 kwie 2014, 20:44 przez Aether, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Hanna przewróciła się na lewy bok, potem znów na prawy, następnie na plecy
„znów” nielogiczne. Do usunięcia.
Dookoła panowały tylko egipskie ciemności.
Dookoła panowały ciemności.
Moim zdaniem tak brzmi lepiej. Określenie „egipskie” jest popularnym, żeby nie powiedzieć slangowym określenie, a takowych należy unikać.
W normalnych warunkach wymacałaby leżącą na szafce obok komórkę i sprawdziłaby godzinę.
„sprawdziła”
Albo poszła do kuchni i spojrzałaby na zegarek przy okazji otwierania lodówki.
„spojrzała”
Westchnęła i podrapała się po nodze. Marzyła o kąpieli i kubku gorącej czekolady, który zazwyczaj pomagał jej zasnąć, gdy budziła się pomiędzy 3 a 4 w nocy. Pomyślała o gorącej wodzie w wannie i imbirowej woni olejku, o tym jak napięte mięśnie karku powoli się rozluźniają.
Trzy razy „się”. Troszeczkę za dużo. Pierwsze bym usunął. To jest bezproblemowe. Ale dobrze by było mieć jeszcze pomysł na drugie lub trzecie.
Delikatny kwiatowy zapach pozwolił na moment skupić się na czymś przyjemnym.
Delikatny kwiatowy zapach ofiarował moment skupienia na czymś przyjemnym.
Likwidujemy „się”, których zawsze jest za dużo i zdublowane „na”. Może „ofiarował” nie jest najszczęśliwszym określeniem, można poszukać innego.
Hanna mocniej przycisnęła poduszkę do siebie i dalej rozmyślała o kąpieli, zanurzeniu się calutkiej pod wodę, o pianie wylewającej się poza wannę.
Dwa „się” zbyt blisko.
Może tak:
Hanna mocniej przycisnęła poduszkę do siebie i dalej rozmyślała o kąpieli, o tym, jak calutka zniknie pod wodą, o pianie wylewającej się poza wannę.
Ale zdążyła się stęsknić za nią jeszcze bardziej, niż za gorącą kąpielą.
Ale tęskniła już za nią bardziej, niż za gorącą kąpielą.
Otworzyła stojącą obok łóżka butelkę wody i napiła się.
„napiła się” - do likwidacji. Można tu wstawić nieco bardziej rozbudowany opis jakiejś innej czynności.
Pierwsza szuflada: idealnie ułożonej majtki, druga, skarpetki, z lewej czarne, z prawej pozostałe. Trzecia półka od góry koszulki z krótkim rękawem, poniżej spodnie.
Wydaje mi się, że tę segregację można pominąć.
więc wymacała butelkę z wodą stojącą nieopodal umywalki.
Po raz trzeci pojawia się butelka z wodą. Fetysz jakiś, czy co...
Zupełnie nie tęskniła za oglądaniem swojej twarzy co rano w lustrze.
Zupełnie nie tęskniła za codziennym oglądaniem w lustrze swojej twarzy.
„co rano” - nie może być. Najwyżej „każdego ranka”
Była prawie gotowa, otworzyła drugą szafę i wyciągnęła strój na motocykl.
Była prawie gotowa, otworzyła drugą szafę i wyciągnęła strój do jazdy na motocyklu.
Ubrała się pośpiesznie, założyła buty i weszła
„włożyła buty”
O ile pojęcie normalności przez Hannę pokrywało się z tą definicją reszty społeczeństwa.
Chyba brakuje „u” przed reszty społeczeństwa.
Z plecakiem na ramieniu, chwyciła jeszcze latarkę stojącą na szafce na buty i delikatnie zamknęła za sobą drzwi na wszystkie zamki.
Cztery razy „na” w jednym zdaniu. Przesada. I jeszcze następne zdanie zaczyna się słowem „na”.
Spróbujmy coś z tym zrobić:
Objuczona plecakiem, chwyciła jeszcze latarkę schowaną w szafce na buty i delikatnie zamknęła za sobą drzwi. Szczęknęły wszystkie zamki. Będąc już na klatce schodowej...
Otworzyła drzwi wejściowe i rozejrzała się na boki.
„się” można wyrzucić.
jeśli nie chce spotkać po drodze zbyt dużo ludzi.
… zbyt wielu ludzi.
Jeszcze tylko kilka kroków i będzie stała przy drzwiach do swojego garażu. Kluczyki w ręku stały się gorące i wilgotne od potu.
„stała przy drzwiach” kontra „w ręku stały się gorące”
Już prawie stała przy drzwiach,
To „stała” zbyt blisko poprzednich. Może: Już prawie dotarła do drzwi.
Na szczęście nikt nie zamierzał na nią teraz napadać.
Dwa razy „na”.
o ile to możliwe przy 200kg blachy,
… o ile to możliwe przy dwustu kilogramach blachy, …
Wsiadła na motor i odpaliła silnik.
Wsiadła i odpaliła silnik.
(wiadomo na co wsiadła)
na mieście już zapewne pojawili się jacyś ludzie.
w mieście...
Ze stresu bolała ją głowa.
Stres powodował (rodził) ból głowy.

To nie jest zły tekst, co prawda ma nazbyt liczne potknięcia, lecz za to jednostronne i „standardowe”. Są to głównie drobiazgi o czysto technicznym charakterze. Mam wrażenie, że nie zwracałaś na nie uwagi, ale jak zakodujesz sobie, że należy to robić, to w miarę szybko (ale na pewno nie od razu) zaczniesz ich instynktownie unikać.
Rola wstępu do czegoś większego - bez wątpienia jest dlań jak najbardziej odpowiednia. Wzbudza również pewne zainteresowanie, co wydarzy się dalej, bo właściwie wydarzyć może się wszystko. Bardzo starannie i przekonująco przedstawiłaś nastrój, atmosferę – zwłaszcza w pierwszej części - jak również przygotowania do wyjazdu. Mnie razi „Kurwa” jako stojące na honorowym miejscu (zapowiada jakby inny charakter, tego, co tu spotkamy) i ogólnie usunąłbym wulgaryzmy; jest tutaj sporo poetyki i lekko uchwytnej tajemniczości, magii nawet (podkreślona waga godziny, o której się budzi), do której one nie pasują, ale to kwestia gustu i podejścia. Nie jest to zarzut formalny.
Chętnie zapoznałbym się z jakimś dalszym fragmentem tego opowiadania. I jeśli ma ono być związane z psychologią, introspekcją, wewnętrznymi przeżyciami, to na podstawie tego fragmentu, można sądzić, że będzie to interesujące.

3
Bardzo dziękuję za komentarze i pomoc. Teraz kilka ode mnie:
- Hanna ma lekkie OCD, stąd opis posegregowanych ciuchów. Motyw jeszcze powróci.
- Butelki z wodą to nie jest mój fetysz ;) potem się wyjaśni dlaczego ich tyle było.
- "kurwa" hmmmm. Nie wiem jak ty, ale gdybym ja nie mogła się co noc wyspać, to używałabym gorszych słów. Ale cenną uwagę przemyślę.
- Dalszy fragment wrzucę, jak nad nim popracuję, na razie to 40 stron słowotoku myśliwego przelanego na wirtualny papier. Uwaga, będzie dołująco.

4
[1]Hanna przewróciła się na lewy bok, potem znów na prawy, następnie na plecy. Otworzyła oczy i wpatrywała się w ciemność. [2]Zamrugała nerwowo powiekami, zastanawiając się, czy po raz kolejny obudziła się o 3:37. Ze wszystkich sił starała się dostrzec jakikolwiek cień w miejscu, [3]gdzie powinno być okno, na suficie, ścianie. [4]Dookoła panowały tylko egipskie ciemności. Jeszcze do niedawna, gdy zdarzało jej się budzić w środku nocy i gdy nie mogła ponownie zasnąć, [5]obserwowała cienie i światła, nasłuchiwała. Czasem kręciła się po domu. [6]Teraz, w tym przerażającym mroku chodzenie po mieszkaniu w niedobudzonym stanie groziło zderzeniem z szafką albo jakimkolwiek innym sprzętem.
W całym akapicie dominuje zaimek "się", który użyty wielokrotnie tworzy bardzo brzydką melodykę podczas czytania. Jakość tekstu i przekaz na tym szwankuje. Należałoby tak przebudować niektóre zdania, aby ów zaimek znikł.

Zapis godziny słownie.

[1] - Jak wiemy, leży na prawym boku, co wskazuje część mówiąca o plecach, jednak plastyka zdania pozwala sądzić, po przeczytaniu pierwszej informacji, że leży na plecach i to z tej pozycji obróciła się na lewy bok. Wiem, że to detal, jednak podajesz informacje, z których czytelnik (ja), buduje świat. Domyślnie w takiej sytuacji dla mnie leży na plecach, co sprawia miszmasz czynnościowy.
[2] - Wyraz "nerwowo" użyty dla mrugania nie pasuje mi - wiem, że próbujesz zobrazować tę nerwowość, ale tutaj bardziej pasowałoby użycie wskazania na jej zdenerwowanie, chociażby przez napisanie tego, zamiast pokazywania poprzez czynności. Taki zabieg, źle użyty, rozciąga tekst, zaburza płynność narracji.
[3] - Tutaj się zgubiłem - okno powinno być na suficie, na ścianie? Tu, tam? niejasne to jest.
[4] - "tylko" całkowicie zbędne. Skoro panowały, to wiadomo, że TYLKO one. Poza tym, dodałbym tutaj zależność z poprzedzającym zdaniem, i wprowadził te: lecz panowały egipskie ciemności.
[5] - I w tym miejscu jest nie błąd, a nachalność niekorespondująca z tekstem. Ty wyobrażasz sobie przerażający mrok, a co za tym idzie masę związanych z tym rzeczy (światła, dźwięki, atmosferę, wspomnienia), bohaterka czuje to, co ty jej wpompujesz w głowę, natomiast nie istnieje to w takiej ilości i klimacie w prezentowanym fragmencie, dlatego podany, suchy, fakt o przerażającej ciemności jest nadużyciem, wynikającym z braku umiejętności, aby takowy zbudować. Moja propozycja jest taka, że gdy się polegnie na budowaniu klimatu grozy, wystarczy przerzucić całość na bohaterkę, i napisać, że dla niej to było przerażające - wówczas ja, czytelnik, wyobrażę sobie wystraszoną babkę, a co za tym idzie, wiele zdarzeń odpowiadającym jej reakcji. I w ten prosty sposób pobudzisz wyobraźnię czytelnika.
- Kurwa… - ?Wymamrotała ponownie i przetarła oczy. Obróciła się na bok, skuliła i przytuliła poduszkę. Strasznie bolał ją kark. W normalnych warunkach wymacałaby leżącą na szafce obok komórkę i sprawdziłaby godzinę. Albo poszła do kuchni i spojrzałaby na zegarek przy okazji otwierania lodówki. Ale już od kilku dni nic nie było normalne, a przynajmniej odbiegało od rzeczywistości XXI wieku.
Pierwsze wrażenie, po przeczytaniu początku, miałem takie, że piszesz sucho - narracja czynnościowa (tak to nazywam), jest fatalna na dłuższa metę, a zwłaszcza, nie służy tworzeniu klimatu. I tutaj masz wyliczankę czynności. Zrobiła to, to, tamto, w taki i taki sposób. A na dodatek, gdy jest miejsce, aby wrzucić kilka naprawdę istotnych rzeczy, pozostawiasz niedopowiedzenia. Mnie na przykład zainteresowało, dlaczego boli ją kark.
Przerabiam:
Kurwa...- wymamrotała ponownie, przecierając oczy. Mocniej przytuliła głowę do poduszki, zwijając ciało w kłębek, na znak protestu...
To jest propozycja.
- Założę się, że jest 3:37. - Westchnęła i podrapała się po nodze. Marzyła o kąpieli i kubku gorącej czekolady, który zazwyczaj pomagał jej zasnąć, gdy budziła się pomiędzy 3 a 4 w nocy.
Czy już wspominałem, że piszesz tylko o czynnościach? Pominę rozwody na tym, że jest to w tej scenie całkowicie zbędne, gdyż NIC nie wnosi ani do osoby, ani do sceny, ani do akcji, ani - zgaduję - do fabuły, a tylko (i wyłącznie) pozwala tobie kontynuować tekst. Przy czym rozumiem, że nawet dla ciebie bohaterka jest zagadką i nie ma osobowości. Dowodem mojej tezy jest kontynuacja w tym zdaniu. Pojawia się bowiem ciekawostka; bohaterka reaguje na codzienne czynności zupełnie inaczej, niż ludzie (a przynajmniej ci, których znam), ponieważ gorąca czekolada i napój pomagają jej zasnąć, i to w środku nocy. I ciekawostka ta, wielce zadziwiająca, nie doczekała się - podobnie jak drapanie, obracanie, ból karku, należytego rozwinięcia.
I ciepłych croissantach na śniadanie, ciepłej kawie aromatyzowanej pomarańczą… ciepłej kawie… ciepłej kawie… ciepłej, świeżo parzonej kawie… O kawie ze spienionym mlekiem.
O! A to świetne. Nagle porzucasz narrację czynnościową i )niepoprawnie, ale nadal fajnie) wtapiasz się w bohaterkę, ty - autorko - znikasz, a bohaterka bierze się za pisanie, kładzie palce na klawiaturze, marzy..., marzy i pisze, pisze i tworzy, tworzy i z tego wychodzi takie naturalne, pełne osobowości, zdanie!

Wcześniej pisałem o zaimkach, to teraz pokazuję zdanie, które wymaga usunięcia zaimka (jak wiele podobnych) ale tutaj będzie to bardzo, bardzo proste w wytłumaczeniu.
Minęło raptem cztery dni, od kiedy piła prawdziwą kawę. Ale zdążyła się stęsknić za nią jeszcze bardziej, niż za gorącą kąpielą.
Jeśli usuniesz ten zaimek, wymusisz przebudowę zdania. Ale mamy dwa zdania, które można połączyć w jedno, a wówczas...
Minęły raptem cztery dni, od kiedy piła prawdziwą kawę, a już zdążyła zatęsknić za nią jeszcze bardziej, niż za gorącą kąpielą.

Oraz; minęły - co - dni!

Znalazłem cały problem tekstu, który ujęłaś w tym zdaniu:
Z plecakiem na ramieniu, chwyciła jeszcze latarkę stojącą na szafce na buty
Rysujesz. Nie piszesz. Rysujesz w głowie scenę, twój umysł widzi to jak na przysłowiowej dłoni, i to co widzisz, przedstawiasz - są to pocięte sceny, fragmenty, i czynności, za którymi nie potrafisz postawić uzasadnienia. W moim odczuciu, jest to brak wprawy, a z drugiej strony nadmierna inspiracja filmami/książkami, w których odnajdujesz się poprzez dokładne układanie scen.

Zobacz na takie coś:
Wychodząc, zabrała latarkę, i zamknęła wszystkie zamki w drzwiach.

Tutaj będzie subiektywnie do bólu. Z naciskiem na ostatnie:
- Hej kochanie, pewnie tęskniłaś. – Wyszeptała i poklepała pomalowany na żółto zbiornik benzyny swojej terenowej Yamahy. – Na szczęście masz pełny brzuszek i możemy jechać gdzieś daleko od tego wariactwa. Co powiesz na góry? Z dala od ludzi. Tylko my i natura?
Zdajesz sobie sprawę, jak rysujesz bohaterkę? To zakrawa na groteskę, którą serwują filmowcy z Holiłud, z dedykacją dla nastolatków. Scena u Michasia Zatoki właśnie jakby wyglądała, gdyby kręcił dla dwunastolatków. Rozmowa z motorem, w czasie apokalipsy, zagrożenia... nie. Po prostu, nie.

I jest jeszcze kontrast - w całym tekście (fragmencie) brakuje rozmyślań bohaterki, jej osobowości (jest kartonowa), a nagle wchodzi do garażu i klepie słitaśne linijki do maszyny.

Wrażenia mam bardzo negatywne, ponieważ po przeczytaniu tego fragmentu, o tytule obiecującym więcej niż zawartość miała do zaoferowania, uświadomiłem sobie, że całość można było zawrzeć w 1/4 tego tekstu, i fabuła by na tym zyskała. I, niestety, bohaterka też. Narracja czynnościowa, o której wspomniałem, może służyć jako zapychacz, czasem przyda się w konkretnych scenach, natomiast nie może być fundamentem do budowy klimatu, a już na pewno nie do tworzenia osobowości, gdyż - jak sama widzisz - jest to zbiór czynności,w który łatwo się zagubić i, co gorsza, autor nie znajdzie miejsca na konstruowania zależności, pomiędzy tym co się dzieje w powieści, a tym dlaczego to się dzieje. Jeżeli bohaterka drapie się po nodze, niech to będzie częścią fabuły, a nie - bo tak.

Przez jeden błąd, rozłożony równomiernie na całej długości, nie mogę nic napisać o fabule, gdyż ta zwyczajnie nie istnieje. Wielokrotnie marudzę, że młodzi autorzy używają "skrótowca" opisującego, kto co komu zrobił i cały ten zarys historyczny zawsze spotyka się z dezaprobatą, jednak nawet wówczas, jest kawałek fabuły i można na czymś się zawiesić. Tutaj odtworzyłem w głowie ciąg czynności, które bohaterka po prostu wykonuje. Dlaczego? To jest już tajemnica pomiędzy tobą, a nią.

B16 - zzatwierdzam
Ostatnio zmieniony czw 17 kwie 2014, 20:44 przez Martinius, łącznie zmieniany 1 raz.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

Re: Ciemność mnie nie przeraża, rekiny tak.

5
Aether pisze:
Bądźcie delikatni :)
Jakby to powiedzieć delikatnie? :) Dysponujesz stanem umysłu który może się stać "literackim", brakuje Ci umiejętności warsztatowych. Znaczy i tak powyżej przeciętnej, bo w większości tekstów brakuje jednego i drugiego ;)
Przykładowe błędy:

Hanna przewróciła się na lewy bok, potem znów na prawy, następnie na plecy.

Czytelnika naprawdę nie interesuje na który bok przewróciła się bohaterka ( chyba, że ma to jakieś znaczenie dla akcji). Lepiej byłoby napisać : "Hanna przewracała się niespokojnie" czy coś w tym stylu.

Zamrugała nerwowo powiekami, zastanawiając się, czy po raz kolejny obudziła się o 3:37.

A czym poza powiekami można zamrugać? :) I druga sprawa: wszelkie cyfry ( poza nielicznymi wyjątkami) piszemy słownie.

Z plecakiem na ramieniu, chwyciła jeszcze latarkę stojącą na szafce na buty i delikatnie zamknęła za sobą drzwi na wszystkie zamki.

Poza niezręcznościami stylistycznymi: delikatnie można zamknąć drzwi w sensie ich przymknięcia. Jeśli zamykamy zamki to trudno to robić delikatnie czy niedelikatnie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”