Latest post of the previous page:
Rapsodia, ale wiesz co, to naprawdę chyba zależy, JAKĄ kobietę piszesz. Pojęcie "czuć się kobieco" jest szalenie płynne. Np. główne bohaterki moich dwóch książek owszem, są kobietami (bo dla mnie jest to "płeć domyślna", odruchowo łatwiejsza do wybrania), ale zupełnie nie są do mnie podobne, ani z charakteru, ani z życiowych doświadczeń. Natomiast być może łatwiej mi je pisać w tym sensie, że słyszałam w życiu wielokrotnie więcej opowieści i zwierzeń kobiet niż mężczyzn.Natomiast w obu książkach wystąpił mi efekt ekstrawertycznego bohatera drugoplanowego - pojawiła się postać dużo bardziej (pod jakimś, wybranym, względem) podobna do mnie, miała grać rolę mniej znaczącą, ale wyrosła do ważnej funkcji - bo mi się ją łatwo pisze, bo ma więcej ze mnie. W dwóch przypadkach to dziewczyny, ale w jednym - facet, komandos, playboy, wanna be James Bond, więc doprawdy niewiele ma ze mnie - poza tym, że jest ekstrawertykiem
