Artystka (miniatura)

1
   Siedzi ze swoim laptopem na kolanach, ogromnym kubkiem parującego cappuccino w dłoni i wpatruje się w pustą kartkę wyświetlaną na ekranie komputera. Z głośników laptopa sączy się jeden z prologów Jana Sebastiana Bacha grany na wiolonczeli. Zamrugała kilkakrotnie oczyma. Totalna pustka. Odstawia kubek na ziemię z lekkim wahaniem. Nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów, jakby bała się, że pomysł odleci niczym zlękniony ptak. Delikatnie przesuwa dłońmi po klawiaturze. Zaczyna pisać. Z początku powoli, uważnie stawiając kolejne litery tworzące sieć na płochliwy Pomysł. Nagle sieć owija ptaka, on szarpie się, trzepoce skrzydłami, piszczy, wrzeszczy. Dłonie przyspieszają. Pędzą, klucząc pomiędzy literami, tworząc słowa, zdania, akapity, rozdziały. Dźwięk wiolonczeli cichnie. Szybkie, gwałtowne klikanie klawiatury wypełnia jej głowę. Delikatne szemranie koszatniczki nieopodal nie mąci jej potoku myśli, który pędzi niczym górski strumień. Zaszklone, lekko przekrwione oczy ledwo nadążają za pojawiającymi się słowami. Pochyla się niżej, ku laptopowi, nadal pisząc. Ptaszek przestał się już szamotać, posłusznie siedzi na jej ramieniu i patrzy.
   Jej umysł zalewają liczne obrazy. Z początku są to szkice ludzkich twarzy i postur. Po powstaniu jednego szkicu pojawia się drugi. Chłopiec o jednym błękitnym, a drugim krwistym oku, Dziewczyna kryjąca swoją godność, Mężczyzna ze zbroczonym krwią mieczem. Postacie pojawiają się na tle stepowej scenerii. Piętrzące się góry koloru bladego błękitu i szarości mają szczyty przykryte warstwą białego puchu. Postacie siodłają konie. Ruszają. Słychać delikatny szelest, kiedy kopytami ugniatają bujną trawę. Mężczyzna jedzie pierwszy, jego usta otwierają się, jednak nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Jeszcze nie. Później jedzie Chłopiec i Dziewczyna, ramię w ramię, zapatrzeni w Mężczyznę. Przemierzają zielone doliny, mijają ogromne wąwozy, gęste puszcze, napotykając przeróżne stworzenia. Piękne elfy, pracowite krasnoludy, cuchnące trolle i orki, aż wreszcie po wielu trudach Chłopiec zajmuje miejsce Mężczyzny, a Dziewczyna przeistacza się w Kobietę. Podróżują razem poprzez suche, spękane tereny. Słońce i Księżyc zamieniają się cyklicznie miejscami. W pewnym momencie Kobieta i Mężczyzna unoszą głowy, kiedy wybuch Gwiazdy przeszywa Niebo, rozbijając Księżyc. Odłamki satelity spadają na ziemię niczym pozostałości po sztucznych ogniach. Pstrzą ziemię wokół postaci. Mężczyzna obejmuje Kobietę, szepce do ucha słowa pocieszenia. Ruszają dalej. Natrafiają na ogromnego Smoka. Mężczyzna osłania Kobietę. Pojedynkuje się z Bestią. Smok kąsa i zieje ogniem. Mężczyzna osłania się orężem, którym wkrótce ciska w Potwora. Smok pada bez ruchu. Kobieta podchodzi do Bestii, nim Mężczyzna zdołał ją powstrzymać. Ostatni, szybki ruch potężnym ogonem. Ona upada. Kolory opuściły jej ciało. Mężczyzna pada na kolana przy zwłokach Kobiety i spoglądając w górę, krzyczy:
   – Ty żeś mi ją zabrała! Ty żeś Bestią!
   Dziewczyna nagle przestaje pisać. Odsuwa od siebie laptopa dysząc lekko, wstaje z miejsca i rozgląda się wokół. Koszatniczka spogląda na nią ciekawie, stojąc w kółku. Cappuccino wystygło. Bach rozbrzmiewa już po raz tysięczny. Serce wali jak szalone. Jej oczy błądzą po pokoju, szukając, same nie wiedząc czego. Oblizuje spierzchłe usta. Zalewają ją na przemian fale zimna i gorąca. Czuje, jak robi się jej słabo. Poczucie winy zalewa duszę dziewczyny. Pytania z głośnym echem rozbijają się o ściany jej umysłu. Czy dobrze zrobiła, odbierając Mężczyźnie Kobietę? Czy nie będzie on teraz samotny? Czy jego duszę spowije mrok, czy jednak obdarowała go silną wolą i wiarą w lepsze jutro? Czy Mężczyzna podoła powierzonemu mu zadaniu? Czy zmierzy się z przeznaczeniem?
   Pukanie do drzwi.
   – Nie śpisz? – szepcze matka.
   – Już, zaraz – odpowiada nieprzytomnie dziewczyna.
   – Stało się coś?
   – Nie.
   – Aha.
   Drzwi się zamykają.
   Podeszła z ciężkim sercem do laptopa i spojrzała na łykającego łzy Mężczyznę. Spoglądał na nią pełen złości, gniewu i żądzy krwi.
   – Nie bój się, jestem z tobą – wyszeptała.
   Mężczyzna z lekkim oporem wsiadł na konia. Znowu przemierzał bezdroża, napotykał liczne postacie i piękne kobiety, jednak żadna z nich nie była Kobietą. Dziewczyna tworzyła coraz to nowsze, cnotliwsze, piękniejsze kobiety, jednak Mężczyzna wciąż spoglądał w tył. Dziewczyna starła samotnie płynącą łzę.
   – Jestem z tobą – wyszeptała.
   Mężczyzna spojrzał na jej łzę. Ścisnął w dłoni miecz i popędził poprzez miasta, pustynie, morza i góry, pojedynkując się z nadchodzącymi przeciwnościami. Spoglądał na jej skupioną twarz. Nareszcie spotkał się ze swoim Arcywrogiem. Obaj wyciągnęli przed siebie miecze. Nadeszła najcięższa walka. Miecze ścierały się ze sobą z bezdźwięcznym zgrzytem. Ich nieme krzyki rozbrzmiewały w jej głowie. Wreszcie Mężczyzna staje nad Arcywrogiem i przeszywa jego ciało, dokonując zemsty. Arcywróg pada. Mężczyzna unosi oręż.
   – Nie płacz – mówi.
   Łzy spływają na zimną klawiaturę i rozbijają się o klawisze.
   – Muszę cię opuścić.
   – Cóżem uczynił?
   – Ty? Nic. Po prostu twoja historia dobiegła końca.
***
   Z góry bardzo dziękuję za wszelkie poprawki i rady.
Ostatnio zmieniony sob 19 kwie 2014, 16:28 przez darcydangouleme, łącznie zmieniany 1 raz.
Czy chciałbym być rozpoznawalny? Czy dlatego piszę? Chciałbym być rozpoznawalny, ale nie dlatego piszę. Gdyby tak było nie kryłbym się za fikuśnie brzmiącym imieniem, którego sam nie do końca umiem czytać. Chciałbym być rozpoznawalny jako Darcy d’Angouleme, jako autor, nie jako cielesna postać pełna niedoskonałości.

2
Siedzi ze swoim laptopem na kolanach, ogromnym kubkiem parującego cappuccino w dłoni i wpatruje się w pustą kartkę wyświetlaną na ekranie komputera.
Wiesz, pierwsze zdanie jest bardzo ważne, ustawia - nawet nieświadomie – czytelnika, czego może oczekiwać, a czasem, co prawda zazwyczaj w towarzystwie kilku następnych, zniechęcić do dalszej lektury. Trzeba się postarać, aby było dobre. A to nie jest najlepsze. Przede wszystkim ostatnie słowo „komputera” jest zbędne, dubluje pojęcie laptopa. „Ogromny kubek parującego cappuccino”. Hm. Cappuccino zawsze pije się w filiżankach. Pewnie, że można go wlać go „ogromnego” kubka, albo do czegokolwiek innego, ale jeśli nic tego nie uzasadnia, wówczas brzmi nienaturalnie, wzbudza zbędne dla treści pytanie, rozpraszając uwagę i powodując zdziwienie, że autor o tym nie wie, co z kolei podważa jego wiarygodność.
„Siedzi ze swoim laptopem na kolanach”. „Swoim” na pewno niepotrzebne.
Z głośników laptopa sączy się jeden z prologów Jana Sebastiana Bacha
I gdybym był tylko czytelnikiem, to w tym momencie bezwzględnie kończę lekturę.
Jan Sebastian Bach nie napisał żadnych prologów!!!
Prawdę mówiąc nie znam kompozytora, który by to popełnił.
Domyślam się trochę, o co mogło Ci chodzić, ale takich błędów popełniać nie wolno!
Zamrugała kilkakrotnie oczyma.
Dotychczas używasz czasu teraźniejszego, w następnych zdaniach również. A tu nagle wyskakuje przeszły. Dlaczego?
Z początku powoli, uważnie stawiając kolejne litery tworzące sieć na płochliwy Pomysł.
Może lepiej:
Z początku powoli, uważnie stawiając kolejne litery tworzące sieć na schwytanie (ujarzmienie) płochliwego Pomysłu.
Nagle sieć owija ptaka,
Powtarza się słowo „sieć”.
tworząc słowa, zdania, akapity, rozdziały.
„Akapity” bym usunął.
Delikatne szemranie koszatniczki nieopodal nie mąci jej potoku myśli,
Przecinek po „nieopodal”.
Pochyla się niżej, ku laptopowi, nadal pisząc.
„ku laptopowi' bym usunął.
Z początku są to szkice ludzkich twarzy i postur.
„i postur” źle brzmi. Możesz to rozwinąć w jakiś dłuższy opis, albo ograniczyć się tylko do twarzy.

Piętrzące się góry koloru bladego błękitu i
„koloru” - do usunięcia.

Mężczyzna, Kobieta, Dziewczyna, Chłopiec – wszystko dużą literą. Nie wydaje się to uzasadnione. Ale przede wszystkim te określenia padają zbyt często.
Dziewczyna kryjąca swoją godność,
O co chodzi z tym kryciem godności?
W pewnym momencie Kobieta i Mężczyzna unoszą głowy, kiedy wybuch Gwiazdy przeszywa Niebo, rozbijając Księżyc. Odłamki satelity spadają na ziemię niczym pozostałości po sztucznych ogniach.
Z astronomicznego i logicznego punktu widzenia – to absurd. Gdyby jakaś gwiazda (najbliższa to Słońce, a następna Proxima Centauri, odległa o 4,2 roku świetlnego i nie ma zamiaru wybuchać), załóżmy, wybuchła rozrywając Księżyc na strzępy, to z Ziemią stało by się dokładnie to samo; a gdyby jakimś cudem udało się jej zachować swój kształt, to odłamki Księżyca zamieniły by ją w piekło.
Pstrzą ziemię wokół postaci.
Takie zdanie nie przejdzie.
Mężczyzna osłania Kobietę. Pojedynkuje się z Bestią. Smok kąsa i zieje ogniem. Mężczyzna osłania się orężem, którym wkrótce ciska w Potwora. Smok pada bez ruchu.
To najkrótszy opis pojedynku ze smokiem, jaki znam. I najgorszy.
Odsuwa od siebie laptopa dysząc lekko
Laptop. Biernik: kogo?, co?
Koszatniczka spogląda na nią ciekawie, stojąc w kółku.
Jakim kółku?
Oblizuje spierzchłe usta.
„spierzchnięte”
Oblizuje spierzchłe usta. Zalewają ją na przemian fale zimna i gorąca. Czuje, jak robi się jej słabo. Poczucie winy zalewa duszę dziewczyny. Pytania z głośnym echem rozbijają się o ściany jej umysłu. Czy dobrze zrobiła, odbierając Mężczyźnie Kobietę? Czy nie będzie on teraz samotny?
Wyliczanka i zbyt krótkie zdania.

Znowu przemierzał bezdroża, napotykał liczne postacie i piękne kobiety, jednak żadna z nich nie była Kobietą. Dziewczyna tworzyła coraz to nowsze, cnotliwsze, piękniejsze kobiety,
Trzykrotnie powtarza się słowo „kobieta”.
Spoglądał na jej skupioną twarz. Nareszcie spotkał się ze swoim Arcywrogiem. Obaj wyciągnęli przed siebie miecze. Nadeszła najcięższa walka. Miecze ścierały się ze sobą z bezdźwięcznym zgrzytem. Ich nieme krzyki rozbrzmiewały w jej głowie. Wreszcie Mężczyzna staje nad Arcywrogiem i przeszywa jego ciało, dokonując zemsty. Arcywróg pada. Mężczyzna unosi oręż.
Tutaj nie bardzo rozumiem. Wydaje się, że tyn Arcywrogiem jest ona, pisząca na klawiaturze czyli twórczyni opowieści. To dobry pomysł. Ale jeśli tak, to skąd ona bierze miecz, jej bronią jest klawiatura – to należy wykorzystać. Pojedynek jest skwitowany właściwie jednym zdaniem. Za krótko, trzeba to rozwinąć, dodać uczucia, oczekiwania, emocje. To właściwie najważniejszy moment opowiadania, wieńczący całość.

Łzy spływają na zimną klawiaturę i rozbijają się o klawisze.
   – Muszę cię opuścić.
   – Cóżem uczynił?
   – Ty? Nic. Po prostu twoja historia dobiegła końca.
To zakończenie jest najlepsze w tej historii; ale wspomniany wyżej, poprzedzający je fragment, nie do końca z nim koreluje, trzeba to połączyć, zsynchronizować, aby stanowiły wspólną całość.

Pomimo wielu niedociągnięć, to dość ciekawa historia, jest pomysł i niezły sposób poprowadzenia fabuły. Potraktowałbym ją jako szkic, nad którym trzeba usiąść i popracować, rozwinąć sceny pojedynków, podróży, poszukiwań, dodać trochę opisów, zadbać o połączenie poszczególnych myśli i fragmentów w bardziej płynny i przejrzysty sposób. Albo pójść w stronę syntezy i dopasować całość do formy zakończenia, to znaczy w praktyce skrócić dwa pierwsze najdłuższe fragmenty co najmniej połowę, koncentrując się na najważniejszych kwestiach, usunąć fragment z matką, który niczego istotnego nie wnosi, pogonić koszatniczkę, która wyłazi też nie wiadomo w jakim celu.

3
Jestem Tobie bardzo wdzięczny za wszystkie poprawki. Nareszcie ktoś, kto naprawdę to przeczytał.
Utwór Jana Sebastiana Bacha został użyty jako prolog, dlatego go tak nazwałem, ale teraz widzę ten błąd.
Pierwsze słyszę, żeby cappuccino piło się w filiżankach! Okazało się, że cały czas źle je piłem, i żyłem w kłamstwie! Naprawdę, nigdy nie widziałem cappuccino w filiżance, ale bardzo podoba mi się ten pomysł. Tyle, że ja na przykład nie mam filiżanek w domu, tylko kubki, dlatego artystka ma kubek.
Co do Mężczyzna, Kobieta, Chłopiec - chodziło mi o to, abym nie musiał nazywać postaci. Miały być uniwersalne.
Jeśli chodzi o fakty astronomiczne, to nie mają one tu racji bytu. To jest świat fantastyczny czego dowodem jest smok. Ten utwór jest streszczeniem książki, nad którą pracuję. Sam nazywam tam gwiazdy i konstelację, tworzę zasady rządzące moim światem.
Fragment z matką i koszatniczką miały pokazać kontrast między wnętrzem artystki a światem zewnętrznym.
Spróbuję poprawnie zastosować się do wszystkich Twoich zaleceń i poprawek. Jeszcze raz szalenie dziękuję.
Czy chciałbym być rozpoznawalny? Czy dlatego piszę? Chciałbym być rozpoznawalny, ale nie dlatego piszę. Gdyby tak było nie kryłbym się za fikuśnie brzmiącym imieniem, którego sam nie do końca umiem czytać. Chciałbym być rozpoznawalny jako Darcy d’Angouleme, jako autor, nie jako cielesna postać pełna niedoskonałości.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron