Jeszcze

1
Ahoj!

Wiosna. Dytyramb.
Tak przynajmniej winno być z założenia. Toruń, jak zwykle, zamulony do granic możliwości, egzamin goni egzamin - lecz! Od czego mamy weekendy. Znów odwiedzamy Gdańsk i ich cholernie dobre powietrze.

Set sail! Papierosy do ust, dłonie za głowę i czytamy. Ja idę dalej przesiadywać z Hemmingwayem w izolatce.

Smacznego.




„Jeszcze będziemy
tracić zmysły na widok
normalnych ludzi"
Zapewne zdajesz sobie sprawę, że to nie stało się tak od razu, że rosło to we mnie powoli, z dnia na dzień wypuszczając kolejne gałęzie zwątpień. Wiesz, że jeszcze niedawno moje ciało wydawało z siebie płyny rozkoszy, a tobie z czoła – leciutko muskając policzki – spływał pot uczuć, i nawet gdy dotykałeś mnie w dni, w które odzywała się moja kobieca natura – ja nadal ci na to pozwalałam, bo wierzyłam, że tylko tak mogę zachować ciebie przy sobie i siebie, tak w ogóle, na tym cholernym świecie.

Kilka tygodni temu, gdy kolejny raz przewracałeś się z boku na bok (prosiłam żebyś tego nie robił i trzymał mnie za rękę całą noc) i przez sen i drgające powieki dawałeś mi sygnały, że tym razem to ja powinnam cię trzymać za dłoń i, nie puszczać, choćbym nie wiem co – i gdy kolejny raz zmieniałeś swoją pozycję, mając w zanadrzu jeszcze kilka kopniaków w moje obolałe łydki – ja zaczytywałam się w powieściach przypominających mi, że nigdy nic nie wydam (wiem, że wspierasz, ale to za mało). W jednej z nich, mało poczytnego autora, zauważyłam kilka cytatów pasujących do naszego życia – jakby ten ktoś nas śledził każdego dnia i spisywał nasze eskpresje i depresje.
I gdy tak czytałam, doszłam do wniosku, że z naszym życiem jest podobnie. Bo wiesz, mój drogi, mimo że nadal staramy się szukać sensu życia w kropelkach deszczu – ja już dawno zauważyłam, że nie istniejemy. Depresyjna bohaterka tegoż opowiadania, jakże podobna do mnie, zaczęła zauważać, że wszystkie sytuacje z jej życia mialy już kiedyś miejsce. Zastanawiałam się nad tym i stwierdziłam, że istotnie tak jest.

Marniejemy.
Moje dłonie stały się sine już dawno temu. Przestałam zauważać zmiany pogody i temperatury. Całe dnie przesiadywaliśmy w parkach, zastanawiając się – co z nami dalej będzie? Twoja cera stała się blada i każde spojrzenie na twoje usta i oczy powodowało u mnie niemożliwy do wytrzymania ból.

Umarliśmy już dawno temu.
Wszyscy ludzie, którzy nas mijali byli idealnie skrojeni do ich predyspozycji, nie sądzisz? Dopasowane ubrania, koszulka pod kolor oczu, buty pod kolor paska, a wyrażane opinie pod status społeczny, który zawsze musiał być chociaż trochę wyższy od tego prawdziwego.

Je n’existe pas.
Pamiętam te dni, kiedy siedzieliśmy w parkach i obserwowaliśmy tych idealnych ludzi (widzisz, nawet pisząc wszystko mi się miesza i powtarza). Mówiłeś mi o tym, jakby to było – gdyby wszyscy ograniczyli się do tych prostych czynności i klasycznego odczytywania znaków. Że gdy robi się ciemno, to idą do domu, a gdy są głodni to szukają pożywienia. Pamiętam, że dodałeś pod nosem – a gdy za dużo myślą, to zaczynają wariować.
Nie wiedziałam, czy to aluzja do mnie, bo wtedy zaintrygowało mnie coś innego – kolejny raz widziałam te same sytuacje, które powtarzały się coraz częściej, jakby mój mózg nie potrafił wymyślić już nic nowego.

Muszę odejść.
Wybacz mi, mój drogi, ale to chyba jedyne rozwiązanie. Gdy popełnię samobójstwo będąc już nieżywą może narodzę się na nowo. Tak mi się przynajmniej wydaję. A gdy odejdę, zobaczysz jaka byłam piękna, potrzebna i mądra, bo przecież gdybym została to nigdy byś się tego nie dowiedział.
*

Moja droga.
Ostatnio pokochałem tryb dokonany. Zapewne pamiętasz, jak przez te wszystkie lata razem dochodziliśmy, kończyliśmy, pokochaliśmy, zrozumieliśmy, poznaliśmy. To –iśmy otaczało nas swoim ciepłem i oddaniem, tworząc naokoło tą aurę tajemniczości.
I dobrze wiesz, moja droga, że nigdy bym nie powiedział ci takich słów – ale proszę, skończ już to i odejdź ode mnie. Cierpisz zbyt długo. Od dwóch lat patrzysz na mnie tymi wiecznie wysuszonymi oczami. Leżysz w tym łóżku i tylko czasem poruszysz palcem, ale lekarze mówią, że tak się zdarza i żebym sobie nie robił nadziei.

Oddycham.
Przychodzę tutaj codziennie i zdaję ci raport z dnia poprzedniego a twoja klatka piersiowa miarowo porusza się to w górę, to w dół. Wczoraj widziałem dwa kanarki, które przysiadły na drzewie w parku niedaleko mojego domu – kochałaś go odwiedzać i przesiadywać tam godzinami.

Kocham.
Postanowiłem, że dziś to zrobię. Za kilka godzin zamkniesz oczy, a z lewego oka pocieknie łza i już nigdy na mnie nie spojrzysz. Wiesz, że nawet nie odczuwam żalu? W gruncie rzeczy wierzę, że tego pragnęłaś. I ja chyba też.
Nie żałuję niczego bo byłaś tą kobietą, dla której warto było nie zawisnąć na gałęzi.

2
OstataniSlomka pisze:a tobie z czoła – leciutko muskając policzki
Nie podoba mi się ten przeskok - "z czoła, muskając policzki". Może gdyby przed myślnikiem już było wyjaśnione, że spływa i że pot, to by się jakoś lepiej broniło.
OstataniSlomka pisze:tórzy nas mijali byli idealnie skrojeni do ich predyspozycji, nie sądzisz?
Nie bardzo rozumiem to określenie, a w kontekście dopasowywania ubrań do koloru oczu to już zupełnie jak pięść do nosa pasuje.
OstataniSlomka pisze:Mówiłeś mi o tym, jakby to było – gdyby wszyscy ograniczyli się
Hmmm... Zastanawiam się, dlaczego tu myślnik, a nie przecinek. Niby można zastępować, ale jednak jakoś mam wątpliwości.
OstataniSlomka pisze:A gdy odejdę, zobaczysz jaka byłam piękna, potrzebna i mądra, bo przecież gdybym została to nigdy byś się tego nie dowiedział.
Brrr... Dla mnie to mocne zdanie. Trochę przeraża mnie takie myślenie, ale wiem, że to często niepuste słowa.
OstataniSlomka pisze:Nie żałuję niczego bo byłaś tą kobietą, dla której warto było nie zawisnąć na gałęzi.
I to też jest ładne. Obie części (oba punkty widzenia) zamykasz, moim zdaniem, w wyrazisty sposób.

Sam tekst przez większość czasu jakoś mnie nie wciągał. Wyglądał na kolejną opowieść o parze, która z jakichś tam powodów nie może się zgrać. Zaskoczyłeś mnie nieco i to zmieniło mój odbiór tekstu. Na chłodno patrząc - kolejne ujęcie problemu bliskich, miłości itd. w obliczu choroby - nic odkrywczego. Mam poczucie z kategorii "ale to już było". Owszem, było, ale jednak w Twoim tekście są emocje, w które można się od pewnego momentu (dla mnie, niestety, dopiero w końcówce) zaangażować. Ostatnie zdania obu fragmentów, moim zdaniem, są dobrym akcentem. To, co jest pomiędzy...?
Cóż, w kobiecej części miałam przez moment poczucie, że czytam jakieś "ględzenie". Parę rzeczy nie bardzo trzymało się kupy, wszystko było trochę nazbyt rozwlekłe. Ładnie nawet napisane, ale rozwlekłe.

Styl masz przyjemny, tekst jest poprawnie napisany, więc od tej strony nie mam się raczej do czego przyczepić.
Ale właśnie kompozycja, czy też wybór spostrzeżeń bohaterki, moim zdaniem, jeszcze do przemyślenia.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”