Pisanie bez planu

1
O co chodzi?

Dobiłem właśnie do 170 stron i przewiduję skończyć na 230-250, w zależności od tego ile jeszcze nowych rzeczy się pojawi, no i zacząłem się zastanawiać, co by mi ludzie siedzący w temacie powiedzieli o stylu pisania jaki mam, a który z całą pewnością wynika z faktu pisania scenariuszy do papierowych RPGów przez ponad dekadę.

Gry fabularne mają to do siebie, że scenariusze do nich muszą być elastyczne, przewidywać różne ewentualności, wynikające z różnych możliwych posunięć graczy, a także wpływających na przebieg fabuły czynników losowych takich jak decydujące o wynikach pewnych podejmowanych przez bohaterów akcji kostki. I tak może się okazać, że nasz dzielny bohater, do którego uczepiliśmy istotny wątek zakończy swój marny żywot w głębokiej przepaści, bo miał pecha na kostkach, a inny, wskutek niefortunnej decyzji skończy ze strzałą w plecach w początkowej części misternie zaplanowanego scenariusza. To oczywiście skrajne przypadki.

I teraz do sedna - mając wieloletnie przyzwyczajenie do pisania scenariuszy które musiały takie przypadki uwzględniać, a jednocześnie nie mogąc z tym pisaniem wybiegać zbyt daleko do przodu, gdyż trudno było przewidzieć, czy dwie gry dalej postać, którą chcielibyśmy widzieć jako centralną w pisanym właśnie scenariuszu nie będzie aby czasem wąchać kwiatków od spodu, swoje przyzwyczajenia przeniosłem na grunt pisania fantasy już w formie bardziej tradycyjnej, tj. powieści.

Jak to wygląda?

Objawia się to przede wszystkim brakiem dokładnego planu. Zaczynając pisać nie miałem pojęcia jakie planuję zakończenie. Miałem jakiś tam pomysł na bohaterów oraz na pierwszy rozdział, choć nawet nie byłem pewny jak się dokładnie skończy. W trakcie pisania rozdziału pierwszego zakiełkowały pomysły na kontynuację w postaci ogólnych zarysów rozdziałów nr 2 i 3. Jednak nawet pisząc te kolejne rozdziały nadal nie wiedziałem jak się skończy całość.

Potem wpadł mi do głowy pomysł na osobne opowiadanie, osadzone jednak w tym samym świecie. W pewnym momencie jednak okazało się, że pasuje mi ono wręcz idealnie jako element fabuły całości, co sprawiło, że zamiast odrębnego opowiadania, powstał kolejny rozdział. Samo zakończenie tegoż rozdziału, które w trakcie pisania się całkowicie zmieniło przyniosło ze sobą również pomysł na jeden z końcowych rozdziałów (wtedy myślałem że finałowy), jednak pomysł na finał właściwy pojawił się jeszcze później. Teraz, będąc o dwa rozdziały od ukończenia, wiem już mniej więcej jak to wszystko się skończy i podejrzewam, że jakichś poważniejszych zmian już nie wprowadzą, no ale dowiedziałem się o tym całkiem niedawno, mając już ukończoną więcej niż połowę całości.

Skąd mi się to bierze? Raz, ze wspomnianych na wstępie powodów (tzw przyzwyczajenie do dopisywania ciągu dalszego dopiero po sprawdzeniu co się już wydarzyło), dwa - jeśli mam rozplanowaną całość to szybko odchodzi mi chęć spisania tej całości. Im więcej rozdziałów mam zaplanowanych tym mniej mi się chce je przelać na papier. Podobnie jak to miało miejsce w "papierowych" RPGach, potrzebuję być zaskakiwany tym jak mi się akcja potoczy. Np z tego powodu postać, której pisząc jeden z rozdziałów w ogóle nie planowałem, w kolejnym staje się ważnym elementem fabuły. Co więcej, zauważam, że często bardziej lubię pisać o postaciach wymyślonych na poczekaniu, powstałych jako drugoplanowe czy wręcz epizodyczne, niż o kimś, kto od początku był zaplanowany jako główny bohater - w końcu jako przygotowujący scenariusz RPGowe Mistrz Gry nie opracowywałem głównych bohaterów, co należało do graczy, a jedynie postacie drugoplanowe i tło.
Siedzący na ławeczce dziadunio spojrzał w kierunku łowców, mrużąc oczy i jednocześnie, uniósłszy dłoń w niemal czarnoksięskim geście, zaczął dłubać w nosie.

http://narreweid.blogspot.com/

2
Pewna umierająca starowinka pytała Stephena Kinga, jak zakończy się saga Mroczna Wieża, bo była jej fanką, a nic nie dawało pewności, że dożyje następnym publikacji.
King nie mógł odpowiedzieć na to pytanie, bo sam nie wiedział, jak skończy się Mroczna Wieża.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

4
To zależy od Autora, innym lepiej z planem, innym bez. A nawet tym co piszą z planem, bohater potrafi numer wywinąć.
Moim zdaniem każda metoda jest dobra, jeśli służy tworzeniu. Poza tym w różnym czasie i przy pisaniu różnych tekstów raz sprawdza się dokładne przemyślenie, a raz pomaga żywioł.

Co do RPG to ja najbardziej lubiłam prowadzić sesje, w których miałam postaci graczy, miałam początkową w jaką ich rzuciłam i potem "samo" siętoczyło. Nawet bez kostek czasem :P
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

5
Nawet nie wiecie jak ucieszyły mnie te posty. Moje pisanie to jeden wielki chaos :) Wymyśliłam postać i nadałam jej pewne cechy. To wszystko. Teorie "płatka śniegu", nie dla mnie. Zanim doszłam do połowy, napisałam koniec hehe. Zdarzyło mi się napisać trzy rozdziały umiejscowione gdzieś w środku, a potem z mozołem do nich dążyć. Nie polecam - męka Pańska. Dodam tylko na zakończenie, że gdybym znalazła to forum zanim zaczęłam pisać...Pewnie nie napisałabym nic :).

6
Nie można pisać w ogóle bez planu - to amatorszczyzna. Jako minimum, musimy mieć zarys głównej linii fabularnej i sylwetek najważniejszych bohaterów. Reszta, wg uznania autora. Są tacy, co rozpisują nawet linie dialogowe, inni piszą na żywioł ( ale posiadając ogólną koncepcję fabuły).
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

7
No cóż...Jestem amatorem. Nie wypieram się. To moja pierwsza książka. Skończona. To o czym piszesz pojawiało się na bieżąco. Jakimś cudem powstała powieść o niezłych gabarytach. Oczywiście to o niczym nie świadczy. Jaką stanowi wartość i czy w ogóle stanowi, to już zupełnie inna bajka :)

8
Drugą spróbuj napisać z choć ogólnym planem. I porównaj efekt :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
Spróbuję :) Jak się pozbieram po tych wszystkich uwagach, których się naczytałam na tym forum. Bardzo trafnych zresztą. Czeka mnie dużo pracy :)

10
sylwia pisze:Czeka mnie dużo pracy :)
Jak każdego :) Tylko grafomani nie muszą pracować, oni wiedzą, że i tak są najlepsi :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

11
można obejrzeć na yt filmy Kinga dla adeptów pisania. Ogólnie rzecz ujmując facet pisze swoje powieści nie znając planu, zakończenia itd. Swoje pomysły bierze z różnych sytuacji życiowych jak np. program telewizyjny, lub wywiad z jakąś osobą. Meritum jest takie, że cieszy go pisania, bo w trakcie nie wie sam do końca co się zdarzy w następnym rozdziale. Mi osobiście to odpowiada, bo moje początki pisania są właśnie takie.

12
Moje również.

I w sumie jeszcze mi się nie zdarzyło w ten sposób się zapędzić w kozi róg tak, żeby trzeba było się cofnąć i jakiś fragment pisać całkiem od nowa.
Zanim doszłam do połowy, napisałam koniec hehe.
A ja nigdy nie pomijam żadnych fragmentów nawet jeśli mam do napisania fragment którego pisać aktualnie nie mam za bardzo ochoty, a po nim jest kolej na coś, co akurat chętnie bym napisał. Praktycznie zawsze jest tak, że gdy go już napocznę, to zaraz się w niego wczuwam na tyle, że potem idzie z górki, w dodatku przy takich fragmentach częściej się pojawiają nowe, nieprzewidziane pomysły.

Mam nieodparte wrażenie, że jeśli coś przeskoczę to wrócić do tego będzie mi potem jeszcze trudniej niż zabrać się za to od razu.

Co do RPG to ja najbardziej lubiłam prowadzić sesje, w których miałam postaci graczy, miałam początkową w jaką ich rzuciłam i potem "samo" siętoczyło.
Ja z kolei, w porównaniu do innych MG z jakimi się zetknąłem (i z jakimi się zetknęli moi gracze), zazwyczaj byłem jednak bardzo "zaplanowany", a improwizacja szła głównie wtedy jeśli plan się z tego czy innego powodu sypnął. Ostatnią sesję prowadziłem jednak już na forum i wtedy, mając sporo czasu na przemyślenia, wszystko szło na bieżąco, tak że scenariusz budowali głównie gracze swoimi posunięciami.
Siedzący na ławeczce dziadunio spojrzał w kierunku łowców, mrużąc oczy i jednocześnie, uniósłszy dłoń w niemal czarnoksięskim geście, zaczął dłubać w nosie.

http://narreweid.blogspot.com/

13
Aq pisze:można obejrzeć na yt filmy Kinga dla adeptów pisania. Ogólnie rzecz ujmując facet pisze swoje powieści nie znając planu, zakończenia itd. Swoje pomysły bierze z różnych sytuacji życiowych jak np. program telewizyjny, lub wywiad z jakąś osobą. Meritum jest takie, że cieszy go pisania, bo w trakcie nie wie sam do końca co się zdarzy w następnym rozdziale. Mi osobiście to odpowiada, bo moje początki pisania są właśnie takie.
Jasne, tylko weź poprawkę, że mówi to koleś, który wydał kilkadziesiąt książek (sprzedaż>350 mln egz.). Biorąc pod uwagę jego doświadczenie, to takie porównanie nie ma żadnej wartości. Jako autor masz panować nad tekstem - jasne, jest taki frazes o życiu, piszącym najciekawsze scenariusze, ale w książce musi to do czegoś prowadzić. Czyli wracamy na początek - pisząc, chcesz coś przekazać, więc każde zdarzenie/scena/twist muszą być elementem Twojego planu (gdzie plan nie jest spisanym w podpunktach streszczeniem (zaopatrzonym dodatkowo w mapę :P ) ale koncepcją wybraną z pełną świadomością).
gieferg pisze:Gry fabularne mają to do siebie, że scenariusze do nich muszą być elastyczne, przewidywać różne ewentualności, wynikające z różnych możliwych posunięć graczy, a także wpływających na przebieg fabuły czynników losowych takich jak decydujące o wynikach pewnych podejmowanych przez bohaterów akcji kostki.
Oddzielmy, proszę, pisanie scenariuszy od tworzenia literatury - tu nie ma żadnego przełożenia. Gatunki rządzą się tak różnymi prawami, tak jak różne media są nośnikami ich treści. Parafrazując znanego, brazylijskiego pisarza: fabuła jest dobra, gdy jest dobra, natomiast decyduje sposób jej przedstawienia. Piszę to ja - fan RPG i gier ogólnie, miłośnik kina, Don Juan de Marco literatury pulpowej.
gieferg pisze:I teraz do sedna - mając wieloletnie przyzwyczajenie do pisania scenariuszy które musiały takie przypadki uwzględniać, a jednocześnie nie mogąc z tym pisaniem wybiegać zbyt daleko do przodu, gdyż trudno było przewidzieć, czy dwie gry dalej postać, którą chcielibyśmy widzieć jako centralną w pisanym właśnie scenariuszu nie będzie aby czasem wąchać kwiatków od spodu, swoje przyzwyczajenia przeniosłem na grunt pisania fantasy już w formie bardziej tradycyjnej, tj. powieści.
Więc bardzo współczuję - prawie każdy z nas ma jakieś przyzwyczajenia (pogląd?), związane z kinem, grami, słabą literaturą itd (osad, który zbiera się na nas latami). Ciężko się od tego odzwyczaić, ale próbować warto.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

14
Więc bardzo współczuję
Aż chciało by się zacytować Shang Tsunga:
"Save your pity for the weak"

A serio - czego i dlaczego współczujesz, bo nie rozumiem. Nie wiem też dlaczego miałbym się odzwyczajać od czegoś z czym jest mi dobrze. Właściwie cała twoja wypowiedź jest na zasadzie "To się ma nijak do tego a w ogóle to współczuję". Do tego dorzucasz jakąś mętną prawdę objawioną o tym czym ma być pisanie i zadowolony.

Zazwyczaj w zetknięciu z tego typu wypowiedziami kończę dyskusję machnięciem ręką i w tej chwili także jestem bardzo tego bliski.
Oddzielmy, proszę, pisanie scenariuszy od tworzenia literatury - tu nie ma żadnego przełożenia
A ja właśnie widzę, że jest przełożęnie, bo jedno i drugie piszę w podobny sposób. Stąd ten temat. Nie zgadzasz się, ok, ale w takim razie uzasadnij.
Siedzący na ławeczce dziadunio spojrzał w kierunku łowców, mrużąc oczy i jednocześnie, uniósłszy dłoń w niemal czarnoksięskim geście, zaczął dłubać w nosie.

http://narreweid.blogspot.com/

15
Wydaje mi się, że dyskusja o metodzie pisania (z planem czy bez) jest bezprzedmiotowa i czysto teoretyczna.

Ważny jest tutaj tekst. Bez zobaczenia całości tekstu trudno wyrokować, czy w tym konkretnym wypadku metoda "bezplanowa" przyniosła zadowalający efekt.

Wzajemne uszczypliwości nie rozwiążą tego problemu, podobnie jak powoływanie się na Kinga, bo On zapewne myśli powieściami i plan przy Jego wprawie niespecjalnie jest mu potrzebny. Ale... King ZAWSZE ma plan swoich powieści, choć czasami zawiera się on w jednym zdaniu ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”