Łzy Niebios; [fantasy] Część pierwsza

1
Minęła dwutygodniowa karencja, zatem zamieszczam pierwszy, krótki fragment mojego opowiadania.
Prolog w formie poprawionej będzie można znaleźć na moim blogu. Po trzecim odcinku zamieszczę w sygnaturze odnośniki do poszczególnych części.

Nie jestem pewny, czy dobrze piszę dialogi - prosiłbym na miarę możliwości o wskazówki, czy i jak mógłbym je dopracować.

_____________________________________________________________________________________________________________________

Wysłannicy Boga


WWW„To jest kompletnie niedorzeczny pomysł!” – upierał się Basillus, starając nadążyć za postacią w masywnej, zdobionej szacie.
WWW„To jest JEDYNY pomysł, który musimy zrealizować.” – obwieściła mu nerwowo postać chowająca oblicze pod czarnym kapturem. – „Potrzeba nam Boskich Łez, a większość z nich to bezwartościowe kukły z krwi i mięsa, które zginą od pierwszego napotkanego zagrożenia.”

WWWWrócili właśnie do kryjówki – byłego bluźnierczego kościoła sekty, który wzniesiono na pustkowiu, długo przed pojawieniem się demonów. Minęli kolumny zbudowane z klepsydr i zaraz za ołtarzem zeszli po niezliczonych, szerokich schodach, prowadzących do podziemnej komnaty. Według Basillusa miejsce to było dla nich najrozsądniejszą siedzibą. Rozległe pustynie, które otaczały zewsząd budowle, były od dawna terenami złowieszczych rytuałami. Skażone nekromancją wyznawców sekty, którzy dbali o dyskrecję, nie zezwalały nikomu na odkrycie ich położenia. Niebo było tu wiecznie zasnute gęstymi, ponurymi chmurami, które wisiały nisko, za dnia przepuszczając jedynie znikome wiązki światła. Zatem nikt nie znajdzie tu ich siedziby, czy to z przestworzy, czy za pomocą jakichś diabelskich sztuczek. Ponadto, niewyjaśniony dotąd brak demonów w okolicy czynił to miejsce bezkonkurencyjną opcją.

WWW „Nie możesz każdego z nich wyrżnąć! Czy zdajesz sobie sprawę, ile czasu zajęło zebranie ich wszystkich? Ile wysiłku w to włożyłem?!” – w wysokim głosie Basillusa brzmiała nuta rozpaczy, on sam natomiast żywo gestykulował. Z każdym teatralnym ruchem głowy potrząsał przydługawymi, fioletowymi włosami. Nie spieszył pogodzić się z zaprzepaszczeniem swojej ciężkiej pracy.
WWW„Jestem Ci wdzięczny za twą pomoc Basillusie, jednak nie życzę sobie, żebyś kwestionował moje racje. Nigdy więcej.” – odrzekł śmiertelnie poważnym tonem zakapturzony, a Basillus opuścił bezradnie ręce i jęknął zażenowany.

WWWDotarli do obszernej, okrągłej sali, która była sercem podziemnego kompleksu korytarzy. Rozmiary pokoju dawały mylne wrażenie, że jest tu pusto. W samym środku znajdował się okrągły stół z dziesięcioma białymi krzesłami rozstawionymi dookoła. Przez jego środek przebijał się pień smukłego drzewa o nienaturalnie rozłożystej koronie obfitującej w dojrzałe jabłka. Tworzyło to niesamowity kontrast z ponurym, odległym niebem widocznym przez szklaną kopułę, która częściowo pokrywała sufit. Po przeciwległych stronach okrągłego pomieszczenia rozmieszczone były drzwi, a na drugim jego końcu można było dostrzec schody. Prowadziły one w górę, do szumiącego, jaskrawego portalu rozciągniętego pomiędzy dwoma prętami ułożonymi w kształt półkola. Basillus nigdy nie miał odwagi zapytać w jakie miejsca prowadzi. Po obu stronach schodów znajdowały się korytarze, które prowadziły głębiej – do komnat Dzieci Bożych.

WWW„Aaale oni wszyscy mają dar! Wiesz dobrze, jakie to niesprawiedliwe! Powinniśmy…” – słowa Basillusa zostały natychmiast przerwane.
WWW„Dość! Oni sami podjęli decyzje. Mieli dostatecznie dużo czasu na opanowanie swoich mocy. Jeżeli zobaczę, że któryś z nich ma w sobie dar godny uwagi, to własnoręcznie go uratuję!”

WWWOboje zamilkli i podążyli tunelami w stronę komnat. Po krótkiej wędrówce dotarli do ogromnego balkonu, z którego mieli możliwość podziwiania jaskini niemal tak wielkiej, jak poprzedniej sali. Oświetlona była wieloma pochodniami wbitymi w ziemię i zawieszonymi na ścianach. Nie były one zbędne, jednak sam środek jaskini oświetlało nikłe światło dnia wpuszczane przez szczelinę wysoko nad ich głowami. Widok tego miejsca zawsze wzbudzał w Basillusie zachwyt - mimo niesprzyjających warunków, było ono pełne życia. Płynęła tutaj podziemna rzeka, która idealnie wpasowywała się w nierówny teren, a podłoże porastała krótka, acz gęsta trawa. Nie tylko on uwielbiał spędzać tu chwilę w samotności, popadając w zadumę. Dziś jednak odgłosy strumyków i cicho szeleszczących liści były stłumione rozmowami. W najlepiej oświetlonym miejscu zebrała się już chmara ludzi, niewiele więcej niż pół setki. Każdy z nich był Dzieckiem Bożym, które nosiło w sobie Boską Łzę. Była ona źródłem nadprzyrodzonych mocy i tylko nieliczni spośród ludzi zostali nią obdarzeni. Wszyscy na raz zamilkli, kiedy wyczuli obecność postaci w czarnych szatach, w cieniu której stał ubrany na biało Basillus. Po chwili nerwowego wyczekiwania rozległ się jej donośny głos.

WWW „Nadszedł dzień, który postawił nas, ludzi, w obliczu zagłady.” – jego słowa były przerywane chwilami milczenia, podczas których ich echo odbijało się po całej jaskini. – „Dzień, w którym klątwa ciążąca nad naszym światem spełniła się. W którym siły zła stały się zbyt potężne, by Ojciec nasz mógł nas chronić!” – – „Księgi mówią, że nastał Dzień Sądu, który sprowadzi zagładę za niegodziwość, której ludzkość się dopuściła. Lecz zapewniam Was, że to nie księgi dyktują naszą przyszłość! Sami możemy kierować swym losem, gdyż tkwi w nas moc, która pochodzi od samego Boga! Otrzymaliśmy od niego łaskę, zatem teraz to na naszych barkach leży brzemię odparcia plagi piekieł!” - w przemówienie wtrącił się inny głos, dobiegający ze środka pomieszczenia...
WWW„Jak niby możemy się przeciwstawiać potędze demonów?! Kryjemy się tu jak szczury w obawie prze-„
WWW„ZAMILCZ, TY GŁUPCZE!” – Basillus podszedł natychmiast do barierki i krzyknął w jego stronę, karcąc go wzrokiem i zaciskając zęby. Wszystkie oczy zwrócone były w stronę głupca, który miał czelność przerywać przywódcy. Niewzruszony pozostawał jedynie wzrok skryty pod czarnym kapturem, który spoglądał na światło padające przez szczelinę. Nikt nie miał czelności otworzyć ust, a głupiec wkrótce zrozumiał swój błąd. Nie wiedział jednak, że Basillus w istocie starał się go uratować przed gniewem przywódcy. Po chwili krępującej ciszy zabrzmiał raz jeszcze tajemniczy, poskręcany głos.
WWW „Jednak ostrzegam Was, Dzieci Boże, że jedynie najsilniejszym dane będzie stanąć w glorii zwycięstwa i zachować Boską Moc! Ojciec przewidział dla Was próbę, która pozwoli nam ocenić, którzy z was zasługują na jego moc!”

WWW...czy oni są na tyle naiwni, żeby uwierzyć w te manipulacje? Czy doprawdy myślą, że potężny Bóg nie byłby świadomy komu oddaje swą moc? Podobne pytania męczyły Basillusa, który z założonymi rękami wbił wzrok w wysoką sosnę przy ścianie jaskini.

WWW„Ci, którzy obawiają się, że nie wystarczy im sił, niech odejdą już teraz!” – dorzucił Basillus. Propozycja była według niego o tyle absurdalna, że nie przetrwaliby na otwartej przestrzeni ani tygodnia. Było także oczywiste, że Boskie Łzy są zbyt wartościowe, żeby tak zwyczajnie pozwolić im odejść.
WWW „Dnia jutrzejszego zaprowadzę was w miejsce, w którym rozjaśni się wasze przeznaczenie. Staniecie do walki ze sobą nawzajem, na śmierć i życie, by sprawdzić, który z was jest najgodniejszy roli Wysłannika Bożego, członka Profanum!” – kontynuowała postać. Żaden z nich nie był zaskoczony, wszak wiedzieli, jaki będzie cel ich obecności w tym miejscu na długo przed przybyciem. – „Nie macie jednak prawa podnosić na siebie ręki, dopóki nie zostanie to nakazane. Poczyńcie odpowiednie przygotowania i gdy z nieba ponownie dobiegną pierwsze promienie jutrzenki, stawcie się w tej komnacie, bądź odejdźcie z naszego domu jeszcze tego dnia!”

WWWPo tych słowach postać w czarnych szatach opuściła dłonie i zawróciła do głównej sali, Basillus natomiast rzucił raz jeszcze okiem na szepcących do siebie ludzi, których ratował… po czym przygnębiony pobiegł za przywódcą.

WWW„Basillusie, twoim zadaniem będzie uśmiercenie tych, którzy będą uciekali...”
WWW„Każesz mi robić dokładnie to, czego sobie życzę najmniej!” – zaprotestował smukły młodzieniec o nienaturalnie fioletowych włosach.
WWW„Każę ci robić dokładnie to, co jest absolutnie konieczne! Wiesz, że nie jestem w stanie zabić żadnego z nich tak, żeby nie zniszczyć Boskiej Łzy." – w powietrzu rozległ się jęk zakłopotanego Basillusa. Nie był to dla niego problem natury moralnej, jednak fakt, że będzie musiał własnoręcznie zaprzepaścić swój wysiłek, był mu ewidentnie nie w smak. – „Wystarczy nam jeden z nich, reszta natomiast będzie dla nas źródłem Łez!"
WWW„Zdradź chociaż, w czym tkwi ich wartość?” – spytał zaciekawiony Basillus, przed którym do teraz plany przywódcy były tajemnicą.
WWW „Widzisz, Boska Moc, którą posiadamy, jest jak kwiat. W chwili obecnej jest nieprzebudzona, jednak karmiąc ją i pielęgnując, możemy sprawić, że w nas rozkwitnie. Według ksiąg, można w ten sposób odtworzyć artefakty o nierealnej mocy. Takiej, jaką posiadały bronie, które Ojciec stworzył w zamierzchłych czasach i oddał pod władanie aniołom… a kto wie, jaki wspaniały kwiat rozkwitnie w tobie? Co wtedy może stać się z twoim łukiem?”

WWWMłodzieniec ściągnął z pleców swój poskręcany łuk, broń, która towarzyszyła mu od początku. Długie badania nad jego budową nie ujawniły nawet czym jest przedziwny, purpurowy materiał, z którego był wykonany. Mimo wszystko, Basillus czuł, że łuk jest jego częścią i nie mógł się z nim rozstać. Już kiedy pierwszy raz naciągnął widmową cięciwę, czuł, jakby posługiwał się nim przez cały żywot. Błysk w jego oku zdradzał nowy stosunek do pomysłu przywódcy. Wyobrażając sobie przyszłość, zdumiony wstrzymał oddech. Zwykle blada twarz Basillusa nabrała lekkiego rumieńca, sam natomiast uśmiechnął się szeroko. To z pewnością będzie warte jego ciężkiej pracy!
WWW– „T… Tak, będę uważnie pilnował, aby żaden z nich nie oddalił się bez strzały w sercu!” – Dokładnie takiego nastawienia oczekiwał przywódca. Kwestionowanie jego racji rzeczywiście było złym pomysłem.
Ostatnio zmieniony sob 24 maja 2014, 22:21 przez brunonbane, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Żle - te dialogi :(
pauza. kursywa i cudzysłów to trzy grzyby w barszczu. I do tego - drukowanymi... ech
Za dużo
Trzeba tak:
brunonbane pisze:– To jest kompletnie niedorzeczny pomysł! – upierał się Basillus, starając nadążyć za postacią w masywnej, zdobionej szacie.
– To jest jedyny pomysł, który musimy zrealizować – obwieściła mu...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
brunonbane pisze:Rozległe pustynie, które otaczały zewsząd budowle, były od dawna terenami złowieszczych rytuałami.
???
brunonbane pisze:Nie były one zbędne,
Czyli, że były potrzebne?

Przeczytałam całość i jak dla mnie zbyt zawile jest napisany ten tekst.
brunonbane pisze:Prowadziły one w górę, do szumiącego, jaskrawego portalu
Szumiącego? Jaskrawego? - nie potrafię sobie tego wyobrazić. Szumią drzewa ewentualnie morze? Ale jaskrawy portal? Nie widzę tego.

4
Augusta pisze:
brunonbane pisze:Rozległe pustynie, które otaczały zewsząd budowle, były od dawna terenami złowieszczych rytuałami.
???
Fakt. Mój błąd - starałem się zmienić zgrzyt i zapomniałem spojrzeć na sens całego zdania.
Powinno być /Terenami złowieszczych rytuałów/
Augusta pisze:
brunonbane pisze:Nie były one zbędne,
Czyli, że były potrzebne?
Tak.
Augusta pisze:
brunonbane pisze:Prowadziły one w górę, do szumiącego, jaskrawego portalu
Szumiącego? Jaskrawego? - nie potrafię sobie tego wyobrazić. Szumią drzewa ewentualnie morze? Ale jaskrawy portal? Nie widzę tego.
Fantastyka to również wyzwanie dla osoby, która czyta. To może odważne stwierdzenie z mojej strony, ale wina za "nie widzę tego" lub "nie potrafię sobie tego wyobrazić" nie jest w 100% moja.

Jaskrawy - kolory, mieni się jasnym światłem. Szumiący - wydaje dźwięki, nie takie jak liście, ale równie szumiące.

W ramach wizualizacji, dla przykładu:
Obrazek
Screen z Diablo II, po podejściu do niektórych portali można usłyszeć charakterystyczny szum. To nie jest nic, czego nie można byłoby sobie wyobrazić, czyż nie?

5
brunonbane pisze:
Augusta pisze:
brunonbane pisze:Prowadziły one w górę, do szumiącego, jaskrawego portalu
Szumiącego? Jaskrawego? - nie potrafię sobie tego wyobrazić. Szumią drzewa ewentualnie morze? Ale jaskrawy portal? Nie widzę tego.
Fantastyka to również wyzwanie dla osoby, która czyta. To może odważne stwierdzenie z mojej strony, ale wina za "nie widzę tego" lub "nie potrafię sobie tego wyobrazić" nie jest w 100% moja.

Jaskrawy - kolory, mieni się jasnym światłem. Szumiący - wydaje dźwięki, nie takie jak liście, ale równie szumiące.

W ramach wizualizacji, dla przykładu:
Obrazek
Screen z Diablo II, po podejściu do niektórych portali można usłyszeć charakterystyczny szum. To nie jest nic, czego nie można byłoby sobie wyobrazić, czyż nie?
Ja z kolei zrozumiałam, o co chodzi z tym "szumiącym portalem", ale też mi to określenie zgrzytnęło.

6
Moje dzieci grały w Diablo :D ja niekoniecznie.
Pewnie stąd moja mała wyobraźnia w tej materii.
Dosyć łatwo wizualizuję sobie opisy budynków czy też innych obiektów (czasami zbyt łatwo i później przeżywam rozczarowanie - np.oglądając ekranizację danego dzieła) ale szumiący i jaskrawy portal to trochę za dużo jak na mnie.
Ale ja stara jestem - to może dlatego...

Re: Łzy Niebios; [fantasy] Część pierwsza

7
Jeśli chodzi o zapis dialogów - przede wszystkim niepotrzebnie wypowiedzi dajesz w cudzysłów i kursywę.
brunonbane pisze:
Wrócili właśnie do kryjówki – byłego bluźnierczego kościoła sekty, który wzniesiono na pustkowiu, (zbędny przecinek) długo przed pojawieniem się demonów.

Ile wysiłku w to włożyłem?! – w (dużą literą) wysokim głosie Basillusa brzmiała nuta rozpaczy, on sam natomiast żywo gestykulował.

Jestem Ci (małą literą; to nie list) wdzięczny za twą pomoc (przecinek) Basillusie, jednak nie życzę sobie, żebyś kwestionował moje racje.

Po przeciwległych stronach okrągłego pomieszczenia rozmieszczone były drzwi, a na drugim jego końcu (końcu czego? okrągłe pomieszczenie bowiem końców nie ma) można było dostrzec schody.

Basillus nigdy nie miał odwagi zapytać (przecinek) w jakie miejsca prowadzi. Po obu stronach schodów znajdowały się korytarze, które prowadziły (powtórzenie) głębiej – do komnat Dzieci Bożych.

Nie były one zbędne (sory, ale nie rozumiem tego stwierdzenia), jednak sam środek jaskini oświetlało nikłe światło dnia wpuszczane przez szczelinę wysoko nad ich głowami. Widok tego miejsca zawsze wzbudzał w Basillusie zachwyt - mimo niesprzyjających warunków, (zbędny przecinek) było ono pełne życia.

Dziś jednak odgłosy strumyków i cicho szeleszczących liści były stłumione (raczej 'zagłuszone') rozmowami.

Po chwili nerwowego wyczekiwania rozległ się jej donośny głos.
WWW– Nadszedł dzień, który postawił nas, ludzi, w obliczu zagłady. – jego (to w końcu 'jej' czy 'jego'?) słowa były przerywane chwilami milczenia, podczas których ich echo odbijało się po całej jaskini. – Dzień, w którym klątwa ciążąca nad naszym światem spełniła się (się spełniła - o ile to możliwe, nie kończymy zdania na 'się').

– – (jeden myślnik zbędny) Księgi mówią, że nastał Dzień Sądu, który sprowadzi zagładę za niegodziwość, której ludzkość się dopuściła. Lecz zapewniam Was (małą literą), że to nie księgi dyktują naszą przyszłość!

Otrzymaliśmy od niego łaskę, zatem teraz to na naszych barkach leży brzemię odparcia plagi piekieł! - w (dużą literą) przemówienie wtrącił się inny głos, dobiegający ze środka pomieszczenia... (raczej dwukropek)

Kryjemy się tu jak szczury w obawie prze- (wielokropek; jak na razie słowniki w ten sposób nakazują oznaczać przerwaną wypowiedź)

Ojciec przewidział dla Was (małą literą) próbę, która pozwoli nam ocenić, którzy z was zasługują na jego moc!

... (co niby ma oznaczać wielokropek przed tekstem? czy my, czytelnicy, zostaliśmy pozbawieni jakiegoś fragmentu tekstu?) czy oni są na tyle naiwni, żeby uwierzyć w te manipulacje?

Czy doprawdy myślą, że potężny Bóg nie byłby świadomy (przecinek) komu oddaje swą moc?

Wiesz, że nie jestem w stanie zabić żadnego z nich tak, żeby nie zniszczyć Boskiej Łzy. – w (dużą literą) powietrzu rozległ się jęk zakłopotanego Basillusa.

Według ksiąg, (zbędny przecinek) można w ten sposób odtworzyć artefakty o nierealnej mocy.

Długie badania nad jego budową nie ujawniły nawet (przecinek) czym jest przedziwny, purpurowy materiał, z którego był wykonany. Mimo wszystko, (zbędny przecinek) Basillus czuł, że łuk jest jego częścią i nie mógł się z nim rozstać.
Tyle, jeśli chodzi o stronę techniczną.
Fabularnie... jest to jakiś pomysł na ciekawe opowiadanie, ale wszystko zależy od tego, jak to wszystko potoczy się dalej.

8
brunonbane pisze:– „To jest kompletnie niedorzeczny pomysł!” – upierał się Basillus, starając nadążyć za postacią w masywnej, zdobionej szacie.
WWW– „To jest JEDYNY pomysł, który musimy zrealizować.” – obwieściła mu nerwowo postać chowająca oblicze pod czarnym kapturem. – „Potrzeba nam Boskich Łez, a większość z nich to bezwartościowe kukły z krwi i mięsa, które zginą od pierwszego napotkanego zagrożenia.”
Zapis omówiła Natasza. Masz powtórzenie i wyrażenia, które mi zgrzytają, np.: zginą od pierwszego napotkanego zagrożenia.
brunonbane pisze: byłego bluźnierczego kościoła sekty
Zaplątałam się w złożoność tej frazy. Zmyliła mnie dwuznaczność słowa "kościół", pewnie lepiej brzmiałaby w tym miejscu "świątynia".
brunonbane pisze:miejsce to było dla nich najrozsądniejszą siedzibą
Czy siedziba może być rozsądna? Nie. Rozsądne może być ukrywanie się w tym miejscu.
brunonbane pisze:Rozległe pustynie, które otaczały zewsząd budowle, były od dawna terenami złowieszczych rytuałami.
Rozległe pustynie, które otaczały zewsząd budowle, od dawna były terenem złowieszczych rytuałów.
brunonbane pisze:Skażone nekromancją wyznawców sekty, którzy dbali o dyskrecję, nie zezwalały nikomu na odkrycie ich położenia.
To zdanie jest złe i niepotrzebne. Pustynie, tereny wokół budowli nie zezwalały? Po co to uosobienie?
brunonbane pisze:Ponadto, niewyjaśniony dotąd brak demonów w okolicy czynił to miejsce bezkonkurencyjną opcją.
Ech, skąd ta miłość do słowa "opcja"? Wyrzuć je, zostaw: czynił to miejsce bezkonkurencyjnym.
Zastanów się nad interpunkcją tego zdania.
brunonbane pisze:– „Nie możesz każdego z nich wyrżnąć! Czy zdajesz sobie sprawę, ile czasu zajęło zebranie ich wszystkich? Ile wysiłku w to włożyłem?!”
Powtórzenie zaimków.
Bohater jest oburzony, a zdania są zbyt rozwlekłe.
- Nie możesz wszystkich wyrżnąć! Za dużo czasu poświęciłem, by ich zebrać!
brunonbane pisze:Z każdym teatralnym ruchem głowy potrząsał przydługawymi, fioletowymi włosami. Nie spieszył pogodzić się z zaprzepaszczeniem swojej ciężkiej pracy.
Teatralnym gestem potrząsnął przydługawymi, fioletowymi włosami. Nie miał zamiaru szybko pogodzić z zaprzepaszczeniem swojej pracy.
brunonbane pisze: „Jestem Ci wdzięczny za twą pomoc Basillusie, jednak nie życzę sobie, żebyś kwestionował moje racje. Nigdy więcej.”
Trochę za wiele zaimków. A "Ci" pisane wielką literą to w listach. W tym przypadku zaczynasz małą.
brunonbane pisze:Dotarli do obszernej, okrągłej sali, która była sercem podziemnego kompleksu korytarzy. Rozmiary pokoju dawały mylne wrażenie, że jest tu pusto. W samym środku znajdował się okrągły stół z dziesięcioma białymi krzesłami rozstawionymi dookoła. Przez jego środek przebijał się pień smukłego drzewa o nienaturalnie rozłożystej koronie obfitującej w dojrzałe jabłka. Tworzyło to niesamowity kontrast z ponurym, odległym niebem widocznym przez szklaną kopułę, która częściowo pokrywała sufit. Po przeciwległych stronach okrągłego pomieszczenia rozmieszczone były drzwi, a na drugim jego końcu można było dostrzec schody. Prowadziły one w górę, do szumiącego, jaskrawego portalu rozciągniętego pomiędzy dwoma prętami ułożonymi w kształt półkola.
Powtórzenia.
brunonbane pisze:Aaale oni wszyscy mają dar!
Ale - i już. Nie rozwlekaj.
brunonbane pisze:Oboje zamilkli i podążyli tunelami w stronę komnat.
obaj - dwóch panów,
oboje - pan i pani,
obie - dwie panie,

W jakim celu opisałeś okrągłą salę, okrągły stół i drzewo? Czy one mają jakieś znaczenie dla bohaterów czy fabuły? Czy to tylko ozdoba? Idą, przechodzą przez kolejne sale, w których nic się nie dzieje, ale opisujesz je, jakby za chwilę coś miało się wydarzyć. Po co?


Twoje zdania są poskręcane, jakby dopadła je choroba przegadania. Do tego czasami wali się ich składnia, poprawność gramatyczna.

Zajrzałam do tego tekstu, bo spodobał mi się tytuł. Ale sam tekst mi się nie podoba. Jest statyczny. Wymiana zdań, opis, wymiana zdań, opis. Szkoda, że piszesz, jakbyś grał. Idziesz od sali do sali, wymieniasz uwagi z bohaterami, idziesz dalej. Mnie się to nie podoba.

Pozdrawiam i życzę powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”