Polonistka w szkole zawsze powtarzała, że nie wolno mieszać czasu przeszłego z teraźniejszym, bo to woła o pomstę do nieba. Pewnie coś w tym jest, ale tak się zastanawiam czy w narracji pierwszoosobowej to nie będzie dobre rozwiązanie? Dla jasności podam przykład:
Czas teraźniejszy:
Otwieram drzwi, wchodzę do sali i rozglądam się niepewnie. Szukam wolnego miejsca i powoli zbliżam się do krzesła. Siadam i zastanawiam się po co tu właściwie jestem.
Mieszany:
Otworzyłam drzwi i weszłam do sali. Rozglądam się niepewnie i wyszukuję wolnego miejsca. Powoli zbliżam się do krzesła. Usiadłam i zastanawiam się po co tu właściwie jestem.
Przykład beznadziejny, tak tylko żeby zobrazować o co mi chodzi. I tu moje pytanie: czy opcja mieszana ma prawo bytu?
3
Na pierwszy rzut oka - polonistka miała rację.
Drugi fragment wygląda kiepsko i jest trochę niezrozumiały.
Drugi fragment wygląda kiepsko i jest trochę niezrozumiały.
4
W wypadku mowy pozornie zależnej mieszanie czasów jest w porządku i nie wywołuje zgryzu.
Przykład:
"Zdzisio wszedł do pokoju i rozejrzał się niepewnie. Nie widział tego, po co przyszedł. Po chwili namysłu zaczął mozolnie przetrząsać wszystkie kąty.
- Jestem pewien, że zostawiłem tu swoje kalesony... A teraz ich tu nie ma - mruknął do siebie, rozrzucając jakieś stare notatki.
No i pięknie. Wygląda na to, że w tym budynku prawo moralne nie obowiązuje, gdy zapomnisz przekręcić cholerny kluczyk. Zostawiasz jedyną ochronę przeciwko mroźnej zimie wiszącą na oparciu krzesła i... Ciach! Ktoś ją sobie przywłaszcza."
W innych wypadkach (nie będę arbitralnie stwierdzał, że we wszystkich) faktycznie brzmi źle; ów przykład podany przez Fiqs jest bardzo nieprzyjemny w odbiorze.
Przykład:
"Zdzisio wszedł do pokoju i rozejrzał się niepewnie. Nie widział tego, po co przyszedł. Po chwili namysłu zaczął mozolnie przetrząsać wszystkie kąty.
- Jestem pewien, że zostawiłem tu swoje kalesony... A teraz ich tu nie ma - mruknął do siebie, rozrzucając jakieś stare notatki.
No i pięknie. Wygląda na to, że w tym budynku prawo moralne nie obowiązuje, gdy zapomnisz przekręcić cholerny kluczyk. Zostawiasz jedyną ochronę przeciwko mroźnej zimie wiszącą na oparciu krzesła i... Ciach! Ktoś ją sobie przywłaszcza."
W innych wypadkach (nie będę arbitralnie stwierdzał, że we wszystkich) faktycznie brzmi źle; ów przykład podany przez Fiqs jest bardzo nieprzyjemny w odbiorze.
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis
5
Wszystko zależy od kompozycji: mieszanie czasów jest jak najbardziej uzasadnione, kiedy mamy do czynienia z narracją wydarzeń, które jeszcze się nie skończyły - snujemy opowieść o tym, co było, a później przechodzimy do momentu, w którym się znajdujemy i lecimy czasem teraźniejszym. Ważne, żeby nie mieszać przeszły-teraźniejszy-przeszły-teraźniejszy. Raczej: przeszły do pewnego momentu, a później cały czas teraźniejszy.
[ Dodano: Śro 14 Maj, 2014 ]
Na początku książki piszesz takie lub podobne zdanie do momentu zbliżenia się do krzesła albo piszesz w czasie teraźniejszym o tym, co działo się po tym, jak usiadła. Później opisujesz zdarzenia przeszłe aż do momentu, w którym dochodzisz znów do siadania.
[ Dodano: Śro 14 Maj, 2014 ]
Na początku książki piszesz takie lub podobne zdanie do momentu zbliżenia się do krzesła albo piszesz w czasie teraźniejszym o tym, co działo się po tym, jak usiadła. Później opisujesz zdarzenia przeszłe aż do momentu, w którym dochodzisz znów do siadania.
[ Dodano: Śro 14 Maj, 2014 ]
Coś takiego ma ręce i nogi, gdyby było tak:Otworzyłam drzwi i weszłam do sali. Rozglądam się niepewnie i wyszukuję wolnego miejsca. Powoli zbliżam się do krzesła. Usiadłam i zastanawiam się po co tu właściwie jestem.
Na początku książki piszesz takie lub podobne zdanie do momentu zbliżenia się do krzesła albo piszesz w czasie teraźniejszym o tym, co działo się po tym, jak usiadła. Później opisujesz zdarzenia przeszłe aż do momentu, w którym dochodzisz znów do siadania.
[ Dodano: Śro 14 Maj, 2014 ]
Coś takiego ma ręce i nogi, gdyby było tak:Otworzyłam drzwi i weszłam do sali. Rozglądam się niepewnie i wyszukuję wolnego miejsca. Powoli zbliżam się do krzesła. Usiadłam i zastanawiam się po co tu właściwie jestem.
Na początku książki piszesz takie lub podobne zdanie do momentu zbliżenia się do krzesła albo piszesz w czasie teraźniejszym o tym, co działo się po tym, jak usiadła. Później opisujesz zdarzenia przeszłe aż do momentu, w którym dochodzisz znów do siadania.
6
Jeżeli różne czasy są rozdzielone akapitem, to wygląda to naprawdę dobrze i jest zrozumiałe (przykład: u Kinga często pojawiają się takie elementy i dodają tylko płynności fabule). Ale jeżeli jest tak: zdanie w czasie przeszłym - zdanie w czasie teraźniejszym - i znowu przeszłym, to wygląda średnio i może być trudniejsze w odbiorze.
7
Lubię zabawę z czasem, lubię wybiegać w przyszłość i pisać całe partie tekstu w czasie przyszłym niedokonanym (zdarzył mi się szort, który w 70% jest tak napisany) - w sumie, to chyba w każdym tekście tak robię
. Podoba mi się i już.
Obecnie pracuję nad opkiem, w którym narracja jest prowadzona w czasie przeszłym, natomiast najważniejsze sceny rozgrywają się w czasie teraźniejszym - utrzymanie płynnych przejść i pilnowanie, by nie stały się nużące, to piekielnie trudne zadanie. To niezłe ćwiczenie warsztatowe: uczy dyscypliny, wymusza przyjęcie odpowiedniej taktyki i założeń już na początku tekstu.
Nie wiem, jak sprawdzi się mieszanie czasów na zasadzie wtrąceń (pojedynczych zdań, które w żaden sposób nie są oznaczone, np kursywą) - obawiam się, że może wyjść chaos. Ale, z drugiej strony, przy zachowaniu konsekwencji i odpowiedniego umotywowania fabularnego, taki zabieg może dać rewelacyjny efekt. Kiedyś spróbuję

Obecnie pracuję nad opkiem, w którym narracja jest prowadzona w czasie przeszłym, natomiast najważniejsze sceny rozgrywają się w czasie teraźniejszym - utrzymanie płynnych przejść i pilnowanie, by nie stały się nużące, to piekielnie trudne zadanie. To niezłe ćwiczenie warsztatowe: uczy dyscypliny, wymusza przyjęcie odpowiedniej taktyki i założeń już na początku tekstu.
Nie wiem, jak sprawdzi się mieszanie czasów na zasadzie wtrąceń (pojedynczych zdań, które w żaden sposób nie są oznaczone, np kursywą) - obawiam się, że może wyjść chaos. Ale, z drugiej strony, przy zachowaniu konsekwencji i odpowiedniego umotywowania fabularnego, taki zabieg może dać rewelacyjny efekt. Kiedyś spróbuję

Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
8
A jaka jest opinia Twoich czytelników na temat tych zabiegów? I co na ten temat sądzą redaktorzy Twoich tekstów?Filip pisze:Lubię zabawę z czasem, lubię wybiegać w przyszłość i pisać całe partie tekstu w czasie przyszłym niedokonanym (zdarzył mi się szort, który w 70% jest tak napisany) - w sumie, to chyba w każdym tekście tak robię![]()
9
Moim zdaniem dobra literatura sprawia, że czytelnik prowadzony przez świat z maestrią - n i e z a u w a ż a zabiegu stricteMaciejŚlużyński pisze:jaka jest opiniaopinia Twoich czytelników na temat tych zabiegów
w a r s z t a t o w e g o.
a redaktor z a u w a ż a i docenia maestrięMaciejŚlużyński pisze:I co na ten temat sądzą redaktorzy Twoich tekstów?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
10
Ciężko powiedzieć, nie mam zbyt dużych doświadczeń - podejrzewam, że w ogóle nie zwracają na to uwagiA jaka jest opinia Twoich czytelników na temat tych zabiegów? I co na ten temat sądzą redaktorzy Twoich tekstów?

W moim przekonaniu, ta cała zabawa z czasami, to jeden ze środków stylistycznych - jeżeli nikt nie zwraca uwagi, to albo jest zastosowany nieudolnie, albo (w co chcę bardzo wierzyć

Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
11
Polonistka miała rację. Jednakże literatura nie jest sztywna jak deska. Kiedyś napisałam miniaturę, mieszając 3 czasy w uzasadniony i zaplanowany sposób, a nie gdzie popadnie, jak zostało to zaprezentowane w powyższych przykładach. Co ciekawe, eksperyment został odebrany pozytywnie, bo czytaczom spodobało się, że w historii jednocześnie zbiegają się dwa punkty - teraźniejszość i przeszłość. Poza tym istnieje wytarty zabieg, by podczas opisu sytuacji przenieść narrację z czasu przeszłego na teraźniejszy, bo to nadaje dynamizmu. Rzeczywiście działa, choć niełatwe jest w zastosowaniu, bo trzeba to wprowadzić w odpowiednim momencie.
Generalnie w tekście można pisać nawet z błędami, jeśli czemuś to służy, np. w dialogach, aby pokazać brak wykształcenia bohatera lub wyrazić bunt, jak to robili futuryści
Generalnie w tekście można pisać nawet z błędami, jeśli czemuś to służy, np. w dialogach, aby pokazać brak wykształcenia bohatera lub wyrazić bunt, jak to robili futuryści

12
Taki przykład:
Już godzinę obracam w dłoni małą kostkę. Dostałam ją wczoraj od ojca. To pamiątka po jego koledze. Lata temu Jan ofiarował ją tacie przy jakiejś okazji.
Już godzinę obracam w dłoni małą kostkę. Dostaję ją wczoraj od ojca. To pamiątka po jego koledze. Lata temu Jan ofiaruje ją tacie przy jakiejś okazji.
Jak dla mnie pierwszy jest naturalny, choć czasy są pomieszane. (T, P, T, P)
Już godzinę obracam w dłoni małą kostkę. Dostałam ją wczoraj od ojca. To pamiątka po jego koledze. Lata temu Jan ofiarował ją tacie przy jakiejś okazji.
Już godzinę obracam w dłoni małą kostkę. Dostaję ją wczoraj od ojca. To pamiątka po jego koledze. Lata temu Jan ofiaruje ją tacie przy jakiejś okazji.
Jak dla mnie pierwszy jest naturalny, choć czasy są pomieszane. (T, P, T, P)
13
Ano właśnie, bo mówiąc o przeszłości, nie da się pisać w czasie teraźniejszym
Tak samo z wydarzeniami przyszłymi, przewidywaniami: "Usiadłam na krześle, mierząc wszystkich gniewnym spojrzenie. Rany, ale będzie draka" (1. przeszły, 2. przyszły). Nie jest to mieszanie per se, bo i tak musimy wybrać dominujacy czas narracji. Lekkie odstępstwa, kiedy są potrzebne, nie mają znaczenia - są, bo inaczej się nie da.

14
Niekoniecznie, zwłaszcza, że czas jest tylko założeniem kultury i języka, sposobem postrzegania otaczającej rzeczywistości. Przynajmniej niektóre języki starożytne, a co za tym idzie cały światopogląd tamtych narodów (np. język starohebrajski) nie znały rozgraniczenia na czasy. Czasowniki przybierały formy dokonane lub niedokonane. I żeby było ciekawiej, zdarza się, że czas przeszły był zapisany formą niedokonaną (formalnie powinien to być czas przyszły, nie tylko teraźniejszy, oczywiście według naszych kategorii), przynajmniej tak się dziś powszechnie przyjmuje i powszechnie stosuje w translacjach, a na ile taki pogląd jest uzasadniony, to już odrębny temat.Phoe pisze:Ano właśnie, bo mówiąc o przeszłości, nie da się pisać w czasie teraźniejszym
15
Jak to?Phoe pisze:Ano właśnie, bo mówiąc o przeszłości, nie da się pisać w czasie teraźniejszym.
można przerobić tak:Augusta pisze: Już godzinę obracam w dłoni małą kostkę. Dostałam ją wczoraj od ojca. To pamiątka po jego koledze. Lata temu Jan ofiarował ją tacie przy jakiejś okazji.
"W latach 60. Jan ofiaruje mojemu tacie małą kostkę przy jakiejś okazji. Nie wie, że będzie ona po latach jedyną po nim pamiątką. Teraz ja obracam ją w dłoni, zamyślona, od dobrej godziny. Ojciec wręczył mi ją wczoraj."
Czy coś w tym stylu. Trzy czasy, klarowny rozdział na "niegdyś", "w przyszłości" i "teraz", gdzie "w przyszłości" staje się owym "teraz".

"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis