Objętość mojej pracy obliczam w:

Znakach
Liczba głosów: 10 (50%)
Słowach
Liczba głosów: 3 (15%)
Stronach
Liczba głosów: 3 (15%)
Nie uważam, żeby długość pracy miała znaczenie
Liczba głosów: 4 (20%)
Liczba głosów: 20

16

Latest post of the previous page:

Grimzon pisze:Szkoda tylko, że wszelkie maszyny drukarskie jakoś w słowach nie układają stron tylko w znakach per format i rodzaj czcionki.
I zawsze wychodzi dokładna ilość znaków na stronę? Coś Twoja logika szwankuje ;)
Grimzon pisze:A liczy się słowa, w któej linijce. Takie liczenie ma sens przy przeliczeniu około strony (30 linii) losowo wybierając 10 stron z książki. Inaczej możesz przestrzelić liczenie o dość dużą liczbę przy dłuższych tekstach.
A jednak tak liczą i jakoś sobie dają radę ;)
Ba! Na przykład w czasopismach wręcz po takim przeliczeniu płacą za słowa. Szok! :shock:
Nie za znaki :P
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

17
B.A.Urbański pisze:I zawsze wychodzi dokładna ilość znaków na stronę? Coś Twoja logika szwankuje ;)
Tak zawsze wychodzi dokładnie tyle samo znaków na stronę jeżeli przeczytasz dokładnie to co napisałem.

B.A.Urbański pisze:A jednak tak liczą i jakoś sobie dają radę ;)
Ba! Na przykład w czasopismach wręcz po takim przeliczeniu płacą za słowa. Szok! :shock:
Nie za znaki :P
A co to ma do rzeczy?
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

18
Grimzon pisze:A co to ma do rzeczy?
Przepraszam, ale myślałem, że rozmawiamy o rzeczywistości. My bad ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

19
Rzeczywiście twój bad :)
W Polsce liczy się w znakach, arkuszach, stronach znormalizowanych - podstawą wszystkiego jest liczba znaków. Nie spotkałem się z liczeniem w słowach, za to w umowach zawsze mam planowana lub faktyczną objętość tekstu w arkuszach.

Sorry, ale co prawda to dyskusja wybitnie akademicka, jednak racja po stronie Grimzona. Polska to nie Hameryka, nie liczymy np. w funtach na stopę kwadratową :) :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

20
Ale Romku, przecież ja nie pisałem o Polsce, bo wiem dobrze, że u nas liczy się w znakach, arkuszach i stronach znormalizowanych i nigdzie nie poddawałem tego w wątpliwość. W dyskusji pojawił się natomiast wątek hamerykański i jedynie do niego się odniosłem.

I oczywiście, że jest to dyskusja czysto akademicka :)

Natomiast moje preferencje są najmojsze i na własne potrzeby wolę liczenie w słowach. Jednocześnie jestem w pełni świadomy, że w wypadku zderzenia mojej skromnej tfu!rczości z polskim rynkiem wydawniczym, będę musiał przeliczyć na nasze :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

22
Jakiś Ty nietolerancyjny! Hamerykanie to też ludzie i też mają prawo do swojej rzeczywistości... jakakolwiek by ona nie była :P
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

23
A nie, nie, nie - ja tam Hamerykanom słów nie odmawiam :)
Ja tylko myślę sobie, że mechanizm myślowy "W Polsce się na mnie nie poznali, za to w Hameryce poznają" jest cokolwiek pokrętny :) byłbvm jednakowoż za tym, aby próbować najpierw w Polsce, w znakach i arkuszach, a co najwyżej równolegle paskudzić Hamerykanom pisma i wydawnictwa tekstami liczonymi w słowach :)

I uściślę, nie jest to żaden adpersonalny, wielokrotnie już czytałem fantazje o publikowaniu po angielsku :P
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

24
Ależ ja się z tym całkowicie zgadzam!
Chociaż nie wiem, skąd to wziąłeś, bo rozmawialiśmy raczej o sposobach liczenia objętości tekstu niż o wydawaniu w Hameryce. Ja choć liczę w słowach, piszę po polsku.

A co do myślenia "W Polsce się na mnie nie poznali, za to w Hameryce poznają", to choć raczej nie doprowadzi nikogo do celu, który sobie upatrzył, to jednak może wyjść z tego coś dobrego i sądzę, że dobrze, żeby każdy piszący przez takie stadium przeszedł.
Ja miałem je już dawno temu, ale dzięki temu sporo się dowiedziałem, rozmawiałem z ludźmi, którzy piszą i m.in. uczestniczyli w uznanych warsztatach literackich i wiem, że tam też nie zawsze świeci słonko, a trawka jest zielona.
U nich wcale nie jest łatwiej niż u nas. Może tylko czasopism mają więcej, i więcej naciągaczy - agentów, którzy każą sobie płacić za przeczytanie tekstu czy konkursów, gdzie też trzeba zapłacić, żeby wziąć udział.
O selfach też jest tam głośno i ci, którzy siedzą w temacie, wiedzą, że w ten sposób wybiło się tylko kilka osób, a to i tak przy pomocy również innych czynników.

Jednak główny fakt nie zmienia się czy to u nich czy u nas - żeby zostać wydanym trzeba dobrze pisać i mieć ciekawą historię.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”