„Kraina bez psyche”
Uschnięte drzewo rzuca cień na kamienistą pustynię. Rozpoznaje samo siebie w rzutowanej siatce konarów, gałązek, sporadycznych zwiniętych w sobie liści. Ruchomy, trwający do zmierzchu obraz zmienia się tylko nieznacznie, wydłuża się lub skraca i powraca o świcie, po zimnej nocy. W upale dnia, pod drzewem, kruszeją tkanki obnażając kości Istoty.
Ślady na piasku zostawione przez gady rozwiewa beznamiętny wiatr. To, co wije i pełza w porze suchej posiada twarde pancerze, łuski i zmienno-cieplną krew. Potrafi przetrwać, tydzień miesiąc, dwa miesiące, a niekiedy do czasu zapładniających ziemię deszczy.
Ten rzutowany cień nienazwanego rodzaju drzewa w obcej życiu „krainie bez psyche” mógłby przypominać coś ludzkiego: chudego człowieka bez rąk, kalekę o kulach, samą rękę czy nogę, parę splecioną w tańcu. Kolorowe kamienie i kości u podłoża stałyby się barwna plamą a cienie konkretną kreską, którą posługuje się sam mistrz zwany „nichil nowi sub solo”.
Osobliwe odciski łapek gekonów i zygzakowate, urwane ślady węży w kosmicznie-odpowiednim miejscu nadałyby wizerunkowi plastycznej wyrazistości. Może skarabeusz w tym świetle i wśród tych kamieni stanowiłby ozdobną spinkę przy żabocie, a z utęsknieniem nadciągająca deszczowa chmura ściemniłaby portret, tak jak malarz ściemnia i rozjaśnia paletę barw na płótnie. Falujące regularne wzory na piasku wyrzeźbione przez jednostajny wiatr przypominają brzeg dna morza jak gruba warstwa farby nadaje fakturę na płótnie. Wystarczy wykadrować sugestywny fragment ze zbioru nic nieznaczących szczegółów i uwzględniając proporcje zobaczyć to, co chce się widzieć. Pustynna fatamorgana, miraż, halucynacja, która zdarza się nie tylko w spragnionym wody środowisku, ale równie często w gabinetach psychoanalityków przy analizie przypadkowych plam atramentowych, w testach wolnych skojarzeń. Rzeczy wydają się złe, bo za krotko na nie patrzymy. To nie jadowity wąż tylko kawałek kija. Uparte wyszukiwanie grzybów pośród traw i liści w lesie koduje się w umyśle i przypomina przed zaśnięciem lub nawet tylko po zamknięciu powiek.
Kto formuje z chmur niby smocze łby? Dla kogo liść na strumyku jest wojennym okrętem?
Dlaczego muszla ślimaka ma fraktalną, spiralną strukturę? I czyż nie nieprzystawalność form geometrycznych do organicznych chciał pokazać twórca pokazujący nagie ciało młodej kobiety obejmującej kanciasty blok granitu? Daremny syzyfowy trud „kwadratury koła”, czyli wykreślenia kwadratu o polu powierzchni równemu polu koła. Niewymierność życia została rzucona w obcą, lodowato obojętną przestrzeń „krainy bez psyche”. Krainy obliczalnej, lecz bez znaczenia. Życie Istot w tej krainie polega na nostalgii do niczym nieograniczonego (prócz czasu) rozwoju płodowego, rozrostu organicznego. Te Istoty korzystają z elementarnych płaszczyzn oraz coraz bardziej wymyślnych obłych i bezpiecznych w kontakcie form. Są to agregaty, które są stworzone jedne dla drugich, po to, aby ich nieukojone pragnienie miało namiastkę wspomnienia wygody sprzed narodzenia.
Z tego powodu nic nie może stanowić oparcia. Powstaje sytuacja jakoby Istota, która odczuwa ból nóg z uwagi na ciągły ruch chciała uciec od bólu używając tychże zbolałych nóg. W ten sposób między istotami z „krainy bez psyche” narodziło się uczucie współczucia i solidarności w nieszczęściu oraz słowo cierpienie.
Wyraźna granica światła i cienia jest dla Istot z „krainy bez psyche” barierą między możnością a aktem. Ograniczeni do kilku zmysłów wyrażają to, co zamykające swoje płatki kwiaty o zmierzchu. Ich kreacja jest zarazem ich unicestwieniem. Tli się w nich płomień, który nie ma czego strawić, ani nie ma nic do rozświetlenia. Już wkrótce zostaną odesłani do niezróżnicowanego stanu ich największej utajonej pasji: płodzenia. Ci, którzy nie znaleźli wyjścia prowadzeni są przed ołtarze i totemy. Miedzy sobą różnią się tylko kierunkiem, w którym spoglądają ich oczy. Myśli lgną do grobowej przeszłości lub przyszłości odrodzenia. Oto jedyna nadzieja: ujrzeć siebie w rozświetlonym łonie bóstwa. Rozpoznać swą byłą marność i znikomość oraz wznieść się ponad nędzę w suchym kamiennym porządku. Zapłodnić się. Niech w jaju zabije tętno. Przekonać się, kim jest ten, co w bębny bije.
Wody wodospadu huczą pobudzając ryby do wyskoków ponad wodę. Soczystość traw przyciągnęła antylopy. Żaby wychodzą z letargu wygrzebując się spod ziemi. Ptaki wodne zasiedlają niedawne, suche i spękane upałem stawy. Deszcze i spiekota przemieniają pustynię w oazę dzikiego i tajemniczego życia. Uschnięte drzewo nienazwanego gatunku wypuściło pierwsze liście. Nie umarło, nie skruszało na popiół. Przetrwało. Przykrywa cieniem kości Istoty w „krainie bez psyche”.
Kraina bez psyche
1
Ostatnio zmieniony wt 29 lip 2014, 14:14 przez major sedes, łącznie zmieniany 1 raz.