61

Latest post of the previous page:

Słuchajcie, tak czytam i czytam... nie macie wrażenia, że gdybyście czytali książkę o baletnicy, z wątkiem miłosnym, itd., która kończy się nagłym, niespodziewanym i - właściwie - znikąd wyjętym utraceniem kończyny... to wzruszylibyście ramionami i stwierdzili: "Pfeh, no tak, autor chciał skończyć z pompą, lol. :roll:"

Takie zakończenie będzie po prostu... doklejone.

Jeżeli choroba, to przedtem jakieś objawy, lekceważone przez bohaterkę.
Jeżeli wypadek, to przez całą książkę jakiś motyw przebiegania przez jezdnię jak ślepy królik.
Jeżeli na budowie, to motyw przechodzenia przez takową w poprzednich rozdziałach.
No, żeby to miało ręce i nogi, a nie: "szast, prast, patrzcie jak pomazałam krwią końcówkę!".

To tylko taka luźna uwaga ode mnie. Sposobów na stratę nogi już w tym temacie tyle, że można by bohaterce obciąć siedem kończyn, a nie jedną.

Osobiście głosuję na katanę, jeśli musicie już wiedzieć. :szatan:
jestem zabawna i mam pieski

62
Miałam znajomego - też tancerza, ale nie baletowego :)
Tańczył te wszystkie tanga, rumby, samby i walce. Był w klasie jurorskiej? Nie wiem czy to tak się nazywało. No i kiedyś postawił drabinkę (mała, drewniana, szczeble zrobione z trzonków do mioteł), wlazł na nią, noga mu ujechała (szczebelek się obrócił) i wpadł tak nieszczęśliwie między te szczeble, że jedna z nóg złamała się w podudziu. Dokładnie to były obie kości, piszczelowa i ta druga, złamane w dwóch miejscach i obrócone w środku tak malowniczo, że wszyscy odpadali widząc fotkę. No i po karierze. Zrosło się ale paskudnie, krzywo i ogólnie kaszana.

Drugi przykład z życia - sąsiad - kosił trawę, potknął się i upadł na plecy, kosiarka (którą trzymał odruchowo)najechała na nogę i odcięła mu wszystkie palce z jednej stopy. Facet żyje oczywiście, ale to rolnik, nie baletnica.

Oto takie dwa przykłady :) z życia wzięte.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron