Jak wydać książkę za granicą?

1
Teoretycznie wydaje się to proste - tłumaczysz książkę i wysyłasz do zagranicznych wydawnictw, ale ceny tłumaczenia są - przynajmniej dla mnie - totalnie paraliżujące całą inicjatywę:/ Nie stać mnie na wydanie kilku tysięcy na tłumaczenie książki, tym bardziej, że przecież nie ma żadnej gwarancji na tym etapie, że zostanie ona potem wydana w zagranicznym wydawnictwie.
Dlatego zwracam się do Was z prośbą o radę, pomysły, wskazówki. Może ktoś coś wie, może przeszedł już tę drogę?
Chodzi mi konkretnie o tłumaczenie na język niemiecki i wydanie powieści w Austrii (bo akcja powieści także toczy się w Austrii, dlatego pomyślałam, że jakieś tam szanse na wydanie jej w tym kraju są).
Ostatnio zmieniony czw 07 sie 2014, 11:00 przez Szalony Szczur, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Szanse generalnie są niewielkie, dopóki nie wydałaś jakiejś powieści w Polsce, w zasadzie żadne.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

4
Ale w POD czy normalnie? Tak czy owak, profesjonalnego tłumacza się nie przeskoczy. Amatorskie tłumaczenie to tylko strata czasu.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

6
Szalony Szczur pisze:A co to jest POD?
Wydałam normalnie, w normalnym wydawnictwie, które to wydanie mi zaproponowało.
Print on Demand :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

7
Jeśli poważnie myślisz o wydaniu książki w Austrii, nie masz innego wyjścia jak znaleźć pieniądze na opłacenie tłumacza, tekst powinien być bardzo porządnie napisany w austriackiej odmianie niemieckiego. Jednak nawet wówczas będzie Ci trudniej niż Austriakom.

[ Dodano: Pon 04 Sie, 2014 ]
Przetłumaczenie części tekstu niewiele by Ci pomogło.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

8
Reprezentując branżę tłumaczeniową, mogę jedynie dodać, że sam tłumacz nie załatwia sprawy, choćby i był Arcytłumaczem i Austriakołakiem.

Najlepiej, żeby tekst został przetłumaczony przez dobrego tłumacza, a potem sprawdzony przez kogoś, dla kogo austriacka odmiana niemieckiego jest językiem ojczystym, a potem, dla pewności, jeszcze przez drugiego tłumacza, na zgodność z oryginałem (albo, ewentualnie, przez tego pierwszego tłumacza). Koszty tego są... znaczące.

Miałem przyjemność przetłumaczyć kilka książek z angielskiego i na angielski (co jest rzadkością, naprawdę) i dla autora oznacza to naprawdę poważne wydatki.

I ten, tego, historia miałaby być wydana przez austriackiego wydawcę tylko dlatego, że jej akcja toczy się w Austrii? Dobre, dobre. ;) W takim razie "Kod Leonarda da Vinci" winien był być wydany najpierw we Francji i po francusku, albowiem jego akcja rozpoczyna się we Francji (i chyba jakaś część wydarzeń też się tamże rozgrywa).

Nie sądzę, by takie a nie inne umiejscowienie akcji skusiło wydawcę.

Z innej beczki: jak się nie jest uznanym pisarzem w Polsce, ciężko o debiut za granicą. ("za granicą" właśnie, nie zaś "zagranicą" :P).

[ Dodano: Pon 04 Sie, 2014 ]
Marcin Dolecki pisze:J[ Dodano: Pon 04 Sie, 2014 ]
Przetłumaczenie części tekstu niewiele by Ci pomogło.
Hem... Nie? A nie byłoby to wtedy coś, co można pokazać owym zagranicznym wydawcom, żeby wybadać ich zainteresowanie, dodając, że "jak się spodoba, przetłumaczę i prześlę resztę"?
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

9
Jeśli wydawca nawet będzie zainteresowany tekstem po lekturze fragmentu, to może nie mieć czasu lub cierpliwości, aby poczekać na tłumaczenie pozostałej części.

[ Dodano: Pon 04 Sie, 2014 ]
W kwestii cen: zapłaciłem pół roku temu 3 tys. zł za tłumaczenie tekstu na amerykańską odmianę angielskiego (ok. 49 800 wyrazów w wersji angielskiej).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

10
Marcin Dolecki pisze:Jeśli wydawca nawet będzie zainteresowany tekstem po lekturze fragmentu, to może nie mieć czasu lub cierpliwości, aby poczekać na tłumaczenie pozostałej części.

[ Dodano: Pon 04 Sie, 2014 ]
W kwestii cen: zapłaciłem pół roku temu 3 tys. zł za tłumaczenie tekstu na amerykańską odmianę angielskiego (ok. 49 800 wyrazów w wersji angielskiej).
Wydawca równie dobrze może dysponować zarówno czasem, jak i cierpliwością... Gdybanie, wszystko gdybanie...

Czy ja dobrze rozumiem? Szesnaście złotych za stronę rozliczeniową?

EDIT:
Coś źle liczę chyba, ale przerasta mnie to dzisiaj, od szóstej na nogach i posługuję się swym móżdżkiem dość intensywnie. Tak czy siak - ile za stronę rozliczeniową?
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

11
Mich'Ael pisze: I ten, tego, historia miałaby być wydana przez austriackiego wydawcę tylko dlatego, że jej akcja toczy się w Austrii? Dobre, dobre. ;) W takim razie "Kod Leonarda da Vinci" winien był być wydany najpierw we Francji i po francusku, albowiem jego akcja rozpoczyna się we Francji (i chyba jakaś część wydarzeń też się tamże rozgrywa).

Nie sądzę, by takie a nie inne umiejscowienie akcji skusiło wydawcę.

Z innej beczki: jak się nie jest uznanym pisarzem w Polsce, ciężko o debiut za granicą. ("za granicą" właśnie, nie zaś "zagranicą" :P).
Nie tylko dlatego, natomiast wg mnie jest to dobry argument za tym przemawiający. Książka może być nawet ciekawsza dla Austriaka niż dla Polaka, gdyż Austriak będzie znał opisane miejsca, zrozumie także pewne niuanse niezrozumiałe do końca dla kogoś, kto nigdy w Austrii nie mieszkał.
A "Kod Leonarda da Vinci" nie był we Francji wydany? Myślę, że był. Natomiast nigdzie nie powiedziałam, że NAJPIERW w Austrii.
Poza tym, wiele polskich książek jest jednak tłumaczonych i wydawanych w zagranicznych wydawnictwach, i to wcale nie książek autorów szeroko znanych.

P.S. Dziękuję za zwrócenie uwagi na błąd. Słówko ze Słownika Wyrazów Kłopotliwych i faktycznie może sprawić kłopot, gdy pisze się w roztargnieniu;)

12
Mich`Aelu, tłumaczka oprócz wypłaconego honorarium dostanie część (ewentualnych) przyszłych zysków, to również zostało zapisane w umowie :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

Re: Jak wydać książkę zagranicą?

13
Szalony Szczur pisze:Teoretycznie wydaje się to proste -
w teorii wszystko jest proste.
i wszystko działa.
Nie stać mnie na wydanie kilku tysięcy na tłumaczenie książki,
kilkunastu -

za kilka można mieć tłumaczenie
za kilkanaście - przyzwoite tłumaczenie... ;>
Dlatego zwracam się do Was z prośbą o radę, pomysły, wskazówki. Może ktoś coś wie, może przeszedł już tę drogę?
rada? odpuść sobie.
po prostu.

jakieś okno na wschodzie rysowało się 6-7 lat temu
skończyło się na kilkunastu polskich opowiadaniach w antologiach tematycznych.

I na obietnicach.

W Czechach ciągle coś tam kapie - ale maaarnie.

W Bułgarii - brak odzewu.

Na Ukrainie - klapa. We wrześniu będę rozmawiał co dalej.

Na zachodzie przynajmniej na ile udało się sprawę rozpoznać nikogo nie interesuje co piszemy.

Może gdy skończy się kryzys coś drgnie - ale ja już na to nie liczę.

*

Generalnie wydaje mi się że liczne i wysokonakładowe publikacje w Polsce zwiększają nieznacznie szanse wydania czegoś za granicą.

14
Cytat:
Nie stać mnie na wydanie kilku tysięcy na tłumaczenie książki,


kilkunastu -

za kilka można mieć tłumaczenie
za kilkanaście - przyzwoite tłumaczenie... ;>
Nie demonizujmy tłumaczy. :P To też ludzie, a nie przebrzydłe pasozyty żerujące na zdrowej tkance społeczeństwa... Dobre tłumaczenie książki można mieć i dużo taniej, jeżeli, na przykład, zawrze się układ z tłumaczem (który, wbrew pozorom, nie musi być jak cyrograf spisywany z pewnym kopytnym osobnikiem ;) ).

Jedno tego rodzaju rozwiązanie opisał Marcin Dolecki powyżej. Jeżeli tłumaczowi spodoba się tekst źródłowy, tłumaczenie go będzie dlań czystą przyjemnością (mówię tu też na podstawie własnych doświadczeń, jedną powieść mi się niesamowicie dobrze przekładało i zbliżyłem się, zarówno pod względem prędkościowym, jak i jakościowym, do granic ludzkich możliwości, a być może je nawet przekroczyłem) i bez problemu zgodzi się na układ w rodzaju "przetłumaczysz to tanio, a jak się sprzeda, obydwoje się nachapiemy i będziemy się tarzać w pieniąchach, bwahaha."

A wracając do kilkunastu tysięcy i tego, czy tłumaczenie będzie porządne: jeżeli zrobi je dobry tłumacz, będzie porządne. Nie ma to żadnego zgoła związku z wynegocjowaną ceną, może tylko taki, że jak tłumacz ma świadomość, że za każde stuknięcie w klawiaturę dostaje dużo pieniążków, ma lepszą motywację. Nie doszukiwałbym się tu jednak relacji w rodzaju "zapłacisz kilkanaście tysięcy złotych -> masz doskonałe tłumaczenie", gdyż jest to relacja całkowicie nieprawdziwa. W branży siedzę od sześciu lat, trochę o niej wiem. :)

Wniosek zatem i rada dla autorki tematu - na pewno nie zaszkodzi, jeżeli napiszesz maile do paru tłumaczy znających niemiecki w jego austriackiej odmianie i prześlesz im próbkę swojego tekstu. A nuż się znajdzie jaki chętny do podobnego układu.

EDIT:
A w kwestii polskich autorów publikujących po angielsku - widziałem książki Marka Krajewskiego po angielsku, ale to tylko w charakterze ciekawostki, spieszyłem się i nie zajrzałem do nich. Tak czy siak - jeżeli autor, którego książki lubię, zwróciłby się do mnie z prośbą o przetłumaczenie którejś z jego książek na angielski (i jeszcze się chciał ze mną konsultować, żebym wiedział, "co podmiot liryczny miał tu na myśli"), z chęcią bym się zgodził na taki układ i wcale drogo mu/jej nie policzył. Z autorów takich przychodzi mi na myśl, by daleko nie szukać, taki Stefan Darda.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

15
listę tłumaczy rekomendowanych przez Instytut Książki (tzn jakoś tam sprawdzonych) znajdziecie na ich stronach.

http://www.instytutksiazki.pl/p,dla-tlumaczy.html

istnieje też możliwość uzyskania dotacji na tłumaczenie - tzn zdaje się jak się najpierw znajdzie wydawcę za granicę. :roll:

ergo stara resortowa sztuczka: żeby wejść do budynku trzeba mieć przepustkę a biuro przepustek znajduje się wewnątrz budynku...

no i coby skorzystać z tych dotacji to niestety - trzeba mieć jakiś wydany w Polsce dorobek...

Wróć do „...za granicą?”