Pomysł jest dość rozwinięty.
To powieść o dwudziesto-paroletnim facecie, któremu śnią się od pewnego czasu dziwne sny niczym sf. Chłopak zostaje porwany przez UFO wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami na wielkiej imprezie klubowej. Akcja dzieje się w Polsce we współczesności. Porwani bohaterzy lądują na innej planecie, którą zamieszkują wszyscy uprowadzeni ludzie. świat ten został utworzony przez obcych dla eksperymentu. Wszyscy mieszkańcy mają wszczepione w głowach implanty, które kontrolują złe zachowania ludzi, analizują ich życie, zbierają dane o nich, o ich umysłach.
Jest to świat zupełnie inny od naszego, rządzą nim odmienne prawa i zasady (nie chodzi o zasady fizyki, to świat mieszczący się w naszym wszechświecie).
Tam wszyscy uczą się Nauki Wszechrzeczy i Religii Jednego Boga. Głównym celem w ich życiu staje się nauka i jak najlepsze życie dla innych.
Facet poznaje świat od innej strony niż na Ziemi, zdobywa niezwykłą wiedzę.
Mija wiele czasu, bohater poznaje pewną dziewczynę. Zakochują się w sobie.
Dochodzi do zbliżenia się obojga postaci.
Dziewczyna zostaje niespodziewanie porwana przez jakiegoś przybysza z innego wymiaru, który w jakiś sposób przedostał się do naszego wszechświata.
Chłopak rozpaczliwie szuka pomocy wśród mieszkańców planety. Przyjaciele nie umieją mu pomóc. Do miasta, gdzie mieszka bohater przybywają Oni – obca rasa ludzi, wyglądająca podobnie do nas. Przybysze zabierają bohatera ze sobą do ich statku. Dochodzi do wyjaśnienia kim są i kim naprawdę jest jego miłość. Równocześnie systemy naukowe pracujące nad eksperymentem dokonują pełnego przeanalizowania umysłu chłopaka. Okazuje się, że umysł chłopaka jest idealny dla eksperymentu Elohim.
Bohaterowi zostaje wyjaśnione czym była postać, która porwała jego ukochaną, a córkę przywódcy innej rasy ludzi.
Chłopak zostaje połączony z innym hiper bytem. Dającym mu nie pojęte możliwości i moce, lecz by z nich wszystkich korzystać musi być wybudowane 12 monumentów mocy Istoty Bieli. Równocześnie dochodzi do stworzenia ciemnej strony Istoty Bieli w innym wymiarze.
Teraz chłopak jest w innej powłoce, o nieziemskich właściwościach i mocach. Buduje pierwszy monument na planecie, na której zamieszkał wraz z innymi uprowadzonymi.
Monument daje mu moc pozwalającą na podróż do wymiaru równoległego, w którym jest więziona jego ukochana. Zostaje pobity przez samą Istotę Czerni, jego ciemną stronę.
Wraca. Spotyka się z wyższą rasą, opowiada im o zamiarach zniszczenia każdego świata ludzi Istoty Czerni.
Bohater dostaje misję zjednoczenia 12 światów i wybudowania w każdym z nich monumentu mocy Istoty Bieli. Bohater podróżuje po 12 światach ludzi. Każdy inny. Poznaje te światy. Jednoczy je, opowiada i nadciągającej wojnie z wymiarem ciemności, którym zawładnęła jego ciemna strona, Istota Czerni, dzięki skradzionemu pierwotnemu źródłowi mocy Istot.
Dochodzi do zjednoczenia się12-stu światów ludzi. światy budują największą dziejach kosmosu armię Istoty Bieli. Bohater przenosi się przyszłość, gdy armie są już gotowe.
Między czasie umiera ojciec ukochanej.
Nadchodzi wielka wojna wymiarów.
Zakończenie – tajemnica.
Co sądzicie o tym? To maksymalne streszczenie! Nie będęmaił spokoju dd końca życia dopóki nie przeleję pomyślu na papier ...
Pozdrawiam
Dodane po 12 minutach:
Oto fragment mojego pomysłu. Nie napisałem jeszcze dotąd. Poprostu - mam pomysł, pracuję and nim, wyjąłem z pomysłu fragmencik, opisałem i jest

Czyli inaczej rozumiejąc, to fragment czegos czego jeszcze nie ma :]
Fragment powieści (nie wiem jeszcze jai będzie tytuł).
Nadszedł czas… Nadszedł czas starcia dwóch wymiarów. Wymiarów ciemności i światłości, zła i dobra. Bieli i czerni. Tak to już ten dzień. To czas ostatecznej bitwy. To czas wojny pomiędzy wymiarem istoty czerni i istoty bieli. To apokalipsa. To oczyszczenie…
Wszystkie armie światów ludzi są gotowe do walki. Najpotężniejsza armia w dziejach kosmosu. Zjednoczenie sił wszystkich światów ludzi. Cała potęga militarna i technologiczna ludzi zjednoczona, by walczyć ze złem. Miliardy robożołnierzy, pojazdów, ton broni i amunicji. Miliony flot międzygwiezdnych, najróżniejszych pojazdów wojennych gotowych do największej wojny w historii wszechświata. Niezwykła Armia Bieli kontra Piekielna Armia Czerni. Będą walczyć do ostatniego trupa, do ostatniej kropli krwi. Nie poddają się, nie dadzą za wygraną. Wojna jest nieunikniona. Nadszedł czas zabijania i niszczenia. Czas wojny.
Didżerradi kontaktował się z przywódcami światów i dowódcami poszczególnych armii, i flot w jego plazmoidalnym pojeździe ponadczasoprzestrzennym, by zebrać niezbędne informacje o rozmieszczeniu wojsk, użytej broni i gotowości do walki.
Pojazd, w którym znajdował się Didżerradi to kula inteligentnej plazmy, która niegdyś była tylko małym Astralisem. Mała kula plazmy szybko chłonęła wiedzę wszechrzeczy i z czasem stała się dorosłym IP – Inteligentnym Plazmoidem.
Cała biel z której składało się wnętrze Astralisa, oślepiłaby zwykłego człowieka, lecz Menelodahioz, który pochłonął ciało Didżerradi sprawił, że jego nowa powłoka jest odporna na takie drobne niebezpieczeństwa. Z krystalicznie czystej bieli powstawały ekrany przedstawiające różnego rodzaju dane o stanie wszechświata i Armii Istoty Bieli.
Pokazywały również połączenia strunowe z poszczególnymi przywódcami światów.
Didżerradi stał na środku. Wokół niego pojawiały się i znikały laserowe ekrany danych unoszące się w próżni. Na ekranach migały skomplikowane symbole języków światów ludzi.
- Astralis, połącz mnie z Ois i Noaneh Rener. Chcę się dowiedzieć, czy armia świata Pleyadian i Aoterian jest już gotowa na moje rozkazy. Wiem, że reszta światów jest już gotowa na wszystko.
- Tak, jest. – rozległ się metaliczny, nie określonej płci głos w umyśle Didzerradiego. - łączę strunowo. Poczekaj momencik Didżi. Lokalizacja…Połączenie nawiązane.
- Witamy Cię Wielka Istoto Bieli. – obok Didżerradi pojawiły się dwie hologramowe sylwetki przywódców świata Pleyadian i świata Aoterian. – Nasze armie są zwarte i gotowe na wszystko. – powiedzieli jednocześnie.
- Wielka Istoto Bieli, Didżerradi pozwól, że przestawię tobie rozstawienie moich flot międzygwiezdnych. – odezwał się Ois, przywódca świata Pleyadian, był to wysoki starszy mężczyzna o niebieskich oczach z długimi siwymi włosami i brodą. Jego pociągłą twarz pokrywały liczne zmarszczki, a ubrany był w syntetyczny granatowy kombinezon z wyrytymi na klatce piersiowej symbolami świadczącymi o jego znaczeniu w świecie Pleyadian. Kombinezon był jedno częściowy bez dłoni i pokrycia głowy. – Po kilka z naszych flot międzygwiezdnych będzie strzec każdego świata ludzi. Od Ziemi po Nasz świat. – Na ekranach ukazały się mapy galaktyk z zaznaczonymi jednostkami Pleyadian. – Jesteśmy światem energetycznym, więc użyjemy najpotężniejszych energii jakie było nam kiedykolwiek stworzyć. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy. Jesteśmy w każdej chwili gotowi na twój znak. Czekamy z niecierpliwością. Wszyscy Pleyadianie chcą wreszcie powstrzymać Istotę Czerni przed zagładą światów ludzi. Jesteśmy wstanie walczyć do ostatniego oddechu. Mamy zamiar wygrać, bo takie jest nasze przeznaczenie i w to wszyscy wierzymy. Nasi naukowcy specjalnie na ten czas stworzyli nowe rodzaje energii, które są niesłychanie potężne. Nie nawiedzimy zła, nie chcemy niszczyć, ale musimy. To konieczność i wszyscy we wszechświecie już o tym wiedzą. Chcemy walczyć z Piekielną Armią. Czas walki. To nasz czas. – powiedział Ois niezwykle podekscytowany i oddał głos przywódcy drugiego z energetycznych światów.
Przez cały czas Didżerradi słuchał z ogromnym skupieniem co ma do powiedzenia mu przywódca jednego z najpotężniejszych światów ludzi. Sam wiedział dobrze, że moc jaką teraz posiada jego ciemna strona, Maday, Istota Czerni jest przeogromna i nie ma pewności, czy wygra tą wojnę. Piekielna Armia Maday, czyli zmaterializowane istoty, stwory z sennych koszmarów, legend i opowiadań mieszkańców światów ludzi okazała się być naprawdę bardzo groźną i wielkim niebezpieczeństwem dla świata ludzi. Jedno wiedział na pewno: musi nie poddawać się, wykorzystać cała swoją moc jaką zdobył przez cały czas swojej podróży po światach i wymiarach. Moc jego była wielka, większa niż mu się wydawało. Wiedza i umiejętności, które zdobył nie były wszystkim na co go było stać. Mógł nauczyć się wykorzystywać swoją moc jeszcze lepiej, jeszcze na tysiące innych sposobów. Czasu tylko brakowało na ich naukę, bo czas ostatecznej bitwy już nadszedł i nie teraz myśleć o nauce. Jednak, gdyby wiedział, że także podczas walki zdobędzie nowe moce, byłby pewniejszy siebie. Nawet teraz brakuje mu pewności. To dlatego, że czeka ich wojna. Straszna, najstraszniejsza w dziejach kosmosu. On się nie ugnie przed niczym, nie teraz, nie gdy już zaszedł tak daleko, Nie, gdy wszystko gotowe do bitwy…
Noaneh Rener, przywódca świata Aoterian to niewysoki mężczyzna w średnim wieku bez zarostu o długich czarnych włosach do szyi. Jego złote oczy przedstawiały smutek, który był związany ze świadomością tego co może się stać, jeśli nie uda się powstrzymać Piekielnej Armii i samego Madaya. Skórę miał lekko żółtawą. Ubrany był w jasny, długi do ziemi płaszcz z pozłacanymi rękawami i dołem. Poziomo były umieszczone złote pasy z jakimiś Aoteriańskimi symbolami.
- Didżerradi, Istoto Bieli chcę podziękować ci za wszystko co dla nas uczyniłeś. Jesteśmy ludźmi cywilizacji niezwykle wysoko rozwiniętej, i posiadamy ogromną wiedzę i moce, lecz bez tego wszystkiego czym ty jesteś dla nas wszystkich nie zdołalibyśmy się zjednoczyć z innymi światami i przygotować się do tego co nas czeka. Chcę też żebyś pamiętał, że wszyscy mieszkańcy wszystkich światów ludzi liczą na ciebie. Nie chcieliby żebyś ich zawiódł. Wiemy ile to kosztuje ciebie sił, ale my musimy tą wojnę wygrać. Takie jest nasze przeznaczenie. – na moment wypowiedź Noaneh Renera przerwał Didżerradi:
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. Nauczyłem się już naprawdę wiele. Moja moc jest potężna, lecz bez was, bez waszych armii nic nie znaczyłaby i na pewno sam bym nie dał rady przeciwstawić się Armii Ciemności Istoty Zła. Stanowicie dla mnie nie wyobrażalne wsparcie i pomoc. Jesteście kluczowym elementem bitwy. Ba, całej wojny między wymiarami. – Powiedział, pocieszając zmartwionego przywódcę Aoterian i oddał mu zpowrotem głos.
- Mamy nadzieję, że specjalne istoty jakie stworzyliśmy na potrzeby Niezwykłej Armii Bieli będą odpowiednio potężne i niepokonane. Niech Jeden Bóg będzie z tobą Didżerradi. Niech do cholery będzie z nami wszystkimi, bo nie chcę żeby pochłonęła nas ciemność. Pozdrawiam cię.
Rzekł zmartwiony, spuścił głowę i rozłączył się.
Po chwili również Ois zniknął z oczu Didżerradi.
- Didżi, rozmówcy się rozłączyli. Czy ustanowić z nimi ponowne połączenie?
- Nie Astralis, teraz muszę pogadać z przywódcą Engansani. Mam nadzieję, że ich monument już jest sprawny. Wszystkie 12 monumentów, dwunastu światów ludzi musi być już gotowe. Tylko ten jeden jest jeszcze nie dysponowany. Wszystko przez atak jednostek Piekielnej Armii, które się tu w jakiś sposób przedostały. Na szczęście teraz każda czarna dziura i każdy inny nienaturalny portal oraz miejsca w przestrzeni kosmicznej o dużym skupieniu energii portali, w których ewentualnie mogłoby dojść do utworzenia portalu, są dokładnie strzeżone.
- Połącz mnie z Tristanem, przywódcą Engansani.
- Się robi szefie. Niestety wykrywam jakieś zakłócenia…
- Cholera, muszę się z nim skontaktować! Spróbuj jeszcze raz. – pod denerwowany krzyknął w myślach, po czym uchwycił jeden z ekranów i przeanalizował garść danych o Engansani.
- Udało się. Już wszystko w porządku. Najwyraźniej to Maday usiłuje zakłócać nasze fale w przestrzeni kosmicznej swoimi sztuczkami. Nawet na taką odległość międzywymiarową.
Obok Istoty Bieli pojawiła się holograficzna sylwetka Trisiana, władcy Engansani.
Był to niski młody mężczyzna o czarnych oczach i opalonej skórze. Na jego czole była widoczna duża różowa szrama. – na pewno ślad po jakichś dawnych bitwach. – Głowę miał łysą, okrągłą. Ubrany był w zbroję mechaniczną. W lewej dłoni trzymał duży szary karabin laserowy.
- Witaj Didżerradi. Nasze wojska co prawda nie są jeszcze w stu procentach gotowe, ale lada chwila to się stanie i… - nagle przerwała mu Istota Bieli mówiąc:
- Rozumiem i nie musisz usprawiedliwiać swoich ludzi, dobrze wiem czemu tak jest. Sam miałem z tym do czynienia. To cholerne paskudztwa w jakiś sposób się przedostały do naszego wymiaru i chciały zniszczyć ostatni monument. Na szczęście przybyłem na czas i pomogłem wam rozwalić te potwory. Udało się uratować niewiele, ale lepsze, to niż nic.
- Tak, to prawda. – skinął głową Trisian.
- Co więc z nim? Co z monumentem? Czy już jest gotowy?
- Moi ludzie pracują noc i dzień. Jesteśmy bliscy całkowitego odbudowania i uaktywnienia monumentu. Niedługo będziesz mógł korzystać z jego mocy. Już niedługo.
- Dobrze. Poczekam. Muszę czekać nie mam innego wyboru. – Didżerradi był co raz bardziej nerwowy. W każdej chwili mogą się otworzyć nowe portale przez, które wylecą jednostki wroga, a on nie ma aktywnego ostatniego monumentu. Nie wygra bez niego.
Tylko wszystkie 12 monumentów użytych jednocześnie daje maksymalną moc Istoty Bieli. Musiał jednak się z tym pogodzić i czekać, aż nadejdzie czas, gdy dwunasty monument będzie gotowy do wysyłania mu mocy bieli.
Nagle Trisian otrzymał jakąś wiadomość przez swój interfejs. Wiadomość brzmiała:
PRACE NAPRAWCZE NAD MONUMENTEM ZOSTAłY ZAKOńCZONE. WYSTARCZY WYDAć ROZKAZ, A MONUMENT ZOSTANIE NATYCHMIAST UAKTYWNIONY. KONIEC WIADOMOśCI.
- Didżerradi, Wielka Istoto bieli, właśnie otrzymałem wiadomość, że prace nad monumentem zostały zakończone. Można aktywować monument. Czy tak też mam zrobić?
- Tak. Nareszcie. Wszystko gotowe… Ahh już czuję jak napływa mnie moc. – Didżerradi z zachwytu aż zaniemógł. Teraz, poczuł się pewniejszy i niestraszna mu żadna Piekielna Armia, pomyślał. Dwanaście monumentów użytych naraz daje mu nie pojętą moc Istoty Bieli.
Trisian ukłonił się po czym wydał stosowny rozkaz do swoich jednostek i powiedział:
- Dziękuję za wszystko. Na mnie już czas. Będziemy w kontakcie. Mam przeczucie, że jednostki wroga są już tuż, tuż. Trzeba się maksymalnie skupić na swoim zadaniu, więc pozwól, że zakończę korespondencję.
- To ja tobie dziękuję Trisian. Twoi ludzie się spisali. Masz dobrych ludzi niech moc Jednego Boga będzie z wami. Bywaj. – rzekła Istota bieli po czym rozłączył się z przywódcą Engansani.
- Astralis? Posłuchaj masz mi natychmiast podać dane o pozycji i aktywności jednostek Piekielnej Armii. Chcę mieć te informacje jak najszybciej. Postaraj się.
- Już się robi. Wykorzystam moc systemów wszechanalizujących dwunastu światów , by zdobyć te informacje dla ciebie jak najszybciej.
Minęło kilkanaście minut kosmicznych, aż wreszcie Astralis zdobył niezbędne dane o Armii Czerni. Dane te były w niepojętych ilościach, żaden superkomputer kwantowy, czy laserowy nie pomieściłby takiej porcji informacji.
- Istoto Bieli, – odezwał się telepatycznie Astralis, najlepszy kosmiczny przyjaciel Didżerradi. – mam niezbędne dane o aktywności jednostek wroga. Mam złą wiadomość.
- Słucham cię mój przyjacielu. Jestem przygotowany na najgorsze.
- Chcę jeszcze tylko zaznaczyć, że to co teraz tobie przekażę telepatycznie to dane pewne w 80%. Więcej nie zdołałem zrobić. Moc Istoty Czerni dostaje się nawet do naszego wymiaru. Zakłóca każdą naszą porcję energii. Zrobiłem co w mojej mocy.
- Oczywiście, że to nie Twoja wina. Wiem, że zawsze starasz się jak możesz. Nawet istoty tak wszechwiedzące, wszechstronne i uniwersalne jak ty Astralisie, nie są doskonałe. Nie ma ideałów. Są podobieństwa ideału. Jaki ja jestem sam widzisz. Taki mój los. Niedoskonały, jak ten świat. Podaj mi już teraz te dane.
Po kosmicznej chwili do umysłu Istoty Bieli przetransferowane zostały miliardy danych.
Były to dane przedstawiające obrazy, dźwięki, pomiary, analizy, statystyki, dane symboliczne oraz tysiące innych typów informacji o stanie przeciwnika.
Ogrom tych informacji mógł pojąć i odczytać tylko ktoś taki jak Astralis i Didżerradi.
- O, nie! Już? Całe szczęście, że wszyscy jesteśmy gotowi... – na twarzy Didżerradi pojawiło wyraźne zaniepokojenie i obawa przed zbliżającym się natarciem od strony Piekielnej Armii Ciemności. Dane jakie zostały ukazane umysłowi Didżerradi dały mu do wiadomości, że właśnie odziały Piekielnej Armii Istoty Ciemności zbliżyły się znacznie do naturalnych portali, a w wielu miejscach w przestrzeni kosmicznej zostały zaobserwowane duże zmiany w tkance wszechświata. W tych miejscach dochodzi do skupienia się pewnej energii, która rozczepia materie na kwanty i dochodzi do powstania sztucznie utworzonych portali.
- Astralisie natychmiast wydaj rozkaz wszystkim armiom dwunastu światów, by koniecznie skoncentrowały swoje siły w określonych przeze mnie miejscach. – w tym momencie Istota Bieli wykonała telepatyczny transfer danych współrzędnych do umysłu swojego inteligentnego, plazmoidalnego pojazdu, Astralisa.
- Transfer został pomyślnie przeprowadzony. Już biorę się do roboty.
- Teraz muszę się wybrać do Układu Gallessa, gdzie mieści się planeta Milibria. Milibria mieści się najbliżej portalu, przez którego prawdopodobnie jako pierwszego będą chciały się przedostać floty Armii Ciemności. – powiedział Didżerradi i uruchomił napęd kwantowy pojazdu i ruszył z szybkością ponadczasową w kierunku Milibri. Zostawił po sobie w przestrzeni kosmicznej świetlisty ślad, który po chwili powoli zaczął znikać.
Minęły dwadzieścia dwie minuty kwantowe. Inteligentny Plazmoid, przybył niedaleko Milibri wraz z Istotą Bieli wewnątrz. Wokoło planety w całym układzie roiło się od jednostek Armii Bieli. Były to jednostki różnych światów ludzi. Ogromne kule wielkości asteroid i meteorów; wielkie podłużne niszczyciele i krążowniki, potężne statki matki, bunkry, fortece i działa, itd. W przestrzeni latały setki tysięcy, jak nie miliony mniejszych, ultra szybkich wielozadaniowych myśliwców.
Plazmoid Astralis osiadł się niedaleko jednej z flot Milibrian. Didżerradi uruchomił stałą gotowość pojazdu po czym połączył się z dowódcą największego statku-matki Milibrian.
Statek był w kształcie walca, wielkości ogromnego meteoru.
Wewnątrz Astralisa pojawiła się hologramowa postać wysokiego dobrze zbudowanego dowódcy o zielonkawej skórze. Nosił na sobie ciemno zielony kombinezon bojowy zbudowany z jakiejś skorupy. Miał zielone oczy i lekko zielonkawe jasne długie włosy. W prawej dłoni trzymał podłużną broń o długości do dwóch metrów przypominającą włócznię.
- Witaj zwą mnie Namadu. Jestem dowódcą Pierwszej Floty Milibrian. Jesteśmy gotowi na przybycie wrogich sił. W każdej chwili możemy rozpocząć atak, gdy tylko jednostki Armii Ciemności zechcą się przedostać do Układu Gallessa.
- Znakomicie. Ja także jestem gotów na ich przybycie. Pierwsze jednostki na pewno nie będą zbyt groźne. Będą chcieli odwrócić moją uwagę zapewne i przedostać się do Układu Drometrona. Dlatego wybacz, ale teraz będę potrzebny tam.
- Zrozumiałem. Trzymaj się Didżerradi, nasz przyjacielu. – powiedział Namadu.
- Niech moc Jednego Boga będzie z wami pod czas bitwy. – Didżerradi pożegnał się i zakończył połączenie.
- Astralisie, prowadź prędko do Układu Drometrona. Teraz tam będę potrzebny.
- Już wyruszamy. – potwierdzając otrzymanie polecenia ruszył całą mocą kwantów w stronę Elilerona.
Po około 80 minutach kwantowych Astralis przybył w przestrzeń Układu Drometrona.
Istota Bieli zobaczyła jak Armia Bieli stara się ze wszystkich sił powstrzymać wydostające się z ogromnego kosmicznego portalu tysiące jednostek Armii Ciemności.
W przestrzeni śmigały z ultra szybkością super myśliwce ganiające za wrogimi jednostkami. Wkoło przelatywały promienie laserów, kule plazmy i ładunki innych niszczycielskich broni.
Co jakiś czas większe okręty wroga były ostrzeliwane roztrzepiaczami kwantowymi materii. Pola siłowe nie były żadną przeszkodą dla takiej mocy. Wszędzie unosiło się w przestrzeni pełno odłamków i wraków zestrzelonych mniejszych jednostek przeciwnika i Armii Bieli.
Istota Bieli zobaczywszy to wszystko otworzyła wyjście z Astralisa i wyleciała z niego, czym prędzej udając się w centrum całego zamieszania.
- Teraz utworzę przestrzeń pętli czasu przed wylotem z portalu., a wewnątrz jej umieszczę eksplozję Krystaloenergii. Jednostki Istoty Czerni będą wpadać do tej przestrzeni prosto z portalu i już nigdy z niej nie wydostaną się. Będą wewnątrz niszczone przez potęgę mocy Krystaloenergii. Uważajcie, żebyście sami do niej nie wlecieli przyjaciele. – przekazał tą wiadomość telepatycznie żołnierzom Bieli, po czym jego krystaliczne niemal przejrzyste ciało rozpromieniło się złotym światłem, światłem, które wskazywało na bardzo duże skupienie się potężnej energii w Istocie Bieli.
Didżerradi wyciągnął ręce przed siebie i po chwili z jego dłoni wyleciały dwie świetliste, złote kule energii, które poleciały z ultra szybkością w kierunku portalu. Niedaleko przed portalem zderzyły się obie ze sobą i w ten oto sposób powstała duża rozciągająca się krystaliczna kula. Kula była przejrzysta i pochłaniała wszystko na swej drodze. Powiększała się z kwantową prędkością. W jej wnętrzu powstała pętla czasu. Wszystko co do niej wleciało nie wyleci i zostanie rozczepione na kwanty.
Po kilkudziesięciu sekundach czasu Ziemskiego kula przybrała rozmiary portalu i zakrywała należycie wyjście z portalu. Nie łatwo było ją ominąć, ponieważ niemal się stykała z oknem portalu. Ogromne okręty międzygwiezdne od razu wlatywały w utworzoną przez Istotę Bieli przestrzeń pętli czasu. Tylko niektóre mniejsze jednostki z trudem zdołały omijać kulę Krystaloenergii. Wszystkie statki Armii Ciemności przepadały.
Didżerradi podtrzymywał jeszcze przez chwilę rozrastającą się przestrzeń po czym wykonał rękoma szybki gest, który niwelował połączenie energetyczne z utworzoną przestrzenią. To zakończyło rozrastanie się kuli.
- Dopóki nie przybędzie Maday i nie zniszczy kuli Krystaloenergii jesteśmy bezpieczni i jednostki nie przedostaną się do Układu Drometrona.
- O mnie mówisz?! – nagle z portalu z ultra szybkością wyleciał Maday zgrabnie omijając kulę przestrzeni… Jego głos szeleścił jakby mówiła sama śmierć. Całe przeciwieństwo Didżerradi. Istota Czerni, Istota Ciemności. Ciemna strona Istoty Bieli. Struktura jego powłoki składała się z matowej konsystencji zła. Jego ciało było otoczone czarną poświatą w przeciwieństwie do Istoty Bieli, której ciało było otoczone złotą. Był to wysoki mężczyzna o długich czarnych włosach - Istota bieli ma długie jasne blond włosy. Maday miał na sobie długi czarny płaszcz, w przeciwieństwie do Didżerradi, który miał biały. Oczy jego były czarne jak smoła, Istota Bieli miała błękitne niczym niebo.
Spojrzeli na siebie wrogo. Na ich twarzach pojawiła się oznaka odrzucenia.
- Brzydzę się tobą Maday. Muszę cię oczyścić ze zła.
- Hahahaha – Maday wybuchł głośnym śmiechem – Myślisz, że jesteś dość potężny żeby śie mnie przeciwstawić? O tuż mylisz się moje dziecko. Tylko ja jestem wstanie zapanować nad mocą Energii źródła. Z ogromną przyjemnością będę wysysał z ciebie cała energię i wchłaniał ja w siebie. Nadszedł dzień wojny, śmierci i zła. Mój dzień! – wykrzykując te słowa Maday utworzył czarną kulę, która urosła po chwili z kwantową prędkością do rozmiarów dużego budynku, po czym natychmiast pchnął nią w kierunku Didżerradi. Didżerradi jak najszybciej tworząc pole ochronne Niebieskiej Energii, uniknął konfrontacji z energią zła, jednak ta podążała za nim.
W tym czasie Istota Zła namalowała w próżni swoimi długimi, czarnymi pazurami kilka symboli Czarnej Energii. Symbole te zaświeciły fioletem i łącząc się utworzyły kombinacje figur, które zabłysły i powędrowały z prędkością nadświetlną w stronę Istoty Bieli.
- To Cię powinno mocno osłabić, tym czasem usunę przeszkodę, którą żeś stworzył moim jednostkom. – powiedział i wyruszył w stronę kuli Krystaloenergii.
Zatrzymał się przed nią i wyciągnął ręce do góry, nad sobą. Po jego rękach przeleciały wijąc się węże Czarnej Energii. Węże zamieniły się w struny potężnej energii, która uderzyła w kulę Krystaloenergii pochłaniając ją powoli.
Istota Bieli w tym czasie starała się rozproszyć moc symboli Czarnej Energii, lecz energia ta była na tyle silna, by nie było to łatwe.
- Jeszcze tylko trochę. Wytrzymać. Myśl wytrzymać! – szepnął do siebie z ciężkim oddechem Didżerradi osłabiony mocą zła. Utworzone przez niego pole siłowe energii słabło, a moc zła także.
Po chwili kula Krystaloenergii przestała istnieć, i wrogie jednostki Armii Istoty Czerni znów zaczęły przedostawać się do wszechświata Didżerradiego. Jednostki Niezwykłej Armii Bieli wznowiły atak. Kolejne eksplozje, nowe odłamki odlatujące od statków.
- To nie było takie trudne. – na twarzy Madaya wypełznął złowrogi uśmieszek satysfakcji. – Teraz kolej na kule portali…
- Maday! – krzyknął Didżerradi, który właśnie wydostał ze szponów złej energii.
Czarna jak smoła postać nawet się nie obejrzała, tylko wyciągnęła dłoń w kierunku Didżiego, a niej wyleciały niebezpieczne Iskry Ciemności.
Moc ta uderzyła w trochę osłabionego Didżerradiego z takim impetem, że jego powłoka odleciała odległy pas asteroid, aż za Elileronem. Ciało Istoty Bieli rozłupało na drobniutkie kawałeczki wielkie asteroidy. Po krótkiej chwili otrząsł się i poleciał w kierunku portalu, gdzie wciąż trwała walka z statkami Armii Ciemności, ale… Madaya tam już niebyło.
- Niech to Jeden Bóg rozpierdoli! – zdenerwował się Didżerradi. – Atralisie co się stało z Madayem? Gdzie on jest to cholery?!
- Maday przeobraził się w postać płynną i rozproszył się na tysiące drobinek. Każda drobinka poleciała w innym kierunku wszechświata. Musisz skorzystać z Białej Energii żeby dokonać tego samego i odnaleźć każdą jego część.
- Dobra, postaram się. Muszę tego dokonać. Muszę zniszczyć Madaya.
- Didżerradi, coś ogromnego o nie wyobrażalnej masie i własnej grawitacji zbliża się w naszym kierunku, w kierunku ujścia portalu.
- Planeta?
- Nie, raczej nie…
- Cholera, to w taki razie co to może być powiesz mi może?
- Nie mam pewnych danych, jego konsystencja materii jest niestabilna. Możliwe, że jakiś super groźny superładunek hipermaterii. Bądź gotów na najgorsze. To porusza się z prędkością kwantową i jest ogromne. Ale nie, czekaj, to coś zmienia wciąż swoją prędkość.
- Ile mamy czasu?
- Niewiele…
- Kurwa, na Jednego Boga co to jest…
- To! Spójrz…
Z portalu wyleciała kula czarna jak smoła, z tak ogromną prędkością że była niemal niewidoczna, tylko super istoty i specjalistyczny sprzęt mógł jej dostrzec.
- Ja pierdole… a co to jest na Jednego Boga …! – przerażony Didżerradi nigdy w życiu jeszcze nie widział czegoś podobnego. Tylko moc Istoty Zła i Ciemności mogła zdobyć się na cos takiego.
- Didżi, wykryłem kolejne ładunki pędzące w naszym kierunku! O, nie i kolejne i kolejne…
- Muszę to coś powstrzymać. Pełna moc niech będzie z tobą Astralisie. Bądź gotów na moje polecenia i przekazuj mi na bieżąco wszystkie dane jakie zdołasz zebrać na temat tych obiektów.
- Tak, jest! Didżerradi niech moc dwunastu monumentów zawsze będzie z tobą! Zrobię co w mojej mocy, a teraz pędź za tą kulą. Ona pędzi w kierunku Elilerona! Nie zwlekaj!
- Tak już. Jeden Bóg wie tylko co to może być… - powiedziała Istota Bieli i wyruszyła z ponadkwantowym impetem w stronę pędzącego obiektu.
Wokół postaci Didżiego pojawiło się pole energii izolującej jego powłokę od materii wszechświata. Istota Bieli zaświeciła światłością i przyspieszyła do prędkości enoksynotrialnej.
W tej samej chwili monumenty dwunastu światów zabłysły potężnie mocą światłości, tak że promienie energii były widoczne w całej przestrzeni kosmicznej.
Didżerradi po chwili zmaterializował się na orbicie Elilerona.
- Jestem. – powiedziała świetlista postać, po czym jej moc zaczęła powoli wygasać. – Jest! Leci tu i zaraz uderzy… we mnie… - Didżerradi ustawił się naprzeciwko pędzącej czarnej kuli pochodzącej z portalu. – Spróbuję ją w siebie wchłonąć. Mam nadzieję że mi się uda. Nie pozwolę na to, by to coś zniszczyło Elileron.
Didżerradi zabłysł światłem Białej Energii. Jego moc znów była na największym poziomie. Monumenty dawały całą moc z siebie. W całym wszechświecie było można zauważyć światło jakim zaświeciła Istota Bieli.
- O, rzesz ty… – niedaleko Didżiego, na orbicie Elilerona zaczął materializować się Maday!
Po kilkunastu kwantowych minutach była już widoczna cała postać Istoty Ciemności.
- Znów mam okazję ci przeszkodzić. Haha! – Maday uderzył jakąś energią w Didżerradiego, co spowodowało przerwanie transu energetycznego w jakim właśnie teraz był.
Didżerradi odleciał znacznie dalej.
Kula wielkości dużego meteoru uderzyła w powierzchnię planety. Nastąpiła fala uderzeniowa. Impuls energetyczny, który wydostał się z centrum miejsca zetknięcia się kuli z powierzchnią planety, był tak silny że wszystko wokół utworzonego krateru przestało po prostu istnieć. Zdmuchnięte jak domek z kart. Zamienione w pył. Zdematerializowane. Zniszczone.
Maday zniknął. W przestrzeni pojawiły kolejne kule pędzące w kierunku Elilerona.
Istota Bieli z ultra szybkością wleciała pod atmosferę planety, wylądowała.
Zobaczyła ogromny portal utworzony w kraterze o średnicy kilkudziesięciu kilometrów. Wszystko wokół było totalnie zniszczone. Z portalu zaczęły przedostawać się jednostki Piekielnej Armii. Były to ogromne skrzydlate demony, potwory, biologiczno-robotyczno-duchowe istoty, ogromne latające owady, których wygląd wzbudzał obrzydzenie; latające ciemne jak noc gąsienice; wielkie antygrawitacyjne transportowce jednostek; bio-czołgi antygrawitacyjne z dziesiątkami manipulatorów; latające robo-mątwy; olbrzymie, długie i obleśne stwory przypominające mutacje owada ze świnią; wijące się czarne stonogi i węże, oraz wiele innego niebezpiecznego paskudztwa Piekielnej Armii.
- Więc o to chodziło Madayowi. Portal miedzy światami. – powiedział zapatrzony w wychodzącą z krateru Piekielną Armię Ciemności i spojrzał na niebo gdzie było już widać jak pędzą następne mobilne kule-portale.
*KONIEC FRAGMENTU*